Są tylko jedne lody na Starowiślnej. Pamiętam z czasów dzieciństwa jak z dziadkiem mieliśmy dwa rytuały "kolejkowe", które sprawiały, że szary i smutny schyłek komuny miał w sobie trochę słońca. Jedna z tych kolejek to czasem nawet godzinne przesuwanie się po al. Daszyńskiego w Krakowie w kierunku pobliskiego CPN, aby zatankować reglamentowanej etyliny 94, co mnie jako dziecku i nam obu z dziadkiem - jako pasjonatom motoryzacji - sprawiało dużo przyjemności, bo rozmawialiśmy tylko o samochodach. Druga z tych kolejek miała miejsce czasem zaraz po tankowaniu, a często była zwieńczeniem zaplanowanej pieszej wycieczki. Chodzi o lody na nieodległej, od wspomnianej stacji benzynowej, ulicy Starowiślnej 83. Podkreślam ten numer budynku, ponieważ teraz można spotkać kilka lodziarni na tej ulicy i niektóre z nich śmią tytułować się "lodami na Starowiślnej". Jednak, zarówno za PRL-u, zarówno w cinkciarskich latach 90-tych, jak i w rozwiniętym kapitalizmie XXI wieku były, są i będą tylko jedne lody na Starowiślnej w Krakowie.
Zacznę od wystroju - nie oceniam go, ponieważ jest to pomieszczenie, w którym - w najdłuższym przypadku - przebywa się 2-3 minuty i od razu wychodzi.
Obsługa to zazwyczaj dwie panie. Jedna pyta ile kulek lodów i pobiera pieniądze, a druga nakłada kulki według wyboru klienta. Obsługa jest szybka, sprawna i profesjonalna. Zastanawiałem się czy nie obniżyć gwiazdki za brak uśmiechu, którego tak szukam w innych lokalach. Otóż nie - bo zważywszy na to ile osób przychodzi w przeliczeniu na godzinę, od uśmiechu można by się nabawić zapalenia mięśni żwaczów, a uśmiech co 20 sekund dla każdego klienta byłby sztuczny i wywołałby podobny efekt u klienta, co burknięcie pod nosem. Tutaj brak uśmiechu rekompensowany jest profesjonalizmem i sprawnością obsługi i wiele lodziarni mogło by czerpać nauki z tego miejsca.
Jakość w stosunku do ceny to także plus. Nie tak dawno jadłem, zrobione przez żonę, domowe lody czekoladowe i oboje stwierdziliśmy, że smakują jak te ze Starowiślnej, a wylądowało tam półtorej tabliczki czekolady. Myślę, że to dobrze świadczy o lodach ze Starowiślnej 83. Gdzie indziej są droższe gałki, ale i znacznie większe (np. w galeriach), ale Państwu pozostawiam ocenę, które lody smakują jak prawdziwe, a które jak masowy wyrób. To po prostu czuć. Miałem ostatnimi dniami ten problem, że jadłem lody kupione ze sklepu, markowe, i targało mną poczucie niespełnienia, że tak nie smakują lody tylko masy lodopodobne i wtedy znowu przypomniałem sobie o gałkach w opisywanej właśnie lodziarni (ostatnio byłem tu ze dwa miesiące temu). To są lody przez duże "l".
Na koniec pozostawiam kategorię "jedzenie". Wybór lodów jest mały, ale zastanówmy się czy nie są to właśnie klasyczne, podstawowe smaki lodów? Czy lody o smaku gumy do żucia czy też jakichś warzyw, to tylko zwykła ciekawostka, a nie przeżycie smakowe? Mała karta to w końcu najlepsza wizytówka co lepszych restauracji, więc może coś w tym jest? Najbardziej polecam lody kakaowo-orzechowe i borówkowe. Te ostatnie to nie żadne sorbety czy wodne lody w tubkach, ale esencja lodów owocowych w ogóle - składniki tu dominują i są prawdziwe, a jednocześnie czuć lody, a nie sam owoc.
Jeśli kiedyś zostanę obdarzony dziećmi, a już zwłaszcza wnukami, to będę je rozpieszczał zabierając na prawdziwe lody do pracowni p. Stanisława Sargi. Pokażę im wtedy namiastkę PRL-u, czyli kolejki po towary i przyjemność jaką jest zbliżanie się do upragnionych lodowych gałek, gdy już widać ladę przez szybę. A przynajmniej w dzisiejszych czasach towarów nie zabraknie. Cieszę się, że "lody na Starowiślnej" są na gastronautach i przy okazji, dzięki temu, wiem jak się nazywa ta pracownia i mistrz w niej robiący najlepsze lody w Krakowie. Jedyne prawdziwe "lody na Starowiślnej".
An error has occurred! Please try again in a few minutes