Wiecie gdzie w Krakowie znajdował się pomnik Lenina wyrzeźbiony przez Mariana Koniecznego? Postawiony w 1973 r, uchował się od zamachu w 1979 r., ale zdemontowano go ostatecznie w 1990, a dwa lata później za 100 tys. koron kupił go Big Bengt Erlandsson milioner, który wywiózł go do Szwecji, a tam przekuł mu kolczyk i dorzucił cygaro. Jeśli nie wiecie, to powinniście wybrać się do muzeum PRL w Nowej Hucie, a następnie zajrzeć do do jednej z najstarszych restauracji w Nowej Hucie. Miejsce przy al. Róż, niedaleko placu centralnego, a ściślej przy os. Centrum C 3. Lokal działa w zasadzie od 1955 r., choć jego otwarcie nastąpiło oficjalnie w 1956 r. Dziś ma się wrażenie, że czas się zatrzymał, co chyba nie jest zbyt dobrą renomą dla tegoż miejsca.
W środku macie jedną przestronną salę z kilkunastoma stolikami, zakończoną przestronnym barkiem, w którym od niedawna próżno kupić alkohol, tak przynajmniej głoszą wieści. Lokal niedoświetlony, zaniedbany raczej i nadkruszony przez ząb czasu, aczkolwiek czysto w środku. My wybraliśmy się, aby uczcić spotkanie w rodzinnym gronie po ostatnim dniu wystawy w muzeum PRL. Stoliki na biało, przykryte czerwonymi pasami, ale wystrój miły dla oka. Myślę, że warto byłoby również odświeżyć łazienkę, bo jest tam loft i bynajmniej nie stylizowany.
Menu typowo polskie, znajdziecie wszystko co polska dusza zapragnie, tyle tylko że większości dań z oferty nie ma. To powiedzcie mi, po jakiego czorta dawać taką długą listę? Ceny dań raczej powyżej średniej, a ściślej znaczy, że znajdziesz w centrum dania, które są o niebo smaczniejsze, nawet w sąsiednim lokaliku. Barszcz czerwony można polecić, pomidorową z ryżem już znacznie mniej (zupa w talerzu ma w jednej części talerze lodowatą temperaturę, a w drugiej zaś gorącem zionie – ale 5-6 zł za zupinę, to nie ma co wymagać. Kotlet schabowy z dodatkami (21PLN), ale nasiąknięty tłuszczem i raczej wielokrotnie odgrzewany. Frytki raczej średnio dopieczone, a wręcz półsurowe. W lokalu możecie sobie wziąć zestaw 4 mięsiw z dodatkami (39PLN ale szału nie ma – zarówno jeśli chodzi o wielkość, jak też ich smak. Naprawdę za tę cenę można dostać przyzwoite danie w średniej klasie restauracji w centrum.
Szarlotka raczej nie pierwszej i nie drugiej świeżości, no ale każdemu może zdarzyć się zły dzień. Restaurację mogę polecić, ale wyłącznie z zamiłowania do NH, zresztą goście raczej szukają tam nie tyle kuchni, ale chcą zobaczyć jak się jadało w PRLu, a zatem ciągnie ich tam tęsknota za dzieciństwem lub szarością komuny, jak na nostalgiczne dusze przystało. Mogę powiedzieć, że lokal raczej bezkonkurencyjny, znaczy się nie dlatego, że kuchnia pierwszorzędna, ale raczej dlatego, że Nowa Huta cierpi raczej na brak restauracji, więc Stylowa nie ma tak naprawdę z kim konkurować, no chyba że z pizzeriami i chińczykami – bowiem tego akurat w NH pod dostatkiem. Jakim cudem ta 250tysięczna dzielnica ma tak kiepską ofertę dla zomatowiczów. Serio mówię, uwielbiam NHutę, ale na pewno nie za jedzenie, to miasto, które nie wykorzystuje swojego potencjału. Podobnie zresztą jak Stylowa – szkoda, naprawdę szkoda.
Obsługa raczej znośna, aczkolwiek trudno zrozumieć, dlaczego zabierają talerze przed posiłkiem, czy nie wydają reszty z rachunku – może to jakiś nowohucki zwyczaj? Rozumiem, że 134PLN to nie jest dużo na 3 osoby z dzieckiem, ale nie wydawać reszty w sytuacji gdy napiwerk raczej tak średnio się należał. Zresztą powiedzcie mi w której restauracji przy toalecie są „babcie klozetowe” (50gr od klienta a 1PLN od osoby z zewnątrz). Jest naprawdę co poprawiać, no chyba, że to też celowe nawiązanie do tradycji?
An error has occurred! Please try again in a few minutes