Reviews Bar Na Rogu

Zomato
Pawellas
+4
Jeśli masz kilku znajomych znajomych, bankomat w okolicy, kwadrans wolnego czasu i czujesz, ze burczy Ci w brzuchu, to poszukaj jakiejś wolnej knajpki i wpadnij, aby coś tam przekąsić. Nie musieliśmy długo szukać i razem w czwórkę wylądowaliśmy na Karmelickiej, a ściślej „Na rogu”. W środku szału nie ma – przyciężko trochę, ciemnawo, ale da się przeżyć. W środku spory ruch co zazwyczaj jest gwarancją sukcesu lub też przynajmniej pośrednio świadczy, że jedzenie jest dobre. Podczas naszej wizyty bar pękał w szwach. Może właśnie te tłumy uciapałały stoły i goście mogą się przykleić do stołu? Nie wiem.
Lokal podzielony na dwie części – w pierwszej z nich możecie dostrzec ladę z sałatkami i parę przekąsek, ładnie to wygląda i nie wiem czy to efekt oświetlenia, czy też smakowite.
Byliśmy w czwórkę, więc i zamówień tyle było. Ja wziąłem pierogi z serem oraz krupnik (10 +4PLN), pozostała część ekipy zamówiła  pomidorową, krupnik, dorsza, ruskie pierogi i pstrąga. Tym razem nie podam szczegółowego rozkładu, ale za wszystko zapłaciliśmy 82PLN, więc znośnie. Same porcje, jak na zdjęciach możecie się przekonać były znacznych rozmiarów, więc trudno było nie wyjść sytym.
A teraz do smaków – krupnika raczej nie będę polecał, zbyt wodnisty, a na dodatek kompletnie bez smaku i nawet. Na stole nie dostrzegłem ani soli, ani pieprzu, ani osławionej pod polską strzechą przyprawy magi. W sumie za 4PLN trudno oczekiwać szału, więc szybko zająłem się drugim daniem. Tym razem znacznie lepszy wybór, ciasto na pierogi było bardzo miękkie, a ser w nadzieniu rzeczywiście prawdziwy a nie seropodobna melasa. Polecić zatem mogę pierożki – przynajmniej na słodko. Zresztą powiem, że były do tego stopnia smaczne, że zorientowałem się dopiero w połowie, że nie zrobiłem fotki. Ja zatem byłem zadowolony z wyprawy. Pozostali chyba mniej, ale przynajmniej atmosfera była zabawna
Polecić mogę bardzo miłą obsługę – pani salowa (kelnerka i manager w jednym), uprzejma, zabawna i potrafiąca doradzić zbłąkanym głodomorom, pozdrówki dla Niej. Uwierzcie mi, nie było to łatwe zadanie sprostać wszystkim zamówieniom – tym bardziej, że wpadła wycieczka ze Skandynawii i zaczęła zamawiać rybki i polskie mielone. Nie wiem jak smakowało, może ktoś z nich zamieści recenzję.
Polecam również atrakcję – mianowicie toaletę  (po prawej stronie obok lodówki), powiem wprost, że dużo emocji można przeżyć i estetycznych doznań w środku. I bynajmniej nie dlatego, że nietypowy wystrój – może moda na loft, a może coś innego? Zaglądnijcie – chociażby tylko po to, aby się na własne oczy przekonać. Zresztą przejdźcie się także do barów z tej niższej ligi – ileż bowiem można bujać się w Wierzynku?
Sep 12, 2015
Clicca per espandere