Kontynuujemy przegląd lokali, serwujących faszerowane ciasto w chińskim stylu. W pierwszej odsłonie było o Baozi House z Kazimierza. Tym razem musiałem się teleportować na drugą stronę starego miasta, w okolice miasteczka studenckiego AGH. To tam otwarto malutki bar o wszystko mówiącej nazwie: Parobar.
Z Widelcem Po Krakowie
+3.5
Recenzja pochodzi z maja 2015. Tuż po długim weekendzie majowym, w Krakowie otworzył się bar dim sum, którego specjalnością są pierożki na parze. Oczywiście, taki pierożki można już było wcześniej zjeść w restauracjach serwujących kuchnię azjatycką, ale to pierwszy lokal w naszym mieście specjalizujący się w tego typu daniach.
Nie sądziłam, że ta knajpka może być tak blisko i całkiem mi po drodze. Chociaż wielokrotnie uznawałam, że jest położona w fatalnym dla mnie miejscu i pewnie nie będę miała możliwości do niej zajrzeć. Biegłam tego dnia z Biblioteki Jagiellońskiej w stronę mojej firmy. Byłam zmęczona i głodna. Z daleka ujrzałam duży neon z napisem "Parobar", który swoim ciepłym światłem zachęcał mnie, by wejść do środka. Knajpka malutka z obu stron ze stołami barowymi, jeszcze trafiłam na grupkę studentów, która wprawdzie nie była liczna, ale ze względu na mały rozmiar lokalu zapełniała sobą całą przestrzeń. Studenci zobaczyli jednak, że wchodzę ja - starsza pani i za chwilkę się przesunęli, zrobili mi miejsce i ukłonili się(ach ta dzisiejsza młodzież). Nie podsłuchiwałam wprawdzie ich rozmowy, bo nawet jeśli nie chciałam ich słuchać, to przynajmniej musiałam słyszeć. To byli studenci jakiegoś zupełnie obcego mojej profesji kierunku. Rozmawiali o czymś, co chyba przypominało fizykę. To miła odmiana, gdyż głównie udaje mi się usłyszeć dyskusje studentów prawa, których w okolicach rynku jest na pęczki. Niestety rozmowy młodych prawników przy obiedzie bywają ciężkostrawne. Tamci rozmawiali sobie o egzaminie, z którego tyle co wyszli, odstresowując się w Parobarze (gdzie pewnie ich czachy dalej parowały - taki sucharek :)). Piszę o tym wszystkim dlatego, że w takim lokalu raczej nie porozmawiamy spokojnie o swoich sprawach, nie narażając się na przymusowych słuchaczy. Zamówiłam zupę ostro - kwaśną (6PLN), która być może na zdjęciu nie jest imponująca, ale w środku pływały naprawdę dobre rzeczy (kawałki kurczaka, papryka, grzyby mun). Przy tym nie była aż tak pikantna, jak zapewniało menu. Na drugie danie chciałam skosztować słynnych pierogów, istnieje możliwość pomieszania smaków (2x5). Dlatego też wybrałam samodzielnie te z krewetką i selerem naciowym, a jeśli chodzi o drugi smak, to doradziła mi je pani kelnerka i były one z wieprzowiną i jakimś dodatkiem, o którym już zapomniałam. Za pierożki zapłaciłam 13 PLN, czekałam na nie ok. 7 minut. Przybyły do mnie w drewnianej tortownicy z dodatkiem sosu sojowego (można również wybrać pikantny). Co do samych pierożków, to zgadzam się z opiniami poniżej, że farsz jest bardzo dobry (choć niektórzy mogliby mu zarzucić, że jest za słony, mnie odpowiadał), jednakże po cieście spodziewałam się większej rewelacji i zwrócenia się we wschodnią stronę świata. Pierożki przypominały w smaku te polskie (które już tak dobrze znam i wielokrotnie jadałam). Miałam raz w życiu okazję próbować tych prawdziwych azjatyckich i były one w porównaniu do tych z Parowaru dużo delikatniejsze, Tak czy inaczej, polecam wszystkim, którzy są w tej okolicy, by zjeść coś ciepłego i spotkać studentów (najprawdopodobniej z pobliskiego AGH, generalnie chyba studenci mają 10% zniżkę).
An error has occurred! Please try again in a few minutes