Reviews Valentino Chleb I Wino

Zomato
Konrad Kareński
+5
Restauracja godna polecenia - wyśmienity smak potraw, świetna estetyka ich podania, urokliwa sala i ogród, profesjonalna obsługa. Zmiana właścicieli wyszła lokalowi tylko na dobre!
Aug 08, 2016
Zomato
Karolina Poniemirska
+5
W poprzednim tygodniu uczestniczyłam w przyjęciu weselnym w restauracji Valentino. Nie była to moja pierwsza wizyta. Bardzo podoba mi się wystrój wnętrza tej restauracji - jest elegancki, dość prosty i tworzy przyjazny klimat. Sala została bardzo gustownie przystrojona stosownie do charakteru imprezy. Całości dopełniały kwiaty i świeczniki rozlokowane praktycznie w całej sali. Dania serwowane podczas przyjęcia smakowały wyśmienicie. Były bardzo sprawnie dostarczane gościom przez profesjonalną i zarazem miłą obsługę, która cały czas troszczyła się o to, aby niczego nam nie brakowało. Z pełnym przekonaniem polecam Valentino. Jeżeli kiedyś będę organizowała własne wesele, to z pewnością tam.
Jul 02, 2016
Zomato
Paweł Latala
+4.5
Bardzo ładnie urządzona restauracja.
Ja wybrałem standard po polsku :) z czystym sumieniem polecam. Bardzo miła obsługa, czysto i przyjemnie.
May 14, 2015
Zomato
Venom99
+4
Odwiedziliśmy Chleb i Wino na tygodniu późnym wieczorkiem.
Restauracji bardzo ładnie urządzona, dominuje biel, choć może troszkę za monotonnie. Przydałby się jakiś kolorowy akcent.

Zamówiliśmy krem z cukinii z miętą i biała czekoladą, makaron Cocciolette con salmone in crema i Pierś z kaczki na glazurze pomarańczowej z ziemniakami faszerowanymi szalotką i ziołami.
Krem z cukinii bardzo smaczny. Makaron byłby udany, gdyby nie sam makaron - zwykłe tanie muszelki. Pierś z kaczki idealne przyrządzona.
Kelner do obiadu zaproponował darmową lampkę wina - coprawda nie skorzystaliśmy, aczkolwiek bardzo miły gest w stronę klienta. 

Obsługa restauracji bardzo dobra i miła - nic do zarzucenia.
Na pewno tam jeszcze wrócimy.
Mar 17, 2015
Zomato
Karynka
+4.5
Wyjątkowe miejsce na mapie lubelskiej gastronomii. Dotychczas prześladowała nas klątwa drugiej wizyty - za każdym razem ponowna wizyta była pełna rozczarowania, a tu spotkało nas ogromne zaskoczenie - czego nie ukrywam spodziewałam się już po pierwszym obiedzie w marcu. Jest to wyjątkowe miejsce, wciąż nie odkryte przez lubelskich amatorów kuchni.

Karta jest pełna różnych dań, jednak zauważalny jest pewien klucz w doborze składników. Podczas drugiej wizyty wybrałam krem z pomidorów oraz pappardelle z grillowanym kurczakiem, cukinią, papryką i orzeszkami pinii. Natomiast M. wybrał flaki po staropolsku oraz mostek cielęcy z sosem z maślaków z kaszą po polsku. Podobnie jak podczas pierwszej wizyty zaskoczyły nas naprawdę ogromne porcje, aromatyczny zapach, który pojawił się natychmiast po postawieniu dania na stoliku. Pozostawało tylko jeść. :) Krem z pomidorów był wręcz idealny, a takich grzanek nie jadłam nigdzie! Wyborne! Flaki po staropolsku były klarowne, lekkie i rozpływające się w ustach.
Po raz pierwszy spotkałam się z idealnie ugotowanym al dente makaronem, połączonym z grillowanymi, delikatnymi warzywami, kurczakiem i prażonymi orzeszkami pinii- mistrzostwo świata - jako fanka makaronu byłam przeszczęśliwa. Zamawiając obawiałam się cukinii, że zostanie podana na pół surowa - jak to zdarza się w restauracjach, ale spotkało mnie miłe rozczarowanie - miękkie, lekko słone podłużne plastry idealnie komponowały się z pozostałymi składnikami.
Natomiast mostek cielęcy w towarzystwie sosu z maślaków, które były doskonale wyczuwalne prezentował się bosko i zdecydowanie zadowolił kubki smakowe mięsożercy - doskonale przyprawione, delikatne, bogactwo smaków. A kasza była idealnie ugotowana podobnie jak podczas naszej pierwszej wizyty. Porcja była tak duża, że buraczki zasmażane musieli podać na oddzielnym talerzu.

Wnętrze jest skromne, bardzo klasyczne, stoliki wyposażone w śliczną zastawę, wypolerowane sztućce, po prostu ogromna dbałość o szczegóły.

Obsługa bardzo profesjonalna, miła, pomocna w wyborze dań z karty.

Właśnie znalazłam swoją ulubioną restaurację, gdzie wszystko ze sobą współgra, po prostu kulinarne dzieło przemyślane od początku do końca, choć w karcie pojawiają się pewne zmiany, ale przecież nie zawsze nowe jest wrogiem starego.

Jednakże zagadką dla mnie jest, dlaczego do restauracji nie ustawiają się kolejki by dostać stolik - może wszystko przez to, że inni myślą tak jak my na początku - kolejny zajazd za miastem. Jest to prawdziwa restauracja, gdzie w mojej ocenie kuchnia gotuje z sercem i ogromnym wyczuciem smaku. I wbrew pozorom nie jest tak daleko. :)

Ceny są bardzo skromne.

Apr 26, 2014
Zomato
PinotGriggio
+3.5
Dobra i niedroga. Restauracja powstała niedawno i właściwie proces jej tworzenia jeszcze się nie zakończył. Nie ma np. jeszcze karty win. Ale jest za to karta dań. I to bardzo interesująca. Można tam np. zamówić takie rarytasy jak: Zupę holenderską z baraniną i bobem (9 zł - duża porcja), Mostek cielęcy w sosie z maślaków i kaszą po polsku (24 zł) czy Kapłona faszerowanego truflami na szpinaku (27 zł). Ja już pewnie zauważyliście - ceny dań są wręcz "symboliczne". Najkorzystniejszy - moim zdaniem - przelicznik ceny do jakości występuje w przypadku tatara, który kosztuje zaledwie 15 zł. A dodam, że jest to najlepszy tatar, jaki jadłem w Lublinie - z doskonałej jakości polędwicy. Ja wybrałem właśnie tatara oraz kapłona natomiast "visavisant" zupę holenderską oraz pieczoną golonkę. Golonka (która skosztowałem) była dość smaczna, chociaż - jak dla mnie - zbyt mocno wygotowana. Natomiast pozostałe trzy zamówione dania smakowały jak trzeba. Szczególnie interesująco smakowo wypadł kapłon. Pomimo interesujących walorów smakowych oraz rewelacyjnie niskich cen, moja ocena Valentino jest bardzo ostrożna. Przypuszczam, że kolejni gastronauci ocenią Valentino wyżej ode mnie. Ostrożność ta wynika stąd, że dania, które zamawialiśmy to były dania gotowe, a więc nieprzygotowane od reki - co trochę tonuje generalnie pozytywne wrażenie o nowym lokalu.
Jan 17, 2014
Zomato
Baryzchelma
+4
Tatar i kapłon faszerowany truflami. W walentynkowy wieczór, po długich poszukiwaniach odpowiedniej restauracji postanowiłem zabrać moją Ukochaną do Valentino Chleb i Wino. Restauracja leży właściwie poza Lublinem i po adresie bardzo ciężko trafić (lepiej nie używajcie nawigacji). Najprościej mówiąc leży ona na przedłużeniu al. Kraśnickich po prawej stronie jadąc od strony Lublina. Duży, oświetlony emblemat upewnia nas, że to tu. Po przyjeździe na miejsce ujrzeliśmy piękny domek z wieżyczką, włoską fontanną, bardzo ładnie oświetlony. Wchodzimy do środka przy wejściu wita nas kelner i prowadzi do stolika. Wystrój bardzo przypadł mi do gustu, jasne ściany, wysoki sufit, duża przestrzeń i nienaganne białe obrusy. Na każdym stole rozrzucone płatki róż oraz tulipan w dzbanku. Stoliki były oddzielone parawanami, więc została zapewniona nam intymność.

Obsługa - bardzo uśmiechnięty Pan, który obsługiwał nas od początku do końca. Pozytywnie zakręcona postać. Przez cały pobyt w restauracji pamiętał nasze imiona, mimo dużego ruchu. Wiedział o potrawach wszystko i wiedział co polecić. Uśmiechnięty, żartobliwy, na luzie, bez zadęcia, a przy tym profesjonalny. To jest to co lubimy. Zamawiamy: tatar po staropolsku, kapłon faszerowany truflami podany na szpinaku z ziemniakami, makaron muszelki z łososiem, tort z musem migdałowym i sosem malinowym.

Jedzenie - na początku dostałem tatara. Podany klasycznie, pośrodku mięso z żółtkiem, a po bokach poukładane dodatki: cebula, marynowane pieczarki, musztarda, korniszony. To co mi przeszkadzało to malutki talerzyk, na którym ciężko wszystko wymieszać bez ucieczki mięsa z talerza. Dziwi mnie to, ponieważ pozostałe dania zostały podane na przepięknych dużych talerzach. Samo mięso było obłędne, delikatna polędwica posiekana drobno z dobrej jakości dodatkami. Jeden z lepszych tatarów jakie jadłem. Bardzo klasyczny bez udziwnień. Na plus należy także zapisać fakt, że do doprawienia tatara została podana ćwiartka cytryny w fajnym, metalowym wyciskaczu. Do tego niezłej jakości świeże pieczywo. To jest to.

Makaron muszelki z łososiem - zacznę od tego, że danie podane w przepięknym talerzu, specjalnym do podawania past. Sam makaron ugotowany w punkt, łosoś bardzo dobry, delikatny. Jedyne zastrzeżenie, to dosyć ciężki sos śmietanowo-tymiankowy, który słabo współgrał z delikatnym mięsem ryby. Porcja naprawdę ogromna.

Kapłon faszerowany truflami podany na szpinaku z ziemniakami - to zdecydowanie popisowe danie tego lokalu. Noga kapłona, wytrybowana z kości wypełniona mielonym mięsem z dodatkiem trufli, niesamowita chrupiąca skórka, a w środku delikatne, aromatyczne mięso. To wszystko podane na sporej ilości szpinaku. Dokładnie nie wiem z czym był ten szpinak, ale wydaje mi się, że z odrobiną jakiegoś serka, ponieważ był lekko ciągnący. Smaczny i nie tak ciężki jakby mogło się wydawać po wyglądzie. Do tego świeżo ugotowane ziemniaki wycięte w ładne, małe kuleczki.

Tort z musem migdałowym i sosem malinowym - deser na który było już bardzo mało miejsca w żołądku, ale daliśmy radę i dobrze, bo był niepowtarzalny. Ciasto murzynek wypieczony w kształcie kuli, wydrążony w środku i napełniony musem migdałowym to wszystko na dobrym sosie malinowym. Pyszny deser.

Jakość/Ceny - niestety nieco podrosły od czasu kiedy opinię pisał PinotGriggio, nieznacznie, ale jednak. Mam nadzieję, że na tym się zatrzymają i będą mogły się szczycić dobrym jedzenie w rozsądnej cenie. Tatar po staropolsku 19 zł, makaron muszelki z łososiem 21 zł, kapłon faszerowany truflami na szpinaku z ziemniakami 29 zł, tort z musem migdałowym i sosem malinowym 8 zł (!). Patrząc na jakość oraz odmienność i smak potraw ceny trzeba uznać za odpowiednie. Wykwintna trzydaniowa kolacja lub obiad dla dwóch osób to wydatek około 150 zł.

Coś co muszę wytknąć restauracji, która ma w nazwie 'wino' to to, że owe wino nie przystawało do takiego miejsca oraz jedzenia. Zapytałem kelnera jakie wino może zaproponować, z racji tego, że ja prowadziłem, zapytałem o wino na kieliszki dla mojej drugiej połówki. Niestety kelner odpowiedział, że można zamówić tylko całe butelki, ale ma również małe buteleczki (200 ml, 19 zł). Był tylko jeden wybór czerwonego wina, "czerwone, wytrawne z USA". Zgodziliśmy się. Co tu dużo mówić, było to wino w smaku jak z supermarketu, podane w temperaturze pokojowej, mało smaczne. Myślę, że takie miejsce zasługuje na porządną kartę win.

Restauracja na pewno godna polecenia, piękne, oryginalne miejsce, które Was nie zawiedzie. Trzeba wybaczyć małe błędy ze względu na krótki staż restauracji. Wpadniemy jeszcze na pewno w niedługiej przyszłości sprawdzić jak sobie radzi.

Pozdrawiam.
Feb 17, 2014
Zomato
GarczekMiodku
+4
Nazwa nie zobowiązuje. Koło Valentino przejeżdżaliśmy kilka razy i za każdym drugi człon nazwy "Chleb i wino" nas wabił. I w końcu zwabił na kolację. A na miejscu nie było ani chleba, ani wina... Takie zaskoczenie - gdy nie czyta się wcześniej recenzji na gastronautach :).

Lokal jest obok drogi wyjazdowej - dobrze rozplanowany ogród letni (czyli tuja szmaragd!) maskuje przejeżdżające samochody. Nastawia się oczywiście na klientelę przejezdną i na imprezy okolicznościowe.

Powstał w miejscu istniejącej tam kiedyś karczmy - wystrój wnętrza zmienił się nie do poznania. Nie dokończony daszek nad wejściem sugeruje, że prace wykończeniowe jeszcze trwają. Króluje biel, przestrzeń, kwiaty. Ładnie. Na sali jest też kilka parawanów.

Manu dość rozbudowane, sporo makaronów i sezonowych składników. Brak karty win - dalej, jak napisano poniżej, żadnego wina na kieliszki, co najwyżej można jakąś butelkę zakupić (ale naprawdę nie było czego). Kelner tłumaczył to trochę brakiem zainteresowania wśród gości (wpadających zwykle na szybki obiad). Nie wiedział też, dlaczego właściciel zdecydował się umieścić wino w nazwie lokalu.

Obsługa: czyli pan kelner jest zdecydowanym atutem lokalu - niewymuszenie zabawny, uprzejmy, potrafiący polecić odpowiednie dania. Zamówienia realizowane szybko, bezbłędnie, sprzątanie dyskretne i równie szybkie.

Zamówiliśmy polecane przez kelnera: zupę holenderską z baraniną i bobem (serowa, treściwa, ciekawa w smaku - 14 zł) i polędwiczki z placuszkami z cukinii (duża porcja - 28 zł). Wybraliśmy też ciekawą przystawkę: szparagi na borowikach z sosem balsamicznym - szparagi nierozgotowane, ale sos sprawiał wrażenie gotowca. Krewetki w białym winie (34 zł) właściwie mogłyby uchodzić za zupę: tyle było tego sosu (przyjemnego), natomiast pomidorki tylko symbolicznie. Podano do tego grzanki, które również stoją w jawnej sprzeczności z nazwą: były to najprostsze kromki jakiejś weki, podsuszone. Prosiłoby się o lepszy jakościowo składnik.

Na deser polecane przez kelnera: sernik (robiony na miejscu, przez kucharzy) oraz fantazję smaku z wiśnią (mascarpone przekładane owocami). Obydwa bez uwag, bardzo dobre.

Podsumowując: nie rozumiem zamysłu właściciela z tą nazwą - albo wykasować drugi człon albo wstawić troszkę dobrego wina na kieliszki i lepiej dobierać pieczywo. Poza tym pogratulować kelnerowi serca do pracy i trzymać poziom niezłego jedzenia w rozsądnej cenie.
Jun 16, 2014
Clicca per espandere