Tatar i kapłon faszerowany truflami. W walentynkowy wieczór, po długich poszukiwaniach odpowiedniej restauracji postanowiłem zabrać moją Ukochaną do Valentino Chleb i Wino. Restauracja leży właściwie poza Lublinem i po adresie bardzo ciężko trafić (lepiej nie używajcie nawigacji). Najprościej mówiąc leży ona na przedłużeniu al. Kraśnickich po prawej stronie jadąc od strony Lublina. Duży, oświetlony emblemat upewnia nas, że to tu. Po przyjeździe na miejsce ujrzeliśmy piękny domek z wieżyczką, włoską fontanną, bardzo ładnie oświetlony. Wchodzimy do środka przy wejściu wita nas kelner i prowadzi do stolika. Wystrój bardzo przypadł mi do gustu, jasne ściany, wysoki sufit, duża przestrzeń i nienaganne białe obrusy. Na każdym stole rozrzucone płatki róż oraz tulipan w dzbanku. Stoliki były oddzielone parawanami, więc została zapewniona nam intymność.
Obsługa - bardzo uśmiechnięty Pan, który obsługiwał nas od początku do końca. Pozytywnie zakręcona postać. Przez cały pobyt w restauracji pamiętał nasze imiona, mimo dużego ruchu. Wiedział o potrawach wszystko i wiedział co polecić. Uśmiechnięty, żartobliwy, na luzie, bez zadęcia, a przy tym profesjonalny. To jest to co lubimy. Zamawiamy: tatar po staropolsku, kapłon faszerowany truflami podany na szpinaku z ziemniakami, makaron muszelki z łososiem, tort z musem migdałowym i sosem malinowym.
Jedzenie - na początku dostałem tatara. Podany klasycznie, pośrodku mięso z żółtkiem, a po bokach poukładane dodatki: cebula, marynowane pieczarki, musztarda, korniszony. To co mi przeszkadzało to malutki talerzyk, na którym ciężko wszystko wymieszać bez ucieczki mięsa z talerza. Dziwi mnie to, ponieważ pozostałe dania zostały podane na przepięknych dużych talerzach. Samo mięso było obłędne, delikatna polędwica posiekana drobno z dobrej jakości dodatkami. Jeden z lepszych tatarów jakie jadłem. Bardzo klasyczny bez udziwnień. Na plus należy także zapisać fakt, że do doprawienia tatara została podana ćwiartka cytryny w fajnym, metalowym wyciskaczu. Do tego niezłej jakości świeże pieczywo. To jest to.
Makaron muszelki z łososiem - zacznę od tego, że danie podane w przepięknym talerzu, specjalnym do podawania past. Sam makaron ugotowany w punkt, łosoś bardzo dobry, delikatny. Jedyne zastrzeżenie, to dosyć ciężki sos śmietanowo-tymiankowy, który słabo współgrał z delikatnym mięsem ryby. Porcja naprawdę ogromna.
Kapłon faszerowany truflami podany na szpinaku z ziemniakami - to zdecydowanie popisowe danie tego lokalu. Noga kapłona, wytrybowana z kości wypełniona mielonym mięsem z dodatkiem trufli, niesamowita chrupiąca skórka, a w środku delikatne, aromatyczne mięso. To wszystko podane na sporej ilości szpinaku. Dokładnie nie wiem z czym był ten szpinak, ale wydaje mi się, że z odrobiną jakiegoś serka, ponieważ był lekko ciągnący. Smaczny i nie tak ciężki jakby mogło się wydawać po wyglądzie. Do tego świeżo ugotowane ziemniaki wycięte w ładne, małe kuleczki.
Tort z musem migdałowym i sosem malinowym - deser na który było już bardzo mało miejsca w żołądku, ale daliśmy radę i dobrze, bo był niepowtarzalny. Ciasto murzynek wypieczony w kształcie kuli, wydrążony w środku i napełniony musem migdałowym to wszystko na dobrym sosie malinowym. Pyszny deser.
Jakość/Ceny - niestety nieco podrosły od czasu kiedy opinię pisał PinotGriggio, nieznacznie, ale jednak. Mam nadzieję, że na tym się zatrzymają i będą mogły się szczycić dobrym jedzenie w rozsądnej cenie. Tatar po staropolsku 19 zł, makaron muszelki z łososiem 21 zł, kapłon faszerowany truflami na szpinaku z ziemniakami 29 zł, tort z musem migdałowym i sosem malinowym 8 zł (!). Patrząc na jakość oraz odmienność i smak potraw ceny trzeba uznać za odpowiednie. Wykwintna trzydaniowa kolacja lub obiad dla dwóch osób to wydatek około 150 zł.
Coś co muszę wytknąć restauracji, która ma w nazwie 'wino' to to, że owe wino nie przystawało do takiego miejsca oraz jedzenia. Zapytałem kelnera jakie wino może zaproponować, z racji tego, że ja prowadziłem, zapytałem o wino na kieliszki dla mojej drugiej połówki. Niestety kelner odpowiedział, że można zamówić tylko całe butelki, ale ma również małe buteleczki (200 ml, 19 zł). Był tylko jeden wybór czerwonego wina, "czerwone, wytrawne z USA". Zgodziliśmy się. Co tu dużo mówić, było to wino w smaku jak z supermarketu, podane w temperaturze pokojowej, mało smaczne. Myślę, że takie miejsce zasługuje na porządną kartę win.
Restauracja na pewno godna polecenia, piękne, oryginalne miejsce, które Was nie zawiedzie. Trzeba wybaczyć małe błędy ze względu na krótki staż restauracji. Wpadniemy jeszcze na pewno w niedługiej przyszłości sprawdzić jak sobie radzi.
Pozdrawiam.
An error has occurred! Please try again in a few minutes