Kochani Warsaw Food Lovers !
Brak pomysłu na sobotni lunch z rodziną? Doskonałym miejsce, może okazać się restauracja Ruza Roza na ulicy Francuskiej. Urokliwa ulica na Saskiej Kępie słynie z licznych restauracji i barów. Zlokalizowana jest w piętrowym dość dużym domu o klasycznym wykończeniu. Ruza Roza serwuje dania kuchni bałkańskiej. Głownie są to dania oparte na mięsie, jednakże wielbiciele warzyw również znajdą coś dla siebie:)
My skusiliśmy się na przystawkę: czuszka biurek (25 PLN)- czyli faszerowana papryka z serem owczym w środku, w chrupiącej panierce. Bardzo dobra przystawka, jednakże trzeba brać pod uwagę, że jest dość duża i sycąca :)
Danie główne to: Sałatka z grillowanym kalmarem z awokado, miodem, orzechami i bałkańskim pesto ( 39 PLN) oraz Gjuwecz- Pieczone papryki i duszony bakłażan w sosie pomidorowym( 35 PLN).
Wybór słodkości nie jest zbyt rozbudowany dlatego skusiłam się na klasyk, czyli Chiĭzkeĭk
Bałkański sernik z Oreo ( 19 PLN)
Podsumowując:
Przemiła i chętna do pomocy obsługa, klimatyczny wystrój oraz fantastyczne jedzenie, zarówno pod względem smaku jak i porcji. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie w Ruza Roza
.
..
...
#ruzaroza #francuska #warszawa #restauracjawarszawa #restauracja #balkanska #balkanskakuchnia #warsawfood #warsawfoodlovers #foodwarsaw #foodie #foodporn #cozjesc #pomyslnalunch #pomyslnaweekend #ser #oreo #sernikoreo #lovewarsaw #warszawskarestauracja
Pyszne jedzenie , super obsługa, bardzo aromatyczne i smaczne jedzenie. Idealne miejsce na pyszna kolacje we dwoje
Chodźmy dziś na obiad na Francuską! - pomysł jakże błahy, zwłaszcza że mieszkam po drugiej stronie parku, a akurat jest niedziela.
Idziemy na Włocha. Lecz w pierwszym nie ma stolika na zewnątrz, a pogoda jest tak piękna, że grzech nie korzystać, w drugim nie ma stolika na zewątrz, a nadal grzechem nie korzystać z pogody, w trzecim lokalu obsługa nie zwraca na nas uwagi (a głód coraz bardziej doskwiera i zaczyna robić się dramatycznie). W ostatniej chwili przypominam sobie, że słyszałam bardzo dobre rzeczy o Borysach gotujących w bułgarskiej restauracji tamże właśnie. No to szup - na drugą stronę ulicy i już po chwili siedzę na bujawce i sączę lemoniadę.
Oglądam kartę jednym okiem, jest krótka, ale konkretna.
Drugim okiem rozglądam się dookoła, ogródek wielki, skrywa grill i generalnie mnostwo miejsca. Na randkę, na obiad we dwie osoby, na urodziny, na większe spotkanie. Pamiętam takie miejscówki z Warny.
Zamawiamy szopską, cevap i kebabcze.
Wszystko pyszne. Porcje ogromne.
Nie wiem, czemu tak rzadko sama robię sobie szopską sałatę. No, w każdym razie przypomniałam sobie, że to świetna opcja.
Mięsko soczyste, niezamordowane. Zwłaszcza cevap, bo jest faszerowany serem, bo jest owinięty w boczek, bo mięsko jest soczyste i podane to wszystko z pitą, opiekanymi ziemniaczkami oraz pysznym ostrym sosem.
Domowe wino bardzo dobre.
A w moją rozmowę z przemiłą kelnerką wcina się sam Maestro i mówi, że cevap to dobry wybór.
Także niedzielny obiad wyszedł na plus, ba, dojadałam go w poniedziałek na lancz, bo porcje ogromne.
Przemiła obsługa, super wystrój fantastyczne jedzenie ogromne porcje. Pysznie i każdy znajdzie napewno coś dla siebie. Ja zakochałam się totalnie w serze w cieście
W ramach niedzielnych obiadków odwiedziłam wczoraj Rozę na Francuskiej - bijącym sercu Saskiej Kępy ;) stolik miałam na górze, kiedy weszłam do lokalu zostałam koncertowo olana przez obsługę, na szczęście zajmował się nami przesympatyczny pan, który reagował dokładnie wtedy, kiedy powinien, był otwarty i widać było, że nie pracuje tu za karę. A jedzenie? O mamusiu, pyszne było! Próbowałam Coban - pieróg z jagnięcinią, serem i pieczarkami w wersji bez ciasta - mmmmm. No i Agne Burger - również wszystko jak należy, mięsko dobrze doprawione i odpowiednio przyrządzone. Nie do końca pasowały mi chipsy z ziemniaka - tylko ich spróbowałam, i tak po konsumpcji burgera byłam tak najedzona, że nie byłabym w stanie ich udźwignąć. Na plus prezentacja. Porcje ogromne w obu przypadkach. Ceny - ciut powyżej średniej warszawskiej. Wystrój - mi się podobał. Ogólnie chętnie tu wpadnę ponownie przetestować kolejne smaki, a skoro nawet mojej mamie smakowało, to znaczy, że karmią tu naprawdę dobrze :)
Odwiedziliśmy to miejsce wraz z mężem spontanicznie, zmęczeni i głodni po długim spacerze. Nie zawiedliśmy się - jedzenie pyszne, obsługa bardzo sympatyczna i sprawna mimo dużej liczby gości. Polecam :)
Jeśli niedziela to i rosół, a jeśli rosół to Ruža Roza. Przyszłyśmy w 3 osobowym składzie i każda z nas była bardzo ukontentowana jakością zupy jak i towarzyszącej jej serwisie. Piękny wystrój i fajne miejsce spotkań. Jeszcze Was odwiedzimy!
Jako stali bywalcy Bałkanów, choć nie w wydaniu bułgarskim, postanowiliśmy (w ramach Restaurant Week) w sobotnie popołudnie sprawdzić nową bałkańską restaurację w Wawie. Około godz. 14 było pusto, dopiero po 16.00 zaczęli schodzić się na 1. piętro, gdzie siedzieliśmy, inni Goście, na parterze kilka osób było już wcześniej.
Do Saskiej Kępy sentyment mam ogromny – mieszkałam tam w dzieciństwie, a na Bałkany jeździmy co roku – więc ta restauracja była nam pisana!
Wystrój mnie zachwycił – nowoczesny „bałagan” w pięknej, starej willi, mojej nastoletniej Córki chaos nie urzekł – podobały Jej się tylko obicia krzeseł w „Minecraftowe” kwadraciki (cóż, Młodzież teraz wszystko z grami kojarzy…), Mąż zaś wstrzymał się od głosu.
Jedliśmy:
Przystawka
Pastarma - plastry rostbefu marynowane w pikantnej bałkańskiej bejcy – znakomite danie! Smakowało mi bardziej niż „pastrami” jedzone w innych europejskich wydaniach, niemniej chili w podanej ilości było zbędne, wystarczyłyby kapary, których na szczęście nie żałowano!
Danie główne
Cevap - paluch z siekanej baraniny, faszerowany kajmakiem (czyli serem!) i czuszką, otulony boczkiem i podany z pyrlenką i trzema sosami – wspaniałe danie! Moje wegetariańskie w Polsce Dziecko zawsze na Bałkanach zajada się cevapcici, czyli małymi kebabikami (w końcu okupacja turecka na Bałkanach zrobiła swoje), zatem odpowiednikiem tego dania. Córka zjadła mi ponad połowę porcji… W daniach obiadowych możnaby jedynie dosolić ogromne chipsy z ziemniaków – były nie skażone przyprawami czy choćby solą, a mogłyby być ową solą choć muśnięte…
Deser
Bałkański sernik z Oreo – mało bałkańskie „oreo” na wierzchu w formie kruszonki/jadalnej ziemi – ale sernik wybitny i zbalansowany sosem owocowym i świeżymi owocami… nie lubię serników, ale zjadłabym go duuużo więcej!!!
Przystawka
Banica – ser bułgarski zapieczony ze szpinakiem w cieście Kuri (listkujące ciasto w typie filo) – poprawne a nawet smaczne.
Danie główne
Ovreten – zapiekanka z batatów, szpinaku i pomidorów – zbyt słodka dla moich Bliskich – zjadłam większość porcji Córki – dla mnie była ok, ale po warzywnej przystawce w formie zapiekanki kolejna zapiekanka trochę Ich rozczarowała…
Deser
Baklawa podana z posypką chałwową i owocami sezonowymi – bardzo dobra! Nie za słodka, zbalansowana owocami i sosem owocowym – pyszne – za mała porcja dla mnie… Najlepszą baklawę jadłam co prawda w Ochrydzie w Macedonii, ta była do niej podobna, nie była zbyt słodka (co się chwali, bo w Grecji zwykle jest serwowana za słodka…).
Jedzenie dobre albo bardzo dobre, porcje obiadowe ogromne – choć w ramach Restaurant Week zwykle są po prostu małe – ale obsługa… CUD-MIÓD!!! Zajmowała się nami Pani Kelnerka, która była fantastyczna, miła, serdeczna, uśmiechnięta, zgadywała nasze potrzeby… – przeniosła sporo bałkańskiego słońca i luzu w deszczowe warszawskie popołudnie!!! Z tego co widziałam – reszta Zespołu również była przemiła, więc z pewnością na tą kwestię położono duży nacisk i tak trzymać!!!
Zdecydowanie polecamy!!!
Przyjazne miejsce, szczególnie latem i dla rodzin z dziećmi (animatorka). Luźna atmosfera i bardzo dobre jedzenie (zupy, mięsa, ryby, dania dziecięce).
Restaurację odwiedziliśmy grupą 5-osobową i już na wstępie mogę polecić to miejsce na wyjścia grupowe. Dlaczego? Jest dużo miejsca, stoliki są w rozsądnej odległości od siebie, muzyka gra sobie w tle, ale jest na tyle cicha, że nie trzeba się przekrzykiwać. Panuje kameralna atmosfera. Zamówiłam musakę, opisaną w menu jako ich specjalność. Została ładnie podana, porcja zdecydowanie na duży głód. Niestety była strasznie tłusta, właściwie pływała w tłuszczu. Podejrzewam, że niezła z niej bomba kaloryczna. W smaku dobra, ale na pewno nie idealna. Piłam drinki na bazie rakiji: mohito i pina colada. Mohito nie powalało, za to pina colada pyszna. Obsługiwała nas bardzo miła kelnerka, która jednak mogłaby zapisywać zamówienia, bo były małe problemy z zapamiętaniem dań, a jednego napoju w ogóle nie dostaliśmy. Daję ocenę dobrą, gdyż kilka szczegółów wymaga poprawy.
Wybralismy się z przyjaciółmi w weekend. Większość stolików była zajęta, przyjemny wystrój, niestety nie moglismy skorzystać z ogródka, bo padało.
Zamówiliśmy salatke szopska, przyjaciele tarator i jakiś rulonik z pity, którego nazwy nie pomne. Sałatka bardzo dobra, wspolbiesiaidnikom ich przEwa Yuck ystawki tez smakowaly. Na danie główne wybralismy hamburgera z jagnieciny i makrele, przyjaciele kalmary i dorade, dla synka rosol. Wszystko było bardzo smaczne, łącznie z własnej roboty lemoniadami. Na koniec dostaliśmy od kelnerki po kieliszku dobrej nalewki z palonego cukru. Przyjemny obiad, było krzesełko dla dziecka
Z przystawek wzięliśmy tatar wołowy, maleje rybki i kalmary, zdecydowanie polecam tatar, świetny, ale rybki zbyt mocno spieczone. Główne dania mięsne, bardzo dobre, mocno aromatyczne, niestety makrela, która jest tłusta rybą, podana bez żadnych warzyw, jedynie z równie tłustym ziemniakiem. Generalnie wrażenie dobre, super ogródek i obsługa, ale postawić należy na mięso.
Oj, gorzko i długo płakałem po The One, do którego dałem radę pójść raz tu przed radykalną transformacją lokalu! A był to raz niezwykle udany i z tym cięższym sercem wchodziłem do Ružy, która go zastąpiła. Jednak bałkańskie menu odchylone w stronę mniej znanej u nas kuchni bułgarskiej i kupon na karafkę wina za złotówkę jednak przekonały mnie do odwiedzin.
Dzień był piękny, więc rozsiedliśmy się z siostrą na zewnątrz w obszernym ogródku. Zaraz zaopiekowała się nami bardzo uprzejma i kontaktowa kelnerka. Po krótkim zastanowieniu postawiliśmy na zestaw bałkańskich past, klasyczne kebabcze oraz nowość z wegetariańskiego menu, danie na bazie fasoli podawane na placku - nazwy niestety już sobie nie przypomnę...
Na dania chwilę czekaliśmy, ale było warto - wszystkie pięknie podane na ładnej zastawie. Zestaw past to bardzo dobra przystawka - pikantne i łagodniejsze, na bazie oliwek, sera, papryki i (jak sądzę) kabaczków były bardzo smacznym wstępem. Dania główne również nie zawiodły, chociaż nie ukrywam, że smakowały dość przewidywalnie (pewnie dlatego, że bałkańskie smaki mi się już opatrzyły i trudno tu wyprodukować coś, co zapadnie w pamięć). Mięso w kebabcze było soczyste i przyrządzone w punkt, fasolowa potrawka bardzo sycąca, ale nie płaska w smaku. Jedyny zarzut jaki mam to placek - raczej nie przyrządzili go na miejscu, a gumiaste ciasto ciężko się kroiło. Na pewno dałoby się upiec coś fajniejszego. Miłym akcentem na koniec był kieliszek słodkiej, smacznej nalewki.
Za całą kolacje zapłaciliśmy 93 PLN, więc ceny idą raczej w kierunku wyższych. Mam jednak wrażenie, że jeśli zależy nam na udanym bałkańskim posiłku, to Ruža będzie pewnym wyborem.
w Rozie byłam trzeci raz ,dwa pierwsze pozytywne złożyły się na trzecią wizytę oraz polecanie tego miejsca znajomym, jak to się mówi do trzech razy sztuka,1 czerwca pojawiłam się znowu ze znajomymi. z okazało się że nie ma wspaniałej przystawki tz,deski serów i wędlin bałkańskich zamówiliśmy wybór dipów smaczny ale nie powalał na danie główne moi biesiadnicy zamówili hamburgery[ obfite i smaczne] ja niestety zupę rybną anonsowaną jako ostra z trzech ryb małż i kalmarów, dostałam dziwną papkę w pomidorowym tłustym sosie nie było wyczuwalnych owoców morza i kawałków ryb a jedynie dwa wielkie kawały cukinii bardzo się zawiodłam zupa nie była gorąca ani ostra nie wiem czy mam ochotę na następne odwiedziny
Pierwsza wizyta w Róży po zmianie z The One upłynęła pod znakiem zupy rybnej. Była ona przepyszna i przypuszczam że inne dania również są bardzo udane. Wnętrze nadal bardzo ładne, choć kompletnie mi nie pasuje do bałkańskich klimatów. Choć pojawiło się kilka drobiazgów ludowych, stylem kłócą się z resztą. Brakuje głównego elementu - róży - a wystarczyłoby żeby na każdym stoliku stała żywa różyczka w wazoniku i już było by nawiązanie do nazwy. Kelnerka obsługująca nas była bardzo miła. Muzyka z głośników fajna ale niestety na zewnątrz dochodziły dźwięki okropnie denerwujących grajków, przed którymi próbowaliśmy ukryć się wewnątrz restauracji, ale dźwięki te miksowały się z dźwiękami z głośników dając razem istną kakofonię. Na koniec dostaliśmy miłe i pyszne napitki. Bardzo więc nierówno przebiegła nasza wizyta.
Do róża róża zaglądam regularnie ze względu na miła atmosferę :) miejsce odpowiednie na wypad ze znajomymi.
Karta jest zachęcająca :) sporo w niej mięsa aczkolwiek koleżanka wegetarianka tez znalazła cos dla siebie (Burger wege bardzo smaczny).
Wyjątkowo smaczne przystawki na cieplo, każda pozycja z karty nam smakowała. Świetne krewetki i kalmary-nic nie było gumowate ani zbędnie przeciągnięte.
Zupa rybna przepyszna i gęsta od owoców morza.
Dania główne wypadły nieco słabiej. Duży talerz mięs na szpadzie nie zachwycił mnie. Twarda i tłusta wieprzowina.
Wino domowe łagodne w smaku, przyjemnie sie je pije do jedzenia- nie moge miec co do niego zbyt wielkich wymagań, bo i jego cena jest bardzo niska :)
Desery sa 3 i żaden nie zrobił na mnie wrażenia. Mam wrażenie ze baklava była przechowywana w lodowce i przeszła innymi zapachami...
Restauracje zdecydowanie polecam w swojej kategorii cenowej. Po otwarciu ogródka jest naprawde bardzo sympatycznie
Pisanie w ramach Good Place Warsaw niejednokrotnie sprowadza mnie na sentymentalne tory, czy to za sprawą smaków z dzieciństwa, dań próbowanych podczas ważnych dla mnie podróży, czy innych okoliczności, jak to się ma w przypadku Ruza Roza. Tym razem jest to refleksja na temat przemijania i zmienności, bo na otwarciu The One byłem we… wrześniu? No dobrze, może to nie było otwarcie, a akcja promocyjna z wielką pompą, podczas której promowano ten lokal – nieskutecznie najwyraźniej, skoro parę miesięcy później, jego miejsce zajęła Ruza Rosa.
Restauracje wybraliśmy przypadkiem ale nie żałujemy. Nikogo nie bolał brzuch a jadł nawet roczny maluch.
Obsługa bardzo sympatyczna, pomocna i doświadczona w pracy z dziecmi.
Kącik dla dzieci wydzielony tak aby rodziny z maluchami nie przeszkadzały "doroslym".
Wystrój piękny - roczna córka była zachwycona abazurami.
Jedzenie smaczne ale bez rewelacji. Krewetki dobrze przyrządzone ale grzanki do nich za bardzo spalone na grillu. Nie zjadłam. Na obiad wzięłam kurczaka w sosie miodowo orzechowym. Dobry. Porcja mięsa olbrzymia ale niestety podano do niej tylko pół pieczonego ziemniaczka i sosy wiec zdecydowanie zabrakło mi w tym daniu warzyw. Nie miałam okazji przyjrzeć się pozostałym daniom.
Rosół mocno pieprzny także może nie do końca taki dla dzieci...
A sernik za złotówkę (to była niedziela) mikroskopijnych rozmiarów (ok 2cm na 2cm) bardziej przypominał baklava niż sernik ale był smaczny.
Zwracam uwagę przede wszystkim na mięso. Uważam, że to jest duża sztuka przygotować je w taki sposób, aby się rozpływało w ustach (dosłownie). Te pieprzenie znawców, o tym, że ma być takie, albo takie, wkładam do kosza na niedojedzone resztki. Albo robimy coś smacznie, albo reszta jest do dupy. Po prostu. I nie ma co wydziwiać. Dlatego jak zamówiliśmy z Srybską Plaskowicę, czyli kotlet wołowo-wieprzowy z boczkiem, ostrą czuszka i serem wędzonym, a do tego jeszcze Agne burgera, a więc jagnięcinę siekaną z miętą podaną z sosem bułgarskim, konfiturą z cebuli, ostrą papryka i chipsami z ziemniaka, to trochę drżały nam serca, czy aby na pewno... Dania wleciały prawie dosłownie na stół już po kilku minutach i za to ogromny plus. I napisałbym, że to było niebo w gębie, ale ze względu na obecność ostrej papryczki i czuszki nie mogę, bo chyba nie dość adekwatnie ;) Natomiast kulinarny orgazm kubków smakowych jest częścią tego pożywienia i chylę czoło przed kucharzem. Naprawdę mięsa rozpływało się dosłownie w ustach i jeszcze do tego w orgii smaków. przy tym bardzo dobre bułgarskie wino. Wina z tamtego rejonu są w ogóle świetne. Jednak nie doceniamy ich li tylko ze względu na słabość marketingową, bo w smaku dorównują niekiedy najlepszym winom francuskim i włoskim. Niestety te dwa kraje zdominowały rynek win i nadają ton narracji na temat tego płynów, a więc nie oddadzą nigdy ukłonu w stronę win, bułgarskich, rumuńskich, czy gruzińskich.
Miłem wnętrze i bardzo fajna obsługa dopełniają jakości tej restauracji. Świetne miejsce na obiad zwany w Warszawie lunchem, doskonałe na biznesowe spotkanie i też luźną kolację w gronie przyjaciół. Wielość promocji, każdego dnia, sprawia przyjemne uczucie korzyści z odwiedzania Ruza Rozy.
Super zmiana, mimo że mieszkam na Kępie często mijałem The One jednak nie zawitałem do tej restauracji. Nowy koncept jest bardziej "przystępny" , czujesz się tu naprawdę dobrze, bałkańskie jedzenie rewelacja, dorzucił bym kilka wege specjałów ale ponieważ jem ryby naprawdę nie mam na co narzekać. Serwis przyjazny i przyjemny pomocny ale nie nachalny. Super miłe miejsce na Saskiej Kępie z potencjałem no i te winne czwartki :)
Jestem bardzo zadowolona z wizyty w Ruza Roza, chociaż polubiłam poprzednie The One. Na pewno w Ruza Roza ceny są o wiele przystępniejsze, a dania większe i bardziej sycące. Po zimowej herbacie i daniu głównym nie miałam już miejsca na deser oraz cieszyłam się, że nie zamówiłam przystawek, bo chyba utknęłabym na Saskiej Kępie na cały weekend;).
Koszt dwóch dań głównych, zimowej herbaty, lemoniady oraz bałkańskiego trunku (80 ml Rakija Roza) ledwo przekroczył...
Pyszne jedzenie, super obsługa. Trafiłam na winny czwartek, winko bardzo dobre. Jadłam watrobke plus frytki z super serem. Polecam, klimatyczne miejsce
Wybraliśmy się w piątkowy wieczór na moje pierwsze zaproszenie od Zomato. Bardzo żałuję, że nie dane mi było spróbować nic z poprzedniej restauracji, która znajdowała się pod tym samym adresem. Czy zmiana kuchni na bałkańską wyszła właścicielom na dobre?
Przed godziną 17 jeszcze nie było zbyt wielu klientów, co w żadnym przypadku mi nie przeszkadzało. Dzięki temu nie trzeba było przekrzywiać się nawzajem. Z głośników leciała bałkańska muzyką, która była puszczana z głośników na odpowiednim, cichym poziomie. Wystrój knajpy jest nowoczesny. Mnie troszkę brakuję większej ilości ozdób czy"smaczków" bałkańskich.
Na duży plus zasługuje obsługa. Pani kelnerka była bardzo życzliwa i chętnie się dopytywała o jakość potraw. Część panów zapewne by chciała, by ta Pani przychodziła częściej :)
Ale może skupie się na daniach, które zamówiliśmy... Na przystawkę poprosiłem o pyrlenkę kaszkawał (14 zł), która składała się z opiekanej na ruszcie pity z serem, czubricą i oliwą. Do zestawu dostałem sos lutenica, tzatziki oraz na bazie chrzanu. Ten ostatni najmniej mi smakował, więc praktycznie został nienaruszony.
Był to bardzo smaczny starter. Pita była chrupiąca, ser słony i dość intensywny. Sos tzatziki był delikatny i lekki co uważam za duży plus. Lutenica natomiast była mocno paprykowa i pomidorowa.
Moim głównym daniem był Coban (36 zł), czyli pieróg z siekanej baraniny nadziewany serem Kackavaljem i grzybem portobello. Danie było słusznych rozmiarów i nawet dla mnie było małym wyzwaniem. Pierogiem tutaj był zapewne kształt baraniny :P Pierwszoplanowym aktorem było mięso, które było bardzo soczyste. Nie zostało mocno potraktowane przyprawami, dzięki czemu można było skupić się na jakości i smaku mięsa, które oceniam wysoko.
Do zestawu ponownie dostałem sos tzatziki i lutenicę. W trzecim naczynku była kasza z warzywami, która niczym szczególnym się nie wyróżniała. Na pieczonym ziemniaku znajdowały się chips i słony dip. Chipsy zawsze są fajne, więc chętnie go zjadłem :) Ziemniak z dipem był fajnym uzupełnieniem mięsa.
Rybia Czorba była rozgrzewającą i esencjonalną zupą. Miała w sobie dużo warzyw i rybę. Dla niektórych może być trochę zbyt ostra. Zapiekanka z mięsa mielonego, ziemniaków i bakłażana z serem była smaczna, choć tutaj również kucharz przesadził z solą.
Gdybym miał niższą tolerancję na ilość soli w poszczególnych daniach, zapewne ocena ogólna byłaby niższa. Rzeczywiście zarówno zapiekanka, mięso, ziemniak i dip miały dużą ilość soli i dla niektórych zjedzenie wszystkiego bez napoju było nie lada wyzwaniem. Ja po powrocie do domu dość często musiałem uzupełnić płyny.
W cenie 50 złotych najadłem się po same brzegi i uważam, że ,mimo lokalizacji, stosunek ceny do wielkości i jakości dań jest bardzo dobry.
Na sam koniec dostaliśmy przepalankę, którą chętnie widziałbym w domowym barku. chętnie jeszcze wrócę do tej restauracji!
Zaproszenie od Zomato przywiodło nas tym razem do Ruzy Rozy, która zastąpiła The One nie zmieniając właścicieli, za to zmieniając całkowicie kuchnię i kucharzy.
Do lokalu szłam z pewną dozą sceptycyzmu słysząc wcześniej historie jakie kryły się za tą nagłą zmianą oraz znając zachwyty recenzentów nad poprzednią restauracją. Nie zdążyłam jednak wybrać się to The One co, jak sądzę, pozwoliło spojrzeć na Ruzę w miarę obiektywnym i świeżym okiem.
Sam pomysł kuchni bałkańskiej na Francuskiej jest zdecydowanie trafiony - takiej kuchni w mym sąsiedztwie brakowało, zaletą było również idące za zmianą obniżenie cen.
Lokal ma przyjemny wystrój; nowoczesny choć może niektórym brakować nut bałkańskich - mnie jednak wystarczyły piękne fotele i krzesła a do tego bałkańska muzyka - nie za głośna, więc właściciele wzięli sobie do serca uwagi z poprzednich recenzji.
Przechodząc do jedzenia na sam początek wybrałam Rybią Czorbę czyli pikantną zupę z owocami morza, rybą i rakiją. Była to bardzo smaczna pozycja, bogata w warzywa i rybę, nieco mniej w owoce morza, ale w ilościach dla mnie wystarczających. Warto podkreślić, że jest naprawdę ostra i rozgrzewająca. Ja takie smaki lubię więc dla mnie ostrość w sam raz. M. zamówił Pyrlenka Kaszkawał czyli pitę zapiekaną z serem, podaną z trzema sosami. Pita była przyjemnie chrupka i ciepła, ser delikatnie słonawy, sosy jak najbardziej w porządku (poza chrzanowym, ale to ja nie znoszę chrzanu więc kwestia gustu).
Na drugie danie ja zdecydowałam się na Musakę a M. na Coban czyli pieróg z siekanej baraniny z serem i pieczarką portobello. Moja zapiekanka z mięsa mielonego, ziemniaków i bakłażana z serem, choć generalnie była smaczna, stanowiła najsłabszą pozycję z tych, które jedliśmy - była dość tłusta i mocno słona. Podana do niej kwaśna śmietana była kompletnie niepotrzebna i chyba spowodowałaby szybki zawał serca od ogólnej ilości tłuszczu ;) Nie mogę powiedzieć, żebym jadła to danie z niechęcią, ale wolę moussakę serwowaną w greckich restauracjach - z wyczuwalnym słodkawym posmakiem porządnej ilości beszamelu i dodanym do mięsa cynamonem. Sama taką wersję odtwarzam również w domu.
Coban mojego towarzysza okazał się ciekawą interpretacją pieroga gdyż...nie zawierał żadnego ciasta - było to po prostu mięso w kształcie pieroga, z serowym nadzieniem. Ów mięso było jednak niezwykle soczyste, lekko różowawe w środku, ser nie przesolił tego dania. Bardzo słony był za to podany do niego ziemniak - poza solą jednak pomysł trafiony, jestem bowiem wielką fanką pieczonych ze skórką ziemniaków. Do dania podano 3 sosy, z czego dwa były już znajome z przystawki. Zdecydowanie brakowało mi tylko świeżych warzyw do pieroga - przydałaby się jakaś, nawet nieduża, sałatka lub surówka (pomogłaby też zawalczyć z solą).
Pani z obsługi była niezwykle miła, dopytywała o wrażenia, ale nie była nachalna. Na pożegnanie zaserwowała nam miły poczęstunek w postaci kieliszka nalewki zwanej przepalanką. Nalewka (domowej roboty) była wyśmienita! Przygotowywana na karmelu i skórkach cytrynowych była idealnie wyważona, wcale nie było czuć w niej przesadnie alkoholu. Sugeruję porządnie zastanowić się nad dystrybucją tego trunku - chętnie kupię kilka butelek!
A Ruzy Rozy, mimo zawirowań, życzę wiele sukcesów, dużo takiej gościnności i zdecydowanie mniej soli ;)
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, właściciel poszedł po rozum do głowy i zmienił koncepcję restauracji z nadentej, nie przystępnej cenowo (stara nazwa "The One") na nowy koncept, z szybką obsługą, smaczną bałkańską kuchnią i bardzo przystępnymi cenami jak na Saską Kępe.
Lokal na ulicy Francuskiej, blisko ulicy Zwycięzców. Obsługa sprawna i miła. Jedzenie bardzo dobre, ceny znośne. Zdecydowanie polecam, jedna z lepszych bałkańskich knajp w Warszawie.
An error has occurred! Please try again in a few minutes