Nie wiedziałam do końca czego spodziewać się po wizycie w Sofrze, ale skoro restaurację poleciły mi dwie bliskie mi osoby, wybrać się trzeba było. W tureckiej restauracji przez duże "R", byłam tylko raz i to w dodatku nie w Polsce, ale w Londynie. Pieczone bakłażany, baranina, wspaniałe przystawki... a wszyscy wiemy, jak to najczęściej wygląda w Polsce, wszędzie lepsze lub gorsze kebabowe dziuple. Dlatego, kiedy wkroczyłam do lokalu od strony Wilczej, pojawiło się pierwsze przyjemne zaskoczenie. Sofra to prawdziwa elegantka! Stara podłoga, mimo kilku drobnych braków w kafelkowej mozaice, wciąż jest piękna. Pobielone, ceglane ściany, drewniane meble, dyskretne ozdoby, kwiaty, półki z winami, lodówka z wspaniale, chociaż zupełnie nie turecko, wyglądającymi słodkościami- jeden rzut oka i już wiedziałam, że bez deseru się nie obejdzie, chociażbym miała otworzyć drugi brzuch w jakimś innym wymiarze.
Był sobotni wieczór, rezerwacji nie dokonaliśmy, ponieważ słyszałam, że lokal jest spory. Kilka stolików rzeczywiście było wolnych, ale podobno zarezerwowanych, dostała nam się więc część słynnej sofry, wielkiego i szerokiego stołu umieszczonego na środku głównej sali restauracji. Na pewno sprawdza się doskonale przy większych biesiadach, ale czterem osobom trudno rozmawiać dyskretnie i bez nachylania się w stronę towarzyszek porzuconych na drugim brzegu. Obsługa jednak czujna na potrzeby klientów i jeszcze przed podaniem napojów właściciel, tak mi się zdaje, zaproponował nam przeniesienie się do zwolnionego właśnie mniejszego stolika. Zajmująca się nami Pani kelnerka była nieco chłodna, ale z drugiej strony nie mogę jej odmówić zaangażowania, czujności.
Zaskakuje menu, każdy dostaje dwa zestawy, jeden z Sofry, na którym się skupiamy, drugie z Lokmy, które porzucamy na widok makaronów- menu śródziemnomorskie jak rozjaśnia nam później fb strona lokalu. Jakoś tak wyszło, że każda strona stołu pozamawiała to samo, moja mieloną wołowinę zapieczoną w bakłażanie, druga jagnięce kotleciki. Na dania nie czekaliśmy zbyt długo, a oczekiwanie umiliło nadmuchane jak balonik pieczywo, które po naderwaniu zamieniło się w świeżutką i cienką pitę. Towarzyszyło jej masło ziołowe, mogłoby go być nieco więcej na cztery osoby, bo było całkiem udane. Moja wołowina z bakłażanem jest bardzo apetycznie podana, mięso równomiernie rozłożono w połówce bakłażana, na talerzu towarzyszy im prosta sałatka i absolutnie fantastyczna kulka gęstego jak wiejska śmietana jogurtu z przyprawami, proszę więcej tego świetnego dodatku! Kaszę bulgur podaje się osobno w glinianej miseczce. Wszystko jest aromatyczne, świeże i smaczne, ale nie byłabym sobą, gdybym nie przyczepiła się do doprawiania, np. w kaszy zabrakło mi... soli i nieco bardziej zdecydowanego smaku. Mam czasami wrażenie, że restauracje serwujące dania z odległych nam kultur są zbyt powściągliwe w używaniu przypraw, jakby chciały przypodobać się gustom wszelkim, a w efekcie raczej rozczarowują wielu klientów, którzy szukają smaków autentycznych, za którymi tęsknią po podróżach. Chociaż ja akurat nie jestem wielką znawczynią smaków tureckich, więc możne lepiej, żeby w tej kwestii mądrzyli się bardziej doświadczeni ode mnie.
Sprawiedliwość jednak oddać trzeba i powiedzieć raz jeszcze, że mimo powyższego marudzenia, jedzenie oceniam jako bardzo smaczne i na pewno wrócę próbować dalej. Zwłaszcza, że okazało się, że Sofra wspaniale nadaje się nie tylko do spożycia ciepłej strawy, ale i na kawę i deser. Wszystko, co tego dnia znajdowało się w cukierniczej witrynie, wyglądało wspaniale, a wytrawny, kremowy tort pralinowo-czekoladowy był po prostu wyśmienity.
An error has occurred! Please try again in a few minutes