Ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra.
La Cantina to była ongiś restauracja włoska z szeroką ofertą pizzową. Potem ewoluowała w stronę kuchni śródziemnomorskiej szeroko rozumianej, hiszpańsko-włoskiej, potem pojawiły się elementy kuchi polskiej w rodzaju pierogów czy żurku w wydrążonym chlebie. Do tego doszedł izraelski hummus, grecka dolma i tureckie meze oraz pizza turecka lahmaçun. I kuchnia libańska. I burgery się ostatnio pojawiły, kupy się to nie trzyma, nie?
Teraz wracają do ideologii, że to "kuchnia śródziemnomorska", z tym, że bardziej chodzi o wschodnią część tego morza. Dla mnie to OK, bo tę kuchnię lubię.
Mały głód
Dolma jest druga najlepsza w Warszawie, po tej z restauracji Santorini - naprawdę dobra, nawet jeśli z puszki (nie wiem, może robią na miejscu). Bardzo dobre przekąskowe focaccie (moje dzieci się zażerają i wynoszą do domu), rewelacyjna bruschetta (znów - druga najlepsza, po Chianti na Foksal), bardzo przyzwoity hummus (co ja poradzę na to, że uważam, że my w domu robimy najlepszy - z knajpianych może też drugi, po tym z Bejrutu).
Lunch i szybkie żarcie
Pizza lahmaçun najlepsza z warszawskich, acz konkurencja nie jest duża, i lokal robi naprawdę sporo, żeby te lahmaçuny były craz gorsze (coraz mniej pomidorów, cebuli, zapominają cytryny, no trochę żal). Insalata Rucola con Pollo - dobra, przyzwoita, znów druga - po pewnej miłej knajpce na Francuskiej.
Dania główne, makarony
Jadłam tu jakiegoś steka, kotleciki köfte, Filetto di Manzo al Gorgonzola, a nawet jakąś cielęcinę, która była w menu i wypadła. Wszystko poprawne, to znaczy, dobrze zjesz i nie masz poczucia przepłacania, ale też nic z tego nie jest jakąś rewelacją, że o, teraz codziennie tu chcę to jeść. Lasagne ai Funghi Porcini, Asparagi e Gorgonzola, przyjemny makaron o aksamitnym smaku, można zjeść, jak masz ochotę.
Ten lokal taki właśnie jest, niezobowiązujący. Przechodzisz Nowym Światem, o, można usiąść, zacząć od drinka, może zachce ci się coś przekąsić, eklektyczna, barokowa karta skrojona dla każdego i nikogo coś ci pozwoli wybrać, żurek staropolski w chlebie, tureckie kotleciki köfte, włoskie tiramisu na deser, a wszystko to z jakimś lokalnym browarem.
Można zajrzeć po drodze, miejsca zwykle jakieś są (druga sala w głębi, w lecie ogródek, stoliki na atresoli, drugi ogródek w głębi, dwie sale na poziomie minus jeden - ten lokal jest gigantyczny). Nic takiego, żeby się aż specjalnie tam wybierać, ale można wpaść z psiapsiółkami na wino i przekąski w przewie między szopingiem.
An error has occurred! Please try again in a few minutes