Bardzo miłe miejsce z sympatyczna obsługa . Słodkości świeże i wyglądające apetycznie.
Za 3 osoby zapłaciłyśmy 80zl w tym 1 herbata 2 kawy americano i 3x Jasminium gandimago. (Jaśmin mango limonka).
Jedyny minus - zalana toaleta, obsługa ja ciagle sprząta ale i tak zalewa ja nie wygodny kran.
Trafiliśmy do lokalu pod wieczor i wybo;r ciast był mocno ograniczony. Niemniej tort cassis był bardzo smaczny, na kawę i lemoniadę też narzekać nie można. Ceny jak to w Warszawie w Centrum. Plus za godziny otwarcia do 22.
Zawsze doskonałe ciasta, ciastka, ciasteczka, a do tego dobra kawa i przyzwoita herbata (niestety co do herbaty standardy w Warszawie są bardzo niskie), ceny w normie, no i wokół tego wszystkiego miła atmosfera.
Dziwią mnie tak pozytywne oceny klasycznych ciastek, a szczególnie słowa o nieprzesłodzeniu. (Nie tylko bowiem ja uważam wypieki Lukullusa za ulepek.) Ale też nigdy nie próbowałam niczego czekoladowego i może to jest klucz na następną wizytę. Pomijając słodycz - wszystko ładnie urządzone i podane, osobiście uwielbiam za przytulny klimat i małe ciastka na wagę. Jeden z klasyków, ale - w mojej opinii - nic ponadto.
Czy istnieje jakiś wypiek z Lukullusa, który nie jest wyśmienity? Zaczynam coraz bardziej utwierdzać się przy odpowiedzi "nie". Postanowiłam przykryć powakacyjną melancholię wypadem na coś pysznego. Marzyłam o kawałku nowej bezy, ale okazało się, że nie kroją jej na kawałki, toteż zmieniłam wybór na kawałek tortu Cassis. Spód z biszkoptu z orzechów laskowych, domowa konfitura z porzeczek, krem waniliowy, biała czekolada, a na wierzchu delikatny makaronik. Poezja!
Chyba zaczynam niezdrowo uwielbiać Lukullusa, a design wnętrz, neon i cała koncepcja firmy dają mi kolejne argumenty na rzecz tej miłości!
Wystrój 10/10 :) świetnie sączy się kawę w ładnym otoczeniu. Może trochę za tłoczno. Kawa i ciastka dobre ale mogłyby być jeszcze lepsze :))
Jeśli chodzi o wypieki, to lukullus stoi na pewno na jednym z czołowych miejsc wśród innych lokali w Warszawie. Mimo, że jest to sieciówka, to wyroby nieraz są dużo lepsze niż u konkurencji. Do wszystkiego używa się tu świetnej jakości składników, a w sezonie można spotkać świeże drożdżówki z chrupiącą kruszonką i malinami czy porzeczkami. Latem można pokusić się też o jagodziankę, która zajęła bardzo wysokie, drugie miejsce w warszawskim rankingu. To był właśnie cel naszej dzisiejszej wizyty i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że podium jak najbardziej zasłużone ☺️. Bułeczka świeża i mięciutka, przyjemnie przypieczona na grzbiecie, wypełniona owocami po brzegi, a wszystko pokryte pyszną maślaną, chrupiącą kruszonką. Spieszcie się, sezon powoli dobiega końca!
Klasa cukiernictwa wysokich lotów.
Wnętrze bez przepychu i wolnego przepływu powietrza. Akuratne by ukryc się na jedno małe grzeszne tetate z babeczka lub torcikiem węgierskim. Nie ma tu sztucznego smaku cukru. Jest smacznie, pomysłowo i klasycznie.
Takie miejsca mizna tylko polecać!
Bardzo ładne, eleganckie wnętrze z kilkoma malutkimi stolikami. Obsługa przesympatyczna, bardzo pomocna i cierpliwa, gdy klienci długo nie mogą się zdecydować, jakie pyszności wybrać ;) Wybrałyśmy ptysia z marakują (9,90 zł), torcik różany (12,50 zł) i torcik węgierski (12,50 zł). Za cechy charakterystyczne Lukullusa można uznać wysoką jakość produktów, z których wykonują słodkości oraz dbanie o wyważenie smaków, żeby nie było za słodko, tylko zrównoważenie. Ptyś miał na sobie słodką jakby kruszonkę oprószoną cukrem pudrem, a w środku był wypełniony dużą ilością kwaskowatego kremu z wyraźnie wyczuwalną marakują. Torcik różany o nazwie Na górze róże był bardzo ciekawy. Składał się z galaretki malinowej, musu różanego, biszkoptów i migdałów. Na początku wyczuwalny był wyraźny smak malin, później białej czekolady z nutką różaną, która z każdą chwilą składał się coraz intensywniejszy, ale nie za mocny. Całość była leciutka, a delikatne migdały bardzo do niej pasowały. Jednak po zjedzeniu połowy kawałka smak róży już nieco przytłaczał. Najbardziej polecam kilka pierwszych kęsów. Torcik węgierski mnie nie zachwycił, ale był poprawny. Miał pyszny mus czekoladowy, jednak biszkopt był nieco za suchy. Ciastko-tartaletka czekoladowa (9,90 zł) smaczna, pełna dobrej jakości czekolady. Tez można tu znaleźć najpyszniejszy sernik krakowski świata - puszysty, z naturalnym aromatem pomarańczy i rodzynkami, na biszkopcie, polany grubą warstwą lukru. Całokształt oceniam bardzo pozytywnie i na pewno będę tu wracać, ponieważ widziałam jeszcze mnóstwo kuszących ciastek. Nie przeceniajcie swoich sił, jedna porcja wystarcza w pełni i więcej naprawdę ciężko zjeść, a szkoda zostawić na talerzu tak dopracowane i dopieszczone cudeńka PS. Mają szalenie wygodne fotele!
Najlepsza cukiernia w Warszawie, ciastka zawsze świeże, wyrazisty smak, nie przesłodzone , rewelacja! Tylko ceny wysokie, ale za dobra jakość zawsze trzeba więcej zapłacić.
Kawiarnio-cukiernia z najpyszniejszymi ciastkami na świecie!
Wyrobów Lukullusa nie trzeba specjalnie zachwalać. Każde ciastko jest u nich cudowne. Ja mam oczywiście swoich faworytów, inni mają swoich, niekoniecznie pokrywających się z moimi, ale nie ulega wątpliwości, że każde zakupione tutaj ciastko, włączając w to kruche ciasteczka w pudełkach, będzie najwyższej jakości i będzie miało wspaniały smak.
Np. jadłam ciasto o nazwie Szarlotka. To trochę myląca nazwa, bo kojarzy się z klasyczną szarlotką, a co prawda jest to ciastko z jabłkami, ale jednak kształt ma zupełnie wyjątkowy. Składa się z przecudownie kruchego spodu, który jest tak pyszny, że nie można uronić z niego ani okruszka. Na tym spodzie ułożony jest w kształcie kopułki mus z jabłek z cynamonem i wanilią i kawałkami jabłek. I jest to tak doskonałe połączenie, że miałam dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Na wierzchu cieniutka i delikatna warstewka karmelu. Całość tworzy rajski smak, przy którym nie chce się, by kiedykolwiek się kończył. Takie info: jedna herbata w czajniczku spokojnie wystarcza na 2 osoby.
Wystrój jest ciepły, miękki i przytulny. Nie jest to nowoczesna kawiarnia, w której jest sterylnie i biało, o nie. Mamy zgrabne fotele, ciemne drewno, delikatne kolory, ciepłe oświetlenie.
Bywa, że ciężko tu o wolny stolik, co mnie zupełnie nie dziwi.
Dla mnie ta kawiarnia zawsze była tylko poczekalnią przed seansami w pobliskim kinie, ale swoją funkcję spełnia dobrze. Czuliśmy się tu dobrze zarówno na szybkiej randce, jak i szybkiej słodkiej szamie ze znajomymi. Przyjemny wystrój, wygodne miejsca (chociaż nie tak łatwo o nie wieczorem), smaczne ciasta i ciasteczka oraz przyzwoita kawa to główne punkty, których można się tu spodziewać. Z pewnością przyjdę tu jeszcze nie raz.
Lukullus to Polska cukiernia z korzeniami sięgającymi lat 1940's która oferuje dobre, świeże desery, często bywające bardziej kreatywne w smaku oraz wyglądzie niż standard znajdywane n.p. w Grycanie. Wpływ francuskich szkół cukierniczych jest ewidentny - wszystko od lokalu, do ciastek, kończąc na opakowaniu włącznie wykazuje nacisk na jakość, staranność oraz oko do detali. Mówiąc o lokalu jest on przytulny tak jak większość kawiarni znajdujących się na pasażu kulinarnym Chmielnej. Jeżeli nie szkoda zapłacić trochę więcej (czasami dużo więcej) za ciastka o lekko wyższym standardzie wykonania to warto odwiedzić Lukullusa.
Na Chmielnej wszystko nabiera uroku - wystarczy ładne wnętrze i dobra kawa (z mlekiem kokosowym).
Lukullus to ma, a do tego ma imponującą gablotkę z małymi, słodkimi dziełami sztuki, które znacznie lepiej wyglądają niż smakują, ale nadal cieszą!
Bardzo ładne miejsce. Miło się siedzi i spędza czas, choć niekoniecznie wygodnie :) Stoiska tej sieci wiele razy mijałam obojętnie w centrach handlowych, dopiero na Chmielnej zdecydowałam się spróbować tych wyrobów. Miłe zaskoczenie. Ciastka nie tylko dobrze wyglądają, ale również smakują. Piękna zastawa znacznie podnosi walory smakowe kawy czy herbaty. Młoda obsługa nie rozróżnia gatunków herbaty, ale sposób w jaki ją podają rekompensuje te braki. Lokalizacja na Chmielnej powoduje, że ciężko znaleźć wolny stolik, mi się udało dopiero za trzecim razem. Było warto i będę wracać.
Ten lokalik ma swój charakter i czujemy się jak w przytulnej bombonierce. Po wejściu, trzeba zwykle odstać w kolejce przy bufecie i rzeczywiście trudno się oprzeć tym słodkościom, bo tak apetycznie wyglądają one zza szybki. A do tego miła obsługa zachęca kusząco... Po zamówieniu przy bufecie donoszą na miejsce przy stoliku. W takim kameralnym wnętrzu, w przyjemnej atmosferze, przy cichym gwarze, można pogawędzić z przyjacielem, przyjaciółką, nawet nieco dłużej. Single korzystają ze świeżej prasy. Polecam zwykłego earl greya w ładnym porcelanowym dzbanku, z którego nic się nie ulewa i babeczki waniliowe. Warto też wrócić na gwarantowany serniczek... albo torcik czekoladowy.
Maryna Matarewicz-Wiak
+4.5
Lukullusa wielbię i polecam komu tylko mogę. Uważam, że ich wyroby warte są każdej złotówki, nawet tej, która początkowo wydaje się być nadpłacona - "bo w innych cukierniach jest taniej". Może i jest, ale czy faktycznie dbają tam tak o jakość składników i o autentyczność smaku? Zapewne różnie z tym bywa, a na Lukullusie jeszcze się pod tym względem nie zawiodłam i mam nadzieję, że to nie nastąpi nigdy :)
Filia na Chmielnej zasługuje na osobny wpis ze względu na wnętrze zaaranżowane z niezwykłym wyczuciem smaku (tym razem estetycznego) i pietyzmem. Retro w najznakomitszym wydaniu, dawny sznyt, który jednocześnie nie onieśmiela i nie usztywnia.
A przechodząc do sedna, czyli do słodkości - polecam: bezę z żurawiną, ptysia z pasją, pączka ze śliwką i tartoletkę z limoncello. Oczywiście te rozkosze dla podniebienia trzeba sobie rozsądnie dawkować. Zawsze jednak można coś zakupić na wynos... ;)
Na koniec przepis na idealne spotkanie z kimś bliskim: seans w kinie vis a vis, umilony herbatą/kawą z ciastkiem w Lukullusie. Serdecznie polecam :)
Z Lukullusem mialem do czynienia przy okazji kupna roznych ciastek na stoiskach w centrach handlowych. Ichnie slodkie wyroby sa niczego sobie, choc nie jest to mistrzostwo swiata. A Lukullus na Chmielnej to jest cacuszko dizajnu. Tu trzeba przyjsc nie tylko na ciastko i kawe lub herbate, ale i posiedziec i podelektowac sie przepieknie zaaranzowanym wnetrzem. Troche art deco, jakby przesyt w barwach, materialach, fakturach, a wszystko tak naturalnie i pieknie wspolgra. Do tego piekna ekegancka porcelana Rosenthala. Zachwyt! Pelen zachwyt!
Co do slodkosci: prezentuja sie apetycznie i zachecajaco. Tarteletka limoncello super, a serniczek na zimno amibilis zniewalajacy, o lekko piankowej konsystencji, z wyrazista galaretka.
I obsluga przemila, usmiechnieta, zyczaca milego dnia na odchodne.
Wracam! I przyprowadzam znajomych, bo dla wnetrza i lakoci warto!
An error has occurred! Please try again in a few minutes