Dużo dobrego słyszałam o tym lokalu i cieszę się, że w końcu zdecydowałam się tam wybrać, mimo że to dla nas drugi koniec miasta!
Restauracja nie jest zbyt duża, więc na pewno warto zrobić wcześniej rezerwacje i przy wchodzeniu do restauracji należy mieć... sporą krzepę bo otwarcie drzwi wejściowych to jak otwieranie wrót w średniowiecznym zamku 😛
Ale przejdźmy do meritum, czyli obsługi i jedzenia. Po sforsowaniu drzwi wita nas uśmiechnięta załoga i wskazuje stolik. Jak wspomniałam miejsca jest stosunkowo mało, ale dajemy radę. Zamawiamy drinki, dla mnie Mojito, dla współtowarzysza Long Island, do tego burger Cowboy z frytkami i firmowe żeberka z kukurydzą i czosnkowym puree.
Drinki stosunkowo szybko pojawiły się na stole, Mojito naprawdę dobre, ale Long ... to drink ekonomiczny, bo w dobrej cenie (20zł), ale na tyle mocny, że dwa w zupełności by wystarczyły 😛
Samo jedzenie również bardzo dobre. Chociaż z reguły oboje jadamy burgery w stopniu medium-well, podany nam medium-rare był świetny. Mięso soczyste, o odpowiedniej konsystencji, sama kanapka faktycznie miała dodatki w postaci prawdziwych warzyw, a nie jak czasem zdarza się w burgerowniach pół plasterka pomidora i krążek cebuli. Bułka nie była słodzona, sprawiała wrażenie pełnoziarnistej za co też duży plus, ale niestety nieco twardnieje gdy straci temperaturę. Mały minus do dania za frytki, standardowo były posypane przyprawą (paprykowo - ziołową?) co nie każdemu może odpowiadać. Osobiście wolałabym mieć je "czyste" i mieć możliwość posypania solą ze stolika, czy nawet ową przyprawą tyle, że w innych proporcjach, takich dla mnie :)
Żeberka? Cóż, oboje bardzo je lubimy i tu wysoko postawiliśmy poprzeczkę. Na pewno były inne niż nasze ulubione, ale nie oznacza, że nie dobre Smaczne, dobrze doprawione z delikatnym mięsem które ładnie odchodziło od kości, Ostrość przyprawy bardzo fajnie komponowała się z drinkami, zarazem świetnie była niwelowana przez słodkość kukurydzy. Niestety spory minus za puree. W smaku O.K, ale nie była to gładka masa, raczej przypominały "tłuczone" domowe ziemniaki z czosnkiem i szczerze jesteśmy zdania, że do żeberek bardziej pasowałyby frytki, czy jakieś opiekane ziemniaki z dodatkowym sosem np. czosnkowym. Ot nasza sugestia:)
Na stole pojawiły się również desery, dla mnie brownie - chyba coś nowego, bo nie było tego w karcie deserów, a dla męża pavlova, polecana we wcześniejszych recenzjach. Cóż o nich powiedzieć...
Rozumiemy, że bita śmietana jest ręcznie robiona o czym zapewniała Pani kelnerka, ale jej proporcje mogłyby być nieco mniejsze zwłaszcza za cenę deseru. O ile pavlowa opiera się na bitej śmietanie to jednak mąż widząc w składzie deseru owoce, liczył na coś więcej niż jedno winogrono 😉 Z kolei zamawiając brownie, liczyłam na czekoladowe ciasto z bitą śmietaną a nie na odwrót 😉 W kwestii brownie Pani kelnerka przyznała nam trochę racji co cieszy, bo obsłudze należy poświęcić krótki ale osobny akapit.
Widać, że obsługa, właściciele i goście faktycznie tworzą to miejsce. Stolik obok był urodzinowy i kiedy pojawił się tort, światło zostało przygaszone, urodzinowi goście odśpiewali sto lat i nawet właściciele i załoga zostali poczęstowani tortem. Świadczy to, przede wszystkim o atmosferze dla której można chcieć tu przyjść kolejny raz, nawet mieszkając na drugim końcu miasta :)
An error has occurred! Please try again in a few minutes