Jasne, przestronne wnętrze, biały wystrój, gdzie chłód śnieżnej bieli jest przełamywany przez ecru i ocieplany kremowymi zasłonami i firankami. Drewniane meble malowane na biało, stoły z białymi dzierganymi bieżnikami, ściany też białe, a akcentami dodającymi kolorytu wnętrzu są kwiaty na stołach, i elementy architektoniczne, jak fioletowe okiennice czy kawałek ganku (?). Największą i najbardziej wyeksponowaną dekoracją jest jednak samo jedzenie, zarówno na talerzach, jak i poza nimi - restauracja jest udekorowana świeżymi warzywami i owocami.
Jedzenie jest pięknie podane, wygląda rewelacyjnie, kolorowo, świeżo. Smak idzie z tym w parze, ryba, którą tak zachwalał znajomy, rzeczywiście była genialna - delikanta, zrobiona tak, że była krucha i się trochę rozpadała, lekko przyprawiona, tak, że było świetnie czuć smak zarówno delikatnego mięsa dorsza, jak i przyprawy, nic nie przeważało, kompozycja w pełnej harmonii. Przystawka z krewetek była strzałem w dziesiątkę, feeria warzyw (i o dziwo, owoców!), sos czosnkowy, i w tym krewetki - podane też na tym samym talerzu maliny i jagody trochę dziwnie smakowały zarówno z krewetkami jak i sałatą polanymi słonym i czosnkowym sosem, ale specjalnie nie przeszkadzały też, taki ot zakrętas śmieszny, a i sos, i sałata z warzywami, i krewetki były pyszne, wszystko dość finezyjnie zestawione i podane. Potrawka z kurkami, danie sezonowe reklamowane na specjalnym dodatku do menu i na stojaku przy wejściu było bardzo dobre. Składa się tylko z kurek, wołowiny i cebuli poza gęstym sosem, ale jest zaskakująco wręcz sycące. Polędwiczka wołowa też bardzo dobra, ale o oczko niżej niż ryba, ryba była wybitna i rewelacyjna, a polędwiczki - w mojej ocenie - tylko bardzo dobre. Były podane razem z pysznymi kluseczkami i bardzo pięknie wyglądającą i pysznie smakującą sałatką - w isotcie warzywa podawane w tym miejscu są chyba piękniejsze i smaczniejsze niż w innych miejscach, to mnie bardzo cieszy, mimo, że nie jestem wegetarianką - wiele restauracji przywiązuje raczej uwagę do mięsa, do dania głównego, a warzywa bywają traktowane bardzo drugoplanowo. Na deser koktajle - szpinakowy, słusznie przełamany bananem, w takiej ilości, że koktajl był przyjemnie gęsty i lekko słodki od banana, orzeźwiający pietruszkowy i jagodowy na jogurcie.
Miejsce dobi dobre wrażenie, rewelacyjna ekspozycja jedzenia. Miałam wrażenie, że wszystko w tej restauracji stanowi tło dla serwowanego jedzenia, ono było najważniejsze, i jakby niemal stawiane na piedestale. Prawidłowy mindset dla restauracji właściwie :) Zresztą zostało już to docenione, w środku w elegancko podświetlonej gablotce ustawiono kryształową nagrodę zdobytą w jednym z konkursów kulinarnych.
Jedynym mankamentem i sporym zawodem był chłodnik, który jako specjał sezonowy, reklamowany i w specjalnym dodatku sezonowym do menu i na stojaku ze specjałami dnia przy wejściu do restauracji, był po prostu zły - kucharzowi najwyraźniej nie chciało się ukisić mleka na chłodnik, więc poszedł na łatwiznę i użył jogurtu, a żeby jogurt ten miał smak bardziej zbliżony do kwaśnego mleka, dodał do niego sporo soli i chyba kwasek cytrynowy. Rezultatem był sporo prze-przyprawiony chłodnik o bardzo mocnym i bardzo słonym smaku. Zamiast orzeźwiać, chciało mi się po nim strasznie pić. Szkoda, bo botwinka w nim użyta była bardzo smaczna. W każdym razie, jeśli nie ma się podstawowego składnika na daną potrawę, to nie powinno się jej tak afiszować na specjalnym menu i na stojaku ze specjalnościami dnia przy wejściu, to już oszukaństwo.
An error has occurred! Please try again in a few minutes