Cytując byłego premiera, zakrzyknęłam: yes, yes, yes! W końcu udało nam się zawitać do tego lokalu po 3 nieudanych próbach zarezerwowania stolika. Także na starcie pierwsza sugestia: rezerwujcie stolik, jeśli na weekend to najlepiej kilka dni wcześniej, jeśli w tygodniu, to najpóźniej rano tego samego dnia, bo inaczej zostaniecie odprawieni z kwitkiem.
Zasiedliśmy i zamówiliśmy: na przystawkę ser sirene w chrupiącej panierce (14 zł), dwa kawałki, więc podaliśmy informację, że na dwie osoby, nie dostaliśmy jednak drugiego talerzyka. Trudno, poradziliśmy sobie na jednym, co jest do mnie w sumie niepodobne (że nie poprosiłam o drugi), ale nie chciałam na starcie "zadzierać" z kelnerką, bo miejsce to ma jakąś taką niechlubną sławę w kwestii niesympatycznej obsługi, a nasza była póki co bez zarzutu.
Nie zdążyliśmy jeszcze zjeść przystawki (która szczerze mówiąc nie bardzo przypadła nam do gustu, panierka była za tłusta i jak ze zwykłego kotleta schabowego), gdy na stole pojawiła się wątróbka po wiejsku (16 zł) z pieczarkami i cebulą zamówiona przez T., a chwilę później moja musaka (16 zł). Wątróbka - palce lizać! Zastanawialiśmy się z T. co jest jej tajemnicą, sama robię, nieskromnie mówiąc, niezłą wątróbkę, ale ta miała niezwykły smak. Jakaś przyprawa? Te pieczarki? T. stwierdził, że "czuć w niej ten bałkański klimat", jaki również poczuł jedząc wątróbkę w boczku w Banja Luce. Plus to naprawdę solidna porcja, jak na umieszczenie tego dania w "gorących zakąskach". Moja musaka smaczna, nie rozpływałam się nad nią tak jak T. nad wątróbką, ale dobra, może trochę za sypkie, mało zwarte mięso mielone, co spowodowało, że rozsypywało mi się na talerzu, a chyba powinno być w sosie pomidorowym z cebulką? Może to jakaś ortodoksyjna wersja regionalna, nie wiem. Mięsa było zresztą najwięcej, parę kawałeczków ziemniaków, plaster bakłażana oraz jogurt zamiast beszamelu, bardzo na plus. Podsumowanie pozytywne. Najadłam się bardzo porządnie. Ale nie wiedzieć czemu, bo byliśmy już pełni, skusiliśmy się także na deser - porcja baklawy (9 zł) na dwoje. Baklawa ociekała masłem i miodem, dużo zmielonych bakalii, słodka niemożliwie, ale na dwoje to sympatyczne zakończenie kolacji. Sama bym jej w życiu nie zjadła. Robią dobrą kawę (5 zł). I na tym koniec, wyszliśmy wielce ukontentowani, choć jednak przejedzeni.
Co do obsługi: nie mogę narzekać, spisała się na medal, wszystko szybko podane, natychmiast zabrane brudne talerze. Milszy w odbiorze wydał się pan, który także roznosił dania. Pani kelnerka wydawała się lekko nieobecna i nie nawiązywała kontaktu z klientami poza przyjęciem zamówienia, ani wzrokowego, ani werbalnego. Z jednej strony to dobrze, bo kelnerzy często przesadzają ze spoufalaniem się, ale tu po moim zignorowanym komentarzu (choćby uśmiech by wystarczył) poczułam się dość dziwnie... No cóż, wrócimy zapewne, bo jedzenie i sam lokal, muzyczka w nim, no i oczywiście bardzo przystępne ceny, wszystko to przypadło nam do gustu.
An error has occurred! Please try again in a few minutes