Parnikiem zachwycali się wszyscy - na żywo, w Internecie, radiu i telewizji. Więc trzeba było złożyć ichniejszym pierogom wizytę.
Za 12 zł dostajemy dziesięć pierogów. Sałatki to wydatek 7-8 zł. Jest to bardzo atrakcyjny stosunek ceny do ilości/jakości. Jakość pierogów z Parnika jest bardzo dobra, ale nie stawiałabym jej jednak ponad innymi pierogarniami. Ciasto na Woli jest wg mnie identyczne do tych spotykanych w innych tego typu miejscówkach. Więc atutem wolskiego lokalu jest przede wszystkim cena i ilość serwowanych potraw. Porcją 10 pierogów można się naprawdę najeść i są smaczne.
Sałatki - wakame i kimchi poprawne. Algi - za pierwszą wizytą w Parniku dostałam jakieś wysuszone grubo pocięte roślinki, które naprawdę przypominały trawę morską. Były suche, niesmaczne, co potwierdziła towarzysząca mi przyjaciółka. Nie kupiłam ich więcej, ale z kolejnych wizyt zapamiętałam, że algi wyglądały już jak normalne wilgotne świeże algi, więc chyba nad ich jakością popracowano. Nie skusiłam się na nie jednak już więcej, ale to przez postępujące uzależnienie od kimchi.
Pierogi z warzywami (cebulka, marchewka) i tofu bardzo smaczne, lekko słodkawe. Pierogi ze szpinakiem lekko rozczarowały - niby słone, ale w zasadzie bez smaku. Dynia+por+grzyby mung bardzo smakowite - delikatne, lekko słonawe, farsz nie tworzył zbitej guli, więc fajnie było czuć fakturę i smak każdego ze składników osobno na języku, by potem te się zmieszały i stworzyły w ustach oryginalny smak tego pierożka.
W Parniku uderza przede wszystkim mnogość wariantów - farsze są bardzo ciekawie skomponowane, kilku składnikowe, zaskakujące (przynajmniej mnie, np. ogórek, soczewica, grzyby mung). Co jakiś czas widzę w menu propozycje nowych farszów, więc też super, że kuchnia poszukuje nowych pomysłów na niby to prostego pieroga. Nowość to pierogi bezglutenowe z ciasta z mąki ryżowej. Obsługa rozróżnia między wegetarianizmem a weganizmem, co zawsze na duży plus.
Do picia standardowe Coca-Cole, kilka napojów z linii Mr Dark, napoje aloesowe i, o zgrozo, lemoniady. Takie PRLowskie, w szklanych butelkach. Wyglądają uroczo, ale ich skład woła o pomstę do nieba - przy nich Coca Cola wydaje się być bezglutenowym napojem zdrowotnym i pełnym naturalnych składników.
Wystrój - lekko obskurny, kiczowaty (nalepki na białej ścianie; szkoda, bo prosta biała ściana to przeważnie najlepsze rozwiązanie dla niewielkiego lokalu jak ten), ale ma to dla mnie swój specyficzny urok. Siedzimy na wysokich stołkach przy stoło-parapecie przy ścianie, na którym są porozstawiane chusteczki higieniczne w pudełkach służących za serwetki. Niby dziwny pomysł, ale najpraktyczniejszy - nie ma nic bardziej wkurzającego niż próba wyciągnięcia jednej serwetki, gdzie kończymy z ich naręczem w dłoni, a połowa i tak leży rozsypana na stole. Okapy w kuchni działają, nie nasiąkamy zapachem pierożków, choć w środku bywa duszno i wilgotno. W lokalu bywa ciasno, bywa, że miejsca w ogóle brak i założenie płaszcza staje się operacją logistyczną. W rogu wisi telewizor, w którym widziałam najczęściej rozgrywki bilarda.
Obsługa - uśmiechnięta, miła; sympatycznie, nienachalnie zagaduje. Załoga za barem sprawia wrażenie zgranej drużyny, nawet jakiś drobny spór rozwiązali szybko i żartem, bo nie ma nic gorszego niż ekipa kłócąca się na oczach klientów.
Polecam pierogarnię przede wszystkim za stosunek ceny do ilości. Bo jakościowo Parnik stoi wysoko, jak podobne mu lokale.
Edit 01/01/2016 - po prawie dwóch latach stołowania się, uważam, że to najlepsze pierogi w Wawie. Soczewica i marchewka - solidne uzależnienie.
An error has occurred! Please try again in a few minutes