Ciepłe, a mimo to nowocześnie urządzone miejsce. Morsko-okrętowego charakteru nadają akwaria z rybami i ostrygami oraz przeszkolna podłoga, która niewątpliwie przyciąga uwagę. Obsługa 5+, pełni profesjonalizmu bezszelestnie krążą między stolikami i zawsze w odpowiednim momencie wymieniają talerze na stole. Perfekcja. Jedzenie również pyszne, zaczynając od tataru z łososia, poprzez mule, na pysznym serniki kończąc. Polecam.
To jest miejsce na świeże ostrygi, które czekają na Was w akwariach. Zapieczone z mozzarellą też są pyszne. Warto zamówić duo tatar z łososia i tuńczyka, na pewno posmakuje Wam carpaccio z ośmiornicy. Turbot i diabeł morski w wersji surf and turf są delikatne i smaczne. Na deser mogę polecić ciągnącą się bezę, a jeśli będzie sorbet limonkowy to też koniecznie sprobujcie. No i jeszcze albariño do tego wszystkiego i już nic więcej nie potrzeba.
W Osterii zjedliśmy z M. kolację w ramach Restaurant Fine Dining Week.
Miłe, kameralne wnętrze. Sympatyczna i profesjonalna obsługa.
Na początek dobrze doprawiony tatar z łososia i tuńczyka z sosem limonkowym.
Rosyjska zupa "UCHA"treściwa, o wyrazistym smaku.
Ostryga alla Osteria zapiekana z mozarellą, pomidorkiem cherry i sosem pesto. Nie jedliśmy wcześniej ostrygi podanej w takiej wersji, ale okazała się zaskakująco smaczna.
Sorbet limonkowo-miętowy lekki i orzeźwiający.
Turbot z grilla doskonale przyrządzony, o idealnej konsystencji.
Na deser pyszny creme brulee, (którego jedno z nas jest wielbicielem:)), ze świetnie skarmelizowaną warstwą cukru.
Wrócimy do Osterii na ryby i owoce morza, bo umieją je przyrządzać i robią to z pasją.
Na samą myśl żołądek chce ryby. Doskonałej, bez ozdobników, pysznej, świeżej, idealnie przygotowanej. Chcę wracać. Będę upewniać się, czy aby na pewno moje kubki smakowe się nie mylą. Mogę każdego dnia. Restauracja pierwsza klasa.
Świetny wybór ostryg - polecam spróbować każdej. Ładny wystrój i świetna profesjonalna obsługa. Macki osmiornicy dla mjie zbytbgumowate za to turbot czy langusta są idealne jako danie główne. Desary są trzy, jadłem wszystkie i każdy dobry - rzecz gustu. Na ważne rozmowy czy fajne spotkania polecam VIP room.
Bardzo dobre jedzenie, czekadelko, przystawki, danie główne i deser bez zarzutów. Dobry czas oczekiwania miedzy posiłkami. Polecam ostrygi po rosyjsku oraz owoce z lawy. Wystrój zachwyca. Cena robi swoje ale gwarantuje ciszę i relaks
Bardzo przyjemne miejsce, potrawy rewelacyjne, wszytko odpowiednio podane i doprawione. Szkoda, ze tak miejsc znajduje sie w warszawie.
Szczerze Polecam!
Osteria jest absolutnie zachwycająca. Jeśli kiedyś zastanawialiście się, gdzie są w Polsce profesjonalni kelnerzy, to są oni w Osterii. Do pary oczywiście mają fantastycznych kucharzy.
Capraccio z marynowanej ośmiornicy z szynką parmeńską i algami oczarowało mnie na zawsze. Ryby są idealnie wręcz przyrządzone i podane. A te drobne przerywniki, które kelner przynosi, ot tak, po prostu, dla uhonorowania gościa (jak np. sorbet limonkowy) kradną serca przybyłych.
To jest wzór restauracji. Pysznie. Elegancko. Niebanalnie. Wykwintnie. [...] Bajecznie drogo.
Najlepsze krewetki w mieście. W lokalu bardzo fajny klimat. Ceny zabójcze. Ale warto raz na jakiś czas wybrać się na wyśmienite owoce morza.
W ostatnią sobotę zdecydowałam się pójść na obiad do Osterii. Towarzyszyła mi mama, która jest wielką zwolenniczką morskich żyjątek.
Ponieważ tego dnia miałyśmy w planie jeszcze inne przyjemności (masaż, wernisaż), postanowiłyśmy zjeść wczesny posiłek - ok. 13. Lokal był pusty, więc zrobiona rezerwacja na niewiele się zdała. Zostałyśmy posadzone w bocznej "białej" sali, zdecydowanie nie tak spektakularnej jak główna. Niestety trwały przygotowania do jakiejś imprezy na 40 osób, ale nie wpłynęło to na obsługę ani na jakość potraw.
Na początek kelner przyniósł nam krewetkę w galarecie - w ramach prezentu od kucharza. Miły początek. Zamówiłyśmy ostrygi po rosyjsku z kawiorem i śmietaną (6 sztuk, 69 zł) oraz małże św. Jakuba na ciepło w zielonym sosie (4 szt., 55 zł). Ostrygi bardzo dobre, małże też, choć zdecydowanie wolę nigiri z surowymi przegrzebkami. :) Napiłyśmy się do tego białego wina St. Hallett (po 23 zł za kieliszek). Jako danie główne wybrałyśmy pozycję z ciepłych przystawek, znaną nam jeszcze z czasów, gdy Osteria znajdowała się na ul. Kruczej. Były to rozmaitości morskie - doskonałe!!! Polecam każdemu wybrednemu podniebieniu. Dobrze doprawione, dobra ilość - strzał w 10! Udowadnia to, że nie trzeba zamawiać drogiego dania głównego. Rozmaitości te kosztowały ok. 55 zł za porcję. Nie otrzymałyśmy pieczywa, ale gdy poprosiłyśmy kelnera, szybko na stole pojawiły się grzanki z ziołami.
Na zakończenie zamówiłam najlepszy krem z białej czekolady w Warszawie - przyozdobiony musem z malin i migdałami. A mama wybrała opcję z ciemnej czekolady.
Plusem jest to, że w Osterii serwują herbaty Harney & Sons, które bardzo lubię.
Minus, za 10% serwisu...
W sumie rachunek wyniósł 375 zł, za 2 osoby, ale za 3 etapowe menu z lampką wina i herbatą.
... I tak po kilku wieczornych kieliszkach wina i małym spacerze trafiło na osterie.
Całe szczęście przypadkiem mieliśmy na sobie lepsze odzienie , a Najdroższa wręcz apetyczna sukienkę , wiec nas wpuszczono do przybytku luksusu bez oporów:)
Po przejrzeniu karty wjechały na stół :
Przepyszne świeże ostrygi , podane klasycznie na lodzie , krewetki olbrzymy z gotowanymi warzywami ze świetnym sosem pesto , grillowana seriola z puree. Ocena? Wszystko na piątkę.
Minusy : nieco zbyt sztywna atmosfera i za drogie wina , choć żeby nie było dostaliśmy 10 proc rabatu , chyba na piękne oczy ( chyba Najdroższej:)
Polecać ? tak , ponieważ mimo tytułowego niedoceniania knajpy z wieloletnia tradycja ( czytaj pustki na sali) warto czasami wpaść na naprawdę dobre jedzenie.
W Osterii pod nowym adresem byłem już kilkakrotnie. Jednakże chciałbym odnieść się do mojej ostatniej wizyty.
Razem z żoną postanowiliśmy zjeść sobotni obiad właśnie w Osterii, na miejscu zjawiliśmy się ok. godz. 15.00.
Jeżeli chodzi o wystrój, nie mam nic do zarzucenia, jednym podoba się natłok gadżetów, ja osobiście preferuję minimalizm, jaki przeważa w Osterii.
Odnośnie jedzenia za namową kelnera na przystawkę zamówiliśmy carpaccio z tuńczyka - dla żony, a dla mnie carpaccio z ośmiornicy i... muszę przyznać, że naprawdę dobrze wybraliśmy (algi morskie to strzał w 10.), na danie główne dostaliśmy ogromne krewetki z grilla (trzy na porcję) z warzywami i sosem pesto. Były to chyba najlepsze krewetki, jakie jadłem w życiu, warto wspomnieć, że przed daniem głównym dostaliśmy od szefa kuchni orzeźwiające sorbety (duży plus). Niestety na deser nie było już miejsca. Mimo to kelner podał na jeden suflet czekoladowy do spróbowania "od firmy" (już wiem, jaki deser zamówię podczas następnej wizyty), bardzo miłe!
Ogólnie maksymalna ocena dla obsługi za sam fakt, że byliśmy obsługiwani przez dwóch kelnerów (być może to zasługa tego, że w restauracji poza nami był jeszcze tylko jeden stolik), ale faktem jest, że podczas gdy jeden kelner otwierał nam wino, drugi polewał nam wodę do szklanek. To się ceni, szczególnie za ten poziom cen.
Podsumowując, z butelką wina i pełnym obiadem zapłaciłem ok. 800 zł za dwie osoby, wydawać się może, że to dużo, jednak tak DUŻYCH krewetek nigdzie nie widziałem. Także na pewno jeszcze zagoszczę w Osterii.
Po sobotniej wyprawie do Osterii usiadłam dziś, aby wyrazić swoją opinię. Ze zdziwieniem przeczytałam komentarze niektórych gości restauracji, nie dyskutuje się o gustach, więc nie każdemu musi podobać się wnętrze - ja uważam, że jest dopasowane do proponowanej tam kuchni i sympatyczne. A ceny? Myślę, że wybierając się do tego typu lokalu trudno chyba spodziewać się rachunku jak z pizzerii. Zupełnie już nie rozumiem narzekań na obsługę, być może trafiliśmy na inną zmianę. Kelner był wyjątkowo uprzejmy, profesjonalny i taktowny. Obsługą jesteśmy zachwyceni. Podobnie dobre zdanie mamy o podawanych potrawach. Polecone nam przez kelnera przystawki - małże i kalmary - były rewelacyjne. Seriola i grillowana ośmiornica, które podano nam na danie główne, również były bardzo dobre. Kelner polecił nam znakomite wino Gaja, którego nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji spróbować, a doskonale pasowało do serwowanych potraw. Jednym słowem wysoko oceniamy obsługę w tym lokalu i serwowane przez nich potrawy.
Polecam to miejsce, szczególnie na wyjścia służbowe. Restauracja jest bardzo ładnie urządzona. Można obserwować kucharzy przygotowujących posiłki. Jedzenie jest znakomite i pięknie podane. Obsługa miła i profesjonalna. Nie jest tanio, ale jedzenie jest warte swojej ceny. Złożyliśmy zamówienie na krewetki jumbo smażone z czosnkiem, imbirem i chili podane z sałatką vinaigrette oraz chrupiącą bagietką. Krewetki były świeże, a sos znakomity. Z innych dań próbowaliśmy małże św. Jakuba zapiekane z gorgonzolą i parmezanem, w kremowym sosie ze świeżym szpinakiem, pomidorami i grzybami shitake. Danie podane w przepięknej muszli, smakuje wybornie. Porcje są odpowiedniej wielkości, bardzo sycące.
Trzeba przyznać, że w Warszawie nie spotkaliśmy lepszej restauracji z owocami morza. Osteria to punkt obowiązkowy dla wielbicieli kuchni z gatunku seafood.
Może i nie jest najtaniej, ale nie można oczekiwać niskich cen przy tego rodzaju daniach.
Lokal sprawia miłe wrażenie, zdecydowanie w morskim klimacie.
Obsługa również poprawna.
Na wejściu dostaliśmy gazpacho z krewetką.
Zamówione przystawki na ciepło - ostrygi, przegrzebki z gorgonzolą i baby kalmary - okazały się wyśmienite!
Na danie główne zamówiliśmy owoce morza z sosem kreolskim i algami morskimi oraz makaron z owocami morza. Ilość owoców w daniu była imponująca.
Na deser niestety nie starczyło sił - może następnym razem.
Nie często wychodzimy z restaracji z tak pozytywnym wrażeniem, jakie zrobiła na nas Osteria. To była pierwsza, ale z pewnością nie ostatnia wizyta w tym miejscu. Gorąco polecam!
Restauracja działa w miejscu, które ma swoją kulinarną przeszłość. Na Koszykowej 54 w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku działała austriacka restauracja Kahlenberg, w swoim czasie wysoko ceniona, potem było jakieś mroczne dziwadło, następnie „Polska Delicja” (przeniosła się na Krakowskie Przedmieście), włoska Capriccioza… Osteria kilka lat temu przeniosła się tam z Kruczej. I mam nadzieję, że tak już zostanie na wieki. Bo restauracją ma krąg bywalców i wyrazisty charakter, który wynika ze specjalizacji. Ryby i owoce morza - te filary kuchni i kultur śródziemnomorskich to u nas nisza, rzadkość w buraczanej krainie wieprzów, pyrów, pierogów i kasz. Więc z niedowierzaniem czytam słowa prof. Jarosława Dumanowskiego, specjalisty od historii kuchni, który twierdzi, że w wieku siedemnastym: „W całej Europie mieliśmy opinię specjalistów od ryb. Francuzi i Włosi uważali kuchnię polską za dziwaczną, nawet niedobrą, ale doceniali mistrzostwo w przygotowaniu ryb” („Newsweek. Historia” 8/2013).
Wystrój restauracji nawiązuje do morskich głębin, plaż i skalnych wybrzeży. Surowe, kamienne ściany, pod przeszklonymi powierzchniami podłogi i blatów stołów widzimy morski piach, muszle i kamienie, są też akwaria. Ale dekoracje to tylko miłe tło, centrum Osterii zaś to ekspozycja świeżych produktów i doskonała kuchnia. W czasie ostatniej wizyty miałem wrażenie, że ostrygi i przegrzebki pachniały jeszcze morzem, tatar z łososia był świetnie doprawiony, a diabeł morski z rusztu (z dodatkiem chrupiącej sałaty) kusił i rozpływał się w ustach. Do tego kieliszek białego, chłodnego wina. Rachunek trochę zabolał, ale świeże ryby i owoce morza (niestety) są u nas dobrem rzadkim i cennym.
Bardzo przyjemne miejsce zarówno na romantyczną kolację, jak i na spotkanie biznesowe. Biorąc pod uwagę, że nie jesteśmy nad morzem, tylko w Warszawie, jakość proponowanych ryb jest na dość wysokim poziomie. Chyba najlepsze rybne miejsce w Wa-wie. Pyszne ostrygi. Jest drogo, ale warto raz na jakiś czas :).
An error has occurred! Please try again in a few minutes