Zarówno kolacja, jak i śniadanie na piątkę. Obsługa w porządku, chociaż kelnerka w poranek piątkowy jakby zakręcona nieco:)))))) Czas oczekiwania do przyjęcia, zwłaszcza przy pełnej sali. Fajne wnętrze z klimatyczną atmosferą.
Co do jedzenia: bardzo ciekawe, kreatywne i smaczne, a przy tym ładnie, estetycznie podane. Sandacz świetnie usmażony, de volaille też, bardzo ciekawe i smaczne dodatki, szczególnie mięciutki, apetyczny jarmuż (a to trudna sztuka) i kopytka buraczane, mniam. Polecam tez strudel z jabłkami i nalewki, mocne, aromatyczne... Jednak śniadanie zrobiło zdecydowanie większe wrażenie: duże porcje i po prostu rewelacja. Grzanka z makrelą wędzoną i pastą jajeczną, udekorowana papryką, ogórkiem i kiełkami wymiata. Uwaga, słowo grzanka należy traktować ostrożnie, ponieważ jest to olbrzymia pajda z mnóstwem dodatków. Ja swojej nie byłam w stanie zjeść w całości. Jajko mole też super. No i szakszuka, po prostu rewelacja:)))))
Mogę polecić z całym przekonaniem:))))))
Niestety ogródek był już nieczynny, a na dole trwała zamknięta impreza, dlatego posadzono nas na górze, gdzie wystrój przypominał mi trochę salę weselną z lat 90.
Wybrałyśmy placki ziemniaczane z pstrągiem i wege tatar z suszonymi pomidorami na przystawkę oraz wegańskie gołąbki, pęczotto z kurkami i lemoniadę z marakują i malinami. Wszystko bardzo dobre, świeże, smaki dobrze skomponowane (zwłaszcza placki!), ale gwiazdą dnia był sernik z białą czekoladą i owocami leśnymi. Idealny, biorę w całości.
W Białej miałam okazję zjeść śniadanie. Jeśli o nie chodzi, to trzymają naprawdę wysoki poziom. Próbowałam czterech różnych pozycji i na żadnej z nich się nie zawiodłam. Składniki są świeże i jest ich naprawdę dużo. Jak najbardziej będę wracać.
Duży wybór dań w menu byliśmy w kilka osób każdy z nas spróbował czegoś innego i wszyscy byli zadowoleni smacznie szybko i w przystępnej cenie. Polecam serdecznie
Do Białej wybrałem się na śniadanie w większej grupie osób. Posadzono nas na pierwszym pietrze, które tez ma pewien klimat, a na pewno jest bardziej formalne niż dół lokalu.
Zestawy śniadaniowe sa smaczne. Ten z croissantami jest naprawdę malutki, polecam za to zestaw z biała kiełbasa dość wymyślnie podany.
Wrazenie zrobiło na mnie brownie, gdzie jedna porcja, to jak w innych lokalach 3! Pyszne w smaku, ze słonym karmelem na wierzchu i idealna konsystencja.
Na minus obsługa. Kelner był moze pierwszy dzien w pracy? Zapominał o zamówieniach, przynosił pojedynczo zamiast dla całej grupy jednocześnie.
Także tylko jeden minus. Reszta bardzo fajna :)
Dobre, klimatyczne miejsce usytuowane w dogodnym miejscu. W sezonie letnim fajny ogródek, gdzie można sobie posiedzieć na powietrzu. Dobre aperole. Miła obsługa. Polecam
Nasza opinia jest jeszcze wstępna, bo mieliśmy okazję spróbować dopiero jednego śniadania i kawy, ale obie pozycje bardzo nam smakowały. Kawa w punkt a śnidanie górskie z podpłomyka z lekką rybną pastą i jajkiem w koszulce było najlepszym jakie jedliśmy na mieście od dawna. W tygodniu śniadanie z kawą kosztuje w zasadzie połowę taniej niż w weekend, a my nie możemy już doczekać sie kiedy znowu zajrzymy do Białej spróbować innych śniadań.
Biała jest dla mnie trochę kosmicznym miejscem. Pełnym kultury i ludzi kultury. Nic dziwnego, willa Łepkowskich musi być magiczna. Jedzenie dobre, ogródek super. Polecam.
Wpadłem na śniadanko. Przyjemna jasna i przestronna knajpa. Ładny wystrój. Śniadaniowa promocja obowiązuje w tygodniu i bardzo to szanuję. Jedzenie dobre ale nie porwało. Obsługa miła :)
Jedno z moich ulubionych miejsc na Saskiej Kępie. Pięknie odnowiony budynek, wnętrze gustowne, bez zbędnego nadęcia i blichtru. Obsługa zawsze bardzo miła (dla ludzi oraz zwierząt :-)) i pomocna. Piękną rzeczą jest to, że śniadania serwują do 14:00!!! Nareszcie ktoś pomyślał o tych, którzy lubią się wyspać! No i najważniejsze - jest PYSZNIE! Nie tylko jajka sadzone z bekonem jak w co drugiej restauracji. Spory wybór, spore porcje, świetny smak i zawsze świeże produkty. Dla mnie nr 1 to śniadanie wiejskie. Pycha!
Lubię tu wracać przede wszystkim ze względu wystrój, modernistyczną duszę miejsca, a latem kusi Biała swoim jednym z najbardziej zielonych warszawskich ogródków. Niestety prawie za każdym razem czas oczekiwania na obsługę kelnerską jest bardzo długi, zdarzało się, że musieliśmy upominać się i przypominać o swojej obecności. O ile ja miewam cierpliwość, tak moi znajomi już nie. Ostatnio przykładowo podczas składania zamówienia inna kelnerka postanowiła bezpardonowo wejść nam w środku słowa i zająć pełną uwagę przyjmującej zamówienie Pani kelerki, pozostawiając nas w pełnej konsternacji i kłopotliwej sytuacji. Dopiero po upomnieniu sytuacja wróciła do normy. Jedzenie na wysokim poziomie, zawsze dosyć szybko podawane, natomiast poczucie chaosu miejsca zniechęca do powrotów. Atmosfera miejsca jest przytulna i swobodna, goście wg moich obserwacji to często osoby z zagranicy. Ceny wyższe niż przeciętnie, do tego z nietypowymk końcówkami groszowymi (27,80 zł, 12,60 zł itp.).
Ładny lokal w środku, dobra lokalizacja i plus za ogródek :) W jakiś sposób jest tam przytulnie. Obsługa bardzo miła i dobrze karmią, czaję się wrócić.
Pstrąg z blinami pyszny, płoć z soczewicą średnia. Długo czekaliśmy, ale w nagrodę zapłaciliśmy tylko za napoje😀
W środku czysto i schludnie, na zewnątrz są ławki, fotele ogrodowe i stoliki
Wybraliśmy się na śniadanie. Zamówiłam jajecznicę z boczkiem (Ok. 15 zł) i nie ukrywam zdziwienia, które wystąpiło na mojej twarzy po dostaniu talerza. Jajecznica sobie a boczek sobie. Nie wiem czemu ale myślałam, ze będzie to jajecznica z boczkiem, a nie plastry boczku podane obok jajecznicy. Generalnie smakowo Ok, ale bez szału. Za śniadanie z kawa 33 zł to już drogo.
Miejsce warte odwiedzenia - zwłaszcza, gdy jest ciepło i można posiedzieć w ogródku. Świetne miejsce, aby się zrelaksować, spotkać ze znajomymi. Jedzenia nie próbowałem, postaram się to wkrótce zmienić, byłem tylko kilka razy na kawie. Obsługa przemiła.Warto.
Dziś byłem pierwszy raz. Bardzo ciekawa architektura budynku z miłym mikro parkiem - budynek podobno ma długą i ciekawą historię. Wracając do jedzenia przystawka podpłomyk z masłem czosnkowym i serem bardzo ok. Schabowy z ziemniaczkami bardzo dobry i tutaj byłem zaskoczony bo wielkość schabowego przerosła moje oczekiwania (XL) + dobra lemoniada truskawkowa. Ale to co zasługuje na największy plus to bardzo miła obsługa, napewno jeszcze wrócę spróbować innych pozycji w karcie :-)
Przemiła obsługa i naprawdę bardzo dobre jedzenie. Pęczek z kurkami wyśmienity i ślicznie podany. Dla mnie za dużo sera a za mało kaszy ale to już kwestia smaku i apetytu;) AdamZ
Na odwiedziny w "Białej" nastawiłam się z pewnym dystansem, znając bardzo zróżnicowane opinie jak i ceny posiłków, które nawet na Francuskiej są już dość wysokie. Jednak pełen gwaru ogródek w sezonie bardzo zachęcał do wizyty. Gdy już do niej doszło stwierdziłam jednak, że urokliwe leżaczki i skrzynki nadają się raczej tylko na wieczorne drinki a nie na wygodną konsumpcję i tak wraz z kumpelą zasiadłyśmy do stolików na powietrzu, ale w przedniej części lokalu. Te na szczęście były komfortowe.
Na przystawkę zamówiłam sezonowo zielone szparagi z pomidorkami cherry i płatkami dojrzewającego polskiego sera emilgrana. Szparagi były przyrządzone chyba najlepiej ze wszystkich restauracji, w których dotychczas jadłam, jeśli chodzi o wypośrodkowanie jędrności i miękkości. Czuć było w nich delikatną nutę cytryny jak i masła, które jednak nie zabiły smaku szparagów. Ser emilgrana jest za to moim odkryciem ponieważ był wyśmienity! Intensywnie orzechowy na pewno zagości w moim domu jeśli tylko upoluję go w sklepie.
Bardzo pozytywnie zaskoczyło kaszotto z pęczaku z tymiankowym mascarpone, jarmużem, kurkami, pomidorkami cherry i ponownie serem emilgrana. Smaki cudownie się komponowały, kurki były sprężyste a sos obklejał każde ziarno pęczaku co jest dla mnie zawsze wyznacznikiem udanego risotto, a przecież pęczak jest dużo zdrowszy od ryżu. To danie reprezentowało więc idealną harmonię między tym co wyśmienite a tym co zdrowe. Jedyne na co mogę narzekać to stosunek wielkości dania do ceny; chętnie zjadłabym drugą taką porcję kaszotto ;) Orzeźwiające lemoniady - różana i truskawkowa - również spełniły nasze oczekiwania.
I tym samym okazało się, że "Biała" nie tylko designem i powiązaniem z Grupą Warszawa stoi, ale przede wszystkim naprawdę dobrą kuchnią. Zgodnie z hasłem - po prostu zjedzcie tam i wypijcie a nie pożałujecie.
Białą na Francuskiej polecił mi obeznany kulinarnie przyjaciel, a że podkreśliłam, że zalezy mi na wyjątkowej atmosferze i świetnym jedzeniu, zaufałam w jego wyborze przytulnego, choć z zewnatrz niepozornego lokalu na Francuskiej. Ogród i dach nie były pełnoprawnie otwarte, podobno funkcjonują od lipca, ale zarezerwowaliśmy stolik, a wlasciwie stoliczek z kanapą, w szklarni. Warmiński sandacz oraz obsługa na absolutną piątkę, stek, który miał być srednio wysmażony, był zdecydownie wysmażony za mocno i odrobinę gumowaty. Mimo wszystko atmosfera i kulinaria zachęcają do powrotu.
Byliśmy tu w niedzielne popołudnie na imprezie rodzinnej na 14 osób, plus małoletnie dzieci. Stół nakryty na biało, ale dość skromnie, nie na bogato jak w pewnym ulubionym zajeździe. Jednak w znakomitym miejscu, bo na obszernym tarasie pięknej przedwojennej willi Łepkowskich, z widokiem na cały ogród z leżakami i drzewami oraz z uroczymi schodami kręconymi w dół. W menu osiem głównych przystawek i podpłomyki, donoszone sukcesywnie przez dwoje kelnerów. Potem do wyboru dwa ciepłe dania: trzy smażone kostki cielęce z sosem jabłkowo-szałwiowym i gryczanym zapiekanym małym plackiem, albo warmiński sandacz w filecie ze szparagami, w sosie cytrynowo-tymiankowym. Do tego sporo wina czerwonego i białego oraz napoje i na koniec puchar lodowy. Mój ukochany zięć zamawiał jeszcze dodatkowo pierogi i po lampce ulubionego Hennessy, którym wznosiliśmy toasty. Atmosfera znakomita, upał znośny, bo w cieniu, obsługa fachowa.
Z przystawek najbardziej smakowały nam szparagi - zielone i białe, sałatka z raków, natomiast śledź matjas był mdły, a tatar z Angusa niestety nie dotarł do naszego końca stołu. Niezłe były podpłomyki z kurkami, kaczką i burakiem, ale i tak było ich za mało. Wśród dań wyżej ocenialiśmy sandacza znów w towarzystwie świetnych szparagów, natomiast kostki cielęce bez wyrazu, twardawe i bez aromatu, a mdła gryczana zapiekanka zostawała na talerzach. W sumie porcje degustacyjne, jak to obecnie w modzie, parę smakowitości, a reszta średnia. Jednak moi męscy sąsiedzi wzdychali do tradycyjnej, smacznej i obfitej kuchni polskiej i niedługo sobie odbijemy...
Aha, na wstępie, w przyjemnym chłodnym wnętrzu skorzystałem z wybornej lemoniady z rokitnikiem i miętą. Była super i musiałem bisować!
Biała się zmieniła od czasu, kiedy pisałem o niej ostatnio (poniżej). Narazie wpadłem na śniadanie i chyba jest to najlepsza śniadaniownia na Saskiej. Porcje były na tyle spore, że mogłyby się spokojnie najeść dwie osoby, jedną. To co mnie ujęło, to przystępna cena i przede wszystkim kompozycja - niebanalne śniadanie w bardzo niebanalnym miejscu. Skosztowałem jajówy na chlebie i białych kiełbasek. Radosna twórczość w takich sytuacjach ma swoje ograniczenia. Tu jednak zaskakuje tym "małym" co nieco w każdej porcji. Polecam.
Byłem kilka razy. Świetne miejsce, z bardzo dobry wystrojem. Fajna karta z różnymi smakołykami, choć o ile tradycyjne danie jest po prostu tradycyjne i tyle, to te wyszukane chyba dla specjalistów smakowych, a nie dla takiego prostego podniebienia jak moje. Zjadłem gołąbki. Smakowały bardzo egzotycznie (wegańskie). Zapewne znajdą swoich amatorów, ale tradycjonaliści raczej nie będą po nie sięgać. Nie robię z tego zarzutu. Po prostu wcześniej zapytajcie, co będzie na talerzu.
Miały ostry serowy smak i pachniały bardzo wyrafinowanymi przyprawami.
Nadal mają trochę problem z obsługą. Niektórzy bardzo fajni, ale czasami jakby „nie ogarniali”. Miejsce trudne do oceny, bo położenie, wystrój i historia tego budynku i w ogóle wszystko wokół „Białej” powoduje, że osiągnie sukces. Ludzi tam zawsze pełno. Przyjemnie posiedzieć przy kieliszku wina. Ogródek z tyłu zaprasza nawet jakby tam było fatalnie, a nie jest. Czepiam się tej obsługi, bo pamiętam „Białą” z ub. lata i było to samo. Jak „za mocno” (co to znaczy zresztą?) podskoczyłeś kelnerce, bo np. zwróciłeś uwagę, że białe wino miało być zimne, a jest jak zupa, to w ogóle znikała z horyzontu i jeszcze miała pretensje… :D No, ale jak trafisz na fajną dziewczynę, to jest super. Z tym, że chyba nie powinno tak być? Co do jedzenie niewiele mam do powiedzenia, bo oprócz tych gołąbków, jeszcze jadłem schabowego. Polecam. Dobry, domowy, bez ekscesów, ale pewnie o to chodziło.
Na razie 4+, ale będę tam wpadał, jak zjem coś konkretnie, to napiszę.
od momentu otwarcia jest bardzo popularna, pełno tam ludzio każdej porze. często tamtędy przechodzę, zawsze z ciekawością zaglądałem przez bramę, dopiero wczoraj udało mi się Białą odwiedzić. i stwierdzam, że jest naprawdę fajnie, trzeba po prostu trochę wszystko doszlifować do następnego sezonu. ogromny plis za muzykę. jest spokojna miła i, co najważniejsze, nie za głośna. ogród jest naprawdę piękny, piękne schody i taras na górze, między drzewami porozwieszane lampki - jest naprawdę przyjemnie. chcieliśmy ze znajomymi napić się piwa. piwo oczywiście było, ale niestety tylko jeden rodzaj. może to z założenia lokal piwny nie jest, ale uważam, że choć troszkę większy wybór nikomu by nie zaszkodził. po piwie zaczęliśmy rozglądać się za czymś do jedzeniai tutaj mile się zaskoczyliśmy. hitem są podpłomyki - każdy wybierze odpowiednią kompozycję z karty, jest z czego wybierać. wzięliśmy wersję z kurkami - naprawdę bardzo dobra, oraz wersję z serem - też fajna, na przekąskę idealnie. zamówiłem też tatara. miałem trochę wątpliwości czy to dobry wybór - lokal jest na wolnym powietrzu, leżakowy, bar jest na zewnątrz, więc trochę ryzykownie - jednak dobrze, że się zdecydowałem. tatar mi bardzo smakował, był podany na chlebie, więc łatwo można go było zjeść. mógłby być tylko bardziej doprawiony.
Maryna Matarewicz-Wiak
+4
Nie ma to jak miłe rozczarowanie. Miłe, bo po dość licznych głosach krytyki nastawiona byłam nieco sceptycznie. Tymczasem wszystko, co związane z naszą wizytą, wypadło bardzo pozytywnie. Obsługa kelnerska chyba odrobiła lekcje :) - jest miła i wręcz uczynna, z uśmiechem wita gości już od progu. Sam budynek oraz ogród rzeczywiście robią duże wrażenie - oaza zieleni w środku miasta (choć niestety blisko ulicy). Spory ruch, jednak udało się zająć leżaki bez rezerwacji.
Zdecydowaliśmy się na: steka (wysmażony zgodnie z życzeniem, smakowity, danie wbrew pozorom sycące), sałatkę z raków (za mało wyrazista) oraz podpłomyk z kaczką (na szczęście wyrazisty, z nutą śliwkową, odrobinę za słony). Wszystkie dania były dość tłuste, ale w sumie udane. Napoje: boska lemoniada z marakują, fajne koktajle Granda oraz Zielono Mi, nieco gorsze Rześki Meksyk i Czuję Miętę. Moc % raczej niewielka, lecz i tak miło się je sączy - chillout wśród drzew, przy portugalskich kojących rytmach:)
Podsumowując: warto się z Białą zapoznać bliżej, bo etap błędów odczuwalnych po otwarciu ma już raczej za sobą. Dziękuję Zomato za zaproszenie :)
Wybraliśmy się tu sobotnim leniwym popołudniem ze znajomymi z zagranicy. Niestety, wszystkie leżaki były pozajmowane, ale miła pani zaproponowała nam miejsce na tarasie. Mały minus to bałagan. Na tarasie było trochę brudno, a wszędzie walały się liście. Stolik trochę klejący.
Zamówiliśmy kilka różnych pozycji. Do jedzenia sałatki z raków, tatara wołowego i kilka rodzajów podpłomyków. Z lanych piw dostępny był jedynie Pilsner.
Tatara niestety zamówiłam ja i był to zły wybór. Mięso było żylaste, słabo posiekane i kompletnie nieprzyprawione. Rzadko (hmm, prawie nigdy) zdarza mi się nie zjadać czegoś w restauracji, a tu niestety dwa gryzy i koniec. Na szczęście pani kelnerka (bardzo uprzejma zresztą) zbierając talerze zapytała, czy smakowało, a w rezultacie odliczyła nam tego nieszczęsnego tatara od rachunku. Duży plus, bo każdemu może powinąć się noga, ale nie każdy się do tego przyzna i tak potraktuje klienta.
Sałatka z raków smaczna, obie koleżanki, które jadły, polecały. Podpłomyki z jajkiem sadzonym zostały szybko pochłonięte, ogólnie koledzy chwalili. Ja miałam też okazję próbować podpłomyka z oscypkiem. Całkiem dobry, ale brakowało przypraw.
Atmosfera miejsca przyjemna, gdy się ściemnia musi być nastrojowo.
Ogólnie fajne miejsce na relaks z piwkiem podczas letniego gorącego popołudnia czy wieczoru, ale kulinarnie nie zachwyciło.
Jeśli idzie o miejsce - lokalizację - na prawdę super. Można się rozłożyć na leżakach lub na fotelach, zrelaksować wśród otaczającej zieleni... Bardzo, bardzo przyjemnie. Obsługa miła, starająca się, choć na razie jeszcze mocno zakręcona.
Natomiast jeśli idzie o menu - nie podoba mi się. Zdecydowanie nie dla mnie. Ubogie i bardzo ciężkie. Sałatka z rybą poniżej przeciętnej. Podpłomyki jako przekąska poprawne natomiast nie jest to coś co chciałabym jeść częsciej. W wersji z kurkami chyba najsmaczniejsze...
Duży wybór lemoniad natomiast są bardzo słodkie i niestety nie ma opcji zamówienia bez cukru, bo wcześniej przygotowują syrop na bazie którego są przyządzane. Słabo.
Ceny biorąc pod uwagę lokalizację - przyzwoite.
Reasumując: za miejsce ode mnie 5, natomiast za jedzenie 2... Nie mniej czekam z niecierpliwością, co będzie dalej jak otworzy się restauracja.
Zdecydowanie polecam na posiadówkę ze znajomymi w ciepły wieczór...
Z tym miejscem jest podobnie jak z innymi spod znaku Grupy Warszawa. Świetny design, dopieszczone detale i wspaniała architektura. Pokarm dla duszy. Z pokarmem dla ciała bywa już różnie.
Willa Łepkowskich, warta podobno grube miliony, to kwintesencja Saskiej Kępy. Jeden z najznakomitszych przykładów funkcjonalizmu Warszawy. Świetnie, że odzyska dawny blask i, znając umiejętności chłopaków - znów, jak kiedyś, będzie wyznaczać trendy.
Coś, co łączy subtelną elegancję tego miejsca, retro z nowoczesnością, jest urzekająca lemoniada z róży. Jak u bywałej w świecie ciotki na podwieczorku. Choć podobnie jak druga, koperkowo-bazyliowa, jest zrobiona na nieco zbyt słodkim syropie cukrowym. Dania już jednak mnie nie urzekły. Są dobre, w dobrych cenach, ale w świetle wspaniałego miejsca wypadają nieco blado. Ciepła sałatka z raków i jarmużu ma fajny, słodki jabłkowy posmak. Na ciepłej grzance - roztopiony majonez chrzanowy. Mimo tych ostrzejszych akcentów danie i tak jest dość monotonne. W podpłomyku nie było czuć sosu śliwkowego, kaczka poprawna, wiem że confit, ale tłuszcz aż leje się po rękach.
Wrócę tu, bo relaks w ogrodzie willi to świetny sposób na niedzielne popołudnie, ale wrócę bardziej dla samego miejsca, mniej dla jedzenia.
Wybrałem się do Białej z goszczoną w ramach Couchsurfingu Argentynką, by pokazać jej kreatywniejszą twarz polskiej kuchni. Czy się udało? Jak najbardziej :)
Zacznę od tego, że do Białej najlepiej wybrać się po zmroku. Kto nie miałby ochoty na ciepły wieczór w przestronnym ogrodzie z świecącymi girlandami i lampionami? Atmosfera jest magiczna, nawet jeśli jest raczej chłodno i wilgotno, jak podczas mojej wizyty.
Obsługiwała nas przesympatyczna kelnerka, która od razu skróciła dystans, potrafiła opowiedzieć o menu i doradzić w sprawie dań. Tutaj wyszło może jedno niedociągnięcia - brak menu po angielsku. A może przez to, że z towarzyszką kolacji rozmawialiśmy po hiszpańsku, po prostu nikt o nim myślał? Tak czy inaczej, dobrze być przygotowanym na wyzwanie językowe, bo bogata w składniki karta Białej to wyzwanie dla tłumacza ;)
Ostatecznie zgodnie z podpowiedzią zdecydowaliśmy się na podpłomyk, sałatkę z raków, terrinę z kaczki oraz lemoniady z marakui i róży. Co mogę powiedzieć, delicje! Sałatka z raków okazała się niespodzianką. Smak był skorupiakowy, ale jednak inny od krewetek czy homarów. Paleta tradycyjnych dodatków i mocno doprawiona grzanka dały bardzo wyrazistą całość, mam więc wrażenie, że to danie, które albo się kocha, albo nie trawi - w moim przypadku zdecydowanie to pierwsze. Terrina z kaczki, której uszczknąłem mały kawałek, też zdawała mi się smaczna, chociaż wiele łagodniejsza i jakoś bez tej kalafiorowej nuty, jaką obiecywało menu. Do wszystkiego francuskim zwyczajem dane koszyczek niezłego pieczywa (chociaż tu mam wątpliwość, czy aby nie pieczonego z mrożonki).
Relatywnie najsłabiej wypadł podpłomyk. Wydaje mi się, że ten wyłącznie z masłem czosnkowo-ziołowym jest aż za suchy, nawet, by jeść go jako przegryzkę między konkretniejszymi daniami. Spodziewam się jednak, że te z większą ilością dodatków przypominają nieco tarte flambee.
Lemoniady natomiast zasługują na osobną pochwałę. Zarówno marakujowa, jak i różana miały wyraźny, bogaty smak, podano je też w
elegancki sposób.
Krótko mówiąc, nawet jeśli tutejsza kuchnia jest dla nas zbyt odważna, polecam rozsiąść się na leżaku póki jeszcze trwają ciepłe dni i wysączyć w Białej to i owo. Na szprycer bankowo kiedyś wrócę.
Nowo powstałe miejsce na Saskiej Kępie zachęcało pięknym ogródkiem, jak na razie nie ma miejsc pod dachem, ale na pierwszej stronie menu informacja, że jesienią się to zmieni. Aktualnie można usiąść na leżakach, przy stolikach na patio przy barze lub nad nim na antresoli, na którą się zdecydowałyśmy.
Zamowiłyśmy śniadania: paryskie z cappuccino i paryskie z sokiem pomarańczowym. Miła, sprawna obsługa, kawa mi smakowała, sok pomarańczowy z butelki więc jak sok.
Wielki koszyk pieczywa na dwie osoby zrobił wrażenie :D w zestawienie Lolity domowa nutella smakowała mi najbardziej, biała czekolada też bardzo smaczna, chociaż nie spodziewałam się jej w miarę rzadkiej konsystencji, nie smakowała mącznie co jest jak największym plusem, konfitura wiśniowa bardzo słodka, ale w połączeniu z co prawda słodkimi czekoladami bardzo mi smakowała. Croissant chrupiący, świeży więc dobry, pieczywo ogólnie było dobre, z moją ukochaną chrupiącą skórką.
W zestawie paryskim omlet przyozdobiony owocami również z konfiturą wyglądał bardzo ładnie, ale mojej towarzyszce nie smakował jakoś szczególnie, powiedziała, że spodziewała się czegoś lepszego i kontynuowała śniadanie zakładając się pieczywem z pysznymi czekoladami i konfiturą, których samemu (w dwie osoby również) chyba nie da się w całości zjeść.
Jako miejsce spotkań jest to świetne miejsce, następną wizytę planujemy na koktajle i podpłomyki w godzinach wieczornych, wtedy lampki w całym ogródku będą nadawać miejscu jeszcze lepszy klimat, muzyka gra pewnie głośniej, wydaje mi się, że to dobry plan.
O, warto również wspomnieć o ciekawym rozwiązaniu łazienki, jest ona właściwie na zewnątrz, trochę niespodziewane, ale spisuje się dobrze a jej oświetlenie wygląda bardzo ciekawie, polecam przekonać się osobiście.
Bardzo przyjemny ogród. Miła obsługa. Smaczne jedzenie. Mimo, że przyszliśmy dużą grupą, nie czekaliśmy bardzo długo na zamówienia. Fajne miejsce na leniwe śniadania.
słyszałem już o tym miejscu od jakiegoś czasu. Zajrzałem tutaj z kumplem któregoś ciepłego popołudnia na po pracowego drinka i jakąś szamkę. Miejsce zlokalizowane idealnie w pięknej willi Łepkowskich już z prawie 80 letnia historią. Piękna architektura, której zwieńczeniem są pikękne ślimakowe schody oraz wspaniały ogród.
Drinkami to miejsce borni się na pewno, czyli połowe hasła w nazie mamy zaliczone, dobry aperol i co mnie bardziej cieszy bardzo dobre old fashioned, barmani z dużą wiedzą, którą chętnie się dzielą podczas miłych dyskusji o alkoholach :)
Do jedzenia zamawiamy tylko tatara. Danie podane jest na chlebie, mięso dobrze doprawione, siekane na miejscu. Tutaj moja wiedza o daniach się kończy, słyszałem niestety ze inne dania są mizerne, ale tego nie ocenie wiec mogę ocenić tylko to co sam zjadłem.
Jedna rzecz mnie tylko dziwi, ceny i nie ich wysokość tylko ich końcówki, nie za bardzo wiem o co w tym chodzi ale wprowadza to spore zamieszanie. Za tatara i drinki 4.
Urocze miejsce. Nie kojarzę drugiej takiej restauracji, gdzie można się zrelaksować w tak uroczym ogrodzie. Przestrzeń i zieleń to chyba największe atuty tego miejsca. Na szczęście samo miejsce nie przyćmiewa jedzenia. Karta jest krótka, ale bardzo ciekawa. Zdecydowaliśmy się na sałatkę z rakami, sałatkę ze ślimakami oraz podpłomyk z kiełbasą i jajkiem sadzonym. Do tego lemoniada różana. Wszystko pyszne. Chętnie zamówiłabym je jeszcze raz. Jedyne do czego można się przyczepić to stan stolików. Nasz był obskrobany i uwalony roztopionym woskiem. Kto tam by się jednak czepiał szczegółów? Chętnie tu jeszcze wrócę - po pierwsze na śniadanie, a po drugie wieczorem, żeby sprawdzić jak ogród wygląda rozświetlony przez rozwieszone światełka.
Takiego miejsca na Saskiej Kępie brakowało. Przecudownej architektury domek w kręconymi schodkami na taras w końcu idealnie wykorzystany. Wnętrza jeszcze nie widać, ale ogród już zachwyca. Podświetlone drzewa, lampki porozwieszane między gałęziami, leżaki, stoliki, świece. Jeszcze miejscami odrobinę za ciemno, ale to pewnie przejściowe. Bar pod tarasem troszkę chyba zaskoczony frekwencją i trochę nie wyrabia, ale atmosfera jest świetna. Lemoniada różana, dla mnie, fanki smaku różanego, odlot. Kosmicznie intensywna, ale ja to uwielbiam. Podpłomyk niestety twardy i lekko ciągnący, przez co wszystko co na nim leży z niego spada. To irytujące. A leżą na nim dobre rzeczy, bo kosztowałam wersji z kurkami. Tak więc czekam jeszcze, aż jedzenie mnie bardziej powali, tak jak różana lemoniada :)
Świetne miejsce, niezobowiązująca przestrzeń, dużo leżaków i chilloutowa muzyka ❤️
Lemoniada z marakuja - dopiero wróciliśmy z Portugalii, wiec to był dobry moment aby porównać te smaki z naszymi serwowanymi w Polsce- Bardzo nam przypadła do gustu i polecamy Obsługa na najlepszym poziomie ❤️ będziemy wracać
Cudowne miejsce na śniadanie, kolację i leżenie na leżakach. Pyszny podpłomyk z kurkami i stek. Super miła atmosfera i świetna muzyka. Najlepsze miejsce na saskiej!
An error has occurred! Please try again in a few minutes