Zamówiłem tagliatę, która okazała się ucztą zarówno dla oczu, jak i podniebienia. Pomocna obsługa i sympatyczne wnętrze sprawia, że mam ochotę przyjść ponownie, by wypróbować inne pozycje z menu.
Byłam tutaj na kolacji z przyjaciółką, zamówiłyśmy przepyszny makaron ze szpinakiem. Czas oczekiwania na potrawy był bardzo krótki, jesteśmy zauroczone tym miejscem.
A ja serdecznie polecam sezonowe menu ❤️ np ostatnio BURACZANE! O mamo, niebo w gębie gnocchi ziemniaczano buraczane - uwielbiam!!! Najlepsze, koniecznie spróbujcie!
Ale mi się podobało! Spokojnie, włoski klimat, przytulna atmosfera. A jedzenie smaczne! Zarówno pizza jak i makarony, do tego wino w przystępnych cenach i włoska muzyka w tle. Moje nowe ulubione miejsce :)
Milutko, bardzo smacznie i czyściutko. Kiedy weszłam około 17:30 w poniedziałek, byłam jedynym gościem, a panie kelnerki: jedna sprzątała idealnie czyste pomieszczenie, a druga z uśmiechem mnie powitała. Mogłam sobie wybrać miejsce z 2 odrębnych sal znajdujących się na jednym poziomie. Zamówiłam farfalle verdure. Trochę musiałam poczekać, ale niezbyt długo. Jadłam już, kiedy o 18-ej zaczęli się schodzić inni goście. Makaron byl idealnie al dente, warzywa to: grilowany bakłażan i cukinia, papryka, świeży szpinak, do tego trochę świeżej marchewki oraz dużo świeżego czosnku zaostrzającego smak. Parmezan byl podany osobno w miseczce z łyżeczką. Czuć było smak poszczególnych składników, które już wyjściowo musiały być świeże i dobrej jakości czyli wszystko jak we Włoszech. Drobny minusik za brak chleba, który we Włoszech jest standardem do wymiatania sosu. Wino domowe to mieszanka 3 niezidentyfikowanych, ale kiedy poprosiłam o oba: białe i czerwone do powąchania, dostałam po trochu obu do spróbowania. Wybrałam białe. Jak na "domowe", to było naprawdę przyzwoite. Obsługa się nie narzucała, za to ilekroć się zetknęły nasze spojrzenia, panie się ciepło, życzliwie uśmiechały. Łazienka mikroskopijna, ale z dużym lustrem i perfekcyjnie czysta. Czuć było tam zapach środków czyszczących. Ceny ogólnie średnie. Najważniejsze, że następne dwie godziny czułam w ustach przyjemny smak po posiłku.
Ok ale nic więcej. Wystroj tradycyjny dla włoskiej knajpy. Miła obsługa. Jedzenie po prostu ok. Próbowaliśmy carbonary i ravioli z kozim serem (podane już lekko wystygnięte i ze zbyt twardą falbanką ale smaczne). Można wpaść na kluski ale lepiej nie nastawiać się na kulinarne doznania.
Pasta i basta trzyma poziom, więc śmiało udajcie się na carpaccio, pyszną pizzę i nie mniej udane makarony.
Na deser obowiązkowo panna cotta.
Fajne miejsce, polecam.
Lubię Pastę. Dania świeże, obsługa uprzejma. Koleżanka jest mega fanką makaronu z truflami, ja postanowiłam spróbować tym razem pizzy z owocami morza. Okazała się super wyborem, wielka jak młyńskie koło, a dodatków multum, przy czym małże nawet w muszlach. Poprzednim razem jadłam prosty makaron z cukinią, też bardzo smakowity.
Teraz byłam z córką i - o czym warto nadmienić dla.innych rodziców- ucieszył mnie kącik dla dzieci, sporo zabawek, córka zadowolona, a do tego kelnerka przyniosła kredki i kolorowankę. Jest też menu dziecięce.
Agnieszka Maciejewska
+4.5
To świetne miejsce, trochę schowane, ale warte odwiedzenia. Przytulne wnętrze i dobre jedzenie - pizza bez zarzutu. Szkoda tylko, że menu nie zawsze jest dobrze wydrukowane.
Ania Z DzienDobryMokotow.pl
+4
Odwiedziłam niedawno miejsce o wielkiej sławie. Na ulicy Odolańskiej, przy skrzyżowaniu z Puławską, znajduje się restauracja słynąca z pysznych makaronów i pizzy – „Pasta i basta”. Jak wiecie, znaczną część mojej blogerskiej pracy wykonuję z dzieckiem w wózku. Tak było i tym razem. Niestety, po otwarciu drzwi wejściowych okazało się, że aby dostać się do środka, muszę pokonać pięć schodków w dół. Mimo, że pani z obsługi widziała mnie dobrze, nikt nie zaproponował pomocy przy wózku. Zmachałam się trochę, ale w końcu udało mi się zasiąść przy stoliku i spokojnie rozejrzeć.
Dobra obsługa jedzenie na 3,5 jako znawca i kucharz kuchni włoskiej jest ok bez rewelacji.dla kogoś kto nie ma wymagań pod niebo to bedzie zachwycony :) polecam
Miejsce okazało się bardzo miłą niespodzianką. Pasty, które zamówiliśmy, były wspaniałe: dla mnie tris (makaronowe trio - jedna z dwóch specjalności lokalu), dla niego Alfredo z kurczakiem.
Obsługa Pasty jest, odniosłam wrażenie, nieco wystraszona i przypadkowa. Kelnerkom zdecydowanie brakowało ikry, ale przynajmniej osoba, która przyjmowała zamówienie, znała skład poszczególnych pozycji w menu. Ponadto, dostaliśmy 1,5 kompletu sztućców (dwa widelce i tylko jeden nóż). Butelkowe piwo zostało przyniesione już nalane do szklanek... I to jak nalane - kelnerka postarała się, aby w obu szklankach nie czaiła się na nas piwna piana - duży błąd!
Wszystko to jednak nadrobiło wspomniane jedzenie, które przybyło po rozsądnych 15-20 minutach od zamówienia. Pierożki z ricottą miały przyjemne, świeże nuty, które dodatkowo podbijały kawałki pomidorów na wierzchu. Bolognese było mocne, intensywne w smaku - na mój gust nieco za mało mięsne, a za bardzo pomidorowe, ale poza tym naprawdę bardzo dobre. Wisienką na torcie było jednak tagliatelle w kremie truflowym z szynką: aksamitne w smaku i teksturze, delikatne, pełne nieco słonawego umami. Mniam.
Alfredo również było niczego sobie, chociaż mój nie-szpinakowy towarzysz zazdrościł mi nawet pierożków z ricottą i szpinakiem, nie wspominając o reszcie talerza.
Na pewno będziemy tu wracać na pyszne pasty, chociaż właściciele mogliby zadbać o serwis z naprawdę prawdziwego zdarzenia.
Pasta i Basta...to drugie słowo chyba najbardziej odwzorowuje niezbędne uczucie, którego najbardziej potrzebowałem. Do restauracji wybrałem się po kilku latach nieobecności, zwłaszcza że miejsce to kiedyś dostępne było również na Kabatach. Jako jeden z częstych bywalców tamtego miejsca, nie mogłem przejść obok restauracji obojętnie, zwłaszcza z uwagi na przeżyte cudowne chwile.
W odróżnieniu od innych włosko podobnych miejsc, restauracja szczyci się ręcznie robionymi domowymi makaronami, wedle autorskiej receptury. W odróżnieniu do zlikwidowanej restauracji na Kabatach, w obecnym lokalu brakuje mi widoku Pana zza lady, wałkującego i krojącego ciasto na makaron, który chwilę później trafia do wrzącego gara. Właśnie ten widok uświadomił mi jak wielkim atutem tego miejsca jest własnoręcznie przyrządzony makaron. Autorska receptura odczuwalna jest również w smaku całego dania. Z pozoru niewielka porcja wpasowała się w moje dzienne potrzeby.
Po całym dniu głodowania zdecydowałem się tagliatelle tartufo z szuszonymi pomidorami, truflami i śmietaną. W prezencie od lokalu na przystawkę otrzymałem domową surówkę z grzankami, oliwkami, startą marchewką i sałatą. Bardzo miłe zaskoczenie, a tym bardziej świetny wstęp do dania głównego. Tak jak wspomniałem, z pozoru niewielkie danie, podane na unikatowym talerzu było ukontentowaniem świetnego dnia. Połączenie smaków śmietany, pomidorów i trufli z razowym makaronem było genialne. Miałem problem z skończeniem tego "niewielkiego" dania. Miejsce jak najbardziej godne polecenia.
Jedyna rzecz do której mam uwagę to wygląd karty dań. Niewielka kartka papieru, z jeszcze mniejszym drukiem nie ułatwiła mi wyboru dania. W miejscu takim jak to liczyłbym bardziej na przejrzyste menu, z świetnie wyeksponowanym makaronem domowym. To co najlepsze na początek, a dalej reszta...
Restaurację tę już od jakiegoś czasu miałam w zakładkach i dzisiaj bez szczególnego planowania odwiedziłam ją w porze obiadowej. Niestety o jedzeniu mogę powiedzieć, że jest po prostu jedynie poprawne (dobre ale bez większej ekscytacji smakowej ;)). Zamówiłam specjalność kuchni - Trio - trzy różne makarony na jednym talerzu - polecam wszystkim, którzy lubią próbować i eksperymentować z jedzeniem :) Bardzo fajna opcja z podaniem paluchów i sałaty na czas oczekiwania na dania główne. Wspaniały prawdziwy parmezan!
Ładny, schludny wystrój włoskiej restauracji. Dość wysokie ceny jak na miejsce oddalone od centrum, wynagradza to jednak bardzo dobre jedzenie i wino. Specjalnością lokalu jak sama nazwa wskazuje są pasty z wyborem makaronu własnej roboty. Polecam szczególnie mieszkańcom Mokotowa ;)
Zglodniali natrafilismy dzieki Zomato na Pasta i Basta... Jak to w życiu były lepsze i gorsze dania :) Na poczekadło dostaliśmy chlebowe paluszki smaczne a z piwem Kormoran wręcz bardzo smaczne.Zachęceni postawiliśmy na Pizze Capriciosa i makarony Tris. Pizza poprawna - zdecydowanie dobre ciasto ale całość jakoś tak blado wypadła przy odwiedzonej dwa dni wcześniej pizzerii koło nas. Pieczarki wyglądały i smakowały jak stare... sos nijaki - rozczarowała Anie. (Choć podobno lepsza niż NonSolo ;) )
Szczęście mnie tym razem nie opuszczało i wybrałem TRIS - trzy różne makarony na jednym talerzu :) Tagiatelle z kremem z trufli i szynka - ZNIEWALAJĄCE Ravioli z ricottą i szpinakiem - SUPER I bardzo trafione Papardelle z sosem bolońskim
Za to danie wynik zasłużenie podciągnięty! :) :) Generalnie miłe miejsce z potencjałem ale trochę nad pizzą mogą popracować ;)
Byłem kilkanaście razy. Perfekcyjnie ugotowany makaron, sosy przeważnie bardzo smaczne. Dania główne raz lepiej raz gorzej. Obsługa ok. Ceny adekwatne. Wystrój w mojej opinii zbyt ikeowski. Knajpa super na Lunch oraz na szybkie wyjście.
Fantastyczne miejsce na rodzinny lunch lub bardzo nieoficjalną kolację z przyjaciółmi. Nazwa zobowiązuje, więc krótka karta kręci się przede wszystkim wokół pasty, której poświęcona jest jedna z dwóch stron. Zachęcony opisem "SPECIALNOŚĆ zakładu" wybrałem "tris" czyli trzy różne, świeżo przygotowywane, domowe makarony z trzema, różnymi sosami. Ravioli klasycznie wypełnione farszem z ricotty i szpinaku w doskonałym sosie z pomidorów wyróżniały się na tle pozostałych nie tylko świeżością smaku ale i lekkością. Pappardelle podane ze zwykłym ale arcysmacznym mięsnym ragout (bolognese), były sprężyste i jędrne. Jedynie tagiatelle moja Współtesterka uznała za nieco za mało al dente, choć moje podniebienie zdecydowanie tego nie potwierdzało. Podany do wstążek śmietanowy krem z trufli z szynką mimo, że musiał być robiony z pasty "truflopodobnej" (mieszanina trufli, aromatu i innych grzybów) był naprawdę wyborny a jego konsystencja była wręcz idealna. Również test pizzy przeprowadzony na zamówionej przez Anuchę, pikantnej "salame" wypadł nad wyraz pomyślnie: ciasto cieniutkie, na wierzchu tyle ile potrzeba, smak piekielnie uwodzicielski.
Pasta i Basta jest niezwykle przyjazna dzieciom. Przyjazna i dobrze zorientowana w ich potrzebach. Nasze dwa, domowe Maluchy zachwycone były i tym, że wraz z menu dla nas, otrzymały papier i kredki do rysowania i tym, że w skrzyniach pod ścianą było mnóstwo skarbów do zabawy i tym, że mogą wybrać dania z menu dla dzieci (z najbardziej pożądanym kurczaczkiem z frytkami!)
I właśnie za tę staranność dodaję do zasłużonej "4" połówkę punktu. Bez wątpienia są w Warszawie "włoskie" miejsca, gdzie karmią lepiej, ale właściciele Pasta i Basta dość wyraźnie określili swoją grupę docelową i z żelazną konsekwencją realizują dla niej swój autorski, kulinarny program. Niczego przy tym nie udając, co nieczęste i za co im chwała.
Na początku tej recenzji napisałem, że to miejsce i na rodzinne lunche i na niezobowiązujące kolacje z przyjaciółmi. W kontekście tych ostatnich najbardziej w karcie spodobała mi się sekcja "winna". Obok pijalnego wina domowego w karafkach, jest kilka win dostępnych na kieliszki oraz... informacja o winach na butelki: "każde ze sklepu + korkowe 20 złotych" To ostatnie ujęło mnie za serce i jako żywo będę chciał to przetestować w większym gronie.
W pasta i basta bywałam już kilka razy i bardzo lubię to miejsce. Miejsce przytulne z włoskimi akcentami. Pomimo tego, że w niedzielne popołudnie lokal był pelny zamówienie otrzymaliśmy bardzo szybko. Restaurację odwiedziliśmy z przyjaciółmi. Wszyscy zamówiliśmy makarony. Ja zamówiłam Spinaci. Pozostali towarzysze Gambaretti, Tris oraz Carbonare. Mój makaron ze szpiankiem i serem gorgonzola był bezbłedny - taki jak lubię, czyli sporo szpinaku i świetnie doprawiony sos śmietanowo-serowy. Pozostali również byli bardzo zadowoleni ze swoich. Dodatkowo zamówiliśmy zimową herbatkę, która również była bardzo smaczna.
Polecam paste i baste smakoszom makaronowym.
No już sama nazwa mówi czego możemy się spodziewać. Specjalnością lokalu są makarony i kuchnia Włoska. Widać że kucharz wie co robi. Wszystkie dania były smaczne jednak wystrój jakoś mi nie pasował, do tego ceny trochę zbyt wysokie jak na mój gust.
Aleksandra Błaszczyk
+4.5
Bardzo fajne miejsce! Byliśmy cała rodzina w 15 osób, a i tak wszystko sie udało, żadnych błędów ze strony kelnera.
Jedzenie ciekawe, sama jadłam spaghetti z buraczanym pesto, które było pyszne.
Wystrój ok, ceny adekwatne. Dla osób z dziećmi - są rownież wysokie krzesełka i przewijak.
Miejsce przyjemne i kameralne. Knajpka z typowo wloskim jedzeniem. Lokalizacja dobra, ale ceny troche za wysokie. Mimo to mozna od czasu fo czasu wybrac sie na obiad. Zamowilam pizze. Ciasto cienkie, delikatne i smaczne. Szału nie było, ale inne dania wyglądały duźo lepiej. Myśle, ze miejsce ma potencjał. Menu proste, ale można znaleźć coś innego niż w innych miejsach tego typu.
Bardzo smaczne pasty i sałaty. Gorąco polecam też cyklicznie powracającą zupę z owoców morza (poza menu).
Przyjemnie, familijne i na uboczu, ale lekko przydrogo.
Po całym poranku na zakupach robionych na pusty żołądek (duży błąd!) zżerał nas głód i nie mogliśmy się doczekać obiadu. Poradziliśmy się więc Zomato (oczywiście!) i jak się okazało tuż za rogiem czekała na nas restauracja Pasta i Basta (Ulica Odolańska 5).
Pomimo wspaniałej pogody (27 stopni) zdecydowaliśmy się zjeść w środku żeby rzucić okiem na wnętrze restauracji. W środku jest bardzo przyjemnie; wnętrze jest jasne, przestronne, wystrój prosty i przyjazny. Obsługa jest miła i szybka, a większość klientów siedzących wokół nas wygląda na stałych bywalców.
Pyszna pasta Tartufo i jeszcze lepsza Siciliana, niestety czasowo wycofana z karty. Obsługa bardzo przyjemna. Ceny bardzo przyzwoite. W poniedziałki i wtorki od 16.00 do 20.00 druga pasta za 1zł.
Smaczne, prawdziwie włoskie jedzenie. Ładny wystój i miła obsługa. Świeże produkty, smak dań przyzwoity - nie można się do niczego przyczepić. Menu mało oryginalne, ale każdy znajdzie coś dla siebie.
Polecam :)
Wyobraźcie sobie, że włoska Mamma zaprasza Was na obiad. Stawia przed Wami talerz ręcznie robionego makaronu, kluchy miło oblepione są aromatycznym sosem do tego parmezan i świeże zioła... Mamma jest troskliwa, pyta czy na pewno Wam smakuje, dba o Was jak na każdą włoską Mammę przystało ;)
To właśnie dla mnie cała "Pasta i Basta". Pomimo bardzo wielu miejsc w Warszawie, oferujących kuchnię włoską, utrzymuje się na rynku od jakiś 7 czy 8 lat. Ja regularnie odwiedzam je od sześciu. Przez ten czas wpadło do menu kilka nowości, dania do tej pory potrafią mnie zaskoczyć. Nadal jednak pozostaje wierna Sicilianie! To chyba jedyne miejsce, gdzie posiadanie w karcie Bolognese nie jest passe, bo sos jest obłędny! (I na pewno różni się od tego, który sami gotujecie w domu). Idealne miejsce na lunch, spotkanie z przyjaciółmi czy wczesną kolacje. A po wszystkim można zawsze udać się na spacer do znajdującego się na przeciwko Parku Morskie Oko. Nie będzie już wtedy co prawda włosko, ale równie przyjemnie jak w Paście!
Niezwykle przyjemne miejsce z bardzo uprzejmą obsługą. Jedliśmy pyszne bruschetty (5 sztuk za 23 zł, każda inna - z anchois, z pesto, z pomidorami) - była to chyba najsmaczniejsza część posiłku.
Pizza capriciosa średnia, ale nie skorzystaliśmy propozycji kelnera, więc być może tak po prostu trafiliśmy. Ja wybrałam opcje combo-pasy (Tris za 34 zł) - 3 rodzaje makaronu: pierożki ze szpinakiem, tagiatelle z kremem z trufli i szynką
i wstążki z sosem bolońskim. Wszystko bardzo smaczne, chociaż porcja zdecydowanie nie jest większa niż standard.
Natomiast na szczególne uznanie zasługuje obsługa - przemiły pan kelner znał dobrze menu, pomógł nam z wózkiem (bo wpadliśmy z niemowlęciem) i był przesympatyczny po prostu. Polecam gorąco na lunch i kolację, a nawet pewnie na jakieś większe spotkanie, bo w restauracji jest sporo miejsca, nie widać tego z ulicy.
Drodzy Państwo,
Jeśli chcielibyście wybrać sie gdzieś na dobre "kluchy" to proponujemy PASTA i BASTA. Razem z żoną jesteśmy fanami tego miejsca od dawna i jeszcze nigdy nas nie zawiedli! Polecam.
Wybrałyśmy Pasta i Basta na babską kolację nie znając lokalu. Ponieważ ja robiłam rezerwację na mnie ciążyła odpowiedzialność za wybór miejsca:) Na szczęście nie musiałam się tłumaczyć! Pasta i basta od pierwszego wejrzenia zrobiła na nas dobre wrażenie - estetyczne wnętrze, miła obsługa. Potem było równie dobrze - jedzenie dobre - pasty ciekawe i smaczne, carpaccio pyszne aczkolwiek mikroskopijne. Duży plus za przyzwoite wino domowe - to rzadkość w Warszawie. Nad całością czuwa przemiły właściciel. Jedyne moje rozczarowanie to Panna cotta - jestem maniaczką tego deseru, a w Paście jest za gumowo-żelatynowy, natomiast torcik z gorzkiej czekolady - doskonały- wytrawny - super. Z pewnością to nie ostatnia nasza kolacja w tym miejscu!
Pasta i Basta to włoska knajpka otwarta niedawno na Odolańskiej, mieści się na przeciwko znanej nam i lubianej Esencji Smaków. Nie było łatwo się tam dostać, bo w sobotnie popołudnie lokal ten przeżywał oblężenie. Wszystkie stoliki zajęte, kelner poradził, żeby w weekendy rezerwować bo zazwyczaj nie ma miejsc. Poczekaliśmy chwilę i mieliśmy szczęście, bo akurat zwolniło się kilka stolików. Ale bardzo szybko się wszystkie zapełniły i praktycznie przez cały czas naszego pobytu wszystkie stoliki były zajęte. Wystrój Pasty i Basty to nic specjalnego, jasne czyste wnętrze Ikea Style, z ikeowskimi meblami, lampkami i dodatkami. Wystrojowi nie poświęcono tu zbyt dużo uwagi i środków finansowych, ale nie można też powiedzieć że coś tu jest nie tak czy całość źle wygląda, po prostu jest przeciętnie jeśli chodzi o wystrój. Obsługa bardzo miła, widać że się stara, interesuje czy smakowało. Czas oczekiwania nie najkrótszy, ale nie ma też co narzekać, daliśmy radę dotrwać do głównego dania. Najpierw na stole pojawiło się czekadełko w postaci włoskich paluszków. Zjedliśmy je bardzo szybko. Potem trochę czekaliśmy na przystawki, ale warto było. Ja zamówiłam carpaccio z wołowiny (ok 20 zł) a Pat bruschetty z pomidorami. Obie przystawki niezbyt duże ale bardzo dobre. Moje Carpaccio było pięknie podane i rozpływało się w ustach. Cienkie plasterki wołowiny, płatki włoskiego sera, rucola, cytryna, pychotka. Po jakimś czasie wjechały dania główne - moja wołowina z borowikami (39zł) i szpinakiem z czosnkiem jako dodatkiem (7zł), a także zamówione przez Pata kotlety drobiowe z pomidorami i mozzarellą (25zł), też z dodatkowym szpinakiem. Moja wołowina była doskonała, przysmażona na wierzchu w środku krwista, tak jak lubię. Spróbowałam też kotletów Pata, były pyszne mięciutkie, rozpływały się w ustach. Mimo że nie miałam już miejsca na deser nie mogłam odmówić sobie mojej ulubionej Pana Cotty, tu serwowanej z sosem truskawkowym (ok 15 zł). Warto było, bo Pana Cotta w Pasta i Basta jest najwyższych lotów, jedna z lepszych jakie jadłam, a sos truskawkowy doskonale podkreśla jej wyjątkowy smak. Pasta i Basta to miejsce godne polecenia. Na pewno będę tam wracać, nie tylko na Pana Cottę.
"Pasta Basta" to najbardziej znana i chyba jednak najlepsza włoska restauracja w Kopenhadze. Jadłem tak kosmiczne carpaccio, takie klasyczne z polędwicy wołowej, jednak proste do bólu i tak samo nieziemsko smaczne: "bibułki" z mięsa położono bezpośrednio na gęstym kremowym sosie szafranowym, a na nich tylko kilka listków bazylii i... koniec. Powalające. Tak samo, jak polędwica z grzybami, którą jadłem w warszawskiej "Baście":) Cóż tam jednak grzyby! Mięso - ot, co stanowi o kunszcie kucharza, w tym przypadku, najwyższych lotów. Obym miał czas wpadać tam częściej, trzymam kciuki:)
Bardzo ujęła mnie atmosfera miejsca - skromnie, ale przytulnie i miło, bezpretensjonalnie i ciepło, sprawna obsługa, smaczne makarony. Miejsce odwiedziliśmy już dwa razy, za każdym razem wychodziliśmy usatysfakcjonowani. Żałuję tylko, że nie mają w menu tiramisu...
Ostatnio byłem sfrustrowany jakością warszawskich restauracji. Na szczęście wczoraj wpadłem na pomysł kolacji w Pasta i Basta.
Na początek jedyny zarzut - menu jest wydrukowane na zafoliowanym papierze budzącym nieodłączne skojarzenia z fast-foodem. O mało mnie to nie zniechęciło. A byłoby szkoda. Może lepiej byłoby drukować na papierze czerpanym?
Na szczęście jednak zamówiliśmy. Ja penne z suszonym boczkiem i rukolą, żona danie "pasta trio". Rewelacja! W trio najlepsze były tagliatelle z sosem truflowo-śmietanowym i szynką, ale nawet pappardelle z sosem bolognese i riavioli z serem i szpinakiem (których normalnie nie lubię) były zdecydowanie ponad przeciętną. Ogólnie smak wszystkich wstążek jest znakomity - naprawdę świeży makaron, idealnie ugotowany, zasysający sos. Sosy zaś są esencjonalne, pełne smaku. Czego wymagać więcej.
Na deser wzięliśmy porcję tagliatelelle mare e monti na spółkę. Żona narzekała na smak krewetek (nieco za bardzo ugotowane), ale znów rewelacyjny sos. Może te 5*, które daję jedzeniu to nieco na wyrost, ale definitywnie knajpka zasługuje na docenienie.
Wino domowe Nero d'Avola bardzo pijalne w dobrej jak na Warszawę cenie - 39 zł za karafkę 0,5 l. Miłym obyczajem jest dawanie wody w litrowym dzbanku za 10 zł.
W sumie zapłaciliśmy 120 zł i byliśmy bardzo szczęśliwi :-)
Recenzja będzie świeżutka, bo z wczoraj, gdy to z serdeczną koleżanką odwiedziłyśmy ten lokal po godz. 16. Miłe wnętrze, bez rewelacji, ale przyjemne dla oka. Stoliki i siedziska wygodne, nie miało się poczucia siedzenia sobie na głowach. Skusiłyśmy się na ofertę pasta baru (do 18:00). Wybrałyśmy opcję 2 czyli pasta + sałatka za 19 zł. Sałatka była najprostszą sałatą lodową z za drobno pokrojonym pomidorkiem i startą marchewką (ja bez marchewki). Trochę skromniutko, widać, że jakość adekwatna do ceny dodatku. Ale grunt, że smaczna, świeża i można samemu przyprawić oliwą i octem. No i pasta: ja wybrałam sobie penne z sosem, którego nazwy nie pamiętam, ale na pewno związanej z północą, nr 9 w karcie, z białą kiełbasą w sosie śmietanowym z truflami. Smaczne choć wg nas obu ciut za mdłe, brakowało jakiegoś równoważnika smakowego do dość mdłej przecież białej kiełbasy, której konsystencja mocno mnie zawiodła, bo oczekiwałam plasterków, a dostałam coś na wzór grubo zmielonego mięsa do bolognese. Szkoda. Mimo szczerych chęci, jako że nigdy nie jadłam trufli szukałam i nie znalazłam, może były zmielone z kiełbasą w ilości sztuk 1 lub 0,5... Koleżance jak i mnie za to bardziej smakowała jej pozycja nr 10, rigatoni z boczkiem i rukolą. Na plus dodatkowy parmezan w miseczce. Na deser już miejsca nie było (opcja z dowolnym deserem lub dowolną zupą chyba za 24 zł). Trochę za uboga karta napojów, ale dobra herbata w dzbanuszku za 8 zł (starczyło na 3,5 filiżanki). Do pepsi podane pół plasterka cytryny, uuu mało, ale nie ma problemu z poproszeniem o więcej, dostaniemy wtedy 2 dodatkowe plasterki w 4 cząstkach. Obsługa bardzo sympatyczna, nie narzucająca się, brawo. Dania wjechały dosyć szybko. Na pewno jeszcze wrócę, bo chodzi za mną carpaccio.
Na koniec, bardzo podobało mi się, gdy parę stolików od nas zasiadła młoda para z cudnym podrośniętym niemowlakiem, bo mimo że dzieci często mnie irytują w restauracjach, gdzie zwyczajnie nudzą się i przeszkadzają innym w spędzeniu miłego wieczoru, tu można przyjść z dzieckiem i będąc rodzicem spokojnie zjeść, bo dziecko na pewno nie będzie się nudzić. A i sąsiedzi, jak ja, powinni się tylko z uśmiechem przyglądać. No chyba, że dziecko będzie diabłem wcielonym, to wtedy już tylko "superniania" chyba pomóc może...
Gdy wychodziłyśmy lokal był niemal pełny, więc popularność została zdobyta.
Przyjemne miejsce i sympatyczna obsługa - to przede wszystkim. Jakość do ceny bardzo dobra zwłaszcza w zestawach. Świetne desery i smaczne wina. Przy większej liczbie osób zdarza się dłuższa chwila czekania.
Bardzo miła restauracja ze świetną obsługą. Polecam szczególnie Carpaccio, które jest - moim zdaniem - najlepsze w mieście.
Wino domowe też jest dobre i zawsze można liczyć na cenne sugestie obsługi w chwilach niezdecydowania.
Niebo w gębie - w Pasta i Basta zjadłam chyba najlepszy obiad mojego życia :)
Przechodząc od razu do konkretów - jako pierwsze danie zamówiłam makaron tagliatelle w sosie pomidorowym z pieczarkami i krewetkami. Krewetki były pyszne, tagliatelle idealnie al dente, pieczarki miękkie i smaczne. Wszystkie składniki były bardzo świeże i wysokiej jakości - jedynie sos sam w sobie lekko wodnisty, ale myślę, że można przymknąć na to oko biorąc pod uwagę całościowy urok i smak dania.
Moja dziewczyna zamówiła danie "pasta trio", które samo w sobie prezentuje się bardzo ciekawie w menu - można spróbować trzech włoskich dań w jednym. Tagliatelle w sosie śmietanowo-truflowym z wędzoną szynką było IDEALNE. Ravioli z szpinakiem, bazylią i pomidorami prezentowało się iście wyśmienicie. Do tego był jakiś trzeci makaron 'po bolońsku' - smaczny, aczkolwiek bez większych zachwytów i rewelacji, ponieważ identyczny robię w domu.
Zachęcona smakiem makaronu w sosie śmietanowym, który nieco przypominał tradycyjną carbonarę (jednak był o niebo lepszy!), zamówiłam penne w sosie śmietanowo-truflowym z białą kiełbasą - było wyśmienite, mimo iż nie przepadam za białą kiełbasą :) Pozytywnie zaskoczona i najedzona spróbowałam tiramisu, które zamówiła moja dziewczyna - porcja była mała, aczkolwiek sam deser smaczny i nie za słodki.
Na dania czekałyśmy za każdym razem około 15 minut. Obsługa na medal :) Aha, podają jeszcze bardzo dobre wino domowe.
Za karafkę 0,7 wina, trzy dania główne i deser tiramisu zapłaciłyśmy 136 zł i najadłyśmy się i opiłyśmy jak bąki :)
Polecam, Pasta i Basta jest naprawdę świetna!!!
W tym lokalu miałam szczęście póki co gościć dwa razy i mam nadzieję zawitać tam po raz trzeci i dziesiąty! Doskonałe miejsce na piątkowy wieczór z ukochaną osobą przy wyśmienitym jedzeniu i winie. Zdecydowanie polecam. Kolację dwa razy zaczęliśmy od Foccacii maczanej w oliwie, która skutecznie rozbudza apetyt. Mój partner spróbował Waszego Aglio olio, które podkradałam mu z talerza nie mogąc się zdecydować co mi bardziej smakuje. Ja natomiast zakochałam się w lasagne, którą kupiliście mnie i teraz przy każdej wizycie w stolicy pierwsze kroki będę kierowała do Waszego lokalu. Ostatnim razem obsługiwał nas zdenerwowany, młody człowiek, który chyba dopiero uczy się zawodu, natomiast zupełnie nam to nie przeszkadzało w cieszeniu się wspólnie spędzanym czasem w tym magicznym miejscu. Ceny nie są niskie, ponieważ obydwa nasze rachunki wyniosły ponad 150 zł, natomiast za taką jakość potraw i wyborne wino warto zapłacić. Pozdrawiam!
UZUPEŁNIENIE OPINII Z DNIA 23.03.2014 GODZ. 17:00
Jak zwykle pysznie!
Krótko i na temat. Zrezygnowałam wreszcie z mojej ukochanej lasagne na rzecz innych potraw i nie żałuję. Dla mnie na przystawkę było smaczne carpaccio, dla partnera bardzo dobra zupa cebulowa. Natomiast meritum i gwoździem programu jak zwykle okazały się makarony! Moje Aglio Olio z tagliatelle było wyśmienite natomiast partner zamówił sos z białą kiełbasą i boczkiem z makaronem spaghetti, które mnie osobiście powaliło na kolana. Zamienialiśmy się talerzami kilka razy trakcie posiłku nie wiedząc, który makaron smaczniejszy :). Młody człowiek, który nas obsługiwał był sympatyczny i dowcipny co w sytuacji luźnego, relaksującego wieczoru bardzo nam pasowało. Kolejny raz wyszliśmy syci i zadowoleni.
Byłem w tym lokalu kilkukrotnie już jakiś czas temu. Pamiętam, że wszystko było pyszne. Makarony dobre, sosy świetne, ciekawe pomysły na sosy.
Fajną opcją było zamówienie talerza, na którym były 3 czy 4 rodzaje makaronów (wszystkie razem miały wielkość i kosztowały tyle co jedna porcja), dzięki czemu przy jednym zamówieniu można było spróbować kilku rzeczy.
Ceny w normie, wystrój w porządku, obsługa bardzo miła.
Zdecydowanie polecam to miejsce.
Piątek miał być dniem na kawę i małe co nieco, nagrodą za trudy minionego tygodnia i szansą na pogapienie się sobie w oczy w miłym otoczeniu. Są jednak takie chwile, że nawet najdokładniej zarysowane plany potrafi przekreślić nagłe, acz stanowcze burczenie w brzuchu - i wówczas trzeba podjąć szybką i męską decyzję: czy chce nam się robić research naszych ulubionych kawiarni i zastanawiać się, w której podają dania lunchowo-obiadowe, czy sprawdzamy lokal, który ostatnio wpadł mi w oko podczas buszowania na gastronautach (pięć dni przeziębienia robi swoje).
Z Pasty i Basty pamiętałam tyle, że można dowolnie miksować różne makarony z sosami, i że jest gdzieś na Odolańskiej. Apeluję o wyraźniejszy szyld: zanim objechaliśmy w tę i z powrotem jednokierunkową ulicę, prawie już straciliśmy nadzieję na odnalezienie knajpki i zamierzaliśmy w ramach buntu zaatakować Subway'a... W końcu jednak, niebywale z siebie dumna, wskazałam odpowiedni adres i triumfalnie weszliśmy.
W środku zachęcająco. Ciepłe barwy, urocza antresolka, ściana z cegieł, miejscami nieoszlifowane drewno i butelki wina...Z głośników lecą troszkę kiczowate, acz jak najbardziej na miejscu włoskie piosenki. Wybraliśmy stolik może nie z tych najbardziej reprezentatywnych, ale przy barze kręciło się podejrzanie dużo maluchów i woleliśmy pozostać poza ich zasięgiem.
Na nasze wejście natychmiast zareagowała miła pani, zaoferowała powieszenie płaszczy w szafie (tej z pięknego, nieoszlifowanego drewna!), rozłożyła jednorazowe podkładki i podała menu. Przestudiowanie karty zajęło chwilę, jednak z pewnością warto pokombinować nad tworzeniem własnych zestawów. Mnie jednak to zadanie w piątkowe późne popołudnie przerosło - zwłaszcza, że w grę wchodzą włoskie nazwy, a ja w kwestiach restauracyjnych wykazuję się szczególną indolencją językową - i skorzystałam z gotowej propozycji Spaghetti alla Puttanesca.
Kelnerka sprawnie przyniosła najpierw napoje i sztućce (włoskim zwyczajem w koszyczku tylko widelec - kolejna okazja do poćwiczenia, a co, nie będę naśladowała Amerykanów!), w miarę szybko na stole pojawiły się też pasty. Moja kompozycja pomidorów, oliwek, kaparów (choć te troszkę mało wyczuwalne) i anchois spełniła moje oczekiwania, choć osobiście wolę dania pieprzne od słonych, a tutaj ze względu na obecność ryby dominował ten drugi smak. Ucieszyłoby mnie też więcej czosnku, który teoretycznie funkcjonował w menu, ale moje podniebienie już go nie zarejestrowało.
Luby, trochę lepiej znający się na włoskiej kuchni niż ja, również zadowolony ze swojej Arrabbiaty, ale chyba chętniej podjadał moją Puttanescę ;).
Na deser nie starczyło miejsca, niemniej jednak z przyjemnością wrócę kiedyś spróbować panna cotty. Bo i dojazd jest dobry, bo do szkoły mi blisko, bo pani była energiczna i sympatyczna, bo za nieco ponad 20 zł można smacznie zjeść, bo w łazience były piękne półeczki - znów bohater dnia, nieoszlifowane drewno. W ogóle cała Pasta i Basta jest pozornie nieoszlifowana, ale rodzi to wyjątkowo miłą, bezpretensjonalną atmosferę małego bistra na rogu ulicy.
Miłe miejsce na szybki lunch lub lekką kolację. Jedzenie bardzo smaczne, duży wybór. Głównie pasty (jak wynika z nazwy) z różnorodnymi sosami. Bardzo dobry szpinak. Danie główne polędwica z borowikami znakomita - dla lubiących krwiste befsztyki. Sałatki zbyt tradycyjne, brakuje im nieco finezji i lekkości. Tiramisu delikatne i bardzo smaczne. Obsługa miła i dyskretna. Jedyny mankament w upalne dni to brak klimatyzacji, ale rekompensuje go miła atmosfera miejsca.
Z czystym sumieniem polecam ten przemiły lokalik, gdyż odwiedzam go regularnie ze znajomymi z pracy w porze lunchu. Bardzo duży wybór makaronów ręcznie robionych i do tego szeroka gama sosów + dania gotowe + sałatki + pyszne zupy-krem :) Wystrój przyjemny, a atmosfera domowa. Mam wrażenie, że to rodzinny biznes i stąd taka dbałość o klienta, której nie da się nie zauważyć. Przykład: raz nie zjadłam mojej porcji do końca, a pan od razu zapytał, czy coś było nie w porządku z kluskami. Nigdy z niczym nie było problemu. Ceny bardzo przystępne. Polecam serdecznie. Naprawdę miło pod każdym względem :)
Za pierwszym pobytem w knajpce zamówiłam makaron - rzeczywiście wyśmienity, nie można nie zjeść do ostatniego kluseczka :) Jednak ostatnio skusiłam się na pizze i tu pojawiło się spore rozczarowanie... Zamówiłam pizze ze szpinakiem. Generalnie ciasto ok, cienkie, smakowite, ale "wierzch" pozostawił troche do życzenia. Dominował sos pomidorowy, bardzo mało było samego szpinaku i sera pleśniowego, co dawało efekt trochę bezsmakowy... Na pizzę raczej nie powrócę, na makaron pewnie się jeszcze skuszę :)
Pastę i Bastę znam od początku. Oczywiście, jak w każdym miejscu, w którym bywało się często, są jakieś wpadki, ale generalnie jest supergodne polecenia.
Przede wszystkim obsługa jest zawsze nieskazitelnie miła i sprawna. Żadnych fochów i niejasnych sytuacji.
Jedzenie, to nie jest Wersal, ale jest akurat na tyle dobre, żeby do niego wracać.
Ceny są stonowane.
Niedawno dodana do menu pizza super!
Dodatki na wysokim poziomie, parmezan i oliwa prawdziwe.
Atmosfera bardzo przyjazna. Sala z tyłu moim zdaniem bardzo fajna, kameralna, dobrze urządzona.
Polecam i odsyłam na lunch i obiad rodzinny.
Nina Nurzyńska-Mazurek
+4
Pasta i Basta podbiła moje serce i żołądek. Może dlatego, że pierwszy raz trafiłam tam w Walentynki, a może dlatego, że mają najlepsze pasty w Warszawie.
Choć z ulicy lokal wydaje się nieduży, kryje dwie całkiem spore sale. Wnętrze jest przyjemnie urządzone, choć moim zdaniem można by nad nim popracować. Ewentualne braki wynagradza jedzenie.
Mój numer jeden to penne z czarnymi truflami oraz surową białą kiełbaską salsiccia i śmietaną. Zaskakuje słodkawy smak połączony z wyraźnym dodatkiem mięsa. Polubiliśmy też makaron z wędzonką w śmietanowym sosie z koniaku, czosnku, świeżej rukoli i odrobiny parmezanu. Pasta i basta mam w menu dużo na prawdę oryginalnych propozycji, których nie spotkałam w żadnej innej knajpie. I za to mają u mnie ogromny plus. Na pochwałę zasługują ceny i wielkość porcji. Te pierwsze są stosunkowo niewielkie, a drugie - nie do przejedzenia.
Podoba mi się też to, że bazują na włoskich składnikach, zwłaszcza mięsnych, które w Polsce nie są jak dotąd popularne.
Jeśli chodzi wina, obsługę i czas oczekiwania - nie wiem co napisać. Po wyjściu z Pasta i Basta w głowie został mi tylko smak niesamowitych makaronów.
Nowa knajpka, z sympatyczną i kompetentną obsługą. Dopiero zaczynają i w związku z tym bardzo się starają i to jest fajne. Jest to raczej miejsce na codzienny lunch, ale ja zjadłam tam niedzielny obiad i stwierdzam, że mają świetnego kucharza. Takiej polędwicy w borowikach dawno nie jadłam, na szczególną uwagę zasługują desery, od torcika czekoladowego można się uzależnić, a tiramisu najlepsze w stolicy. Dzieci mile widziane, mogą wybierać w specjalnym menu przygotowanym dla nich. Mam nadzieję, że będą trzymać poziom.
Świetny lokal, jakich brakuje nie tylko w stolicy. Postawiono tu na różne makarony i bardzo słusznie: potrzebne jest miejsce, gdzie to właśnie rozmaite pasty będą na pierwszym miejscu. W godzinach lunchu można wybrać makaron i uzupełnić go jednym z podanych sosów. Tak też zrobiłem i byłem bardziej niż zadowolony, zwłaszcza, że cena jest naprawdę niska. Można też rozszerzyć zestaw o sałatkę i tego już nie polecam, te kilka dosłownie listków, polanych okrutnie przesoloną oliwą, nie jest warte nawet 4 złotych. Dobre espresso, sympatyczna obsługa, proste, miłe wnętrze i najważniejsze: pyszne, świetnie ugotowane makarony w słusznych porcjach.
Jedzonko pyszności (pasty, cielęcina ze szparagami, no i ten szpinak - najlepszy w Warszawie). Ceny przystępne dla wszystkich. Jedyny minus to brak klimatyzacji i taki sobie widok za oknem. Powodzenia Pasta & Basta!
Odwiedziłem ostatnio Pasta i Basta Cafe i muszę przyznać że się nie zawiodłem. Jakość potraw bardzo dobra, ale od początku. Byłem z osobą palącą, obsługa cały czas wymieniała popielniczkę. Miła i rzeczowa, choć nie rozumiem, dlaczego nie ma podziału na stoliki - byliśmy obsługiwani przez trzy osoby, ale wszystko stało na wysokim poziomie. Kelnerka, zapytana przy sąsiednim stoliku o możliwość zakupu papierosów, odpowiedziała że nie jest to możliwe, ale zaraz powiedziała, że mają zawsze paczkę do poczęstowania gości. Wszystko odbywa się nieśpiesznie w typowo włoskim tempie, do Pasty przychodzą całe rodziny z małymi dziećmi - szkoda ze nie ma kredek, lub innych rzeczy dla małych gości. Świetna kojąca muzyka, która tworzy klimat także na bardziej intymne spotkanie. Ale przejdźmy do najważniejszego, czyli jedzenia, na przystawkę zamówione zostały bruschetta i krem z cebuli, a do picia karafka domowego czerwonego wina modrego i przyjemnego w smaku (35 zł za pół litra) do stolika podano oliwę ocet balsamiczny i parmezan oraz crostini, szkoda że nie tradycyjny włoski chlebek, który można uszlachetnić oliwą, octem i solą (ale to zwyczaj z południa Włoch, a tamtejszego pieczywa dostać w Polsce nie sposób). Krem z cebuli (ok. 8 zł) przyjemny, duża porcja z grzankami obficie skropiona oliwą, cebula wyczuwalna, całość bardzo gorąca, ale nie była to na szczęście zasługa mikrofali. Bruschetta (12 zł) podana na 3 sposoby - warzywna z szynką i z serem poprawna, nawet bardzo. Przystawki ocenić można na 5 z małym minusem. Jako główne danie zamówiona zostały polędwica z borowikami, oraz dorada z grilla (oba 39 zł). Za dodatki płacimy oddzielnie a ich wybór jest niewielki - ryż, pieczony ziemniak (a właściwie pieczone ćwiartki ziemniaków), warzywa, frytki... (kosztują 7-9 zł) i szpinak, którego niestety nie było ;-(. Zamiast szpinaku zamówiłem frytki i to zdecydowanie odradzam - typowo marketowe cienkie i za mocno spieczone - praktycznie nie dawały się nabić na widelec. Polędwica średnio wysmażona, niestety nikt nie pyta o stopień jej przygotowania, ale bardzo dobra, krem z borowików bardzo poprawny. Dorada świetna z grillowanymi warzywami i dodatkowo zamówionymi nieźle zrobionymi pieczonymi ziemniakami, a w środku dobrze przyprawiona i wypełniona ząbkami czosnku. Porcje są duże i ładnie podane. Na deser zamówiono torcik czekoladowy (ok. 9 zł) i cappuccino. Co do torciku to była to świetna gruba warstwa czekolady z migdałami - ogromna jak na deser porcja i zasługuje na najwyższe uznanie. Szkoda że kawa była podana w niewielkim kubku, ale bardzo dobra. Całość zamknęła się z napiwkiem kwotą 200 zł. Warto podkreślić relatywnie wysokie ceny napojów - sok z kartonu 9 zł za szklankę, podobnie jak małe perroni. Jedzenie bardzo dobre (z dużym minusem za frytki), miła rodzinna atmosfera, jeszcze wrócę skosztować specjałów Pasty, bo warto. Polecam.
Do Pasta i Basta zawiódł mnie oczywiście nieomylny węch i smak gastronautów, bo nie byłabym w stanie doszukać się tej knajpki, położonej w dalszych rejonach Mokotowa (kompas w mojej głowie, licho jak widać zaprojektowany, obejmuje ledwie warszawskie centrum i okolice). Jako że jednak do miejsca tego, dzięki dobrym radom największych smakoszy, dotarłam, czuję się w obowiązku napisać słów kilka, ku zachęcie innych "poszukiwaczy smaków".
Tegoroczne wakacje dane mi było spędzić w jednym z najbardziej niezwykłych miejsc rejonu Basenu Morza Śródziemnego - spalonej słońcem Sycylii. Kuchnia sycylijska to raj dla koneserów smaku, którzy doceniają dania w swej istocie może proste i niewyszukane, jednakże skomponowane ze składników najwyższej jakości, dzięki którym nasze podniebienia, zgodnie z nazwą i przeznaczeniem, mają szansę doznać iście niebiańskich rozkoszy.
Nic dziwnego, zatem, że powrót do Warszawy był dla mnie także bolesnym zderzeniem z rzeczywistością - zazwyczaj stołuję się z pracowniczej stołówce, w której jakość dań pozostawia nierzadko wiele do życzenia. W krótkim czasie zapragnęłam zatem odnowić kulinarne doznania i postanowiłam poszukać sycylijskiego słońca w kulinarnych zakątkach stolicy. Tak trafiłam do prowadzonej przez Sycylijczyka* Pasta i Basta...
Lokal jest nieduży, urządzony dość skromnie ale i bezpretensjonalnie. Skórzane, ciemnobrązowe fotele ładnie kontrastują z jasnym, kremowym sufitem i ścianami, na których wiszą ciekawe zdjęcia i czarno-biały plakat z filmu „Rzymskie Wakacje” z Audrey Hepburn i Gregory’m Peckiem. Tuż przy wejściu wita nas młodziutka i sympatyczna kelnerka, która z uśmiechem tłumaczy, że znajdująca się na podwyższeniu część sali jest dla palących a niższa - dla niepalących. Idziemy do części dla niepalących. Jak na popołudnie w środku tygodnia, całkiem sporo ludzi, albowiem większość stolików jest już zajętych. Siadamy w głębi Sali, przy oknie - mój towarzysz wybiera skórzany fotel, ja - siedzisko pod oknem, wyłożone miękkimi, jasnozielonymi poduszkami. Z dostarczonego nam menu starannie wybieramy swoje ulubione specjały, które - jako ze jest przed godziną 18.00 - możemy dość dowolnie komponować. Mój zestaw: penne w sosie śmietanowym ze speckiem, insalata verde, a na deser, sycylijska specjalność- tiramisu (całość 24 zł) Do tego zamawiam sycylijskie, czerwone wino stołowe (Nero d’Avola) (9 zł) Kolega zamawia także zestaw, w skład którego wchodzi pasta z tuńczykiem, insalata misa (z marchewką) i także tiramisu. Ponieważ prowadzi, poprzestaje na coli. Pani przyjmuje zamówienie nie notując, lecz zapamiętując jego szczegóły. Przynosi oliwę, ocet winny, przyprawy i tarty ser oraz napoje. Po piętnastu minutach oczekiwania na naszym stole zjawiają się kulinarne delicje….
Dalsze doznania trudno opisać słowami, dość rzec, że w Pasta i Basta gotują lepiej, niż w niejednym lokalu w Palermo;) Jeśli kochacie włoską, pełną słońca i temperamentu kuchnię, Pasta i Basta odwiedźcie koniecznie!
Miły lokalik na Mokotowie. Raczej lanczownia niż miejsce na romantyczną kolację. Fajne wnętrze i wygodne funkcjonalne stoliki. Toaleta czysta i pachnąca. Kelnerzy przychylni i sprawni.
Klasyczne carpaccio prawidłowe i smaczne. Prawda w tej potrawie szybko wychodzi na jaw: jakie produkty, takie danie.
Na drugie cannelloni z kurczakiem i suszonymi pomidorami oraz kurczak. Na pewno świeże, na pewno robione nie z byle czego i smaczne, jednak makaron na sposób niemiecko-polski nazbyt unurzany w sosie.
Na deser panna cotta - konsystencja prawidłowa, smak trochę za mało wytrawny czyli przewaga śmietanowego; może trzeba dodać trochę skórki z cytryny, może za dużo cukru, a może po prostu sos truskawkowy za słodki nie konweniował z resztą.
Generalnie OK tym bardziej, że ceny na przyzwoitym poziomie.
Szukaliśmy po niedzielnym spacerze miejsca, gdzie można by w strojach b. sportowych zjeść bezstresowy obiad. Pasta i Basta była strzałem w dziesiątkę - czerwone wino na kieliszki - niezłe, zupa rybna - pyszna, pasty różne - smaczne, choć szybko stygną jeśli się rozmawia i je bez pospiechu. Może warto podawać na gorących talerzach? Cena we właściwej relacji do jakości. Obsługa b. sprawna. Wystrój prosty, ale ma w sobie coś bardzo swojskiego, domowego. W sumie - bezpretensjonalne, sympatyczne miejsce na obiad z przyjaciółmi, polecam.
Nasz bobas nie może jeść mąki, kaszy itd. - ma dietę bezglutenową. Nie było najmniejszego problemu wykonać przesmakowite dania z karty w wersji bezmącznej. Taka otwartość jest rzadkością w polskich lokalach. Dziękujemy!
Sałaty świeże i dosmaczone bez zalewania niezidentyfikowanymi sosami, minestrone może być, na makarony przyjdziemy bez brzdąca.
Wystrój sympatyczny, można dobrze się poczuć. Milutka łazieneczka :-) Świetne książki do przejrzenia.
Restaurację dodajemy to "naszych miejsc". Polecam szczerze.
Ja również na świeżo - wczoraj odwiedziłam lokal i do tej pory jestem pod wrażeniem.
1. Bardzo fajna okolica - niby blisko Puławskiej, a jednak zacisznie.
2. Bardzo miłe wnętrze - dość surowo, bez przepychu - nie męcząco.
3. Karta dań a w niej - instrukcja obsługi, co mnie strasznie ucieszyło, bo zawsze zastanawiam się jaki makaron jest jaki - rewelacja.
4. Bardzo miła obsługa, która nie robi problemu z "wybryków" jedzeniowych klienta - poprosiłam dodatkowy szpinak wymieszać z tym co się znajdzie na talerzu i o dziwo nie było z tym problemu jak w innych knajpach.
5. Miło, miło, miło i nawet laminowane menu nie odstrasza
6. Mega pyszne jedzenie.
7. Cenowo spoko.
To tyle - będę odwiedzać - zobaczymy czy pierwotny zachwyt nie minie.
Dobre miejsce dla amatorów makaronu. Byłam dwa razy w środku tygodnia i raczej popołudniem niż wieczorem, nie było problemów z nadmiarem klientów.
Lokal nieduży, dobre jedzenie, sympatyczna obsługa.
Świetne miejsce na dobry obiad czy kolację. Przyjemny wystrój i mila obsługa, a co najważniejsze pyszne jedzenie. Jestem wielka fanką makaronu, wiec przeglądając kartę czułam się prawie jak w raju. Jednak postanowiłam sprawdzić kucharza zamawiając prosty makaron, którego nie było w karcie. Nie zmyliła mnie pierwsza ocena tego miejsce, makaron okazał się być świetny. Danie mojej osoby towarzyszącej też. Już sama kreatywna nazwa restauracji ukazuje jej charakter. Zdecydowanie godne polecenia, makaronowym amatorom i nie tylko.
Tak, można się tam spotkać na lekki lunch, czy na wieczorną kolacyjkę - równie lekkostrawną i... pokropioną winkiem :)
Jadło dobre, napitek również. Obsługa bardzo dyskretna i spokojna, muzyczka w lokalu delikatnie wspiera atmosferę.
Byłem raz, choć jedliśmy kilka różnych potraw i mogę powiedzieć, że wrażenie całokształtu jest bardzo pozytywne.
Możesz wpaść z dziećmi - widziałem książeczki, kredki i różne zabawki na parapetach, więc pewnie maluchy w oczekiwaniu na jedzenie mogą się czymś zająć, a przy większym "tłoku", choć tam wiele miejsca to nie ma, trochę trzeba poczekać.
Takich lokali w Warszawie zawsze mi brakowało. Wita cię brak zadęcia, uśmiech i luz. Karta krótka i intrygująca, po chwili lektury żałujesz, że nie jesteś bardziej głodny. Wszystko jak w standardzie - oliwa, parmezan, ocet itp. Może karta win trochę zbyt krótka, ale te w niej obecne nie zawiodły zarówno ceną jak i smakiem i bukietem. Jadłem bruschettę i putanescę i się nie zawiodłem. Wystrój skromny, nieco za mało intymny, ale może tylko ja tam chodzę na randki? Mój typ 100% na knajpę osiedlową z trochę szerszym zasięgiem. Warto przyjechać nawet z daleka. Polecam.
Do Pasta i Basta wybrałam się razem z Partnerem, który często bywał w tym miejscu na lunch'ach i miał bardzo pozytywne wrażenia.
Zamówiłam penne ze speckiem - smaczne, aczkolwiek sos był nieco zbyt ciężki i było go za dużo. Wolę, jak pasta jest w nim delikatnie oblepiona, a nie w nim pływa. Po zjedzeniu części porcji dokonaliśmy zatem z moim Towarzyszem "wymiany" i tym razem przede mną był domowy makaron w trzech różnych sosach.
Najbardziej smakowało mi ravioli z pomidorami, które były świeże i bardzo aromatyczne, Towarzysz z kolei zachwycał się norciną. Najsłabiej wypadł sos boloński, aczkolwiek najsłabiej nie oznacza, że był niesmaczny :) .
Do Pasta i Basta z pewnością wrócę, ale tylko na świeże makarony!
Przypadkiem poznaliśmy to miejsce, przechodząc obok... Czasami tam wracamy, na pizzę - bardzo bobra włoska pizza na cienkim chrupiącym cieście i polędwicę - świetnie przygotowana, właśnie tak, jak powinna być zrobiona prawdziwa polędwica. Makarony - bez rewelacji, desery - jeszcze nie mieliśmy okazji spróbować więc na pewno tam wrócimy! Bardzo przyjemne miejsce, cisza, spokój, można porozmawiać, zrelaksować się... Obsługa bardzo miła, spokojna i uśmiechnięta :). Polecam.
Wybrałam się do Pasta i basta na niedzielny obiad z koleżanką i ledwo udało nam się dostać wolny stolik.
Do wyboru jest 4-5 starterów. My wybrałyśmy tris di bruschette. Były poprawne ale bez szaleństwa. Trochę źle jest to opisane w karcie ponieważ napisano, że są to trzy bruschetty z szynką parmeńską i mozzarellą, a okazało się że jedna grzanka jest z pomidorami, druga pomidorami i plastereczkiem szynki, a trzecia z pomidorami i mozzarellą.
Na obiad wybrałam Tris di pasta fresca a koleżanka cannelloni. Moje danie było bardzo smaczne, a koleżanki dobre.
Uważam, że porcje wystarczająco duże jak na 29 i 25 zł. Na deser nie było miejsca :).
Obsługa bardzo szybka i miła, a jedzenie dostałyśmy w 20 min. mimo pełnej sali.
Restauracja dostosowana dla dzieci.
Na pewno tam wrócę na smaczne i niedrogie jedzenie!
Wróciłam po roku spędzonym w Umbrii do Polski i próbowałam odkryć w Warszawie miejsce gdzie jedzenie naprawdę miałoby smak. Trafiłam do "Pasta i Basta" i stałam się regularnym bywalcem. Ceny w porze lunchu są fantastyczne, bo za ok. 30 zł można zjeść wyśmienity krem z pomidorów, pastę, deser i napić się kieliszek naprawdę dobrego wina (potem pęknąć, ale są opcje mniej rozbudowane :)). Polecam gnocchi, które nie są zatopione w ciężkim sosie, bo kucharze nie mają się czego wstydzić. Ich konsystencja i forma jest idealna, a wszyscy smakosze wiedzą jak trudna do przyrządzenia jest ta potrawa. Oprócz tego pyszne ryby i boski sernik! Do tego obsługa jest bardzo profesjonalna jeśli chodzi o rekomendacje win i opisy dań. Polecam na obiady rodzinne, lunche biznesowe oraz kolacje z winem.
Wbrew nazwie życie w Paście i Baście na paście się nie kończy. I wspaniale!
Do lokalu trafiliśmy przez rekomendację znajomej, której zdarzyło się tam niegdyś pracować. Jesteśmy jej za to całkiem wdzięczni. Ale od początku.
Wnętrze jest urządzone w popularnym, stołecznym stylu minimalistycznym, tzn. nie epatuje sobą, nie rozprasza i nie drażni oczu, które wolą być skupione na czymś (kimś) innym.
Duży Zachwyt Pierwszy: menu. Przejrzyste i kolorowe z zaznaczonymi daniami, polecanymi przez szefa kuchni (co zawsze jest mile widzianą wskazówką w lokalach odwiedzanych ten pierwszy raz). Początkowe przytłoczenie ilością pozycji mija dzięki dedukcji głodomorów.
Na przystawkę przyszedł sycący krem pomidorowy (bez zarzutów) i karafka domowego, czerwonego wina. Z kolei na dania główne wybraliśmy Tri di Pasta Fresca - olbrzymi talerz z trzema rodzajami makaronów, w sam raz dla głodnych i niezdecydowanych - oraz Tagliatę, polecaną przez szefa kuchni. Zestaw makaronów był tak olbrzymi, że znikał w tempie powolnym. Zestresowana kelnerka spytała rozczulająco, czy powodem jest źle przyrządzone danie.
Nakarmieni po czubki głów nie odważyliśmy się zamawiać deseru, ze strachu przed pęknięciem.
Polecamy.
Pastę odwiedzamy już od kilku lat (dawniej Pasta i basta). Ostatnio wybraliśmy się tam z partnerem na późny obiad. Już przy wejściu bardzo przyjemne wrażenie sprawiają doniczki z bazylią i zapalone świece (plus dla obsługi - świece wyraźnie "ocieplały" pomieszczenie w ten chłodny sierpniowy wieczór). Obsługiwały nas dwie bardzo miłe kelnerki. Zdecydowaliśmy się na polecane przez kelnerkę linguine z pikantnym salami oraz pastę ze speckiem i rukolą. Obydwa dania bardzo smaczne, chociaż zupełnie inne. Duży plus dla kelnerki, pomogła nam odnaleźć się w nieco chaotycznej karcie, od razu widać, że nie pracuje tam "od wczoraj". Druga sala nieco chłodna, trochę przytłaczająca szara ściana.
Reasumując - pastę zdecydowanie warto odwiedzić.
Chłodne, jesienne wieczory nieodmiennie kojarzą mi się z cudownymi spacerami o zmierzchu. Wyruszamy gdy słońce zaczyna przygasać, ozłacając ostatnimi promieniami kolorowe liście, a kiedy miły chłód późnego popołudnia zamienia się w wietrzno-mroźny wieczorny koszmarek, nastaje idealny czas na uwieńczenie dnia w towarzystwie czegoś pysznego. Pasta i basta od drzwi ukazuje się jako kameralne, klimatyczne miejsce. Ściana z surowej cegły i nieoszlifowane drewno dopełnione ciepłym światłem tworzą pomysłowy, zachęcający i po prostu ładny wystrój. Nie zdążyłam zbyt długo poprzyglądać się całości, bo błyskawicznie zjawiła się Pani wskazując mały stolik w kącie. W sąsiedztwie awangardowy element wystroju - biurowo-komputerowy zestaw komponujący się ze stosem papierów i segregatorów. Rozumiem, mała rodzinna restauracja = mało miejsca, ale umieszczanie biura wśród stolików restauracji zawsze irytuje mnie tak samo. Uwagę od tego minusa odwróciły przyniesione przez uśmiechniętą Panią jednorazowe, zielone, papierowe podkładki i karty. Niezbyt duży wybór, ale byłam nastawiona na wieczór w towarzystwie makaronu, więc wybranie lekko skręconych wstążek z suszonymi pomidorami, rukolą i kurczakiem nie zajęło dużo czasu. Czekać też nie musieliśmy zbyt długo - po kwadransie mogłam już spróbować dania, którego nazwy nawet nie próbowałam wymówić (Pani kelnerka kolejny raz bardzo pomocna). Idealne al dente, zarówno u mnie, jak w sąsiedniej Arrabiacie z owczym serem i bakłażanem, które trochę podjadałam, bardziej z chęci dokładnej oceny niż rozkoszowania się smakiem, bo ten mnie nie przekonał. W sosie mocno czuć koncentrat, zamiast świeżych pomidorów, a twardy ser w kontakcie z bardzo gorącym daniem, podobnie jak bakłażan zmienia konsystencję tworząc nieestetyczną papkę. Nie jest to najgorsze, choć jakby przegrzane, nie zapada w pamięć jako kulinarne objawienie. Na moim talerzu nieco lepiej, choć sos jest mało konkretny, raczej zespala składniki dania niż jest jego bazą. Kurczak, rukola i pomidory komponują się jednak na tyle dobrze, by spełnić moje niewyszukane w jesienny wieczór oczekiwania. Ceny normalne, raczej z tych wyższych biorąc pod uwagę jakość i ilość.
Wystrój i obsługa dają lokalowi potencjał do rozwoju, bo klienci zajrzą tu zawsze. Ja sama trafię tu być może raz jeszcze w porze lunchu, bo oferta miksowania makaronów i sosów według własnego pomysłu wydaje się kusząca.
Wieczór zaliczony do udanych, ale czuję, że to większa zasługa czułych spojrzeń w świetle świec, niż doznań zapewnionych przez wariacje na temat pasty.
An error has occurred! Please try again in a few minutes