We Fridzie bywam od czasu do czasu, bo mieszkam obok - to raz, a dwa - bo zawsze jest jakoś po drodze. :)
Zawsze wychodziłam zadowolona i najedzona. We Fridzie (jak zresztą w każdej restauracji) trzeba spróbować różnych rzeczy, by tak naprawdę ocenić kuchnię. Nadziałam się niestety na burrito i kurczaku ze szparagami z Menu Fitness, ale np. zupa pomidorowa za 9 zł (!) jest rewelacyjna, tak samo jak żeberka, które jadłam z trzęsącymi się uszami, chociaż tak naprawdę nie przepadam, sałatka z krewetkami i białe wino domowe. Obsługa zawsze była przemiła i uśmiechnięta, i nigdy nie usłyszałam złego słowa, że "musimy zamykać, bo już po północy, a wy jeszcze siedzicie".
A jednak ostatnia wizyta sprawiła, że czar prysł.
Był 11 listopada. Wybrałam się z koleżanką na ulubioną zupę pomidorową, ale niestety czekałyśmy tyle czasu, że już mi się odechciało. Kelnerka nie była zbyt miła, nie uśmiechnęła się ani razu, a gdy spytałyśmy, czy możemy zmienić stolik, powiedziała niemalże z fochem, że jak się przesiądziemy, to będziemy musiały jeszcze raz zamówić u innej koleżanki. Tego dnia spróbowałam też wcześniej wymienionego kurczaka w czerwonym winie ze szparagami - naprawdę żadna rewelacja, lepiej zamówić zestaw przekąsek. Doszła jeszcze sprawa z kawą. Koleżanka spytała, czym jest kawa Fridy. Kelnerka wyjaśniła, że to coś podobnego do latte. Czym się różni od zwykłego latte? - pyta moja koleżanka. - Wisienkami. Na stole pojawił się napój wyglądający raczej na cappuccino, spróbowałyśmy i obie stwierdziłyśmy, że ciężko to wypić. Ponadto kawa zawierała alkohol (koleżanka była samochodem, więc nawet na siłę nie mogła opróżnić filiżanki), o czym nie uprzedziła kelnerka, i zwróciłyśmy jej uwagę. Nastąpił kolejny foch, kelnerka oświadczyła, że będzie musiała zapłacić za kawę z własnych pieniędzy, skoro jej nie chcemy. O takich rzeczach naprawdę nie powinno się informować gości.
Zaprosiłam swoją koleżankę do Fridy, bo uważałam, że warto jej pokazać tę restaurację. Niestety, nie podobało jej się. Powiedziała mi też, że menadżer jest bardzo niemiły. Nie wiem, tak naprawdę, o co chodziło tym razem. Głównie o zachowanie obsługującej nas Pani, ale chyba obecny cały czas na sali menadżer powinien zwracać uwagę na takie rzeczy. Dobrze byłoby też skrócić czas oczekiwania, bo nachosy tym razem nie pomogły.
Nie powiem, że tam nie wrócę; zbyt wiele miłych wieczorów spędziłam we Fridzie. Ale naprawdę warto przeczytać recenzje na Gastoronautach, bo z tego, co widzę, zarzuty wciąż się powtarzają. A wielką szkodą jest fakt, że restauracja z tak wielkim potencjałem, klimatem i lokalizacją, traci w oczach smakoszy.
(Oceny wystawiam na podstawie wszystkich moich odwiedzin).
An error has occurred! Please try again in a few minutes