Natalia Ziemba-Jankowska
+4
Knajpeczka trochę zapuszczona, ale obsługa uprzejma, a jedzenie zniewalające. Wzięłam z dań wegetariańskich szpinak z serem a do tego placki czosnkowe, obłęd do kwadratu. Jadłam też zupę warzywną i była w porządku.
Reszta ekipy jadła chicken butter i byli bardzo zadowoleni.
Bardzo dobre jedzenie, dostawca tez w miarę przystojny ;) za każdym razem jak przychodzę to wychodze zadowolona i najedzona ;) gorąco polecam
W Kakmandu jem od wielu lat i jestem bardzo zadowolony, porcje jak w większości podobnych knajp mogły by być trochę większe ale ogólnie nigdy się nie zwiodłem. Zazwyczaj zamawiam jedzenie do domu. Sam lokal nie jest bardzo reprezentacyjny - tu można było by to poprawić ale z drugiej strony jest dobrze zlokalizowany i jedzenie jest dobre:-) Ja zazwyczaj jem dania z kozieradką i różne placki nan oraz lassi.
Z Katmandu zapoznaliśmy się w plenerze, na wydarzeniu "Kuchnia Imigrantów – piknik na Polu Mokotowskim". Wybór był spory: oferowano zestaw mięsny oraz zestaw warzywny, każdy po 20 zł. Jednak stwierdziłam, że chcę spróbować zarówno mięsa, jak i okry. Zestaw typu "wszystko-wszystko" łączył w sobie te dwie opcje, 25 zł, pełen wybór. Zarówno mięso, jak i rzeczona okra były naprawdę smaczne i dobrze przyprawione, tak, jaki i próbki pozostałych dań. Naprawdę smaczny, dobrej jakości ryż (poszczególne odmiany nie różniły się zanadto smakiem, ale ładnie to wyglądało). Wzięliśmy do tego samosę - zacnej wielkości, z pysznym nadzieniem groszkowo-ziemniaczanym, z dwoma dobrymi sosami, oraz mango lassi - smaczne, dałabym jednak odrobinę więcej mango. Ogólnie - bardzo pozytywnie.
Zamawiałam jedynie z dostawą do domu, więc nie mogę się wypowiedzieć na temat samego lokalu. Obsługa telefoniczna sympatyczna, po zamówieniu oddzwaniają w celu potwierdzenia szczegółów zamówienia czy adresu. Przyjeżdżało na czas i ciepłe i bardzo dobrze zapakowane, dostawcy uprzejmi. Smakowo - roti niedopieczone, gumowate i twarde, same dania (próbowałam 3 różnych z kurczakiem) są w porządku, ale dość mdłe, ryż suchawy. Aczkowiek nie było to złe jedzenie, pozostaje to częściwo kwestią mojego specficznego gustu. Myślę że na dwoch zamówieniach poprzestanę i poszukam czegoś jeszcze lepszego.
Do restauracji wybrałam się z całą rodziną więc miałam okazję wypróbować wielu dań.
Mieliśmy zarezerwowany stolik we wnęce -to mi się bardzo podbało, ponieważ nikt nie chodził nam za plecami i całe pomieszczenie było dla nas.Pani z obsługi również bardzo miła i pomocna.
Do picia zamówiliśmy wodę oraz mango lassi , niestety tu się zawiodłam. Mango Lassi nie było smaczne. Uwielbiam ten desero-napój niestety tutaj nie spełnił moich oczekiwań.
Zaczęliśmy od przystawek. Zamówiliśmy :
1. Samosa warzywna - smaczne, ale bez szału - dwa pierożki na 8 osób nam wystarczyły :)
2. Warzywa Pakora
3. Kurczak Tikka czosnkowy- mi osobiście średnio smakował, ale wśród mojej rodziny był hitem, idealnie czosnkowy i przypieczony
4. Ser Pakora
Ser i Warzywa Pakora super! Idealna ilość panierki i bardzo smaczne wnętrze.
Na danie główne zamówiliśmy:
1. Ser balti - niestety ten ser nie przypadł mi do gustu, brak wyrazistego smaku jak dla mnie
2. Kurczak ze szpinakiem - Szpinak nie wpasował się w to danie, zjadłam na spróbowanie jednak nie zamówiłabym go ponownie, podobnie jak z serem balti brak wyraźnego smaku.
3. Butter Chicken - coś pysznego, jedna z najlepszych dań, idelanie maślane i łagodne, kurczak aromatyczny
4. Chicken Tikka Butter Masala - podobne do powyższej pozycji, jednak trochę ostrzejsze, cebula nadała dodatkowy smak, równie pyszne i maślany co Butter Chicken
5. Krewetki Korma - moim zdaniem krewetki nie do końca pasowały, ale smaczne i miękkie krewetki
6. Chcken Korma - sos ten sam co w krewetkach, pyszny, delikatny i łagodny, ma coś w sobie co sprawia że nie jest nudny i mdły, wersja z kurczakiem zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu
7. Kurczak z Kozieradką - to danie to zupełnie inna bajka i niestety nie moja, takie liście to nie mój smak, warto spróbować ale u mnie na tym się kończy.
Jako dodatki wzięliśmy:
Ryż
Garlic Naan,
Butter Naan ,
Parantha - naan razowy
Naany bardzo smaczne i duże, ciasto miękkie a w czosnkowych było czuć czosnek.
Zapłaciliśmy dużo, aczkolwiek był to obiad na 8 osób, każdy bardzo się najadł i wzięliśmy resztę na wynos. Na desery miejsca już nie mieliśmy.
Generalnie polecam na spróbowanie i aby mieć pogląd na różne indyjskie restauracje.
Smacznie i przyjemnie! :)
Po lunchu tutaj mam wrażenie, że leżący po sąsiedzku Curry House, który był dla mnie jak do tej pory niekwestionowanym faworytem jeśli chodzi o indyjskie dania, ma potężną konkurencję. Katmandu zaserwowało mi w ramach lunchu kurczaka kadai, w gęstem sosie o silnej imbirowej nucie z ciepłymi, dużymi plackami o ciekawym, delikatnym i ciągliwym cieście (21 zł). Wspaniała paleta smaków, palce lizać! Na dodatkowy plus zaliczam uprzejmość obsługi i zaskakująco przyjemny wybór muzyki. W najbliższym czasie wpadnę ponownie przetestować inne opcje, bo naprawdę warto ;)
Hinduska/Nepalska knajpka, która karmi lepiej niż wygląda.
W weekend można zaparkować prawie pod knajpką.
Jest dostępny fotelik do karmienia. Brak możliwości przewinięcia młodego człowieka.
Z zewnątrz odstrasza ale jeśli wejdziecie i zejdziecie poziom niżej jest już o wiele lepiej. W dodatku sama idea wystroju ma się nijak do tego co tutaj serwują, właściwie restauracja tak wyglądająca mogłaby być równie dobrze knajpą serwującą pierogi ale wolę już to niż nagromadzenie tandety ;)
Z obsługą idzie się dogadać i w przeciwieństwie do innych lokali z tą kuchnią nie ma się wrażenia że uda im się pomylić nasze dania. Miłe jest to, że zapamiętają co się lubi najbardziej. W dodatku można trochę pokombinować i uzyskać danie, którego nie ma w menu.
Jeśli zaś mowa o daniach to pora powiedzieć coś o karcie. Niby przepełniona pozycjami. Ale jeśli rozgryziecie klucz to szybko się zorientujecie, że to tylko pozorna przebogatość. Generalnie mamy warzywa, kurczaka albo jagnięcinę. I teraz wystarczy spermutować to sobie z wszelakimi sosami czy też różnego koloru chili. I voilà karta dań na parę stron.
Cenowo miejsce nie odbiega od standardu tego typu knajpek, coś będzie o złotówkę, dwie taniej niż gdzie indziej, coś drożej.
Zatem czy warto? Moim zdaniem tak!
Po pierwsze, nie mieliśmy problemu ze znalezieniem miejsca do siedzenia i to takiego nawet w miarę ustronnego i wygodnego (z uwagi na młodego człowieka nie mieścimy się za bardzo przy małych stolikach dla 2 osób, które nam się nagminnie wciska, no bo przecież jest nas tylko dwójka).
Po drugie, zachwycająco rozpadająca się jagnięcina. Nie wiem, może to kwestia mniejszej popularności tego miejsca a co za tym idzie duszenia się mięsa o dzień dłużej? Ale rozpada się na języku. Mniam.
Ale po kolei. Zupa Tom Yum (16 zł) z kurczakiem i warzywami wskazuje na to, że można na warzywach przyoszczędzić zyla i zamówić wersję bez nich. W dodatku pomarudziłbym na to, że za bardzo bazowano tutaj na trawie cytrynowej a galangera czy liścia kafiru nie odnalazłem. Jako przystawka zagościł u nas kurczak pakora (16 zł). Cóż, nabrałem przekonania, że kurczak nie jest ich specjalnością. Utwierdziło mnie w tym zamówienie kurczaka w sosie maślanym (29 zł). Sos pycha, kurczak znowu suchawy. Za to jagnięcina katmandu (35 zł) to pycha mięso i w miarę dobry sos. Nie pojąłem tylko po co jest w tym daniu jajko na twardo :D
Sosy wyjadaliśmy za pomocą ryżu (5 zł) i chlebka butter nan (8 zł). Ryż bardzo mi smakował a chlebek, choć mocnawo wypieczony, to maślano pyszny (okej, jestem na diecie i masłem zawsze mnie kupicie).
Jako popitka służyło nam mango lasi (10 zł).
Przyznam się szczerze, że już wiem, że zupa, przystawka i dwa główne to o wiele za dużo! No chyba, że lubicie się poczuć jak prosiaczek szykowany na stół w postaci mocno faszerowanej.
Spokojnie wersja 1 przystawka i jedno główne z dwoma dodatkami na dwie osoby to pełen wypas ilościowy i jakościowy, pod warunkiem zamówienia jagnięciny. A sosu z potrawy spokojnie wystarczy by nacieszyć się conajmniej dwoma dodatkami.
I za to w sumie 4 punkty, za jagnięcinę i porcje pozwalające najeść się dwójce ludzie jednym daniem.
Zwabieni pozytywnymi recenzjami, przybyliśmy tu z moim starym druhem na lunch. Za jednodaniowy za 27 zł spodziewaliśmy się rewelacji. Nic z tego. Owszem, porcja spora, i mięsa jagnięcego z gęstym sosem w misce, i placka pszennego na talerzu osobno też. Podane danie lamb kadai gorące, aromatyczne, ale duże kawałki jagnięciny zbyt twarde i żylaste, łykowate, po prostu niedoduszone. A powinny być mięciutkie, rozpływające się w ustach. I tego się spodziewaliśmy. Cóż z tego, że sos z imbirem i papryką był odpowiednio ostry, a placek nieco przypieczony, tak jak lubimy, skoro wrażenie psuło niedopracowane mięso. Obsługa sprawna i uprzejma, ale bez uśmiechu. Kiedy przyszliśmy koło 14-tej było ciasno i gwarno, ale po pół godzinie lokal opustoszał i wtedy doceniliśmy wnętrze, proste ciemne brązowe meble i fototapetę z krajobrazem nepalskim. Szkoda, że nie było orientalnego tła muzycznego, bo na koniec raczyliśmy się jeszcze zimnym sokiem.
Wiem, że moja maksymalna ocena dla Katmandu różni się od takiej samej oceny dla ekskluzywnej restauracji z gwiazdkami Michelin ale nic na to nie poradzę, że ta niepozorna nepalska knajpka już kilka lat temu skradła moje serce i żołądek i jak dotąd nie nalazł się dla niej godny następca. Zawsze chętnie tu wracam i odwiedzam to miejsce bardzo często - można powiedzieć, że cała moja rodzina jest tu rozpoznawana już od wejścia :) Na oczach dwóch przemiłych kelnerek które pracują tu od zawsze rósł nasz syn i za każdym razem nie mogą wyjść z podziwu jak z pasją pałaszuje tutejszy butter nan :D
Katmandu jest niepozorną dziuplą znajdującej się w na ul. Wspólnej w Warszawie. Nie zniechęcajcie się wyglądem i brakiem klimatu w wystroju czy też na pozór małą ilością miejsca. Poza kilkoma stolikami wewnątrz mamy jeszcze dwie salki poniżej poziomu baru gdzie jedna mieści 4 stoliki z krzesłami a druga to dwa większe stoły z kanapami i poduchami. Do tego w sezonie przed knajpką rozstawiane są duże parasole i wiklinowe stoły z krzesłami. Wszystko wynagrodzi Wam za to miła obsługa a przede wszystkim pyszne, obfite i sycące jedzenie.
Dla klimatu zawsze możecie się zapatrzyć na duży ekran telewizora gdzie lecą filmy i teledyski w stylu Bollywood :)
Choć jesteśmy tu częstymi i stałymi gośćmi to przy tak bogatej karcie niemal zawsze mamy ogromny problem decyzyjny i kończymy przejedzeni zamawiając o wiele za dużo rzeczy. Zawsze warto skusić się na Mango Lassi do picia. Na przystawkę zupa Tom Yum z warzywami i kurczakiem- bardzo dobra, na mleczku kokosowym z trawą cytrynową i imbirem za to kurczak pakora to aromatyczne kawałki kurczaka smażone w cieście z mąki z ciecierzycy. Na główne niemal zawsze zamawiam ulubionego kurczaka w sosie maślanym - niebiański sos, kremowy i idealnie doprawiony, kurczak mięsisty i w słusznych ilościach za to partner uwielbia jagnięcinę Katmandu czyli kawałeczki duszonej jagnięciny w sosie z drobno pokrojonej cebuli z dodatkiem jajka i pomidorów - tak delikatnego, rozpadającego się w ustach mięsa zawsze warto skosztować, praktycznie nie trzeba go gryźć. Do tego jako dodatki można wybrać najprostszy ryż oraz wspaniały, aromatyczny Butter Nan (jasny pszenny placek z masłem na bogato). Nigdzie nie udało mi się skopiować w naszej domowej kuchni tak wspaniałego, słodkawego, chrupkiego i maślanego placka - mogłabym wracać do Katmandu tylko po to by tonami objadać się tym plackiem. Glutem nie jest moim wrogiem w tym przypadku :-)
Karta jest bardzo obszerna, dzięki czemu każdy powinien coś znaleźć dla siebie. My z pewnością jesteśmy i pozostaniemy wiernymi fanami i klientami tego miejsca.
Do Katmandu trafiłam w porze wczesnej kolacji w piątkowy wieczór, gdzie miałam okazję przenieść się na chwilę do kulinarnego świata Azji. Menu jest bardzo bogate, jak to zwykle bywa w restauracjach kuchni indyjskiej/tajskiej, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Zdecydowałam się na warzywa w curry w sosie średnio ostrym i placki naan z sezamem, a mój towarzysz wybrał biryani z kurczakiem, raitą i roti. Po około 15-20 minutach na naszym stole pojawiły się oba, imponujące rozmiarem i zapachem dania. Biryani było rewelacyjne, świetnie zrobiony ryż, z odpowiednią ilością przypraw, bez przesady z poziomem ostrości. Do tego fajna odświeżające raita, która uratowała nieco moje curry, gdyż okazało się być jednak odrobinę za ostre. Pomimo dużej dawki przypraw, potrawa była bardzo dobra. Konsystencja sosu przyjemnie kremowa, ilość warzyw odpowiednia. Oczywiście nie dałam rady zjeść wszystkiego, więc połowa porcji poszła ze mną do domu.
Katmandu oceniam bardzo dobrze. Każdy, kto miał okazję próbować oryginalnej kuchni indyjskiej, zgodzi się, że w restauracji można przypomnieć sobie smak Azji. Na pewno wrócę, kiedy zatęsknię za słonecznym i gorącym klimatem, szczególnie w czasie zimy, kiedy takie potrawy sprawdzają się idealnie.
Najlepsza nepalsko - hinduska restauracja w Warszawie. 2 dni temu bylam w tej restauracji na lunch i zamowilam thali z kurczakiem czyli talerz z roznymi sosami i niebo w gebie nigdy nie zapomne tego smaku, przemila usmiechnieta obsluga na pewno tam wroce
Tym razem odwiedziliśmy 'stolicę Nepalu' w porze obiadowej. Na zewnątrz panował lekki chłód (no dobra, dla nas, w związku ze zmianą strefy klimatycznej) zasiedliśmy więc w sympatycznie urządzonej piwnicy, w Sali Kryszny.
Naszym daniem obiadowym był kurczak podany w formie zielonego curry oraz w sosie balti (na bazie pomidorów i cebuli), który zażyczyliśmy sobie nieco bardziej ostry niż normalnie. Sosy bardzo dobre, 'wkładki' ilość odpowiednia. Dostaliśmy do nich dość dużą porcję idealnie sypkiego ryżu i naprawdę sporą porcja pieczywa zwanego naan.
Ta wizyta tylko potwierdziła, że tym lokalu można przeżyć całkiem niedrogie spotkanie z kuchnią azjatycką dobrej jakości i w niezłej cenie.
________________________________________________________________________________________
Kuchnia Azji to nie tylko powszechne 'chińczyki'. Tym razem smaki Azji postanowiłem przypomnieć sobie w ogródku tego lokalu. Bardzo szybko dostałem menu, zamówiłem coś do picia i zająłem się studiowaniem jadłospisu.
Na początek zamówiłem samosę i pakorę z pieczarek. W sumie można by już zakończyć na tym obiad, bo porcja pakory była naprawdę spora, samosy co prawda dwie, ale dość duże i jak na samosę przystało – sycące. Nie wiedziałem jednak jak porcje wyglądają i wcześniej zamówiłem jeszcze jako danie główne kurczaka w sosie kremowym (chicken korma) z chlebko-plackiem naan.
Pakory pieczarkowej wcześniej nie jadłem, ale warto było spróbować. Samosa... zupełnie jak w Azji, świetnie zrobiona! Kurczak – kawałki wprost rozpływały się w ustach, ale nie w sosie. Sam sos bardzo dobry, łagodny ale dobrze doprawiony, placek odpowiednio wysmażony i nie ociekał tłuszczem – od razu widać azjatycką rękę w kuchni :)
Świetne jedzenie w dobrej cenie, porcje spore, miła i sprawna obsługa, do tego dobre wina rodem z Gruzji – czegóż więcej chcieć? Może zajrzę tu na dłużej któregoś wieczora, bo wnętrze wyglądało całkiem sympatycznie (pozwiedzałem je sobie kiedy poszedłem umyć ręce przed posiłkiem). Z pewnością lokal ten serwuje kuchnię azjatycką w dobrym wydaniu, miłej atmosferze i sympatycznym wnętrzu.
(cykl 'recenzje zaginione', oryginalna publikacja w gastronauci.pl jesienią 2013)
O Katmandu słyszałam wiele dobrego. Swego czasu znajomy mieszkał niedaleko ich siedziby i zamawiał jedzenie kilka razy w miesiącu a czasem nawet w tygodniu i nie powstrzymywał zachwytów. Gdy więc zauważyłam ich stoisko podczas festiwalu smaków indyjskich organizowanego przez Smaczny Targ, nie mogłam sobie odmówić.
Jestem z natury osobną mięsolubną albo właściwie mięsokochającą (mimo, iż takie określenie nie istnieje to pasowałoby idealnie), ale przyznać też muszę, że dobra kuchnia indyjska i azjatycka w ogóle to jedyna opcja jaka mogłaby mnie hipotetycznie przekonać do wegetarianizmu.
Nie inaczej było gdy zdecydowałam się na mieszankę warzyw z serem paneer w sosie curry od Katmandu. Nie mogę odnaleźć tej pozycji w standardowym menu, ale być może była to wariacja specjalna do wersji mobilnej lokalu. No i cóż...jedzenie było FANTASTYCZNE. Czuć było cały ogrom przypraw, smaków, zapachów, z odpowiednim stopniem ostrości. Do tego pyszny sypki ryż i mimo jedzenia na plastikowym talerzyku przy nie do końca dobrych warunkach pogodowych - byłam w niebie. Do tego cudnie uśmiechnięta obsługa - dodała tego dnia nieco słońca do otoczenia. Również biryani z mięsem mojego narzeczonego było smakowite, mimo że z menu tych rejonów biryani zawsze najmniej mnie interesowało gdyż przypominało nieśmiertelną studencką potrawkę z kurczaka z ryżem ;)
Na deser skosztowaliśmy jeszcze mango lassi, które mogłoby być nieco gęstsze, ale w smaku było wspaniałe. Katmandu - na pewno odwiedzę was jeszcze!
W tym cudownym przybytku indyjskiego smaku bywam bardzo często. Dania, które są tam serwowane, jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Muszę jednak przyznać, że najczęściej chodzę tam dla mojego ulubionego duetu, którym jest:
chicken tikka masala (lub kremowa jagnięcina) +
chlebki naan +
nieodłączne (najsmaczniejsze do tej pory) mango lassi.
Obsługa jest przemiła. Przeświadczenie te, potęguje odbieranie zamówienia ze słodkim i łamanym polskim akcentem przez panie kelnerki. Zawsze wychodzę z Katmandu zadowolony i przyjemnie najedzony.
Jedynym minusem, za który uszczupliłem ocenę, jest wygląd restauracji. Konieczne jest odświeżenie frontu budynku jak i wnętrza. Rozumiem oczywiście specyfikę wystroju kuchni indyjskich (i bardzo ją cenię), ale tutaj trąci trochę kiczem w przeciwieństwie do innego miejsca w Warszawie.
Poza tym drobnym, wizualnym szczegółem z czystym sercem polecam to miejsce.
Super jedzenie. Smaczne a przy tym porcja jest spora. Minusem jest tylko wnętrze. Mogliby zainwestować trochę w aranżacje co mogłoby tylko przysporzyć klientów. Ceny to około 30 zł za kurczaka/ krewetki w jednych z sosów do tego warto dobrać jakiś tradycyjny chlebek za 6/10 zł. Polecam
Chadzam do Katmandu co jakiś czas od dobrych kilku lat, zabrałam tam kilka razy znajomych, bo zawsze strzelam w kulinarną dziesiątkę.
Po pierwsze - obsługa - sympatyczna, uśmiechnięta, pozbawiona pretensjonalnych manier. Za każdym razem czuję się jakbym była gościem dwóch Pań (starszej i młodszej, zdaje się hinduskiego pochodzenia)
Po drugie - jedzenie - jest wspaniałe! Aromatyczne i smaczne. Czeka się na nie trochę, ale to raczej standard w hinduskich restauracjach. Zamawiam zazwyczaj słone lassi, którego smak poznałam już dawno temu właśnie w Katmandu. Polecam je serdecznie, szczególnie do bardziej pikantnych potraw. Najczęściej zamawiam kurczaka albo jagnięcinę w szpinaku, z kozieradką albo z orzechami nerkowca. Dla mnie poezja, ale polecam próbować różnych rzeczy, mnie jeszcze nie zdarzyło się źle trafić.Dopiero niedawno próbowałam menu lunchowego, mam wrażenie że bywa słabsze niż dania z podstawowej karty. Jego zaletą jest to, że dani podawane są szybciej i jest sporo tańsze.
- wystrój - na górze jest co prawda dość siermiężnie, ale na dole sympatycznie. Katmandu to nie miejsce na biznesowy lunch, ale biesiada z przyjaciółmi albo kolacja z głodnym partnerem uda się na pewno.
Podsumowując, Katmandu to jedno z wielu miejsc w Warszawie, gdzie ten, kto zawiesi na kołku swoje preferencje co do tego na jakim krześle siedzi i co ogląda na ścianach, a skupi się na posiłku, nie pożałuje. Zostanie nagrodzony po stokroć :)
Dziś odwiedziłem restaurację Katmandu, po blisko dwóch latach nieobecności. Byłem bardzo mile zaskoczony, bardzo miła obsługa, ciepły i oryginalny wystrój robi duże wrażenie. Polecam, polecam, polecam...
Zamówiłam raz jedzenie z Katmandu do domu. Warzywa balti były naprawdę dobre, sos bardzo wyrazisty i aromatyczny, ale warzywa curry były najsłabszym tego typu daniem, jakie jadłam (a indyjskich i tajskich restauracji "zaliczyłam" już niemało). Rzadkie, bez wyrazu, z drobnymi kawałeczkami warzyw. Niestety rozczarowanie :(
Aktualizacja z 01.2018: mimo kiepskiego pierwszego wrażenia zdecydowałam się dziś na zamówienie z Katmandu. Wybrałam warzywa Balti, Chana masala oraz pieczarki z groszkiem w curry. Jedzenie było poprawne, nie za rzadkie, pełne smaku. Do tego dwa rodzaje ryżu - oba pyszne! Kontakt telefoniczny z restauracją szybki, sympatyczny i konkretny. Podwyższam swoją ocenę.
miejsce bez specjalnego wygladu i klimatu bardzo niepozorne. Ale to zaliczylbym chyba do plusow. Dzieki temu koncentrujemy sie tylko na jedzeniu. To jest bardzo dobre i choc nie smakowalem wielu dan to lunch ktory jadlem bardzo mi smakowal. Polecam to jak miejsce na smaczna szybka przekaske, spotkanie ze znajomymi w trakcie dnia. Na romantyczna randke odradzam:)
Jedzenie na medal. Każdy smak osobny a jednak zestaw tworzący perfekcyjną całość. Wszystko świeże i aromatyczne. Dobre gruzińskie wina. Obsługa - szczególnie jej starsza część wręcz idealna. Pani, która nas obsługiwała dokładnie pamiętała szczegóły zamówienia, choć byliśmy dużą grupą znajomych. Każdy dostał dokładną informację na temat dania, które zamówił, a wszystko to w bardzo serdecznej atmosferze. Napisałbym, że domowej, ale w domu nie jadam takich pyszności:)
I tylko wystrój lokalu jest niespecjalny, ale wolę zjeść coś wybitnego w nijakim wnętrzu niż odwrotnie.
Bardzo pozytywne doznania kulinarno-smakowe, niezwykle szeroki wybór dań nepalsko-indyjskich.
Choć wystrój lokalu nie zachęca, aby do niego zajrzeć, smak potraw całkowicie wynagradza ten mankament lokalu. Miejsce odpowiednie raczej na grupowe wyjście (lecz grupa nie może być zbyt liczna - lokal nie jest duży) niż na randkę. Przemiła pani kelnerka cierpliwie tłumaczy i poleca ciekawe pozycje z menu.
Osobom niegustujących w daniach ostrych polecam przede wszystkim kurczaka w sosie śmietanowym z nerkowcami oraz napój lassi.
Warto zajrzeć do Katmandu!
Kilka podejść do kuchni indyjskiej trochę mnie zniechęciło, zazwyczaj najlepsze były placki... Jednak nie żałuję, że dałam się namówić na odwiedzenie tego miejsca. Wystrój na górze nie zachwyca, na dole zdecydowanie milej się siedzi. Po dwóch wizytach mogę ocenić, że było dobrze! Nie jem mięsa, mogę więc ocenić dania wegetariańskie - ser pakora na przystawkę, potem warzywa w curry, za drugim razem warzywa w sosie z nerkowcami. Wszystko pyszne, oczywiście z plackami. Trochę tylko się zawiodłam przy drugiej wizycie, bo nie chciałam jeść sera, a pani nie mogła mi wytłumaczyć czy i jaki jest w potrawie (a był). Ale generalnie na pewno tam wrócę! Moi towarzysze jedli mięsne potrawy i zachwycali się jagnięciną i plackiem z nadzieniem z ziemniaków.
Do Katmandu trafiłem przypadkiem. Wracając z uczelni, dostrzegłem napis "Lunch 21 zł", co jest dosyć atrakcyjną ofertą dla studenta, który lubi kuchnie hinduską. Jak się okazało za dobrą ceną stoi też i dobra jakość.
W pierwszej kolejności mój żołądek został podbity przez dania z soczewicy i pyszne naany. Następnie skosztowałem kurczaka w szpinaku, który był wyśmienity. W miarę kosztowania dalszego, zauważyłem, że w Katmandu nie ma gorszych dań. Są tylko dobre i bardzo dobre. Nawet ryba okazała się dobrym wyborem. Jeśli już miałbym się czepiać, to chciałbym lepszy wybór deserów, chciałbym spróbować tu jalebi, ale to tylko moje osobiste marzenie.
W odniesieniu do przedmówczyni, która narzekała o małej ostrości dań: Dania tutaj z założenia nie są ostre, natomiast każdy, kto chcę może poprosić o do-ostrzenie. Wtedy jest naprawdę ostro, potwierdzam. Mimo wszystko jednak uważam, że to decyzja trochę niefortunna, a przynajmniej powinni o tym poinformować. Na pewno klientom, którzy jedzą tutaj lancze, to odpowiada, natomiast niektórzy z powodu braku adnotacji w menu mogą za późno dowiedzieć się o tym, że dania w Katmandu są w wersji łagodnej.
Mimo wszystko polecam. Obsługa miła, widać, że im zależy. Co do wystroju, to niech restauracja stanie na nogi wpierw, zacznie mieć stabilny dochód, a wtedy to już i można zainwestować w lepszą oprawę lokalu.
Do tej pory byliśmy kilka razy z kumplem na promocyjnym lunchu. Jako zwolennicy ostrych smaków każdą pozycję, która danego dnia jest w menu, zamawiamy w pikantnej wersji, na co kelnerki za każdym razem upewniają się, czy oby na pewno. Potrawy faktycznie ostre, czasem bardzo podobne do siebie w smaku, ale naprawdę smaczne.
Porcje wydają się być dość małe, ale raczej tylko wizualnie - mimo dość dużych możliwości jedzenia z naszej strony - najadamy się spokojnie jednodaniowym posiłkiem + placek (naan).
Wystrój jest mocno przeciętny, ale nie jest też jakoś wybitnie brzydko. Obsługa jest po prostu w porządku, bez specjalnych uwag. Na plus, że dziewczyny pochodzą raczej z tamtych regionów (Nepal? Indie?).
Szczerze polecam jak najbardziej wszystkim fanom ostrzejszej kuchni lub jako miejsce na pierwszy kontakt z kuchnią indyjską/nepalską!
Naprawdę pyszne jedzenie, miła egzotyczna obsługa, wystrój bardzo zwyczajny, ale jedzenie nadrabia wszystko! Jedliśmy kurczaka manchurian - pyszny, a placek roti czosnkowy z masłem po prostu mistrzowski :). Kurczak z nerkowcem też b. dobry, zupa tom yum bez rewelacji, ale drugie dania rekompensują. Na pewno tam wrócę, polecam! :)
Po raz kolejny wybraliśmy się do Katmandu i niezmiennie jedzenie nam bardzo smakuje. Tylko raz zamówiliśmy przystawki, jednak okazały się tak solidnie duże, że nie daliśmy rady zjeść drugiego dania. Uwielbiam jagnięcinę z kozieradką, a mąż zwykle zamawia jagnięcinę balti (tyle w niej smaku, że przyprawy czuje się długo po zjedzeniu). Polecam bardzo dobre nany i lassi.
Jeżeli ktoś dopiero zaczyna swoją przygodę z kuchnią nepalską czy nawet indyjską, spokojnie może się do Katmandu wybrać. Jak już nie raz się przekonałam - nawet jeżeli z ulicy lokal wygląda mało zachęcająco, to warto się przełamać i pozwolić się zabrać w tę kulinarną podróż.
Pani kelnerka jest bardzo uprzejma, szczerze stwierdziła, że drinków przygotowywać za bardzo nie potrafią, więc jako aperitif pozostało zamówić Martini (lub po prostu piwo, jak to uczyniła moja towarzyszka) i czekać (lub też wywąchiwać) na zamówione dania.
Na przystawkę dostałyśmy samosę warzywną z klasycznymi sosami (te same sosy i do czekadełka). Przystawka genialna - aromatyczny farsz z przewagą zielonego groszku.
Dania główne - kurczak kadai i biryani pojawiły się w tych cudownych aromatycznych kociołkach. Były po mistrzowsku przyprawione, w smaku zdecydowane. Uwaga na dość spore porcje, jak ktoś do tego pije lassi, to na deser nie ma szans. Tak jak ja nie miałam. Ale przystawka i dania główne (i placek razowy z miętą) były pyszne. Dodam jeszcze, że ceny bardzo przystępne, tak więc wszystko przemawia z tym, żeby dać temu miejscu szansę. Ja chętnie wracam i nie mogę się doczekać kolejnej uczty.
Dotarłam do tej knajpki z racji wspaniałych recenzji jakie o niej usłyszałam z ust znajomych. I zdecydowanie nie zawiodłam się. Kuchnia wspaniała, a odwiedziłam już w swoim życiu nie jedną restaurację hinduską. Co ciekawe, w karcie znajdują się również dania nepalskie i tajskie.
Ceny bardzo przystępne - za danie główne 20-30 zł. Naan - 8 zł, lassi - ok. 10 zł. Każdy zamówił coś innego (była nas trójka) i wszystkie dania były super.
Zdecydowanie polecam tym, którzy jeszcze nie mieli okazji skosztować hinduskich potraw i znawcom kuchni hinduskiej.
Kibicuję Katmandu od początku jej powstania. Pojawiła się na mojej ulicy na miejscu dość koszmarnej knajpki. Prowadziła ją grupa Nepalczyków nie zmieniając nic z wystroju, ale jedzenie było genialne. Od razu zdobyła masę klienteli nie zrażonej marnym wystrojem. Był tez przeuroczy kelner old fashioned i śliczna Nepalka, tez w roli kelnerki. Ci co bywali, czuli się jak w domu, zaprzyjaźniony personel zawsze doradził i chwile pogadał. No nagle koniec - lokal zamknięto - okazało się, że poprzednia właścicielka nie miała prawa go im odstąpić. Pełna rozpacz - płakałam wraz z nimi. Minął rok na miejscu dawnego Katmandu powstała Kanaypa, ale nie mogla nikogo zachwycić, kto znal dawne klimaty. Padła i zdarzył się cud - Katmandu wróciło! Jedzenie jak dawniej jest genialne, śliczna kelnerka znów podaje tylko brak znakomitego kelnera, który pamiętał gości i ich gusty. Szkoda, ale warto tam zjeść przepyszne hinduskie dania, świetne gorące placki świeżutkie, jak się zdaje nie znające się z mikro.
Polecam bardzo :).
Po miesiącach oczekiwania, straconej nadziei, że będę miała jeszcze okazję zanurzyć się w smakach Nepalu moje modlitwy zostały wysłuchane. Katmandu wróciło na swoje miejsce! Jedzenie wspaniałe, obsługa sympatyczne i chętna do pomocy. Jedyne do czego można się przyczepić to nie zaciekawy wystrój, ale nie wpływa to na ogólną ocenę lokalu. Polecam papadamy, rybę w żółtym kary i kurczaka katmandu. Nie miałam jeszcze okazji posmakować innych dań z nowej karty. Gorąco polecam.
Trafiliśmy tam za namową koleżanki, sam z siebie nawet bym nie pomyślał, żeby zajrzeć - górny poziom (ulica) wygląda jak bar mleczny. Na dole jest trochę bardziej przytulnie. Obsługa miła i sprawna. Duży wybór dań (kuchnia indyjska i tajska). Samo jedzenie - boskie, przynajmniej te dania, które zamówiliśmy (kurczak curry i kaczka w nerkowcach), zrobione tak, że zupełnie nie ma się do czego przyczepić.
Całkiem smaczna kuchnia indyjska i nepalska (nie wiem na razie w czym różnica).
Dania podawane są w osobnym naczyniu i dopiero klient nakłada sobie na talerz. Smak naprawdę zostaje potem na długo i aż chce się wrócić.
Szkoda tylko, że te specjały nie są tanie. Danie kosztuje ponad 20 złotych. Do tego ryż lub placek z pieca, jakieś picie (jogurty indyjskie też) i wyjdzie ponad 30 złotych. Ale warto czasem wydać trochę więcej za dobre jedzenie.
Kuchnia indyjska mi odpowiada i raz na jakiś czas odwiedzam jakiś lokal z tego rodzaju kuchnią. Tym razem wybór padł na Katmandu. Byliśmy we dwójkę. Menu mają dość obszerne, co jednym pewnie może komplikować wybór, a innym się podobać. My z racji niejedzenia mięsa wybieraliśmy tylko z dań bezmięsnych.
Zamówiliśmy na przystawkę samosy - dwa duże, dorodne samosy, trochę może za suche, ale mimo to bardzo smaczne. Do tego dwa sosy: jeden ostry i jeden miętowy.
Na danie główne wzięliśmy sos szpinakowy z serem domowej roboty. Do tego po placku. Było pyszne, jeden z lepszych sosów szpinakowych jakie zdarzyło nam się jeść. Popijaliśmy herbatką pomarańczową.
Ceny takie same praktycznie jak we wszystkich knajpach z kuchnią indyjską. Mogłyby być niższe. Mimo to i tak rachunek wyniósł nas nieco mniej niż zazwyczaj podczas wizyty w innych indyjskich lokalach. Z pewnością tam jeszcze wrócimy.
Niedzielne popołudnie, rezerwacja wcześniejsza, coby wpadek z brakiem miejsc nie było. 5 dorosłych osób, jeden brzdąc. Każdy zamawiał coś innego, wszystkie dania były przepyszne i pełne aromatów. Szwagier zachwycił się zupą, ja z chłopakiem talerzem przystawek z pieca (łosoś, kurczak, krewetki, mielone mięsko). W kategorii głównego dania nr 1 został wybrany kurczak z kozieradką, chociaż mi bardzo smakował ostry kurczak vindalo, którego zamówił szwagier. Dla niego był zbyt ostry, dla mnie poziom ostrości był w sam raz. Oprócz tego na stole wylądowało kilka innych potraw - wszystkie godne polecenia, choć nie tak obłędne jak kurczak z kozieradką. Przemiła obsługa, z cierpliwością tłumacząca co z czym i dlaczego moim współtowarzyszom, dla których była to pierwsza wizyta w lokalu z taką kuchnią. Najsłabszy punkt to wystrój, surowo i trochę bez pomysłu, ale jedzenie i uśmiechnięte, pomocne kelnerki wynagradzają. Siedzieliśmy w sali z kanapami, gdy rozgrzały nas potrawy zrobiło się trochę duszno, ale jedna uwaga do obsługi i pojawił się pilot do klimy. :) Miejsce, do którego wrócę na pewno.
Zdecydowanie przepyszne jedzonko, duża karta. Bogaty wybór egzotycznych napojów (nie ma ich w karcie, trzeba zapytać u obsługi). Minusem jest tylko to, że jeśli ktoś lubi jeść na zewnątrz, to stoliki stoją wprost na chodniku pod parasolkami. Proszę się tym nie zrażać, bo innych minusów nie znaleźliśmy. Warto usiąść i zatracić się w potrawach.
Zamawialiśmy jagnięcinę vindaloo na ostro (przepyszna, mięciutka, w zawiesistym sosie) i krewetki korma (w zawiesistym sosie z migdałami, smak przedni). Do tego pieczarki chilli (ekstaza dla podniebienia), garlic naan i hektolitry różnych soczków (niekoniecznie nepalskich/tajskich). Wszystko wystarczająco ostre i dobrze doprawione, nie czuliśmy żadnych drażniących smaków. Wielkość potraw wystarczająca, nawet zostawiliśmy trochę sosów.
Wydaje mi się, że w wersji ekonomicznej spokojnie można zamówić jedno danie + naan dla dwóch osób i brzuchy będą pełne.
Koniecznie trzeba spróbować jakiegoś lassi (jogurt) - my piliśmy mango i bananowy. Mniam...
O deserach za wiele nie powiem, bo zamówiliśmy jeden na spółkę (sago z melonem - smaczne, nie za słodkie) i tak ledwie zmieściłam :)
Obsługa bardzo przyjemna, Pani z uśmiechem doradza, czego można skosztować, jeśli nie bardzo możemy się zdecydować.
Zacznijmy od jedzenia. Zamówiliśmy coś, czego jak do dzisiaj nie udało mi się jeszcze w Polsce zjeść i nie żałować - lamb vindaloo i druga potrawa z jagnięciny, której nazwy niestety nie pamiętam. Do tego placek, smażony ryż, przekąska z pieczarek i napoje. Same już pieczarki budziły zachwyt - wspaniale, soczyste, w cudownej panierce. A sosy! Ludzie kochani, sosów opisać się nie da! Potem przyszło danie właściwe wraz z ryżem i plackami. Zgodnie z sugestia przemiłej kelnerki (z wyglądu raczej Hinduska, ale ja się nie znam ;-) Cóż, niebo w gębie! Vindaloo idealnie ostre, ale z olbrzymia dawka smaku. Mięso mięciutkie, cudowne. Podobnie wersja łagodna - idealnie gładki smak, olbrzymia ilość aromatycznych przypraw, równie wspaniale mięso. Ideał! Placuszek był przepięknie upieczony, świeżutki, z czosnkowym masełkiem. Az mi nadal ślinka cieknie ;-) Podobnie ma się sprawa z ryżem smażonym - tak dobrze przygotowanego jeszcze nie jadłem. Szok i niedowierzanie!
Obsługa pierwsza klasa. Były pewne niewielkie problemy z porozumieniem (ciut niewyraźną mowa kelnerki, ale to już czyste czepialstwo), ale uśmiech i uprzejmość nadrobiły wszystko. Jedynym problemem jest wystrój na gorze. Na dole jest super - bar jest zdecydowanie z poprzedniej epoki. Trudno, jedzenie i obsługa skutecznie to wyrównują. No i cena - dość wysoka, ale jakość kosztuje. Na pewno nie czuje się oszukany. Z radością wybiorę się tam jeszcze wiele, wiele razy.
Lokalizacja trochę na uboczu, ale łatwo znaleźć. Wystrój całkiem fajny, obsługa bez zastrzeżeń. Najważniejsze jest jedzenie, które w moim przypadku było świetne. Polecam kurczaka z kozieradką, do tego placek wedle upodobań lub ryż. Dobrze, że w menu jest wyjaśnione co zawiera potrawa, bo z nazwy czasami trudno wywnioskować :)
Knajpa godna polecenia!
Bardzo smaczne jedzenie, polecam paneer i kurczaka vindaloo. A pani kelnerka, w tradycyjnym stroju - urocza, szalenie miła i uśmiechnięta.
Restaurację polecił mi kolega z pracy. Rekomendacja, że zawsze zabiera tam swoich znajomych spoza Warszawy przekonała mnie, że warto odwiedzić to miejsce. Padło na urodzinową kolację z przyjaciółką, więc miałyśmy poważne oczekiwania co do nepalsko - indysjskiej kuchni.
Niepozorny, kiepsko urządzony, ale w pewien sposób przytulny lokal w centrum jest jednym z tych, które serwują albo kiepskie jedzenie, lub wręcz przeciwnie - prawdziwy skarb ukrywają w kuchni.
Naszą poniedziałkową ucztę rozpoczęliśmy Samosami nadziewanymi ziemniakami i groszkiem. W połączeniu ze startowymi sosami: paprykowym i miętowym, smakowały super, bez sosów były trochę za suche. Po chwili na stole pojawił się naan czosnkowy - placek z pieca z czosnkiem i masełkiem. Nigdy nie jadłam lepszego! Mokry, słodkawy, aromatyczny - po prostu pyszny. Przed zjedzeniem go w całości powstrzymała go zapowiedź dania głównego. Wybrałyśmy zgodnie ser chilli, czyli domowy ser z warzywami, imbirem i czosnkiem w sosie sojowym, ryż z kuminem i słone lassi. Danie okazało się fantastyczne! Świeże, jędrne warzywa skąpane w gęstym sosie sojowym, pyszny ser, dużo imbiru i aromatycznych przypraw, kumin, kozieradka, chilli... Zaskoczył nas nie tylko doskonały smak, ale też niecodzienne połączenie aromatów.
Obsługa sympatyczna, mało inwazyjna. Blisko, szybko, niedrogo i nadzwyczaj smacznie. Będę wracać!
Naszło mnie na hinduską kuchnię. Próbowałem już różne jej podróbki, ale miałem ochotę na kuchnię prawdziwą, przez duże K. Tutejsze opinie zaprowadziły mnie do restauracji "Katmandu". To był strzał w 10! Restauracyjka wygląda niepozornie i faktycznie - nie łatwo do niej trafić. Trzeba po prostu wiedzieć, gdzie coś takiego jest. Wystroju praktycznie nie ma - nie wiem, jak na dole, ale na górze wygląda to jak zwykły bar - lada z kasą, kilka stolików, gołe białe ściany. Za to kuchnia - po prostu fantastyczna. Restaurację prowadzi rodzina hindusów, więc dobrze wiedzą, czym raczą klientów. Byłem tam pierwszy raz, potrafili mi doradzić, co warto na początek spróbować. Świetny ryż, mięciutka jagnięcina. Coś wspaniałego. Porcje ogromne za niewygórowane pieniądze. Obsługa uprzejma i uśmiechnięta. Polecam!
Najlepsze indyjskie jedzenie, jakie do tej pory jadłam w Polsce! Po pobycie w Indiach zakochałam się w tamtym jedzeniu i zachęcona opiniami na gastronautach poszłam i... będę już chodzić i chodzić :). Jedzenie naprawdę pyszne! I co ważne - mój wrażliwy żołądek, który zawsze protestuje, kiedy zapodam mu sodę, kucharki i inne cuda - siedział cicho i trawił! :) więc ewidentnie ładują dużoooo mniej świństw lub wcale! Jedzenie cudowne i jeszcze na niczym się nie zawiodłam. Jadłam ukochany ser paneer (kadai - mój ulubiony), naany i rewelacyjne lassi mango! Jedyny mały minusik czy usterka, to może niezbyt udana aranżacja wnętrza, przez co taka superrestauracja trochę traci, ale może to i lepiej, bo nie ma tam nadętych hipsterów :). POLECAM!
Knajpka z bardzo ciekawym jedzeniem. Wybór tej restauracji był totalnie przypadkowy, wybór w zasadzie został powierzony google. Wracając do tematu. Z zewnątrz niepozorna, w środku raczej surowy wystrój, ale to miejsce ma nam się kojarzyć z surowym klimatem Himalajów.
Jedzenie, które zamówiliśmy było wyraziste, ostre, choć mogło być bardziej - kwestia gustu. Z całą drużyną postanowiliśmy zamówić coś innego, dzięki czemu mogliśmy poznać kilka potraw. Prym w karcie wiodą potrawy z kury oraz jagnięcia. Są one podawane w postaci curry, ale nie tylko. Karta jest bardzo obszerna, dzięki czemu, każdy powinien coś znaleźć dla siebie.
Dużym zaskoczeniem, były ceny mocnych alkoholi.
Podsumowując. Myślę, że zawitam w to miejsce ponownie, aby spróbować innych dan z kuchni nepalskiej.
Byliśmy po raz kolejny i jak zwykle wszystko bylo przepyszne! Polecam dania wegetariańskie - warzywa w żółtym curry i mleku kokosowym są obłędne, do tej pory się oblizuję :), bardzo smaczne są też pieczarki w sosie sojowym. Porcje duże, nie trzeba zamawiać przystawek. Jedynym powodem, dla którego nie odwiedzamy tego miejsca codziennie są trochę wysokie ceny. Za dania wegetariańskie 20-30 zł, za mięsa nawet ok. 40, ale za wysoką jakość trzeba płacić.
No i plus za możliwość płacenia karta i bardzo miła obsługę :).
Polecam!
Katmandu jest moją ulubioną knajpą jeśli chodzi o indyjską kuchnię. Byłam tam wielokrotnie i za każdym razem zastałam ten sam świetny poziom wszystkich dań.
Dla osób, które wybierają się po raz pierwszy - nie zraźcie się wnętrzem miejsca. Faktycznie nie jest ono zbyt imponujące ;) Jednak tutejsze jedzenie wynagrodzi wszystko.
Do moich ulubionych potraw należą przede wszystkim biryani (zarówno z kurczakiem, jak i jagnięciną czy też krewetkami - wszystkie super!) podawany z przepyszną raitą, ponadto butter chicken, ryba balti i paneer w sosie maślanym.
Uwielbiam też niemalże ich wszystkie placki - zarówno razowe jak i pszenne, jednak mój ulubiony to zdecydowanie garlic parantha (razowy placek czosnkowo maślany).
Z przystawek polecam pierożki z ziemniakami i gorszkiem, paneer pakora, warzywa w cieście, czy pieczarki. Wszystkie są super.
Katmandu jest miejscem zdecydowanie wartym kulinarnego odwiedzenia!
O istnieniu Katmandu dowiedziałem się z gastronautów, jako, że nie lubię tracić czasu na wypociny zakompleksionych "bywalców" restauracji o wystroju obsłudze, najbliższej okolicy udałem się tam niezwłocznie, bo i tak szansa, że opinia nie pochodzi od właściciela wynosi forty-forty. Lokal nieduży, ale jeśli w sobotę wieczorem znajduję tam stolik to mi wcale nie przeszkadza. Jeść wystroju knajpy nie zwykłem, więc oceniać też nie będę. Na początek z Krisem zamówiliśmy "sheek kebab", czyli mieloną jagnięcinę pieczoną na sztycach podaną w towarzystwie dwóch sosów. Ilość idealna na przystawkę dla dwóch osób jednak smutnym widokiem talerz jegnięciny przyozdobiony białą kapustą - sprawą oczywistą powinna być obecność grubo siekanej świeżej kolędry, ale niestety warszawska gastronomia zdążyła mnie przyzwyczaić do panoszącej się białej (czasami nawet pekińskiej) kapusty. I tak jak dwóch smutnych i nudnych sosów podawanych do każdej przystawki. Samo jagnię poprawne przyprawione, jednak trochę za mało soczyste (podejrzewam zbyt długie pieczenie w zbyt niskiej temp.).
Na drugi ogień poszły "kurczak katmandu masala" i jagnięcina vindaloo.
Ja jak zwykle do curry zamówiłem czosnkowego naana, zaś Kris ryż z serem i zielonym groszkiem. I teraz kilka smutnych słów. O ile kebab z przystawki zrobiony był z miękkiego i młodego mięsa o tyle jagnięcina vindaloo była baraniną vindaloo (zbyt włóknistą). Potrawa traci w tym konkretnym daniu niewiele, ale nie wyobrażam sobie w np. delikantnym sosie korma. Ostrość potrawy była idealna jak na warszawskie realia (dla mnie minimalnie za mało ostre, ale obsługa nie mogła sobie zdawać sprawy, że trafiła na hodowce chilli, a sam nie poprosiłem o ass rapera). "Kurczak katmandu", czyli jak podejrzewam specjalność szefa był dobry jeśli mówimy o sosie (gęsty, dobre przyprawy poprawne proporcje jednak uderzający brak zielonych ziół przy ciężkim sosoie) pomimo braku soczystości samego mięsa sos urzekał. Towarzystwo gotowanego jajka bardzo pomogło potrawie, która doprawdy była jednym z 3 najlepszych curry, jakie jadłem w Warszawie (oceniam teraz sam sos). Naan, który otrzymaliśmy był dobry - chrupiący wypieczony i pachnący czosnkiem, do tego ryż z serem - poprawny na tyle, że warto zamówić go zamiast placka, bo tak zrobionego ryżu trudno uświadczyć w tym mieście.
Lokal ma szansę jednak kucharz musi zrozumieć (a nepalskim "kurczakiem katmandu" potwierdza to), że warto jest robić coś więcej niż butter chicken i mieć przy tym dobrego rzeźnika.
Dla wybierających się polecałbym "sos katmandu", ale raczej z serem niż z mięsem oraz ryż który pozwala mieć nadzieje również na dobre biryami.
Informacja dodatkowa: Za ścianą mieści się sklep z przyprawami trochę tandetny, ale dzięki niemu możemy przedłużać kulinarne orgie wg własnych zboczeń.
Są indyjskie knajpy w Warszawie, w których jedno danie nie różni się od innego smakiem, a jedynie poziomem ostrości. Ta do nich nie należy. Kucharz, jak poinformowała obsługa, pochodzi z Nepalu i gotuje indyjskie dania na nepalską modłę. W tym przypadku znaczy to, że każde danie może zaskoczyć smakiem, niestłumionym zawartością ostrego chilli. Nie wiem, co prawda, czy w Nepalu używają często pieczarek, ale ich obecność w wielu daniach można złożyć na karb zapędów szefa w kierunku "fusion". I tak odniosłem bardzo pozytywne kulinarne wrażenia i wyskrobywałem naczynia do sucha. Miła obsługa nie zawsze jest do końca poinformowana, ale braki wiedzy o zawartości potraw szybko uzupełnia konsultacjami w kuchni. Mały dysonans pomiędzy wrażeniami wzrokowo-słuchowymi, a smakowo-zapachowymi można wybaczyć. Urządzenie tego lokalu w stylu wszędobylskiej kwadratowej prostej formy to nieporozumienie. Przydałby się chociaż cień Katmandu. Dla spragnionych dobrej indyjskiej kuchni polecam bardzo, dla zakochanych, którzy chcą popatrzyć sobie w oczy w niecodziennej atmosferze - mniej.
Moje pierwsze zetknięcie z kuchnią indyjsko-nepalską miało miejsce w Katmandu. Od tego momentu byłam tam już kilka razy i nigdy smak potraw mnie nie zawiódł. Mam w karcie ulubione potrawy, panir kadai, i panir balti... do tego placek roti i jestem w nepalskim niebie. :)
Oczywiście bez mango lassi się nie obędzie.
Katmandu nie powala wystrojem, jest prosty i mało wyszukany, ale wolę taki wystrój i pyszności na talerzu niż odwrotnie.
Obsługa OK, szybka i miła.
Polecam.
Mój facet pojechał na obiad do Katmandu zachęcony entuzjastycznymi recenzjami z Gastronautów. Pojechał pełen obaw, bo jego dotychczasowe doświadczenia z kuchnią indyjską (Curry House na Bielanach i Bombaj Masala) nie należały do najlepszych. Tym razem jednak był to strzał w 10. Zamówił jagnięcinę kadai - porcja duża (w Curry House była bardzo mała), mięso delikatne, rozpływające się w ustach, dobrze przyprawione, aromatyczne i nie za ostre. Próbowałam :). Pycha, wrażenie super, tym bardziej, że była to nasza pierwsza degustacja jagnięciny w życiu. Do tego był chleb pszenny z czosnkiem. Też bardzo dobry, nie tłusty. Niestety, ceny nie są niskie (32 zł za jagnięcinę, 10 zł za chlebek), choć porcje są bardzo duże i z pewnością się nimi najemy. Wnętrze absolutnie nie zachęca do siedzenia. Ale kto by na to zwracał uwagę, jedzenie można wziąć na wynos, a dla takich doznań smakowych warto się trochę poświęcić.
Jak dla mnie, najlepsza tego typu knajpa w Warszawie. Wszystko co jadłam (no może raz poza rybą w zestawie lunchowym) było przepyszne. Świetnie przyprawione, świetna konsystencja (nie paćka smakująca zawsze podobnie). Pyszny paneer. Przemiła obsługa. Wracam tu parę razy w miesiącu. Tylko wystrój kiepski, ale przynajmniej nie tandetny.
To jest moja ulubiona restauracja. Mają przepyszne potrawy, zwłaszcza indyjskie placki maślane. Obsługa bardzo miła, klimat uroczy, ale ceny trochę duże. Wszystkim polecam.
Po pierwsze - nie zrażajcie się wyglądem "barku". Istotnie jest to restauracja, ale nie wygląda tak jak powinna wyglądać. Gołe białe ściany, tanie stoły i krzesła. Ciasno, nie ma miejsca na więcej niż 4 osoby. Tyle. Nieco smutno przez ten brak ozdób, muzyka bardzo klimatyczna - gwiazdka + do wystroju.
Obsługa niesamowita, miła, pomocna, uśmiechnięta, zawsze do dyspozycji. Zapakują na wynos, podadzą szybko wodę jeśli się domówi. Kelnerką jest Nepalka mówiąca zrozumiale po polsku i angielsku, jest przeurocza. Rzadko się zdarza aby ktoś miał w oczach tyle szczerej życzliwości. 5/5
Najważniejszy punkt, czyli jedzenie. Wszystko - rewelacja, lecz aby nie zostawić Was w niepewności wypunktuję co warto zamówić.
- Jagnięcina z kozieradką (aromatyczne, leciutkie mięsko ugotowane w jogurtowym sosie z różnymi ziołami tak aromatycznymi, że zakręciło mi się w głowie ;). Najlepsza potrawa tam.
- Ryba z bazylią - osobiście nie polecam ryb w tym lokalu, niekoniecznie się w nich specjalizują, aczkolwiek towarzyszom kulinarnej wyprawy smakowało.
- Kurczak Kadai - polecam osobom, które preferują kurę nad jagnięcinę
- Biryani z jagnięciną - również fajne, z cashew nuts i ryżem w aromatycznych przyprawach
- Do potrawy zamówiliśmy przystawki - były to trójkątne hinduskie pierożki Samosa. Kierowani zdrobnieniem "pierożki" zamówiliśmy dla 4 osób. Gigantyczne PIEROGI z groszkiem, curry i soczewicą. Polecam wziąć jedną porcję dla 2 osób.
- Do obiadu oczywiście x3 placki Garlic Naan i napój jogurtowy x3 Lassi.
Za wymienione wyżej rzeczy zapłaciliśmy 220zł - czyli przeciętnie jak wszędzie, a najedliśmy się wspaniałą kuchnią.
W "Katmandu" byłam 3 razy, za każdym razem wychodziłam zadowolona i najedzona. Świetnie doprawione dania i bardzo smaczne. Przyjazna, pomocna obsługa i mile spędzony czas - zwłaszcza letnią i wiosenną porą kiedy można zjeść na zewnątrz. Polecam!
Tytuł w sumie z lekka mylący, bo tak naprawdę z Małgorzatą w Indiach jeszcze nie byliśmy (choć pewnie będziemy, bo Małgorzata co jakiś czas o tej propozycji przypomina), ale z drugiej strony trochę trudno nam sobie wyobrazić, żeby nad Gangesem jedzenie było specjalnie lepsze niż w Katmandu (mam na myśli restaurację, nie rejon geograficzny). Choć pewnie byśmy się o tym nie przekonali, gdyby nie wcześniejsze opinie na tym zacnym portalu. A to dlatego, że miejsce - cóż, jakby to delikatnie ująć - do urokliwych nie należy i "tak z ulicy" byśmy tam raczej nigdy nie weszli. Może dlatego, że średnio urodziwy pan dłubiący wykałaczką w zębach i siedzący przed restauracją na krzesełku nie jest najlepszą zachętą do odwiedzenia tego miejsca, a może i dlatego, że wystrój pachnie mi nieco klimatem "gdyby w Indiach mieli Gierka i meblościankę, to by właśnie tak tam wyglądało". Ale dosyć marudzenia o estetyce, bo wszystko to traci na znaczeniu, gdy na stole pojawia się jedzenie! A to jest naprawdę świetne. Nawet dla mnie, choć - w przeciwieństwie do Małgorzaty - nie przepadam, gdy mi wypadala policzki od środka po kolejnej dawce pieprzu i chilli. Zamówiliśmy, więc mieszankę dań różnych (kurczak tandoori, jagnięcinę w curry, zupy, etc.) i z wszystkiego byliśmy bardzo zadowoleni. No może tylko sago w deserze nas zniechęciło, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni do jedzenia czegoś, co wygląda jak małe zielone oczka ryby. Ale ogólnie jedzenie oceniamy jako przepyszne! I polecamy. Prawdziwy smak Gangesu nad Wisłą (a przynajmniej tak nam się wydaje).
Uwielbiam kuchnię indyjską. Teraz będę chodzić tylko do Katmandu, bo bije wszystkie inne indyjskie restauracje o głowę.
Zalety:
- bardzo sympatyczna uśmiechnięta obsługa, dwie bardzo miłe młode panie;
- przyjemny wystrój;
- jedzenie bardzo dobre i przede wszystkim w moim daniu zawsze jest pełno mięsa/ryby, ostatnio w imbirowym kurczaku było mnóstwo dużych kawałków kury pływających w sosie (zazwyczaj w indyjskich knajpach dostaję mnóstwo sosu i kilka małych kawałków mięsa);
- uwaga! bardzo miłe zaskoczenie - pani kelnerka orientuje się, w których daniach są alergeny, mnie potrafiła powiedzieć, które dania są bez glutenu i cukru;
- potrawy podawane są dość szybko;
- do tego mają bardzo dobrą herbatę - ja wzięłam pomarańczową.
Jednym słowem - polecam.
Taka mała uwaga dla alergików: jeśli uważacie, że danie z ryżu i ryby nie ma glutenu, bo nie ma mąki, to możecie się mylić. Ostatnio w jakiejś restauracji powiedziano mi, że dodają gluten oddzielnie do potraw, więc zawsze lepiej spytać kelnerki, czy gluten jest w danej potrawie.
Katmandu jest niepozorną knajpką znajdującej się w na ul. Wspólnej w Warszawie. Nie zniechęcajcie się wyglądem i brakiem kliematu w wystroju. Wszystko wynagrodzi Wam miła obsługa i przede wszystkim jedzenie.
Byliśmy z moją dziewczyną tam 3 razy i za każdym razem zamawiając coś innego nie byliśmy zawiedzeni. Mi najbardziej do gustu przypadł butter chicken, placki naan (obowiązkowo) oraz mango lassi (też obowiązkowo).
Kolacja dla 2 os: przystawka, 2 główne dania, 2 x placek naan i coś do picia (herbata, lassi) to wydatek ok. 100 zł. Dodam tylko, że nigdy żadne z nas nie dało rady zjeść wszystkiego więc zawsze mamy jeszcze obiad do odgrzania na następny dzień :).
Obsługa miła, dania wydawane sprawnie.
To miejsce zostało mi polecone i sam je również mogę z ręką na sercu w 100% polecić.
Ponowna wizyta, ponownie satysfakcjonująca. Zamówiono kaczkę w zielonym curry (potrawa tajska) i chlebek z sezamem. Porcja kaczki duża, w aromatycznym sosie. Wszystko zapakowane tak, że do domu dojechało ciepłe. Niestety, chlebek był raczej gumowaty, w konsystencji jak dość gruby naleśnik, nie do końca spełnił oczekiwania. Ale to nie popsuło przyjemności jedzenia orientalnej potrawy, która była dobrze doprawiona i wprawiała jedzącego w dobry nastrój :).
Katmandu odkryłem przypadkiem, szukając alternatywy do moich standardowych lunchowych restauracji. Oklejone reklamami okna nie wyglądały zachęcająco. Dopiero zdjęcie dania, wrzucone przez kogoś na instagram spowodowało, że zdecydowałem się odwiedzić ten lokal.
Wystrój jest kompletnie przeciętny. Nie ocieka detalami azjatyckimi. Równie dobrze mogłaby to być restauracja polska czy rosyjska.
Ale menu i serwowane potrawy zdecydowanie rozwiewają wszelkie wątpliwości. Katmandu odwiedziłem już wiele razy i mogę polecić każdą potrawę, którą próbowałem, z curry na czele (zwłaszcza zielone curry z jagnięciną).
Porównując ceny do innych restauracji tajskich i hinduskich, w Katmandu jest sporo taniej, a jeśli do tego uwzględnimy jakość serwowanych potraw i wielkość porcji, to zdecydowanie wygrywa :).
An error has occurred! Please try again in a few minutes