Najlepszym określeniem na to miejsce jest to, że jest po prostu letnie. Wystrój lekki, nieco prowizoryczny i taki mało wyszukany, ale zdecydowanie utrzymany w klimacie letniej altany, zwłaszcza wspominana przez wszystkich część tarasowa. Ani to wygodne, ani eleganckie, ale też nie jakoś szczególnie szpetne - po prostu letnie. Jedzenie smakami przywołuje na myśl letnie popołudnie na hamaku - tu wkurza jakaś mucha, tu sznurki hamaka (pamiętacie te tanie, sznurkowe hamaki z lat 90-00?) wrzynają się tu i ówdzie, tu nieco za gorąco i tyłek się poci, ale poza tym sielanka. Mój zestaw zawierał 3 różne hummuso-podobne pasty, do tego różne, różniaste mezze, z czego nie wszystko zjadłam, bo niektóre smaki, np. marynowane warzywka, miały zbyt intensywny smak i nijak nie pasowały do reszty. Do gustu przypadł mi hummus o lekko dymnym smaku - już nie pamiętam dokładnie, z dodatkiem czego, ale nawet jego odrobina na kawałeczku warzywa dawała mocarny, wędzony posmak na wiele gryzów lub łyków naprzód. Całość mnie jednak nie zachwyciła - część smaków była za intensywna, część zupełnie nijaka, danie nie było wyważone i poszczególne elementy nie grały ze sobą w jakiś szczególnie harmonijny sposób.
Najbardziej wyletniła mnie tu organizacja "restauracji", a raczej wydawki - klienci (bo przecież nie "goście") ustawiają się w kolejce, zamawiają i czekają na swoje jadło. Oczywiście oczekiwać w pobliżu lady wydawkowej nie bardzo jest gdzie, więc albo można stać jedno na drugim, albo się oddalić, a potem biec co sił w nogach, żeby ktoś inny nie zakosił nieswojej tacy. Same tace są podawane górą nad ladą chłodniczą, więc całe szczęście, że przekraczam magiczny próg 175 cm, bo chyba nie wystarczyłoby mi rączek, żeby sięgnąć po jedzenie i niczego nie wywalić. Zdecydowanie preferuję lokale z obsługą albo chociaż pół-obsługą. Optymalnie byłoby, gdyby można było zamówić i zapłacić przy barze/ladzie i potem gdyby ktoś dostarczył zamówienie do stolika - to by zdecydowanie zmniejszyło tłok i ogólny rozgardiasz, który tam panuje. Bo tak to nie wiadomo, co jest co i dla kogo, mimo że mają wibrujące numerki. Obsługa do tego jest nieco niemrawa, nie potrafi doradzić, jest też taka nijaka, ani gorąca, ani zimna - letnia. Mam wręcz wrażenie, że przy większej liczbie osób wszystko rozpada się jak układanka z domino, bo tu ktoś chciałby szybko, tu ktoś niezdecydowany blokuje miejsce... Niezbyt to przemyślane.
Raczej nie wrócę, ale jeśli ktoś vege bardzo będzie chciał mnie tu przyprowadzić z powrotem, to nie będę się zapierać rękami i nogami w drzwiach. W końcu nie próbowali mnie tu otruć, a raczej letnio nakarmić.
An error has occurred! Please try again in a few minutes