Szkoda, że tak pusto.... Trudno zrozumieć, dlaczego w piątkowy wieczór byliśmy niemal jedynymi gośćmi - pomijając jedną czy dwie grupy w salonikach - podczas gdy wiele znacznie gorszych restauracji ma komplety... Miejsce? Rzeczywiście z dala od szlaku, ale przecież dla samochodu/taksówki to nie problem. Hmm.
Po kolei zatem. Obsługa na wysokim poziomie - bez służalczości, ale uprzejma, kompetentna, może odrobinę zbyt poufała, ale to rzecz gustu.
Jedzenie. Była nas spora grupa, zamawialiśmy różne dania. Przystawki świetne - od śledzia i tatarów (mięsny i z tuńczyka) do perfekcyjnie podaną grasicę. Zupa rakowa, słusznie chwalona już przez innych, też bez zarzutu.
Dania główne. Zasadniczo podobnie: kaczka jak należy, okoń bez najmniejszej ości, idealnie podany łosoś. Ale... polędwica fachowo usmażona, tyle że kelner nie zapytał, jak ma być przygotowana. Natomiast bakłażan - porażka, typowa w Polsce. Prawie nikt poza kucharzami arabskimi nie wie, że musi na początku poleżeć w soli ze 2 godz. itd., a poza tym polscy kucharze o jakieś 15 min za krótko go pieką. Desery za to świetne: fondant czekoladowy perfekcyjny, jabłecznik chyba najlepszy w mieście - i nie tylko.
Tyle pochwał, bo są i braki, szczególnie alkoholowe. Nie ma (nie podają?) karty alkoholi, wódki w minimalnym wyborze, wstydliwie mały wybór likierów, brak armagnaków... porażka
Zadziwiające są też ceny. Dania z karty - bardzo, bardzo rozsądnie wycenione, a butelka Moet et Chandon za 380 zł w restauracji wysokiej klasy całkowicie na miejscu. Ale Manhattan na Jacku Danielsie za 40 zł?!
Źle reaguję też na doliczanie 10% za obsługę. Miły wieczór i chętnie zostawiłbym znaczny napiwek, ale po takim wymuszeniu nic już nie doliczyłem, bo to mało eleganckie - choć oczywiście rozumiem, że to nie wina kelnera.
UZUPEŁNIENIE OPINII Z DNIA 19.03.2014 GODZ. 19:00
Proponuję złoty medal od Gastronauci.pl!
Złoty medal za to, że po mojej poprzedniej, nie w pełni pozytywnej recenzji, zadzwonił do mnie manager, przeprosił ze wszystkie niedociągnięcia (a było ich nieco więcej, niż napisałem) i zaprosił do ponownej wizyty z rekompensatą za niedogodności. Godna wielkiej pochwały reakcja na to, co się tu pojawia!
A co do samej powtórnej wizyty:
- jedzenie: non plus ultra. Bakłażan tym razem wypieczony jak na Bliskim Wschodzie, czyli doskonale, gicz jagnięca - rozpływające się w ustach mięso i świetnie zaostrzający smak sos oraz perfekcyjnie przygotowane warzywa, gołąbki z soczewicą bez zarzutu, takoż otwierające kolację zupa z ryb morskich i sałata z kozim serem oraz kończące ją desery;
- obsługa. Tym razem na 97% (pozostałe 3% to niech zostanie między mną a b. miłym i profesjonalnie doradzającym kelnerem :) ), szczególnie wino. Francuskie mi nie pasowały, włoskie mało znam i zamówiłem "bezpiecznie" Chianti Classico. Kelner natomiast przyniósł i zaproponował Il Falcone (chyba nawet nie było go w karcie), nieco tylko droższe i o wiele poziomów lepsze, wyrazistsze, świetnie komponujące się z potrawami. Wielkie uznanie, także za "pucharowe" kieliszki bordeaux, pozwalające winu naprawdę zaistnieć. Aha, no i 100% trafiona sugestia deseru dobranego "do osoby";
- inne. Tym razem znakomity wybór likierów, zarówno tych bardziej znanych, jak i rzadko spotykanych w Polsce, no i świetnie dobranej palety armagnaków!
Za wszystko na trzy osoby z różnymi alkoholami przed, w trakcie i po - 600 zł (przed specjalnym rabatem), czyli nad wyraz rozsądnie.
Czyli: znakomicie udany wieczór, wielka przyjemność, bez dyskusji moja ulubiona restauracja!
An error has occurred! Please try again in a few minutes