Reviews Silver Dragon

Silver Dragon to pierwszy chińczyk, do którego odważyłam się wejść i w którym cokolwiek (całkiem chętnie) zjadłam. Wcześniej przezornie unikałam podejrzanych budek i blaszaków z kranami fruwającymi na ścianie. Tutaj miłe zaskoczenie - schludnie, czysto, wystrój stonowany, bez cerat i typowych krzeseł z okleiną, a z fotelami, zielonymi ścianami i sympatycznym widokiem na niebezpiecznie ruchliwe okolice przystanku Dzika. Obsługa bardzo miła, chociaż lepiej nie ryzykować zamawianiem dania "po nazwie", bo polski pani przyjmującej zamówienia chyba ogranicza się jedynie do cyferek przypisanych potrawom. Menu pokaźne, ale standardowe dla tego typu miejsc. Próbowałam dotąd kurczaka podwójnie smażonego i kurczaka w cieście kokosowym. Oba były smaczne, nie przesiąkały olejem (w którym z pewnością trochę popływały), delikatnie przyprawione, tradycyjnie z babką z ryżu i sałatką z białej kapusty (ta czasami bywa słodka, czasami kwaśna od octu). Danie można urozmaicić sosem słodko-kwaśnym lub pikantnym, te z kolei dość przeciętne i wodniste. Do posiłku w lodówce czekają mało zaskakujące, dobrze znane napoje w butelkach lub coś z chińsko-tajwańsko-nie-wiem-jakich specjałów - próbowałam  soku (?) w kolorowej puszcze, bardzo słodki, wręcz cierpki. Dla kobiety o posturze 12-letniej radzieckiej pływaczki porcje są wystarczające, aby wyturlać się z lokalu jak wańka-wstańka. Byłam w Dragonie już kilka razy, nigdy się nie zawiodłam, ale zawsze przychodziłam też z jednym, prostym celem - najeść się za niewielkie pieniądze. Posiłki na wynos za dopłatą 1 zł są zgrzewane folią i nawet po godzinnej podróży tramwajami są jeszcze ciepłe. Mam tylko jedno poważne zastrzeżenie do tego miejsca. Raz zamiast tradycyjnego domowego obiadu, zabrałam tutaj swojego Towarzysza Niedoli. Ten zaś, zamknięty potem w toalecie, raportował, że jego gąbczasty kurczak w cieście był daleki od ideału. Dość poważnie mu zaszkodził, stąd patrzę na Silver Dragona z nieco mniejszym zaufaniem, ale kiedy przyciśnie mnie poważny głód - wpadam i tak.

Wybierajac sie tutaj spodziewalem sie typowego "chinczyka", ociekajacego tluszczem z warzywami, z mrozonek, czyli fasolka, groszek, marchewka i seler w kostce, a tu niespodzianka. Pyszna cielecina na goracym polmisku a do tego swieze warzywa i kielki z patelni. Troche przesolone lub dodano za duzo sosu sojowego ale w porownaniu z innymi lokalami z taka kuchnia zdecydowanie inna jakosc. Szkoda, ze nie bylo wody pitnej ;-) w zadnej postaci (a kilka sklepow w poblizu) tylko wysoko-slodzone i sztuczne napoje do wyboru. Klimatyzacje rowniez warto poprawic bo nie kazdy lubi ciagnac za soba przez kilka godzin.

Silver Dragon stanowi ciekawą odskocznię od typowych wietnamskich budek w Warszawie. Ogromnym atutem tego miejsca jest czystość oraz ładny wygląd miejsca. Do tego dochodzą ciekawe potrawy, które jakościowo znacznie odstają od typowych warszawskich "chińczyków". Do naciekawszych potraw tej restauracji należą: Kurczak pieczony w sosie słodko-kwaśnym, kurczak po wietnamsku oraz ryba pieczona w czerwonym curry. Jedyną uwagą jaką mam wobec kucharzy to sporadyczne przypalanie dań.