Parę dni temu po kilkugodzinnym, wyczerpującym "spacerze" po hipermarkecie wraz z moją drugą połówką; wygłodniali i zmęczeni postanowiliśmy dać naszym nogom odrobinę wytchnienia, natomiast naszym żołądkom paliwa, oczywiście w postaci jedzenia. W ten właśnie sposób moja Kobieta zabrała nas właśnie do tejże restauracji, do której sam bym pewnie nigdy nie trafił ;)
Villa Ostródzka jest fantastycznym i bardzo klimatycznym miejscem, szczególnie w długi zimowy wieczór. Wnętrze jest czyste, bardzo ładne i zadbane - styl minimalistyczny. Nie da się ukryć, że jego największą zaletą jest kominek, w którym to pali się drewno, a lecące w tle stare kolędy sprawiają, że nie sposób nie poczuć tam klimatu rodem ze starych amerykańskich filmów, gdzie liczna rodzina w dużym domu zasiada do świątecznego posiłku.
Jeśli chodzi o sam posiłek to spróbowaliśmy: małej zupy krem z papryki i pomidorów - była smaczna i dobrze doprawiona, lecz na kolana mnie nie rzuciła, tak jak to zrobiła zupa krem z dyni, którą jedliśmy w Domu Polskim, ale nie zmienia to faktu, że ta również mi smakowała. Jako danie główne zamówiłem tagliatelle z kurczakiem, suszonymi pomidorami i szpinakiem na śmietanie, a do picia sok świeżo wyciskany z pomarańczy - porcja makaronu była OGROMNA. Ledwo ją w siebie wcisnąłem, przez co oboje nie mieliśmy już miejsca na deser, a szkoda, bo w oczy rzucił nam się sernik z sosem malinowym. Jeśli chodzi o makaron to był dobry, jak najbardziej poprawny i zdecydowanie syty. Sok ok, jak to sok, ale pijałem lepsze, takie naprawdę świeżo wyciskane z naprawdę soczystych owoców - piliśmy takowy ostatnio w Spacca Napoli - pychota :)
Moja Lepsza Połówka zamówiła Carbonarę oraz zieloną herbatę. Porcja makaronu również była gigantyczna, zaś herbata podana w ciekawy sposób - pisze to totalny amator w dziedzinie herbaty, a w szczególności zielonej herbaty.
Obsługa jak najbardziej na plus. Miła, uśmiechnięta i pomocna.
Nie byłbym sobą, gdybym nie napisała choć kilku słów o toalecie. Takowe są dwie w lokalu. Nie ma tu jednak podziału na damską i męską. Po prostu korzystamy z wolnej toalety. Pomieszczenia są małe, ale schludne. Plus za ręczniki papierowe do rąk i mydło w płynie. Minus należy się okropnie malutkim umywalką, których nie cierpię. Z tak malutką spotkałem się wcześniej tylko raz w Pogromcach Meatów.
No dobrze a co z minusami? Czyżby ich nie było?
Największym minusem jest połowiczne wynajmowanie restauracji. Nie da się ukryć, że jest to miejsce nastawione na imprezy okolicznościowe lub spotkania firmowe. Niestety w takim wypadku powinno wynajmować się cały lokal, jednak właściciele dla "mniej licznych" grup wynajmują większą część i tak małego powierzchniowo lokalu, a pozostałe stoliki są dla innych gości lub kilku osobowych grup. W taki klimat właśnie się wpasowaliśmy. Wigilia firmowa. Niestety przez to siedzieliśmy w niedalekiej odległości od gości, którzy niczym nie różnili się od gości weselnych. Było bardzo głośno i co rusz, ktoś się kręcił, a to na papierosa, a to do toalety.
Kolejnym minusem była trochę zbyt głośno puszczona muzyka. Kolędy były naprawdę bardzo ładne, ale co za głośno to nie zdrowo szczególnie dla głowy i uszu.
Hmm... I to chyba tyle jeśli chodzi o minusy, bo o umywalkach już pisałem ;)
Podsumowując jest to naprawdę godna polecenia restauracja. Jedzenie jest bardzo dobre, klimat, jeśli chodzi o porę zimową jest fantastyczny. Trzeba niestety jednak wpasować się w odpowiedni dzień i godziny. Dam wam jeszcze małą podpowiedź - jeśli planujecie tu randkę upewnijcie się wcześniej czy lokal nie został wynajęty na dużą imprezę prze co jest zamknięty dla zwykłych, niedzielnych klientów lub czy przypadkiem nie traficie na jakąkolwiek imprezę czy małą czy dużą.
Wnętrze: 4,5/5 (kominek przeważył sprawę :)
Klimat: 4,5/5
Muzyka: 4/5 (trochę za głośno)
Jedzenie: 4,5/5
Napoje: 4/5
Obsługa: 4/5
Ceny: 4/5
Toaleta: 4/5
OCENA KOŃCOWA: 4,5/5
An error has occurred! Please try again in a few minutes