Piwko z beczki + kiełbaski w cieście, dobra kolacja :D Jeśli chodzi o jedzenie było dobre, jeśli chodzi o piwo też.
Zastrzeżenia mam do cen, wszystko w karcie jest moim zdaniem za drogie, pół litra wódki za 120 zł?
Bardzo dobre jedzenie, świetna obsługa. Jeden z lepszych lokali, zeby zjesc cos w samym rynku. Co do piwa, jest w porządku, pasuje do jedzenia, jednak w tej cenie wolę jednak rzemieślnicze...
Generalnie drogo, ale to w końcu knajpa na samym rynku.
Ale bardzo smacznie i oryginalnie.
Polecam jagnięcinę ze szparagami i lody kminkowe.
W restauracji dominuje piwo Bernard i wszystko się koło piwa kręci. Nawet lody o smaku Bernarda są. I też dobre.
Dużo stolików, zadaszony ogródek przy wejściu, rekomenduję wcześniejsza rezerwację.
Wyprawa do Wrocławia w potężnej gromadzie, 6 dorosłych i 5 dzieci (3latka najstarsza). Jak tu znaleźć restaurację, która przyjmie z otwartymi ramionami trzy wózki i dwa chodziki ?? Zapewni przestrzeń, miejsce na uboczu, kompetentną obsługę i oczywiście pyszne jedzenie ?!?! A jednak !! Bernard na Starym Miescie :) Fakt, to ja zdecydowałam, że tam pójdziemy, ale nic więcej, a zbierałam pochwały od kompanów podróży, jakbym conajmiej była tam kucharzem.
Do rzeczy :
Jedzenie znakomite !!
Carpaccio - najlepsze jakie jadłam.
Hermelin z miodem - pychota !!
Kaczka w buraczkach - same mięsko soczyste i rozpływające się w ustach, kapusta bardzo kwaśna, dla mnie odrobinę za, natomiast kluski to najgorszy punkt programu. Dziwne, jakby czegoś było za dużo, trudno mi było wyczuć o co w nich chodzi.
Stek z rostbefu - każdy element tego dania był wybitny, zaczynają od mięsa, kończąc na sosie holenderskich.
Ciacho, które tego dnia było w propozycjach deseru to coś czekoladowego z kajmakiem - nie pamiętam - natomiast wiem, że pomimo ogromnego przejedzenia, wcisnęłam w siebie spory kawał. Było pyszne.
Pozostał temat drinków. Wierna mojito i tu musiałam spróbować. Naprawdę duża szklana za 17zł, drink pyszny, wyrazisty, wyczuwalny rum.
Ceny, które nie zadziwiają gości w dużych miastach takich jak Wrocław. A kaczka i stek zawsze swoje kosztują.
Obsługa p-r-z-e-s-y-m-p-a-t-y-c-z-n-a ! Naprawdę trzeba lubić swoją robotę, żeby z taką pasją podejść do takiej zgrai jak nasza.
Sama restauracja jako wnętrze, bardzo klimatyczna. Rezerwacji dokonywałam 2h przed przyjściem, więc nie narzekam, że musieliśmy z wózkami wspinać się na ostatnie piętro, tym bardziej, że uprzejmy manager pomagał.
Brak kącika dla dzieci.
Odejmuję pół punktu za dodatki do kaczki. Tego brakowało mi do perfekcji.
Polecam z całego serca :)
Wszystko tutaj się zgadza. Lokalizacja, wystrój, obsługa i menu. Dziękuję za odkrycie salsefii - halibut z czarnymi pierożkami z salsefią to coś więcej niż miks kilku dobrej jakości składników i przypraw. Przepyszność. Do tego domowe piwo, a na deser doskonała tarta z owocami. Mniam!
Smaki, których nie da się zapomnieć! Niegdyś lody o smaku kminku, Beherovki i piwa zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Sałatka z grillowaną wątróbką - niezapomniana. Burger - oni tam wiedzą jak uradować klienta. Polecam!
Cudowne miejsce na samym Rynku. Zamówiliśmy polecone przez znajomego Velke koleno (czyli golonkę), która faktycznie była wyborna i bardzo duża. Skusiliśmy się też na przystawkę Grzanka z kaczą wątróbką, która okazała się być przepyszna! I ku naszemu zaskoczeniu bardzo solina porcja. Piwo Bernard też niczego sobie. Reasumująć,było przepysznie, miło i (co nie zdarza się czzęsto) nie daliśmy rady wszystkiemu co zamówiliśmy :) Polecam w 100%
Powinnam opublikować 2 recenzje - 1 dotyczącą jedzenia, drugą picia - oceny byłyby odpowiednio w wypadku pierwszej na 5, a drugiej na 1;) Jako, że jednak uznajmy, że poszłam tam się najeść, a nie napić, nie będę surowo wyciągać średniej. Zacznę od gorszego, to może nie pozostanie niesmak na koniec;) Uwiebiam wariacje piwne z owocami, więc ucieszyłam się bardzo na widok dodatkowej karty koktajli piwnych z owocami - truskawki, arbuzy etc. Zamówiłam takowy koktajl, ale w wyniku nieporozumienia kelnerka uznała , że chcę kojktajl bezalkoholowy. Nieduża szklaneczka, więc zanim się zorientowałam już połowy nie było, uznałam więc że nie będę robić już aferki, bo pić się chce, od bezalkoholowego nie umrę;) Koktajl miał dziwny posmak i ogólnie był totalnie nijaki - w smaku, konsystencji , kolorze (nie to rzadki, ni to gęsty, jakiś różowo-piankowaty), no ale taki do wypicia. Kiedy jednak na rachunku zoabczyłam cenę - 18pln, to poczułam się jakby mocno mnie oszukano. Posmakiem okazał się sok ananasowy tak btw . Nie zawsze trafia się na coś dobrego, czasem jakoś nie jest adekwatna do ceny, ale chyba nigdy jeszcze nie czułam się tak zrobiona w trąbę i takiej dysproporcji jakości do ceny. Nie wolno czegos takiego robić - podawać kilku truskawek ze zmiksowanym sokiem, za 18 zeta. Totalne nieporozumienie. Ale za to pierogi z policzkami wołowymi to totalnie inny świat, inny poziom (niestety dodający dramaturgii tej dysproporcji;). Pierogi uwielbiam , mogę jesć 7 dni w tygodniu. A te - mistrzostwo. SOczyste, rozpływające się w ustach mięsko, super ciasto. Obłęd! Na pewno tam wrócę po nie. Samo miejsce - lato, gorąco, więc siedzieliśmy w ogródku, a każdy ogródek taki sam na rynku (czyli fajny;). Bernarda polecał mi każdy przed pobytem we Wrocławiu i teraz rozumiem czemu. Bez tych koktajli to byłoby świetne miejsce:)
Można powiedzieć, że to restauracja wyższej jakości. Jedzenie bardzo dobre, obsługa przemiła, wszystko na jak najwyższym poziomie.
Byłam tam zarówno prywatnie jak i na imprezie firmowej, wszystko bez zarzutu.
Jedyny minus - ceny.
Trzecie podejscie do knajpy, przy poprzednich dwoch trzeba bylo obejsc sie smakiem gdyz miejsca w srodku bylo jak na lekarstwo. Tym razem, bum! Udalo sie! Z pewnoscia duza w tym zasluga nazewnetrznego ogrodka, byl stolik no to lu! Miejsce w smaku utrzymane w prawie czeskim klimacie, prawie - bo czeski kelner (glownie w Pradze) ma Goscia w powazaniu a tu obsluga iscie nie-czeska. Mila mloda dziewoja o fenomenalnym spojrzeniu (takim o to comoze rowniezbyc fatalne w dkutkach;) rozklada przed plachty bedace podkladko-menu sugeruje cobysmy sie piwa napili, wszak wode pijaja zwierzeta, na Černy Ležaknie trudno bylo nas namowic ( i tu kolejny bonus - Bernard serwuje piwo takze w 2litrowych kuflach, mozna?) Smak podostrzylim Hermelinem w Miodzie toz to czeskie miejsce wiec jakzeby inaczej. Syr przejal slodkosc od miodu tlamszac jego naturalny sztynks co w moim podniebieniu wywolali euforie, na domiar druga przekaska byla watrobka ze Slivovica - bez komentarza chrupka i krwista z lekka watrobka (jak kto lubi ofkors) dala do wiwatu.
Ps. Lokal 3 kondygnacyjny, rezerwacja stolika od czwarku do niedzieli nie nalezy do latwych.
Talerz Bernarda dla dwojga... Cu-do-wne!!! Kotleciki cielęce i tarta ze szparagami podbiły moje serce! Keczup z rabarbaru delikatny, pyszny. Sos serowy o idealnej konsystencji... Ziemniory cudownie pieczone i idealnie doprawione warzywa.
Obsługa nienachalna ale zorientowana w temacie, szybko znaleziono nam stolik mimo pełnego lokalu. Miła obsługa w trakcie czekania na stolik.
Polecam bardzo!!!
Sobota: obiad na 10 osób podany w ok 40 min. Bez zarzutów. Golonka wielka i doskonała, soczysta wypieczona, burgery z pulled meat bardzo dobre i aromatyczne, pierogi i reszta też całkiem przyjemna. Alkohol podany w nalezyty sposób.
Niedziela: śniadanie ok 11, jajecznica z proszku, spalona, brzydko pachnaca, do tego grzanki tostowe - zart jakiś, ze spalonym gorzkim bekonem. Sniadania odradzam.
Lokal powinien postawić kogos do przeganiania cyganów i żuli. Nie da sie zjeść w ogrodku, bo co 10 minut ktos przychodzi i natarczywie zawraca głowę. Nie wiem co myslec o tym miejscu, dobre potrawy - bardzo dobre, slabsze - beznadziejne. Warunki konsumpcji poniżej normy. Obsluga dobra, choc nieco mozolna wydawka.
Wracam tutaj co pewien czas. Miejsce ladne, schludne, z wlasnym produktem (alkohol). Dania ladnie podane, smaczne i sycace. Trzeba wydac troszeczke wiecej, ale samo miejsce ma swoj fajny styl do ktorego warto wracac.
Do Bernarda zajrzeliśmy przy okazji naszej zimowej wycieczki do Wrocławia. Podczas chłodnego spaceru po rynku postanowiliśmy wstąpić na coś rozgrzewającego. Restauracja zachęca już samym wyglądem. Mieści się ona na kilku kondygnacjach, co jest dość zaskakujące. Wystrój jest bardzo dobrze dobrany i zróżnicowany.
Postawiliśmy na goooorące grzańce z piwa Bernard. Okazały się one strzałem w dziesiątkę. Były idealnie skomponowane z masą owoców, przypraw i z shotem wódki. Gruszkowy, który wybrałem był nietuzinkowy i bardzo smaczny. Wiśniowy mojej dziewczyny, był bardziej pospolity, ale również zadowalający. Do tego zamówiliśmy talerz przekąsek. Najlepsze były smażone sery, reszta - bez szału. Warto dodać, że restauracja posiada bogatą kartę dań z ciekawymi akcentami.
An absolutely wonderful restaurant. It's rare that you eat anywhere in the world where every person in your party has a spectacular meal. It was indeed the case here. Everything was wonderful and we absolutely loved it.
Odwiedziłam Restaurację Bernard w marcu, był zimny dzień, ogródek nie funkcjonował co oczywiste. Fajnie, że jest 3 kondygnacyjna, dużo stolików, przyjemny wystrój nie nadęty, piękny widok na ratusz. Minus na nadmiernie dmuchającą klimatyzację, zmarzłam mimo swetra. Oczekiwanie na zamówienie 40 minut!!!Pech? Nie wiem. Pierożki Bernard smaczne ale za mała porcja jak na 31 zł, gulasz z knedlem smakowity ale powinien być moim zdaniem serwowany z jakimś warzywkiem, a ser smażony poprawny ale surówka marna. Menu ciekawe choć w niedzielną porę obiadową nie wszystko dostępne :-( Ogólnie niezbyt tanio jak na 3 jednodaniowe obiadki, 1 piwo, sok i woda: 130 zł Ale cóż Rynek ;-)
Jedzenie przepyszne . Moje ulubione dane to kaczka z kluskami, zdecydowanie polecam . Bardzo smaczne drinki , duży wybór piwa . Każdy znajdzie cos dla siebie . Zalecam uprzednią rezerwacje . Ceny dosyć wysokie ale jakość dań swietna
Pyszne jedzenie w rozsądnej cenie - jadłem u nich łososia z pierożkami oraz polędwiczki również z pierożkami - rybka oraz świnka pyszne a pierożki palce lizać! również posiadają świetne piwo- zarówno jasne jak i ciemne oraz fantastyczny klimat który panuję w lokalu - polecam wszystkim niezależnie od wieku
Wrocławskie Podróże Kulinarne
+4
Do wizyty w Bernardzie namawiało mnie od dłuższego czasu sporo osób, ale zdecydowanie było mi nie po drodze. A to problemem było zaparkowanie na Rynku, a to przy wejściu stała skuteczne odstraszająca kolejka, a czasami po prostu miałem ochotę na zjedzenie czegoś na szybko. W końcu jednak udało mi się wdepnąć do czeskiej restauracji na Rynku dwukrotnie – raz na lunch, raz na smażony ser, który chodził za mną od dawna.
Jest to moja jedna z ulubionych restauracji serca Wrocławia.
Nigdy się nie zawiodłam! Jedzenie pyszne , zwłaszcza czeskie przysmaki.
Obsługa rewelacja i wspaniały klimat - dla osób lubiących gwar.
Zdecydowanie polecam!
Generalnie: pan z plakietką "uczę się" faktycznie ma przed sobą trochę nauki. Poza tym obsługa bez zarzutu, wystroju nie miałem jak ocenić - stolik znalazł się na parterze. Rewelacyjna muzyka na żywo: hity ubiegłego wieku w nowych aranżacjach, wyraźnie choć nie głośno. Teraz menu: przystawka - hermelin z miodem. Boskie. Zupa chrzanowa... czarny punkt wizyty: ogórkowa, do której ktoś przez pomyłkę dodał chrzanu... Dalej już tylko lepiej: velke koleno, czyli golonka w piwie z modrą kapustą i ziemniakiem. Goloneczka super: skóra miękka, czuć sos piwny, mięso delikatne i miękkie. Smaczne. Policzki cielęce z morelami (niestety, gęś wyszła) bardzo smaczne. Na deser: crunchy. Poezja deserowa: uwielbiane przez moją osobę masło orzechowe z płatkami rozdzielające brownie i bitą śmietanę. Kawałek numer dwa zabrałem na wynos. Generalnie wizyta na plus. Powrót pewny ;)
Coś niesamowitego! Przemiła atmosfera, wnętrze ciekawie zaaranżowane; bar może i typowy, ale napisy nad nim bezbłędne ;) miejsc jest dużo - aż dwa piętra, parter i sympatyczny, wychodzący na rynek ogródek. Jeśli chodzi o najważniejsze, czyli jedzenie - 11/10! Przepyszne, podane w ciekawej aranżacji. Polecam drinki na piwie - arbuzowy i jeżynowy. Sałatka z krewetkami pyszna, ciekawe połączenie z owocami letnimi. Wołowina w makaronie Bernarda rozpływa się w ustach, ser z czeskiego menu tak samo. Polecam każdemu, kto chce dobrze zjeść i miło spędzić czas przy rynku. Moje top we Wrocławiu!
Wnętrze przeciętne. Raczej wąskie przejścia zaaranżowane na kształt rzeczywiście swego rodzaju piwiarni... tak zapewne miało być. Na górze znacznie lepiej - nieco więcej miejsca i wspaniały widok na starówkę.
Na ścianach interesująca staromiejska architektura - sympatyczny akcent artystyczny.
Dania przepyszne. Szczególny plus dla pierożków z kurkami i serem. Artystycznie podane.
Miejsce rewelacyjne, jedzenie genialne, piwo wyborne. Drink arbuzowy na bazie piwa Bernard - przepyszny. Co się okazało - w czwartki jest muzyka na żywo. Jednym słowem - REWELACJA !!!
Hoho! I powiem tak - akturat trafiłem na sezon kurkowy. Makaron własnej roboty (to prawda) z kawałkami posiekanej, pieczonej piersi indyka i kurkami - coś czego nie jadłem do tej pory. Ładnie udekorowane serem feta i w połączeniu z piwem przepięknie smaczne ;) a piwa maja tu dość rodzajów chyba z 10 z bezalkoholowym włącznie. Polecam, chodz wiem, ze na przeciwko jest biernhalle i spiż.
Rewelacyjne miejsce - profesjonalna i miła obsługa, bogata karta dań, jedzenie naprawdę smaczne (spore porcje), dobre piwo. Olbrzymi plus za muzykę na żywo i bardzo przyjemny klimat. Polecam talerz Bernarda dla dwóch osób.
Aleksandra Jarośkiewicz
+4
Ser smażony idealny, w środku płynny, na zewnątrz przyspieszony, panierka nie za gruba. Gęś z jabłkami przepyszna, obsługa miła i sprawna :) Doskonała lemoniada tropikalna. Do tego dobra muzyka. Polecam.
Wybór tego miejsca na kolacje nie był całkiem przypadkowy. Zwykle stronimy od tak obleganych miejsc, na samym rynku, ale szukając dobrego piwa w internecie trafiliśmy pod ten adres. Jest to pijalnia czeskiego Bernarda. Karta menu wydała mi się bardzo oryginalna i ciekawa. Na stolik pod parasolkami czekaliśmy krótką chwilę. Z tego co obserwowaliśmy podczas naszej wizyty, rotacja jest tam niezła. Kelnerzy uwijają się sprawnie, widać po nich profesjonalne podejście. Pierwszy raz widziałam tak niesione talerze, jakby to była sztuka ;)
Nie lubię takiego nadętego klimatu, ale spodziewałam się go tam. Lokal wybierają raczej zamożniejsi turyści, bo ceny są dość wysokie. Piwo 0,4 kosztuje 11 zł. Zamawiamy gołąbki z kaszą jaglaną, słonecznikiem i suszonymi pomidorami w keczupie z batatów (27 zł) oraz sałatkę wegańską (29zł).
Często zwracam uwagę na sałatki, jest to dla mnie zwykle wyznacznik kreatywności kucharzy. W tym miejscu jestem oszołomiona pomysłami i trudno mi się zdecydować. Ciekawie brzmi m.in sałatka z kozim serem, borówkami, sosem z czarnego bzu. Szkoda, że nie można wymienić sera koziego na jakiś inny. Kelnerka stanowczo odmawia jakichkolwiek modyfikacji dań z karty. Mają w karcie również kilka pozycji z kuchni czeskiej.
Na dania czekamy krótko, wyglądają bardzo ładnie. Gołąbkom trochę brakuje wyrazistości, wolimy ostre niż słodkie smaki. Ogólnie są bardzo interesujące. Moja sałatka jest strzałem w dziesiątkę, powala mnie smakiem. Robię podobne połączenia w domu, ale to mnie zaskoczyło. Niby znane wszystkim grillowane warzywa - cukinia, papryka i pieczarki, ale tutaj w odsłonie w pesto pietruszkowym. Położone na sałacie lodowej, z sosem awokado, prażonym słonecznikiem i chrupiącą komosą ryżową trzykolorową oraz kaszą jaglaną, suszonymi pomidorami i czarnymi oliwkami.
To była bomba ! smakowa i zdrowotna... Najadłam się tym daniem bardzo i chętnie bym wróciła. Szkoda, że mam tak daleko.
Dobry burger. Duża porcja, smaczna kanapka jak i frytki. Także ich ciemne piwo jest smaczne. Niestety parę razem próbowałem innych potraw (m.in smażony ser) i były straszliwie nijakie i niedoprawione. Sam lokal średni z wystroju, nieco ciasno. Ceny dosyć wysokie, ale akceptowalne za takie porcje.
Przystawki średnio smaczne. Makoaron w sosie śmietanowym - rewelacja. Obsługa bardzo sympatyczna. Wystrój miły dla oka, bez ekstrawagancji. Miejsce godne polecenia.2015.03.28
Ładny lokal w Rynku. Jak na ilość gości obsługa spawna. Bardzo dobra zupa piwna oraz dyniowa. Dania kuchni Czeskiej również smaczne (mięso,sos,knedlik). Nie polecam smażonego sera.
Bardzo bardzo bardzo, miłe ciekawe i dobre miejsce. Obsługa radzi sobie znakomicie, przynosząc z kuchni specjały które wyglądają jak również smakują fantastycznie. Bardzo podoba mi się nazwa wzięta od nazwy czeskiego browaru przez co restauracja, jest z producentem piwa w stałej kooperatywie. W mojej opini, jest to ostatni lokal na rynku we Wrocławiu(główna płyta rynku) gdzie warto wejść i spędzić miło i smacznie czas. W weekendy w lokalu możemy spotkać się z muzyką graną na żywo, oraz z kompletnym brakiem stolików, polecam zawsze wcześniej dokonać rezerwacji :)
O Bernardzie zawsze mam dobre opinie. Jedzenie ładnie podane i bardzo smaczne. Zawsze jestem zadowolona. Szczególnie polecam królika z knedlikami, a dla Panów gigantyczną golonkę, która mój mąż chwali do dziś.
Placuszki z cukinii przepyszne! Obsługa bez zarzutu, wystrój fajny :)
W ofercie mają bardzo dobre piwo bezalkoholowe chyba śliwkowe, polecam.
Pyszne piwko. Polecam ze znajomymi na pyszne czeskie piwko. Duży wybór, bardzo miła obsługa kobieca, ciekawy wybór dań. Nie mieliśmy niestety okazji posmakować. Czyściutko i schludnie. Brawo.
Bardzo dobre miejsce na spotkanie przy piwku. Bardzo ciekawe miejsce, dopracowane pod względem wizualnym i karty menu. Zamówiliśmy jedynie piwo, sok marchewkowy (świeżo wyciskany):) i talerz przekąsek - ale chętnie wrócimy tam ponownie. Smaczne piwo, talerz przekąsek - świetne suszone śliwki zawijane w boczku, reszta całkiem w porządku.
W karcie bardzo dużo różnych napojów - oczywiście różne rodzaje niepasteryzowanego piwa, do tego drinki i napoje na bazie alkoholu i przeróżnych herbat.
Sprawna obsługa, nienarzucająca się muzyka w tle.
Fantastyczne smaki. Do Bernarda wybraliśmy się w sobotę na szybki obiad. Wnętrze dość minimalistyczne, nowoczesne, wystrój baru, jak również całości robi wrażenie.
W restauracji jest naprawdę głośno, ciągle słychać jakieś huki, trzaski, szczególnie czyszczenia pojemnika na kawę z ekspresu. Jako że była to szybka wizyta, to zbytnio nam to nie przeszkadzało. Wydaje mi się, że gdyby była to romantyczna randka bądź jakieś dłuższe spotkanie rodzinne, to hałas mógłby być dokuczliwy.
Obsługa kelnerska profesjonalna.
Przejdę do najważniejszego punktu tego miejsca, czyli jedzenia. Smaki naprawdę fenomenalne. Ja kosztowałam krem pomidorowy z serową chmurką oraz pierożki z kaszą gryczaną i wędzoną papryką z sosem borowikowym. Krem naprawdę zjawiskowy, jest to moja ulubiona zupa i bardzo często zamawiam ją w restauracjach i mając duże porównanie stwierdzam, że był to jeden z najlepszych kremów pomidorowych jaki kiedykolwiek jadłam, aksamitny, delikatny, a zarazem wyrazisty, niebo w ustach. Pierogi również mnie zachwyciły, połączenie kaszy i wędzonej papryki było strzałem w dziesiątkę, do tego wspaniały sos. Narzeczony jadł kapuśniak oraz pozycję z kuchni czeskiej, królika pieczonego w śmietanie z czerwoną kapustą oraz knedlikiem drożdżowym. Dania i jego zachwyciły. Porcje są naprawdę duże. Ja nie dałam rady zjeść wszystkich pierogów, mimo że byłam głodna (dokończył je narzeczony, zachwyciły nawet typowego mięsożercę). Do jedzenia zamówiliśmy ciemne butelkowe piwo Bernard, było pyszne. Za dwudaniowy obiad dla dwóch osób z piwem zapłaciliśmy 139 zł.
Uważam, że warto wybrać się do Bernarda dla samego jedzenia. Dla takich smaków można wybaczyć jakieś niedociągnięcia. Przy następnej wizycie we Wrocławiu na pewno odwiedzimy to miejsce jeszcze raz.
Bardzo fajne miejsce do spotkań z przyjacółmi. Do restauracji Bernarda trafiłem kolejny raz na spotkanie z przyjaciółmi.
Padło na restaurację Bernard, ponieważ część osób chciała coś zjeść, a druga połowa wypić drinka.
Wnętrze restauracji stylizowane jest na piwiarnię, pełno w niej różnego rodzaju skrzynek z butelkami piwa. Wszystko ładne i ze smakiem wykonane w nowoczesnym stylu. Nie ma się do czego "przyczepić" jeżeli chodzi o wystrój.
Siedząc przy stoliku dostajemy menu, a raczej dużą serwetkę, która jest zarazem menu restauracji. Mamy na niej wszystko co możemy zjeść w Bernardzie. Fajny pomysł na zainteresowanie gościa zaraz po wejściu. Mamy także do dyspozycji kartę z koktajlami oraz z napojami dostępnymi w restauracji.
Zamówiłem dla siebie oraz narzeczonej danie dla dwóch osób widniejące w papierowym menu pod nazwą: "talerz grilowany żony Bernarda" dla 2 osób. Z opisu wynika, że w jego skład dostajemy praktycznie wszystko co jest dostępne w kuchni (krewetki, łososia, kurczaka, indyka oraz bukiet grilowanych warzyw).
Jako "coś do picia" zamawiam koktajl o nazwie "Muchomorek" ( którego głównym składnikiem ma być gin). Restauracja chwali się, że są to wielkie koktajle.
Zaletą jest możliwość zamienienia dodatków co nie zawsze jest możliwe. Ja zamieniłem kluseczki na zapiekanie ziemniaki.
Czas oczekiwania na zamówienie nie jest długi i zanim się obejrzymy kelner przynosi gorące dania na dużych talerzach. Czas oczekiwania umilał mi koktajl "Muchomorek". Niestety, nazwanie go wielkim odnosi się do szklanki, ponieważ licząc na to, że dostaniemy wielki drink, w którym poczujemy jego działanie będziemy rozczarowani. Ilość alkoholu, który jest użyty do jego wykonania mógłby być ciut większy.
Przechodząc do zamówionego talerza czeka nas niespodzianka. Dostajemy bardzo duży talerz, na którym znajdujemy wszystkie składniki, które są wymienione w menu. Wszystko ładnie podane i smakowicie wyglądające. Co do jakości mięsa nie będę się wypowiadać, ponieważ dla mnie kurczak/indyk/krewetki wszędzie smakują identycznie i były bardzo smaczne. Może jedną rzeczą, którą można by poprawić to ilość krewetek w omlecie (nie było ich za wiele).
Patrząc na całe danie można je ocenić na 4, jednak minus należy się za ilość ziemniaków (jest ich ponad 50% całego dania). Mogło być więcej warzyw.
Dania są naprawdę duże i nie miałem ochoty na deser, czyli nie będę się o nich wypowiadać.
Jako deser zamówiłem szklaneczkę Krupniku podanego na lodzie. Jakie było moje zdziwienie kiedy okazało się ze wielkości podane w karcie są po 30ml. Jedyną radą jest zamawianie od razu podwójnego drinka, jeżeli chcemy poczuć smak alkoholu w drinku. Smutne, ale jest to coraz częstszą praktyką na podniesienie ceny alkoholu (zmniejszenie jego zawartości w drinku).
Podsumowując, restaurację Bernard: nie ma się do czego przyczepić aby nie można jej było polecić innym znajomym. Oczywiście restauracja stara się wypaść jak najlepiej i udaje się jej zostawić bardzo dobre wrażenie (pomimo małych niedociągnięć lub sztuczek restauracyjnych, które na nas czyhają).
Miło. Byliśmy z mężem z okazji moich urodzin na obiedzie. Ja zamówiłam "szef kuchni poleca", a mąż burgera wołowego. Burger super! dobre frytki - bardzo duża porcja. Ja miałam kurczaka w sosie i warzywami z wody - pycha. Chcieliśmy zamówić steki, ale akurat już nie mieli. Rodzina poleciła nam ta knajpę - podobno dobre steki. Może następnym razem.
Ciekawy lokalik ze smaczną kuchnią. Bardzo zadowolony byłem, a to się wcale nie często zdarza, :) z Indyka w sosie śmietanowym z ryżem i dodatkami. Potrawy na lunch są często niebanalne, jak ktoś już wspomniał, i dobrze smakują co najważniejsze. Podają tu jakieś czeskie piwo Bernard w kilku odmianach, ale nie miałem okazji kosztować i odnoszę się do dobrej klasy kuchni. W przeciwieństwie do poprzedników w ciągu dnia zazwyczaj miałem okazję trafić na niemal pusty lokal, więc nie przeszkadzał mi na szczęście dym papierosów, bo gdyby się tak zdarzyło to więcej do takiego lokalu bym nie wstąpił, ale do czasu, aż mnie nie zniechęcą haniebnym smrodem papierosów, jak straszy poprzednik, zamierzam wpadać tu na lunch od czasu do czasu.
Smaczna wołowina. Do Bernarda zawitaliśmy wiedzeni ciekawością piwa, a ponieważ wybraliśmy się w porę obiadową, grzechem by było nie sprawdzić co mają do zaproponowania w kwestii jedzenia :) Już na początku rzuciła nam się w oczy liczba dań z wołowiną, postanowiliśmy zatem zaryzykować i zamówiliśmy gulasz piwny i makaron Bernarda. W obu daniach wołowina była przepyszna - krucha, soczysta i aromatyczna. Proporcje składników idealnie zachowane, dodatki nie przytłoczyły smaku mięsa. Piwo przyzwoite, na pewno o niebo lepsze od wszechobecnych w restauracjach eurolagerów. Ceny zróżnicowane - dania główne od 30 zł do 80 zł.
Smacznie i ciekawie. Lokal upatrzony na niedzielny obiad. Zasiedliśmy w ogródku, obsługa dość szybko zainteresowała się nami, mimo kompletu gości w ogródku. I tutaj pierwsza i jedyna porażka tego popołudnia - kto stawia buczący automat do lodów tuż obok stolika??? Musieliśmy poczekać i zmienić stolik - bo siedzenie obok "lodów amerykańskich świderków" było dość męczące. Co do zasadności takiej instalacji w ogródku restauracji nie będę się wypowiadać, wszak kryzys mamy gospodarczy... Na szczęście jedzenie było znakomite. Gęsty krem z pomidorów - świetnie doprawiony (szkoda że podawany bez dodatków np. szynki, grzanek, bekonu), smażony hemelin z żurawiną rewelacyjny - podany na chrupiącej grzance, nie ociekający tłuszczem, żurawina bardzo dobrej jakości. Polędwiczki z kurkami kruche, świetnie podane z burakami w kostkach - naprawdę danie którego robi wrażenie. Indyk ze szparagami również bardzo smaczny z ciekawymi kluseczkami. Burger Vaclava bardzo dobry, świetna wołowina, bardzo dobra bułka, smaczny sos BBQ, dobrej jakości dodatki. Do tego miła obsługa (pytająca czy smakuje, czy coś podać, donieść etc). I świetne piwo. Ogólnie lokal do którego można wracać śmiało zarówno na obiad z rodziną, jak i na spotkanie z klientami. Ceny rynkowe z grupy tych zdecydowanie wyższych. Ale warto.
Super. Bardzo lubię tą restaurację. Jeszcze nigdy się na niej nie zawiodłam a byłam tutaj już co najmniej z dziesięć razy, zarówno godzinach południowych jak i wieczornych.
Najczęściej zamawiam tzw. Danie dnia i jeszcze nigdy nie okazało się niesmaczne. Zupy są zawsze aromatyczne, dobrze doprawione i jeśli to krem to ma super konsystencję. Często do zupy jest też pieczywo. Nigdy nie zdarzyło się, żeby zupa była mdła.
Jeśli chodzi o drugie dania - nie miałam nigdy żadnych zastrzeżeń. Porcje są duże, po zjedzeniu zupy nie zawsze jestem w stanie zjeść całe drugie danie (ale męczę się do niemalże ostatniego kąska bo bardzo mi smakuje).
Mięsa jest dużo, ryby (w piątkowych daniach dnia są właśnie ryby) też mają odpowiednie porcje. Dania wyglądają zawsze bardzo estetycznie i ładnie, ale jednocześnie, jak już wspomniałam, porcje są duże.
Dodatki często prezentują się bardzo ciekawie - np. fioletowe prostokątne ziemniaczki. Surówki/warzywa też zawsze są świeże.
Jeśli chodzi o dania z karty - jadłam między innymi sałatkę z kozim serem - była bardzo smaczna i miała super dressing. Kozi ser na prawdę był gwiazdą tego dania, był to duży grillowany krążek sera podany na warzywnej sałacie.
Jadłam również kurczaka Bernarda - podany był z przepysznymi pierożkami.
Dania z karty też nigdy mnie nie zawiodły, ale ich ceny są znacznie wyższe niż dania dnia.
Bardzo fajnym elementem są "sezonowe menu", przynajmniej na napoje. Zimą kosztowałam przepysznej zielonej herbaty z pomarańczą - kilkakrotnie próbowałam odtworzyć ją w domu i nigdy nie wyszła mi taka dobra jak tutaj.
Co jakiś czas pojawia się też menu burgerowe - niestety nie miałam okazji niczego spróbować.
Piwa również nie próbowałam, ale słyszałam same pochlebne recenzje.
Obsługa zawsze jest bardzo miła, chętnie poszukuje dla gości stolików nawet gdy panuje duży ruch.
Fajna i przyjemna restauracja z dobrym piwkiem . Do lokalu wybrałem się w czwartkowy wieczór. Lokal w środku ładny dwu poziomowy (osobiście byłem tylko na dole). Na początek zamówiliśmy po browarku pani poleciła nam oczywiście lanego bernarda co okazało się strzałem w dziesiątkę bo piwko jest naprawdę pyszne (1L 20zł) Na przystawkę zamówiliśmy kozi ser na grzance i pasztet z dzika. Przystawki smaczne i b.ładnie podane. Po browarku i małej przekąsce przyszedł czas na drugie danie a mianowicie indyk z serem pleśniowym i halibut z szyjkami rakowymi podany z ryżem i szparagami który był przepyszny. Godna polecenia restauracja w rynku gdzie można dobrze zjeść i napić się b.dobrego piwka :). Polecam.
Świetna knajpa. Bywam tam od czasu do czasu, ale za każdym razem jest coraz lepiej. W każdym zakresie. Bardzo dobrze urządzona przestrzeń, miłe i zwinne kelnerki, świetna kuchnia. Mają tam pyszne przekąski. Znakomite mięsa (szczególnie wielki schabowy wart jest grzechu) dopełniają bardzo dobre piwne koktajle. Jedna z nielicznych dobrych knajp we Wrocławiu, polecam!
Ogromny +. Bardzo ciekawe miejsce. Często tam wracamy na dobre obiady i pyszne przystawki. Placuszki z cukinii - rewelacja!
Bardzo miła i profesjonalna obsługa. Ciekawe propozycje i bardzo duży plus za zmiany w menu. Wyszły na dobre! Ceny odpowiednie do jakości.
POLECAM.
Zdecydowanie polecam. Do Bernarda zawsze było mi nie po drodze, ale planowałam tam pójść już od dawna, niedawno się zdecydowałam i jestem zachwycona. Jest to, moim zdaniem, jedna z najlepszych restauracji we Wrocławiu.
Jedzenie jest fantastyczne, bardzo mnie urzeka ich menu: tradycyjna kuchnia z twistem. Naprawdę bardzo smakowały mi wszystkie dania, które jadłam (polędwiczki wieprzowe były idealnie przyrządzone, dodatki dobrane z wielką pomysłowością, desery wyśmienite, pieczeń wieprzowa - bardzo smaczna, kurczak z gruszką - mniam!, i kurczak z kurkami - na pewno jeszcze zamówię!). Poza tym porcja była tak wielka, że nie dojadłam, a żal było mi zostawiać, bo było przepyszne. Już dawno nie wyszłam z restauracji tak usatysfakcjonowana posiłkiem. W dodatku cena, patrząc na to jakiej jakości i wielkości jest danie, wydaje mi się być bardzo korzystna.
Obsługa bardzo miła, na luzie, bez zadęcia. Pani kelnerka bardzo o nas dbała, jednocześnie się nie narzucając. Była wspaniale zorientowana, co do karty i poleciła naprawdę wyśmienite pozycje.
Bemard będzie teraz moim ulubionym miejscem na obiad. Na piątek wieczór wybrałabym może knajpę o trochę bardziej "barowym" charakterze, ale przez długi czas będę tam teraz stałym gościem na obiedzie.
Bardzo polecam tym, którzy chcą mieć pewność dobrze zainwestowanych w obiad pieniędzy.
Wspaniale. Jako stały gość tej restauracji, postanowiłam wyrazić tutaj swój zachwyt. Najbardziej z menu imponuje mi golonka. Jest super podana, mięsko świeże, soczyste. Nie jest mrożone, jak to robią niektórzy "restauratorzy".
Sałatka Cesar także mnie zachwyca, choć kiedyś podawano do niej pyszne grzaneczki, a teraz poszli na łatwizne i podają chleb niby razowy :).
Lubie siadać w tej knajpce, gdy jest ciepło i jest ogródek, zamawiam sobie wtedy półmisek przekąsek dla 2 - osób - śliwki w boczku uwielbiam! Oraz sery smażone i skrzydełka, do tego jakiś fajny drink i tak mogłabym siedzieć pół popołudnia, obserwując spacerujacych po Rynku.
Podejście nr 2 wielce udane. Po pierwszej wizycie w Bernardzie miałem mieszane uczucia - byliśmy ze znajomymi na piwku i przekąsce, a jak to z przekąskami piwnymi bywa - raczej nie oddają pełni smaku restauracji. Przy drugiej wizycie postanowiłem skosztować jednego z dań głównych i to było to. Policzki wołowe - rzadko spotykana potrawa, a w Bernardzie była przyrządzona wręcz fenomenalnie. Genialne, delikatne mięso ze świetnym sosem podane na maleńkich kluseczkach i blanszowanych warzywach. A do tego obowiązkowo litrowy kufel ciemnego Bernarda!
Knajpka godna polecenia. Restauracje znaleźliśmy na Gastronautach. Pozytywne opinie poniżej nie są dziełem przypadku - dobre jedzonko, szybko podane, bardzo miła obsługa, nowoczesny wystrój. Zamówiliśmy makaron z kurczakiem i bakłażanem, który kosztował ok. 35 zł. Porcja była naprawdę solidna i trudno było zjeść wszystko. Jedzonko dobrze i ze smakiem przyprawione.
Jedyne co nam troszkę przeszkadzało to hałas, ale tego typu knajpka w wieczorowej porze chyba dobrze, że jest hałaśliwa od rozmów gości - skoro jest pełno i ludzie przychodzą to samo w sobie jest dobrą recenzją!
Warto spróbować - nie będziecie zawiedzeni!
Niebanalny lunch w przyzwoitej cenie. Soczewica, sola, mus z łososia, zupa-krem z pomidorów (ok, to ostatnie to banał, ale w bardzo smacznym wykonaniu) zamiast frytek, gyrosa czy pizzy, to miła i zdrowa odmiana. A przy tym bardzo smaczna i elegancko podana. Albo ziemniaczane placuszki z polędwiczkami. Za 26 zł. Szkoda tylko, że sałata bez polotu i w znikomych ilościach. Menu się zmienia, więc będę zaglądać.
A przy tym stonowany i elegancki (ale nie "dęty") wystrój, miła obsługa i, podobno, bo nie próbowałam, pyszne ciemne piwo.
Menu spore, ceny - w granicach przyzwoitości, oprócz deserów. 12-14 zł za ciastko to trochę przesada. A! Minus za źle zaparzoną herbatę. W szklance - imbryczku było tyle fusów, że napar nie nadawał się do picia! Ale specjalizują się w piwach, więc może stąd ta wpadka?
Dla palących. Bardzo elegancki, ascetyczny wystrój. W drzwiach wita nas uśmiechnięta kelnerka w stroju pensjonarki z białym kołnierzykiem. Widać dbałość o każdy detal.
Cóż z tego, jeśli cofa nas od progu smród papierosowy. Ostatecznie nie zdecydowaliśmy się wejść głębiej, ani nic zamówić. Polecamy zmodernizować klimatyzację.
Fajne miejsce. Bardzo fajne miejsce. Jedzenie jest smaczne, a wystrój ciekawy i oryginalny. Codziennie mają danie dnia - zupa + drugie danie. Szczególnie polecam zielone pierożki. Moją też fajne piwo własnej marki. Jedynie obsługa czasami jest za wolna i nie daje rady profesjonalnie obsługiwać Klientów przy dużym ruchu. Mimo to ogólnie polecam.
Świetne miejsce . Bardzo lubię to miejsce. Moje ulubione na wrocławskim rynku. Choć ceny są raczej wysokie, naprawdę warto wypróbować kilka specjałów z dość wyszukanej karty. Wyczuwalna jakość i smak składników z górnej półki. Placuszki jogurtowe z wędzonym pstrągiem to moja przystawka nr 1. Polecam makaron z wołowiną i szpinakiem. Smaki idealnie dobrane i przyprawione. Dobre burgery i ryby. Lokal urządzony z gustem i klasą. To co psuje całokształt, to obsługa niskich lotów. Dlatego za nią spory minus. Dziewczyny nadąsane i mało zorientowane w menu. No ale cóż - nie można mieć wszystkiego. Naprawdę polecam.
Równy poziom. Tę restaurację odwiedziłam już wielokrotnie i nigdy nie rozczarowało mnie serwowane tam jedzenie.
Dziś chciałabym opisać danie, w którym zakochały się moje kubki smakowe. Pierożki z kurkami. Genialne. Idealnie doprawione. Doskonałe domowe ciasto i pyszny farsz twarogowo-kurkowy.
Na plus zaliczę Barnardowi także kanie, które pojawiły się jesienią, w menu sezonowym. Pierwszy raz widziałam te grzyby w restauracji, wcześniej jadałam je tylko domu.
Menu sezonowe to genialna sprawa i byłoby świetnie, gdyby więcej knajp z niego korzystało.
O wystroju rozpisywała się nie będę. To kwestia gustu. Mnie się podoba.
Chyba najlepsza we Wrocławiu. Wybraliśmy się na kolację w ciągu tygodnia. Lubię ten lokal i bywałam już kilka razy. Ja zamówiłam królika w sosie śmietanowym, a mąż indyka z serem pleśniowym. Oba dania były przepyszne. Porcje w sam raz. Nigdy nie wychodzę stamtąd głodna. Czas oczekiwania ok. Bardzo lubię ich piwo. Desery - ciasta, codziennie coś innego, zawsze są pyszne. My akurat jedliśmy bezę. Polecam. Jedyny minus obsługa - pani ewidentnie miały zły dzień i była mało uprzejma. Najbardziej lubię stoliki na piętrze. Zawsze rezerwuję miejsce, bo bywa różnie.
Smacznie;). Odwiedzić Bernarda miałam chęć już parę razy, jednak za każdym razem brak miejsc odsyłał mnie do innych miejsc. Jednak w końcu udało się! W samej restauracji duży gwar. Wystrój przyjemny. Jedzenie bardzo smaczne, choć cena mogłaby być nieco niższa. Zamówiłam smażony syr ze specjałów kuchni czeskiej. Ser bardzo ładnie się prezentował- ładnie przysmażony, jednak w smaku nie było czuć dużej ilości tłuszczu. Frytki wyglądały jak domowej roboty i tak też smakowały. Obsługująca nas kelnerka była bardzo miła i pomocna. Na pewno tu wrócę!
Katarzyna Kurpiewska
+3.5
Przyjemna knajpa. Byliśmy tam dzisiaj z siostrą na obiedzie. Siedziałyśmy na zewnątrz ale zajrzałam do środka - dużo miejsca, wygodne kanapy, przyjemna muzyka. Na początek oczywiście bernard arbuzowy - mieszanka soków, piwa bernard (czeskie), arbuza oczywiście i odrobinę alkoholu którego nazwa wyleciała mi z głowy - przepyszny napój - rewelacyjna mieszanka smaków. Po arbuzowym przyszła kolej na żurawinowy - równie smaczny, ale z ciemnym piwem i osobiście bardziej smakował mi arbuzowy.
Jako danie ja zamówiłam filet z indyka duszony w miodzie pitnym z gotowaną marchewką i maślanymi kluseczkami, a siostra polędwiczki duszone podawane na rukoli i grzance z suszonym pomidorami. Moje danie bardzo smaczne, ale ogromne trzy czosnki które nieopatrznie o mało co nie zjadłam były w zestawie całkiem zbędne. Natomiast siostra miała mniej szczęścia, chociaż jadła to danie po raz kolejny i było tym razem niesmaczne. Mięso suche i niesmaczne i było nie wiedzieć czemu położone na grzance, którą z trudem się kroiło. Według mnie danie powinno być podane w inny sposób żeby nie trzeba było się męczyć i głowić jak go zjeść. Obsługa miła i uczynna, toaleta czyściutka i ogólna ocena jest na plus.
Godna polecenia. Na szczęście mielismy zarezerowany stolik, gdyż we wtorkowe popołudnie byłoby ciężko o miejsce. Rzeczywiście ta restauracja cieszy się aktualnie dużym powodzeniem i wychodzi na to, że zasłużenie. Zaczynając od obsługi, było zdecydowanie lepiej niż w opinii poprzednika - po prostu ok, Pani była miła, a czas oczekiwania - akceptowalny. Jedzenie bardzo dobre - moje osobiste wrażenia:
1) udko z gęsi z puree z pietruszki i jabłka - bardzo smakowite,
2) zupa kulajda (z ziemniaków i pieczarek) - również wrażenie pozytywne,
3) ciasto malinowe z rozmarynem - pyszny, duży kawałek.
Znajomi próbowali innych dań: indyka (z estragonem oraz w migdałach), stek oraz dorsza, inne ciasta. Wrażenia bardzo dobre. Jak dla mnie porcja dorsza była bardzo mała.
Ceny adekwatne do jakości potraw.
Nareszcie cos prawdziwie czeskiego!. No i mamy w Polsce nareszcie fajną, prawdziwą knajpkę, jakby żywcem przeniesioną z Pragi czy Ostravy! Sądzę nawet, że ze względu na stosunkowo nowoczesny wystrój "Bernard" nie góruje nad wieloma czeskimi gospodami. Zacznę od fajnego i prostego pomysłu, związanego z rezerwacją stolika (i znowu potwierdza się, że to co fajne, zazwyczaj jest proste...). Po prostu na zarezerwowanym stoliku stoi duży budzik z wyraźnym napisem "rezerwacja" i z godziną, o której spodziewane jest przybycie gości. Zamiast standardowych "namiocików" z napisem REZERWACJA, tu mamy coś innego. Brawo!
Po drugie obsługa - nie jest to poziom trzygwiazdkowego lokalu Michelin, ale sądzę, że akurat w tym miejscu kelner kłaniający się w pas i zjawiający się na najmniejszy gest, byłby adekwatny do klimatu tego lokalu. Najważniejsze jest to, że obsługa jest miła i sprawna.
A na koniec jedzenie - jak mawiają Anglicy - "last but not least". Skoro ta restauracja ma aspiracje bycia czeską knajpką we Wrocławiu, to wybrałem danie czeskie: a więc na przystawkę smażona wątróbka ze śliwowicą i "smazeny syr". Wątróbka akurat nie "powala", ale czeski syr, baaaardzo dobry. No a na główne zamówiłem - jakżeby inaczej skoro to czeskie korzenie - gulasz wołowy z knedliczkami. No i tu pełen odjazd :)! Pyszne, miękkie kawałeczki wołowiny, w smacznym ciemnym sosie z łyżką świetnej kwaśnej, tłustej śmietany, no i prawidziwe drożdżowe czeskie knedliczki.
S U P E R !!! Do tego ciemne piwo własnej marki, no i wieczór można udać za bardzo udany, szczególnie, że rachunek wart był jakości serwowanego jedzenia i miłej obsługi. Na pewno tam wrócę!
W Bernardzie je się różnie. Bywam w Bernardzie dosyć często i niestety wiem, że raz u nich można zjeść przepysznie, czasami średnio dobrze. Oczywiście dużym plusem jest wystrój - przyjemny, neutralny, ale w pomysłem. Jako, że jestem wegetarianką to w Bernardzie mam do wyboru sałatki i makarony. Ser smażony oczywście jest, ale ten w Bernardzie niestety jest słaby :(
Fajnie, że menu jest lekko modyfikowane co jakiś czas modyfikowane. Dania wyglądają fantastycznie, ale z ich zjadliwością bywa różnie. To samo z deserami - te zawsze wyglądają przepysznie, ale zauważyłam, że są coraz bardziej sztuczne/chemiczne.
Bernard to też dobre piwo (polecam na lato piwo z arbuzem) i bardzo sympatyczna obsługa.
Smacznie i sympatycznie. Pysznie i bardzo miło. Kelnerki uśmiechnięte, sympatyczne i pojawiające się wtedy gdy są potrzebne. Dość długi czas oczekiwania na jedzenie, ale warto poczekać każdą minutę. Zamówiliśmy smażony żółty ser i polędwiczki z kurkami. Potrawy aromatyczne, dobrze przyprawione ... a przede wszystkim mega smaczne. Ceny ... jak wszędzie w rynku. Może ciutkę za głośno w lokalu, bo wrzawa niesie się z każdej strony więc na randkę raczej odpada, ale na każdą inną okazję POLECAM - smacznego.
Jedna z ulubionych wrocławskich restauracji. W restauracji Bernard byliśmy już niejednokrotnie i jeszcze się nie zawiedliśmy.
Wystrój bardzo przyjemny, nad barem wiszą śmieszne anegdoty. Chociaż ja polecam miejsca na anresoli, przy oknie, gdzie można się odprężyć i pooglądać Wrocławski rynek.
Kelnerki ubrane w identyczne fartuszki a'la bernard, bardzo miłe, nie trzeba na nie długo czekać.
Dodatkowym atutem jest to, że w wybrane dni można posłuchać muzyki na żywo.
Mieliśmy okazję spróbować kaczki z jabłkami, wielkiego schabowego, talerza bernarda i wiele innych sezonowych dań, np. specjalnego menu na walentynki "Tristan i Izolda". Wszystko godne polecenia, dania wykwintne, dobrze doprawione i bardzo urozmaicone. Dla głodomora danie główne + przystawka i wyjdzie najedzony. Samo danie główne, nie jest dużych rozmiarów, można czuć niedosyt. Dużym uznaniem u nas cieszył się talerz przekąsek idealny do piwa. Dopełniany był kuleczkami ziemniaczanymi, za którymi przepadaliśmy i które niestety zamieniono...na frytki. Jesteśmy bardzo zawiedzeni, ale może jeszcze za jakiś czas wrócą.
Dania mają dość wysokie ceny, ale przekłada to się na jakość potrwa. Jedna rzecz na minus to piwo i drinki powyżej 10 zł. Super, że sami wyrabiają napoje, ale cena za nie moim zdaniem zbyt wygórowana.
Ogólnie lokal warty polecenia. Napewno będziemy tam wracać.
Dobre piwo, smaczne jedzenie - czego chcieć więcej?. Jakąś taką awersję mam do restauracji w Rynku. Spora część z nich nie nadaje się do niczego od początku, część natomiast jakoś szybko obniża loty - turyści się zawsze znajdą, więc jest komu płacić wygórowane rachunki za kiepskie jedzenie i zblazowaną obsługę.
Na tym szarym tle wyróżnia się Bernard. Do wizyty namówiła nas Mama, której pracodawca zorganizował tam imprezę integracyjną dla pracowników.
Zarezerwowaliśmy stolik i po wizycie w kinie stawiliśmy się na posiłek.
Sala na samej górze gwarantuje doskonały widok na wrocławski Rynek. Wystrój prosty, nieonieśmielający - taka czeska karczma. Obsługa - sympatyczna, znająca menu (ciekawe, kiedy będzie można przestać o tym wspominać, uznając to za oczywistość). Co pijemy? Oczywiście piwo! 2 litry lanego czeskiego ciemnego Bernarda za 36 zł trudno uznać za niesamowitą okazję, ale jest to cena dość uczciwa za naprawdę smaczne piwo (beczkowy jest też jasny Bernard, butelkowa pozostała oferta tego czeskiego browaru).
Na przystawkę zamówiliśmy zestaw 3 przekąsek - oficjalnie dla 2 osób, ale że już był wieczór, a w planach danie główne, to nikt się nie chciał objadać. Tosty z serem pleśniowym (jakiś pewnie lazur, ale smaczny) i szynką w pamięć nie zapadają, ale były smaczne, kiełbaski w cieście takoż, chociaż sama kiełbaska dobrej jakości. Śliwki w boczku za to naprawdę dobre - miękka śliwka, chrupiący boczek. Do tego sos chilli i dodatek do piwa pierwsza klasa. Kuleczki ziemniaczane i krążki cebulowe w tymże zestawie z chęcią bym wymienił na większą ilość owych głównych przekąsek, bo to jednak zapychacze. Ale bez zastrzeżeń. Całość z dwoma sosami - 31 zł.
Jemy dalej. Tata indyka w migdałach z puree gruszkowo - rozmarynowym i placuszkami cukiniowymi. Naprawdę smaczne, lekkie danie (chyba 34 zł). Mama - sałatkę z marynowana wołowiną. Wspaniałe mięso! Miękkie, soczyste, smaczne. Do tego mieszanka sałat, pomidor, lekki sos jogurtowo - czosnkowy i grzanka. Całość 34 zł.
Ja chyba najsłabiej - Svićkova na śmietanie, danie kuchni czeskiej. Niby smaczne, niby pieczeń wołowa nadzwyczaj miękka, ale chyba jednak cięższe, niż się spodziewałem, sporo cięższe. Tym niemniej dla miłośnika takich klimatów - pewnie kusząca rzecz za 35 zł.
Pełni po daniach głównych, jednak skusiliśmy się na 1 deser na 3 osoby, bo i jak tu odmówić sobie lodów w 3 smakach - kminkowym, piwnym i Becherovki? No nie sposób. Kminkowe niesamowite, piwny sorbet całkiem odświeżający, a i Becherovka się całkiem fajnie w lodach sprawdziła. Nie na co dzień takie smaki, ale za pomysł "czeskich" lodów plus.
Wyszliśmy najedzenie, napici i zadowoleni. Miłe, że niektórym restauracjom w Rynku zależy.
(Za wystrój 3 gwiazdki, bo muzyka jakaś taka niepasująca).
Najlepsze jedzenie na rynki. Restauracja Bernard to miejsce bez "białych obrusów", która posiada jedzenie na poziomie lepszym niż okoliczne restauracje posiadające takie miano (a zwiedziłem ich wiele).
Wielkie Brawo dla kucharzy. Na jedzenie trzeba trochę poczekać - 20-45 min., ale za to wiadomo, że jest robione "pod klienta". Miałem okazję skosztować wszystkich zakąsek, polędwiczek, kurek oraz kremu z pomidorów. Smaki zostały w mojej głowie na kilka godzin.
Piwo własne - nie mam zdania, nie jestem smakoszem piwa. W smaku lepsze niż u konkurencji :)
Muzyka na żywo - 3x w tygodniu = wielki plus. Nie jest za głośno, robi klimat.
Miejsce i jego wystrój stonowany. Trochę elegancki, w sam raz.
Obsługa - dla mnie bardzo przyjemna i rzeczowa. Nie zauważyłem jak w powyższych wpisach braku profesjonalizmu. Może nie jest to styl obsługi dla snobów....
Podsumowując:
PLUSY:
- jedzenie
- muzyka na żywo
- lokalizacja
MINUSY:
- dosyć małe stoliki, np. na kilka osób
- trzeba odpowiednio wcześniej robić rezerwacje
- zaniedbana toaleta (papier, sprzątanie) - wstyd przy całej reszcie
Czeski stek. Od dawna zamierzałam odwiedzić ten lokal. Udało się dziś i mimo że zostawiłam tam sporo pieniędzy, nie żałuję i nie szczędziłam napiwku uczynnej obsłudze. Kiedy weszliśmy, nie było wolnego stolika, mimo to kelnerka poprosiła nas o chwilę cierpliwości. Coś poprzesuwała, dostawiła dwa krzesła i zrobiła nam miejsce! Przechodząc do jedzenia: stek smakował mi najbardziej ze wszystkich, których próbowałam we Wrocławiu. Jest to obecnie mój numer 1. Kurczak w sosie kurkowym podany z kluseczkami i rukolą, był dla mnie tak idealną kompozycją smakową o jakiej marzyłam od dawna. Ah! Zapomniałabym o rosołku, który podawany jest w niedzielę. Początkowo zaskoczyło mnie, że rosół był wołowy. Talerz rosołu skończył się odczuciem, że jego smak przypomina mi smak rosołku z makaronem u babci.
Bezpieczne wyjście. Do tej knajpy trafiłam skrajnie przerażona - mój pierwszy wieczór we Wrocławiu, spacer Starówką obfitował w dziwne wydarzenia. Po kilku próbach nagonienia mnie do nocnego klubu, ominięcie panów podlewających drzewka i kilkoro steampunkow patrzących na mnie spode łba (och, pardon, spod cylindra) wpadłam - dość dosłownie - do Bernarda. Po wieczorze nieprzyjemnych zdarzeń było to niczym miód na moją duszę - nie dość, że miejsce punktuje swoim rozbrajającym, czeskim humorem, to jeszcze serwują tu wyborne koktajle i grają jazz na żywo. Bernard ukołysał mnie do snu i swym hipnotycznym rytmem powoli zaczął wymazywać z mej pamięci niemiły wieczór.
Świetna restauracja. Świetne miejsce, schludnie, czysto. Obsługa bardzo miła i profesjonalna. Zapytałem o piwa i jego rodzaje uzyskując szczegółową i fachową odpowiedź. Restauracja posiada wyjątkowy klimat, który czuje się już po przekroczeniu linii drzwi. Czwartki i piątki można delektować się czeskimi smakami przy akompaniamencie zespołu grającego live! Gorąco polecam potrawy przygotowywane w niskich temperaturach. Próbowałem kurczaka właśnie tak przyrządzonego. Naprawdę wyjątkowy smak, który ciężko uzyskać w domowych kuchniach. To wszystko popite prawdziwym czeskim piwkiem półciemnym tworzy superzestaw.
P O L E C A M
Pozytywny Euroklimat. Nie ma chyba lepszego i bardziej symbolicznego miejsca na obiad, będąc we Wrocławiu w dniu meczu Polska-Czechy na Euro. Prośby kolegów o wybór sprawdzonego miejsca na obiad zostały więc szybko ukierunkowane na ogródek Bernarda, zahaczający praktycznie o wrocławską strefę kibica na rynku. Nie zdarzało mi się jeszcze zasiadać w lokalu na biesiadę przed południem, ale w tym wypadku, tego konkretnego dnia, miało to swój plus - wolne stoliki na świeżym powietrzu, co w trakcie dnia było już kategorią mission impossible. Poczekaliśmy kwadrans na to, aż zamiast karty ze śniadaniami zacznie obowiązywać standardowe menu, a potem, dzierżąc kufel piwa w ręku, dokonaliśmy wyboru: czeski gulasz z piwem i knedlą, "svickowa na smetane" i polędwiczki wieprzowe, wcześniej zestaw przystawek dla trzech osób: kiełbaski w cieście, śliwki z boczkiem i panierowane sery. Wszystko spełniło nasze oczekiwania, głośne i rozśpiewane uliczki tworzyły miły klimat, a obsługa, mimo "tabaki" wewnątrz ogarniała gości jak należy. Rachunek końcowy nie był mału, zwłaszcza po drugiej kolejce złocistego płynu, nie żałowaliśmy jednak wydanych pieniędzy. To jest miejsce, w którym będę pojawiał się każdorazowo przy wizycie na Dolnym Śląsku. Knajpa na 5!
Najlepsza we Wrocławiu. Byłem tam z żoną dwa razy, za każdym razem fenomenalnie, bardzo duże porcje, pyszne piwo. Najbardziej polecam: Wielki schabowy, gulasz wołowy duszony w piwie Bernard, svickova na smetane, stek, ciasta i PIVO :)
PS
Ceny wysokie, ale obsługa i jakość potraw pierwsza klasa.
Świetne miejsce na lunch z przyjaciółmi. Do "Bernarda" wpadliśmy późnym popołudniem - na późny obiad, czy, jak kto woli, wczesną kolację. Początkowo wydawało się, że z posiłku nic nie będzie, gdyż nie było wolnego stolika. Zostaliśmy uprzejmie poproszeni o zajęcie miejsc przy barze i poczekanie kilkunastu minut na wolne miejsce. Obsługa jednak popisała się sprawnością i za moment zaproszono nas do stolika na najwyższym piętrze restauracji.
Na dobry początek zamówiliśmy "Talerz Bernarda" dla 4 osób - w sumie potężny półmisek wypełniony czterema dowolnie wybranymi z karty przekąskami, z dodatkiem cebulowych krążków i smażonych kulek ziemniaczanych. Wszystko smaczne, świeże, świetnie smakuje do ciemnego piwa. Jako danie główne wybrałem indyka w migdałach. Mięso było fantastycznie przyrządzone, a połączenie smaków z musem gruszkowym i cukinią pierwszorzędne!
Obsługa przy stoliku bez zarzutu; wszystko sprawnie i w sympatycznej atmosferze.
Jak dla mnie miejsce świetne na spotkanie z przyjaciółmi w niezobowiązującej atmosferze.
Restauracja godna polecenia. Do restauracji trafiliśmy z polecenia, będąc na weekend we Wrocławiu. Zachęciło nas to, że podobno zawsze jest pełno ludzi, a stoli należy rezerwować z wyprzedzeniem. Rzeczywiście restauracja pełna. Restauracja ciekawie położona na trzech poziomach, oszczędny wystrój, przyjemnie, jedyny minus- dość ciasno (my na szczęście mieliśmy duży samodzielny stolik przy oknie, bo byliśmy większą grupą). Są krzesełka i zabawki dla dzieciaków oraz pokój dla rodzica z dzieckiem - wielki plus. Na przystawkę zamówiłam krewetki z musem borowikowym (mus pojawia się w wielu daniach) na carpaccio z buraka (który też jest ulubionym warzywem kucharza i super) - przyjemna, zaskakująca prezentacja krewetek, danie niezwykle smaczne. Mąż zachwycał się hermelinem z miodem na grzance, znajomi wzięli poprawne, ale dość znane i nudne pikantne kurczaki (kawałki kurczaka z panierce z sosami). Natomiast kiedy otrzymałam danie główne - królika w śmietanie - po pierwszym kęsie wiedziałam, że to najlepszy królik jakiego jadłam. Niezwykle miękki, delikatny, dobrze doprawiony, do tego mus z borowików i rewelacyjny knedlik (choć szczerze mówiąc to bardziej chałka niż czeski knedlik). Znajomi również chwalili polędwicę z rydzami (dobra), z kurkami i stek. Do tego wielkie brawa za prezentację dań (symetryczne pasy), sprawną obsługę i wielkość dan - na deser nie było już miejsca. Ceny może nie najmniejsze, ale za taką jakość warto. Polecam i przy kolejnej wizycie we Wrocławiu na pewno będę jeść u Bernarda!
Pyszne śniadania. Bernarda poleciła mi znajoma, gdy poszukiwałem ciekawych miejsc kulinarnych we Wrocławiu. Przypomniałem sobie o tym, gdy w sobotni, ciepły poranek szukaliśmy z żoną miejsca, gdzie moglibyśmy zjeść śniadanie i napić się kawy. Zarówno kanapki Bernarda (np. z grillowanym kurczakiem), jak i kawa bardzo dobre. Niestety, nie mieliśmy okazji spróbować specjałów kuchni Bernarda w ciągu dnia, ale za to następnego dnia powtórzyliśmy śniadanie z kawą :).
Ciekawy układ stolików. Drugiego maja odwiedziliśmy całą rodziną restaurację Bernard. To, co pierwsze rzuciło mi się w oczy, to stoliki ustawione pod ścianą i bardzo szerokie przejście. W efekcie kelnerzy byli niezauważalni, a podczas obiadu nie czuliśmy wzroku innych gości na swoich talerzach. Przy stoliku, na półce leżały książki - niektóre bardzo stare - oraz piękne albumy ze zdjęciami i obrazami czeskich artystów. Innymi słowy, do idealnego, czeskiego wystroju zabrakło podrobionej muzyki, ale to chyba dobrze.
Obsługa nie wzbudziła we mnie zastrzeżeń. Nie umiem tego uzasadnić, ale byliśmy z obsługi zadowoleni.
Trzecim epizodem niech będzie wreszcie jedzenie. Będąc po raz pierwszy w tym lokalu, zamówiłem czeską potrawę narodową - Smażony Ser. Podany tak samo jak w restauracji na Hradczanach, z charakterystycznym sosem do sera. Brat zamówił "Wielkiego Schabowego" i rzeczywiście, takiego schabowego jeszcze nie widziałem.
Nieodłączną częścią czeskiego obiadu niech zawsze będzie piwo, ale marzy mi się takie w półlitrowym kuflu - nie w "0,4".
Jakość/Ceny jest trudne do ocenienia. Jeżeli jednak - drogi czytelniku - szukasz lokalu po tym kryterium, to pamiętaj, że nie oceniam ceny, a "jakość do ceny". Daję 4/5, bo choć rachunek opiewał na 250 złotych za 5 osób, to "jakość", tj. poziom naszego zadowolenia był "duży".
Najlepsza knajpa na wrocławskim rynku. Jedzenie pierwsza klasa. Przez trzy dni spróbowaliśmy większość z karty, włącznie z menu śniadaniowym. Wystrój nowoczesny, ale z klasą. Stoliki na drugim piętrze z widokiem na rynek bardzo fajne. Lody o smaku piwa i kminku godne skosztowania i nie tylko ciekaw lecz naprawdę pyszne. Czeskie piwo tak jak wiadomo jedne z lepszych na świecie. Obsługa nie ma sobie równych we Wrocławiu. Ogólnie super i na pewno będziemy wracali.
Przyjemność spożywania . Tłum w tym przypadku miał rację. Pyszny smażony ser na sałacie z frytkami (31 zł) (szkoda, że frytki nie własnej produkcji) ale i tak mniam i do tego ciemne piwo i fajna oprawa muzyczna. Troszkę długo czeka się na obsługę, ale przy takiej liczbie gości nie dziwi.
Smacznie, drogo. Byliśmy na wyjściu firmowy, 10 osób. Dania bardzo smaczne, pięknie podane. Niestety musieliśmy czekać 1 godzinę i to dania nie były podane jednocześnie (odstęp 10 min), więc część czekała, części dania wystygły.
Wszyscy byli zadowoleni smakowo.
Na deser ciasta - zamówiłem tartą z truskawkami. Była dobra, ale nie powaliła na kolana. Poprawna i smaczna.
Uzupełnienie z dn. 28.09.2013 r.
W Bernardzie byliśmy kilka razy. Jedzenie jest bardzo dobre, choć ceny niestety dość wysokie. Zestawy dnia wypadają korzystnie, ale dania z menu już nie są takie tanie. Burger Bernarda bardzo dobry, dla mnie świetny. Sos z kasztanów przepyszny, a pieczone ziemniaczki niby proste, ale wyborne! Barszcz z uszkami, taki sobie, uszka za duże, niestety na dwa razy.
(data wizyty: 07.09.2013 r.)
Na różne okazje. Wystrój fajny, 3 poziomy, każdy w nieco innym stylu.
Obsługa spełnia moje oczekiwania.
Byłam 3 razy i za każdym razem byłam zadowolona z zamówionych dań.
Jadłam: kurczaka z sosem serowym, fajne danie, różne smaki, które fajnie się dopełniają, polecam, warte swojej ceny.
Zupa piwna, nieco ciężka, słona, ale jadłam ją ze smakiem, mocno sycąca, nie dałam rady zjeść 2 dania, po zjedzeniu całej zupy.
Sałatka z łososiem, pyszna, lekka, łosoś idealnie doprawiony, polecam, warta swojej ceny.
Burger Bernarda, nie zachwycił mnie, ale był smaczny.
Na deser skusiłam się na jedno z ciast, była to jakaś tarta owocowa i bardzo mi smakowała, nie jestem fanką słodkości, ale to był przyjemny i umiarkowanie słodki smakołyk.
Wracam tam z przyjemnością, każdy znajdzie coś dla siebie. Ceny wysokie, ale współmierności do jakości serwowanych dań, brawo dla szefa kuchni :).
Bardzo przyjemna niespodzianka!. Trafiliśmy do Bernarda przypadkiem, zwiedzając wrocławski rynek. Super miejsce, kucharze gotują z finezją. Dania, które próbowaliśmy - polędwiczki indycze z sosem malinowo buraczanym w martini z knedelkami - powaliły nas z nóg. Polecam również dania ze szparagami, na pewno tam wrócimy!
Jedna z najlepszych restauracji na Wrocławskim Rynku . Byłem 5-6 razy. Zarówno służbowo jak i prywatnie i za każdym razem wracam ponownie.
Zupy są rewelacyjne zarówno zupa piwna, która jest ciągle w ofercie jak i zupy sezonowe.
Sałatki smaczne w sam raz na lunch (polecam z tą z marynowaną wołowiną).
Złego słowa nie można powiedzieć także na desery.
W weekendy trzeba rezerwować stolik, bo inaczej można odejść z tzw. kwitkiem.
Tendencja spadkowa. W poprzedniej recenzji około rok temu bardzo chwaliłam ten lokal. Smakowo jak najbardziej się nie zmieniło, ale porcje poszczególnych dań dużo mniejsze! Dla przykładu kiedyś "Talerz Bernarda" (talerz przekąsek) dla 2 osób za 36 zł podawany był na długim talerzu, gdzie jedzenie aż wypadało bokami. Do piwa można było się spokojnie najeść. Teraz to samo danie jest jakieś 5 razy pomniejszone. Jeszcze kiedyś były kuleczki ziemniaczane, następnie zostały zastąpione frytkami kupnymi. Teraz do tego dania dostajemy frytki domowej roboty, co oczywiście jest na plus, ale żeby tak zmniejszać przekąskę? Tragedia. Wiele do zarzucenia mam też do dania walentynkowego. W zeszłym roku zamówiliśmy talerz "Tristana i Izoldy". Wyszliśmy zaspokojeni pod każdym względem. Dla odmiany w tym roku zamawiając "Talerz Wenecki" ani się nie najedliśmy, ani smakowo też nas nie powaliło. Większość na talerzu była wręcz mdła, sos koperkowy jak ze szkolnej stołówki. Mam wrażenie, że przez ruch jaki jest teraz w Bernardzie zmniejszyli porcje, bo i tak wiedzą, że ludzie przyjdą nawet jak będą mniejsze. Mają oczywiście w swoim menu dania niezmienne, zawsze tak samo pyszne, ale nie o to chodzi. Tak więc w porównaniu do tego co było wcześniej wypada mizernie, a wielka szkoda bo była to jedna z najlepszych restauracji we Wrocławiu.
An error has occurred! Please try again in a few minutes