Kawelin

Elegancko i smacznie. Jedna z bardziej przeze mnie lubianych restauracji w Białymstoku. Byłam kilka razy i na pewno nie raz wpadnę!
Zacznijmy od początku. Wnętrze bardzo estetyczne, wykonane ze smakiem. Obsługa również przemiła. Od samego wejścia witają klienta uśmiechem, to miłe czuć, że ktoś nie pracuje za karę. Kelnerzy również na wysokim poziomie. Doradzą, zorientowani w karcie.
Przejdźmy jednak do głównego punktu restauracji, czyli jedzenia. Moim zdaniem nie ma się do czego przyczepić. Krem z białych warzyw polecany przez kelnerów, super! Pierś kurczaczka również świetna. Lekkim rozczarowaniem była golonka. Dość tłusta, mało mięsista, ale to w końcu golonka.. Piwo nie jest wodniste. Drinki ładnie podane i smaczne. Desery również dobre, ale cena baardzo zawyżona. Malutki torcik czekoladowy kosztuje 16 zł. Dużo za dużo.
Ogólnie restauracja godna uwagi!

Świetne jedzenie, najgorsza obsługa. Bardzo smaczne i jak na białostockie możliwości wykwintne jedzenie. Przystawka-przysmak bałkański i zupa krem z białych warzyw-obie wyśmienite. Danie główne- żeberka i indyk- dobrze dobrane smaki, bardzo nam smakowało. Wystrój jest właściwy podkreśla klimat i atmosferę. Obsługa- okropna. Nieprofesjonalna i opryskliwa. Kelner- w średnim wieku- pouczał i pokazywał swoją wyższość. Nie zaproponował deseru, nie umiał przeliczyć zamawianych dań. To najgorsza obsługa z jaką spotkałem się w moim życiu. Właśnie przez tego kelnera dyskwalifikuję tę restaurację!!!!

Ciekawie. Do Kawelinu wybieraliśmy się od dawna. Elegancka elewacja nowego budynku, który powstał w miejscu nędznego baru w namiocie, zachęcała od samego powstania.
Po wejściu do środka od razu rzuciła się w oczy przestronność wnętrza. Sala jest podzielona na kilka części. Nam "przypadło w udziale" zasiąść w sali z lożami na kilka osób.
Tego dnia zwróciło naszą uwagę to, że w restauracji nie było w zasadzie nikogo oprócz obsługi (chyba 2 stoliki były zajęte). Gdyby to był lokal, który nie był tak dobrze oceniany przez Gastronautów, to byśmy od razu wyszli (pusta sala o godzinie 17-tej niezbyt dobrze wróży...).
Zjedliśmy po zupie i daniu głównym.
Żurek - bardzo smaczny z różnymi rodzajami kiełbaski, boczku i jajkami. Nie zagęszczany mąką i podany z chlebem, smalcem i ogórkiem (po raz pierwszy się z tym spotkałem). Bardzo smacznie.
Krem z białych warzyw z oliwą truflową - genialna zupa-krem. Nigdy wcześniej nie czułem podobnego smaku. Dawno mnie nic tak nie zaskoczyło kulinarnie jak ta zupa. Mieszanka smaku warzyw, oliwy truflowej i pestek (chyba dyni).
Do tego Steki à la mignon w sosie z zielonej herbaty i Polędwiczka wieprzowa faszerowana pieczoną papryką. Dania smaczne, elegancko podane, ale nie zostawiły śladu w pamięci jak wspomniana wyżej zupa-krem, stąd brak większej wypowiedzi na ich temat.

Na uwagę zasługuje bardzo dobra obsługa kelnerska. Nasza kelnerka oprócz tego, że umiała doradzić (biała zupa to jej pomysł) to dyskretnie monitorowała czy u nas wszystko w porządku. Inne restauracje powinny brać przykład.

Podsumowując - lokal warty odwiedzenia i z pewnością tam wrócimy. Jedyna uwaga - ceny są o 20% za wysokie jak za to co dostajemy. Za powyższy zestaw plus woda i jedno piwo zapłaciliśmy 153 zł. Do tego doliczyć należy (obowiązkowy w tym przypadku) napiwek i rachunek jest prosty.

Nie dziwi mnie zatem pusta sala...

Jedzenie na światowym poziomie. Ceny też. Kończąc nasz pobyt w Białymstoku uznaliśmy, że warto skusić się na pominięte do tej pory restauracje.

Budynek hotelu/restauracji jest bardzo ładny, położony dwa kroki od rynku i tuż obok parku. Wnętrze jest urządzone raczej gustownie - są i wysokie stoliki blisko bary do spotkań alkoholowych jak i lekko odsunięta, bardziej kameralna część ze standardowymi stolikami.

Menu, choć nieco wymyślne (ani plus, ani minus - ot co kto lubi) zachęca szerokim wyborem dań odwołujących się głównie do polskiej kuchni, bądź chociaż do rodzimych preferencji kulinarnych.

Na początek zamówiliśmy napoje: piwo oraz żubrówkę z sokiem jabłkowym. Tutaj niestety pierwszy zgrzyt - wydaje mi się, że zamawiając żubrówkę z sokiem jabłkowym nie jest dziwnym, że oczekuje się słynnego na całym świecie drinka. Dostaliśmy natomiast... kieliszek żubrówki "Białej" oraz szklankę ciepłego soku. Udało się to jakoś uratować przy pomocy doniesionych szybko kostek lodu, ale i tak trochę dziwne.

Jak zwykle restauracja nie posiadała śledzia (widać mam pecha), więc oboje skusiliśmy się na befsztyk tatarski. Podany był prawidłowo - lekko przyprawione mięso (pyszne, świeże i świetnej jakości), obok usypane w osobne kupki drobno siekane: ogórki, rydze i dwa gatunki cebul. Do tego pieczywo, masło oraz kiełki (które co prawda zbytnio mi do tatara nie pasują, ale cóż). Dostaliśmy też od razu przyprawy (sól, pieprz [mielony oraz w młynku], oliwa, dwa rodzaje octu), miło, że nie trzeba się dopraszać. :) Mówiąc krótko: pyszny, świetnie podany i będzie nam się śnił po nocach. ;)

Dalej zupa - żurek. Z kiełbasą, wędzonką, kwaśny i aromatyczny. Podany z chlebem, smalcem oraz ogórkami kiszonymi. Wszystko bardzo smaczne, bez zarzutu. Może domyślna ilość pieczywa pozostawia nieco do życzenia (trzy małe trójkąty), ale doniesiono więcej.

Dania główne - po takim początku musieliśmy odpuścić sobie pozycje typu "talerz żeberek" albo "stek z polędwicy" - obawiam się, że na coś takiego trzeba przyjść osobno. Wzięliśmy więc za to naleśnika z warzywami oraz bogattini w sosie pomidorowym z wołowiną.

Naleśnik okazał się dwoma dużymi naleśnikami pod sosem z sera pleśniowego. Bardzo smaczny, bardzo solidna porcja.

Bogattini podane były z naprawdę pysznym sosem - pomidorowo-paprykowym, lekko piekącym, idealnie kwaśnym. Na specjalną pochwalę zasługują paski wołowiny - była wyborna i rozpływająca się w ustach.

Podsumowując: jedzenie naprawdę przepyszne. Obsługa trochę wolna i średnio rozgarnięta - ale miła. Ceny raczej Warszawskie niż Białostockie - za powyższy obiad rachunek wyniósł 120 zł. Nie jest to zatem zbytnio opcja "na co dzień", ale od czasu do czasu z pewnością warto - bo rzadko zdarza się, by absolutnie każda potrawa była tak perfekcyjna w smaku. Duże brawa.

Bardzo przyjemne wnętrze i atmosfera. Byłem tam niedawno. Kolega zaproponował spotkanie w nowej restauracji. Myślałem, że nowe nie znaczy dobre. Przekonałem się jednak, że w obecnych czasach restaurator nie może sobie pozwolić na chociaż drobny błąd. Miłe zaskoczenie od wejścia. Niespotykana aranżacja wnętrza zrobiła na mnie spore wrażenie. Uśmiechnięty kelner zaprosił do stolika sugerując odpowiednią salę. Ta na piętrze w sam raz nadawała się do rangi spotkania. Zjedliśmy dobrze, smacznie. Jak to mówi Makłowicz - "Gorąco Polecam". Kuchnia wyśmienita - i oby tak zostało. Obsługa na wysokim poziomie.
Na pewno tu wrócę jak znów będę w Białymstoku.