DOTYCZY lokalu AVOCADO PRZYMORZE
W skrócie: Wegańsko / kuchnia rewelacyjna / miks sałat rodem z prl-u / bistro 500 plus / ceny nieco kosmiczne
Cena dla dwojga liczona według aktualnych cenników i wytycznych branych przy szacunku średniej ceny- podskoczyła bardzo. Danie główne w cenie średnio 19-26 zł, desery w cenie 8 zł, napoje w cenie od 6 zł. Licząc dla dwóch osób średnia cena dla dwojga to ok 70-80 zł. czyli ponad dwa razy więcej niż podano w wyliczeniu w opicie lokalu.
Avocado- w końcu pojawiła się knajpka, w której można zjeść jedzenie wegańskie w formie normalnych dań, a nie tylko dobieranych na siłę dodatków. Doskonałe miejsce, żeby się najeść wegańsko do syta (rzadkość). Ale po kolei. Jestem tym typem klienta, który przychodzi z książką do knajpy, zamawia jedzenie i coś do picia i spędza w towarzystwie książki godzinkę, półtorej) To dla mnie czas relaksu, czas tylko dla mnie, takie moje małe święto. No właśnie z tym świętowaniem bywa różnie- o czym będzie na koniec. Obsługa od wejścia uśmiechnięta i pomocna, zawsze można liczyć na podpowiedzi. Pierwsza moja wizyta w Avo to pokaz filmu nepalskiego jakiś rok temu- cudowne, przepyszne zielone curry + herbatka + świetny film i prelekcja= uczta dla ciała i ducha. W tym roku tak samo, wiele razy odwiedzałam, zamawiałam pyszności.
JEDZENIE ocena 4 na 5
Pyszne- zarówno sosy, jak i kotleciki pyszne, aromatyczne, wspaniale doprawione. Frytki- takie prawdziwe, domowe broń boże nie z mrożonki- rewelacja. Falafele- jak marzenie- rozpływają się w ustach, wyczuwa się aromatyczne zioła, kolendrę, są chrupiące na wierzchu, mięciutkie w środku. No pyszności! Ciasta i tarty- naprawdę przepyszne, rzeczywiście uczta, wspaniały deser (w innych lokalach wege ciastka smakują jak wyschnięta tektura...niestety). A teraz minus- jeden ale ogromny a mianowicie surówka. Prawie w każdym daniu, które nie jest zupą można znaleźć jako dodatek tajemniczy :"mix surówrek"- hasło rodem z prl-u, za każdym razem jak je słyszę mam dreszcze. Niestety...ostatnie moje dwa podejścia do tematu zakończyły się fiaskiem- jednego dnia dostałam w mixie kapustę pekińską z kukurydzą i sosem (sierpień- mamy pyszne pomidory, paprykę, ogórki, sałatę, zioła- tanie, ja rozumiem że w zimie może być ciężko). Kukurydza w większości przypadków już jest GMO- wege lokal powinien o tym wiedzieć. Kapusta pekińska- naprawdę nie można kupić świeżej, pysznej sałaty tylko faszerować gości warzywami krzyżowymi? (notabene dużo dań jest gluten free- jak wiadomo osoby, które potrzebują takiej diety cierpią na hashimoto lub problemy z tarczycą- w większości przypadków nie powinny jeść warzyw krzyżowych w ogóle- powodują niesprawną pracę tarczycy). Jednak widziałam, że osoby przy stoliku obok jadły jakieś inne danie i miały jako warzywka buraczki. Następnym razem zapytałam więc o buraczki- dostałam jako surówkę. No i niestety okazało się to czego się obawiałam- to zwykła surówka przyprawiana bóg jeden raczy wiedzieć czym z jakiejś biedrony czy innej stonki- skąd wiem? zgaga i ból żołądka przez dobre pół dnia. Reasumując- nie czepiałabym się tak gdyby to był jakiś tam sobie zwykły bar bistro. Ten bar bistro jest wegański, ma naprawdę bardzo wyrafinowaną kuchnię, wspaniałych kucharzy, rewelacyjne dania i naprawdę wymagania wobec takich lokali są i mają prawo być duże. Odżywiamy się zdrowo, do lokalu idziemy aby poświętować- sami wiecie, że większość talerza to powinna być surówka...no ale nie taka. Aż chciałoby się aby w menu pojawiła się opcja zamówienia różnych ale konkretnych surówek a nie tajemniczego mixu (który w ogóle brzmi jak "przegląd tygodnia"). Pomyślcie nad surówką charakterystyczną dla lokalu, która nie będzie trącić starymi czasami i stanie się wizytówką. Może tak avocado z cytrynką na przykład jako surówka? Bardzo zdrowo, bez kombinowania no i nie kukurydza gmo z nigdy nie psującą się pekińską (litości).
LOKAL ocena 3 na 5
Położony w ciekawym punkcie logistycznym - niedaleko centrum handlowo, niedaleko morza i na dużym osiedlu (falowiec). Fajnie, że nie w samym centrum bo dzięki temu sam lokal może być nieco większy i wygodniejszy (przynajmniej w praktyce). Urządzony jest niestety fatalnie- za wysokie siedziska wzdłuż ściany zmuszają do niefizjologicznej pozycji podczas siedzenia i uniemożliwiają wygodne siedzenie z książką/znajomymi na plotach. Na sam obiad: zjedz i wyjdź- ok ale chyba nie o to chodzi. Na środku lokalu stoi stół barowy z siedzeniami- zagraca kompletnie przestrzeń i praktycznie nikt z niego nie korzysta bo ciągle wokół się ktoś kręci.
WSZECHOBECNE WÓZKI I DZIECI DZIECI DZIECI I JESZCZE WIĘCEJ DZIECI PŁACZU PISKU I BIEGANIA
No i najgorsze- zmorą lokalu w tej lokalizacji są dosłownie pielgrzymki wózkowiczów. To znaczy siedzą przy stoliku 2-3 osoby dorosłe i 4-5 dzieci, w tym 3 w wózkach. To nie są goście lokalu. Zajmują połowę dostępnego miejsca do siedzenia, bezczelnie siadają przy stolikach z siedziskami, wpychając się między wódkę a zakąskę już obecnym jedząco-odpoczywającym ze stertą sprzętów- wózków, minikrzesełek, obudowując ich tak, że świata poza ich dziećmi nie mają prawa oglądać. A spróbuj zwrócić uwagę! (nie radzę- pokolenie mamusiek 500 plus, które zaczęło być stać na jadanie na mieście i pyskowanie bo ich dziecko jest najważniejsze i jako weganin to jak w ogóle śmiesz się odzywać). Obsługa nie radzi sobie też z gośćmi głośnymi- biegające po lokalu bez opieki dzieci, drące się wniebogłosy tudzież opierające się o drzwi i nie wpuszczające ludzi to nie są zachowania ok w bistro, gdzie nie ma menu dla noworodków i dzieci do lat 4. Przykro mi to pisać ale obsługa powinna poradzić sobie z tym i jakoś zwracać uwagę na to, że takie zachowanie przeszkadza gościom (którzy zamówią pełne dania a nie tylko przyniosą swoje słoiczki do podgrzania lub po prostu zajmują wózkami dużo miejsca i zmuszają obecnych do słuchania wycia). Dziś właśnie siedząca niedaleko mnie para z tego powodu w trakcie obiadu była zmuszona się przenieść w drugi koniec sali, ja poszłam ich śladem. Ja rozumiem,że to jest duże osiedle i może dzięki temu wyrosną nowi weganie ale na litość boską- ile można znieść? Nie żebym nie lubiła dzieci i miała coś przeciwko nim ale sytuacja jest lekko chora jeśli w lokalu dla dorosłych znajduje się więcej wózków i ledwo biegających osobników z niewykształconymi przewodami pokarmowymi niż dorosłych osób.
MUZYKA
Próby dopasowania muzyki do lokalu wypadają różnie. Jednak zdarzają się dziwne alternatywne brzmienia, które nie pasują do jedzenia. Muzyka wychodzi Wam słabo.
CENY 2 na 5
I tu mam dylemat- z jednej strony jako weganka zapłacę niemal każdą cenę za dobrze i zdrowo zrobiony przez kogoś obiad, z drugiej- bez przesady... Ceny są ciut za wysokie jak na wyjściową cenę produktów. Polećmy z konkretem - kapusta pekińska i kukurydza w surówce to ok 30 gr, cieciorka na 4 falafele i humus 50 gr, dwa ziemniaki 20 gr, sos i oliwa dajmy na to 1 zł. zioła- może 30 gr. Czyli wyjściowo za danie, które kosztuje maksymalnie 2-3 zł (a ceny, któe biorę pod uwagę nie są hurtowe) zapłacisz w lokalu 24 zł. To, że w nazwie ma "wegan bistro" i jest to obecnie modne, nie oznacza, że powinno się tak zdzierać z klientów. Znacznie taniej wychodzą desery - za tartę przepyszną- czekoladowo-malinową z chili zapłacisz tylko 8 zł. A koszt produktów- np mleko kokosowe, chili, czekolada są o wiele wyższe niż zwykłe warzywa na dania. Ceny lunchu 19 zł za zupę i drugie danie oraz herbata dnia 3 zł- całkiem może być. Jednak nadal uważam, że cena powinna wynikać z ceny produktów przeznaczonych na dany poziłek a nie z tego, że ejst całkowicie wegański czy gluten free - bo umówmy się, że gotowanie dla wegan jest dużo tańsze niż dla mięsożerców. A niestety niejeden mięsny obiad w osiedlowych bistro jest dużo tańszy niż dania w Avo mimo iż tak być nie powinno.
Oczywiście mamusie 500 plus nie zwracają na to uwagi - czyli połowa gości lokalu, druga połowa czyli hipsterskie nastolatki w conversach i z iphonami od mamusi i tatusia oraz kieszonkowymi także nie zauważą. Ale już osoby normalnie zarabiające na siebie pracą, gotujące w domu widzą ogromną przepaść dzielącą ceny produktów na takie przykładowo wegańskie kotleciki a ceną docelową w "bistro" (cenowo kwalifikującą się zatem do restauracji, jakościowo- częściowo też, lokalowo- niestety raczej pod fast food i bar mleczny)
PODSUMOWANIE
Czy warto tam zajrzeć? Jasna sprawa, bardzo polecam i na pewno będę wracać, jednak może jednak wybiorę lokal we Wrzeszczu. Przede wszystkim przepyszne jedzenie, zdrowe i wegańskie.
Czy można tam poświętować sobie i odpocząć? Niestety niekoniecznie. Dwa ostatnie podejścia całkiem mnie zniechęciły. Kiedy płacę ok 40 zł za obiad z deserem i herbatką chciałabym się wyluzować w ciszy i skupieniu poczytać książkę lub porozmawiać jeśli jestem z kimś. A a takich warunkach niestety się nie da. Być może gdyby lokal był czynny do godziny 22 to można byłoby liczyć na chwilę spokoju.
An error has occurred! Please try again in a few minutes