Ponownie skorzystaliśmy z restaurant week i ponownie było przepyszne. Halibut, kaczka, zupa z mulami, carpaccio z buraków i oba desery niesamowicie, przyrządzone, podane i smaczne. Polecam w 100%.
Odwiedziliśmy przy okazji Silesia Restaurant Week i wybór okazał się trafny. Ja akurat się nie znam na kuchni francuskiej ale dziewczyna ma dobre pojęcie. Mnie bardzo smakowało a dziewczyna potwierdziła,że to smaki rodem z Francji. Bardzo przyjemne wnętrza, świetna obsługa, jedynie ceny dosyć wysokie ale myślę,że to po prostu "coś za coś". Polecamy.
Prowansja na talerzu. Dania pełne słońca i smaków. Zamówiłam zupę oraz makaron, obie pozycje były w bardzo zadowalającej ilości oraz jakości. Jedyna rzeczą, do której mozna by sie przyczepić jest wystrój - nieco juz alte mode. Ogromny plus także dla obsługi tej restauracji - pełen profesjonalizm i troska o klienta, co czuć od razu.
Restauracja na wysokim poziomie. Mimo tego, ceny wciąż akceptowalne, a na pewno adekwatne. Obsluga świetnie wyszkolona, jedzenie bardzo smaczne, porcje duże jak na tego typu lokal. Przyjemna atmosfera. Restauracja wymaga jednak odświeżenia, stąd brak najwyższej noty.
Polecam. Oryginalny, ciekawy i sympatyczny wystrój wnętrza, świetna, dyskretna obsługa i najważniejsze - pyszne jedzenie, estetycznie podane, choć nie tanie. Miejsce, gdzie można spokojnie zaprosić każdego z gości i znajomych, zabrać rodzinę.
Miejsce godne odwiedzin. Restauracja prowansalska w centrum Katowic. Bardzo ładny wystrój wnętrza, przypominające wypalone słońcem Prowansji mury, roślinny, kwiaty. Smaczne jedzenie,jednak jak na mój gust nieco mały wybór dań prowansalskich, nie mniej wszystko wyśmienite. Wydaje się, że porcje są nieco małe. Doskonałe przekąski. Duży wybór dobrych win. Bardzo dyskretna i elegancka obsługa kelnerska. Miejsce w którym można spotkać znane osobistości światka katowickiego. Jak na warunki śląskie lokal drogi.
Miejsce z dobrą kuchnią. Miejsce, w którym warto spotkać się, porozmawiać i zdobyć przekonanie, że dobra kuchnia sprzyja docenieniu przyjemności życia. Lokal mieści się w spokojnej części miasta, jest miejsce na zaparkowanie samochodu.
Wystrój wnętrza przyjazny dla spotkań, detale intrygują i przyciągają wzrok, lampy, krokwie, mapy i czyste, wykrochmalone obrusy, serwety. Pogodna muzyka sprzyja powstaniu pozytywnych emocji i wybieraniu dań.
Uprzejma obsługa, lecz zabrakło iskry, pasji w podpowiadaniu, co można dobrać do wybranego dania.
Wybrane dania spełniły oczekiwania, temperatura odpowiednia, można degustować natychmiast. Zapach, kolory, przybranie cieszą oczy. Smak oddaje to, co widnieje w nazwie dania "Pierś kacza w sosie gruszkowo-imbirowym", poszczególne składniki są rozpoznawane, a ich połączenie wyważone.
"Aksamitna zupa z czerwonej papryczki z szyjkami rakowymi", dobry wyczuwalny aromat papryki, lecz spora ilość śmietany sprawia, że odczuwa się ją jako dominujący w zupie.
Deser " Sabayon z jabłek karmelizowanych z odrobiną calvadosu" to danie, którego smak zostaje w ustach, doskonałe połączenie słodkiego płynnego karmelu, z odrobiną galaretki porzeczkowej i delikatnie szczypiącym kubki smakowe calvadosem i miąższem jabłka. Dodatkowo ciepły sos wzbogaca zimna gałka lodów.
Daj każdemu dniu szansę stania się najpiękniejszym w całym twoim życiu. Była paskudna pogoda, co jeszcze potęgowało smutek miasta. Miasta, w którym 7 lat temu spędziłam blisko pół roku, i które przez ten czas zdążyło mnie sobą zafascynować. Katowice nie są ładne, nie mogą, gdy znamy ich historię i aktualną sytuację. Może dlatego polubiłam je? Jestem warszawianką i moje miasto też nie jest ładne. Poza tym ludzie, przy bliższym poznaniu zyskujący bardzo wiele. Stąd też chętnie teraz wybrałam się służbowo właśnie na Śląsk.
A pogoda była paskudna. Humor miałam fatalny. Znajoma zaproponowała, abym zajrzała na Ligonia 4. "Restauracja francuska"? - Zdziwiłam się? "Nie, prowansalska!" - odpowiedziała mi oburzona. "Prowansja to Prowansja!" - powtórzyła dobitnie. Znając książkę Petera Mayla "Rok w Prowansji", pomyślałam, że warto zaryzykować (nie przepadam za kuchnią francuską). Trzeba jednak przyznać, że czytając jego książki, można zakochać się w tym miejscu.
Weszłam. Wrażenia, którymi przepełniona była literatura Mayla napłynęły do mnie zapach tymianku, kwitnące migdałowce, lawenda. Od razu zapomniałam o tym co zostawiłam za drzwiami.
Gdy od przemiłej pani dowiedziałam się, że C'est si bon to również właściciele Divertimento byłam pewna, że zostanę. W Divertimento byłam kilka razy gdy mieszkałam w Katowicach. Wspominam tamto miejsce bardzo dobrze.
Na początek zamówiłam camembert z borówkami, który był idealny. Po zjedzeniu zupy cebulowej zaczęłam myśleć o perfekcji w sztuce kulinarnej. Mule, które dostałam na drugie danie rozczuliły mnie i zaczęłam myśleć o "zdradzie" mojej ukochanej Toskanii i wyprawie w pierwszym możliwym terminie do Prowansji... Na deser nie miałam miejsca, zabroniłam nawet proponowania mi czegokolwiek innego niż wino i kawa.
Mark Twain powiedział kiedyś "Daj każdemu dniu szansę stania się najpiękniejszym w całym twoim życiu." Ja dałam.
Miejsce z atmosferą. Dawno nie odwiedzałam portalu gastronauci.pl ale coś mnie tknęło żeby zobaczyć co się dzieje u moich dobrych znajomych - ulubionych restauracji.
I wcale nie planowałam, że zabiorę dzisiaj głos, ale recenzja mojego przedmówcy (Pidablju) mnie poruszyła. Dlatego też postanowiłam zapoznać się z wszystkimi (pięcioma!!!) opiniami wspomnianego recenzenta. A więc - nic nie jest wystarczająco satysfakcjonujące dla gustu i podniebienia ów osoby; zastanawiam się skąd wziął się u niego taki wyrobiony gust kulinarny, że z taką precyzją opisuje swoje doznania. Rozumiem, że jednym może bardziej odpowiadać to, że w restauracji jest spokojnie i nie trzeba przekrzykiwać się ze współbiesiadnikami; rozumiem też, że są i tacy co lubią być obsługiwani na każdym kroku (vide szatnia). Obsługa też może się jednym bardziej drugim mniej podobać, ale litości Pidablju - może miałeś gorszy dzień, że ci w C'est si bon nic nie smakowało. Ja ze względów służbowych bywam tam dosyć często i na prawdę z ręką na sercu mogę powiedzieć, że poważana wpadka im się nie zdążyła. Może czasami smak dan różni się w zależności od dnia w którym je spożywamy, ale rozumiem, że przygotowują je po prostu inni kucharze. Zresztą nie ma co się rozpisywać - na pewno C'est si bon jest jednym z moich ulubionych miejsc w Katowicach.
Aha i proszę spróbujcie przy następnej wizycie nowego deseru waniliowego creme brule - boski. Zresztą zupa chrzanowa też pycha - zaskakujący smak!
Miałam również okazję skosztować świeżych langustynek z lekkim posmakiem czosnku czy tez muli w białym winie i uważam, że smak tych ostatnich jest
porównywalny z tymi z najlepszych restauracji brukselskich. Zresztą jak ktoś jest miłośnikiem świeżych owoców morza, to polecam odwiedzanie restauracji w
czwartki. A ponieważ ja osobiście jestem wielkim łakomczuchem i miałam okazję skosztować już chyba wszystkich deserów w C'est si bon to nie mogę
pominąć i tego wątku smakowego w mojej wypowiedzi. Warte grzechu jest też zabajone, czy czekoladowe babeczki, nie mówiąc już o lodach waniliowych w ciepłych malinach; a sezonowo świetny jest deser z truskawek i bezy - mniam!!! Zresztą muszę rozpocząć recenzje miejsc na Śląsku z pysznymi deserami, bo np w Hotelu Diament PArk miałam okazje jeść tort który był tak pyszny, ze mój mąż zjadł aż dwa kawałki.
[Odpowiedź użytkownika pidablju:
Droga Ines,
Wywołany przez Ciebie, czuję się w obowiązku odpowiedź. Fakt, że nie byłem nadzwyczaj zachwycony żadną z recenzowanych przeze mnie restauracji w Katowicach, oznacza dla mnie, że Śląsk w dużej mierze jest jednak wciąż pustynią gastronomiczną. A - poza nielicznymi wyjątkami - restauracje istnieją głównie po to, aby organizować catering.
Niemniej jednak, próbując podważyć wiarygodność mojej recenzji, trochę zaprzeczasz idei tego serwisu. Tu każdy ma prawo wygłosić swoją opinię, co też uczyniłem. Ty również. Z tą różnicą, że Twoim nadrzędnym celem była pewna forma dyskredytacji mnie jako recenzenta. Mało to eleganckie, zwłaszcza, że o gustach się nie dyskutuje.
Niech użytkownicy sami ocenią, mając wahlarz najróżniejszych opinii. Wierzmy w inteligencję ludzi.].
Najlepsza knajpa w Katowicach. Zdecydowanie moja ulubiona restauracja w Katowicach. Zawsze wysoki poziom, nigdy nie wyszliśmy niezadowoleni.
Wystrój interesujący, aczkolwiek przydałoby się odrobiną odświeżyć, bo od lat wygląda tak samo (pomimo zmiany kolorystyki). Zazwyczaj nie jest pełno, więc można spokojnie porozmawiać przy stoliku i poczuć się troszkę kameralnie.
Obsługa fantastyczna - fachowa, rzetelna, pojawia się kiedy trzeba i robi zawsze to co powinna. Wielki plus!
Jedzenie fantastyczne. Zawsze na wysokim poziomie, niezależnie na którego kucharza się trafi. Czasem pewne odstępstwa od ortodoksyjnej kuchni francuskiej, ale wszystko w granicach normy. Nigdy nie trafiłem na coś, co byłoby niedobre.
Do tego całkiem ciekawa karta win. Przyzwoite wina francuskie w dobrych cenach.
I mały bonus na koniec - przesympatyczna Pani właścicielka, z jeszcze bardziej sympatycznym synem (młodzieniec w wieku szkolnym, z którym świetnie się rozmawia o jedzeniu). Fantastycznie się z nimi rozmawia. Do tego miło zobaczyć, że biorą pod uwagę sugestie klientów i wcielają je w życie.
An error has occurred! Please try again in a few minutes