Przegryź przy Mokotowskiej 52 to miejsce ze świetnym wnętrzem i dobrą kawą.
Do tego dania kuchni polskiej, które smakują.
Jest to jednak w moim przypadku lokal wybierany częściej na kawę niż jedzenie.
Do każdej kawy podawana jest malutka beza 😉
Fajne miejsce. Zjedliśmy tam bardzo dobry chłodnik różowy z pięknie wyglądającymi dodatkami. Atmosferę miejsca robi tu zarówno bardzo fajny wystrój i fajne kręcone schody, jak i obsługa. Miejsce godne polecenia :)
Wybrałam ta restauracje na obiad urodzinowy ze względu na psy które nie we wszystkich restauracjach są tolerowane Wiec od razu duży plus za menu dla psów, remont kamienicy niestety przeszkodził nam w siedzeniu na zewnątrz dl czego pogoda była wręcz idealna. Jeśli chodzi o jedzenie to wybraliśmy polędwice, plastry polędwicy (oba Dania z wkładki "nowe dania") oraz na kotlety mielone. Do tego sok z wiśni. Wszystko było przepyszne. Do tego przemiła obsługa, wszyscy wyszliśmy zadowoleni i najedzeni. Jedynym minusem był brak klimatyzacji ale sadze ze wpływ na to miał remont kamienicy. Polecam stanowczo
Do Przegryź wracam raz na jakiś czas po dłuższych przerwach. To takie casualowe miejsce, gdzie zawsze znajdę coś co lubię. Przegryź jest w sam raz na każdą okazję - jest tu pyszna kawa, desery, śniadania, lunche, wino, a nawet przekąski dla psiaków za co mają ode mnie ogromnego plusa, bo zwierzęta zazwyczaj są w knajpach niemile widziane. Fajne zachowawcze miejsce, na luzie, trzeba wpadać będąc w okolicy!
Po dniu, w którym przedświąteczna gonitwa wymagała zaginania czasoprzestrzeni marzyłam tylko o ciepłej i obfitej kolacji. Jako, że zmęczony człowiek zawsze ugotuje gorzej jedyną alternatywą było wybranie się do pobliskich restauracji. Wybór padł na Ring the bell, ale odbiłam się od drzwi pękającego w szwach lokalu, w którym urządzana była właśnie przedwczesna firmowa wigilia. Kurs obrałam więc na Trattorię Rucolę, która to przywitała mnie kolejką gości czekającą na wolny stolik. Kątem oka dostrzegłam Wodę Ognistą, którą darzę najszerszym uwielbieniem. Liczyłam więc, że ona odwzajemni me uczucia oferując w zamian wolny stolik. Spóźniłam się o kilka sekund, bo 3 klientki, które przekroczyły próg tuż przede mną zajęły ostatnie 3 wolne krzesła w lokalu. Ten również z suto zastawionym stołem czekał z barszczem i krokietem na gromadę biesiadników.
Rozładowany telefon pomógł w całkowitej frustracji (stąd niestety zdjęć nie dodam), na szczęście oparami sił udało mi się dotrzeć do Przegryź usytuowanego obok. Upolowałam OSTATNI stolik (tym rzem para za mną została odesłana z kwitkiem).
Cieszyłam się na wizytę w restauracjo/baro/kawiarni prowadzonej przez znanego dziennikarza, o której już sporo wcześniej słyszałam. Tę trojaką funkcję udało się umieścić na zaledwie kilkunastu metrach kwadratowych połączonych krętymi schodkami. Sława podawanego tutaj rosołu obiegła już dawno całą Warszawę. Nawet najbardziej treściwa zupa nie podołałaby funkcji zaspokojenia mojego głodu, wybrałam więc z towarzyszem dwa inne dania. Sałatka z kozią gołdą z regularnego menu i makaron z wieprzowiną i grzybami z sezonowej wkładki do karty.
Czekając na dania można spokojnie podsłuchiwać rozmowy z drugiego końca lokalu (ale nie narzekam już, bo ułożenie stolików przez mistrza gry Tetris pozwoliło mi nie zamarznąć doszczętnie w dalszym poszukiwaniu wolnego miejsca).
Przemiła obsługa nie daje po sobie poznać zmęczenia, mimo całkowitego oblężenia restauracji.
Makaron był niestety niesmaczny. Pasta z wodnistym i zbyt pikantnym sosem podana została z mięsnymi kawałkami, których kruchość można porównać do podeszwy zimowego buta. Sałatka przysporzyła na szczęście skrajnie odmiennych doznań. Wyśmienitym owocowo-octowym dressingiem polan dobrej jakości, wyrazisty ser oraz marynowane buraki. Najlepsza sałatka, jaką miałam okazję w ostatnim czasie próbować.
Legendy głoszą, że właściciel lokalu, Piotr Najsztub (wspomniany wcześniej, lecz nieprzywołany z nazwiska) jest ogromnym miłośnikiem czworonogów (słowo OGROMNY nie zostało użyte przypadkowo, bo jego pupil zdecydowanie góruje nad innymi psami). Z tego tytułu poświęcił w karcie osobne miejsce z autorskim menu dedykowanym zwierzakom. Warzywno - mięsna porcja ze sławnego rosołu dostosowana jest do wielkości czworonoga. Świetna inicjatywa.
Następnym razem przyjdę z psem - razem zrecenzujemy rosół.
Jeżeli lubicie prostą, domową kuchnię - pierogi, kotlety mielone, rosół czy barszcz to polecam odwiedzić niezawodne Przegryź na Mokotowskiej. Wśród drogich butików projektantów jest to oaza spokoju i wyciszenia. Można tu przyjść na śniadanie, obiad i kolacje, zawsze znajdziecie coś dla siebie.
Moje ulubione danie to pierogi które są lepione na miejscu oraz 'przeburgryź' czyli mięso a'la burger z ziemniakami.
Zawsze jest tu dużo sezonowych potraw.
W Przegryziu jest po prostu bardzo smacznie. Byłam tu wiele razy i nigdy się nie zawiodłam (no może raz gdy jajko w koszulce mocno pachniało octem). Tym razem zamowiliśmy czarną soczewicę z marchewką, fasolką szparagową, orzechami laskowymi i kozią goudą (danie lekkie i dobrze skomponowane), burgera (smaczny, o dobrym stopniu wysmażenia, odrobinę przesolone buraczki), udo kaczki i wołowinę w kurkach. Wszystko naprawdę dobre (choć przyznam że czekaliśmy dość długo, ale w tym miejscu po prostu miło mija czas). Na deser tort makowy z wiśniami. Był naprawdę ekstra. Polecam to miejsce wszystkim.
Przegryź to miejsce na pyszny domowy obiad, miejskie, ekologiczne śniadanie, kawę ze znajomymi.
Sama nie umiem zdecydować co smaczniejsze, czy słynny mielony z buraczkami, czy pierogi z mięsem. Uwielbiam za zupy, zwłaszcza rosół, uwielbiam za menu sezonowe, za menu dla psów i suk, za leniwy poranek z pyszną kawą na ogródku, uwielbiam za słodkie, sentymentalne zakończenie wizyty przy rachunku :) Nie lubię braku klimatyzacji, nieco małych porcji zup i nierównego poziomu wśród obsługi. Chętnie wracam i będę wracać :)
W Przegryź byłam już wiele razy i lubię to miejsce. W lecie jest fajny ogródek, w
zimie można usiąść w środku. Dziś akurat udało się trafić na stolik na zewnątrz (sugeruję rezerwację) i bardzo miłą obsługę. Zamówilyśmy: tagliatelle z kurkami i suszonymi pomidorami (26zł) - smaczne, choć jak dla mnie mogłyby być bardziej doprawione, risotto z kurkami, lemoniady domową i z hibiskusem (smaczne, choć niesłodkie), a na deser bezę - jedna ze smaczniejszych, jakie w życiu jadłam:) Wszystkie desery wyeksponowane są w gablocie w środku, dziś dużo tartinek z owocami i serników. Polecam tu na pewno czekadełko. Sałatek nie wspominam zbyt dobrze, a miejsce najbardziej słynie z rosołu i mielonych:) (sama nie próbowałam jeszcze, więc nie mogę ocenić) Uwielbiam sposób podawania rachunku (nie zdradzę jaki, sprawdźcie sami;)) :) Nie rozumiem, czemu ludzie tu piszący "przerażeni są myślą jedzenia obok psa"... Super, że miejsce jest przyjazne czworonogom!:)
Trafiliśmy do Przegryź całkowicie przypadkowo. Powiem więcej, my nie chcieliśmy tu wchodzić, bo trochę odstraszył nas szyld. Widać to było przeznaczenie, bo nasz cel okazał się być zamkniętym. I dobrze. Dzięki temu spróbowałam świetnego zielonego smoothie i rewelacyjnego sernika z karmelem. Lokal jest ciekawym miejscem, z miłą obsługą, zainteresowaną swoimi klientami. Ponadto można sobie tutaj wygodnie usiąść i chwilę zrelaksować. Minusem z mojej perspektywy jest przyzwolenie na psy, bo lokal już trochę nimi trąci ;).
Kiedy mamy ochotę na polski niedzielny obiad i kieliszek dobrego domowego wina wybieramy Przegryzia. Ceny nie wysokie, obsługa spoko, dania też na przyzwoitym poziomie.
Przegryź to dziwny lokal, którego wygląd nie zachęca do wejścia. Ciągły ruch i zapełniony ogródek dają do myślenia, że tu jest smaczne jedzenie, skoro tyle osób stale przychodzi. Postanowiłam spróbować. Mimo „dziwnego” wyglądu lokalu już po chwili poczułam się tam dobrze. Luźna atmosfera, przyjazna obsługa. Miło było patrzeć na zadowolonych gości, którzy zjadali swoje chłodniki do ostatniej łyżki i obiady do ostatniego kęsa. Zamówione pierogi z mięsem nie były ani wybitne, ani złe. Dużo pieprzu, mięso mocno przemielone, trochę za bardzo maziowate, a boczek twardy, za mocno zesmażony. Za to sernik z kajmakiem bardzo dobry, słodki, jak domowy. Wszystkie ciasta i desery wyeksponowane w gablocie wyglądały bardzo dobrze. Można śmiało tu wpaść, jeśli nie będzie nam się akurat chciało ugotować obiadu.
Przegryź to miejsce przyjazne czworonogom, co mnie osobiście przeraża, a wzmianka w menu o psich porcjach trochę mnie zniesmaczyła. Stresowałam się, że akurat będę musiała sąsiadować z jedzącym obok psem, ale na szczęście takowego nie było :) Osobiście nie pochwalam tego typu praktyk, ale podoba mi się, że w Przegryź jest to wyraźnie zasygnalizowane i jeśli mimo to wchodzę, to znaczy że takie warunki świadomie akceptuję.
W skróce: Dania, których tu próbowałem są zwykłe, o wiele smaczniejsze można zjeść w barze mlecznym. Kotletom mielonym brakowało doprawienia i miały dziwny, winny posmak. Buraczki też słabo przyprawione, a ziemniaki na moje nieszczęście w skórkach ( po prostu takich nie lubię). Nie było źle, ale czegoś tam brakowało. Sam lokal jest trochę dziwny, ni to restauracja, ni to bar. Ceny są nierówne, niektóre dania są tanie, a niektóre dodatki drogie ( np. kompot za 9 zł ). Lokal przyciąga gości, chyba bardziej za sprawą znanego właściciela.
Do Przegryź przychodzę od zawsze i chyba nigdy nie przestanę. Miejsce ma klimat! Wystrój niby zwyczajny ale obrazy dodają mu dużej oryginalności. Zimą zwykle siadam na piętrze, latem w ogródku. Często zmieniają menu, dodają dania sezonowe i w sumie nigdy się nie zawiodłem, jeśli chodzi o smak. W przegryź polecam przede wszystkim pierogi i sałatkę z burakami - smak nie do opisania! Pierogi mają bardzo delikatne ciasto i stanowi ono ewidentnie dodatek do farszu, a nie na odwrót :)
Jedyne, co pozostawia trochę do życzenia, to niestety obsługa - wolna, wolna, wolna.. Za każdym razem, jak tam jestem, przygotowuje się mentalnie na oczekiwanie na przyjęcie zamówienie 10-15min na rachunek min 15-20 min. To można dopracować, bo poza tym kuchnia jest rewelacyjna!
Zadziwia niska ocena lokalu. Pierogi smaczne - i ruskie, i z kapusta i grzybami - jedynie cebulka troche przysłona. Sernik z musem marakui o kremowej konsystencji i kruchym spodzie - przepyszny.
Kolega chwalil sobie bardzo ziemniaki z jajem sadzonym i szparagami.
Do tego wszystkiego trzeba dodac urokliwe wnetrze modernistycznej kamienicy oraz kulturalna i przemila obsluge. No i sporo ludzi i niewygorowane ceny.
Również zdziwiony jestem dość niską średnią ocen knajpy Przegryź. Odwiedziłem ją w ramach Restaurant Week i powiem szczerze, że zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Po wejściu wskazano nam stolik znajdujący się na niewielkiej antresoli. Tu jednak pojawia się pewien problem. Jestem pełen podziwu dla pracującej tu obsługi, bo wielokrotne przeciskanie się przez tak kręte i wąskie schody może być naprawdę uciążliwe.
W ramach menu festiwalowego zdecydowaliśmy się na krem z selera z parmezanem i oliwą truflową, na danie główne część wybrała udko kaczki z sosem malinowym, borowikami i puree z dyni Hokaido a pozostali pierogi z dynią z sosem podgrzybkowym i szałwią. Krem z selera w zgodnej opinii był rewelacyjny, świetnie doprawiony, do tego przyjemnie zjeść zupę nie będącą typowym klasykiem , jak pomidorowa czy rosół. Super smakowała również kaczka, której porcja była naprawdę obfita, a samo mięso było bardzo miękkie. Sos malinowy fajnie przełamywał smak borowików. Co do pierożków, tak samo bez zarzutu, może z wyjątkiem faktu, iż sos podgrzybkowy zdominował wyraźnie smak dania nie pozostawiając szans na delektowanie się farszem dyniowym. Na deser zaserwowano nam tort kawowo-makowy oraz tort bezowy z kremem waniliowym i marakują. Oba były kapitalne i stanowiły udane zakończenie obiadu.
Ceny w restauracji są umiarkowanie wysokie, jednakże należy brać pod uwagę lokalizacje- ulica Mokotowska to jedno z droższych miejsc w Warszawie, a 35 zł za naprawdę smaczną kaczkę to nie jest zbyt wygórowana kwota. Do obsługi nie mam żadnych zarzutów, a biorąc pod uwagę panujący ruch uwijali się jak w ukropie. Jeżeli ktoś znajdzie się w pobliżu i będzie miał ochotę na polsko-włoską kuchnię w domowym wydaniu, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, to Przegryź stanowi ciekawą propozycję :)
Nie bardzo rozumiem tak niska średnia ocenę lokalu. Przegryz odwiedziłem w ramach Warsaw restaurant week i jak dla mnie swietnie. Krem z selera, kaczka z puree z dyni i sosem wiśniowym i na końcu torcik bezowy- wszystko jak trzeba. Bez wpadek. Do tego miłe dla oka otoczenie i świeże kwiaty na każdym stole. Miejsce zdecydowanie warte polecenia.
Z nieukrywaną sympatià dla miejsca i właściciela piszę oto recenzję dla Przegryzia:)
Jak nazwa sugeruje PRZE/gryź to pochodna od PRZE/krój, w którym to współwłaściciel Piotr Najsztub kiedyś redaktorem naczelnym był.
Miejsce na mapie stolicy funkcjonuje już z dekadę!
Karta od lat właściwie niezmienna, poza małymi sezonowymi zmianami. Stałe punkty programu dla mnie to pierogi i rosół. Pamietam czasy, gdy w niedzielę nie za bardzo było gdzie pójść na dobre jedzenie w przywoitej cenie! po spacerze nad Wisłą...
...nie, nie było wtedy jeszcze hamburgerów innych niż w Mac'u, sushi było czymś dla wybranych( nie losowo, a finansowo) i generalnie nie chodziło się aż tak jak dziś po restauracjach, bo az tylu ich nie bylo... U pana Piotra było zawsze m.in. dobre, typowe, polskie jedzenie. I jakaś butelka dobrego wina. Dużym plusem jest to, że można wejść z psem, kiedys bylo nawet menu dla psow( teraz nie wiem), a latem posiedzieć w ogródku. Lokal od początku cieszy się sporą popularnością, widuje tam sporo znanych osób z telewizji i srebrnego ekranu, a to chyba specyfika Mokotowskiej i jej butików...
WspółWłaściciela nie trzeba przedstawiać, można go spotkać często w restauracji i jej okolicach. Hasła: Tok Szok, Przekrój, Najsztub pyta, Neewsweek.
Zaczynam od wystroju: pokryta czarno-białą kostką podłoga i kafle ozdobne na ścianach tego kameralnego, dwupoziomowego lokalu z antresolą. Wszędzie rysunki Marcina Maciejewskiego z Prze/ roju! Totalnie niezobowiązująca atmosfera bez nadęcia i narzucania się obsługi. Nie ma tu wykwintnych dań, złota ani zastawy Rossenthala.
Przystawka na oczekiwane Dania to buraczki, nabite na wykałaczki. Tym razem jest makaron z łososiem dla odmiany i słynne pierogi/ z mięsem okraszone boczkiem i ruskie okraszone cebulą. Makaron trochę za twardy, a łosoś jakby okraszał danie i był oddzielnym składnikiem/ choć mega soczysty i smaczny. Pierogi pełne mięsa, ale nadalabym temu farszowi lekkości i soczystości jeszcze.
Kawa i deser w postaci sernika dopełniły żołądek.
Ale.. Hitem dla mnie był ciepły rozgrzewający napój z cytryny, imbiru, goździków i miodu dozowanego własnoręcznie. Brawo! Nic lepszego nie można sobie wymarzyć w taką pogodę jaką teraz mamy.
W Przegryź nie ma i nie było zestawów lanczowych i jak widać od tylu lat miejsce się broni. Chyba jedzeniem;)
Podsumowanie: bardzo poprawne polskie w większości oraz włoskie jedzenie. Jedyny minus/trochę brudne i uklejone stoliki/nawet talerzyk pod owocowy napój był chyba po śniadaniu maźnięty żółtkiem...
Będę wracać
Do zobaczenia.
Wybrałam się do Przegryzia na lunczyk. Była piękna pogoda, zajęłam więc miejsce nazewnątrz tak jak lubię. Obsługa sprytna, ale średnio radziła sobie z dość sporym ruchem. Sałatka z kurkami, którą jadłam była za to bardzo pyszna. Towarzysz też nie narzekał na swoje danie. Dla mnie to miejsce przeciętne, idę tam kiedy nie mam czasu lub weny na nic innego, kiedy sama nie wiem co bym chciała zjeść.
Przegryź funkcjonuje od dawna i pewnie dla wielu z was nie będzie niczym nowym. Tym, co mnie zawsze ujmuje w knajpach są takie oto perełki:. Kocham moje psy i takie smaczki sprawiają, że chcę wrócić. Najlepiej w towarzystwie czworonoga. Sam lokal miał już hipsterski wystrój jeszcze wtedy, kiedy o hipsterach nie słyszano nawet w Portland. W jakiś sposób odzwierciedla styl chodzącego w dwóch różnych butach Piotra Najsztuba, właściciela lokalu, choć szczerą nienawiścią od pierwszego wejrzenia obdarzyłam wąskie, strome i dość niebezpieczne kręcone schody prowadzące na pięterko. A na pięterku przy stolikach do wyboru: koszmarnie niewygodne kanapy(ki), które przypominają klientowi, że nie powinien przeciągać wizyty lub krzesła. Kanapy w stosunku do stolików za niskie, krzesła za wysokie. Cóż, wygodnie nie jest.
Mega klimatyczne miejsce. Z ciekawymy ludzmi. Dosc specyficzni klienci, osoby, ktore zyja biznesowo czy prywatnie w tym terenie uwielbiaja to miejsce. Jedzenie dobre, mila obsluga. Ciezko o stolik, wiec polecam rezerwowac. Ceny dosc wysokie, ale takie uroki tych okolic;)
Knajpa bez wątpienia o profilu biznesowo-celebryckim. Zawsze trafi się jakaś znana twarz w zasięgu oka i zakamuflowani paparazzi, którzy ukradkiem robią zdjęcia dla brukowców (już niejednokrotnie widziałam). A dzieje się tutaj. Restauracja urządzona jest bardzo gustownie: na ścianach wiszą piękne ilustracje znanych polityków, i polskich i brytyjskich, przeróżnie. W ciepłe dni bardzo sympatyczną opcją jest ogródek, zawsze można pogapić się na pięknych i młodych z Mokotowskiej. Ostatnim razem w Przegryźć byłam na lunchu biznesowym. Wybrałam risotto burak-chrzan-parmezan i kompot. Menu główne nie jest raczej pomyślane na takie spotkania, ponieważ opcja wegetariańska jest dosyć kolorowa, a takie potrawy lubią przeszkadzać perfekcyjnym i poważnym ludziom w utrzymaniu oficjalnych standardów spotkań. Uwielbiam się cieszyć jedzeniem i nowym miejscem, ale niekiedy nie ma miejsca na śmiech i relaks. Ponadto, na zamówienie czekaliśmy ok. 30 min, a czas to pieniądz w mojej branży. Wybrane przeze mnie risotto było smaczne, ale brakowało mi czegoś ostrego do przełamania mdłego parmezanu (może chrzanu za mało było w mojej porcji?). Obsługa sympatyczna, choć dosyć nieogarnięta i mało zorientowana w tym, co się dzieje na sali. Przegryź jest doskonałym miejscem na wyjście ze znajomymi na wino lub szybki lunch. Raczej nie polecałabym tutaj lunchu w garsonce lub garniturze. Wokół siedzą raczej luźni specjaliści od social mediów lub managerowie pobliskich butików. Miejsce warte uwagi, ale dla osób z mniej napiętym kalendarzem.
Przegryź to malutka restauracyjka tudzież bistro na Mokotowskiej. Mieści się tam zaledwie kilka stolików. Menu nie jest długie, są to raczej takie przegryzie czyli sałatki, pierogi, zupy, pasty. Ale za to bardzo pyszne przegryzie i miłe miejsce. Wystrój skromny, ale atmosfera bardzo miła, szczególnie polecam miejsce na antresoli, gdzie prowadzą kręte schodki. Do przegryziów można wypić pyszną kawę, herbatę tudzież kieliszek wina. Polecam
Przeżyłem tam prawdziwą traumę w lutym 2012. W styczniu trwał remont, który miał się się skończyć do 2 lutego. Około 09.02. wieczorem, wracając z pracy postanowiłem zawitać do odnowionego lokalu. Jadę z Mokotowa, zima straszna, mróz szaleje, a ja głęboko myślę. Mam problem: czy zamówić barszczyk, ich świetny, ciepły, pachnący barszczyk z kołdunami czy uszkami. Kołduny konkretniejsze, bardziej tłuste, wyraziste. Na mróz idealne. Ale uszka z grzybami pachnące, przypomną domowe ciepło. Ja przyjeżdżam, a w knajpce nadal szaleją budowlańcy, którzy zawalili terminy. I stoję na mrozie jak ten sopel i o barszczu myślę. Wspomnieć hadko. Ale to przeszłość, Przegryź się rozszerzył i jest świetny, rozsądny cenowo, bezpretensjonalny, ze smacznymi potrawami, nadzwyczajnymi kotletami mielonymi, piwami z Litwy i rosołem Najsztuba. Po remoncie w jadłospisie znalazła się gęś (niedoceniany u nas ptak) w smacznym, zawiesistym sosie grzybowym. A niedawno rozpoczął się sezon szparagowy i pojawił się chłodnik. Ma wszystkie buraczano-warzywne aromaty, ale jest puszysty i gładki, bez fury posiekanych warzyw w środku. Ciekawa propozycje - dla mnie super.
O Przegryź usłyszałam bardzo dawno temu i odwiedziłam czym prędzej jako knajpkę mojego ulubionego publicysty. Od tamtego czasu wracam tam regularnie. Panujący tam nastrój swojskiej knajpki dla znajomych, prostota wystroju i kuchni bardzo mi odpowiadają. Menu jest niezbyt obszerne, ale smaczne. Co jakiś czas wprowadzane są drobne zmiany, Przegryź proponuje także potrawy na bazie aktualnych warzyw i owoców sezonowych (dzisiaj były to dania szparagowe). Największym plusem tamtejszej karty jest jednak jej różnorodność - spróbować można sałat (choć tu zdarzają się niespodzianki; zamówiona kiedyś przeze mnie sałatka z łososiem... nie zawierała łososia), przepysznych, lekkich zup, sporych porcji makaronów, a także dań włoskiej i polskiej kuchni. Przebojem są moim zdaniem najzwyklejsze kotlety mielone, podawane z tłuczonymi ziemniakami i buraczkami:). Danie tak proste i ograne w domowych kuchniach polskich, że aż szkoda. A tu pyszne! :) Ta potrawa zresztą doskonale pasuje do klimatu Przegryź - prosto, domowo, bezpretensjonalnie i bez snobizmu. Nawet nieco powolna i jakby zagubiona załoga nie psuje panującego tam dobrego nastroju. Młode kelnerki bywają wprawdzie irytujące swoim zdarzającym się dość często zdezorientowaniem, ale nadrabiają je uprzejmością i zaagnażowaniem w naprawienie wszelkich błędów. Przedziwna mieszanka, ale sympatyczna - wygląda to czasem tak, jakby ktoś wyrwał je z głębokiego snu. Do tego ceny ulokowane są bardzo rozsądnie - w sam raz na częste powroty na leniwe obiady i kolacje. Oczywiście, jeśli lubicie odpoczywać od wszechobecnego knajpianego lansu :) Ja uwielbiam.
Zacznijmy nie od jedzenia, a od miejsca - lubię ul. Mokotowską; mieszkał tu długo mój serdeczny przyjaciel, a poza tym dużo pisał o niej Tyrmand. Teraz ta wąska, śródmiejska uliczka kojarzy mi się jeszcze lepiej. Dlaczego?
Dlatego, że krem z pomidorów i rosół z kołdunami (marchewkowy nieco rosół, ale kołduny klasa); dlatego, że polędwica w winie z kozim serem (chyba zasługuje na największy uśmiech) i maliny w koglu moglu z espresso doppio. I choć trochę popsuł sprawę blady i niezjadliwy (sic!) kurczak w o dziwo bardzo dobrym sosie kurkowym do papadelle, miejsce obroniło się szczęśliwie. Smutny ptak znalazł się bowiem w makaronie, który zamówiła towarzyszka mojego sobotniego obiadu i życia, więc zawodu doświadczyłem tylko pośrednio. Na tyle pośrednio, aby myśl o Przegryź wprawiała mnie w doskonały humor.
Myślę, że humor bierze się stąd, że całkiem miłe młodziutkie dziewczyny (nie nazwałbym dziewcząt kelnerkami), w niewymuszonej swobodnej atmosferze, przy całkiem nienamolnej ciepłej muzyczce z głośnika, wydają posiłki w dobrych cenach i o wysokiej jakości. Niebagatelna jest również kwestia smaku - od kawy, przez desery i dania, aż do czekadełka, wszystko jest co najmniej niezłe (nawet mało słony bób) i sprawia wrażenie dbałości o detale, zaś przede wszystkim o smak. I to, w natłoku masówki i staranności wymuszonej, wywołuje chęć jedzenia, popijania kawy, domawiania, siedzenia, rozmawiania, przegryzania...
PS. Sałata z wątróbkami drobiowymi w sosie malinowym - słodka, ale bardzo, bardzo dobra.
Muszę przyznać, że mam dwie lewe ręce do gotowania (albo raczej dwie prawe, bo jestem leworęczny). Dlatego każda okazja, żeby zjeść coś domowego jest dla mnie miłym doświadczeniem.
W Przegryziu jestem średnio dwa razy w tygodniu. Nie dlatego, że jest to wyjątkowe miejsce, nie dlatego, że wnętrze jest powalające i nie dlatego, że oferowane w lokalu dania dostarczają niezwykłych wrażeń podniebieniu.
Polecam zupę pomidorową, mielone z buraczkami, kurczaka marynowanego w winie... do tego litewskie piwo.
Nie tylko jedzenie jest domowe, domowa jest też atmosfera. Oczekiwanie na posiłek można sobie skrócić czytając prasę, ale nie naczytamy się zbytnio - kuchnia nie każe nam długo czekać. Przyznam jednak, że pewnego razu buraczki były zimne.
Ciekawe jest to, że Przegryź nie uderza niczym wyjątkowym, nie zjemy w nim wyszukanych dań, nie ujrzymy świeżych kwiatów, ale jest w nim aura, która powoduje, że czas płynie w nim powoli, a swoboda udziela się nie tylko gościom, ale też obsłudze i chyba właśnie dlatego Przegryź ma tak liczny fanklub.
Luciano
W sobotnie wczesne przedpołudnie wybrałem się z kumplem do Przegryź na późne śniadanie i obaj wyszliśmy co najmniej zadowoleni. Jajecznica z pomidorami, jajecznica z bekonem, a także serek i tosty z syropem klonowym, wszystko w dogodnej cenie, jak najbardziej spełniły nasze oczekiwania. Do tego bardzo miła i sprawna obsługa sprawiła, że na pewno jeszcze kilka leniwych posiłków tam skonsumuję. Ach, no ale oprócz potraw, największym atutem menu śniadaniowego są malutkie pieczone bułeczki.
Z pewnym zaskoczeniem czytam opinie Gastronautów o pogarszającej się jakości jedzenia i obsługi w Przegryziu. Moim zdaniem jest odwrotnie! Dawniej chodziłam tam głównie dla wystroju (Raczkowski) albo tak po prostu, bo było po drodze i pora obiadu. Jedzenie ani kawa nie zachwycały, a i do obsługi miałam zawsze sporo zastrzeżeń. Aż kilka tygodni temu taka wizyta od niechcenia zmieniła całkowicie moje podejście. Kurczak w winie - rewelacja, sałatka też, obsługa bardzo sprawna i uprzejma. Wpadam tam teraz częściej i z przyjemnością myślę o kolejnej wizycie.
Aha, przeszkadza trochę dym z papierosów, ale akurat w knajpie pana Najsztuba niczego innego się w tym względzie nie spodziewałam :)
Od kilku tygodni prześladuje mnie koszmar: spaceruję Mokotowską, natykam się na wpół zrujnowaną, starą kamienicę i nagła, bolesna myśl: PRZEGRYZIA ZAMKNĘLI! Kiedyś zbieraliśmy się tu z przyjaciółmi, planując wydanie broszurek z naszymi komiksami o dziwacznych nazwach (pamiętam jedną: "Trufle"). Dzisiaj przyjaźnie się porozpadały, plany zmieniły, wynormalniały...(?) Obrzydliwie smutne.
Jednak Przegryź, ze swoją wspaniałą, swojską atmosferą pozostał.
W sezonie letnim warto tam wpaść dla absolutnie boskich pampuchów i malin zapiekanych w koglu moglu, teraz - nawet na herbatę. Jedna z najlepszych miejscówek w okolicy.
W tym miejscu ciężko o stolik. Dlatego też weszłam tam za pierwszym razem. Uznałam, że to dobry znak. I od tej pory staram się przychodzić tam często.
Super jedzenie: pyszna zupa pomidorowa, pierogi, makarony. Do tego miły wystrój, obrazy Raczka, śmieszne naklejki czy plakaty. A do tego jakie towarzystwo. Często można spotkać pana Najsztuba, który widać ma dobrą rękę do tej knajpy. Do tego cala gama dziennikarzy od TVN-u po Politykę.
Super przyjemne miejscem w dobrej lokalizacji, z dobrym jedzeniem i świetną klientelą. Polecam!
Miłe, bezpretensjonalne miejsce na lunch lub kawę ze znajomymi. Jedzenie porządne, ceny niewygórowane, przerób duży. Byłyśmy tam w porze lunchowej, co chwilę przychodziły nowe osoby prosząc, by obsługa zarezerwowała im miejsce, a miejsc nie było. Na miejscu kręcił się właściciel - Piotr Najsztub - plus, że pilnuje interesu. Co do jedzenia - jadłyśmy z koleżanką makarony - ja z łososiem i kaparami (bodajże 24 zł) był smaczny, ona makaron z gęsią i podgrzybkami, był jeszcze lepszy. Ceny, jak na okolicę, przyjemne - latte 9 zł, kieliszek domowego wina 7 zł. Obsługa trochę zakręcona, ale sympatyczna. Ogólnie udana wizyta, tylko lepiej mieć rezerwację. Wystrój niezobowiązujący, plus za obrazy Maciejowskiego.
Pomimo średnio dobrych (lekko ujmując) opinii, wybraliśmy się z rodziną do lokalu.
Moje wrażenia kontrastują z wcześniej opisanymi.
Lokal mały przytulny w prostym klimacie z zachowaniem jego starych elementów. Obsługa (dwóch młodych chłopaków) bardzo przyjemna, żwawa i nienachalna. Do kart nie będę się czepiać, są, jakie są. Ważne, że czytelne. Po wyborze dań, zamówienie zostało wyjątkowo sprawnie zrealizowane. Rosół Najsztuba całkiem dobry, a królewski mocno esencjonalny (mi to pasowało, ale nie każdemu musi), żurek bardzo przypadł mi do gustu. Gęś, dobra, krucha i nie wysuszona, łosoś soczysty z charakterystycznym sosem, który mi średnio smakował, ale mojej narzeczonej jak najbardziej. Ja zamówiłem pierogi ruskie, które przypadły mi do gustu, ale mogło być ich więcej. (lepsze można znaleźć w pierogarni). Z zamówionych dań był jeszcze krem z dyni o charakterystycznym delikatnym smaku no i mielone, dobre (ale teściowa robi lepsze) z buraczkami (były prawdziwe zasmażane).
Podsumowując, było dobrze, ale potrawy mogłyby być trochę większe.
Do obsługi nie mogę mieć najmniejszych zastrzeżeń
W "Przegryziu" byłam pierwszy raz, zachęcona opiniami z tej strony oraz nazwiskiem właściciela - Piotra Najsztuba. Oczywiście skusiłam się na rosół Najsztuba, który BARDZO POLECAM! Można zamówić w kubku, bez dodatków (za 10 zł) albo z kluseczkami/kołdunami za 16 zł. I tu troszkę można by spuścić z ceny. Na drugie zamówiłam pierogi z mięsem - były pyszne (8 sztuk, ręcznie lepione, ze skwarkami i cebulką), ale znów - cena 18 zł to drożej niż w dobrej pierogarni, gdzie pierogi są większe. Bardzo dobry wybór herbat (w filiżance za 5 zł i w imbryczku za 8 zł) i piw. Serwis 10% doliczany od 4 osób.
Duży plus za klimat i kelnerów z poczuciem humoru. No i za menu "dla psów i suk" (3 wielkości porcji dla różnych "ras"; obejmuje warzywa gotowane i sztukę mięsa z rosołu, ale cen nie pamiętam).
Polecam!
Miła niewymuszona atmosfera i wystrój. Bardzo smaczne jedzenie w przystępnej cenie. Polecam np. barszczyk z uszkami, szpinak z ryżem + suszonymi na słońcu pomidorami +serkiem kozim i białe wino. Doskonałe miejsce na spotkanie we dwoje. Chciałoby się, żeby w Warszawie było więcej takich miejsc.
Gdybym miał zabrać znajomego z Paryża do jakiejś fajnej knajpki, na pewno byłby to "Przegryź". Niezwykle klimatyczne miejsce z fajnym wystrojem, smaczną polską i włoską kuchnią.
Ciekawe pozycja w menu to uwaga: krem z dyni z pomarańczą i mleczkiem kokosowym.
Z ciekawostek: jeżeli jesteście na mieście z waszym czworonożnym przyjacielem, to spokojnie możecie wybrać się razem z nim! W menu pozycje dla psów i suk ;).
Jedyna uwaga dotyczy polityki zarządzania lokalu, dlatego nie oceniam jakości do ceny... Kiedyś porcje były o wiele większe - może warto byłoby do tego wrócić?
Brońmy Przegryzia dobrymi ocenami, bo to fajny lokal :).
Byłam tam wcześniej, w 2011 roku i było ciut za ciasno. Ostatnio jak poszłam zobaczyć jak wszystko wygląda po powiększeniu - super! Jest przestrzeń, jasno i przyjemnie. Dania są przygotowywane sumiennie, tak jak wcześniej. W Weekendy niespodzianki - ja trafiłam na łososia w pomarańczach i czosnku. Czasem jest ciężko złapać kelnera, ale patrząc na ruch, który tam w niektórych godzinach powstaje - rozumiem.
Jestem bardzo zadowolona i zdecydowanie POLECAM! Wszystko zmieniło się na lepsze. I jedzenie oczywiście pyszne i czuć, że przygotowywane w sposób domowy, z dobrych produktów.
Najlepsze pierogi, jakie jadłem w życiu (ruskie)! Zdecydowanie! Babcia, mama, ja sam – wszyscy mogą się schować. Pierogi z Przegryzia są rewelacyjne. Drogie okropnie, niezbyt duża porcja, ale przepyszne.
Inne dania również OK. Nigdy nie trafiło mi się nic poniżej oceny "bardzo dobrej".
Ogromny plus również za atmosferę, wystrój, przemiłą (chociaż nie najszybszą) obsługę i przychylne nastawienie do zwierząt (jest nawet menu dla psów!)!
Lokal idealny. Rozmiarem, menu i obsługą.
Bardzo fajne menu, często sezonowe - zatem świeże!
Obsługa przesympatyczna i to, co cenię sobie najbardziej, nie starają się być anonimowi (co często odbiera się jako obojętność).
Bardzo pomocni i wrażliwi na klientowe widzimisie.
Do tego wystrój wspaniały. Kojarzy mi się z Warszawa lat 50/60.
Bardzo się cieszę, że jest takie miejsce, i na lunch i kolację - na szybkie spotkanie i pracowe planowanie.
Oby więcej osób starało się zrobić coś z charakterem, a nie tylko bo modne jest posiadanie knajpy!
Sto lat dla Przegryzia! :)
A do tego miła obsługa. Co prawda w restauracji jadam tylko śniadania i nie wiem jak smakuje inne menu, ale śniadania są pyszne! Do tego miła obsługa i rewelacyjna atmosfera. Za każdym razem czuję się tam luźno jak w domu.
Przytulna knajpka z gustownym wystrojem. Ceny, jak na ulicę mokotowską, bardzo przystępne. Zamówiliśmy dania, odrobinę powyżej średniej cen w lokalu, ale bardzo nam smakowały. Sola w sosie limonkowym była delikatna i pyszna, sos odrobinę zbyt śmietanowy, co ujmowało jego cytrusowej wyrazistości, ale mimo tego nie za ciężki i smaczny. Z menu sezonowego wybraliśmy wołową polędwicę w sosie z gorgonzoli ze szparagami. Idealnie wysmażona, podana na jędrnej rukoli. Szparagi niczym prosto z targu (trafiły się może dwa gorzkawe, ale tego bardzo trudno uniknąć), w daniu nie zawierały się ziemniaki ani ryż, ale dla mnie, jako osoby dbającej o linię to akurat nie było dużym problemem. Z czystym sumieniem mogę polecić ten lokal, sama na pewno do niego wrócę.
An error has occurred! Please try again in a few minutes