Przegryź przy Mokotowskiej 52 to miejsce ze świetnym wnętrzem i dobrą kawą.
Do tego dania kuchni polskiej, które smakują.
Jest to jednak w moim przypadku lokal wybierany częściej na kawę niż jedzenie.
Do każdej kawy podawana jest malutka beza 😉
Fajne miejsce. Zjedliśmy tam bardzo dobry chłodnik różowy z pięknie wyglądającymi dodatkami. Atmosferę miejsca robi tu zarówno bardzo fajny wystrój i fajne kręcone schody, jak i obsługa. Miejsce godne polecenia :)
Wybrałam ta restauracje na obiad urodzinowy ze względu na psy które nie we wszystkich restauracjach są tolerowane Wiec od razu duży plus za menu dla psów, remont kamienicy niestety przeszkodził nam w siedzeniu na zewnątrz dl czego pogoda była wręcz idealna. Jeśli chodzi o jedzenie to wybraliśmy polędwice, plastry polędwicy (oba Dania z wkładki "nowe dania") oraz na kotlety mielone. Do tego sok z wiśni. Wszystko było przepyszne. Do tego przemiła obsługa, wszyscy wyszliśmy zadowoleni i najedzeni. Jedynym minusem był brak klimatyzacji ale sadze ze wpływ na to miał remont kamienicy. Polecam stanowczo
Do Przegryź wracam raz na jakiś czas po dłuższych przerwach. To takie casualowe miejsce, gdzie zawsze znajdę coś co lubię. Przegryź jest w sam raz na każdą okazję - jest tu pyszna kawa, desery, śniadania, lunche, wino, a nawet przekąski dla psiaków za co mają ode mnie ogromnego plusa, bo zwierzęta zazwyczaj są w knajpach niemile widziane. Fajne zachowawcze miejsce, na luzie, trzeba wpadać będąc w okolicy!
Po dniu, w którym przedświąteczna gonitwa wymagała zaginania czasoprzestrzeni marzyłam tylko o ciepłej i obfitej kolacji. Jako, że zmęczony człowiek zawsze ugotuje gorzej jedyną alternatywą było wybranie się do pobliskich restauracji. Wybór padł na Ring the bell, ale odbiłam się od drzwi pękającego w szwach lokalu, w którym urządzana była właśnie przedwczesna firmowa wigilia. Kurs obrałam więc na Trattorię Rucolę, która to przywitała mnie kolejką gości czekającą na wolny stolik. Kątem oka dostrzegłam Wodę Ognistą, którą darzę najszerszym uwielbieniem. Liczyłam więc, że ona odwzajemni me uczucia oferując w zamian wolny stolik. Spóźniłam się o kilka sekund, bo 3 klientki, które przekroczyły próg tuż przede mną zajęły ostatnie 3 wolne krzesła w lokalu. Ten również z suto zastawionym stołem czekał z barszczem i krokietem na gromadę biesiadników.
Rozładowany telefon pomógł w całkowitej frustracji (stąd niestety zdjęć nie dodam), na szczęście oparami sił udało mi się dotrzeć do Przegryź usytuowanego obok. Upolowałam OSTATNI stolik (tym rzem para za mną została odesłana z kwitkiem).
Cieszyłam się na wizytę w restauracjo/baro/kawiarni prowadzonej przez znanego dziennikarza, o której już sporo wcześniej słyszałam. Tę trojaką funkcję udało się umieścić na zaledwie kilkunastu metrach kwadratowych połączonych krętymi schodkami. Sława podawanego tutaj rosołu obiegła już dawno całą Warszawę. Nawet najbardziej treściwa zupa nie podołałaby funkcji zaspokojenia mojego głodu, wybrałam więc z towarzyszem dwa inne dania. Sałatka z kozią gołdą z regularnego menu i makaron z wieprzowiną i grzybami z sezonowej wkładki do karty.
Czekając na dania można spokojnie podsłuchiwać rozmowy z drugiego końca lokalu (ale nie narzekam już, bo ułożenie stolików przez mistrza gry Tetris pozwoliło mi nie zamarznąć doszczętnie w dalszym poszukiwaniu wolnego miejsca).
Przemiła obsługa nie daje po sobie poznać zmęczenia, mimo całkowitego oblężenia restauracji.
Makaron był niestety niesmaczny. Pasta z wodnistym i zbyt pikantnym sosem podana została z mięsnymi kawałkami, których kruchość można porównać do podeszwy zimowego buta. Sałatka przysporzyła na szczęście skrajnie odmiennych doznań. Wyśmienitym owocowo-octowym dressingiem polan dobrej jakości, wyrazisty ser oraz marynowane buraki. Najlepsza sałatka, jaką miałam okazję w ostatnim czasie próbować.
Legendy głoszą, że właściciel lokalu, Piotr Najsztub (wspomniany wcześniej, lecz nieprzywołany z nazwiska) jest ogromnym miłośnikiem czworonogów (słowo OGROMNY nie zostało użyte przypadkowo, bo jego pupil zdecydowanie góruje nad innymi psami). Z tego tytułu poświęcił w karcie osobne miejsce z autorskim menu dedykowanym zwierzakom. Warzywno - mięsna porcja ze sławnego rosołu dostosowana jest do wielkości czworonoga. Świetna inicjatywa.
Następnym razem przyjdę z psem - razem zrecenzujemy rosół.
Jeżeli lubicie prostą, domową kuchnię - pierogi, kotlety mielone, rosół czy barszcz to polecam odwiedzić niezawodne Przegryź na Mokotowskiej. Wśród drogich butików projektantów jest to oaza spokoju i wyciszenia. Można tu przyjść na śniadanie, obiad i kolacje, zawsze znajdziecie coś dla siebie.
Moje ulubione danie to pierogi które są lepione na miejscu oraz 'przeburgryź' czyli mięso a'la burger z ziemniakami.
Zawsze jest tu dużo sezonowych potraw.
W Przegryziu jest po prostu bardzo smacznie. Byłam tu wiele razy i nigdy się nie zawiodłam (no może raz gdy jajko w koszulce mocno pachniało octem). Tym razem zamowiliśmy czarną soczewicę z marchewką, fasolką szparagową, orzechami laskowymi i kozią goudą (danie lekkie i dobrze skomponowane), burgera (smaczny, o dobrym stopniu wysmażenia, odrobinę przesolone buraczki), udo kaczki i wołowinę w kurkach. Wszystko naprawdę dobre (choć przyznam że czekaliśmy dość długo, ale w tym miejscu po prostu miło mija czas). Na deser tort makowy z wiśniami. Był naprawdę ekstra. Polecam to miejsce wszystkim.
Przegryź to miejsce na pyszny domowy obiad, miejskie, ekologiczne śniadanie, kawę ze znajomymi.
Sama nie umiem zdecydować co smaczniejsze, czy słynny mielony z buraczkami, czy pierogi z mięsem. Uwielbiam za zupy, zwłaszcza rosół, uwielbiam za menu sezonowe, za menu dla psów i suk, za leniwy poranek z pyszną kawą na ogródku, uwielbiam za słodkie, sentymentalne zakończenie wizyty przy rachunku :) Nie lubię braku klimatyzacji, nieco małych porcji zup i nierównego poziomu wśród obsługi. Chętnie wracam i będę wracać :)
W Przegryź byłam już wiele razy i lubię to miejsce. W lecie jest fajny ogródek, w
zimie można usiąść w środku. Dziś akurat udało się trafić na stolik na zewnątrz (sugeruję rezerwację) i bardzo miłą obsługę. Zamówilyśmy: tagliatelle z kurkami i suszonymi pomidorami (26zł) - smaczne, choć jak dla mnie mogłyby być bardziej doprawione, risotto z kurkami, lemoniady domową i z hibiskusem (smaczne, choć niesłodkie), a na deser bezę - jedna ze smaczniejszych, jakie w życiu jadłam:) Wszystkie desery wyeksponowane są w gablocie w środku, dziś dużo tartinek z owocami i serników. Polecam tu na pewno czekadełko. Sałatek nie wspominam zbyt dobrze, a miejsce najbardziej słynie z rosołu i mielonych:) (sama nie próbowałam jeszcze, więc nie mogę ocenić) Uwielbiam sposób podawania rachunku (nie zdradzę jaki, sprawdźcie sami;)) :) Nie rozumiem, czemu ludzie tu piszący "przerażeni są myślą jedzenia obok psa"... Super, że miejsce jest przyjazne czworonogom!:)
Trafiliśmy do Przegryź całkowicie przypadkowo. Powiem więcej, my nie chcieliśmy tu wchodzić, bo trochę odstraszył nas szyld. Widać to było przeznaczenie, bo nasz cel okazał się być zamkniętym. I dobrze. Dzięki temu spróbowałam świetnego zielonego smoothie i rewelacyjnego sernika z karmelem. Lokal jest ciekawym miejscem, z miłą obsługą, zainteresowaną swoimi klientami. Ponadto można sobie tutaj wygodnie usiąść i chwilę zrelaksować. Minusem z mojej perspektywy jest przyzwolenie na psy, bo lokal już trochę nimi trąci ;).
An error has occurred! Please try again in a few minutes