Kilka dni temu ,miałam przyjemność gościć w restauracji sygnowanej nazwiskiem Magdy Gessler. Ale Gloria -bo o niej mowa-zaskoczyła mnie ,ale czy pozytywnie?. Do wnętrza restauracji(znajdującej się przy Placu Trzech Krzyży),wchodzimy długim korytarzem ozdobionym kwiatami. Następnie schodzimy do drewnianych schodach. Restauracja składa się z kilu sal.
W Ale Gloria miałem przyjemność gościć z okazji urodzin koleżanki. Było to wyjście bardziej zorientowane na biesiadowanie przy trunkach niż przy posiłkach, ale mimo to mieliśmy okazję spróbować nieco lżejszych dań. Ja postawiłem na tatara i był to strzał w dziesiątkę. Dobra konsystencja, odpowiednie dodatki i w doskonałej oprawie wizualnej. Wiem, że sałatki też bardzo wszystkim smakowały. Planuję wkrótce wrócić do tej restauracji, żeby mieć lepszy pogląd na kartę.
Przepyszne jedzenie, piękny wystrój.
Spróbowałam pierogów z przystawek oraz sałatki z koizm serem, koleżanki jadły zalewajkę z grzybami oraz sałatkę z rostbefem i vitello tonnato oraz krewetki.
Pierogi genialne, vittelo też. Co do sałatki to mogę się przyczepić, że do koziego sera i fig nie pasował za bardzo ogórek i pomidor (wolałabym buraka) i kozi ser nie musiał być smażony w panierce :/
W vittelo karczochy w panierce były super. Fajne przy krewetkach było to, że zadbali o zabezpieczenie cytryny, żeby nie wpadły pestki przy wyciskaniu ;)
Pozostałe dania wszystkim bardzo smakowały.
Minus za słabe oznaczenie toalet: damska / męska, za pewne błędy u kelnerów oraz za brudny obrus przy moim talerzu :/
Oczywiście ceny dosyć wysokie. Ale przestrzeń ładnie zaaranżowana, fajne sale na różne bardzij prywatne kolacje. Na pewno wyślę tam biznesowo grupę gości i sama chętnie jeszcze kiedyś czegoś spróbuję.
Lokal znajduje się w jednym z końców Placu Trzech Krzyży. Gdy tylko pogoda na to pozwala warto jeść w ogródku, moim zdaniem wnętrza są najodpowiedniejsze na imprezy organizowane, chrzciny, komunie itp. Restauracja znajduje się w piwnicy, ma kilka różnych sal, na początku na przykład o sali truskawkowej miałam zdanie, że jest bardzo infantylna gdy tylko widziałam zdjęcia, lecz ku mojemu zdziwieniu muszę przyznać, że drewniane gęsi i truskawki tworzą spójną całość z drewnem i dekoracjami, nie w moim stylu, ale nie wygląda źle.
Menu zmieniające się sezonowo jest różnorodne, każdy znajdzie coś dla siebie.
Jako przystawki zdecydowaliśmy się na carpaccio
W wersji mięsnej: pieczone carpacio z rostbefu z granatem -mięso bardzo delikatne,
W wersji wege: z buraków z serem kozim, truskawkami i pesto, -ser delikatny, w połączeniu z truskawkami i pesto bardzo mi smakowało,
Jako dania główne:
Grillowana pierś z kaczki z knedlami z truskawkami - mięso znowu delikatne, ocenione jako pyszne,
Pieczony okoń z ravioli z nadzieniem porowym i sałatką, ryba delikatna, pieczona z dużą ilością pietruszki, ravioli okraszone boczkiem i papryką, warzywa w sałatce drobno pokrojone i dobrze doprawione.
Zdecydowaliśmy się również na świeżo wyciskany sok pomarańczowy oraz lemoniadę arbuzową, oba orzeźwiające i smaczne.
Myślę, że AleGloria to dobre miejsce na specjalne okazje, wśród restauracji pani Gessler w Warszawie najbardziej zachęca do odwiedzin, a przede wszystkim jej ogródek.
U Pani Magdy można zjeść jedzenie jak '' u mamy '', tu się zgodzę. Jest to bardzo dobra polska kuchnia, przez co dla mnie miłośniczki kombinacji zbyt prosta na tą cenę. Polecam jako miejsce, do którego można zaprosić zagranicznych gości. W takim miejscu można zdecydowanie pochwalić się pyszną kuchnią polską.
W ubiegły czwartek skorzystałam z zaproszenia na degustację wiosennego menu w restauracji Ale Gloria. To miejsce sygnowane nazwiskiem Magdy Gessler. Właśnie ona stworzyła przyjemną, bajkową atmosferę restauracji, dbając o każdy szczegół. W sali truskawkowej się zakochałam, a w diamentowej mogłabym codziennie jadać obfite obiady. Gdybym do restauracji przyszła z najlepszymi znajomymi, czułabym się jak w domu, na rodzinnym spotkaniu, jednak na degustacji, nie czułam się do końca komfortowo – nie lubię atmosfery z zadęciem. Dla tych, którzy nigdy nie słyszeli o restauracji, zapraszam na stronę Ale Gloria – tam znajdziecie więcej informacji.
Miałam okazję spędzić wieczór w Ale Glorii, bo zorganizowano nam tutaj wigilię firmową. Posadzono nas w niezwykle klimatycznej sali kryształowej w podziemiu. Wnętrze jest urocze, ceglane ściany i sporo drewna tworzą przytulną atmosferę, a dodatkowo powieszono już ozdoby świąteczne i postawiona śliczną choinkę, więc było naprawdę nastrojowo.Na początek podano nam talerze z przystawkami i gdy wypatrzyłam wśród nich jeden zawierający kanapeczki z tatarem wołowym, od razu zaświeciły mi się oczy. Tatar był rewelacyjny! Mięso posiekane i doprawione perfekcyjnie. Próbowałam jeszcze pasztetu z żurawiną (pyszny) i zimnych mięs (chyba schab – mocno przeciętny). Następnie zaserwowano na ciepłą przystawkę patery z pierogami z kapustą. Smakowały świetnie – kapusta słodkawa, aromatyczna i świetnie przyprawiona, a ciasto delikatne i cienkie. Jako zupę podano nam barszcz czerwony, niestety nie w moim guście – mocno kwaśny. Na danie główne wybrałam udko z kaczki z sosem cynamonowym, buraczkami i kluskami śląskimi. Mięso idealne - miękkie i soczyste, sos świetnie współgrał. Buraki uwielbiam, a już zwłaszcza takie podane na ciepło. Kluski za to zimne i do bólu przeciętnie. Z deserów spróbowałam makowca (taki zwykły) i tarty śliwkowej.Tarta mistrzostwo, kwaśno-słodka, przepyszna po prostu.Generalnie ogromną fanką kuchni polskiej nie jestem, ale tutejsze tatara, kaczkę i tartę ze śliwkami na pewno będę wspominać.
Wystrój restauracji bardzo mi odpowiadał, klimatyczny, ciepły. Usiedliśmy do stołu, kelner zbiera zamówienia na coś do picia, przyniósł wino jednak było ono ciepłe i nawet nie przyniósł butelki aby nam zaserwować wino. Po OK 20 min przyszły przystawki, krem dyni i placuszek, kuchni się mega przesoliło...przez co nie można było cieszyć się zupka. Na drugie danie łosoś, dobrze podany choć trochę się męczyłam z usunięciem go z papieru w którym był pieczony. Brakowało w nim smaku, przypraw. Głównie sos i pieczone jabłka nadawały mu wyrazistości. Jedzenie OK a ceny są za wysokie.
W 2014 r. kulinarny światek został zaskoczony informacją, że Magda Gessler kończy swoją współpracę z kilkoma restauracjami, które do tej pory firmowała swoim nazwiskiem. Powodem miała być, wskazane w oświadczeniu na ten temat, fundamentalne różnice w filozofii prowadzenia restauracji. W gronie knajp, które utraciły rekomendację MG znalazła się także AleGloria. Czy naprawdę jest aż tak źle czy po prostu poszło o coś innego? Postanowiliśmy sprawdzić.
W AleGlorii wciąż czuć ducha Magdy Gessler ;-) W związku z długim okresem wypowiedzenia umowy nazwisko restauratorki wciąż znajduje się w logo restauracji, a wchodząc do środka można obejrzeć gigantyczną galerię zdjęć MG z różnej maści gwiazdami i celebrytami odwiedzającymi to miejsce. Pełen przepychu wystrój restauracji też mówi sam za siebie - chociaż mnie nieco przytłaczały wszechobecne gigantyczne truskawki (owszem, przytłoczyły nawet mnie, więc coś musi być na rzeczy) i dziwiły porozstawiane wszędzie naturalnych rozmiarów figurki kaczek, nie da się zaprzeczyć, że każdy detal, włączając w to przewiązane czerwonymi wstążeczkami ręczniki w toalecie, jest perfekcyjnie przemyślany.
Jest stosunkowo ciemno i chłodno - jak to w pomieszczeniu bez okien. AleGloria w okresie letnim ma wprawdzie na zewnątrz lokalu otwarty ogródek włoski z widokiem na Plac Trzech Krzyży, jednak nie do końca przemawia do mnie jego idea - w ogródku nie można zamawiać pozycji ze stałego menu restauracji i odwrotnie. Taka trochę restauracja w restauracji, która chyba rządzi się całkowicie odmiennymi prawami.
Na pierwszy ogień poszło consommé z kaczki oraz zalewajka kurkowa. Consommé było absolutnie zjawiskowe. Niby to tylko bulion, niby kilka wstążek makaronu, niby parę kawałków zwykłego mięsa z kaczki, ale to zdecydowanie jest danie, obok którego nie można przejść obojętnie. Zupa kurkowa - jak zupa kurkowa, poprawna, ale w starciu z consommé nie miała najmniejszych szans, nie pozostawiając po sobie żadnego trwalszego wspomnienia.
Papardelle z ragù z dzika dla mnie nieco przyciężkawe i przyprawione zbyt dużą ilością rozmarynu, nie zmienia to jednak faktu, że danie było naprawdę dobre. Chyba w żadnym innym miejscu nie dostałam jeszcze natomiast tak perfekcyjnie ugotowanego makaronu.
Wzięliśmy też pierś bażanta z... chyba wszystkim. :) Według opisu w menu jedynie z sosem kurkowym, ale znalazły się tam także słodkie marcheweczki, kilka fasolek szparagowych, brukselka i parę liści botwinki. Smak wyważony idealnie - nie chcę Wam psuć wieczoru, ale ów bażant był dostępny w sezonowym menu kurkowym, którego niestety już w AleGlorii nie ma. Możecie tylko żałować.
Mój absolutny faworyt to chrupiąca beza przełożona kremem z amaretto polana sosem truskawkowym. Znajduje się w stałym menu i jeżeli kiedykolwiek traficie do AleGlorii, po prostu musicie jej spróbować. Nieważne, że wcześniej zjedliście duzy dwudaniowy obiad i nie będziecie mieli siły wstać - to taki kulinarny must eat. ;-)
Wrażenie, że trafiamy na zmianę na dania tylko - a może aż - dobre i na te, które są tak genialne, że masz ochotę zamówić drugą porcję, towarzyszyło nam właściwie przez cały czas. Dobre zupa kurkowa, papardelle i owoce flambirowane zdecydowanie przegrały z genialnymi consommé, bażantem i bezą.
Ceny Magdo_Gesslerowe, dość wysokie. Porcje, choć wyglądają niepozornie, moim zdaniem idealne - dwudaniowy obiad z deserem sprawia, że nie masz siły wstać; sama zupa z drugim daniem to zestaw wielkościowo optymalny. Nieco peszy w AleGlorii także ogromna ilość obsługi i menadżerów (my trafiliśmy tam w porze typowo obiadowej, a mimo to byliśmy jedynymi gośćmi w głównej sali truskawkowej), trochę niezrozumiały jest wspomniany już przeze mnie koncept włoskiego ogródka tworzącego odrębny byt restauracyjny i pytania, czy posypać potrawę świeżo mielonym pieprzem zanim w ogóle zdążę jej spróbować, mimo wszystko jednak AleGloria jest jednym z miejsc zdecydowanie wartych polecenia na uroczyste wyjście. Mocna piątka!
Po tej wizycie w AleGlorii wiem, że na szczęście kuchnia tego lokalu jest bardzo poprawna, powiedziałabym nawet, że mocno zhomogenizowana kulturowo, pełno w niej akcentów śródziemnomorskich, ale nawet pozornie kontrowersyjne połączenie smaków mało kogo zszokuje, ponieważ dania mają smakować - a nie szokować. Obawiałam się, że skoro lokal chce promować kuchnię polską, to pełno będzie w niej tłustości, ale nie - jest lekko i przyjemnie.
Szkoda mi jedynie, że AleGloria obrosła legendą niezwykle eleganckiej i wyrafinowanej, kiedy tak naprawdę zdaje się być europejskim bistro z niezłym jedzeniem i dobrą lokalizacją.
W Ale Gloria byłem na imprezie firmowej wiec zdominowalismy sale.
Nie mając wyboru może źle trafiłem ale po kolei - talerz polskich wędlin dobry.
Barszczyk rozczarował choć pierożki fajne. Do tego ryba - dobra ale bez szaleństwa.
Pewnie wpadnę jeszcze dla testu prywatnie ale biorąc pod uwagę ceny spodziewałem się efektu wow...
Jedzenie super, obsluga rowniez, polecam troc na risotto jest przepyszna. Nie ma czego sie przyczepic w tym miejscu wszystko jest tak jak powinno .
W ale gloria byłam kilka razy ze znajomymi i na kolacjach firmowych. Generalnie wszystko zawsze było smaczne. Ceny dość wysokie ale jak na Warszawę to przesady nie widzę. Klimat miejsca specyficzny i nie wszystkim może się podobać. W lokalu wyraźnie@ widać rękę właścicielki. Ostatnio poczęstiwano nas pierogami, które są wyrabiane na widoku gości na sali truskawkiwej. Były wyśmienite! Duży plus za obsługę, zawsze miłą i pomocną. Do lokalu schodzi się w dół po schodach i choć jest duża przestrzeń dla dzieci to jednak z wózkiem już ciężko się dostać.
W Ale Gloria ostatnim razem byłem ponad roku temu i wspomnienia jak najbardziej pozytywne. Smaczne przystawki i zdecydowanie z dań głównych polecam stek. Samo podanie różni się od innych miejsc, a mianowicie stek otrzymałem na gorącym kamieniu dzięki czemu mogłem sam doprowadzić do poziomu usmażenia.
Byliśmy w 4 osoby na rodzinnym obiedzie. Mieliśmy wysokie oczekiwania bo knajpa mocno wychwalana. Wystrój bardzo ładny, miejsce na pewno ma swój klimat. Jedzenie: Zupa - botwinka z jajkiem poche - bardzo spoko (dawno nie miałam okazji jeść). Jarzynowa, barszcz biały - bez szału - po prostu zwykle. Carpaccio z wołowiny z pesto - naprawdę ok mimo ze zawsze lubimy standardowe z rucolą. Sznycel tez ok- ale w szwejku można zjeść porównywanego za znacznie mniejsza kwotę. Perliczka- fajnie smakowała z gruszką ale nie co przesuszona- kiedyś jak jadłam perliczkę w Sowa&przyjaciele (świętej pamięci) rozpływała się w ustach, tutaj tez sie tego spodziewałam ...;( niestety efekt bez porównania. kaczka - czyli danie mega polecane przez przemiłego Kelnera - ma fajną chrupiącą skórkę i mięciutkie wnętrze. Kelner naprawdę dobrze polecił ! Podsumowując - chyba najlepszy był chleb i masełko własnej roboty- reszta ok ale na pewno nie zasługuje na jakieś wielkie ohy i ahy. Nic nie wywołało u nikogo z nas extazy;( niestety ;(
Piękny lokal, profesjonalna obsługa. Bardzo dobra lokalizacja. Przechodząc do sedna jedzenie smaczne, niestety ceny wysokie dlatego polecamy bardziej na rocznicowe wypady niż standardowy lunch.
Byłem tu zanim zawitały chłody i skorzystałem z ogródka, skąd jest wprost fantastyczny widok na cały Plac Trzech Krzyży. Samochody prawie wjeżdżają do ogródka, bo muszą tuż przed nim skręcić w Aleje Ujazdowskie. Pod rozległymi namiotami żwawy kelner w muszce serwuje dania, doradzając klientom, zwłaszcza cudzoziemskim. Wybrałem znakomitą, rozgrzewającą cebulową i jako stary pierogowiec mix pierogów. A był on wyjątkowy, bo zawierał pięć rodzajów pierogów z: kaszanką i cynamonem, cielęciną z grzybami, gorgonzollą i szpinakiem, ruskie i kołduny z jagnięciną... Takiego wyboru jeszcze nie jadłem i choć to nie idealne jak w Krakowie, ale bardzo interesujące smaki. Najlepsze chyba z cielęcina i grzybami oraz jagnięciną. Ciasto może zbyt grube, ale farsze intensywne i doprawione akuratnie. Nietanio, ale ciekawie. No i wspaniałe widoki i konwersacja z pogodnym kelnerem. Aha, cebulowa na wysokim poziomie, jak francuska. I wiadomość z ostatniej chwili: w poniedziałki, wtorki i piątki o 19-tej panie lepią pierogi na sali i podają do degustacji gratis...
W magicznym świecie restauracji AleGloria, która mieści się w samym sercu stolicy zakwitły drzewa truskawkowe i przyleciały białe gęsi. Właśnie tam, w piwnicach Domu Dochodowego przy Placu Trzech Krzyży 3, mieści się AleGloria. To miejsce prezentuje nam tradycyjną kuchnie polską w innym, zupełnie nowym wymiarze. "AleGloria" to coś zupełnie więcej niż zwykła restauracja. To wyjątkowe miejsce, dzięki któremu spotkanie ze sztuką, kulturą i dobrą kuchnią jest czymś naprawdę wyjątkowym. To "polski fusion" w kuchni jak i zarówno w wystroju wnętrza. Dzięki temu autorce całego projektu udało się stworzyć optymistyczny nastrój w piwnicznych wnętrzach, które zazwyczaj nie są tak przytulne jak to. Koronkowe obrusy, wygodne fotele, wielkie lustra, drewniana podłoga i nie kończący się motyw truskawki. Te wszystkie drobne elementy, połączone w jedną całość, tworzą coś nie wyobrażalnie pięknego i zarazem bardzo magicznego. Lokal ten jest świetną reklamą najlepszych polskich truskawek. Goście odwiedzając restauracje mogą zaznać najlepszą polską tradycje kulinarną, poczuć świeżość i oryginalność polskich potraw. Miejsce to jest dość ciekawym połączeniem dobrego smaku, wytwornego stylu i wyjątkowego klimatu, który tam panuje. Po wizycie w tej restauracji mogę śmiało stwierdzić, że się w niej zakochałam i mam nadzieję, że powrócę do niej jeszcze nie raz...
Do AleGlorii zaprosiłam Mamę na kolację z okazji Dnia Matki - wybór w zasadzie tylko na podstawie wystroju wnętrza, które moim zdaniem jest wybitnie kobiece (a po wizycie w restauracji okazało się również naprawdę przemyślane, przepiękne i urzekło nas ilością świeżych kwiatów). Obsługa profesjonalna 10/10, bardzo bardzo uprzejmi i dobrze orientujący się w kuchni i winach kelnerzy. Kuchnia - w zasadzie bez pudła, wszystko było doskonałe, przygotowane z najwyższą starannością. Polecam przepyszne steki i genialny tort bezowy. Odejmuję pół gwiazdki za naprawdę bardzo wysokie ceny. Mimo to - jedna z najlepszych restauracji w Warszawie.
We went there for a dinner.
Expensive, but very good. The food was very good and the service very profissional.
An unforgettable experience!
We loved it.
Przepiękne wnętrze, świetne, zaskakujące wrażenie od momentu wejścia do kamienicy – „jak nie w Polsce”.
Poetyckie opisy w karcie dań poruszają wyobraźnie, ale samo jedzenie poprawne - nie powala z krzesła.
Testowaliśmy:
Przystawki:
1. Faworki z karpia – karp jak karp, tłusta ryba zapiekana w cieście
2. Sałatka z grillowanych warzyw z serem kozim – najdroższa salatka w karcie (48 zł), dobra ale nie warta tej ceny
3. Carpaccio z dziczyzny – wyśmienite! (49 pln)
Dania Główne
1. Sola – poprawnie przyrządzona, bez szaleństw
2. Dorsz – bardzo smaczny
Deser
1. Tort pomarańczowy – najdroższy deser w karcie, niestety zawodzi
Bo właśnie za to najbardziej lubię AleGlorię... bo ceny jak na moją kieszeń nieco wygórowane… Jednakże wrażenie jakie robi na gościach, szczególnie zagranicznych, jest niesamowite. Do tej pory najbardziej smakowały mi wariację na temat pierożków... i faktycznie rozpływają się w ustach. Lubię też sałatkę Pole Truskawkowe... takie połączenie zimnego rostbefu i sosu z truskawek wychodzi im znakomicie. Na danie główne polecam kaczkę. A jeśli ktoś spragniony zupy, to niech spróbuje barszczu rubinowego. Porcje nie są duże, ale w sam raz na lunch. Można spokojnie rozmawiać o interesach pomiędzy kolejnymi kęsami. Przyznam się, że nie lubię, gdy na talerzu jest przerost formy nad treścią, czasem więc z tego co także obserwuję na talerzach u innych biesiadników, choć stanowić by mogło dzieło sztuki, wzbudza raczej lekką nieśmiałość i pytające spojrzenie: jak się zabrać do jedzenia? Ale ten wystrój!!!!
W restauracji Ale Gloria byłam już drugi raz. Dwa lata temu byłam tam na weselu, jedzenie wspominam jako wyjątkowe, niezwykłe. W ostatnim tygodniu byłam w Ale Glorii na lunchu biznesowym. Zamówiłam zupę "Węgierskie zamieszanie" czyli krem z pomidorów i czerwonej papryki z pieca, z odrobiną koziego sera. Była niezła, ale nie wybitna. Smakowała mi, ale ta odrobina koziego sera była ciut za dużą plamą na talerzu, a smak koziego sera nie przypadł mi do gustu, więc zostawiłam taką białą dziurę na środku talerza. Oprócz zupy zamówiłam sałatę. O równie ciekawej nazwie jak zupa: Pole truskawkowe. To sałata z rostbefem, rukolą, roszponką, owocem granatu, dressingiem owocowym no i oczywiście z truskawkami. Bardzo, bardzo mi smakowała. Na deser już nie miałam miejsca. W Ale Glorii obsługa jest profesjonalna już od wejścia, choć nasz pan kelner wydawał się lekko zakręcony i nie do końca zorientowany. Jak wygląda to miejsce? Na pewno oryginalnie. Jestem fanką wystroju Ale Glorii. Jest tam pięknie, romantycznie, nastrojowo. A te truskawki namalowane na meblach... odjazd... O cenach się nie wypowiadam, nie należą do najniższych, ale tym razem nie ja płaciłam :). Doskonałe miejsce na spotkanie biznesowe, spotkanie z gośćmi z zagranicy, ale także na romantyczną kolację we dwoje :).
Bardzo przyjemne miejsce z pyszną kuchnią
Oranynacotologowanie
+4.5
Bylem w Aleglorii parokrotnie i moge wylacznie rozplywac sie w zachwytach. Od przystawek po desery absolutne niebo w gebie! Obsluga perfekcyjna. Powiedzmy, ze na "wizytowka polskiej kuchni" raczej zbyt awangardowe. Jedyny minus, to upiorne schody, ktore prosza sie o buty gorskie raczej ;)
Przyznaje, znudzila mnie troche i nie zachodzilem tam z pol roku. Po przeczytaniu ostatnich recenzji, jestem przerazony! Czy to mozliwe, zeby z samych szczytow spadla na dno??? Czas sprawdzic!
W restauracji byłam jeszcze zanim pojawił się program Magdy G. i z ciekawości przeglądałam opinie powstałe w ostatnim czasie. Zdecydowałam się dodać i swoją, mimo że ostatni obiad zjadłam tam kilka miesięcy temu. Tak czy siak nie mam żadnych zarzutów pod adresem obsługi. uważam, że wiedzą co podają i zawsze są pomocni. Nawet jak nie wiem co zamówić, zawsze swoimi pytaniami nakierowali mnie na to czego chciałam. Zawsze wychodziłam z restauracji zadowolona. Zapach lilii i drewna jest wręcz cudowny, muzyka dopasowana do pory dnia, dla mnie bomba. Zamówiłam na przystawkę sałatkę z łososiem, bardzo dobry dressing, łosoś z przedniej części ryby, delikatny. Na główne stek na kamieniu, ciekawie podany, kelner przychodzi i zawiązuje ślimaczek z uśmiechem na twarzy. Mięso idealne. Deser, lody marcepanowe w koszyku karmelowym na morzu pomarańczowym. CUDOWNE. Byłam zachwycona formą podania.
Cały wieczór był udany, na 1 osobę trzeba liczyć ok . 150 zł. Raz na jakiś czas, polecam.
byłam tylko raz, ale z pewnością wybiorę się jeszcze..
Dania jak i wystój wyśmienite,
Ceny trochę za wysokie w porównaniu do porcji.
Obsługa profesjonalna, bardzo miła.
Miałam przyjemność jeść w restauracji przepyszny obiad. Jedzenie pierwsza klasa, sposób podania, smak i zapach, przystawki i desery bez ograniczeń wliczone w cenę. Fachowa opieka dla mojego dziecka w salce, która jest przygotowana specjalnie dla małych klientów. Dodatkowym atutem jest menu dla dzieci. Wspaniały wystrój, prosty, ale niebanalny, z duszą i szykiem urządzone sale. Ale najmilszym akcentem była fantastyczna obsługa. Panowie znają się na rzeczy i fachowo dbają o każdego klienta. Polecam gorąco, bo to niebo dla ciała i duszy, mimi że ciut ciut pod ziemią.
Ktoś kto to wymyślił ‘Ale Gloria,’ pewnie ma, albo bardzo by chciał mieć tak na imię ;-). Wystrój wnętrza zdradza przynajmniej takie ambicje. Temat ‘polska gospoda’ został tu wyniesiony do poziomu ‘haute’ i potraktowany z postmodernistycznym przegięciem – bo przecież w żadnej polskiej gospodzie nie znajdziemy obrusów zdobnych w olbrzymie truskawki… Byłem tam chyba z rok temu, pamiętam, że na podłodze jako element dekoracji stały gęsi naturalnej wielkości wyrzeźbione z drewna… W tym samym czasie media podawały gorączkowe wieści o ataku ptasiej grypy gdzieś na Kujawach…
Jakiekolwiek skojarzenia to wnętrze wywoła, trzeba przyznać, że jest ładne, oryginalne i świetnie nadaje się na biznesową kolacje np. z Japończykami. Gdy rozejrzałem się dookoła stwierdziłem, że właśnie taka klientela tę restaurację wypełnia. Na początek wybrałem barszcz czerwony zakwaszony octem malinowym z uszkami fasolowymi - był wyborny i miał intensywny rubinowy kolor. Kolejny wybór padł na knedle nadziewane pieczarkami w sosie śmietanowym – i tu ugięły mi się kolana bowiem w życiu nie miałem w ustach tak delikatnego ziemniaczanego ciasta, a kryło ono jeszcze w sobie pachnące siekane podduszone w maśle pieczarki – niezapomniane. Na koniec zjadłem dorsza a la Sinatra – danie ciekawie skomponowane. Rybie towarzyszył sos słodko-kwaśny uzyskany z duszonych na sposób wschodni warzyw i parę plastrów pieczonych ziemniaków. Na deser truskawki zapiekane w zabajone – prosto z pieca, bardzo słodkie i sycące.
Nie pamiętam jakie były ceny poszczególnych dań, koszt tej biesiady nie miał dla mnie znaczenia bo płaciła „korporacja”. Wybierającym się tam radzę zadbać o podobny komfort.
W AleGlorii byłem dwa razy i zawsze byłem zadowolony. Smaczne "truskawkowe pole", pierogi, barszcz i sznycel wiedeński, a na deser oczywiście beza. Byłem też latem w ogrodzie AleGlorii z włoskim jedzeniem. Tam już było średnio. Nie pamiętam dań głównych, ale na deser było nie do końca świeże tiramisu, a do obiadu latem ciepła woda.
Byłam raz, z ciekawości, gdyż nie przepadam za takimi restauracjami. Ale Gloria robi wrażenie... wystrój był piękny, dopracowany w drobnych szczegółach. Kuchnia nie moja, nie za bardzo miałam co zamówić... Pamiętam sałatkę z rostbefem, do której nie można było się przyczepić, ale to nie mój smak i chyba jadłam kaczkę i pyszną gruszkę. Tak naprawdę wszystko jedno co tam jadłam ;-) Tak mi się podobało, że nie analizowałam każdego kęsu, no oczywiście, że drogo, ale nie wyobrażam sobie, żeby oczekiwać od tego miejsca lunchu za 15 zł...
Po wizycie w Ale Glorii byłem miło zaskoczony. Usłyszałem o tym lokalu podczas wypoczynku w Międzyzdrojach. Po miłych słowach na temat tej restauracji, wiedziałem że będę musiał kiedyś ją odwiedzić. Wyśmienite menu oraz obsługa pierwsza klasa. Wystrój dobrze dobrany do lokalu, lecz nie w moim stylu. Nie byłem też zdziwiony po otrzymaniu rachunku, gdy za obiad dla 3 osób zapłaciłem 500 zł, lecz nie mogę powiedzieć nic złego na temat tego lokalu. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to najlepsza restauracja w Polsce. Polecam.
Od dawna wybieraliśmy się do Ale Glorii, aby zobaczyć jedno z wielu dzieł pani Gessler. Zaraz po zejściu drewnianymi schodami w dół, zobaczyłam piękne wnętrza, typowe dla lokali pani G., choć urządzone z większym smakiem i w bardziej europejskim stylu. Zamówiłam kaczkę w różach. Nie zachwyciła mnie tak jak wnętrza. Na szczęście deser - lody marcepanowe na pomarańczowej galaretce w koronie z karmelu szybko zrekompensowały poczciwą kaczkę. Może powinnam zamówić coś innego... Co do obsługi to mam pewne zarzuty do kelnera, który nie potrafił doradzić wina i był średnio uprzejmy w stosunku do mojego gościa z Niemiec. Natomiast pozostali kelnerzy byli bardzo uprzejmi. Myślę, że nie zaszkodzi jeszcze jedna wizyta, aby przekonać się jaka faktycznie jest kuchnia w Ale Glorii.
Wspaniałe wnętrze, profesjonalna obsługa, pyszne jedzenie (świetna sałatka "Truskawkowe Pole", bardzo dobry "Pieróg z Pacanowa"). Ceny? No cóż, marka "Magda Gessler" zobowiązuje. Polecam i na romantyczną kolację i na spotkanie biznesowe.
Piersi kacze na różowo w sosie różanym z kluskami śląskimi i sałatką z truskawek na ostro - inaczej, kobieco, pysznie! I ten wystrój, trzeba poddać się klimatowi tej restauracji, a wówczas będzie niezwykle.
Restauracja autorska wysokiej klasy, dania poprawne, dobrze podane. Generalnie w tej randze, restauracji nie ma się wiele do zarzucenia, jedynie sala jest za duża, co sprawia wrażenie masowego posiłkowania. Trochę jak w fabryce Lexus, wszystko szybko, sprawnie, bezusterkowo i drogo. Innym minusem jest słabe oświetlenie, co przeszkadza w oglądaniu jedzenia. Porcje trochę źle zbalansowane ilościowo, przystawki bardzo małe, a desery dużo za duże.
No pani Magdo, restauracja robi wrażenie, można zaszaleć robiąc dużą imprezę, a na spotkanie z ukochaną osobą to juz rewelacja... Wystrój lokalu jak przystało na mistrzynię kuchni i zmian, inny niż w wielu restauracjach. Jedzenie smaczne, forma podania i dobór składników, "niebo w gębie". Tylko te ceny... warszawskie. Co do obsługi trochę mało otwarta dla osób, które nie są w garniturach i na pierwszy rzut oka nie wyglądają na tych, co mają pełne portfele i rzucają wysokie napiwki.
Na pewno tutaj wrócę jak tylko będzie okazja i więcej zer na koncie.
Na wstępie chcę zaznaczyć, że w Ale Glorii nie wybierałam potraw z karty, gdyż byłam na obiedzie "Niedzielne rozmarzenie", którego nazwa zdecydowanie nie kłamała. Za cenę 139 zł na osobę zafundowaliśmy sobie masę doznań: 7 przystawek, przy czym sandacz w galarecie zdecydowanie o niebo lepszy niż sałatka z makreli (może jestem snobką, a może po prostu moja mama jest mistrzynią doprawiania makreli...), na gorąco pierogi z kaszanką, zupa, i wreszcie danie główne - moja dorada była świetna, polemizowałabym tylko z pomidorem z kolendrą i cebulą, która mogła zabić całą delikatność ryby. Do ostatecznego kulinarnego upodlenia doprowadził nas bufet deserów, nad którym staliśmy z durnymi minami, nie wiedząc co wybrać. Ostatecznym słodkim zwycięzcą został tort bezowy i żałowaliśmy, że nie byliśmy w stanie zjeść go więcej...
PS. Wystrój jak dla mnie jest mistrzowskim kiczem i mimo że sale znajdują się w piwnicy w ogóle tej "piwniczności" nie czuć, o co nie jest tak łatwo.
Czytając niektóre recenzje nieodparcie nasuwa się pytanie jaki cel przyświeca Szanownym Gościom podczas wizyty w lokalu. Niektórzy zachwycają się (lub nie) wystrojem, niektórzy piszą o wzruszeniach (lub ich braku) związanych z czarowną atmosferą, inni doceniają (lub nie) kunszt obsługi. Czasem ktoś koncentruje się na jedzeniu i wtedy jego recenzja zaczyna mnie interesować. Bo ja, proszę Państwa, do lokalu przychodzę by zjeść. Oczywiście są lokale, w których nawet najlepsze jadło nie smakuje. Ale zapewniam - łatwiej o wystrój, nastrój i obsługę niż dobrą wołowinę i umiejącego ją docenić kucharza. Przyznam, że od wystroju lokalu oczekuję wygodnego siedzenia przy sporym stole, od jego kolorystyki i muzyki - umiaru. Obsługa powinna znać swoje obowiązki i być widoczna tylko gdy jest potrzebna. Jeśli stać ją na poczucie humoru - cudownie, ale na winach to znać się musi. A dania - otóż dania mają wzbudzać wyższe i niższe uczucia jednocześnie - tak jak miłość połączona z żądzą.
Ale Gloria ma wiele z ideału. Wystrój - zbyt cukierkowy. Obsługa - bez większych zastrzeżeń. Ceny - odrażające. Potrawy zaś - otóż właśnie takie, jakie być powinny: nęcące zapisem w menu, obiecujące wyglądem, rozkoszne w smaku i - jak każde zjawisko zmysłowe - pozostawiające odrobinę niedosytu. Zatem Panie i Panowie - wpadnijcie do Ale Glorii jeśli znajdziecie sponsora, lub stać Was na odrobinę szaleństwa nie po to by docenić architekta, specjalistów wzornictwa i kindersztuby - tam się smacznie je.
Wystrój określę najlepiej jak tylko potrafię: "Sen szalonej córki myśliwego" - ale mam tu na myśli coś bardzo udanego. Biel płótna, poroża, cegła, drewno, malowane owoce, pióra, świece - każdy element bardzo dobrze współpracuje. Unikalne wnętrze. Mimo dużych przestrzeni, nie wahałbym się zaprosić tu na romantyczną kolację - tu po prostu jest to przytulne 'coś'.
Kolacja, w której uczestniczyłem nie pozwalała na 'wspólną degustację', a więc w tym przypadku oprę się tylko i wyłącznie na własnych wrażeniach kulinarnych: tatar z sardelą to genialny pomysł - w odpowiednich proporcjach sardela w interesujący sposób zmienia smak mięsa, a sama nie jest wykrywalna. Efekt przypomina rozpuszczoną sardelę w dobrym sosie pomidorowym - jeśli nie wiesz, że jest składnikiem to zastanawiasz się dlaczego ten sos jest taki dobry. ;) 'Comber z sarny śmietanką zraszany, trzy noce marynowany w burgundzie' genialny - mięso idealne, pełne smaku - kompozycja bardzo atrakcyjna. 'Tort Trufla Czekoladowa' to wielka, apetyczna bryła wysokiej klasy czekolady. Nie jadam słodyczy, a w tym przypadku nie byłem w stanie odmówić sobie tej przyjemności.
Obsługa nie perfekt (czasami wymagała przywołania), natomiast ewidentnie wyszkolona - wysoki poziom.
AleGloria to bardzo udana restauracja - reprezentuje wszystko to, czego nie udało się osiągnąć na Starym Mieście w 'Polce'.
Wybraliśmy się większą grupą do AleGlorii - idealny moment by przetestować większą liczbę potraw.
Wystrój - jak to u Gesslerowej: tradycyjnie domowy, elegancki - być może dla niektórych zbyt cukierkowy, ale ja akurat uwielbiam taki klimat.
Obsługa - sympatyczna i cierpliwa, co jest ważne przy większej grupie gości.
Jedzenie - no i tu się zaczyna... Karta z manierą typową dla polskich restauracji, które pretendują do miana ekskluzywnych, czyli pełno "uperfumowanych", "skropionych" i tym podobnych. Ze względu na liczbę osób zamówiliśmy znaczny przekrój karty.
Niestety, dania w większości po prostu "akceptowalne" tzn. na poziomie "nic wielkiego". To kolejny przykład restauracji, w której ekskluzywne składniki i ciekawy pomysł na potrawę same z siebie nie decydują jeszcze o smaku.
Dlatego zdecydowanie odradzam restaurację smakoszom, a polecam ją osobom chcącym zaszpanować przed zagranicznymi turystami.
Garść szczegółów:
Foie Gras (90 PLN/porcję): rozpacz i żal, bo oczekiwania były spore. Danie po prostu spalone. A przy tak delikatnej wątróbce spalenizna zabija inne smaki. Dodatek w postaci galaretki z płatków róż - zdecydowanie za dużo żelatyny, a za mało płatków. Jak dla mnie zamiast płatków mogliby użyć owocu róży - może w karcie nie nazywałoby się tak ładnie, ale smak zdecydowanie byłby lepszy.
Stek z polędwicy na kamieniu (90 PLN) - nie ma co się oszukiwać: Polska nigdy nie doścignie amerykańskich czy japońskich restauracji w tej dziedzinie. Poza sposobem podania (skwierczący kawałek mięsa na kamiennej płycie) nic tej potrawy nie wyróżnia, ani nie uzasadnia takiej ceny. Gościom z USA lub Japonii zdecydowanie ją odradzajcie, bo w porównaniu z tym, co mogą zjeść w swoich ojczystych krajach będą zawiedzeni.
Comber z sarny (80 PLN) - "trzy noce w burgundzie ułożony, zraszany śmietanką" itd. Jak na dziczyznę mięso przyjemnie kruche i... nic poza tym. Ani burgunda nie czuć (chyba użyto takiego po 20 PLN/butelkę - by alkoholem zamarynować mięso), ani delikatnego smaku krowiej śmietany. Mięso lekko przypalone, co akurat dziczyźnie nie przeszkadza. Natomiast w środku po prostu wata (pod względem nijakiego smaku). "Kapelusze prawdziwków", na których ta potrawa miała być ułożona - nie jestem specem, ale jak dla mnie to prawdziwki (borowik szlachetny) mają zupełnie inny kształt kapelusza... Tak na oko kucharz wrzucił podgrzybki i jeszcze długo się starał by w procesie obróbki cieplnej straciły swój grzybowy aromat. No, ale na szczęście dla potrawy były to tylko cztery małe kapelusiki smętnie przypatrujące się z boku talerza.
Piersi kaczki - danie dobrze przypieczone, ale sos różany zdecydowanie za mało zdecydowany. Szkoda, bo mogłaby to być wspaniała potrawa.
Sznycel wiedeński - rozklepany kotlet w typowej panierce. Gościowi z Wiednia zakleić tę pozycję w menu "gęsią skórką" i skierować rozmowę na inne tory.
Krem z pomidorów i papryki - smaczne połączenie, choć ja bym je zaostrzył innymi gatunkami papryki, skoro w nazwie pojawi się "węgierskie".
Barszcz rubinowy - bardzo ciekawe danie godne polecenia. Zdecydowanie inne niż typowy barszcz serwowany w polskich restauracjach. Apetyczne pierożki (nazwanie ich kołdunami to zdecydowane nadużycie).
Kluseczki smażone - ani chrupiącej skórki, ani odsączenia z tłuszczu na papierze. Kompletnie przeciętne.
Burak faszerowany - świetny. To bardzo niedoceniane w kuchni polskiej warzywo podawana w restauracjach w zasadzie tylko w dwóch odmianach: tarte "na ciepło" i "na zimno". Tutaj doczekało się i pomysłu, i wspaniałego wykonania. Zdecydowanie polecam.
Truflowe ziemniaki pure - także świetne. Lekki aromat, tak inny od codziennego smaku ziemniaka warty jest zamówienia podwójnej porcji.
Tort bezowy - warstwa bezy zdecydowanie zbyt gruba w stosunku do warstewki kremu. Stąd zamiast kruchej i cieniutkiej bezowej skórki otaczającej krem mamy twardą i gumowatą oponę. Amaretto raczej w postaci podróbki niż oryginalne Di Saronno - krem zbyt słodki, a za mało gorzkości migdałów.
Lody domowe - ciekawy pomysł na odcięcie się od "gotowców" i propozycja powrotu zapomnianych smaków. Odrobinę więcej jajek i śmietany uczyniłaby ten deser wartym grzechu.
Uwielbiam tę restaurację, zresztą jak wszystkie P. Magdy Gessler. Dwa razy spędzałam tam Walentynki ze znajomymi i zawsze wychodziliśmy zadowoleni. Specjalnie skomponowane menu walentynkowe było naprawdę super, szczególnie zupka z małżami mega smaczna. Polecam kaczkę na różowo oraz krewety z blanszowanym szpinakiem, naprawdę smaczne. Tradycyjnie jak jestem, zamawiam i zawsze mega dobrze smakuje i nigdy nie mam dość. Ciekawe jakie menu w te Walentynki?
Wnętrze naprawdę zrobiło na mnie wrażenie, także te osławione łazienki :). Zaplanowany i starannie przemyślany kicz, który daje ciepłe, przytulne wrażenie. Wszystko czyściutkie i bez zarzutu.
Obsługa bez zarzutu, choć byliśmy jedną z dwóch par w sali truskawkowej i miałam wrażenie, że obsługujący nas kelner co chwilę zerkał na nasz stolik, co trochę mnie krępowało. Kelner pojawił się natychmiast po tym jak usiedliśmy, nie było żadnych opisywanych przez innych przestojów.
Ceny...masakra, nie ukrywam, że to było jednorazowe wyjście, a ceny sprawdziłam sobie w menu na stronie, więc nic nie było dla mnie zaskoczeniem.
Jedzenie podawane szybko, wszystko odpowiednio ciepłe.
Na początek podano nam chleb z masłem - chleb świeżuteńki i pyszny, masło wysokiej jakości.
Zamówiliśmy rubinowy barszcz i krem węgierski - obie zupy naprawdę przepyszne i bez zarzutu.
Na drugie kijowskie kotlety i sznycel od brzega do brzega. Porcje naprawdę pokaźne, można się najeść bez problemu! Smak drugich dań mnie nie powalił, może dlatego, że spodziewałam się nie wiadomo jakiś doznań po zwykłych bądź co bądź kotletach. Ale muszę przyznać, że czuć, że wszystko świeżutkie, składniki najwyższej jakości, głupia śmietana do sałaty naprawdę była pyszna. Może kiedyś, jak uciułam znów taką pokaźną kwotę i zamówię bardziej wyszukane dania.
Na deser beza Pavłowa i domowe lody. I tu troszkę smak mnie rozczarował. Znowu wszystko świeże i bez zarzutu, ale jakoś mi to nie podeszło - nie wiem, rzecz gustu. Kremu w torcie wystarczająco dużo, ktoś tu pisał, że cieniutka warstwa kremu - 4 cm to jest cieniutko??? Niemniej nie podszedł mi ten deser jakoś...
Lody bardzo smaczne, ale podlane czymś gorzkim masakrycznie, co psuło absolutnie wszystkie doznania smakowe, być może koneserzy się zachwycają tym kontrastowym zestawieniem, ale dla mnie, zwykłego pożeracza batonów, to było nie do przyjęcia.
Ogólne wrażenia dobre, to, co nam nie smakowało, nie było niedobre, po prostu nie trafiło w nasz gust, tak uważam.
Ale nie można się doczepić do jakości tych dań.
Jeszcze taka uwaga... Mam małe dziecko i to na co zwróciłam uwagę - para z dzieckiem siedząca obok trzymała berbecia w wózku - nie jestem pewna na 100%, ale wydaje mi się, że nie mają krzesełek dla dzieci, a to już dzisiaj standard. No ale może się mylę...
Elementy dekoracji wnętrza nawiązują do polskich tradycji ludowych np. wszechobecne są koronki, ciupagi, góralskie buty, ale także truskawki. Obsługa okazała się mało pomocna wręcz arogancka i wyniosła. Zamówiłam tatara ze śledzi z orzechami i imbirem na miodowym pumperniklu i... po podaniu pomyślałam ze to żart - tą przystawkę należałoby podawać razem z mikroskopem. Następnie zamówiłam kaczkę po polsku, faszerowaną kwaśnymi jabłkami z modrą kapustą - doskonale przyrządzona potrawa, rewelacyjne połączenie kaczki z jabłkami, palec lizać. Na deser skusiłam się na truskawki zapiekane w zabajone, po prostu rozkosz. Restauracja nastawiona na wymagającą klientelę, ale z grubym portfelem.
Za każdym razem wychodzę z tej restauracja zadowolona. Pasuje zarówno na romantyczną rankę jak i na biznesowe spotkanie. Ostatnio zabrałam tam zagranicznych gości i bardzo się wszystkim podobało! Właściwie wszystko mi tam smakuje, ale szczególnie polecam polędwicę na kamieniu oraz deser z truskawek zapiekanych w zabajone.
Zgadzam się jednak że obsługa jest nierówna - przy gorszych wiatrach można się trochę zdenerwować.
Byłam tu dwukrotnie, raz służbowo, drugi raz w ramach niedzielnego leniwego odpoczywania.. Moje wrażenia:
1. Przecudowne wnętrze... po prostu zwalające z nóg bajkowe truskawki i takie sielskie prawdziwie anielskie.
2. Miła, dyskretna obsługa. Nawet nie wiesz, kiedy wie, że chcesz....
3. Przepyszne jedzenie, które może śnić się po nocach.. Nie zapomnę do końca życia tego kremu brulee...
4. Ceny niestety wysokie.. za 3 deserki i 3 kawy zapłaciliśmy prawie 200... :| Przyznać muszę, że te deserki i te kawki warte były tej ceny.
W restauracji tej byłem z delegacją zagraniczną na kolacji. Wspaniały klimat, wystrój. Bardzo dobra obsługa. Pamiętam fantastyczny barszcz, bardzo ciekawe pierogi (chyba z kapustą i grzybami, a może tylko z grzybami?) i wspaniały stek z polędwicy. Z czystym sumieniem polecam!
Byłem w Ale Glorii wczoraj i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to najlepsza restauracja w Polsce w jakiej byłem. Jest po prostu niesamowita pod każdym względem, nadaje się na każdą okazje i zawsze zrobi bardzo pozytywne wrażenie. Sam wystrój restauracji jest jak dla mnie po prostu piękny, obsługa rewelacyjna, a jedzenie...hmm po prostu boskie. Ja jadłem polędwicę na kamieniu, a moi znajomi zrazy z dzika, na deser truskawki zapiekane w zabajone i wszystko po prostu było esencją smaku w najlepszym wydaniu. Za obiad na 3 osoby zapłaciliśmy prawie 500zl, ale na prawdę warto... Zarówno ja jak i moi znajomi zostaliśmy powaleni na kolana przez miejsce stworzone przez Magdę Gessler. Reasumując: nic dodać nic ująć... po prostu ideał restauracji.
Uwielbiam jedzenie w AleGlorii. Podczas dotychczasowych 5 wizyt, nigdy się nie zawiodłem. Gdyby nie wygórowane ceny - wracałbym częściej.
Znajomi z Hiszpanii, których gościłem w Polsce, do dzisiaj wspominają AleGlorię, jako miejsce, gdzie zjedli najlepsze dania w życiu i do dzisiaj pamiętają ten smak. Spróbowaliśmy: kotletów na konfiturze z jabłek, piersi kaczych, połówki kaczki i steku z polędwicy na kamieniu. Wszystkie pozycje trafione. Innym razem jako przystawkę jadłem krewetki - palce lizać.
Jednak pozycja obowiązkowa w ocenie mojej żony i mnie to suflet czekoladowy - mistrzostwo świata!
Świetne miejsce na biznesowy lunch lub romantyczną kolację.
Z uwagi na swój udany PR przez polską przekorę, p. Magda Gessler budzi trochę niechęci wśród publiczności. Postanowiłem więc osobiście się przekonać czy rzeczywiście warto odwiedzić lokale p. M.G. Wybrałem właśnie AleGlorie z uwagi na tę truskawkę w dekoracji i menu, które poznałem w internecie. Na ogół unikam lokali w piwnicach, bo lubię widzieć w naturalnym świetle co mam na stole, a poza tym piwnice kojarzą mi się ze szczurami, składem węgla czy kartofli. W każdym razie pokonałem swą niechęć i nie żałuję. Zajdlem naprawdę smacznie, a jedyny minus to głośna muzyka z głośników, co jest zmorą prawie wszystkich restauracji w Polsce (są wyjątki, np. świetne 7 Niebo w Ustce). Bylem sam więc najpierw zamówiłem kir. Nie miałem zakąski, tylko w upalny sierpniowy dzień zjadłem chłodnik z ogórków z kawałkami owczego sera. Rewelacja. Miałem ochotę na drugi talerz. Na drugie danie miałem specjalność, czyli udko z gęsi. Trochę wysuszone, jak to bywa z udkami, bo z gęsi to lepiej jednak jeść pierś. Do tego lampka wina. Na deser wziąłem słynną beze Pavlova, bardzo słodka, ale dobra. Do kawy espresso niestety nie podano malej szklaneczki wody, a wiec mały minus. Napiwek 10% jest wliczony do rachunku, który w sumie był nieco powyżej 200 zł. Tak więc pozbyłem się oprzędzeń wobec Magdy Gessler, jedzenie rzeczywiście bardzo dobre i lokal miły, ale szkoda jednak, że w piwnicy.
Tatar - wyśmienity. Z wszelkimi dodatkami. Chłodnik litewski godny polecenia. Kaczka świetna. Krem brulee - fantastyczne zwieńczenie smacznego posiłku. Bez wahania miejsce godne polecenia.
Do AleGlorii wybraliśmy się w cztery osoby. Obsługa bardzo profesjonalna, nie nachalna, właśnie taka jaka powinna być w restauracjach wyróżnionych przez Michelin. Kelnerom nie można absolutnie niczego zarzucić.
Jeśli chodzi o jedzenie - ja spróbowałem na przystawkę barszczu, który mimo bardzo zachęcającego opisu w menu, nie wywarł piorunującego wrażenia, niemniej jednak był bardzo smaczny. Potem było już tylko lepiej - comber z sarny jest naprawdę wyśmienity! Delikatny i przepięknie podany. Aż daję wiarę, że rzeczywiście trzy dni w burgundzie marynowany. Deser również mnie powalił. Creme brulee, które uwielbiam i staram się próbować, gdy tylko mam okazję, dosłownie łechtał podniebienie - lekko pomarańczowy z orzechami. Stanowczo polecam tę restaurację na specjalne okazje. Cenowo nie tak strasznie, jak na taki poziom.
Lokal odwiedzony w ubiegłą w niedzielę, z zewnątrz naprawdę niepozorny, jednakże po otwarciu drzwi czujemy się jakbyśmy otworzyli starą szafę i przeszli do Narni, innej krainy. Czujemy się cofnięci w czasie, na deptaku, w starym małym miasteczku kilka wieków temu.... Po zejściu na dół, bo właściwie tam mieści się AleGloria czujemy się jak na sielskiej łące, uśmiech sam robi się na twarzy. Jest ciepło, rajsko, osiągamy nirwanę... Jest laka, są gęsi, truskawki... obsługa dyskretnie podaje karty i staje się narratorem bajki, czuwając żeby wszystko było jak należy. I jest, obsługa na najwyższym poziomie... Jedzenie... Kaczka i polędwica... Cud, miód, malina i orzeszki.... wszystko super podane, porcje sycące.... Każdy element dania jakbyśmy je tak rozebrali komponuje się i smakuje wybornie, delikatnie rozpływa się w ustach. Piknik się kończy, pozostaje nam opuszczenie tej bajki i powrot do szarej codzienności na zewnątrz... Ale niedługo znów cofnę się w czasie, sprawdzić co słychać u moich znajomych gęsi!
P.S. Z reguły lokale, które oceniam nie mają jakichś wielce złych opinii, wręcz restauracja musi mi zajść za skórę, aby być źle tutaj opisana, ale tutaj musiała wybuchnąć eksplozja wrażeń... ;)
W Alegorii byłam z mężem na kolacji.
Wystrój bardzo przyjemny dobrze się tam czuliśmy.
Kelner bardzo miły, pomocny, uśmiechnięty tak jak być powinno.
Zamówiłam comber z jelenia, a mąż zrazy z dzika. Na co dzień nie jemy tak wykwintnie, ale raz na jakiś czas można.
Comber przepyszny, topinambur dopełniał całość.
Zrazy w miarę OK, ale lekko za twarde.
Na deser zamówiliśmy pomarańczowy crème brŭlèe z orzechami pychotka.
Polecam Alegorię na pewno wrócimy.
Do restauracji „Ale Gloria“ poszliśmy z kolegą po obejrzeniu Musicalu „Polita” w pobliskim „Studio Buffo”. Ponieważ było bardzo ciepło wybraliśmy nie wnętrza a tzw. „Włoski ogródek” na zewnątrz. Przywitał nas niezwykle uroczy pan Robert (świeżo upieczony maturzysta), który z oddaniem i fachowo nas obsługiwał. Ciekawe czy jego szef – pan Czarek da mu obiecaną premię… Zamówiliśmy Pappardelle z łososiem – danie było wyśmienite, bardzo dobrze przygotowane i podane… do nich dobrze doradzone wino. Na deser był niezwykle smaczny mix sorbetów z owocami. Były niezwykle dobrze przygotowane, smakowo idealnie dobrane. Polecam każdemu!
W AleGlorii byłam na firmowej kolacji i przyznam, że restauracja zrobiła na mnie wrażenie. Jedzenie było pyszne!!! Porcje dla mnie w sam raz i te desery. Z obsługa było nieco gorzej, na jedzenie trzeba było trochę czekać - niemniej jednak byłam pod sporym wrażeniem. Drażnił mnie wystrój restauracji. Osobiście nie jestem zwolenniczką takiej estetyki, było słodko, uroczo, aż mdliło. Ale wracając do jedzenia - było pysznie, polecam.
Jedna z najlepszych restauracji w jakich miałem przyjemność jeść. Wystrój wnętrz dopracowany do perfekcji, niepowtarzalny klimat i gra dodatków sprawiają, że czujesz się tam po prostu cudownie.
Jedzenie na najwyższym poziome i najwyższej jakości. Nie trzeba zbyt długo czekać, przystawkę otrzymałem po około 10-12 minutach, zupę w kilka minut od skończenia przystawki i tak samo z daniem głównym.
Pierogi na 5 sposób jako przystawka na ciepło są wyborne, szczególnie zaskoczył mnie jeden z pierogów faszerowany kaszanką z cynamonem - rewelacja!
Tradycyjny barszcz biały jest dokładnie taki jaki powinien być, do tego rozpływający się w ustach krokiet z białej kiełbasy - pychota!
Jako danie główne zamówiłem sobie połówkę kaczki po polsku z modrą kapusta i jabłkami - cudo, najlepsza kaczka jaką w życiu jadłem!
Po trzech powyższych daniach ledwo zmieściłem w siebie deser, ogromna porcja bezy Pavlova przystrojona truskawką, była przesłodka, ale równie wyśmienita jak cała reszta.
Jedzenie cudowne, ceny absolutnie adekwatne do jakości serwowanych potraw, na kolację dla dwóch osób z winem trzeba liczyć 400 - 600 zł.
Uwaga! AleGloria uzależnia! :) Ja od mojej pierwszej wizyty kilka miesięcy temu wpadam tam już regularnie.
Obsługa bardzo miła i profesjonalna. Na koniec polecam kieliszeczek nalewki wiśniowej, robionej na miejscu w restauracji, podają ją w pięknych kryształowych kieliszkach.
To co zapamiętałam z tej restauracji to piękne wnętrza i konieczność wcześniejszej rezerwacji, czasem nawet na parę dni wcześniej. Pyszne pierogi i tort czekoladowo-truflowy. Szkoda tylko, że tak małe porcje, ale taka już prawidłowość droższych restauracji. Szkoda, bo naprawde pyszne jedzenie. Dużo obcokrajowców. Fajne miejsce na specjalne okazje. Miła obsługa. Polecam.
An error has occurred! Please try again in a few minutes