Pyszne jedzenie i ciekawy klimat. Obsługa przemiła :) Polecam
Było wszystko - fantastyczny klimat, jedzenie, wino i muzyka na żywo. Jesteśmy oczarowani i niedługo na pewno wrócimy. Jeśli chce się poczuć klimat Grecji w Warszawie, to tylko na Saskiej Kępie.
Przyzwoita grecka tawerna. Wybraliśmy się z mężem do Santorini z okazji rocznicy ślubu, chcieliśmy również powspominać podróż poślubną. Stolik zaproponowany przez obsługę przy rezerwacji był bardzo przyjemny, w roku sali, na podwyższeniu, lekko odgrodzony. Jako czekadełko dostaliśmy ciepłe cienkie pity i pastę z grochu na oliwie- nie było złe, ale d... nie urwało:) Na początek zdecydowaliśmy na się zestaw gorących przekąsek - pyszne smażone kalmary i małe gołąbki w liściach winogron, dobre rożki z ciasta filo nadziewane serem i smaczne grillowane papryki, przyjemne sosy i przeciętne placki warzywne i sałatka na ciepło z cieciorki- trochę bez wyrazu, pikantna ale tak na prawdę bez żadnego smaku. Na drugie danie krewetki (59zl) i polędwiczki jagnięce z karty sezonowej (72zl), krewetki : dwie duże z pancerzykami i głowami, 6 małych tylko z ogonkami, do tego ryż i żółty sos z lekko surowym czosnkiem. Były na prawdę ok, odpowiednio wysmażone ale nie twarde, cytryna podkreśliła ich smak, ryż był po prostu białym ryżem, te kawałki czosnku dało się przesunąć na bok, wiec nie było złe, ale czy dałabym za to danie 59 zł jeszcze raz, hmmm wątpię. Polędwiczki jagnięce w sosie winnym : polędwiczki idealnie wysmażone, mięciutkie i naprawdę smaczne. Sos moim zdaniem zbędny- nie było jakiś wybitny, chyba zagęszczamy mąką- przynajmniej tak smakował, smak wina intensywny ale jak dla mnie zbyt intensywny- wole po prostu cieszyć się delikatnym smakiem dobrej jakości mięsa, dodatków sporo- sałatka z gorzkiej sałaty która nam nie podeszła, pomidor z grilla, i opiekane ziemniaczki- całkiem ok.
Na deser mrożona kawa- pyszna, prawdziwa, z gałką lodów ale nie słodka, na prawdę ekstra!! Baklawa- przyzwoita, aczkolwiek jadałam lepsze- niektóre orzechy były gorzkie, no i lody - LODY POEZJA!!!!! Pistacjowe były najlepszymi lodami pistacjowymi w moim życiu, kremowe, intensywne a jednocześnie lekkie, I D E A L N E. Mango tez pyszne, ale przy pistacjowych nie były niczym na maksa wyjątkowym. Do tego wypiliśmy łącznie 3 lampki wina i butelkę wody 0,7. Rachunek ok 270 zł. Czy było warto : na przystawki i deser zdecydowanie, następnym razem zamówimy chyba więcej przystawek i zrezygnujemy z dania głównego :)
Tego typu restauracji bardziej spodziewałbym się w centrum Warszawy. Lokal jest duży, przestronny, wystrój typowy dla knajpek jakie można spotkać na wyspach greckich. I na tym podobieństwo do Grecji się nie kończy, obsługiwał nas rodowity Grek, który od 10 lat mieszka w Polsce, menu zawiera typowe dla tego kraju potrawy i alkohole. Czekadełkiem okazała się Fava czyli krem z grochu z oliwo i pieczywem, dobraliśmy oliwki (3 różne rodzaje), a na danie główne wybraliśmy burger z jagnięciny faszerowany fetą, zestaw grilowanych mięs oraz duszoną koźlinę. Wszystkie dania były znakomite, dodatkami okazały się ziemniaki w trzech postaciach, sałatki ze świeżych warzyw oraz dipy. Polecam z pełną odpowiedzialnością.
Próbowałam musake, pastę z ikry dorsza oraz z fety i pomidorów, jagnięcinę. Porcje nie były duże co uznaje za jedyny minus. Smak był świetny. Obsługa, aranżacja miejsca i atmosfera wyborna. Polecam!
Jestem pewny, że to brak witaminy D zaprowadził mnie pod drzwi Santorini – drzwi niepozorne, ponieważ restauracja znajduje się w wielofunkcyjnym budynku na Saskiej Kępie, swoją siedzibę mają między innymi poczta, uczelnia i dom kultury. Za to wnętrze przywodzi na myśl grecką tawernę na słonecznej wyspie, a dokładnie to jest mi potrzebne podczas zimowych miesięcy. Oczywiście, ze względu na charakter lokalu, naturalnego światła wewnątrz nie doświadczymy, jednak to nie przeszkadza, jasnoniebieskie akcenty drewniane, białe ściany i pokryte kafelkami stoły wprawiają w odpowiedni do biesiady nastrój.
Bardzo dobre greckie jedzenie .
Uwielbiam tu wracać przy każdej możliwej okazji.
Plus za klimat restauracji oraz za obsługę , jak i za wieczory z muzyką na żywo
Awesome Greek experience in Warsaw. Great food and vibes and if you are lucky enough you'll be able to experience some Zorba dancing and plate crushing. Highly recommended.
Moja ulubiona restauracja w Warszawie. Jedzenie jak i napoje są naprawdę dobre. Zdecydowanie polecam burgera z jagnięciny, musakę i zestaw zimnych przystawek, do tego dobry wybór wina, lemoniada z pomarańczy też pyszna. Restauracja jest bardzo klimatyczna przez wystrój i detale takie jak muszle jako numerki do szatni, muzykę na żywo, kolory na ścianach. Obsługa zawsze miła i nienachalna. Polecam!
Dla mnie jestescie stalym punktem na mapie kulinarnej Warszawy.
Osmiornica i pasty sa wysmienite i zawsze zamawiamy, kiedy jesmy u Was.
Do tego przemila obsluga. Czego chciec wiecej?
Sanatorini odwiedziłam już kilkukrotnie i muszę przyznać, że za każdym razem wizyta w tej restauracji jest dużą przyjemnością. Bardzo lubię tę atmosferę greckiej knajpki, którą wypełnia charakterystyczna grecka muzyka i gwar gości, których zawsze jest tam dość sporo.
Tym razem na przystawkę zamówiliśmy talerz zimnych przekąsek gdzie znalazły się m.in. pyszne tzatziki, oliwki kalamata, pasty z oliwek oraz koziego sera, ryż zawijany w liście winogron i inne greckie specjaly. Bardzo polecam tym, którzy chcą posmakować specyfiki greckiej kuchni a nie wiedzą co wybrać na początek.
Dania główne to jagnięcina pieczona z warzywami w pergaminie oraz grillowana pierś kurczaka z sałatą i frytkami. Jagnięcina bardzo aromatyczna ale lekko twardawa, podobnie jak warzywa. Troszkę się tu zawiodłam niestety. Pierś kurczaka poprawna - tutaj J. poszedł bardziej barowo niż restauracyjnie ale widać taki nastrój...
Na deser zamówiłam mus chałwowy, który mnie zachwycił. Leciutka konsystencja kremu w połączeniu z gładkim malinowym musem i chrupką kawową bezą była idealnie wyważona zarówno w kontekście tekstur jak i słodyczy.
Będziemy wracać.
Ten lokal jest autentycznie wyjątkowy. Trzeba tam wejść i poczuć klimat tego miejsca, opisy i zdjęcia tego nie oddadzą. Trafiłam do Santorini w czwartkowy wieczór bez rezerwacji, ale mimo to udało się zdobyć 2-os stolik. Biel i błękit dominują kolorystycznie w restauracji, a stoliki są tak sprytnie rozplanowane i odgrodzone od siebie, że każdy czuje się tam b komfortowo. Klimat greckiej tawerny podkreśla jeszcze muzyka grana na zywo. Na początek w ramach czekadełka otrzymaliśmy chlebek i pastę z grochu. Moja feta psiti (grillowana feta z pomidorem i oregano) oraz bób z miętą i pieczonym czosnkiem b udane, znajomy chwalil ser halloumi i grillowane kalmary. Mieliśmy też okazję spróbować b aromatycznej restsiny, a na koniec otrzymaliśmy gratisowy deser :) Obsługiwał nas przemiły grecki kelner, który świetnie znał wszystkie dania i potrafił doradzić przy wyborze. Wrócę tu na pewno jeszcze nie raz.
Muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem. Co prawda w ogóle nie mam w kwestii greckich knajp w Warszawie porównania, ale i tak śmiało mogę powiedzieć, że Santorini wypada naprawdę świetnie.
Pośród raczej nieciekawych budynków Saskiej Kępy natrafić możemy na niepozorną knajpeczkę z niebieskimi drzwiami. Warto zajrzeć i przenieść się na grecką wyspę. Biało-niebieskie wnętrze wystylizowano na mury tradycyjnej tawerny. I naprawdę zrobiono to w sposób niewymuszony i nieprzesadzony. Tuż po wejściu poczułam się jakbym przeniosła się w klimat musicalu Mamma Mia, który dopiero co obejrzałam - polecam takie połączenie :)
Ogromnym plusem Santorini jest panująca tam atmosfera - mam wrażenie, że inna niż wszędzie. Na żywo gra zespół (co jest genialne, tyle że mógłby postawić na stricte grecką muzykę...), kelnerzy zwinnie się uwijają, a goście z uśmiechami biesiadują. Stoliki są różnorakie, koniecznie muszę kiedyś przetestować jeden z takich oddzielonych kawałkami białych murów, sprawiających wrażenie, że się jest w greckim domku. Tym razem jednak trafiłam do małego wolnostojącego - też fajnie, ale było to bardzo blisko zespołu muzycznego i momentami trudno było rozmawiać.
Obsługa naprawdę na poziomie - od zabrania kurtki, przez cierpliwe tłumaczenie składu dań, przyjęcie i podanie zamówienia, po rachunek. Bardzo, bardzo doceniam.
Dania w karcie to czysta Grecja. Wiele potraw okołomorskich, jagnięcina, koźlina itd., sporo fajnych przystawek. Wybór był nie lada wyzwaniem, podobało mi się naprawdę sporo opcji. Ciekawe wydają się np. talerze przystawek czy owoców morza dla dwojga. Ale tym razem postawiliśmy na krewetki smażone z czosnkiem i Bifteki czyli burger jagnięcy z fetą podawany z frytkami i sałatką. Oba dania były przepyszne, a już zwłaszcza bifteki. To właśnie taki typ mięsa, który uwielbiam - aromatyczny i soczysty. Mniam. Do tego muszę przyznać, ze porcja była naprawdę solidna - duży kawałek mięsa z fetą podawanego w picie, do tego sterta frytek, lekka sałatka, salsa i tzatziki. Krewetki także były pyszne - duże i świeżutkie. Natomiast to danie było raczej niewielkie. Zestawienie tych dwóch potraw okazało się świetnym wyborem do podziału na dwie głodne osoby :)
Piłam także bardzo smaczne domowe białe wino. W ogóle mają duży wybór win (zapewne jeszcze lepszych niż domowe, ale się nie znam :)), szkoda tylko, że samych drogich.
Fajnym akcentem było podanie czekadełka - wiaderka prostych placków z masełkiem, a także mini-chałowewego deserku na do widzenia. Lubię, jak restauracja dba tak o gościa od początku do końca.
Santorini jest niestety dość drogie - biteki kosztowały 39 zł, krewetki ponad 50 zł. Ale rozumiem takie ceny, jeśli za nimi idzie jakość taka jak tu. No dobra, za tę cenę tych krewetek mogło być więcej.
Zdecydowanie warto zajrzeć na tę stronę Wisły i znaleźć grecką wysepkę. Miejsce jest dobre na każdą okazję - czy to biesiadna świętowanie, czy romantyczną randkę. A, no i podobno często wieczory zmieniają się w huczne greckie potańcówki, także jest co tam przetestować. Jestem zachwycona i polecam!
Klimatycznie i smacznie :) Wystrój, muzyka, stół wypełniony daniami - w Santorini można poczuć się magicznie, jak w Grecji. Obowiązkowe miejsce na kulinarnej mapie Warszawy.
Przepysznie, klimatycznie i cudowna obsługa! Jedynym minusem było to, ze razem z moim N. mieliśmy problem ze znalezieniem wejścia do lokalu, no i z miejscem parkingowym. Poza tym spędziliśmy super wieczór :)
Miejsce swietne jesli chcesz przypomniec sobie smaki wakacji lub tez nastroic sie na smaki kolejnych wakacji. Zamowilam talerz przystawek na cieplo. Roznorodne, sycace, esencja grecji oraz musake. Byla przepyszna z idealnymi proporcjami i puszysta. Smakowala wysmienicie. Ktos wlozyl w nia swoje serce i dokladnie taka jaka jadlam na rodos. Ach wspomnien moc. Do tego polecam zamowienie wina. Wytrwane lekko kwaskowe i ziemiste. Cos jak polaczenie wina z Corona. Polecam. Zestaw przystawek i musaka to konkretny posilek dla dwojga. Dla osob ktore jak my nie daly rady zmiescic deseru jest masa kokosowa.
Dobre Dania, miła obsługa, ciekawy wystrój. Jednak moja Musaka podana w ceramicznym naczyniu była tak nagrzana od pieca, że naczynie popękało w środku i kawałki ceramiki mieszały się z daniem :(
Wybralismy się do Santorini po paru latach niebytności i od razu mile zaskoczenie-wszystko nadal w tym samym niewymuszonym stylu. Ponieważ poprzednią naszą wizytę oceniliśmy na 5 :) to tym razem z drżeniem serca otwieraliśmy menu.
Zamówiliśmy na początek półmisek gorących przekąsek, zawierających przegląd smaków złożony z praktycznie każdego dania z tej części menu. Najedliśmy się tą częścią naszej uczty do tego stopnia, że danie główne zjedliśmy na spółkę, a była to przepyszna koźlina z ziołami duszona w oliwie. Była tak miękka i delikatna, że rozpadała się pod dotknięciem widelca.
Koniec naszej wizyty zdominował miły akcent: z okazji urodzin zostaliśmy uraczeni na koszt firmy sztandarowym deserem-ciastkiem filo z kremem śmietankowym. A to wszystko przy stonowanej muzyce na żywo, która umożliwiała swobodną rozmowę, z milą i profesjonalną obsługą, na której rekomendacjach można było polegać.
Przy Santorini sprawdza sie powiedzenie "nie oceniaj ksiazki po okładce". Lokal mieści sie w pawilonie o oryginalnej urodzie, który nie zapowiada raczej miłych wrażeń. A w środku muzyka na zywo, profesjonalna obsługa i grecki klimat. Smaczne jedzenie. Jedliśmy zestaw przekąsek na ciepło z m.in. smacznymi pierożkami z ciasta filo. Jako danie główne wjechały owoce morza na ciepło. Muszę powiedzieć, ze bardziej sie najadłem przystawkami niż daniem głównym. Wszystko było smaczne łącznie z sosem tzatziki. Lokal oferuje tez greckie piwo. Desery to przede wszystkim baklawy, na które sie nie skusiłem. Z tego co zauważyłem lokal jest odwiedzany przez osoby w średnim wieku, nie widziałem swoich rówieśników :)
Naprawdę jest co chwalić. Restaurację Santorini miałam okazję odwiedzić w towarzystwie Little Hungry Lady i spędziłyśmy razem niezwykle smaczne popołudnie. Jednym minusem tej restauracji jest tylko jedna rzecz - że jest tak daleko ode mnie (zazwyczaj przebywam na śródmieściu) i muszę przejechać kawał drogi żeby delektować się greckimi specjałami. Niemniej jednak wszystko, co tego dnia zostało nam zaserwowane było pyszne, świeże i najwyższej jakości. Co więcej, porcje wszystkich dań (przystawek, dań głównych i deserów) były tak ogromne, ze nie do przejedzenia dla dwóch filigranowych dam. Obsługa - na najwyższym poziomie, uprzejma, kulturalna i profesjonalna. Restauracja nie jest tylko grecka od kuchni, czujemy grecki klimat (i delikatne aromaty kuchni) od razu po wejściu do restauracji. Wyszłyśmy zachwycone i najedzone.
Fantastyczny wieczór w lokalu dla normalnych ludzi - w tawernie Santorini, za smacznymi daniami kuchni śródziemnomorskiej, z grecką muzyką na żywo (gratulacje dla zespołu!) bardzo sympatyczną obsługą (podziękowania dla p.Kasi za doradzanie i życzliwość) a wszystko w przystępnej cenie.
Przybytek odwiedzany kilkakrotnie - ani razu nie zawiedliśmy się. Zorganizowana impreza chrzcinowa bardzo udana - jedzenie przepyszne. Potrawy smakowały nawet nestorkom rodu - co uznaję za duże osiągnięcie. Bez skrępowania mogliśmy siedzieć ile chcieliśmy. Nigdy nie zdarzyło się, żeby brakowało jakichś potraw z menu. Nawet podczas Warsaw Restaurant Week udało nam się dostać stolik i pełen zakres potraw. Jedyny mały minus to schody do toalety, gdzie z maluchem na rękach trochę niebezpiecznie się schodzi.
Niedzielny wieczór spędzony w Fortecy był jednym z milszych pobytów u Kreglickich nawet mimo tłumu ludzi. Surowa, ceglana budowla otoczona fosą z wejściem przez most jest niewątpliwie tłem niecodziennym na imprezę. Kregliccy to 6 restauracji i 2 miejsca typowo bankietowe. Niestety Forteca nie jest miejscem kulinarnym na stałe, wiec oznaczyłam Santorini, jako ze był to wieczór grecki.
Sam Fort Legionów (ros. Владимир, „Włodzimierz”) –to fort pierścienia umocnień wokół Cytadeli Warszawskiej, zbudowany w latach 1851–1853
Miejsce to przeszło swoje. W 1996 fort został opuszczony i zdewastowany. Jednocześnie jego wnętrza wykorzystywano przy produkcji reklam (m.in. Ociec, prać?) i filmów (m.in. Ogniem i mieczem). W 1999 fort został przejęty przez Agencję Mienia Wojskowego i sprzedany prywatnej firmie -rodzinie Kręglickich. Po wykonaniu prac porządkowych i budowlanych wynajmowany jest na imprezy plenerowe. Pomieszczenia, znajdujące się dziś pod ziemią, są adaptowane na trasę turystyczną. Jest zabytkiem.
Impreza kulinarno- muzyczno-taneczna rozpoczęła sie ok 18 i trwała do późnych godzin wieczornych czyli do ostatniego dansiora;) Atracje dla podniebienia, oka i ucha uświetniła załoga na czele z właścicielami. Była muzyka grecka live, Zorba, tłuczenie talerzy, tance przed konsoletą DJ'a nie miały końca...królowała kozina i jagnięcina, ale wszelkie smaki kuchni jakich jak meksykańskiej, włoskiej, a przede wszystkim greckiej dochodziły do nozdrzy z każdej strony. Sala deserów powaliła zagorzałych " jestem na diecie", a miejsce z Proseco Mionetto było oblegane do wyczerpania zapasów. Po czym z piwniczki wynoszono nowe butelki;)) jedzenie było przepyszne, nie sposób było spróbować wszystkiego! Impreza nader udana!
Szczerze mówiąc jedzenie w tej restauracji było dobre, szczególnie moje szaszłyki. Widać, że domowe frytki, ale obsługa 2 razy się pomyliła w zamówieniu, pewnie dlatego ,że mieli bardzo dużo komunii. Bardzo polecam lemoniadę.
Można powiedzieć, że mój powrót po latach do tego miejsca. Kiedyś odwiedzałem tą restaurację dosyć często (jednym z szefów kuchni był dobry znajomy, który sam teraz prowadzi całkiem niezła tawernę w Lubelskim). Później jak moje zainteresowania kulinarne ewoluowały w innym kierunku częstość odwiedzin Santorini mocno osłabły.
Wchodząc do środka zauważyliśmy, że w obu salach odbywały się tzw komunie. Pomyślałem, że nie jest to dobry moment na testowanie restauracji ale jako, że byliśmy głodni a znalezienie o tej porze wolnego stolika w Warszawie graniczyło z cudem to zdecydowaliśmy się zaryzykować.
Stolik był już przygotowany. Zamówienia zostały zebrane dosyć szybko. Zamówiliśmy na przystawki proponowane szparagi w trzech wersjach - z grilla z serem kefalograviera, w postaci zupy krem oraz z krewetkami i figami podanymi na gorącej patelni. Niestety tutaj jedna wpadka - szparagi nie były dobrze obrane to dało się odczuć we wszystkich zamówionych porcjach. Co ciekawe szparagi z krewetkami były ok. Po przystawkach nastąpiła kolej na główne dania a zamówiliśmy: klasyczne suvlaki, musakę oraz grecki burger z jagnięciny faszerowany serem feta. Wszystkie pozycje były bardzo poprawne a najlepsza chyba musaka. Niestety dosyć długo musieliśmy na to wszystko czekać z powodu licznych grup komunijnych. Pozytywnym momentem naszego obiadu było dwukrotne pojawienie się szefa zmiany przy naszym stoliku. Rzadko jednak się zdarza w Polsce, że szef kuchni wychodzi do gości, aby sprawdzić ich opinię na temat potraw. Podsumowując - pomimo delikatnej wpadki ze szparagami opinia raczej pozytywna. Szczególnie po tym wydarzeniu z szefem kuchni. Następnym razem spróbuje pojawić się w restauracji w momencie kiedy nie będzie rodzinnych uroczystości, które jednak wpływają na płynność pracy typowej restauracji (dla dobrej nie powinno to mieć znaczenia).
Jedna z tych restauracji, którą w ciemno polecam każdemu (i każdy później z wielkim zadowoleniem dziękuje za polecenie) i wiem, że zawsze będzie tam smacznie i prawdziwie "wakacyjnie".
Wystrój jak w greckiej tawernie - marzenie, w sam raz i na randkę i na spotkanie z przyjaciółmi. Mussaka wreszcie jest z cynamonem - jak powinno być w oryginalnym przepisie, zupy są wyśmienite a zamawiając rybę pieczoną w soli dostaniecie jeszcze ciekawy pokaz przy stoliku gratis :)
Bez zadęcia, smakowicie, ładnie, po prostu trzeba tu wpaść!
Ta restauracja istnieje odkąd pamiętam, jako szkrab tylko zaglądałam z zaciekawieniem przez otwarte na oścież niebieskie drzwi do środka w trakcie biegania po Saskiej Kępie i myślałam, że to miejsce mityngów samych rekinów finansjery. Z biegiem lat odwiedzałam raz na jakiś czas Santorini i dla mnie jest to jeden z lokali do których trzeba iść po tej stronie rzeki. Organizowaliśmy tam nawet ostatnio przyjęcie i gorąco polecam taką formę wizyty ponieważ można przeżyć prawdziwą kulinarną podróż. Rożki z fetą, oliwki, zupa rybna, souvlaki, moussaka.... Echh, po prostu polecam:)
Minus jeden za niewygodne siedzenia i trochę rozwodnione wg mnie wina :P
Santorini to muejsce dopracowane w każdym detalu. Wystrój, obsługa na najwyższym poziomie. Kolejna marka, którą Kregliccy z powodzeniem i sukcesami prowadzą na wymagającym warszawskim rynku. Jedzenie smaczne, nie sposób wyjść z tego miejsca głodnym :). W dodatku umilajaca pobyt muzyka na żywo. Mogliby tylko pomyśleć o ciekawszej lokalizacji :)
Tylko w Santorini mogę powiedzieć, że tu jest jak w Grecji. Ten niepowtarzalny klimat, ten wybór przysmaków no i najwspanialsza obsługa na Świecie - Pani Kasia to Anioł. Dziś świętowaliśmy Ważną Rocznicę - było oczywiste, że wybieramy Santorini. Bezbłędnie trafiliśmy. Pyszne musy na przystawkę. Jagnięcina - Najlepsza. Greckie wino - Nemea. Baklawa i mus czekoladowy - niego w gębie. Polecamy.
Jak dla mnie jedna z lepszych restauracji w Warszawie (oczywiście jak ktoś lubi greckie jedzenie). Lokal mimo, ze wygląda tak samo od parunastu lat nie nudzi się i jest klimatyczny. Jedzenie bardzo dobre, ceny przystępne.
Miejsce, któremu na pewno nie można zarzucić źle zrobionych dań :)
Obsługa zawsze miła i pomocna, to czego brakuje to może rotujących dań i pewnej ekspresji i finezji w tworzeniu menu.
Wystrój elegancki, śródziemnomorski, bardzo przyjemnie spędzony czas wśród najbliższych.
Polecam na randkę, kolacje i lunch biznesowy.
Świetne jedzenie, klimat restauracji przenosi do klimatu śródziemnomorskiego...genialne przystawki poza tym fajne smakołyki do spróbowania..Nas poczęstowano oliwkami,lepszych nie jadłam
Przyznam, że w Santorini byłem bardzo dawno temu, ale wizyta w tym lokalu sprawiła, że po dziś dzień na wspomnienie greckiej kuchni robię się głodny! Wspomnienie Koziny w sosie figowym ciągle sprawia, że ślinka mi cieknie i tylko odległość od domu i pracy sprawia, że jeszcze tam nie wróciłem.
Ale jeszcze będę tu gościł!
I innym również polecam spróbować specjałów Santorini :)
Śliczny wystrój, nastrojowy, białe ściany, niebieskie i fuksjowe dodatki, dużo świec, brak ostrego światła, raczej nastrojowy ambient. Przyjemne wnętrze.
Bardzo dobra zupa rybna. Pyszna. Większość zup rybnych jakie jadłam wżyciu była mocno pomidorowa, ta była lżejsza w smaku, inna, bardziej kremowa, równie dobrze zaakcentowana ryba, mniej konkurujących smaków i przypraw. Ryba z grilla normalna, smakowała jak wiele innych ryb z grilla :) Dziwna rzecz była z naszym zestawem frutti di mare, część zamówienia doniesiono później, ośmiorniczki i kalmary były trochę chyba zbyt mocno przypalone, krewetki smakowały jakby nie były w ogóle niczym przyprawione... Kelner tłumaczył, że kucharz ma jakiś gorszy dzień. Tak czy inaczej jak na porcję jedzenia za 100 złotych, dostać jeden półmisek nieprzyprawionych i przypalonych frutti di mare... Średnia jakość za wysoką cenę w tym przypadku, zwłaszcza, że zazwyczaj zamawiając większe danie, można raczej liczyć na dodatkową ilość, bo łatwiej i taniej jest zrobić większą porcję, a w Santorini wygląda jednak, że im mniejsza porcja, tym lepszy stosunek ceny do jakości i ilości. Dziwne, ale są różne miejsca, najwyraźniej. Ryby z grilla były sporymi kawałkami ryby z dodatkami, tutaj ten stosunek wyglądał o niebo lepiej.
Najbardziej nam smakowały zupa rybna, buraczki w surówce i bajaderka na deser. To były rzeczy wybitnie dobre, ale to jednak są dania dodatkowe i przystawki, a nie dania, które teoretycznie powinny być specialite de la maison, więc trochę dziwnie się z tym czuję, mimo, że wizytę oceniliśmy bardzo pozytywnie :)
Herbata także była przepyszna. Ouzo też :) Ogólnie byliśmy zadowoleni, chociaż mamy nadzieję, że następnym razem kucharz będzie miał jednak dobry dzień, no i wiemy już czego nie zamawiać :)
Odwiedziłam restaurację w ramach Warsaw Restaurant Week. Menu wegetariańskie obejmowało:
Przystawka
Fakes - zupa z soczewicy
Danie główne
Placek z ciasta filo z dynią i orzechami
Deser
Ciastko kadaifi
Była to kuchnia grecka doprawiona na sposób polski (w Grecji nigdy nie jadłam nic pikantnego), co w sumie smakowały mi chyba bardziej niż w samej Grecji. Zupa była dość mocno pomidorowo-warzywno-soczewicowa, pikantna, ale bez przesady. W daniu głównym nie wyczułam orzechów, ale dynia doskonale komponowała się z grzybami, serem, karmelizowaną cebulą i samym ciastem. Była nieco za mocno przyprawiona pieprzem, ale i tak wyśmienita. Oba dania rozpływały się w ustach. Na deser podano 2 ciastka kadaifi - smakowały najbardziej po grecku. Tu jednak był drobny zgrzyt - łupinek orzecha. Wypiłam herbatę - najgorszy element, zwykła Assam, z marnych polskich herbat już wolałabym Liptona, ale z cytryną jakoś ten podły napój przełknęłam. Przejrzałam zwykłą kartę - mnóstwo ciekawych potraw, w tym wegetariańskich, niestety dania główne drogie, około 40-50 złotych. Dodatki (przystawki, zupy, dania boczne, desery) bliżej 15-20 złotych. Napoje bezalkoholowe 9-13 złotych, wina dużo droższe, ale jest wybór piw.
Obsługa: Polacy w greckich strojach i nastrojach - bardzo cierpliwi, mili, nienachalni. Dla mnie super. Dokładnie tak jak lubię.
Wystrój wnętrza super. Jest biało-błękitnie, stoliki są od siebie pooddzielane murkami, są 2 sale, przy ścianach miękkie siedzenia. Gra grecka muzyka. Jest tablica z listą kilku potraw po grecku. Nad stołami wiszą lampy ze świec, małe świeczki stoją też na stołach. Panuje nastrojowy półmrok. Jest cieplutko. Dekoracji dopełniają obrazki na ścianach, liny i imitacja słomianej strzechy w jednej z sal. Jak się schodzi do przepięknej toalety, mija się jakby wtopioną w ścianę amforę. Sama toaleta w stylu rustykalnym, bielone ściany. W łazience roztacza się zapach świeżych lilii ustawionych koło lustra.
Podobno w czwartkowe, piątkowe i sobotnie wieczory gra muzyka na żywo, tańczy się zorbę i tłucze (gipsowe) talerze. Wtedy trzeba stoliki rezerwować. Na pewno w któryś z takich wieczorów wrócę. Dzisiejszego późnego popołudnia zrelaksowałam się jak w Grecji. Jedno z najlepszych miejsc w Warszawie.
Restaurację odwiedziłam w ramach festiwalu restaurant week.
Wrażenia ? Bardzo pozytywne.
Przeznaczyłam część niedzieli, aby przedrzeć się na drugą stronę Wisły i spróbować smaków Grecji w wydaniu Santorini. Ku mojemu zdziwieniu, zaparkowaliśmy pod samym pawilonem, w którym znajduje się restauracja. Po przekroczeniu progu, poczułam się, jakbym odbyła małą wyprawę na południe. Sala bardzo przestronna, a zarazem przytulna, flagowe kolory. W tak chłodny dzień jak dziś, bardzo przyjemnym zaskoczeniem był piecyk gazowy, który ogrzewał salę. Obsługa bardzo sympatyczna, bez sztampy. Kącik dla dzieci.
Jedzenie ?
Przystawka to zupa z soczewicy. Bardzo smaczna, wyrazista, ale nie przenosi do Grecji. Główne danie - pieczona jagnięcina z oliwkami kalamata i serem feta - poezja. Jagnięcina rozpływała się w ustach, ser niesamowicie podkręcał smak warzyw. Na deser ciastko kadaifi, włosy anielskie z bakaliami. Słodkie, chrupiące, pyszne. Wszystkie dania świeże i gorące.
Bardzo się cieszę, że spośród tylu restauracji, wybrałam właśnie Santorini.
Trafia na listę jednych z moich ulubionych miejsc, ze względu na cudowny klimat i pyszne jedzenie
Polecam :)
Almoço a correr a caminho do aeroporto mas, fantástico!! Um atendimento excelente é sensível à nossa pressa. Um bacalhau fresco de chorar por mais. O espaço é muito agradável e apesar de ser um restaurante grego tem um toque polaco. Uma delicia. Estou ansioso por voltar a Varsóvia.
trudno o obiektywizm gdy mieszka się nad Wisłą, a uwielbia smaki śródziemnomorskie; ponieważ mimo wszystko zdarzało mi się trafiać mniej smaczne potrawy z tego regionu jednoznacznie należy stwierdzić, że w Santorini jest (było - dawno tam nie byłem) smacznie i bardzo smacznie. w czasach gdy bywałem w tym lokalu wystrój wyróżniał się na tle polskich restauracji; minus za ceny ( z pewnością nie było to miejsce do stołowania się studentów)
Przepyszne jedzenie, bardzo miła i profesjonalna. Muzyka na żywo :) jeżeli chcecie Państwo wpaść tam w weekend to konieczna jest rezerwacja. Jak na dzien dzisiejszy, najlepsza knajpa grecka.
Sprawdzając ten lokal na Zomato wyczytałem wiele pochlebnych opinii na temat jakości i smaku potraw kuchni greckiej w nim serwowanej.
Miałem okazję okazję kosztować greckiej kuchni w Grecji i po wizycie w Santorini zdecydowanie mogę potwierdzić że jedzenie które tam podają to prawdziwa Grecja w Polsce.
Jakość i smak potraw przywołuje bardzo smaczne, wakacyjne wspomnienia.
Zdecydowanie polecam każdemu miłośników kuchni greckiej czy śródziemnomorskiej. Mimo że ceny nie są na codzień zbyt niskie to zdecydowanie warto tam zawitać.
Byłam w Grecji i bardzo smakowała mi tamtejsza kuchnia, więc z wielkim zainteresowaniem odwiedziłam Santorini, niepozorny lokal na Saskiej Kępie.
Już na wstępie można się poczuć jak w Grecji, bo wystrój lokalu przywodzi na myśl przymorskie knajpki i tawerny. Dodatkowo obsługiwał nas kelner Grek, bardzo sympatyczny.
Przystawką były trzy musy. Greckie tzatziki z dodatkiem buraczków najbardziej mi smakowały, po prostu niebo w gębie. Mus z bakłażana i świeżej kolendry miał nietypowy smak i też przypadł mi do gustu. Najmniej smakował mi mus z ikry dorsza, który był smaczny, ale nie aż tak jak jego poprzednicy. Do musów dostaliśmy ciepłą pitę. Przystawka bardzo fajna.
Daniem głównym w moim przypadku była jagnięcina pieczona z warzywami w pergaminie. Jagnięcina była pieczona z ziemniakami, cebulą i marchewką, a podano ją z serem feta oraz pomidorami i świeżą bazylią. Całość była genialna - idealnie miękkie rozpływające się w ustach mięso, smaczne warzywa (zwłaszcza cebula), feta prawdziwa grecka (całkiem inny smak niż fety z naszych sklepów). Niebo w gębie.
Mój narzeczony zdecydował się na suvlaki, czyli szaszłyki wieprzowo- jagnięce z ziemniakami, tzatzikami i sałatką. Danie było przepyszne, suvlaki takie, jakich próbowaliśmy w Grecji. Tzatziki wyborne, całość po prostu mistrzowska.
Deser smakował mi najmniej, było to ciasto filo z nadzieniem waniliowym. Poprawne, dobre, ale bez efektu wow. Wyszłam z Santorini bardzo najedzona i zadowolona. Przypomniały mi się zeszłoroczne wakacje i grecki klimat :-)
Jeśli byłeś kiedyś w Grecji albo marzysz o podróży kulinarnej w tamte regiony, udaj się tutaj. Gdy podano musakę oniemiałem z wrażenia. Gorąca micha przepysznego dania, dobre wino, sałatka grecka jakże popularna od dawna w Polskich domach niczym nie przypomina przyrządzanej samemu. Ach ten ser... Klasa. Przypomniały mi się wycieczki z rodzicami... A zjeździliśmy praktycznie całą Grecję. Polecam. Wrócę
Do Santorini wpadliśmy dziś po spacerze nad Balatonem.
Co zamówiliśmy:
Do picia - lemoniadę (dobra, na wodzie gazowanej), kawę americano.
Na przystawkę - talerz ciepłych przekąsek Zesti Piklia (grillowany ser haloumi na papryce czerwonej - pyszny, smażone kalmary w panierce - absolutnie przepyszne, feta w panierce - smaczna, roladki z bakłażana z fetą i szpinakiem i jakimś sosem pomidorowym - w porządku, rożki z ciasta filo ze szpinakiem i fetą oraz z krewetkami fetą - też w porządku). Trochę zmodyfikowaliśmy skład zestawu, bo nie chcieliśmy dolmadakii (liści winogronowych z ryżem i rodzynkami).
Na danie główne - jagnięcinę pieczoną z fetą i pomidorami, ogólnie w porządku, ciekawe i smakowite połączenie, ale bardzo dużo tłuszczu trzeba było odkroić.
Obsługa - bardzo sympatyczny kelner, nic do zarzucenia :)
Wystrój - ciepły, ładny, śródziemnomorski, nie należy zrażać się szarym budynkiem z zewnątrz, restauracja jest ukryta z boku i ma naprawdę fajne wnętrze.
W ramach czekadełka dostaliśmy jeszcze pitę z masłem czosnkowym - uwielbiam takie coś, więc zjedliśmy 2 porcje ;)
Cenowo - dość sporo, zapłaciliśmy ok. 125 zł.
W sobotnie popołudnie nasz wybór pada na Grecką Tawernę, która zlokalizowana jest na Saskiej Kępie blisko granicy z Gocławiem na którym mieszkamy - zatem dla nas bardzo atrakcyjnie. Drugim powodem wyboru, po za lokalizacją nie ukrywam są pochlebne opinie tego miejsca na Zomato zwłaszcza osób, które obserwuję :)
Zaraz na wejściu zwracam uwagę na wystrój - znakomicie utrzymany klimat (w temacie) od razu czuję się dobrze.
Karta kusi pysznościami - nie szalejemy jednak: zamawiamy jagnięcinę z pomidorami, roladki z piersi kurczaka z suszonymi pomidorami i kozim serem a dla mnie pieczone warzywa z fetą. Całość uzupełniamy greckim winem.
Mimo iż lokal jest pełny na dania nie czekamy długo. Wszystko jest ładnie podane, moje warzywa w pergaminie - podoba mi się. Porcje są na prawdę niewielkie, jedzenie smaczne ale żadna z potraw nie robi na nas dużego wrażenia. Poprawne. Ilość fety w moich warzywach znikoma.
Co do obsługi - uprzejma kompetentna jednak jak dla mnie troszkę za nachalna.
Potrawy, które wybraliśmy nie były wyszukane, porcje nieduże natomiast rachunek niemały :)
Wychodzimy z mieszanymi uczuciami, jednak myślę, że może jeszcze kiedyś wrócimy.
Raz byliśmy w tej restauracji, ale raczej nie pozwolimy by był to ostatni raz. Talerz mięs był trudny do przejedzenia, ale przepyszny, a do tego obsługiwał nas najbardziej uroczy kelner na świecie. Byliśmy gotowi go adoptować. Bardzo dobre jedzenie i niezwykle przemiłe doświadczenie. Szczerze polecam.
Prawda jest taka, że tutaj jest najlepsze greckie jedzenie w Warszawie. Idąc pierwszy raz nie zrażajcie się lokalizacją ( tyły budynku za księgarnią). Razem z moją drugą połówką mamy sentyment do greckiego jedzenia. Polecam na kolacje we dwoje.
Najlepsza grecka tawerna w Warszawie, z całą pewnością z najlepszym greckim jedzeniem w stolicy.
Dolma - tak doskonałej nie ma nigdzie w Polsce, a ośmielę się powiedzieć, że w i w Grecji byłoby o nią trudno. Musaka legendarnie smakowita, souvlaki mogłyby być większe, ale do smaku nie mam zastrzeżeń. Sałatki, mięsa, przystawki - wszystko w najlpeszym rodzaju, towarzyszą temu wszelkie inne elementy autentycznej kuchni greckiej, od oliwy, przez wina, soki, greckie piwo Mythos.
Czego warto spróbować? Z przystawek - tzatiki i fava, koniecznie z pitą, do tego dolmadakia z cytryną, elies i dakos kritikos. Z ciepłych przekąsek melitzanoburekakia i spanakopitakia (a zasadniczo nie lubię szpinaku). Z sałat: salata me kotopulo i oczywiście sałatka choriatiki (zwana u nas sałatką grecką), z dań głpwnych musaka i souvlaki, ale też, dla głodnej pary, półmisek grilowanych mięs Mix Grill me Kreas. Z desrów - oczywiście baklava, tu spora i robiona z wyczuwalną miłością, ale też bugatsa, która naprawdę warta jest grzechu. Innych potraw jeszcze nie jadłam, więc mam przed sobą jeszcze co najmniej kilka wizyt w Santorini.
Wielką zaletą Santorini jest atomsfera, budowana w połowie przez fantastycznie autentyczny wystrój, a w połowie przez niezwykle spontaniczny i przyjazny zespół. Obsługa nie tylko potrafi doradzić, zachęcić, opowiedzieć, ale i w razie potrzeby potłucze talerze i zatańczy z tobą Zorbę.
Wygląd restauracji jest zresztą jej największym zaskoczeniem, bo z zewnątrz to dosyć ohydny PRLowski pawilon przy brzydkiej ulicy, obok obskurnego blokowiska, zaparkowanie w pobliżu jest trudne/niemożliwe, no ale jak przyjeżdżacie zjeść i wypić, to warto odżałować trzy dychy na taxi.
W weekendy Santorini wygląda jak swój pierwowzór w Grecji, czyli jest zatłoczona i hałaśliwa - wycieczki z Grójca, rodziny z dziećmi. Jak ktoś lubi grecką atmosferę, to radzę sprawdzić, kiedy jest na miejscu grecka kapela, grająca na żywo, warto! A jeśli wolicie zjeść i się napawać, to raczej wieczorem w tygodniu. Raczej trzeba rezerwować miejsce, dostać stolik z marszu może być trudno.
Zdecydowanie polecam.
Moje poprzednie doświadczenie z Santorini datuje się na rok 2000. Do dziś pamiętam jakie dziwne uczucie miałem kierując się do tego prlowskiego pawilonu. Jednak po wspaniałym wieczorze byłem wtedy oczarowany tym miejscem, smakami i dobrze je wspominałem.
Minęło 7 lat podczas których z nieznanych mi przyczyn nie udało mi się zagościć w progach Santorini. Okazja nadarzyła się w ten weekend. Rodzina zachęcona moimi dobrymi wspomnieniami zasugerowała wyprawę na tą malownicza wyspę.
To był strzał w dziesiątkę. Pomimo dość dużego gwaru i szczelnie wypełnionej sali (niedziela wieczór) udało nam się zająć mały, ale kameralny stolik (z rezerwacją :-).
Na pierwszy ogień poszły przekąski. W tej rundzie wygrałem ja zamawiając niezawodne kalmary w cieście. Na drugiej pozycji uplasowały się rożki z ciasta phyllo nadziewane fetą i szpinakiem. Schłodzona retsina dopełniła wrażenia relaksu w słonecznej Grecji.
W kategorii drugie danie trudno było osiągnąć konsensus co do zwycięzcy, gdyż wszystkie cztery dania były pyszne, ale ostatecznie tryumfatorem została jagnięcina pieczona z figami (palce lizać) oraz moja mięsna mussaka (też z figami).
Po takiej uczcie nie mieliśmy w stosunku do deseru jakiś szczególnych oczekiwań, ale zaproponowane przez bardzo miłą Panią kelnerkę ciasto karmelowe z kremem i owocami zwaliło z nóg. To było bezapelacyjnie najwyśmienitsze uwieńczenie tego wieczoru (ale mój krem czekoladowy też był że palce lizać :-).
I w ten oto sposób Santorini tryumfalnie wróciło na łono restauracji do których mam zamiar wybierać się częściej.
Do Santorini nigdy nie chciało nam się jechać, bo otoczenie jakoś nie zachwyca. Ale skuszeni szparagowym menu pojechaliśmy na początku maja na rodzinny obiad.
Jak tylko przekroczyliśmy próg, znaleźliśmy się w słonecznej radosnej Grecji. Poczuliśmy się lekko, jak na wakacjach. I zamówiliśmy - zestaw przystawek, z grillowego menu szparagi na sosie pomidorowym z fetą, jagnięcinę pieczoną ze szparagami, a także jagnięcinę duszoną z figami. Przekąski były bardzo aromatyczne, rozmaite i wystarczyły dla naszej czteroosobowej grupy. Szparagi na pomidorach niestety trochę zaginęły w sosie, ale ten był całkiem smaczny, więc nie narzekam.
Z dań głównych najlepsza była chyba delikatna i soczysta pieczona jagnięcina, chociaż szparagi były do niej tak trochę dorzucone na przyczepkę, owinięte plasterkiem boczku. Zupełnie to na talerzu wyszło przypadkowo, zresztą szef kuchni przyznał w rozmowie, że to taki chwyt "sezonowy".
Co do rozmów z szefami kuchni - zachęcamy :-) Trochę zawiedzeni suchawą jagnięciną z figami, dostaliśmy do spróbowania prosto z garnka świeżutką uduszoną w oliwie z oliwek koźlinę, która następnym razem będzie królową na naszym stole w Santorini.
Obsługa - super, miła kompetentna i dyskretna. To było pod każdym względem miłe doświadczenie i znak, że miła obsługa, atmosfera i ciekawy wystrój czasem rekompensują lekkie niedociągnięcia kuchni.
okolica - każdy wie ....po prostu blokwisko przy Saskiej ! Natomiast w środku autentycznie po grecku !!! (a kilka miesięcy w tym kraju spędziłem, więc wiem :) Świetne i dosyć drogie jedzienie - ale cóż za jakość Państwa Kręglickich trzeba płacić....plus Zorba....plus greckie rytułały ! No po prostu szacuneczek :) / stolik weckendowo warto wydzwonić jednakowoż !
W Santorini byłam kilka miesięcy temu ale mam bardzo dobre wspomnienia. Restauracja nieco schowana co nie znaczy, że pusta! Wręcz przeciwnie. Obsługa niezwykle miła, sprawna i kulturalna.
Jak dla mnie bardzo klimatyczne miejsce. Jedzenie pyszne, porcje dość obfite. Naprawdę warto spróbować kuchni greckiej w takim perfekcyjnym wykonaniu!
Wrócę tam bo zapewne jeszcze tyle dobrego jest do spróbowania ;)
Miłością do kuchni greckiej zapałałam już dawno temu... Koło tawerny na Egipskiej nie mogłabym przejść obojętnie.
Urokliwe miejsce, w sam raz na kolację we dwoje albo spotkanie z przyjaciółmi.
Wyborne tzatziki rozwścieczyły na starcie moje kubki smakowe :). Mój luby próbował genialnie doprawionej musaki, ja - wyśmienicie dopieszczonego przyprawami kurczaka z suszonymi pomidorami, oliwą i kozim serem.
Na deser miejsca zabrakło, ale zapewne jeszcze tam wrócimy...
Polecam wypróbowanie greckich trunków!
Obsługa na poziomie. Poza tym ujął mnie klimat tego miejsca.
Kto był w Grecji i tęskni za nią w zimowe wieczory, musi wybrać się do Santorini.
Będąc w środku zapomina się o temperaturze i smutnej pogodzie na zewnątrz!
Warto zapłacić trochę więcej za obiad w takim miejscu.
Pod względem wystroju, jedzenia i atmosfery - wszystko jest jak w Grecji.
Przytulne stoliczki, bardzo miła Pani manager, która dogląda czy wszyscy goście są zadowoleni.
Dla początkujących polecam zestaw ciepłych przekąsek - spróbują wtedy po trochu różnych pyszności.
Jeśli chodzi o dania, polecam kotleciki jagnięce albo jagnięcinę duszoną z warzywami.
Na deser koniecznie ciastko filo z kremem śmietankowym - piekielnie słodkie (można zjeść z kimś na pół) ale to jeden z lepszych deserów jaki jadłam w Warszawie.
A po jedzeniu tłuką się talerze i obsługa z gośćmi tańczy greka zorbe! (chyba tylko w weekendy).
Miejsce wręcz przeurocze!
Lokalizacja: miejsce z zewnątrz baardzo niepozorne, choć łatwo tu trafić.
Wystrój: Chyba nie mogłoby być lepiej!!! Dla ludzi, którzy nigdy nie byli w prawdziwej greckiej tawernie (nie takiej tylko dla turystów) mogłoby się wydawać, że wnętrze jest kiczowate, ale po bliższym zapoznaniu się z detalami widać, że każdy szczegół jest dokładnie przemyślany i rozmyślnie "podniszczony" i usytuowany akurat w tym miejscu. ja z żoną trafiliśmy akurat w porze, gdzie obbk nas posiłek konsumowała grecka rodzina i klimat był naprawdę jak w Grecji. Poczuliśmy się rewelacyjnie jak podczas naszych podróży po tym kraju. (żona łącznie spędziła w Grecji ponad rok czasu, więc wie o czym mówi ;-)) Brawo!!!
Jedzenie: Wręcz wyśmienite! My wybraliśmy zestaw gorących przekąsek-świetna pozycja dla tych , którzy chcą spróbować różnych specjałów tej kuchni. I tu uwaga, porcje z pozoru nie są bardzo duże ale taki zestaw przekąsek dla dwóch kobiet z powodzeniem może robić za pełną kolację;-).Potem zdecydowaliśmy się na musakę i kotlet mielony nadziewany fetą. Obie pozycje wyśmienite, zwłaszcza musaka z prawdziwą jagnięciną. Lepszą Musakę jedliśmy tylko w Grecji u naszego przyjaciela, gdy zrobiła ją jego babcia. Jednym słowem kuchnie rewelacja, a porcje pod względem wielkości zadowolą każdego.
Obsługa: Kolejny plus i to duży. Obsługa dopieszczała nas intensywnie i jednocześnie się nie narzucała, jak to czasem bywa...Kelnerki są zawsze chętne aby pomóc i mają sporą wiedzę na temat menu.
Rachunek: Za posiłek w tak miłym miejscu dla dwóch osób (dosłownie ledwo co wstaliśmy od stołu, ale wszystko było takie pyszne) wraz z winem (właśnie wino przedniej klasy!) plus soft drinki dla mnie zapłaciliśmy 170 pln. Może nie jest to najtańszy lokal ale w kategorii cena/jakość to i tak jest tanio.
Podsumowując udany wieczór w świetnej atmosferze ze smakowitą kuchnią! Miejsce godne polecenia! Wiemy, że z pewnością tam wrócimy.
Magdalena Małkowska-Pospiech
+4
... i przez Santorini znów marzy mi się Grecja. Przyznaję bez bicia, że nie odwiedziłam jeszcze drugiej greckiej Państwa Kręglickich, ale po prostu zakochałam się w Santorini. Moją ulubioną potrawą jest zdecydowanie Htipiti - pikantny twarożek z kaparami. Ogólnie przepadam raczej za przystawkami, ale udało mi się trafić na dzień, w którym specjalnością była gicz jagnięca (po prostu rozpływająca się w ustach, ewidentnie nasycona przez wiele godzin marynatą lub/i talentem kucharza) oraz występ magika, który wprawił mnie w osłupienie. I jagnię i magik zdecydowanie w młodym wieku ;-)
Z obsługa bywa różnie - zależy to raczej od stażu i obłożenia restauracji - faktycznie gdy wszystkie stoliki są zajęte trzeba uzbroić się w cierpliwość.
Nie miałam do czynienia jeszcze z żadną potrawą, do której możnaby się przyczepić - to jedzenie nie udaję greckiego - po prostu greckie jest.
Może się powtórzę, ale chyba nikt by się nie spodziewał, że w tak koszmarnym budynku powstanie tak niesamowicie urządzona knajpa. A jedzenie dobre lub bardzo dobre. Jadłem tam wiele rzeczy. Dość czesto jest to talerz zimnych przekąsek i talerz ciepłych po czym ze znajomymi więcej zjeęć już nie możemy. Do tego retsina w dzbanku z lodem i juz można odpłynąć... Ale obłędem (nie błędem) kulinarnym jest ośmiornica z pieca. Tak dobrą to chyba tylko w Grecji robią!
Ostatnio spróbowałam w Santorini ośmiornicy z grilla i muszę przyznać, że była to jedna z najlepszych rzeczy jaką jadłam. Ładnie podana, mięsista i ekstremalnie dobra, niestety dość droga. Inne zamówione potrawy (kalmary, krewetki, ser fata) też dobre. Obsługa bardzo miła, choć pani kelnerka kilkakrotnie upewniała się czy oby na pewno nam smakowało.
Na pewno wrócę niedługo do Santorini na czwartkowe mule.
Santorini znam od zawsze i od zawsze wychodzę stąd zachwycony. Tyle lat, a poziom tak niezmiennie wysoki. To jest sztuka!
Uwielbiam tutejsze przystawki na zimno, różowy tatar z ikry dorsza, favę - pastę z grochu, marynowaną ośmiornicę... Jagnięciny nie jadam z przyczyn ideologicznych, ale z dań głównych zawsze trafiam rewelacyjnie, czy to na mussakę, czy to na bifteki - kotlet z mielonego mięsa z fetą.
Tyle knajp się zamknęło, w tylu miejscach już nie smakuje jak kiedyś - a Santorini to nadal bezpieczna przystań...
Bardzo ciekawe miejsce. Już od wejścia czujemy, że jesteśmy w klimacie Grecji, tawerny, zapachów Morza Śródziemnego i owoców morza. Miła obsługa pomoże w wyborze stolika, szybko dostaniemy sympatyczne czekadełko. Przy jedzeniu jednak mogą nas czekać niespodzianki, nie zawsze miłe. Najlepsze są przystawki i sałaty. Dania główne niestety zawodzą. Przestrzegam przed talerzem grillowanych owoców morza dla dwóch osób - część składników była nadmiernie przypieczona, niektóre tak suche, że nie nadawały sie do jedzenia. Z mięsami było podobnie, czyżby kucharz miał za słaby refleks w zdejmowaniu dań z ognia? Jakie wnioski? Jeżeli chcemy na kimś zrobić dobre wrażenie, a i samemu mile i oryginalnie spędzić czas to polecam bardzo. Sugeruję jednak raczej testować różne przekąski niż dania główne. Tym bardziej, że ceny nie są tu - delikatnie mówiąc - okazyjne.
W Santorini bywam od lat, raz na pół roku nachodzi mnie ochota na ciepłe kraje (najczęściej gdy w Warszawie pada i jest zimno). Wtedy w ciemno jadę do Santorini - już muzyka mnie rozgrzewa, wystrój typowo śródziemnomorski, no i jazda: przystawki - najlepiej każdej po trochu. Potem danie główne - ja uwielbiam ich ośmiornicę z grilla - jakby przed chwilą wyciągnięta z wody i rzucona na ruszt! Potem deserek i kawa. No i kieliszek wina nie zaszkodzi, ale trzeba mieć kierowcę lub taksówkę. Ogólnie - super. Zawsze wracam syty i naładowany słońcem, które bije tam ze ścian.
Grecja to mój Raj, a kuchnia grecka (i szerzej - śródziemnomorska) jest moją ulubioną. Na dodatek mieszkam blisko. A poza tym lubię lokale rodzeństwa Kręglickich. Toteż często zaglądam do Santorini. Oczywiście, kto jadał w prawdziwych greckich tawernach, będzie rozczarowany, bo ani ouzo, ani tzatziki czy ośmiornica z grilla nigdzie nie smakują tak jak nad Aegeum. Ale kiedy w lutowy wieczór przyciśnie tęsknota za turkusowym morzem, uśmiechniętymi ludźmi, słońcem i zapachem tymianku - Santorini pomaga.
Wystój, szczególnie w kontraście z peerelowskim pawilonem, w którym lokal się mieści, jest zaskakująco udany. Ceny dość wygórowane. Obsługa nierówna, szef kuchni też chyba miewa humory:) ale generalnie bardzo polecam, szczególnie w porównaniu z innymi greckimi restauracjami w Warszawie (zaliczyłam już chyba wszystkie).
Ilekroć jestem w Santorini mam wrażenie, że robię sobie krótkie wakacje. Od lat odwiedzam to miejsce i pamiętam czasy, kiedy z cudem graniczyło znalezienie wolnego stolika bez rezerwacji. Ostatnimi czasy widuję coraz mniej zajętych stołów, a szkoda, bo jedzenie jest tu rewelacyjne. Jeśli mam ochotę zjeść coś naprawdę dobrego, to wiem,że w Santorini nie zawiodę się. Restauracja nie należy do tanich, ale warta jest każdej wydanej złotówki. Dania są niepowtarzalne, aromatyczne.
Porcje słusznej wielkości. Zazwyczaj jako starter zamawiam z moją dziewczyną zestaw zimnych przekąsek (sałatka z buraczków - pycha!), A. bierze do tego Retsine (za którą ja specjalnie nie przepadam). Obsługa podaje każdemu koszyczek z gorącą pitą i czosnkowe masełko. Polecam jagnięcinę z figami, mussake, grillowane owoce morza. Ostatnio jedliśmy pieczoną doradę i krewetki w bardzo dobrym sosie z suszonych pomidorów. Zwykle na desery nie mamy już miejsca, ale bardzo żałuję, że nie ma już cytrynowego ciastka, które tak bardzo lubiła moja dziewczyna.
Parę razy zamawialiśmy telefonicznie dania na wynos z Santorini i mimo,że smakowały poprawnie, to odwiedzenie restauracji i zjedzenie na miejscu daje dużo więcej przyjemności. Dlatego nie raz ją jeszcze odwiedzę.
Tawernę Santorini polecił mi znajomy, który mieszka dwie ulice dalej i często tu bywał. Rzeczywiście - na pierwszy rzut oka restauracja nie zapowiada się ciekawie ze względu na fatalny budynek, w którym się znajduje. Ale to nic. Ważne, że w środku jest przyjemnie i uroczo.
Przyznam szczerze, że nigdy nie przepadałam za grecką kuchnią, ale któregoś wieczoru wybraliśmy się do Santorini sporą ekipą (radzę wcześniej zarezerwować stolik!!!) i... zakochałam się w pysznościach serwowanych w tawernie. Do tego trafiliśmy na piątkowe tłuczenie talerzy i zorbę graną na żywo! Obsługa 10/10, w środku wystrój bardzo przyjemny.
Jedyny minus to niestety ceny - wszystko jest tam dość drogie :(
W ramach tęsknoty za wakacyjnymi klimatami oraz celebrowania pewnej szczególnej okazji wybrałam się wraz z kilkoma osobami do Santorini w sobotni wieczór. Z rezerwacją kilka dni wcześniej nie było problemu (a przydała się, bo w jednej sali odbywał się obiad poślubny). Moi goście nie znali kuchni greckiej, nastawili się zatem na nowe smaki i wrażenia. Pierwsze wrażenie moich gości to oczywiście wygląd restauracji z zewnątrz (niepozorny szyld prowadzący do restauracji kryjącej się w dolnych poziomach socjalistycznego budynku) i szok - bardzo przyjemny - po wejściu do środka. W lokalu działała klimatyzacja, stoły drewniane jak zwykle bez obrusów, przykryte w sposób tawernowy (same talerzyki i naczynia, aczkolwiek do jedzenia serwowane są np. serwetki płócienne). Poszczególne stoliki - przynajmniej te w sali bliżej kuchni - są od siebie częściowo oddzielone murkami, zapewniającymi jednocześnie intymność i możliwość brania udziału w tym, co w lokalu się dzieje (a w wieczory weekendowe dzieje się - od dwudziestej gra muzyka na żywo; radzimy jednak wybrać stolik trochę oddalony od zespołu, bo inaczej z konwersacji nici). Obsługa była jak zwykle sprawna, miła i dobrze doradzała, pani przyjmująca zamówienie doskonale wszystko zapamiętała (bez zapisywania!), w trakcie posiłku dyskretnie dbała o to, czy mamy jeszcze jakieś życzenia. Po długim studiowaniu karty (musiałam gości co nieco wprowadzić w klimat tej kuchni), wybraliśmy zestaw mezedes na zimno i do tego rożki z ciasta filo ze szpinakiem. Zestaw opisany jest jako zestaw dla dwóch osób, ale dla nas trzech starczył aż nadto. W zestawie zawarte są musy serwowane jak gałki lodów - tzatziki (mniam), nieznany mi wcześniej mus z marchewki z jogurtem (pycha), fava - mus grochu (niestety mdły), mus z ikry dorsza, który jadam tylko w Santorini (wygląda jak różowy smalec, ale jest przepyszny), do tego oliwki, dwa dolmades posypane rodzynkami, pieczona i marynowana papryka, feta, buraczki marynowane (pycha). Pierożki ze szpinakiem są smażone w głębokim tłuszczu, gorące i pyszne (nadzienie zawiera chyba fetę) i rewelacyjne w smaku - chrupkie, nadzienie dosmaczone.... Tak to podrażniliśmy nasze kubki smakowe przygotowując się na danie główne. Po zjedzeniu przystawek obsługa zapytała o czas, w którym chcemy otrzymać danie główne - odczekaliśmy kilkanaście minut na własne życzenie... W trakcie posiłku popijaliśmy wino domowe białe (karafka 54 zł, całkiem przyzwoite) i piwo greckie (bez jakichś rewelacji). Danie główne to ośmiornica z grilla (super!) serwowana z marynowanymi buraczkami i grillowaną cukinią oraz ryżem, ponadto moi towarzysze wybrali barwenę (ten sam zestaw dodatków co do ośmiornicy) i koźlinę duszoną w oliwie (z pieczonymi ziemniaczkami i sałatą na ciepło). Koźlina podobno rozpływająca się w ustach. Byliśmy już niesamowicie najedzeni, ale ciasto filo z przystawki tak nam zasmakowało, że zamówiliśmy jeszcze ciastko z nadzieniem waniliowym (warstwy filo przełożone ciepłym kremem o konsystencji i smaku gęstego budyniu). Fantastyczne. Do tego kawa grecka z tygielka. Pychota. Cały posiłek zajął nam 2,5 h (ale na własne życzenie tak długo - tak nam się podobała atmosfera, że cieszyliśmy się pobytem w restauracji jak najdłużej). Koszt - ok. 330 zł na trzy osoby, a zatem całkiem znośnie.
Kolejny raz w Santorini - i kolejny raz potwierdzam się w przekonaniu, że to jedna z moich ulubionych restauracji w Warszawie.
Jedna z moich trzech ulubionych restauracji w Warszawie. Świetne jedzenie. Polecam: zestaw gorących przestawek dla dwojga, a na główne danie - jagnięcinę zapiekaną w fecie z pomidorami. Ja z Żonką zawsze biorę tą samą przystawkę, a potem jedno danie główne (do podziału), a i tak mamy problem żeby zjeść wszystko. A wszystko przez ten pyszny grecki chlebek na początku (nie pamiętam nazwy) z masełkiem czosnkowym. Mniam.
Przyszliśmy w piątkowy wieczór. :) Prawie brak wolnych miejsc. Ale dostaliśmy mały stoliczek. Na początek zamówiliśmy zestaw zimnych przekąsek. Bardzo smaczne, małe porcje idealne, aby popróbować wszystkiego. Głównie pyszne ukochane tzatziki i 3 różne pasty, do tego ciepły chlebek. Zupa cytrynowa z kurczakiem dość zwyczajna. Sałatka z świeżym szpinakiem smaczna i lekka. No i deser :) mnie powalił, doradziła go nam kelnerka - plus dla niej ;) Baklavas bardzo lekkie delikatne ciasto z słodkim kremem i truskawkami. Niby nic szczególnego, ale dla mnie było rewelacyjne :)
Santorini znajduje się w dość nieciekawym PRL-owskim budynku, natomiast w środku znacznie lepiej. Ktoś ewidentnie przemyślał w jaki sposób można chociażby w małym stopniu przybliżyć klientelę do wspomnień letniego posiłku na greckim wybrzeżu. Wnętrze znacznie lepsze niż Meltemi, gdzie poziom kameralności = 0. Jedyna uwaga to fakt, że w części dla palących jest niezmiernie jasno - proponowałbym zmianę efektu 'rażącego greckiego słońca' na efekt 'romantycznego greckiego wieczoru' :)
Obsługa w naszym przypadku perfekcyjna - szczery uśmiech, dobra porada, 100% troski, 0% przeszkadzania lub narzucania się.
Potrawy ewidentnie komponowane przez osobę, która posiada wysoki poziom wiedzy na temat greckiej kuchni. Potrawy są proste (bo tak ma być!), natomiast każdy składnik na talerzu ma sens oraz przeznaczenie.
Na przystawkę mięciutka ośmiornica z oliwą i octem winnym (dość niezwykły, interesujący smak w porównaniu z innymi restauracjami), pyszna papryka z fetą oraz smaczna dolmadakia z rodzynkami - wszystkie pozycje godne polecenia.
Dania główne: koźlina duszona w oleju podawana z pieczonymi ziemniakami oraz szpinakiem z pysznymi, dużymi kawałkami czosnku - nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem koźlinę, a więc nie byłem w stanie oprzeć się. Mięso tłuste, ale niezmiernie miękkie. Ostrzegam, że smak mięsa jest mocno specyficzny - odradzam osobom, które nie tolerują 'kulinarnego ryzyka' pod względem smaku. Ryba pieczona faszerowana fetą i pomidorami - ładna prezentacja, mięso perfekt, kombinacja z fetą, pomidorami oraz przyprawami idealna. Danie godne polecenia, natomiast nie jest w stałym menu, a więc polecam wizytę szybko ;)
Czy to najlepsza restauracja grecka na całym świecie? Najprawdopodobniej nie. Czy jedna z najlepszych w Warszawie? Najprawdopodobniej tak.
Szukaliśmy ostatnio z narzeczonym czegoś nowego, miłego na wieczór we dwoje.
Wnętrze naprawdę prosto z Grecji, chociaż może wymaga nieco odświeżenia. Trzeba jednak przyznać, że aranżacja jest naprawdę z pomysłem.
Na początek zamówiliśmy talerz przystawek. Bardzo fajna pozycja, wszystkiego po trochu, ale ostrzegam, że jako przystawka dla dwojga to naprawdę duża porcja. Wszystko było ok, choć nic nas szczególnie nie zachwyciło. Gwoździem programu miała być grillowana ośmiorniczka, szeroko opisywana na tym portalu. Ciekawe doświadczenie, bo jadłam po raz pierwszy, jednak znów bez zachwytu. Podobnie jak krewetki z czosnkiem, które również zamówiliśmy.
Ciekawe doświadczenie, ale raczej nie będziemy wracać.
Na plus bardzo miła i pomocna obsługa.
Po przekroczeniu (jeśli dobrze pamiętam) niebieskich drzwi, poczułam się jakbym przeszła przez lustro do innego wymiaru. Wystrój surowy, ale niezwykły. Jedzenie wyśmienite, niestety ta przyjemność kosztuje. Obsługa bardzo miła. Do takich miejsc warto wracać, szczególnie gdy na zewnątrz zimno i szaro.
Niech Was, szanowni głodni i spragnieni, nie wystraszy miejsce na Egipskiej, gdzie znajdziecie grecką knajpę.
Menu - cymes.
Ceny - przystępne.
Obsługa - cud.
Polecam w zasadzie każdą z pozycji z karty - moje ulubione to kalmary w każdej postaci oraz baranina.
Była to moja pierwsza wizyta w Santorini, ale na pewno nie ostatnia!
Wybrałam się tam ze znajomym na obiad. Gdy tylko przekroczyliśmy próg restauracji kelnerka z uśmiechem powitała nas i zaproponowała stolik. Na początek zamówiliśmy zupę rybną, następnie kotleciki jagnięce i duszoną jagnięcinę w ziołach i pomidorach. Zupa rybna - palce lizać, po prostu nic dodać nic ująć... Natomiast jeśli chodzi o kotleciki jagnięce uważam, że były za suche, natomiast mój znajomy był zadowolony ze swojego dania. Minusem są zbyt duże porcje, :) miałam ochotę na deser, ale zabrakło miejsca.
Obsługa uśmiechnięta i bez zarzutów. Na pewno tam wrócę!
Z zewnątrz niepozornie w środku wspaniale. Wystrój bardzo mi się podobał, atmosfera również cudowna. Wchodząc tam człowiek czuje się po prostu dobrze. Niewiele jadłam, raczej próbowałam od partnera. Jedzenie bardzo smaczne i adekwatne do ceny. Obsługa starała się ale trafiliśmy na duże obłożenie więc troszkę się nie wyrabiała. Posiadają miejsce do zabawy dla dzieciaków. Piękne miejsce, chce tam jeszcze wrócić.
W mojej opinii będę trochę nieobiektywna, bo kuchnia grecka i kuchnia bałkańska należą do moich ulubionych.
Wnętrze przyjemne, chociaż było trochę zimno (sobota, ok. trzeciej po południu). Obsługa ok. Jedzenie - pycha. Zamówiłam grillowany ser feta z pomidorem oraz sałatkę z grillowanym kurczakiem - wszystko bardzo smaczne i aromatyczne. Mój chłopak wybrał jagnięcinę - dostałam kawałek do spróbowania, mięso było genialnie przygotowane, naprawdę rozpływało się w ustach.
Ceny? Cóż, moim zdaniem, jeżeli ktoś idzie do którejś z knajp rodzeństwa Kręglickich nie powinien oczekiwać niskich cen...
Santorini miałem okazję odwiedzić kilka razy.
Po każdej wizycie zawsze zostawały wspomnienia.
Polecam świeże ryby i owoce morza, zupka rybna jest po prostu mistrzem świata, totalnie nie podchodzą mi zimne przystawki dla 2 osób, więc nie polecam, z moją dziewczyną zakochani jesteśmy w deserach... Mascarpone z ciastem filo i owocami... Kocham.. no i mus czekoladowy super... Restauracja ma swój klimat.. Zawsze dużo ludzi, co jest plusem dla niej... Obsługa na wysokim poziomie.... jeszcze na pewno tu wrócę...
Przepysznie. Boskie kalmary, spanakopitakia (pierożki z ciasta filo ze szpinakiem), wszystkie pasty - cud. Uczta dla podniebienia. Byłam tylko raz i pewnie często bym wracała, gdyby nie zabójcze ceny :(. Pojedyncze dania nie takie drogie, ale żeby naprawdę się najeść i posmakować najlepszego, trzeba sporo wydać. Szkoda...
Byłam w tej restauracji wiele razy i zawsze bardzo mi wszystko smakowało. Dawno temu jadłam ośmiornicę z grilla i do tej pory ją wspominam. Ostatnio zamówiłam koźlinę w ziołach, a mój chłopak jagnięcinę i obydwa dania rozpływały się nam w ustach. Jedyny problem to brak dobrej wentylacji w lokalu.
Szukając tego lokalu po adresie przeżywa się szok. Dochodzi sie do siermiężnego pawilonu handlowego rodem z lat 70 tych. Powstaje pytanie czy w czymś takim w ogóle może być restauracja. Wątpliwości rozwiewa wejście do środka. Jest to jakby mini Grecja. Wystrój typowo grecki czyli wyjątkowo prosty i na luzie. Karta bardzo obszerna, ale polecam przede wszystkim zestawy przekąsek w różnych konfiguracjach. W sam raz, żeby posiedzieć i dobrze zjeść. Do klimatu polecam wino w dzbanku. Wino co prawda przeciętne, ale pasuje do atmosfery, jedzenia. Ceny w miarę przyzwoite, na pewno nie wygórowane. Lepiej rezerwować choć bywają dni kiedy lokal jest pusty. Obsługa w sumie kompetentna, choć zdarza się czasami długo czekać - również dlatego polecam się zagłębić w przekąskach.
Lokal znajduje się w osiedlowym pawilonie, nie napawa to optymizmem do wejścia, jednakże w środku jest zdecydowanie na plus. Nie jest to mistrzostwo aranżacji, ale klimat jest. Jedzenie b.dobre, obsługa poprawna, białe wino właściwe. Byłem dwa razy w tej restauracji, ale trzeci raz już nie jadę, okolica to blokowisko i absolutnie nie nastraja grecko.
Santorini to bardzo przyjemna restauracja. Wszystko jest tu dobre, obsługa bardzo miła. Szczególnie polecam talerz zimnych przystawek - moim zdaniem nie trzeba już brać nic więcej.
Potwierdzam, bardzo tam klimatycznie. Nawet jakiś Grek za barem stał. :)
Za kuchnię nie wiem kto jest odpowiedzialny w tej restauracji, ale jagnięcinę przyrządził mi bardzo smaczną i niemałych rozmiarów. Do tego bardzo ciekawy dip serowy oraz trzy malutkie ziemniaczki, zupełnie nieproporcjonalne to dużego kawałka mięsa. Ogólnie bardzo smacznie, sympatycznie i co najważniejsze - grecko.
An error has occurred! Please try again in a few minutes