Wybrałem się do Si na kolację, nie mając przesadnie wygórowanych oczekiwań. Dostałem zaproszenie od Zomato, za co serdecznie dziękuję, podczas foodie meet-upu w Secado na Marszałkowskiej. Oba lokale mają tego samego właściciela i poza kuchnią, która Si jest wyraźnie włoska, mają trochę wspólngo: luźny koncept, sporo stolików, raczej luźna formuła i przepastne menu. Oraz, co ważne w upalne wieczory, bardzo dobre, autorskie drinki.
Zaczynamy właśnie od koktajli, decydując się na Italiano 57 i Papa Cuba. Szczególnie ten drugi okazuje się świetny, pierwszy jest smaczny i lekki, ale nie daje się jakoś specjalnie zapamiętać. Papa Cuba, o posmaku coli, jest wspaniały, kwaśno-wytrawny, ale nie przesadnie alkoholowy. Z przystawek decydujemy się na kalmary oraz burratę, serwowane w podobnej cenie. Krążki kalmarów nie są gumowate, lecz miękkie, podane na maśle, z dodatkiem cebuli i czosnku, który jest ledwo zblanszowany i dzięki temu nie zgorzkniał. Rukola może nie pierwszej już świeżości, ale całość z dwoma kromkami bagietki to mocna pozycja. Jadałem w życiu lepszą burratę, ale tej niewiele brakuje do ideału - przyjemnie soczysta i miękka, jest w czym zamoczyć bagietkę. Porcje w sam raz - nie za duże, miło czeka się więc na dania główne.
Zamawiamy pasty - tagiatelle buraczane z wątróbką drobiową oraz ten sam gatunek makaronu z truflą. Trafiają do nas w miarę szybko, podane na patelni, z lekko zapieczonym serem. Porcje są średniej wielkości, niczym we Włoszech, gdzie po paście zamawia się dopiero drugie danie. Oba makarony są smaczne! Al dente, choć świeżej trufli jest znacznie mniej niż truflowej pasty. Buraczana pozycja to dla mnie doskonały wybór - komponuje się tak samo ładnie kolorostycznie, jak smakuje. Jest miejsce na deser, ale najpierw dwa słowa o winie - do makaronu zamawiamy kieliszek montepulciano i trebbiano. Oba w cenie 12zł za ledwie 100 ml, wino białe nie było też niestety schłodzone.
Wracamy więc do drinków, na drugą nóżkę idą Old Italian i Mela Julep - także z autorskiej części menu. Oba drinki są świetne, aż chce się więcej. Decydujemy się na deser do podziału, wybierając Dolce&Salato. Mascarpone ze słonym kajmakiem, z wyczuwalną nutą migdałów i świeżymi truskawkami. Przypomina mi się budino z Mąki i wody, takie to dobre. Przez cały wieczór obsługiwała nas bardzo miła kelnerka, która do ogródka przynosiła nam: świeży pieprz, koce, karty, szybko sprzątała naczynia. Żałuję, że nie można tutaj rezerwować stolików w ogródku, ale miejsc jest na tyle, że nie ma problemu z zajęciem stolika na zewnątrz już po przyjściu do restauracji. Kuchnia jest smaczna, koktajle pyszne i serwis lepiej niż przyzwoity. Wrócę.
An error has occurred! Please try again in a few minutes