Bardzo smaczny, intensywny ramen z dobrymi dodatkami w akceptowalnej cenie. Ciekawe, niespotykane desery.
Vege Ramen bardzo dobry, słodki,było czuć orzeszki, z dużą ilością warzyw, przystawka w postaci frytek z batata również bardzo duży plus, kimczi smaczne, aczkolwiek brakowało coś do "przegryzienia". Ramen z wołowiną nie smakował już tak dobrze jak Vege, bardzo fajnie że są do wyboru wielkości Ramenu, mała porcja jak dla mnie zupełnie wystarcza. Obsługa bardzo fajna, na luzie, zainteresowana gośćmi. Powyżej 5 osób doliczane jest 10% serwisu.
Byliśmy w szoku. Miejsce kameralne, świetna obsługa, czujesz się jakbyś przeszedł na obiad do znajomych. Brawo.
Zamówiliśmy ramen vege na maśle orzechowym, sołowinę i sernik na deser z espresso.
Wołowina na przystawkę to dobry wybór. Świetnie przygotowane, pięknie podane. Frytki z batatow chrupiące na zewnątrz a miękkie w środku, pyszne.
Ramen vege był dobry. Dla mnie trochę za słodki. Następnym razem spróbuję inny.
Na pewno wrócimy :)
Od dawna miałem ochotę wybrać się do Shoku, ale do tej pory jakoś się nie złożyło. Dzisiaj odwiedzaliśmy znajomych w okolicy i postanowiliśmy skorzystać z okazji.
Na początku zastało nas zaskoczenie. W karcie od 8 miesięcy nie ma sushi, więc menu na Zomato jest dosyć nieaktualne. Nie było to jednak niekorzystne. Lista dań jest krótka. Styl można chyba określić mianem Asian style fusion. Łączy ze sobą zaskakujące kombinacje smaków inspirowanych m.in. kuchnią japońską.
Dania są pyszne i oryginalne. Miska z krewetkami i okoniem była rewelacyjna. Brownie z rokitnikiem i karmelem było też niecodzienne i ciekawe. Do tego całkiem uprzejma i przyjazna obsługa. Wszystko złożyło się na miłą wizytę, którą z chęcią pomówimy, żeby skosztować pozostałych pozycji z kary dań.
Ładny wystrój, kompetentna i miła obsługa, ceny przeciętne jak na ten typ lokalu, ale jedzenie również - spodziewałam się bardziej interesujących smaków. Nie wyszłam zawiedziona, ale też zdecydowanie nie zauroczona. Planuję wrócić i spróbować więcej, natomiast na specjalne kulinarne przeżycia się nie nastawiam.
Ciekawe azjatyckie fusion. W 3-daniowym menu na restaurant week najbardziej zapadły mi w pamięć desery - pyszny owocowy mus oraz pączuszki z owocami kumkwatu. Pyszna również była przystawka w wersji mięsnej - smażone ośmiorniczki. Obsługa bardzo na plus! Napewno wrócę.
Klimatyczne miejsce, jedzenie bardzo smaczne - odejmuję 1 gwiazdkę za mdły ramen, który został zdominowany przez smak słodkiej papryki - szkoda, wyglądał wyśmienicie
Karmicie tak dobrze, że powinniście znajdować się dalej od metra żeby można było ciut dłużej pospacerować po wizycie u Was ;D jest super, burger obłędny, frytki z batata? Zakochałem się! Antrykot, hmmm, jak na antrykot niezły, ale nie urywa głowy, za to kaczka! Jak na kaczkę to majstersztyk! Wy tą kaczką otwieracie oczy niedowiarkom! Wy mówicie- To jest kaczka na miarę naszych możliwości. to jest nasza kaczka, przez nas zrobiona, i to nie jest nasze ostatnie słowo! Polecam :) z serduszka i żołądka!
Prawdopodobnie warte odwiedzenia, nie byłam na miejscu, ale korzystałam z dostawy wielokrotnie i ani razu nie było pomyłki. Zwykle sushi ale zupy też smaczne. Restauracja z tego co zdążyłam zauważyć nie specjalizuje się głownie w sushi, ale mimo to serwują naprawdę dobre i świeże, a to rzadkość w dostawie jeśli chodzi o warszawskie lokale. Sprawnie i szybko, polecam.
Pierwsze wrażenie... kawałek Japonii
Po świetnym filmie na WFF szkoda zbyt szybko kończyć miło rozpoczęty wieczór. Poszłyśmy wiec do nowej (dla nas), japońskiej restauracji Shoku na Woli.
Do picia wzięłyśmy lemoniady. Tradycyjna, która wyróżniała się wyraźniejszym smakiem pomarańczy oraz liczi, która była odrobinę słodsza, oryginalna w smaku i pyszna 😊
Na pierwszy ogień poszły tapas:
-Gyoza z wołowiną leciutko podsmażone, mięciutkie
-Chrupiące warzywa, które wbrew skojarzeniom wcale nie były w cieście 😉
-Kimchi, bardzo dobrze zrobione
-Kawałki kurczaka w cieście z ostrym sosem
-Boczek smażony, bloki boczku w sosie
Na drugie danie wzięłyśmy bulgogi w bułce z czerwona kapustą. Bardzo dobrze przyprawione, soczyste mięso.
Na deser mus migdałowy z mango. Idealny! Lekki, rozpływający się w ustach.
Panie z obsługi przemiłe, wszystko chętnie wyjaśniają i doradzają.
Jedzenie przepyszne!!! Jakby się jadło w Japonii, a nie w Polsce 😉 nawet wystrój jest taki jak w japońskich restauracjach.
Serdecznie polecamy!!! A my wrócimy tam jak najszybciej!
Zawsze pysznie i miło:) Super atmosfera, profesjonalna ekipa. Vege ramen i kaczka to sztos. Sushi i drinki tez nigdy mnie nie zawiodły. Gorąco polecam
Pyszne, świeże składniki. Ciekawe, przemyślane smaki. Lekka i przyjemna atmosfera. Ceny adekwatne do jakości i wielkości. Oby więcej takich lokali.
Poznałam shoku na nocnym i bardzo, bardzo polecam! Spróbowaliśmy wszystkiego po trochu, czyli bułkę z szarpaną wołowiną, frytki z batatów z sosem fistaszkowym i shoku seafood, czyli krewetki panierowane, kalmary panierowane, ośmiorniczki na patyku, pyszna salsa i niesamowity sos, ryż i mega azjatyckie grzybki. Wszystko było na prawdę super. Na pewno po takim wstępie jadę do stałego miejsca zobaczyć co mają tam jeszcze pysznego!
Kolejna recenzja, z jeszcze większym poślizgiem. Mame miała urodziny, wiec jakoś trzeba było to uczcić. Skłamie, jeśli napisze, ze pamietam co zamówiliśmy, ale było to niebo w gębie. Pomysłowość sushi masterow może zaskoczyć niejednego smakosza, tak samo jak zaskoczyła nas. Porcje małe, dla niektórych może w sam raz, ale całkowicie warte swojej ceny, ponieważ kubki smakowe doświadczają odlotów jak po LSD
Nowe menu autorstwa Flavii Borawskiej było głównym powodem mojej wizyty w SHOKU. Sam lokal bardzo przyjemny, nowoczesny, ale nie sztywniacki. Na ścianach wiszą zdjęcia osób fotografujących jedzenie- jestem wśród swoich ☺️. Obsługa troskliwa, pojawia się zawsze, gdy akurat jest potrzebna. Natomiast goście różnego przekroju- rodziny z dziećmi, pary z psami 😉. Jedzenie to już odrębny temat. Autorskie lemoniady w ciekawych smakach idealnie słodkie i orzeźwiające, warzywne przystawki świeże, świetnie pobudzają kubki smakowe, fajna, niestandardowa rolka sushi, wegetariański ramen bardzo aromatyczny, ośmiornica przygotowana idealnie, delikatna, mięciutka- rozpływająca się w ustach i wreszcie miska w shoku- wariacja na temat coraz bardziej popularnych buddha bowli- jak dla mnie, najlepsza jaką kiedykolwiek jadłam!!! Must eat! Desery całkiem niezłe, ale po TAKICH daniach jednak nie urwały. SHOKU jak najbardziej do wracania, miska będzie mi się śniła...😁
Dwa lata mieszkałam na Woli, a dotarłam do Shoku dopiero jak zamieszkałam w innej części stolicy.. ;) No cóż, tak bywa. Na szczęście nadrobiłam.
W chłodne, marcowe popołudnie wpadłyśmy tu z koleżanką w celu skonsumowania ramenu paitan z kurczakiem. Po relatywnie krótkim czasie otrzymałyśmy po solidnej misie pomarańczowego wywaru. Był gęsty i bardzo esencjonalny. Zupełnie inny niż ramen próbowany przeze mnie w innych miejscach i muszę przyznać, że póki co, chyba wysunął się na prowadzenie. Być może to głód, a może zimne powietrze na dworze, ale paitan ramen w Shoku zjadłam z ogromną przyjemnością.
Wystrój restauracji jest przyjemny, choć raczej niczym się nie wyróżnia. Ja takie miejsca lubię, nie przytłaczają, są minimalistyczne i pozwalają skupić się na tym co jest najważniejsze, czyli smaku potraw. Jeśli natomiast chodzi o obsługę to są to młode osoby, energiczne i uśmiechnięte. No, może jak dla mnie trochę za bardzo wyluzowane, ale zawsze lepiej w tę stronę, niż jakby miało być "sztywno":)
Do Shoku z chęcią wrócę na udko kaczki confit i kurczaka nouc mam.
Nie każdemu jest po drodze na Wolę, ale zapewniam Was, że do Shoku warto się wybrać w tamte rejony Warszawy. De facto ul Karolkowa na której zlokalizowana jest restauracja znajduje się nieopodal stacji metra Rondo Daszyńskiego.
Sama restauracja nie jest dużym lokalem, ale bardzo ciekawym w wystroju i architekturze. Na tyłach lokalu znajduję, się ogródek, na którymz przyjemnością zasiąde, gdy tylko pozwoli na to pogoda.
Menu jest stosunkowo krótki i oparte o japoński fusion. Spróbujecie tu zarówno mięsnych, jak i wegańskich pierożków gyoza, kilku wersji ramenu, żeberek czy dorady i oczywiście tego co najbardziej kojarzy się z kuchnią japońską SUSHI przygotowanego na widoku. Oczywiście nie da się spróbować wszystkich pozycji lrzy pierwszym podejściu, więc już planuję kolejną wizytę.
Obsługa dobra, sympatyczni i na luzie kelnerzy co sprawia, że nie chce się stamtąd wychodzić. Polecam!
Shoku jest nienaganne. Od wejścia można dostrzec doskonałe rozplanowanie i porządek. Karta menu jest fajnie skomponowana, parę w niej pozycji, których trudno szukać gdziekolwiek indziej w Warszawie. W dniu wizyty skusiłam się tylko na deser – krem z dyni i białej czekolady z pianą yuzu i był to strzał w 10! Deser był orzeźwiający, miał niesamowicie kremową konsystencję, smaki skomponowane idealnie. Moja koleżanka wypróbowała shoyu ramen z karkówką – porcja od serca, ale spróbowałam i było pyszne. Nasz wzrok wędrował również za serwowanym na sąsiednich stołach sushi, więc następnym razem na pewno osobiście sprawdzimy umiejętności sushi mastera.
Lubię Shoku. Mam tu względnie blisko i nie bywam tu tak często jak bym chciała, ale dobrze, że na Woli powstało takie miejsce. Mam nadzieję, że to zwiastuje naprawdę dobry początek gastronomii w tej dzielnicy.
Menu zmienia się co jakiś czas. Część potraw, które jadłam na początku istnienia tego miejsca już w karcie nie istnieją, ale dzięki zmianom lokal się rozwija i każda taka zmiana to dobra motywacja, aby ponownie odwiedzić to miejsce. Shoku to nie jest kolejna susharnia - w karcie jest także sporo innych interesujących pozycji. Zawsze wychodziłam stąd zadowolona i najedzona.
Moja przygoda rozpoczęła się od Restaurant Weeku. Potem wpadałam tu głównie na sushi. W międzyczasie wprowadzili do swojej karty rameny, o których bardzo dobrze czyta się w Internecie. Ja jadłam tu dwa z nich (na 3 dostępne) - Shoyu (33zł) i Paitan (35zł). Przyznam, że Shoyu wpadło mi w zęby przez przypadek - nie planowane zamówienie, bowiem akurat Paitan Ramenu nie było... Bardziej ostrzyłam sobie zęby na Paitan, jednak to Shoyu mi bardziej zasmakował. Paitan był dosyć gęsty, ale jak na mój gust brakowało mu tego czegoś. Spodziewałam się bardziej sezamowego smaku. Co do Shoyu - nie miałam żadnych wyobrażeń, ale mi smakowało.
Nie jestem jednak przekonana, czy drugi raz zamówię oba te rameny. W karcie jest sporo innych, ciekawych dań głównych. Na pewno punktami obowiązkowymi kolejnych wizyt w Shoku będzie Miska bulgogi (35zł), burger z szarpaną wołowiną (33zł) oraz jeszcze niepróbowana przeze mnie Rolka w Shoku (35zł). Przyznam się, że próbuję ją zamówić od mojej pierwszej wizyty i jeszcze mi się to nie udało. Myślę, że spróbuję także trzeciego ramenu - wegetariańskiego.
Kuchnia japońska stała się równie modna jak torebki majkela korsa - niestety zarówno logo MK jak i sushi czy ramen w menu nie gwarantują jakości. Informacja o zacnej knajpie z sushi czy innymi smakołykami z Kraju Kwitnącej Wiśni jest warta co najmniej butelkę wina śliwkowego. Dlatego właśnie niezwłocznie powiadamiam Was o moim nowym restauracyjnym odkryciu - Shoku na Karolkowej.
Dla mnie 5+!! To była moja 2 wizyta i ponownie wspaniała. Miejsce może i nie jest w centrum na najbardziej ruchliwej ulicy ale niech nikt nie rezygnuje z wizyty!
Na przystawkę bierzemy krokieciki z krewetką. Są to 4 sztuki kuleczek podanych na pomidorowym sosie. Są pyszne, kremowe i uwaga gorące! Trzeba chwilę odczekać po podaniu aby się nie poparzyć, ale i tak warto!
Na główne jest Burger z szarpaną wołowiną - i to jest hit! Kanapka jest przepyszna i warto choć raz jej spróbować! Mięso jest w pysznej marynacie, rozpływa się w ustach. Całość podana jest z frytkami z batatów - w moim
Odczuciu najlepsze w Warszawie.
Miska w shoku - to kolejna pozycja, która wspaniale smakuje! Porcja na pierwszy rzut oka wydaje się mała ale to tylko pozory.
Warto też spróbować uda kaczki, które również zachwyca smakiem i połączeniem smaków.
Fajna knajpka na sushi i nie tylko. Sushi świeże, składniki dobrej jakości i bardzo estetycznie podane. W porze lunchu do zestawów zupa dnia gratis - w moim przypadku był to krem z białych warzyw. Aromatyczny, delikatny w smaku i sycący był świetną przygrywką do rolek :) Obsługa bez zarzutu - czujna, uprzejma i sympatyczna. Ceny bardzo rozsądne za takiej jakości jedzenie. Na pewno do ponownego odwiedzenia i spróbowania innych pozycji z karty.
UPDATE: do tej pory próbowałamm również ramenu oraz pierożków z kaczką i sosem ponzu. Jedzenie genialne i uzależniająco dobre. Zasłużone 5.0 :)
W końcu dotarłam do Shoku i jestem baardzo pozytywnie zaskoczona. Jedzenie jest pyszne a obsługa przemiła. Frytki z batatów są najlepsze, jakie jadłam. Z pewnością niedługo tu wrócę!
Bardzo ciekawe miejsce serwujące tzw. japoński fusion. Prosty wystrój w środku i dosyć krótka ale ciekawa karta potraw. Pomimo, że niedzielny szczyt obiadowy już minął w środku było całkiem sporo osób. Obsługa miła i dobrze znająca serwowane potrawy (co nie zawsze jest reguła nawet w dobrych lokalach). Zamówiliśmy różne potrawy ale chciałbym szczególnie wyróżnić Mayumi czyli california maki z krewetką w tempurze i łososiem, awokado i węgorzem na zewnątrz oraz Paitan Ramen na bulionie drobiowym z satayem z kurczaka - bardzo ciekawy smak, którego myślę nie powstydziłby się sam David Chang. Niestety dania były na tyle sycące, że na deser nie starczyło już miejsca, więc kolejna wizyta na pewno już wkrótce.
Shoku to bardzo przyjemne miejsce, z niezobowiązującą atmosfera i smaczna azjatycka kuchnia.
W shoku byłem w 2 osoby łącznie zamówiliśmy przystawkę, 2 dania główne i deser.
Na przystawkę wzięliśmy beef tataki i to było najlepsze danie tego wieczoru krwiste plastry wołowiny z pysznym marynowanym mango i cebula i trochę gorszą rzepą (moim zdaniem bo nie lubię rzepy).
Główne dania to ramen z karkówką - drugie najlepsze danie, świetna karkówka. Miska w shoku, składała sie z dwóch krewetek w tempurze, sashimi z łososia, guacamole, salsy pomidorowej sałaty z dresingiem i ryżu. Smaczne, chociaż jak dla mnie zbyt wiele składników i osobiście nie lubię "jednomiskowych" dań - najsłabsza pozycja wieczoru (nie znaczy ze słaba).
Na deser migdałowy pudding z musem z mango bardzo smaczny i lekki - świetny deser po sporej kolacji.
Shoku ma tez obszerna kartę win próbowaliśmy dwóch białych i musującej cavy. Nie polecam pinot grigio na kieliszki, za to warto wziąć bardzo dobre hugel gentil, rownież dostępne na kieliszki. Kieliszkowa cava ok.
Podsumowując warto zajrzeć do shoku ze względu na smaczne jedzenie i niezobowiązującą atmosferę - dobre miejsce na spotkanie z przyjaciółmi.
Najlepsze pozycje ze sprobowanych dan to beef tataki i ramen z karkówka, mniej miska w shoku. Z wina warto spróbować białego hugel gentil. Rachunek za przystawkę, 2 dania główne, deser i 6 kieliszków wina 200 zł.
Odkryciem ostatniego tygodnia jest dla mnie SHOKU. Świetna kuchnia azjatycka, ale nie jest to standardowe miejsce na kurczaka słodko-kwaśnego czy pad thaja. Mówią o sobie 'japońskie fusion' i to chyba najlepiej ich opisuje. Spróbowałem tam ok. 8 potraw, to co najbardziej zapadło mi w pamięć to fenomenalny bakłażan w sosie tonkatsu - nie jadłem wcześniej nic podobnego. Druga przystawka to luzowane, marynowane udko kurczaka. Jako główne danie mają niezłe sushi ale miska w shoku wygrywa - jak powiedział mój kolega 'smakuje jak na Hawajach'. Polecam i będę tam ponownie w tym tygodniu.
Bardzo fajne miejsce umiejscowione w biurowcu na Karolkowej. Restauracja jest loftowym, nowoczesnym klimacie a mamy jeszcze ogródek na trawie. Przyszliśmy tam po ich reklamowym występie na Nocnym Markecie i ich testowaniu kanapki z wolno pieczoną wieprzowina.
Tym razem poszliśmy w sushi, które jest w ofercie i na prawdę się nie zawiodłem. Kombinacje smaków były ciekawe, wszystko było świeże, ryż był nie zbity i cenowo przystępnie.
Ekipa trochę roztrzepana, ale nadrabia zaangażowaniem i uśmiechem. Zdecydowanie do powrotu!
Mieliśmy rocznicę i zapragnęliśmy jakiegoś fancy miejsca, a że znajomi chwilę przed nami byli i polecali, to padło na Shoku. Oczekiwania miałam spore, ale trochę się rozczarowałam. Kolacja miała miejsce już chwilę temu, widzę że menu zdążyło się zmienić, ale jakoś nie mogłam się zabrać za recenzję tego miejsca. Zamówiliśmy najpierw sushi na spróbowanie, jakieś proste futomaki i nigiri. Smaczne, ryba w nigiri rewelacyjna . Potem mój chłopak zdecydował się na zupę z kaczki, którą nam polecano, a ja wzięłam jakieś danie, w którym były i krewetki w tempurze, i rybki, i salsa, i jakieś warzywa. Zupa nam nie podeszła za bardzo, mocno słona i gęsta, ale to pewnie kwestia gustu. Mocnym punktem mojego dania była świetnej jakości świeża ryba i naprawdę było to czuć. Niestety, danie stanowiło istny misz-masz i nic tak naprawdę tam ze sobą nie grało. Miseczka, a w miseczkę wrzucone składniki nietworzące jednaj całości. Przypraw tyle co nic. Wzięliśmy jeszcze desery, mimo że prawie nigdy tego nie robimy (ale jak szaleć to szaleć) i były smaczne, ale nic więcej. Krem/mus czekoladowy, o którym też wspaniałe opinie słyszałam, mnie nie zachwycił.
Ogólnie miejsce ma potencjał i na pewno nie skreślam, bo może po prostu nie trafiłam w dania pode mnie. Na pewno mega plusem jest mięso świetnej jakości.
Shoku wypróbowałam w wersji z Nocnego Marketu. Wybraliśmy się w cztery osoby i wzięliśmy kilka różnych rzeczy z różnych stoisk żeby jak najwięcej popróbować. W Shoku zamówiliśmy kanapkę z szarpaną wołowiną i frytki z batatów - obie rzeczy były super. Kanapka bardzo fajnie doprawiona, a frytki to w ogóle hit (tak szybko zeszły że nie zdążyłam zrobić zdjęcia). Zdecydowanie zachęciło nas to do wybrania się do knajpy i wypróbowania ich pełnego menu.
Pyszny Ramen, wspaniałe smaki i atmosfera. Najlepiej siedzi sie przy barze i oglada jak kucharze oraz sushi masterzy nie gotują lecz tworzą sztukę dla swoich klientów. Nie podobały mi sie 2 rzeczy: 1) wpuszczanie psów, które niestety załatwiają swoje potrzeby na patio Shoku, 2) małe porcje, knajpa jest droga takze porcje mogłyby byc rozsądniejsze i większe. I tak polecam, bo pycha!
Bardzo ciekawe menu. Każdy znajdzie coś dla siebie. Świetna obsługa doradzająca z karty coś w smakach klienta. Kameralny ogródek z kilkoma stolikami. Ceny ok. Polecam na pewno wrócę do tego miejsca.
Huczy o tym miejscu już od jakiegoś czasu w Warszawskich foodowych kręgach. Udało się i dotarłem do tego miejsca, a kierowała mną chęć zjedzenia w niedziele dobrego ramen.
Lokal fajny, z przyjemnym ogrodem, miła obsługa, fajnym wystrojem.
Zamawiam moje miso ramen z karkówka, jajem, nori i dymką to na główne na przystawkę wybieram tapas beef tataki czyli marynowany rostbef, cebulka i pomarańcza - rewelacyjna przystawka, wołowina jest tak prze kozacka, że mógł bym to jest na kilogramy, mięso rozpływa się w ustach, a pomarańcza perfekcyjnie uzupełnia smaki. Sam ramen bardzo dobry ,chyba najlepsze jajo jakie jadłem w Warszawie, sam wywar bardzo esencjonalny, jeden minusik za mięsko, spodziewałem się plastrów mięsa tu niestety było zmielone.
Super miejsce, koniecznie trzeba tu zaglądać :)
Delicious food (Ramen and juicy duck breast served on sizable portion of roasted veggies with intriguing curry and orange flavored sauce) kind and friendly waitress that looks and speaks like Edith Piaf and minimalistic but cosy interior design!
Od zawsze jestem zwolennikiem zasady, że "lepsze jest wrogiem dobrego" jeśli chodzi o kuchnię. Gdy sama gotuję a przepis wychodzi mistrzowsko nie ma możliwości by ktoś zastąpił mi składnik innym lub próbował potrawę "ulepszyć". Z podobną myślą i dystansem podchodzę również do kuchni fusion, która w moim odczuciu zazwyczaj psuje dobre tradycyjne smaki w myśl dziwnie pojmowanego "unowocześnienia" danych smaków.
W Shoku zamówiłam więc klasykę klasyk licząc, że pojęcie "fusion" wkradnie się tu w najmniejszym stopniu. Kurczak z curry w wersji z makaronem zamiast ryżu - było to danie w zasadzie smaczne. Przede wszystkim dobry był makaron a przecież to absolutna podstawa. Sos był w porządku natomiast dobór warzyw - trochę cukinii, zielonej fasolki i marchewki przywodził na myśl potrawę, którą z powodzeniem można samemu przyrządzić w domu. Plus za to, że były chrupkie. Duży za to minus za całe dwa (niewielkie) kawałki mięsa, które znalazły się w moim daniu...
Dość nowa restauracja na mapie Warszawy (jesień 2015) ma potencjał, ale mam wrażenie, że aby się utrzymać musi umieć zaskoczyć klientów i przede wszystkim nie oszczędzać na składnikach. Szczególnie, że moda na bogaty w składniki ramen w natarciu i mam nadzieję, że ta szybko nie minie.
Ukryte wśród biurowców warszawskiej Woli, Shoku zaskoczyło mnie całkowicie. Spodziewałam się czegoś w stylu kantynowym a okazało się, że jest to bardzo smaczna azjatycka restauracja. Surowe wnętrze (takie lubię), ciekawe smaki i miła, profesjonalna obsługa to wszystko czego oczekuję od restauracji i gdyby nie to, że akurat Wola nie jest mi zupełnie po drodze to byłabym częstym gościem...
W Shoku byliśmy już chyba 5 razy, co chyba najlepiej potwierdza, że lokal musi mieć coś w sobie, skoro regularnie tam wracamy.
Generalnie lubimy i polecamy, chociaż dzisiaj po raz pierwszy wyszliśmy stamtąd nieco zawiedzeni.
Powód jest prosty. W Shoku zmieniła się karta dań. Niestety zniknęły z niej dwie moje ulubione potrawy: tofu smażone w mirin oraz panierowane krewetki w wieprzowinie, w sosie (bodajże) grejpfrutowym. To były absolutne arcydzieła smakowe! Naprawdę żałuję, że już ich nie ma, bo były to dania niezwykle oryginalne.
Tak się akurat pechowo złożyło, że rozczarowaniem zmianą karty, dzisiaj również po raz pierwszy zjadłam tam kompletnie nieudane (moim zdaniem) danie, czyli miskę w shoku. Dwie panierowane krewetki + mix sałat + pomidory + guacamole i kawałek sashimi (bez smaku). Ta kompozycja nie była udana i, według mnie, nie stoi za nią żadna spójna koncepcja.
Ale muszę być sprawiedliwa, bo to jedyna, jak na razie, porażka kulinarna w tym miejscu. Mąż zjadł dzisiaj bardzo smaczną kaczkę oraz ciekawe frytki z batata. A podczas wcześniejszych kolacji jadaliśmy doskonały stek z tuńczyka (na szczęście został w karcie!) oraz pyszny stek wołowy (też wciąż tam jest!). Bardzo dobre były również przystawkowe pierożki gyoza.
Do Shoku będziemy wracać, bo to miejsce ma coś w sobie i świetnie wpisuje się w klimat odnowionej Woli. Podoba mi się też wystrój lokalu. Mam nadzieję, że kiedy zawitamy tam po raz kolejny, czeka nas miłe zaskoczenie w postaci powrotu do karty naszych ulubionych dań!
Zdecydowanie warto! Pomimo później, niedzielnej pory miejsce zapełnione po brzegi. Manager na szczęście szybko znalazł nam stolik, polecam wcześniejszą rezerwację. Beef tataki oraz Rolka bezbłędne, dokładnie tak jak sobie wyobrażałem, oraz dwa nigiri z tuńczykiem gratis. Na pewno wrócę po więcej.
W pełni zasłużone 5! Najlepsze jedzenie jakie do tej pory jadłam. Byłam w Shoku kilkakrotnie, na lunch, na kolacje, na spotkanie ze znajomymi. Każda moja wizyta w shoku to uczta dla zmysłów i żołądka. Jeśli chodzi o sushi zawsze zdaję się na kucharza i jego kreatywność. Nigdy mnie nie zawiódł :) Polecam też creme brulee z zieloną herbatą!
W Shoku byłam parę razy. Większość pozycji, którą do tej pory próbowałam smakuje bardzo dobrze. Nieco inaczej jest z sushi, którego dobre wykonanie zależy (chyba) od nastoju personelu - raz lepiej, raz nieco gorzej. Warto odwiedzić.
We wtorek odwiedziliśmy lokal na Karolkowej 30 ok. 18.30. Knajpka była w połowie pełna, jest bar ze stołkami, jest "stacja" sushi mastera do której można się przysiąść, i jest kuchnia za przezroczystą szybą. Bardzo przyjemne wnętrze, przytulne i nowoczesne, widać azjatycką inspirację.
Szybko obsłużeni przez kelnerów, zamówiliśmy średnie sushi, 4 tapas i 2 dania główne. Nie czekaliśmy długo, ale wystarczająco żeby zgłodnieć. Smaczna zielona herbata i lemoniada.
Sushi ślicznie zwinięte, bardzo dobrze wypełnione, składniki bez zarzutu.
Krokieciki z kremowym wnętrzem kryjącym krewetkę były hitem dnia. Klopsiki z wieprzowiny, z krewetką i chrupiącym welonem z ciasta ciekawe. Przyjemne chrupiące skrzydełka kurczaka, na mój czepialski smak lekko za słone. Gyoza moim zdaniem był lekko mdławe (zabiłbym za trochę pora i dymki w środku!) i nie były podsmażone jak oczekiwaliśmy.
Następnie spróbowaliśmy bulgogi burger z frytkami z batata (świetne!) oraz soba (bulion z dodatkiem sosu ostrygowego, grillowanymi krewetkami i warzywami, oraz tytułowa soba, czyli makaron gryczany). Burger bardzo poprawny, przypominał duszony policzek wołowy w teksturze, a w smaku obok mięsa wyczuwałem sos sojowy, mirin, sake, imbir i czosnek. Zabrakło mi do niego chrupiącej sałatki z kwaśnym dressingiem, ale na przyszłość taką domówię. Soba z kolei była smaczna, sycąca, ale za słodka. Przydałoby się trochę yuzu, albo chociaż parę plasterków chilli. Tak czy inaczej, pewnie wrócimy i przyklepujemy jako wypas.
Za sporą obiado-kolację dla 2 osób, bez alkoholu, ok. 210 zł. Tapas są warte swojej ceny, dania główne nieco mniej. Deserów nie zmieściliśmy.
Shoku had a great atmosphere, good service, the food is Devine.
Even though it was rather busy our food came out rather quickly and it didn't get too loud.
I will be coming back regularly.
W końcu na pustyni kulinarnej jaką jest Wola pojawiło się coś ciekawego. W nowym technicznym budynku, za dużymi szybami, wita miłe , zachęcająco urządzone wnętrze. Oczywiście, jak zwykle współcześnie, rury nawiewu wiszą nad głowami ale nie psuje to nastroju. Kuchnia i kucharze (sami panowie) na widoku, przyciąga wzrok. Miła obsługa , z pewnym dystansem i nie nachalną wstrzemięźliwością spokojnie podaje menu i w podobnym łagodnym tempie serwuje potrawy. Za kontuarem pan w białym lekarskim kitlu i krawacie sprawiał wrażenie zaufanego lekarza rodzinnego, a nie mistrza sushi ale może to tylko złudne wrażenie.
Testowaliśmy: Beef Tataki - smaczna pół-surowa wołowina w sosie soyo pochodnym. Wszytko z nią było OK, ale może plastry ciut za grube, a może to nie był mój dzień na surowe mięso, w każdym razie nie zauroczyło. I teraz uwaga: carpaccio z serioli i łososia - w życiu nie jadłem tak dobrze podanych ryb, a sos w którym się delikatnie moczą to po prostu mistrzostwo świata. Do tego doszły niewiarygodne pierożki Gyoza Vegan oraz Soba - powalający makaron gryczany w sosie ostrygowym. Jak już to zjedliśmy to na klęczkach przed szefem kuchni, z żalem wyszliśmy z lokalu. Do powtórzenia natychmiast. Dałem tylko 4,5 bo liczę, że może kiedyś spotkam jeszcze coś lepszego.
To już klasyka w naszym wydaniu – wybieraliśmy się do restauracji SHOKU na azjatyckie fusion już od jakiegoś czasu ale jak zwykle nie było nam po drodze. W końcu nadarzyła się okazja – noworoczne pustki w Warszawie, brak korków (przynajmniej na ulicach bo słyszałam, że w galeriach handlowych było wręcz odwrotnie) i wolne parkingi. Do SHOKU wpadliśmy wczoraj na późny lunch. Muszę przyznać, że miejsce bardzo miło nas zaskoczyło.
Wpadłam do shoku na sobę, bo słyszałam o niej nieziemskie rzeczy i bardzo mi smakowała, choć nie jestem fanką takiego makaronu. Krewetki były idealnie chrupiące i przyprawione, a bulion aromatyczny. Wnętrze też ciekawe i przyjemne, ale lokalizacja niestety do dupy dla mnie i nie mam okazji często tam wpadać. Na pewno jednak wrócę na ramen, jak pojawi się w karcie.
Bardzo fajne nowe miejsce na kuchnię sushi + fusion. Miła obsługa. Ceny wyjątkowo przystępne jak na sushi w Warszawie, a jakoś dobra. Polecam też przetestować normalne dania typu japońskie-fushion czyli chrupiąca rolka z guacamole i salsą pomidorową czy burger.
Ostatnio ktoś zadał mi pytanie: „czemu sushi nie jest już tak popularne?”, na co bez zastanowienia odpowiedziałem „bo stało się nudne i przewidywalne”. Tak moi drodzy, nie ma w gastronomii gorszego grzechu, niż nuda – dlatego uwielbiam wracać do znanych mi miejsc po to, by zobaczyć nową kartę, sezonowe wariacje czy chwilowe zmiany. A jeszcze gorzej jest, gdy oczywisty staje się smak dań, które z założenia miały być orientalne i unikatowe. Na szczęście, na straży japońskiego dziedzictwa – głównie, bo kuchnia w SHOKU nie ogranicza się jedynie do Kraju Kwitnącej Wiśni – stoi lokal, którego nazwę widać w tytule artykułu. A jak tu jest? Przede wszystkim ciekawie.
Od kilku tygodni, zachęcony świetnymi opiniami znajomych, próbowałem za wszelką cenę wybrać się do Shoku. W końcu się udało i było warto. W środku przyjemnie, a dzięki portfenetrom, bardzo jasno.
Na początku spróbowałem luzowanego udka z kurczaka. Chyba najlepsza rzecz, tego wieczoru. Bardzo dobrze doprawione, w odczuciu jakby konfitowane mięso, w lekkiej panierce. Bardzo soczyste i dobrze perfumowane. Kolejne wjechało czerwone curry z kaczką. Pierś mogłaby być trochę lepsza (bardziej wytopiona, karmelizowana skóra), ale za to curry było wyjątkowo dobre. Każda łyżka to kilka, powoli ujawniających się poziomów smaku.
Polecana miska SHOKU, mimo swego uroku i świetnego smaku, powinna moim zdaniem trafić do przystawek.
Bardzo ciekawe jedzenie, sporo niespotykanych połączeń. Kucharz wie co robi. Polecam!
Aleksandra Stankiewicz
+4
W Shoku szoku nie doznałam, ani negatywnego, ani pozytywnego. Kolejna poprawna japońska restauracja na mapie Warszawy. Na przystawkę zamówiliśmy gyoze z krewetkami oraz sprigrollsy wegetariańskie. Ciasto pierożków było dla mnie troche za gumowe, ale krewetki były ok. Sprigrollsy - super. Danie główne - miska shoku - krewetki, łosoś, warzywa i sosy. Wszyskto smaczne, ale nie wiem czy guacamole pasuje do tego dania (osobiście to jeden z moich ulubionych sosów, wiec nie bede narzekać), ale dałabym cos bardziej wyrazistego. Na koniec rolki sushi - kalmar w tempurze i gotowana krewetka z melonem - oba rodzaje sushi super! Szczerze to chyba sushi najbardziej mi smakowało z całego obiadu.
Miałam dwa podejścia do SHOKU. Pierwsze zdecydowanie mnie nie porwało i byłam bardzo niezadowolona ale za drugim razem dostałam jedno z najlepszych sushi jakie do tej pory jadłam! Pieczony węgorz i rolka 'w shoku' to pozycje, których zdecydowanie trzeba spróbować. Śmiało mogę napisać, że to miejsce wskakuje na moją listę restauracji pierwszego wyboru. Czekam na nowe menu (które podobno ma być niebawem) i następnym razem wpadam na zupę!
Shoku... Ciężko to miejsce ocenić bo wszystkie spróbowane przeze mnie dania mają zalety i wady.
Zacznę od wnętrza - bardzo ładny wystrój, nawet toaleta jest stylowo urządzona :D Część miejsc jest z widokiem na kuchnię co bardzo mi się spodobało. Obsługa jest miła widać, że się starają.
Dania, których próbowałam to propozycja Shoku na restaurant week. Na przystawkę jadłam pierożki gyoza. Zalety - smaczny sos i dobrze doprawiony farsz, wady - makaron ryżowy w farszu, był zbędny i jakoś mi nie pasował. Danie główne to chrupiąca rolka. Zalety - środek rolki, jakość ryb i smaczna sałatka, wady - zbyt gruba i dominująca panierka, pomidory, które moim zdaniem nie pasowały do reszty. A na deser kruszone brownie z musem z mango i marakuji. Brownie było smaczne ale mus był troszkę zbyt ciężki.
Shoku to napewno miejsce, które ma potencjał składniki są dobrej jakości, a obsługa sympatyczna. Pomysły na dania są ciekawe ale warto je jeszcze trochę dopracować.
Minął już prawie tydzień od wizytu w Shoku i co prawda mogłam już zapomnieć o szczegółach, to ogólne wrażenie pozostało więcej niż pozytywnym. Zacznę jednak od początku.
W Shoku znalazłam się dzięki uprzejmości Zomato, na tzw. foodie meet up co po pierwsze było super nowym doświadczeniem, a po drugie super przyjemnością dla mojego podniebienia - dziękuję! :)
Shoku już na pierwszy rzut oka robi wrażenie więcej niż dobre - wnętrze jest naprawdę wysmakowane, jest bardzo ładnie, dizajnersko - ale nie przesadnie, dokładnie w sam raz. Kelnerki ubrane są w prześliczne sukienki, a dodatkowo jedna z Nich sprawia, że postanawiam iść na poważną dietę - tak szybko jak tylko skończę ten pyszny posiłek. Wrażenia wizualne nie pozostawiają więc nic do życzenia - wszystko już od pierwszego wejrzenia można ocenić na 5. To samo tyczy się zaserwowanych nam dań - trochę szkoda jeść, trochę szkoda nie jeść - takie to wszystko jest ładne... :) Ale do rzeczy - nasze menu skladało się z przystawki - beef tataki i gunkan maki - i obie są wyborne, chociaż moje serce skłania się bardziej ku wyraźistym smakom i wybieram mięso. Kolejną pozycją jest dość uciążliwa (a może po prostu zabawna) w jedzeniu zupa z kaczki, która jest bardzo esencjonalna i zdecydowanie świetna. Pozostawiamy po sobie trochę ochlapany stół. Szybko zacieramy ślady serwetką i mamy nadzieję, że zupa nie jest też na naszych ubraniach :) Mamy też niepowtarzalną okazję posmakować tatara, którego jeszcze nie ma na stałe w karcie, ale kto wie... Ja osobiście mam taką nadzieję bo to mój absolutny numer jeden! Siekany, przyprawiony na "japońską modłę" - tym samym to naprawdę niepowtarzalny tatar. Koniecznie do wypróbowania dla miłośników tego dania, bo w tym wydaniu zyskuje dodatkowe punkty! Rewelacja! ;)
Danie główne to miska - miska składa się z ryżu, kawałków sashimi, krewetek w tempurze i guacamole - i jest to dobre, ale moim zdaniem niestety trochę za mało intensywne w smaku. Sashimi było oczywiście rewelacyjne, podobnie tempura, jednak w połączeniu z salsami czegoś mi brakowało - pewnie jestem rozpiszczona ostrością wasabi ;)
Deser - "Czekolada w moment" - to połączenie pokruszonego brownie z musem owocowym - jest tzw. "wisienką na torcie".
Zdecydowanie warto odwiedzić.
Figo: Do shoku wybraliśmy się po wizycie w parniku dlatego przystawki mieliśmy już za sobą i zamówiliśmy jedynie po "głównym daniu". Surowy lokal z miłą obsługą, świecił pustkami w poniedziałkowy wieczór. Nasz wybór padł na miskę w shoku oraz mały zestaw sushi. Jedzenie było dobre. Nie więcej, nie mniej. Lepsze sushi można zjeść niedaleko bo w grubej rybie. Będziemy zatem testować pozostałe specjały. Na razie ocena 3.5. Bardzo możliwe, że poprawi się po spróbowaniu zupy z kaczki.
Fagot: Tak jakoś bez szału. Niby fajnie ale w tej cenie może być fajniej. Po prostu.
Ok the dishes that were recommended to me were by this girl that had the most amazing smile I've seen in all of Warsaw 😉 So please ask her for recommendations. I had the soft shell crab maki, nicely done, the crab wasn't too oily, which is usually tricky when making soft shell crab. So I had this dish which had a combination of sashimi, prawn tempura, rice, guacamole and tomato salsa, now that was truly interesting. The prawn tempura was ok, I was a bit disappointed with the batter, not the best batter I've had, yet not too much or too oily which was good. The salmon and tuna sashimi, was good and quit fresh which was a good thing of course. The combination of the rice, guacamole and tomato salsa was perfect, I personally enjoyed it very much. Is it worth a visit, I think it is, it's an interesting twist of cuisine 😉
Sobotnia wizyta w shoku!
Na przystawkę wybraliśmy futomaki z łososiem. Danie smaczne; świeża ryba, ryż dobrze przygotowany, algi lekko twardawe, całość poprawna.
Drugie danie:
1. Burger po japoński z frytkami z batata i sosem w stylu teriyaki. Porcja pożywna, danie smaczne i ciekawe. Na szczególną uwagę zasługuje grubo cięty kawałek wieprzowiny. Na minus krusząca sie bułka. Nie mniej jednak danie bardzo smaczne.
2. Miska shoku - ryz z surowa zielenina i porcjami surowego tuńczyka i łososia i absolutnie przepysznymi krewetkami w tempurze, z pomidorowa salsą i guacamole. Osobiście bardziej zadowolił by mnie inny dobór sosów. Całość syta, smaczna i lekka+wyborne krewetki.
Przemiła obsługa, ktora potrafi doradzić w kwestii dan oraz doboru odpowiedniego wina.
Ceny adekwatne do jakości jedzenia.
Ciekawym, polecam sprawdzenie tej nowo otwartej knajpy.
Takie foodiemeetupy to ja uwielbiam! Kto jeszcze nie był w SHOKU, będzie w szoku jak łatwo się w tym lokalu zakochać. Miejsce jest fajne i urządzone z klasą. Bardzo lubię taki nowoczesny minimalizm w wystroju, pasuje do kuchni azjatyckiej w europejskim wydaniu. To miejsce ma szyk i czar, a także sporą kolekcję win. Wino śliwkowe przepyszne, słodkie i delikatne - smakowało jak sok, ale po dwóch lampkach zorientowałam się, że działa jednak jak alkohol :) Naszą smakowitą podróż rozpoczęliśmy od beef tataki (którego miałam przyjemność próbować już wcześniej) i gunkan maki, czyli takie niby sushi, ale zawinięte w ogólrek nie w algi. Cóż mogę powiedzieć, było pyszne. Smak marynowanej wołowiny już znałam także cieszyłam się, że mogę skosztować jej po raz kolejny. Maki pierwsza klasa - mogłabym jeść je codziennie. Rozmowa poszła swoim torem i weszła na tatara, okazało się, że w SHOKU serwują tatara, ale nie ma go w ogóle w karcie. Dostaliśmy go do spróbowania, mimo, że nie było tego w pipeline i ustaliliśmy, że można go dostać tylko na hasło #tatarspodlady. To dla wielbicieli surowego mięsa, takich jak ja. Tatar był wyśmienity, świeżo ciosany o idealnej konsystencji. Byłam zachwycona, bo nie smakował, jak każdy inny tatar. Jednak te azjatyckie przyprawy zrobiły swoje i stworzyły mistrzowskiego tatara, dla którego warto pojechać na Wolę nawet z Ursynowa. Ponadprogramowy tatar spod lady wygrał serca wszystkich gości. Przyszła kolej na zupkę z kaczki, to dopiero było genialne! Pyszny intensywny bullion i delikatna, mięciutka kaczuszka gotowana co najmniej 10 godzin. Palce lizać.. Następnie danie główne do wyboru: rolka lub miska w Shoku. Ciężko było mi wybrać, nacjhętniej spróbowałabym obi dań. Połączenie mango, krewetki w tempurze i guacamole zrobiło jednak swoje. W życiu bym nie pomyślała, że to może tak pysznie razem smakować. Przyszedł czas na deser i kiedy myślałam, że już nic więcej nie zmieszczę, pojawiła się "czekolada w moment", którą rzeczywiście wsunęłam w sekundę. Genialny, lekki i prosty, ale bardzo ciekawy jednocześnie. Same pozytywne wrażenia, ale nie jestem w szoku, bo spodziewałam się tak wysokiego poziomu :) polecam! Bardzo bardzo.
Była to podróż kulinarna, w nieznanym mi do tej pory kierunku. Jako osoba, nie przepadająca za sushi oraz innym surowym mięskiem, jakiegoż doznałam pozytywnego smakowego szoku w Shoku !
Najpierw wołowe tataki - mięciutkie, delikatne mięsko, surowe w środku oczywiście - naprawdę smakowało. Podane z dwoma gunkan maki: jeden z łososiem, drugi z seriolą (otulone ogórkiem).
Zupa z kaczki (pieczonej) ... najpyszniejsza, idealnie doprawiona, dopieszczona trzeba powiedzieć, bo przecież gotowana kilkanaście godzin. (Chociaż osobiście wolałabym ją w lżejszym rosole lub chociaż mniej słonym).
Miska w Shoku - miska różności: tempura-idealna, ryż, 2 rodzaje sashimi, to wszystko z salsami - super połączenie smaków.
A deser? Na deser był orgazm ! Był orgazm w czekoladzie w moment: pokruszony brownie z musem z mango, marakują i owocami leśnymi. Prosimy serwować więcej orgazmu ! (Musu z mango) :-)
Ponadto polecam tatar wołowy. Nie ma go w menu ale jest spod lady. Proście o tatar spod lady: idealny, z rzepą i japońską musztardą i talarkiem z wasabi. Jezu, nie poznaję siebie!
Żałuję, że nie spróbowałam wina śliwkowego, ale to "następną razą". I pierożki, też muszę spróbować....
Kocham podróże...a najbardziej te w nieznane, teraz także i kulinarne nieznane. I ciągle jestem w szoku, że mi surowe mięso tak smakowało.
Miejsce mnie oczarowało nowoczesną prostotą i ciepłem. Jest takie, jak lubię. Świetna obsługa i atmosfera a co najważniejsze, nowa smakowa przygoda do tego w znakomitym towarzystwie #ZomatoMeetup 'owców :-)
I kolendra, kolendra ewryłer ♡
Było smaczne dziękuję !
Jest dobrze, ale jest też, co poprawić. Dzięki #ZomatoMeetup odwiedziłam to nowe miejsce na Woli. Wystrój oszczędny, ale elegancki, otwarta kuchnia, brakuje tylko miejsca na powieszenie kurtek.
Ale do rzeczy. Na początek beef tataki i gunkany z łososiem i seriolą (hamachi). Beef tataki naprawdę aromatyczne, rozpływające się w ustach mięso. Gunkany zawinięte w plastry ogórka przyprawione tak akurat. Pyszny początek. Na specjalne życzenie spróbowaliśmy też tatara, który okazał się chyba najbardziej kontrowersyjnym daniem wieczoru. Tatar jest przygotowywany z japońską musztardą i marynowaną rzepą. Mięso jest siekane i dobrej jakości, a jego specyficzny smak, uzyskany dzięki dodatkom, nie wszystkim przypadł do gustu.
Potem przyszedł czas na esencjonalną zupę z kaczki, którą przygotowuje się kilkanaście godzin. Zupa jest robiona na pieczonej kaczce, która uzyskuje mięciutką konsystencję. Sama zupa jest prawie czarna, dość słodka i pięknie pachnie. Na wierzchu dostajemy kompozycję kiełków i rzepy. Dla mnie, wielbicielki wszelkich kaczek, to było tzw. niebo w gębie, pycha i odlot razem wzięte.
Następnie wybór padł na rolkę w Shoku. W rolce mamy łososia i tuńczyka. Rolka jest smażona w panko, do tego mamy guacamole i salsę pomidorową. Pięknie to wygląda, kolorowo, jak łódeczka. Ze smakiem gorzej. Jak dla mnie było za mdłe. Wiem, powiecie, ze japońskie jedzenie jest mdłe. Mi naprawdę brakowało małego podkręcenia smaku i nie chodzi tu o sos sojowy.
Na koniec, oczywiście deser. Był wybór między pianką migdałową z amaretto i sosem z mango oraz pokruszonym brownie z lodami mango/marakuja. Ja wybrałam brownie, które było naprawdę delikatne i mocno czekoladowe. Zabrakło mi trochę większej porcji lodów, bo te dwie łyżeczki, które były, ledwie zdążyły mi przypomnieć ciepły jak słońce smak marakui.
I jeszcze słowo o winach. W Shoku serwuje się wina w dobrych cenach, sprowadzane specjalnie dla restauracji. Tych domowych nie polecam (ani białego ani czerwonego), brakuje im aromatu i wyrazistości. Biała Il Garganega była lepsza, ale wciąż za mało świeża i owocowa. Nie wiem, kto decyduje o zakupie win, ale należałoby je jeszcze raz przemyśleć.
Podsumowując: Shoku ma mocne (zupa, gunkany, desery) i słabsze strony, ale kierunek jest słuszny i liczę na więcej pomysłów smakowych w niedługim czasie. Dodam, że cenowo restauracja prezentuje się bardzo dobrze, co zapewne też przyciągnie więcej klientów. Powodzenia.
Burger japoński to dla mnie nowość,ale bardzo pozytywna. Mięso wieprzowe w panierce oraz frytki z batatów są naprawdę rewelacyjne. Jestem w szoku jak bardzo. Polecam:)
Bardzo ładne miejsce. Jedzenie so so ale za to w bardzo przyzwoitej cenie. Bardzo dobre miso. Sushi ok ale nic specjalnego. Ale za to piekna obsługa :)
SHOKU nie ma! Jest przyzwoite miejsce z kuchnią miejscami bardziej, miejscami mniej smaczną, ale głowy nie urywa. Shoku jak czytamy w karcie, oznacza posiłek. „Każdy posiłek jest sumą dwóch elementów: jakości składników i umiejętności kucharza” piszą na łamach menu tutejsi restauratorzy. Zostawmy więc kwestię aranżacji wnętrza i jakości obsługi na boku i skupmy się na tych dwóch aspektach shoku: na produktach i umiejętnościach.
Spożywając wczorajszą kolację w silnym trzyosobowym składzie miałam możliwość sprawdzenia prawie wszystkich przystawek. W odróżnieniu od dań głównych tutejsze zimne i ciepłe startery zdecydowanie mocniej trzymają się standardów klasycznej kuchni japońskiej. Tatar z tuńczyka nie wymaga wielkich umiejętności za to produkt determinuje jego ocenę. Tuńczyk był doskonałej jakości i świeżości, za którymi szedł wyborny smak. Beef tataki czyli opiekane z wierzchu, ale surowe w środku plasterki wołowiny marynowanej w sosie sojowym, czosnku, odrobinie imbiru? i słodkiej sake mirin pokazały, że po stronie umiejętności jest również całkiem nieźle. Podane z sałatą z dodatkiem cienkich plasterków mango, rzepy i papryki zostały przez męską część ekipy okrzyknięte jako przystawka numer 1.
Przegląd ciepłych japońskich, przystawkowych klasyków otworzyła druga gwiazda wieczoru pierożki gyoza z mięsem. Ich cudowny farsz złożony z mięsa oraz jak się zdaje z kapusty, jakichś roślin strączkowych, chińskiego czosnku i odrobiny imbiru zawinięty był pieczołowicie w ciasto (nieco grubsze niż w przypadku wontonów) i uformowany w kształt zbliżony do pierogów. Mimo, że pierożków było kilka to o ostatniego toczone były słowne pertraktacje, które na swoją korzyść rozstrzygnął Młody z lubością pochłaniając umoczone w sosie sojowym cudo. Kas z kolei upodobała sobie agedashi tofu czyli cięte w sześciany tofu, oprószone mąką ziemniaczana a następnie usmażony w głębokim tłuszczu na złoto-brązowy kolor. Choć nie przepadam za tofu tutejsze podane na sosie jak mi się zdaje na bazie dashi i mirin, posypane negi czyli odmianą szczypiorku oraz z cieniutkimi płatkami daikonu czyli suszonego tuńczyka bonito było niezwykle smaczne. Chyba najmniej entuzjastycznie przyjęliśmy korokke czyli krokiety z ziemniaków i krewetek wypełnione siekanymi krewetkami, klasycznie panierowane w mące, jajku i bułce tartej i smażone w głębokim tłuszczu. Zdecydowanie bardziej smakowała mi ich odmiana o smaku curry, którą poznałem w Tajlandii.
Na dania główne wybraliśmy same, jak nam się wydawało pewniaki. Czując w ustach smak ramenu z MOD i udonu z UKI UKI poprosiłem o sobę czyli japoński makaron podany w bulionie wołowym, z czarnym kalafiorem i grillowanymi krewetkami. Makaron był niezłej jakości (choć kupowany a nie robiony na miejscu – o czym z żaląc się na brak zaplecza doniósł nam manager) , bulion pyszny, krewetki znośne, ale całość nie powalała z nóg szczególnie na tle wymienionych wcześniej benchmarków. Wadą „miski w shoku” złożonej z krewetek w tempurze, dwóch rodzajów sashimi , salsy pomidorowej ii guacamole było nie to, że ta potrwa odlatywała w stronę zapowiadanego w karcie fusion ale po prostu i przede wszystkim słaba jakość tempury. Na tym tle gwiazdą okazała się „rolka w shoku” czyli chrupiąca, smażona rolka z łososiem i tuńczykiem podana z mixem sałat salsą pomidorową i guacamole. Uznaliśmy to danie za numer jeden spośród zamówionych dań głównych, choć stawka była niestety znacznie słabsza niż tego oczekiwaliśmy.
Za to desery przyjemnie zaskoczyły. Zarówno migdałowy shok – nieopatrznie przedstawiony przez panią kelnerkę jako pudding, z cudownym musem z marakui, jak i egzotyczne inaczej, pokruszone brownie z musem z mango i marakui ze świeżymi owocami nazwane tu „czekoladą w moment” były na poziomie przystawek i zdecydowanie dźwignęły ocenę o pół punktu.
Ostatnie zdanie w autorskiej przedmowie właścicieli SHOKU zamieszczonej w karcie mówi: „być w Shoku to znaczy cieszyć się dobrym jedzeniem w dobrym towarzystwie”. Tym razem „towarzystwo” znacznie przewyższało jakość jedzenia, ale mam nadzieję, że nad tą ostatnią, właściciele i chef kuchni otwartego dwa tygodnie temu SHOKU jeszcze popracują. Wrócę tu by dać im drugą szansę.
Wystarczy spojrzeć na kartę, żeby zobaczyć, że Shoku nie jest typową japońską restauracją. Poza sushi czy udonem w karcie jest burger z japońskim kotletem, wołowina z sosem wasabi, a zwykłe sashimi w ich wersji uzupełnione jest o guacamole i salsę pomidorową.
Na przystawkę beef tataki - genialne, czuć zarówno świetne mięso, jak i aromatyczną marynatę, idealnie zaostrza apetyt. Pyszne sa tez pierozki gyoza oraz summer roll z mango i krewetkami.
Wśród dań głównych ciekawą pozycją jest miska w shoku - sashimi i krewetki w tempurze podane na ryżu z salsą pomidorową i guacamole, jest to idealne danie na gorące dni. Osobiście wolałam makaron soba z grillowanymi krewetkami i warzywami. Całość zatopiona jest w pysznym bulionie, jest to mój faworyt. Genialna, godna polecenia jest tez zupa z kaczki, super aromatyczna z duza ilosci kolendry i innych zielonych frykasow.
Jeśli chodzi o sushi polecam tatara z tuńczyka - bardzo dobra ryba i odpowiednia ostrość. Swietny jest tez crab soft shell.
Zwieńczeniem tego były rewelacyjne desery - migdałowy deser jest zbalansowany sosem z marakuji, a jeszcze lepsze jest pokruszone brownie z lodami mango-marakuja i świeżymi owocami.
Bardzo dobre alkohole, zwlaszcza choya, nigdzie w Warszawie nie ma lepszej.
Z czystym sumieniem polecam :)
An error has occurred! Please try again in a few minutes