Bardzo fajne miejsce na wyjście ze znajomym, smacznie, karta krótka, ale każdy znajdzie coś dla siebie, obsługa super!
Wystrój jest mega! Jest bardzo klimatycznie i miło. Jedzenie też jest bardzo dobre. Wpadam tam często ze znajomymi i oni też bardzo lubią to miejsce
Moje kulinarne odkrycie. Bibenda prezentuje się na warszawskiej scenie kulinarnej już od kilku lat, a mi udało się tu dotrzeć dopiero teraz. Koncepcja małych dań stworzonych do dzielenia. Frytki z polenty z pikantnym sosem, plastry buraka i pomarańczy z labneh, dynia i seler w obłędnym (100/10) maśle szałwiowym. Wszystko lekkie i świeże. Idealnie trafione w mój gust. Miejsce na niezobowiązujące spotkanie. Wnętrze gwarne i wypełnione po brzegi. Wieczorami w weekendy zdarza się, że trzeba poczekać na stolik
Tak się złożyło, że do Bibendy udaliśmy się w trakcie marszu z okazji Dnia Niepodległości. Lokal był dosyć pusty, ale po niedługim czasie wszystkie stoliki były już zajęte.
Ciężko określić mi wystrój wnętrza. Ma w sobie trochę z PRLu a trochę z włoskiej trattorii. Dla mnie wygląda dość przypadkowo. Menu jest krótkie i ceny dosyć przystępne poza paroma daniami z wyższej półki. Po złożeniu zamówienia przyszło nam dosyć długo poczekać. Przygotowanie potraw zajęło około 40 minut. Mogło to być spowodowane późniejszym zamówieniem jednego z biesiadników, który do nas dołączył. Warto było poczekać.
Jedzenie nie zwala z nóg swoim wyglądem w przeciwieństwie do wielu modnych lokali. Natomiast jest pysznie. Kurczak upieczony wprost idealnie z chrupiącą skórką i soczystym mięsem. Był prawdopodobnie najlepszym kurczakiem, jakiego zdarzyło mi się jeść. Pieczone ziemniaki zachwycały prostotą i dzieciaki pałaszowały je z dużym apetytem. Kiełbaska to jest do świetne danie dla ludzi na dietach LCHF. Smakowała przepysznie. Pierogi z dynią także były smaczne, ale porcja ciut mała. Niestety crudo z dorsza i jagnięcina nieco rozczarowały, ale nadal były niezłe.
Warto dodać, że potrawy mają nietypowe połączenia smaków. Są przez to bardzo ciekawe i się wyróżniają. Jestem bardzo zadowolony z tej wizyty.
Mam zaległości z uzupełniania recenzji z ostatnich .... wielu, wielu tygodni. Powiem Wam jednak, że dobrze jest tak jeśc bez stresu, że światło nie takie, kompozycja nie ładna (to do zdjęc). Potem tylko sobie notatki robię ale już bez stresu, że trzeba to wrzucic na stronę... Ale jednak potrzeba podzielenia się opinią była zbyt wielka. To się dzielę.
Bibenda na wyżer-rynku warszawskim już się rozsiadła. Bezceremonialnie bym rzekła zagarnęła rząd dusz. A raczej żołądków znacznej populacji wyjadaczy tego miasta. Jest tak pozytywnie niewyszukana, że mieszkając po sąsiedzku przychodziłabym tu w piżamie...oczywiście od Victoria Secret:). Śniadanie w piżamie, brzmi i dobrze i smacznie w Bibendzie bez dwóch zdań.
A mają do tego ten miły zwyczaj częstego zmieniania karty, który można polubic. Zwłaszcza, że aktualnie norweski dorsz - skreiem zwany -znów jest w Stolicy. Przygotowany wzorowo z uwzględnieniem uwypuklenia wszelkich walorów smakowych owej ryby.
Bibenda kusiła mnie już od dłuższego czasu... i w końcu się udało - zawitałam w jej progi!
Generalnie zostawiła pozytywne wrażenie. Bibendowa karta menu jest zwięzła, ale nie przeszkadza to dość mocnemu zróżnicowaniu dań pochodzących z różnych stron świata. W karcie potrawy podzielono nie według przystawek - dań głównych, lecz na zimne i ciepłe. Pomysł ciekawy, po cenach można się zorientować co jest przystawką/dodatkiem, co głównym daniem.
Na naszym stole pojawiły się dania lunchowe (zupa dyniowa - rodzaj bulionu z wszystkim, co dobre i zielone oraz udko marynowane w miodzie na cieciorce) i gnudi z domowej ricotty. Długo łamałam się również nad opcją lunchową vege (tego dnia był to batat zapieczony z serem korycińskim na sosie pomidorowym), ale moim wyborem było gnudi właśnie. Nie zawiodłam się. Może na pierwszy rzut oka porcja nie wydawała się ogromna, ale powiedziałabym, że była wielkościowo w punkt. Gnudi były wypełnione dosłownie po brzegi ricottą rozpływającą się w ustach. Jedyne co bym dodała do tego dania to jakiekolwiek warzywo lub nawet pokusiłabym się o zamianę palonego masła na sos warzywny. Dania lunchowe podobno były poprawnie smaczne. Prezentowały się dobrze, dość tradycyjnie.
Lokal nie jezt ogromny. Spodobało mi się drewno na podłodze i okno wychodzące na podwórze. Obsługa była uprzejma, nienarzucająca się, lecz gotowa doradzić i udzielić potrzebnych informacji.
Co prawda z łaciny na studiach miałem tróję – choć w pierwszym terminie, co w pewnych gronach zapewnia szacunek – to pamiętam, że bibe to “pić”, a bibenda oznacza “pijany”. Zacna etymologia! Choć spodziewałbym się raczej coctail baru… Nie będę tu udawał niewiniątka, nie przeżyję z wami zaskoczenia udaną kartą – Bibendę znam od lat czterech i to właśnie z okazji tej rocznicy mogłem spotkać się z Konstancją (Pańska Skórka), Karoliną (Na Ostrzu Języka) i Natalią (Pogromca Kuchni) na kolacji rocznicowej.
Miałam okazję ostatnio spróbować nowej odsłony karty. Skosztowałam: kuskusa perłowego, marynowanego i smażonego dorsza skrei, pieczonego batata z serem labneh, pieczonych ziemniaczków z kurkumą oraz pieczonych warzyw korzeniowych. W większości przypadków dania były smaczne. Najbardziej smakowały mi sałatka z kaszą na zimno, towarzyszył jej pyszny, wyrazisty jogurt kolendrowy oraz zawierała chrupiące dodatki; oraz pieczony batat. Warzywa korzeniowe były smaczne, ale bardzo nierównomiernie posolone. Niektóre kawałki były wręcz nie do przełknięcia. Marynowany dorsz miał bardzo niewyraźny smak. Z chęcią wrócę, gdyż jest to niezwykle przyjemna restauracja z dużym potencjałem, jeśli chodzi o serwowane tam dania. Można trafić na prawdziwe perełki. Widziałam też, że w niedzielę serwują niezwykle apetycznie brzmiące brunche.
Żarcie jest absolutnie mocnym punktem tego miejsca. To jest prawdziwy smak i prawdziwe składniki. Nie ma tych papierowych, uniwersalnych ciapek, gdzie wszędzie dania smakują jak talerze z krowarzywa. To jest naprawde jedzeniowe coś i warto tam wracać na danie z karty i danie lunchowe.
Ponadto miło wybrać się tam nawet na piwo. Mało jest takich miejsc, gdzie nie dostaniesz rykoszetem, odpryskiem butelki i nie przykleisz się rękawem do klejącego blatu. W bibendzie tego nie uświadczysz, jedynie posmakuje Ci trunek.
Jest jedna rzecz, która natomiast mi tam doskwiera i jest to obsługa (nie wszyscy). Wiem, że w modelu knajp, które otwarte są do ostatniego gościa nowoprzybywający, zbłąkani i chcący pić, jeść, usiąść mogą nie przysporzyć radości myślącej o zawijaniu się do domu obsłudze, ale doprawdy nieraz ciężko wyobrazić sobie chłodniejsze powitanie i sposób komunikowania.
No daję 5! Za co? Przede wszystkim jedzenie! Już dawno nie jadłem czegoś takiego. Dania były z oferty lunchowej więc w karcie ich nie znajdziemy ale zarówno mięsne jak i wegetariańskie było czymś nieziemskim. :) Na pewno wrócę spróbować dań z karty! Wystrój - bardziej kawiarniany. Mimo tego bardzo czysto i przytulnie. Obsługa wyluzowana ale przy tym profesjonalna. Polecam.
Mięsna kanapka Chefa z chałce + warzywne frytki + jajko (w gratisie), cena 25 zł znośnie. Smakowało super, jednak na codzienne wypady lokal trochę za drogi.
Lokal może się pochwalić swoimi koktajlami. Dla osób, które są uzależnione od kawy polecam napić się Coffini, nieźle mnie pobudził, w smaku też mnie nie zawiódł.
Można tam siedzieć godzinami, bardzo przyjemne miejsce i obsługa również w porządku.
Benchmark dla innych knajp. Widac, ze gotuja i goszcza ludzi tam z pasji. A poza pasja maja niesamowite umiejetnosci i warsztat, ktory potrafia wykorzystac. Lepiej byc nie moze.
Polecam: bierzcie warzywa w kazdej postaci, potrafia tam robic z nich cuda na talerzu, zupy (kazda!), skrzydelka, no... po prostu wszystko....
Miejsce z oryginalną kuchnią, dla tych którzy lubią zjeść coś nietypowego. Porcje niewielkie ale za to bardzo dobre. Zabrałam tutaj mamę na dzień matki, dostałyśmy z tek okazji kieliszek prosecco, a może innego alkoholu :) ogólnie bardzo miłe zaskoczenia. Samo miejsce bez nadęcia, co dla mnie jest wielkim plusem, obsługa przemiła i pomocna. Jedzenie świeże, sezonowe, dobrze doprawione.
Warto zrobić rezerwacje bo miejsce jest oblegane. Polecam każdemu, chociażby na spróbowanie. Warto!
Lubię tu wracać! Karta modyfikuje się co kilka miesięcy, ale kilka pozycji jest na stałe i również lubię do nich wracać. Pasztet, kiełbaski w różnych postaciach, kanapka szefa, to rzeczy których trzeba spróbować. Wszystko zawsze ciekawe, smaczne i niebanalne. Fajna atmosfera, ogródek od ulicy i drugi, sympatyczny w podwórzu. Gorąco polecam!
Ciekawe jedzenie, dosc orientalne z zacięciem chyba marokańskim. Bardzo przyjemny wystrój i miła obsługa. Jadłam pyszne kwiaty cukinii z twarożkiem, loftem chyba z baraniny oraz tatar z łososia. Wszystko pyszne
Maryna Matarewicz-Wiak
+5
Za co lubię Bibendę? Za bezpretensjonalność. Za pomysłowe wykorzystywanie sezonowych produktów. Za duży wybór dań bezmięsnych. Za darmową wodę dla gości (szacun!) i fikuśne drinki (a za to zawsze restauracje dostają ode mnie dodatkowe punkty :). Za wygodną lokalizację i sympatyczną obsługę. I za możliwość dokonania rezerwacji poprzez Zomato.
Aż dziw bierze, że jeszcze wystawiłam Bibendzie recenzji :) Nadrabiam to zatem przy okazji nowej, majowej karty, gdzie królują szparagi, rabarbar, rzodkiewka i inne nowalijki. Miałam okazję spróbować sałaty z wędzoną makrelą, rabarbarem i fenkułem; szparagów z jajkiem w koszulce; młodych marchewek z chipsami z kokosa. Do tego (wyjątkowo nie drink :) domowe białe wino oraz piwo pszeniczne. Czego chcieć więcej? :) Bibendo, do zobaczenia następnym razem!
Co za kuchnia! Kucharze mają tu chyba jakieś magiczne moce, które tęczę z krainy jednorożców zamieniają w jedzenie. Bo od ilości kolorów na talerzu można oniemieć z zachwytu. Dania z nowej karty prezentują się przepięknie, a to, co potrafią tu wyczarować z kilku niepozornych warzyw, zasługuje na medal przynajmniej taki, jaki dostał pewien gruby Misio.
Sałatka z wyśmienitą wędzoną makrelą to zaskakujące bogactwo smaków w kilku prostych elementach. Fenkuł, za którym nie przepadam, tu zmienił i kolor, i smak. Ale jak! Do tego zaskakujący pieczony rabarbar. Wszystko łączy się w wybitną całość. Jest lekko, orzeźwiająco kwaśnie i przepysznie. Podobnie zwyczajna niby pietruszka. Tu w nieprawdopodobnie żółtym, cytrynowym jogurcie. Nawet banalny hummus tutaj podkręca wyjątkowo dobry zaatar. No i deser. Poezja. Ciepłe ciastko zanużone w karmelu o wyczuwalnym smaku palonego masła, które świetnie komponuje się z daktylami.
Fantazja, lekkość, zabawa. Czapki z głów, panowie i panie!
Do Bibebndy trafiam w środku tygodnia na spontaniczny lunch z zagranicznym gościem. Przyznam, że pracując obok tej restauracji mijam ją czasem i po kilka razy dziennie, ale zagęszczenie knajp na Nowogrodzkiej jest dość wysokie, a poza tym zawsze wydawała mi się miejscem dość eleganckim, by wpaść tam "z ulicy", bez specjalnego powodu i odpowiedniego zapasu czasowego. Wolna godzina na lunch wydała się odpowiednią szansą, więc zajrzałem spontanicznie w poszukiwaniu czegoś smacznego.
Miejsce jest eleganckie, ale na pewno nie nadęte. Obsługa młoda i uśmiechnięta. Prawdą wydaje się opis dziewczyn poniżej - poczuje się tutaj dobrze biznesmen na służbowym spotkaniu, przechodzień chowający się przed deszczem, ale równie dobrze można tu przyjść na randkę czy rodzinny obiad. Plus za darmową wodę do posiłku, ciągle mało takich inicjatyw na warszawskiej scenie gastronomicznej. Oraz za to, że napiwek można dorzucić do rachunku, który opłaca się kartą.
W ofercie lunchowej do wyboru są dwie zupy oraz dwa dania główne (wege i mięsna). Krem z ziemniaków lub bulion wołowy, sałatka z marchewki i rzodkiewek z jajkiem po benedyktyńsku oraz ozorki wołowe w sosie chrzanowym. Jest nas dwóch, więc próbujemy wszystkiego, wspomagając się kieliszkiem verdejo w rozsądnej cenie (w ogóle wino stołowe czy bąbelki po 10zł/kieliszek uważam za bardzo sensowną opcję - sąsiedzi, uczcie się!). Krem z ziemniaków jest smaczny i dość syty, choć mógłby być nieco cieplejszy. Nie rozgrzewa tak, jak powinien. Bulion jest smaczny, sporo w nim gotowanych warzyw, oryginalna koncepcja. Ozorki i sałata są świetne - jajko ugotowane w punkt, mięso kruche i sos bardzo aromatyczny. Polecam i wrócę, relacja jakość do ceny wydaje mi się nader korzystna. Następnym razem sprawdzę już regularne menu.
Same świeże i sezonowe produkty. Karta krótka podzielona jasno na duże i małe porcje – w skrócie prosto i przejrzyście. Wnętrze jest przyjemne, a obsługa bardzo pomocna.
Knajpa jest dobra na każdą okazję, zarówno na randkę, babskie ploty, czy spotkanie z przyjaciółmi. My tam wrócimy na pewno!
Nina Nurzyńska-Mazurek
+4
Bardzo przyjemne miejsce na wieczorny wypad we dwójkę lub czwórkę. Przyjemne, nowoczesne wnętrze w popularnym stylu paryskich bistro, wygodna lokalizacja w samym centrum miasta, latem mały ogródek. Duzy wybór alkoholi i drinków - na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Zamówiliśmy kilka przystawek w formie przekąsek do wina i koktajli. Mile zaskoczyła nas wielkość porcji. Ciekawe smaki, wszystko pięknie podane. Minusem okazał się straszny tłok. niektóre stoliki bardzo małe, nie pasują do miejsca, w którym oprócz alkoholu serwuje się również jedzenie. Obsługa nie była zbyt zainteresowana klientami.
Bibenda już od jakiegoś czasu była na mojej checkliście. Na plus zasługuje świetna lokalizacja i fajne wnętrze – pierwsze pomieszczenie jest bardziej gwarne i dużo się tam dzieje, natomiast drugie jest spokojniejsze i przypomina klimatem odrobinę francuską knajpkę. Menu jest bardzo ciekawie skomponowane i bardzo przejrzyste, praktycznie w czterech kategoriach dań zawarte zostało wszystko co fajne i ciekawe, zatem dla każdego znajdzie się coś odpowiedniego. Dodatkowo na stoliku od razu pojawia się woda, co powinno być wg. mnie standardem w każdej restauracji. Zamówiłam pieczonego selera z ambą z mango i tofu w tempurze, a moja koleżanka zdecydowała się na danie dnia – był to sezonowy dorsz skrei podawany z kaszą pęczak i warzywami. Porcje były w sam raz, bardzo ładnie podane na minimalistycznych talerzykach. Smakowo bardzo przyzwoicie. Jedynie w przypadku mojego dania amba mango za bardzo zdominowała smak dania, było jej stanowczo za dużo, szczególnie, że sama w sobie jest bardzo wyrazista. Przydałby się do przełamania jakiś słodki akcent. Myślę, że warto przyjść tutaj również na weekendowego drinka i warto wybrać stolik w części barowej, albo zająć miejsce przy samym barze.
Ze względu na dobre położenie, czasem wpadam w biegu coś przekąsić. Nie jest to jednak miejsce do którego przyszłabym rezerwując wcześniej stolik. Dobry tatar, reszta taka sobie.
Podczas mojej ostatniej wizyty jadłam rybę z pak choiem oraz marchewką. Niestety rybka pływała w tak słonym sosie (chyba przesadzono z sosem sojowym), że pomimo niewielkiej porcji nie byłam w stanie dokończyć dania.
To miejsce jest ciekawe. Byłem tylko dwa razy ze względu na to, ze jedzenie vege-eko to nie bardzo moje klimaty, ale mimo wszystko gołąbki i mięsko mi smakowało. Następnym razem wpadnę tam raczej na wieczorną posiadówkę przy piwku i jedzeniu, bo miejsce to kojarzy mi się bardziej z pubem niż restauracją.
Wstawiając zdjęcia z telefonu przypomniałem sobie jeszcze wrażenia z konsumowanych w tym miejscu innych rzeczy. Tatar doskonały, świeżutki, doprawiony jak należy, chlebek nieco tandetny ale i tak mocne 4,5. Zupka - niestety zwykła gulaszowa, średnio smaczna, moim zdaniem źle doprawiona. Ryba smażona w sosie to niestety porażka była, przesolona i oścista. W miarę testowania nowych potraw w przyszłości bedę wstawiał recenzje :)
4.5 za jedzenie bo było wyśmienite i będziemy polecali to miejsce wszystkim, za to obsługa... Pan kelner z brodą mało uśmiechnięty, nie pomocny przy wyborze jedzenia, nie interesuje się czy jedzenie smakowało a najważniejsze jest dbanie o gościa tak nam się wydawało.Wrócimy na pewno sprawdzić kolejne menu po zmianie karty i mamy nadzieję na lepszą obsługę bo znajomi nam polecali to miejsce i utwierdzali nas w przekonaniu że wszystko jest na najwyższym poziomie( może trafiliśmy na słaby dzień kelnera ) Do zobaczenia w przyszłości
Niestety muszę obniżyć ocenę, mimo tego, że jedzenie dla mnie było rewelacyjne, bo obsługa była fatalna. Kelner pomylił się 3 razy w ciągu wieczoru, podał poszczególnym osobom nie te piwa, które zamawiali, zorientowaliśmy się już przy próbowaniu..Potem jeden z nas zamówił deser dnia, przyniesiono zupełnie coś innego. Na koniec kelner podał nam zły rachunek. Taka ilość pomyłek przy jednej wizycie to zdecydowanie za dużo.
Mam mieszane uczucia jeśli chodzi o Bibendę, szczególnie w kontekście ogólnie wysokich ocen. Trudno cokolwiek zarzucić temu miejscu, ale jakoś mnie nie powaliło, jest po porstu bardzo poprawne - szczególnie zadowala w kontekście obsługi. Kanapka szefa w chałce całkiem przyjemna, ale poematu o tym się raczej nie napisze. To co mnie zaskoczyło i zrobiło pozytywne wrażenie to fakt, że podają wodę do picia w nieograniczonej ilości po prostu, nieodpłatnie :) Abstrahując od faktycznej potrzeby picia tej wody, jest to miły gest w porównaniu do restauracji które liczą sobie 8zł za buteleczkę 0,2l wody mineralnej. Jak tam trafisz przypadkiem, na pewno nie będziesz zawiedziony/a - ale żeby tam wracać? Nie czuję tego
Byłem na spotkaniu biznesowym w tym lokalu. Często nie zwracam uwagi na jedzenie, kiedy mam ważne sprawy do omówienia w czas obiadu, ale w tej konkretnej sytuacji - odsze od zasad :) Bardzo pyszne jedzenie. Obsługa nie idealna, ale na wysokim poziomie!
długo czekamy:(
Niestety na lunch czekaismy 40minut a oprocz nas zajete były tylko dwa stoliki.
punkty dajemy za smak, jest ok ale można by go jeszcze podrasowac:)
Obsługa bardzo mila i kompetentna.
Fajny lokal, tylko jakby nie trzeba bylo tyle czekac;)
Jedzenie nie do zapamiętania, ale trzymające jaość. (Gdzie zniknął boczek i ogon wołowy?!) Miejsce raczej na klasowe spotkania dla znajomych w półbarowej atmosferze. Ocena nie odzwierciedla jakości wszystkiego, ale tak jużbyć musi.
Przepyszne jedzenie- na zdjęciach hummus i kotleciki z komosy ryżowej i twarogu, puree selerowe z palonym masłem, brukselka, marchewka i sos cytrynowo-szalwiowy. Rewelacyjna kuchnia, miła obsługa, przyjemny wystrój i miła atmosfera. Karta dość krótka, ale tresciwa - zarówno mięsożercy jak i roślinożercy znajda cos dla siebie. Polecam bardzo.
Sprawna, uśmuechnięta obsługa. Pate z kaczki z chałką to tak naprawdę spora porcja pate, do tego konfitura z jabłek i chyba pół chałki grillowanej :) Do tego dobra smakowa wódka: wiśniowa, jeżynowa, ale najlepsza - morelowa. I przystępne ceny. Czego chcieć więcej?
I znów było smacznie. Uwielbiam to miejsce. Zawsze sezonowe menu. Nigdy się nie zawiodłam. Do dania głównego dobrze domówić dodatki warzywne z oryginalnym sosem. Dania główne zawsze są złożone, kilka rodzajów warzyw i zawsze świetne mięso. Jeszcze tu wrócę.
Bardzo przyjemny i sympatyczny lokal w ścisłym centrum miasta, otwarty dość wcześnie, więc kiedy odebraliśmy gościa z Centralnego, już widzieliśmy, gdzie zaczynamy swoją gastroprzygodę tego dnia.
Wpadliśmy tam na szybkie startery i nie zawiedliśmy się. Obsługa miła i kompetentna, poradzili sobie z dwoma osobnikami z różnymi alergiami bez patrzenia się na rzeczonych osobników jak na ufoludki ;)
Duży plus za pyszne koktajle które były grzechu warte - Cobbler z bzem (mmm!) i orzeźwiający, kwaśny La Paloma.
Ze starterów zjedliśmy chrupiące skrzydełka z kurczaka (sos jalapeno ostry i świetnie pasujący do delikatnego mięsa), chrupiące kuleczki z kalafiowa i harissy (spałaszował je nawet ktoś, kto normalnie nigdy by nie tknął tego warzywa, więc uważam, że były wyjątkowo pyszne :-)) i pate, którego kremowa konsystencja śni mi się do dziś.
Tradycyjnie pół gwiazdki w górę za wodę dostępną dla gości. Piękny zwyczaj, który powinien być normą.
Polecam.
Miałam okazję odwiedzić Bibendę kilka razy i przyznam, że miejsce trzyma cały czas świetny poziom. Podoba mi się pomysł zmiany menu regularnie co miesiąc - super, że wykorzystują sezonowe produkty. Dania, które próbowałam były zawsze bardzo ładnie podane, przez co jedzenie staje się jeszcze przyjemniejsze. Talerze są po prostu apetycznie kolorowe, bardzo na plus:) Próbowałam ostatnio piersi z kaczki i przyznam, że naprawdę robi wrażenie. Ciekawe kompozycje dań, w których bez problemu odnajdujemy bohatera na talerzu. Mam nadzieję, że poziom będzie się nadal trzymał, a menu wciąż będzie zachęcało różnorodnością :)
Wyszukane smakowo (rzekłbym, że wręcz hipstersko), profesjonalna obsługa, porcje niewielkie, choć przystępne cenowo, miłe ale tłoczne i gwarne miejsce.
Polecam
Dobre steki, niezłe żeberka, fajna, nienachalna atmosfera. Czego więcej chcieć? Dobra pozycja na mapie kulinarnej Warszawy ze średniej półki cenowej.
Do Bibendy wpadłam wraz z koleżanką, gdyż wiele dobrego słyszałam o tym miejscu. Nie ukrywam, że bardzo przypadło mi ono do gustu mimo tłoku i pewnych niedociągnięć.
Polecone przez kelnerkę szparagi z jajkiem w koszulce były bardzo smaczne a puree z migdałów i papryki z limonkową nutą - na którym zostały podane - wręcz wybitne. Sałatka z buraków i "sera z Tatr" okazała się jednak dla mnie pomyłką ze względu na wybijającą się octowość.
Błędem było nie uwzględnić w menu, że buraki z tego dania są marynowane, ale kuchnia nie zrobiła najmniejszego problemu by je wymienić.
Zdecydowałam się na kanapkę szefa kuchni - wytrawną w środku, a z wierzchu podaną w słodkiej chałce. Wybrałam opcję wegetariańską ze względu na ciekawą zawartość pieczonej papryki, avocado, sera halloumi i jeszcze kilku warzyw, ale dodałam do smaku dodatkowo płatny boczek (fajnie, że była taka możliwość). Nieco zdziwiłam się, gdy zobaczyłam klasycznie wyglądającego burgera, ale bułka faktycznie była słodka niczym chałka i świetnie komponowała się z genialną zawartością. Kanapka była na tyle przepyszna, że nie skusiłam się na dołączoną mini sałatkę żeby nie psuć sobie smaku po konsumpcji :)
Również Pani z obsługi mimo pewnego niedoinformowania (to był jej pierwszy dzień w pracy) obsłużyła nas z sympatią i uśmiechem.
Chętnie wrócę!
Bardzo przyjemne miejsce. W środku tygodnia wieczorem było gwarno, a wszystkie stoliki były zajęte po wcześniejszej rezerwacji. Wystrój prosty, nieco surowy, ale przytulny. No i najważniejsze - kuchnia! Próbowałam pysznego kremu z białych warzyw, hummusu, pieczonych ziemniaków i burgera wegetariańskiego w chałce. Smaki delikatne, ale urozmaicone. Burger wegetariański - najlepszy, jaki jadłam w Warszawie z przepysznym kotletem z kalafiora. Pozostałe dania także nie ustępowały. Polecam zamówić pyszne białe wino stołowe tzw. "białą Bubę" :). Podsumowując, zachęcam do odwiedzenia Bibendy. Za kolację dla dwóch osób z przystawkami i winem zapłaciłam 150 złotych, więc cenowo także nie wygląda to źle. Miejsce może być również dobrą lokalizacją na drinka po pracy lub spotkanie ze znajomymi. Z pewnością tam wrócę!
MAgiczne miejsce- zawsze znajdą dla nas stolik nieważne jak tloczno jest w środku. Świetne jedzenie, absolutnie fantastyczne wino i cudowna obsługa!
Świetne miejsce, pomimo tłumu, obsługa na najwyższym poziomie – czujna i sympatyczna.
Jedzenie na wysokim poziomie. Nie wiem, czy miałam przyjemność jeść lepszy hummus, talerz serów wyrywałyśmy sobie z moimi towarzyszkami. Sałatki dobrze przyprawione i sycące. Na stół wjechały ogromne steki, dobrze wysmażone i wyśmienite w smaku. Rachunek za 4 osoby, z dużą ilością jedzenia i wina nie zwalił z nóg.
Na ogromny plus zasługuję woda w butelce po winie, wjeżdzająca na stół, zaraz po naszym przyjściu. Zwyczaj zachodni, nie do końca rozumiany przez niektórych restauratorów, którzy widzą w tym utratę zarobku na wodzie właśnie;)
Polecam!
Do Bibendy wpadłyśmy w piątkowy wieczór świadomie, że z miejscem przy stoliku może być problem. Na szczęście czekały na nas trzy krzesła przy barze. Wpadłyśmy tam głównie na wino, ale uznałyśmy, że warto byłoby też coś przegryźć. Zamówiłyśmy więc hummus oraz skrzydełka z kurczaka z salsą. Hummus był bardzo przyzwoity, na pewno nie najlepszy jaki jadłam w Warszawie, ale na poziomie. W konsystencji aksamitny, ale mógłby być odrobinę bardziej doprawiony. Podany został z warzywami i pieczywem (chałką ?), które było naprawdę dobre. Mniej dobrego mogę powiedzieć o skrzydełkach. Byłam nimi nieco zawiedziona. Mięso było soczyste, ale bez smaku, jakby ktoś zapomniał je posolić albo za krótko marynował. Podany obok sos był ok, ale nieco "ketchupowy", czego po takiej knajpie bym się nie spodziewała. Duży plus za wino, 60 zł za butelkę domowego wina. Dostałyśmy do spróbowania czerwone i białe i to drugie naprawdę mogę polecić! Jedno z lepszych domowych, jakie piłam. Duży plus za obsługę - miło i kulturalnie. Na pewno wrócę tu na wino, kuchni też dam jeszcze szansę;)
Pyszne jedzenie i bardzo "równe". Żadna potrawa nie odstawała. Wszystko było dobre. Byliśmy w 6 i każdy był zadowolony, nawet największe marudy. Razem ze znajomymi zamówiliśmy m.in. wszystkie przystawki. Polecam zwłaszcza jarmuż, nie wiem czym był przyprawiony, ale w końcu był podany zupełnie inaczej niż wszędzie. Czekoladowy fondant był idealny - z płynną czekoladą w środku. Kolejny plus: nie oszukują na alkoholu w drinkach, co w Warszawie jest normą. Jedyny malutki minus to obsługa, kelner zapomniał przynieść menu angielskie, ale to drobne potknięcie. Ogólnie obsługa była bardzo miła. Na pewno tam wrócę.
Dobra kawa, ciekawe, sezonowe menu, aczkolwiek wybor ograniczony. Mila obsluga, pomijajac fakt, ze kelner zwracal sie do Nas per Ty, mimo, ze byl jakies 10 lat mlodszy od Nas, co wydaje sie troche dziwne... Jedzenie na duzy plus, ale burgera w sobote o 15 juz nie bylo... :(
Super miejsce, gwarne, rozgadane, pełne ciekawych smaków. Na wieczorne spotkanie wybrałam się tam z koleżanką. Miałyśmy szczęście, że trafiłysmy na jeden z ostatnich stolików. Pochwała należy się obsłudze, kompetentnej i miłej, która nie zapominała o nas nawet wtedy kiedy ilość osób w lokalu przekroczyła milion;) Zamówiłysmy białe domowe wino (60zł). Jakże miłe było zaskoczenie, gdy okazało się, że to prawdziwie domowe wino a na etykietce widnieje pies właściciela, który zresztą przechadza się grzecznie między stolikami, tak jakby sam był gospodarzem. Urzekło mnie to dogłębnie.
Jedzenie smaczne, ciekawe połączenia tatara z granatem. Na początku wydawał mi się za mało doprawiony, ale może to dlatego, że przywykłam do wariantu z ogórkiem, cebulą i jajkiem. Tak czy inaczej porcja słuszna, odważny i smaczny eksperyment. Hummus bardzo dobry, świetnie skomponowany z warzywami i flagową "chałką". Ceny nie wygórowane, wnętrze przyjemne, obsługa wspaniała, och coś czuję, że będę wracać!
P.s-proszę ode mnie pogłaskać psa!
O Bibendzie słyszałam wiele dobrego od znajomych. Wczoraj w końcu tam trafiłam i niezwłocznie dodałam tę miejscówkę na listę miejsc w Warszawie, w których można pysznie i niedrogo zjeść. Krotka, sezonowa karta do zdecydowanie dobry pomysł - we wczorajszym menu leitmotivem była dynia. Ja zamówiłam polędwiczki wieprzowe z pieczoną dynią i musem śliwkowym + chrupiące kalafiorki, a moja koleżanka sałatkę z dynią i kozim serem. Obydwa dania były przepyszne, a obsługujący nas kelner miły i pomocny. Mimo tego, że knajpka pękała w szwach nie czekałyśmy długo na jedzenie. Na pewno nie raz tam wrócę.
Lubie knajpki z sezonowym jedzeniem.I do tego w przystępnej cenie.Bomba!
Zamówiliśmy zupę marchewkową i pietruszkową ;)-suuuper. Nastepnie wege hamburgera, sałatkę z burakiem i musztardowcem-pychotka,na deser boskie ciasto czekoladowe i sernik.Bardzo mi się podobało i radzę Wam tu zajrzeć.
Fajna atmosfera, miła obsługa. Ogólnie miło wspominam obiadek, chodź to co jadłam (gratin z warzyw i kalafior) troszkę mdłe, nie było wybijających sie smaków. Ale hummus przepyszny!
Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że jest to strasznie niedocenione miejsce. Właściwie to sam go niedoceniam. Ale dlaczego? Nie wiem. W Bibendzie wszystko gra tak jak powinno. Przyjemny, nowoczesny wystrój, pomocna obsługa i co najważniejsze przepyszne jedzenie w naprawdę przystępnych cenach. Co jeszcze warto podkreślić, to sezonowość i zmienność karty. Za każdym razem gdy tam jestem, w karcie znajduje coś innego. Ostatnio jak tam byłem udało mi się zjeść pięknie różową kaczkę oraz delikatnie i świetnie przygotowane żeberka. Do tego jakieś tam dodatki, a rachunek nie przekroczył 60zł. Mam nadzieję, że uda mi się częściej tam bywać
Średniej wielkości, niezobowiązyjacy lokal jest wieczorami zawsze zapełniony, warto zrobić rezerwacje jeśli zamierza się w dużym gronie tam coś wypić i zjeść. Dobre miejsce na wypad ze znajomymi, kuchnia w Bibendzie jest sezonowa. Zamówiłam ostatnio mięsną kanapkę Chefa - mięso bardzo dobrze przyprawione. Koktajl 'Dobry początek' mocny i smaczny. Obsługa bardzo sprawna, sympatyczna.
Bibenda is cosy, cool and always full! The waiters are very kind and always try their best to make beeing there pleasent. They have a nice wine list, the red Montepulciano is one of my faves! But really, the best thing about Bibenda is the food!!! They change the menu pretty often, so the meals are always seasonal and of good quality! And they taste sooooooooooooooooooooooooo good! For really good food Bibenda is a must! The only bad thing about Bibenda is, that it might be quite hard to get a table in the evening of Friday and Saturday without a reservation;)
Miejsce o ciekawym nowoczesnym wystroju, choc troche przyciemnawo. Obsluga bardzo mila, pomocna, podpowiadajaca, aktywna od samego wejscia. Duzy ruch, choc stolikow jest sporo - widac, ze miejsce jest popularne.
Co do karty: ilosc dan dosc niewielka, co jest atutem. Mialem skojarzenia z Soul Kitchen Bistro i innymi knajpami idacymi z duchem czasu, jesli chodzi o sposob konstrukcji menu (produkt/produkt/produkt), co powoduje, ze nie do konca wiadomo w jakiej postaci danie zostanie podane.
Co bylo zamowione:
Pate z kaczych watrobek z salata i grillowana chalka. Slodyczy nadaje dzem borowkowo-zurawinowy. Pycha!
Salatka z burakow, ricotty, orzechow wloskich i musztardowca. Z granatem i liscmi karbowanej ciemnej salaty. Trzeba dodac, ze buraki byly cieple. Pycha! (Opcjonalnie mozna poprosic o boczek. Mialem poprosic, a zapomnialem;).
Poledwica wieprzowa - rozowiutka, krwista, lekko surowa, a mimo to mieciutka i delikatna. Pycha!
Desery: panna cotta z mango - ok, ale troche konsystencja samego kremu lekko przyciezkawa, za bardzo zbita. Ale ok.
Tarta dyniowa - bardzo dobre, wyraznie maslane ciasto. Dynia z cynamonem idealnie zlewajaca sie z bita smietana. Pycha!
Herbata jasminowa - nie wiadomo jakiej firmy, bo podana w dzbanku w dlugiej torebce bez nazwy. Niby wlasciwie bez barwy, a pelna aromatu. Pycha!
No coz. Na pewno wroce. Zwlaszcza, ze z tego, co widze menu jest sezonowe i rotujace. Zachecam innych do odwiedzenia. Nie pozalujecie!
Bibenda to po staropolsku ni mniej ni więcej tylko pijacka uczta. Nie dziwi więc, że właściciele knajpki o tak zobowiązującej nazwie zapraszają do biesiady pisząc w karcie, że „kuchnia działa do północy ale zostańcie z nami dłużej przy barze”. Mimo tych zachęt my jednak odwiedziliśmy Bibende dla jadła zachęceni zasłyszanymi informacjami o „tapasowym” charakterze miejsca.
Faktycznie dania tu podawane są niezwykle proste co przypomina ideę andaluzyjskich tapas ale już ich wielkość wykracza znacząco poza rozmiary typowego hiszpańskiego „talerzyka”.
Nawet przystawki nazwane tu „małe zimne” i „małe ciepłe” mają wielkość bez mała regularnych dań. Niezależnie od wielkości urzekają interesującymi acz prostymi zestawami smaków. Na przykład doskonałe na podniebieniu pate z kaczej wątróbki z pistacjami, sałatą i konfiturą z borówek uzupełnione tostami z chałki to przede wszystkim wybitny smak samego pasztetu (by nie powiedzieć kaczej pasztetowej), z którym idealnie współgrają dodatki i słodycz chałki.
Ogromna porcja pomidorów malinowych i bawolich serc i jajo z winegretem z pieczonych pomidorów, to fantastyczny pomysł na sezonowy produkt, w którym jeżeli już coś przeszkadza to nie smak ale nazwa dodanego do potrawy sera tu zgodnie z zauważoną już w kilku gastrospotach modą nazwanym z włoska „świeżą ricottą prosto z Tatr”. Przy okazji ciekawe, czy jakikolwiek restaurator włoski nazwałby ser w serwowanym przez siebie daniu np. oscypkiem prosto z Sardynii ☺
Z zamówionych przez nas małych ciepłych wyróżniała się nieco ludyczna (i przez to jakże smaczna!) biała kiełbasa z chrupiącą soczewicą, żółtą cukinią, musztardowcem, dymką i niezwykle ciekawą „musztardą firmową”.
Oczywiście nie mogę zapomnieć o klasyku tego miejsca jakim są arcypyszne kwiaty cukinii z bazyliowo-miętowym kozim serem, grillowanym pomidorem, rukolą, cytryną i oliwą z oliwek. Ze względu na nieprzeciętny smak farszu tutejsze kwiaty to znaczący konkurent dla kwiatów z Ale Wino!
Podczas dwóch lub trzech zjedzonych tu z Anuchą posiłków z „dużych ciepłych” testowaliśmy jednie pieczone bakłażany, pomidory i czerwoną paprykę z paprykowym sosie z ricottą, kolendrą, limonką, które przypominały czerwony wulkan, otoczony lawą paprykowego sosu, na morzu oliwy. Za tym ognistym skojarzeniem nie szedł smak, w którym dominowały łagodności warzyw, lekko tylko przełamane ajwaropodobnym smakiem sosu i żywicą orzeszków pinii, które dopełniały serwis.
Bibenda to niezwykle przyjemne miejsce z kuchnią, prostą ale na naprawdę wysokim poziomie. Siłą miejsca jest dobry produkt (to coraz częściej główna składowa sukcesu knajp w Warszawie) który międzynarodowy set właścicieli, jak czytamy w karcie kupuje u znanych, stołecznych dostawców: mięso od p. Ani pod Halą Mirowską, steki od Beskidzkiego Wypasu, drób od Waldemara Suwińskiego, warzywa z gospodarstwa Majlertów oraz od Andrzeja Smulskiego, sery z Ranczo Frontiera i Kaszubskiej Kozy, a orientalne produkty z Samiry.
Wielkim darem Bibendy jest luźna „tapasowa” atmosfera, zadekretowana niczym w konstytucji na jednej ze stron menu, gdzie czytamy: „Dania podajemy na środek stołu, zachęcamy do wspólnego próbowania i dzielenia się”
Więc dzielimy się naszą opinią: dzielcie się dobrami z karty Bibendy! Warto!
Lunch, kolacja 7 sierpnia, 2 września 2015
Zawsze wracam i wychodzę zadowolona i najedzona. Tym razem fenkuł w pomidorach oraz tradycyjnie ziemniaki opiekane. Prosto i pysznie. Uwielbiam obsługę!
Urzadzilismy tu urodziny. Goście byli zadowoleni! Zmrozona wódka, dobre przekąski- pyszne pate i kwiaty cukinii faszerowane kozim serem. Dobre skrzydełka i bardzo przyzwoity hummus. Ogólnie dobra atmosfera i lokalizacja. Obsługa na +! Polecam na nieformalne spotkania! Polecam
Wybraliśmy się do Bibendy wraz z przyjaciółmi. Zamówiliśmy prawie wszystkie dania dostępne akurat w karcie.
Kelner zaskoczył nas bardzo pozytywnie ponieważ znał każdą pozycje i potrafił opowiedzieć dużo informacji o każdym z dań.
Przepiękne miejsce.
Jedyny minus to brak klimatyzacji. Przy 40 stopniach na zewnątrz i ciepłym jedzeniu bardzo by się przydała :)
Bardzo miło jest w środku, mam po sąsiedzku i staram się zaglądać regularnie. Kuchnia dominuje sezonowa, więc zawsze coś fajnego się trafi. Codziennie rano widzę, że przywożą im świeże dostawy, więc to już podwójnie zachęca do pójścia :)
Polecam jeśli ktoś lubi niekonwencjonalne, sezonowe smaki.
Szukając lokalu na spotkanie z przyjaciółką zaufani ludzie polecają mi wlasnie restauracje Bibenda.i nic w tym dziwnego bo było na prawde pysznie.
idziemy w ciemno.w ogródku i w sali duzo ludzi,duzo rezerwacji ale obsluga szybko i z dużym zaangażowaniem wyszukuje nam miejsce i szykuje stolik.
Pani podaje kartę i od razu tłumaczy co jest dostępne z poza niej i poleca dania.
Zamawiam humus z chałką,krem z kalafiora i kanapkę chefa z mięsem a na deser tartę z brzoskwiniami.
Humus z chałka bez zastrzeżeń,palce lizać.
Krem z kalafiora na prawde bardzo smaczny,jak na kalafiorową która zawsze wydawała mi sie nudna zupa.
Kanapka chefa w wersji mięsnej -przepyszna,mięso idealnie wysmażone a sos lekki i wyrazisty.to na prawde była bardzo dobra kanapka:-)
Tarta z brzoskwiniami niestety zamiast dopełnić całości to pozostawiła pewny niedosyt,była mocno przeciętna(najbardziej przeszkadzał suchy gruby brzeg którego nie dało sie nawet nabić na widelec)a do tego podana chyba prosto z lodówki:-/
Duże plusy za szybka,miła i dobrze przygotowana obsługę,pyszne przystawki i danie główne ale minus za deser.
Anna Rawska-Kupczynska
+4
Bardzo ciekawe warzywne menu. Po raz pierwszy jadłam dziś brokuliki w przepysznej sałatce z grilowanymi warzywami i serem hallomi Do tego lemoniada agrestowa. Lubię sezonowo!
Bibenda jest idealna - bez zadęcia, przytulna, świetna cenowo i przede wszystkim smaczna! Menu ma zaledwie kilka pozycji, ale każda zasługuje na pochwałę. Do tego zmienia się regularnie, więc nie grozi nuda. Nie ma tu przypadkowych dań i niedopracowanych eksperymentów jakich pełno w Warszawie. Nie będę piał z zachwytu nad oryginalnością kofty i doskonałością boczku w bieżącej karcie. Po prostu warto się tam wybrać i sprawić przyjemność swojemu podniebieniu. Zdecydowana czołówka stołecznych restauracji. Polecamy i już planujemy kolejne wizyty. Fajnie, że jesteście.
Są miejsca, do których chętnie wracamy a powodów zawsze jest kilka - bo pasuje nam ich atmosfera, czujemy się dobrze w ich wnętrzu, wiemy, że zostaniemy dobrze obsłużeni, ale przede wszystkim bardzo dobrze nakarmieni. Jednym z takich miejsc na Bibenda na Nowogrodzkiej w Warszawie, do której wpadamy w ciemno i na pewniaka. Tak było w pewną upalną niedzielę, kiedy to po długim męczącym spacerze, naszła nas ochota na lekki lunch.
Bibenda do swojej oferty wprowadziła letnie menu a w nim bardzo dużo warzyw. To co cieszy to przewaga dań warzywnych (sałatka z bobem i groszkiem cukrowym, grillowane marchewki, cukinie i ich jadalne kwiaty, kalarepa, młode ziemniaki) choć i trzy mięsne pozycje też się w nim znalazły - jagnięcina w postaci kotlecików lub burgera oraz boczek z puree z bobu. My swoją uwagę skupiliśmy na daniach bez mięsa. Kwiaty cukinii faszerowane twarożkiem były smacznym początkiem lekkiego lunchu, do nich zamówiliśmy młode ziemniaki oraz sałatkę ze szpinakiem. Wszystko jak zawsze świeżo przygotowane i z bardzo dobrych składników - to się ceni i do takich miejsc chętnie wracamy.
Jedzenie bardzo smaczne (jadłam mangolda z groszkiem cukrowym), kawa bardzo smaczna, drink - akuratny - alkohol wyczuwalny, ale nie dominujący. Niestety panowie nie doczekali się na piwo, i zrezygnowaliśmy z dalszego czekania.
Przechodziliśmy akurat Nowogrodzką i zdecydowaliśmy się na mały postój w Bibendzie, żeby napić się lemoniady. Byliśmy już po obiedzie, ale kiedy okazało się, że jedną z przystawek są faszerowane kwiaty cukinii, nie mogłam się oprzeć, żeby nie zamówić porcji ;)
Lemoniada bardzo dobra, dokładnie taka jak lubię: kwaśna, orzeźwiająca i zimna.
Kwiaty cukinii rownież bardzo udane, w chrupkiej, lekkiej panierce, nafaszerowane kozim serkiem ze świeżą miętą. Do tego świeży, dojrzały pomidor i rukola.
Lubię taką kuchnię, kiedy naturalne smaki poszczególnych składników są umiejętnie podkreślone, a nie przytłoczone :)
Do Bibendy zawitałam kilka dni temu z racji pustej lodówki i chęci na kawał dobrego mięsa. Wypatrzyłam, że serwują boczek i stwierdziłam, że zawitam do tego miejsca, dość z nazwy znanego. Zdziwiła mnie lokalizacja, zupełnie nie kojarzyłam, że restauracja jest akurat tam - szczególnie, że stoliczki przy wypełnionej samochodami i spalinami Nowogrodzkiej nie wyglądają jakoś szczególnie zachęcająco.
Wchodzę więc do środka, w którym czuć ruch i życie, są ludzie z obsługi, ci jedzący, a nawet pies. Wnętrze jest "klasyczne" dla ostatnich lat, czyli obdrapana cegła, industrialne światełka, ale nie jest to sztampowa Ikea, całkiem mi się podoba.
Zamawiam wodę (która okazuje się bezpłatna), szparagi na puree szparagowym z czosnkiem i boczek ze świni złotnickiej z puree z bobu, grillowanymi buraczkami i marynowaną czerwoną cebulą. W menu widnieje informacja o dostawcach poszczególnych produktów, co bardzo mnie cieszy, bo dbam o jakość "przyjmowanego pożywienia" ;) i w restauracjach zawsze mnie jednak niepokoi czy nacisk nie jest kładziony na zysk, a nie jakość surowców.
Przystawkę dostaję już wraz z daniem głównym poprzez małe przeoczenie na kuchni, ale w sumie jest mi to na rękę, bo boczek nie ma dużej ilości dodatków. Szparagi są niezłe, skórka z cytryny jest fajnym pomysłem, chociaż puree podane wraz z nim nie ma za bardzo smaku i przez to zestaw wypada płasko. Boczek okazuje się wielkim bokiem o cudownej strukturze! Jest miękki, a pasemka tłuszczu rozpływają się w ustach. Podpytałam pana kelnera i okazało się, że jest on pieczony przez 10 godzin na cebuli, która nadaje mu charakterystycznego smaku. Jedyny minus w tym daniu to mała ilość warzywnych dodatków do tak sporego kawałka mięsa, ale szparagi uratowały sytuację.
Pan kelner jest bardzo miły i pomocny, jedzenie w przewadze bardzo dobre. Za całość płacę 50 zł, co nie jest wygórowaną ceną. Chętnie jeszcze tu przyjdę, bo lubię miejsca stawiające na sezonowość i pochodzenie jedzenia!
W moim odczuciu miejsce, które albo się kocha albo nienawidzi.
Niektórzy twierdzą, że im prostsze menu tym lepsze i w większości przypadków mają rację. Niestety w tym konkretnym jest to minus. Menu jest na tyle skąpe, że ciężko znaleźć coś dla siebie.
Na palcach jednej ręki można policzyć dania główne.
Dzisiaj skusiłem się na stek, którego nie było w menu, był smyczy (to muszę przyznać, a i stopień wysmażenia był taki jak sobie zażyczyłem), zawiedziony jedynie byłem dodatkami. Kelner opisał potrawę tak jakoby była podawana z obfitą ilością smażonych warzyw, niestety było tego bardzo mało.
Na plus darmowa woda, na minus przerost formy nad treścią.
Bardzo ekskluzywnie brzmiące opisy dań, miła i profesjonalna obsługa, ale niestety najbardziej liczy się jedzenie, które nie do końca spełniło moje oczekiwania.
Na koniec może wspomnę trochę o wystroju, knajpa jakich wiele, trochę cegły, surowych tynków i przewodów wentylacyjnych, widocznie taka moda.
Wnętrze nie odstrasza, ale też nie przyciąga niczym nadzwyczajnym.
Z przykrością muszę przyznać, że nie jest to miejsce, które będę odwiedzał częściej.
Dosyć nowe i modne miejsce na mapie kulinarnej Warszawy. Szkoda, że nie czynne w poniedziałek, bo zawsze wtedy próbuję ich odwiedzić ;) Poza kartą są dostępne również dania spoza karty.
Ostatnio trafiłam na menu szparagowe. Jadłam polędwicę ze szparagami i boczniakami oraz sosem z (chyba) jarmużu. Danie było bardzo smaczne, ale dosyć kosztowne. Jednak za dobre mięso trzeba odpowiednio zapłacić. Przekonali mnie do boczniaków, bo pierwszy raz ich spróbowałam. Do picia zamówiłam lemoniadę, która przypominała bardziej wodą z cytryną, ale po odprawieniu cukrem była ok.
Wystrój podobny, jak w większości ostatnio modnych knajp, ogólnie w porządku. Za to pan który nas obsługiwał chyba miał niestety gorszy dzień. Na zewnątrz jest dostępny mały ogródek. Wrócę spróbować rownież innych dań.
Najlpiej wybrać się do Bibendy latem. Można wtedy wybrać stolik na zewnątrz i rozkoszowac się wielkomiejskim klimatem z talerzem pełnym warzyw z mazowieckiej wsi. Uwielbiam to miejsce za bezpretensjonalne połączenia warzyw i kasz. Za pyszną homemade lemoniadę. Za drinki wieczorem i za dostepną w menu listę rolników, od których produkty kupuje Bibenda.
pysznie, pysznie, pysznie :) zaskakująco prosto połączenia składników dające zachwycające smaki!!! Wszystkie mięsne i wegetariańskie pozycje do polecenia. Moje ulubione w okresie letnim KWIATY CUKINII FASZEROWANE KOZIM SERKIEM mniam!
Do Bibendy przyszliśmy na obiad do zakupowy. Widać było, że co najmniej połowa lokalu była na tych samych targach;).
Na początek wzięliśmy zupę czosnkową (zupa dnia) i hummus. Zupa była smaczna, ale trochę bezbarwna, za to hummus pyszny a porcja naprawdę solidna. Na drugie zamówiliśmy curry (z dyni) oraz pieczoną wołowinę. Wołowina była nierówna: pyszny sos, ale niektóre kawałki mięsa były twarde jak podeszwa, a inne mięciutkie. Curry było smaczne, ale w menu nie zaznaczono, że jest z burakiem, za którym nie przepadam. Warto pamiętać, że dania główne są bez dodatków typu ziemniaki, które należy zamówić oddzielnie - bez przystawek może być to trochę za mało jak na obiad.
Generalnie miejsce przyjemne, klimatyczne, obsługa uprzejma.
W piątkowy wieczór spotkałam się tam z mężem na małą kolacje i piwko. Lokal był prawie pusty, wystrój minimalistyczny acz przyjemny. Był tam nawet fajny psiak, który czasem odwiedzał naszą salę. Gorzej jeżeli ktoś nie lubi zwierzaczków. Kelner bardzo pomocny. Zamówiliśmy piwko, choć akurat mój wybór był niedostępny. Podają wyłącznie lane, mniej znane rodzaje. Do jedzenia zamówiliśmy buraczkową pastę z papryczkami jalapeno (których nie poczułam) z serkiem i siemieniem a do tego focciacia i zupa z pomidorów, z gruszką. Bardzo nam smakowało, choć buraczkowa pasta mogła być bardziej pikantna. Być może jeszcze wrócimy skosztować panierowanych boczniaków z aioli, które jedli goście ze stolika dalej.
Wizyta numer 2 - minęło sporo czasu i postanowiłam znów odwiedzić to miejsce ze znajomymi. Psiak dalej grasuje:) Sale są wypełnione po brzegi, ale kelner znajduje dla nas stolik. Widać wyraźne zmiany w karcie i barze. Do wyboru jest 5 piw z nalewaków. Zostaliśmy poproszeni na degustacje, bo nie mogliśmy się zdecydować w ciemno. Bardzo fajne piwka, choć w cenach wysokich (11-14zł). Zamówiliśmy do tego kwiaty cukinii nadziane kozim serem i buraka naciowego, z m.in pomidorami i ciecierzycą oraz hummus. Wszystko podane równocześnie, smakowo bardzo dobrze, choć moje danie z ciecierzycą było baaardzo ostre. Kwiaty cukinii delikatne, trochę tłuste, bo w panierce, ale ogólnie kompozycja dobra. Hummus kremowy, z wyrazistą nutą sezamu.
Do Bibendy zaprosiła mnie koleżanka, która zawsze jest na bieżąco z nowo otwartymi miejscami. Wybór był naprawdę dobry, zjadłyśmy smaczny i lekki lunch. Ponieważ trochę się spóźniłam na spotkanie, pominęłam już zupę, ale D. bardzo smakowała. Zamówiłam z działu "duże zielone" sałatę rzymską z grilla z wędzoną makrelą - smaczna, dobrze komponowała się z dressingiem, chyba pietruszkowo-cytrynowym. Koleżanka zjadła sałatkę z rzodkiewką, też wyglądała ładnie. Z mięsnych opcji interesujący wydawał się długo pieczony boczek, ale niestety miałam już kolacyjne plany. Dalsze plany tego dnia nie pozwalały też na zamówienie wina do lunchu, ale wybór wina jest spory. Ceny bardzo przyzwoite - za zupę, 2 sałatki, wodę i kawy niecałe 80 zł.
Bardzo podobał mi się wystrój, ściany z odsłoniętą cegłą, siedziska-parapety, solidny bar, ładnie wyeksponowane butelki wina. Atrakcją lokalu jest pies, którego życie srogo doświadczyło, a tu odnalazł się w roli maskotki. Chętnie znów przyjdę przy okazji wizyty w stolicy.
Wpadliśmy tu w kumpelskim mieszanym gronie, aby przedświątecznie coś przetrącić do piwa. Panie zamówiły drób, to jest pate z kaczych watróbek z orzechami i konfiturą oraz udko z gesi z fasolą, a my tradycyjny bigos myśliwski z siekaną brukselką, wędzonymi śliwkami i boczkiem oraz grillowaną białą kiełbasę z soczewicą, kalafiorem, marynowaną cebulą i musztardą dijon. Ceny w granicach 14-20 zł i smakowało wszystkim wybornie, wraz z pochwałą dostawcy mięska spod Hali Mirowskiej. Obsługa fachowa i sprawna.
Z mojej rekomendacji piliśmy czeskie Svijany i bawiliśmy się świetnie przy skocznej muzyczce rockowej z głośnika. W chwilach ciszy słychać tylko miły dźwięk toczonych kegów i szczęk kufli. Wokół fajna atmosfera piwnego braterstwa i zrozumienia. Bez górnego oświetlenia i przy kinkietach ta atmosfera zachęca do powrotu.
Niby ok, lokalne i sezonowe produkty, ciekawie podane, ale smak aż tak bardzo nie zachwyca. Zamówiona fasola z jarmużem i czosnkiem była ok, ale na dłuższą metę mdła. Moja towarzyszka zamówiła sałatę z pomarańczą i orzechami, która okazała się w praktyce górą liści sałaty z kawałeczkiem pomarańczy i jednym orzeszkiem laskowym.
Na plus - miła obsługa i bezpłatna woda.
Miejsce niewątpliwie modne, nie jestem jednak pewna, czy warte zainteresowania, którym się cieszy.
An error has occurred! Please try again in a few minutes