Na zaproszenie Zomato wybrałam się na Stary Mokotów do mało grzecznego dzieciaka łobuziaka na kolację. ostatnio sprawa z rezerwacją w niektórych restauracjach nie jest oczywista. Większość działa od 12:00, kolacyjne godziny zaczynają się od 18:00, czasem tylko w weekendy. W przypadku tej restauracji są podane godziny lanczu (12-15), a potem kolacji (18-22)na szczescie cały tydzień. Sa restauracje, ktore podaja kolacje tylko w weekendy. W sprawie rezerwacji: jest nr telefonu, jest adres E-mail i jest system rezerwacyjny, który wymaga karty kredytowej...Nie miałam ogromnych wyobrażeń, przeczytałam kartę na ich stronie, więc spodziewałam się smaku.
Restauracja mieści się na rogu Sandomierskiej i Rejtana w kamienicy, widać ją z daleka. Przy wejściu jesteśmy witani, "rozbierani" i prowadzeni do stolika. Wnętrze tak jak lubię;) czerwona cegła i przetarcia betonu, piękne oświetlenie dzięki świecom i delikatnym lampom sufitowym daje poczucie elegancji i przytulności.
Zamówiliśmy Menu degustacyjne, aby mieć wyobrażenie i poczucie całości konceptu i smaku tutejszej kuchni. Okazało się, iż w międzyczasie pojawiło się nowe Menu sezonowe, więc nie sugerujcie się kartą na Zomato ani ich stronie, trochę się różni...a i dodatki do poszczególnych dań i ich składniki nie są tożsame z nową kartą, na zasadzie: to co mamy akurat w kuchni zastępuje to, czego akurat nam brakuje:) nie ma pewności co dokładnie dostaniecie co jest jeszcze bardziej ekscytujące.
Czekadelko to przepyszne trzy rodzaje pieczywa wypiekanego na świeżo z prawdziwym masłem. Bajka. Jeden z zakwasów ma 17lat! Zamówiliśmy białe wino i wjechała maleńka zielona zupka jak z Alicji w Krainie Czarów;) To jeszcze nie są Dania z karty.
Obsługa to perfekcja, elokwencja, urok osobisty i profesjonalizm. Rzuca się w oczy i uszy od początku.
Pierwsza przystawka.
Tatar wołowy z czerwonego angusa, marynowany w nalewce Zbigniewa Sierszuły, z dodatkami, a do tego ukryta na dnie schowana ryba w panierce z octu. dla mnie ok, choć rybę odłożyłam, bo nie pasowała mi do surowego mięsa. Towarzyszowi wręcz odwrotnie- posiadł i moją:)
Druga przystawka: Surf&Turf: przegrzebek, szpik wołowy, przepiękny chrust z palonego pora, który wyglądał jak źdźbło suchej trawy, pasta z oliwek, kapara i oliwy i krem ziemniaczano-porowy. Po wymieszaniu wszystkiego radość pod sufit.
Kolejna przystawka: Troć i włoski likier cytrynowy, majonez imbirowy!, emulsja z kolendry, plasterek gruszki, chrupki orzechowe z wagame. Każda porcja to poezja.
Ostania przystawka: dzik i ziemniak, niby nic, a jednak WOW! dzik jak dzik, jeśli lubicie ten posmak dziczyzny, ale lody z pieczonych ziemniaków to jest TO! czerwona kapusta z miodem i chipsy z ziemniaka. Lody z polskiej bulwy podbily moje serce.
Danie główne to Gęś i korzenie czyli marynowana gęś i pieczone warzywa korzeniowe: harmonijka z selera z kremem z selera z miodem, piklowany buraczek na sosie z wędzonych warzyw. Wymiękam. Czerwone wino.
Desery: Pinacolada i Grzaniec nie były dla mnie ... Wolałabym lody ziemniaczane:)
Całości nadaję najwyższą notę z możliwych: za koncept, zaskoczenie, WOW!, elokwencję, kulturę osobistą, poczucie humoru, odwagę i za to, iż mimo czytałam kartę dań i wszystkie składniki i ich smaki były mi znane - to byli mnie w stanie zaskoczyć i smakiem i formą podania. A jednak wyróżnienie się na mapie kulinarnej stolicy jest możliwe - co nie jest łatwe....
An error has occurred! Please try again in a few minutes