Gwoli wyjaśnienia: normalnie nie chasam po takich restauracjach, bo aż mnie ściska w dołku jak patrzę na ceny w menu za rzeczy, które powinny kosztować 2-3 razy taniej... Ale tym razem byłam zaproszona, na stoły wyjechało prawie pół menu... To sobie popróbowałam :D
Jedzenie można określić jednym slowem: POPRAWNE. I tyle... bez szału, okrzyków zachwytu i niedowierzania... po prostu dobra, Polska kuchnia. Wszystko smaczne, można sobie wcinać, tylko te ceny masakrycznie :(
Natomiast chciałabym powiedzieć, że wielkie chabeau bas dla obsługi! obsługa jest wspaniała. Czuje się warszawski sznyt! Pozdrawiam ich wszystkich serdecznie!
Podsumowujac: Dobrze, ale drogo.
Dla mnie to miejsce jest bardzo klimatyczne i romantyczne. Sala przepełniona jest wspaniałymi zapachami przygotowywanych potraw. Moje danie było przygotowane specjalnie dla mnie na moich oczach. Porcje nie są duże, ale człowiek nie wyjdzie stąd głodny. Wieczorami przystojny pan gra na żywo, czasem wtóruje mu trąbka. Miejsce to jest bardziej przeznaczone dla dorosłych niż rodzin z dziećmi. I dobrze, bo rodzice mają gdzie pójść na romantyczną kolację tylko we dwoje.
Chętnie znów tam wrócę.
Dobra restauracja na spotkania te duże i te małe- prywatne, rodzinne a także służbowe bo alkohol w przystępnych cenach :)
Obsługa przemiła, pozytywna, na fajnym luzie, pożartuje, jednocześnie jest to przemiłe i dodaje rangi każdemu posiłkowi jak obsługuje Cię kilka osób, przychodzi sam Gessler nalać zupę z rondelka i posypać świeżym koprem.
Co do samego jedzenia- dobra polska kuchnia i duże porcje. Ceny raczej wyższe, przywykliśmy płacić takie ceny za Dania kuchni zagranicznej - i jakoś psychicznie jak na polską kuchnie zdaje się że to wysokie ceny. Jednak podsumowując łączny rachunek i stopień najedzenia (wyszliśmy bardzo najedzeni) - to w zasadzie ceny nie są jednak wysokie. Trzeba przestawić myślenie i docenić ze za Polską kuchnie tak samo należy się godna zapłata jak i za inne.
Jedzenie bardzo dobre. Polecam spróbować wszystkiego ;)
Fantastyczna obsługa (szczegolnie Pani z obcobrzmiącym akcentem, bardzo ciepła i serdeczna osoba), znakomite jedzenie. Wystrój różni się od nowoczesnych knajpek ktore powstają na każdym kroku. Próbowaliśmy śledzi, schabowego, gotowanej(?) wołowiny i bezy. Wszystko wspaniałe i aromatyczne.
Odejmuję pół gwiazdki za ceny. Wiem, że jakość kosztuje, ale ponad 60 zł za schabowego z ziemniakami jest ceną dość wysoką.
Na pewno odwiedziny niedługo miejsce ponownie.
U Kucharzy w Arsenale, knajpa usytuowana nieopodal Ratusz Arsenał. Klimatyczne, stylowe, eleganckie. wnętrze idealne na rodzinną kolacje. W głównej części restauracji, po środku usytuowana część kuchni i gotujący kucharze ubrani w charakterystyczne " czapki". Naprawdę ciekawy klimat. Teraz przejdę do menu: dominują tu dania tradycyjne. Wybrałam barszcz z kołdunami, pierogi z kaczką i puszysty sernik. Barszcz z kołdunami dobry, jednak nic nadzwyczajnego, kołduny z kapustą i grzybami według mnie miały za mało farszu. Zdecydowanie pominęłabym ten starter na rzecz śledzika ze śmietaną i ziemniakiem, którego wybrał mój chłopak , wyglądał i podobno smakował bardzo dobrze. Na drugie danie wybrałam pierogi z kaczką- polecam. Bardzo dobre, wilgotny i dobrze doprawiony farsz oraz cieniutkie ciasto. Porównując np. cielęcinę, którą wybrał mój chłopak to pierogi okazały się strzałem w 10. Na deser wybraliśmy bezę oraz sernik. I jedna i druga pozycja super! Całość dopełniło pyszne białe wino. Urocze miejsce, jednak przyznam, że spodziewałam się nieco lepszej kuchni , gdyż poza moimi pierogami nie zaobserwowałam aby ktoś ze znajomych z którymi byłam dostał lepsze danie, zupa przeciętna, desery pyszne.
Wczoraj byłam u Kucharzy na kolacji urodzinowej mojego znajomego. Wejście do restauracji nie rzuca się zbytnio w oczy, szczerze powiedziawszy nawet o tym miejscu nie wiedziałam. Pierwsze wrażenie restauracja bardzo elegancka, gustownie zastawione stoły, kuchnia otwarta dla gości oraz wielki fortepian na środku.
Kolacja odbyła się na końcu restauracji w przytulnym i kameralnym pokoju, byśmy nie przeszkadzali innym gościom. Zastawa wraz z przystawkami pięknie się prezentowała. Na stole zagościł przepyszny tatar, który był osobiście przy nas przygotowywany przez kucharza. To było niezłe widowisko. Innymi przystawkami, które wcześniej pojawiły się na stole były byliny ze śmietanką i kawiorem, pasztet z dzika, sałatka z kozim serem, mięso w galarecie, śledzie w śmietanie czy grzyby z patelni w dość ciekawej osłonie. Pojawiły się także pasty do pieczywa: rybna i chrzanowa. Każdy znalazł coś dla siebie. Dania zaserwowane były typowo polską kuchnią, jednak były podane i przygotowane w dość wykwintnym stylu. Najbardziej do gustu przypadł mi tatar, byliny oraz grzyby.
Na danie główne mieliśmy do wyboru polską kaczkę i eskalopki cielęce. Oba dania były serwowane wraz z domowymi kluseczkami i zasmażanymi buraczkami. Ja zdecydowałam się na tą drugą opcję. Eskalopki bardzo soczyste i mięciutkie, kremowy sos na nie polany był przepyszny. Buraczki oraz kluseczki bez zastrzeżeń. Wszystko pasowało do siebie idealnie.
Na koniec podano nam nieziemski tort bezowy. Nigdy wcześniej takiego nie jadłam. Bardzo delikatny, znajdujący się w nim sos owocowy przełamywał jego słodycz. Wielkim jego atutem było brak biszkoptu przez co nadawał jemu jeszcze większej lekkości. Tak dobrego deseru bezowego nigdy nie jadłam.
Obsługa była naprawdę rewelacyjna, nie odstępowała nas na krok. Wszystko czego zabrakło na stole natychmiastowo zostawało dołożone.
Miejsce oceniam na mocne 4,5. Parę rzeczy nie było trochę w moim klimacie dlatego taka ocena. Atmosfera tam panująca jest nie do opisania. Kucharze przygotowujący dania przy stolikach gości naprawdę robią wrażenie. Nie jest to ekskluzywna restauracja gdzie panuje sztywność i cisza. Jest to miejsce gdzie można naprawdę zjeść świetne jedzenie i świetnie się przy tym czuć. Co prawda nie przepadam zbytnio za typowo polską kuchnią, jednak tak inna odsłona pasowała mi w 100%.
Uwielbiam Warszawę. Uwielbiam to miasto za taką ilość wyjątkowych kulinarnych miejsc i za to, że każde z nich jest zupełnie inne. Dzisiaj napiszę o jednym z najbardziej specyficznych – U Kucharzy w Arsenale. Jedni kochają tą restaurację a inni odrzucają ją. Ja należę do tej pierwszej grupy.
"Bezpieczny" wybór na różnego rodzaju rodzinne uroczystości ale też lunch. Szczególnie jeżeli preferujemy tradycyjne, polskie jedzenie bez elementów "fine dining'u". Obsługa dosyć specyficzna ale tak ma być i się sprawdza. Karta dosyć krótka ale każdy powinien coś dla siebie znaleźć. Szczególnie polecam tatara oraz zupy - to na początek. Oprócz tego dobre pierogi z wzorowym ciastem, różne mięsa panierowane w tym sznycel. Smaczne grzyby z patelni ale trochę przesadzili z ceną jak za takie danie. Desery trzymają ustalony wzorzec smakowy i stylowy. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić to karta mogłaby by częściej się zmieniać i więcej eksperymentowania. Zamawiając z karty myślę, że warto się posłuchać najczęstszej rady kelnerów - soczysty i chrupiący De Volaille, do tego puree ziemniaczane i niesamowita marchewka z patelni z imbirem.....
Tak profesjonalnej i zaangażowanej obsługi trudno znaleźć w innej restauracji. Śmiało mogę polecić tatara robionego przy kliencie oraz sztukę mięsa... Kaczka ostatnim razem (ok. 3 tyg. temu) była średnia lekko przesuszona ale traktuje to jako jednorazową wpadkę.. Polecam!
Wspaniałe, klimatyczne miejsce, w którym można poczuć się jak na rodzinnej kolacji u Mamy. Do tego pyszne, tradycyjne, polskie jedzenie, muzyka na żywo np. fortepian, vocal. świetna lokalizacja, ogród, duży parking. Obsługa jest urocza i bardzo pomocna. Na tyle, że bardzo łatwo wybacza się także małe niedociągnięcia. Polecam każdemu, kto jeszcze nie był. 5*
Zdecydowanie pozytywnie, jeżeli chodzi lunch. Zaprosiłem tam dziś Mamę (Joanna bawi w Londynie i nie mogła uczestniczyć). Ogródek zewnętrzny był mocno nasłoneczniony i menedżerka zaprosiła nas do ogródka w podwórku. Cień pod parasolami stwarzał ujmującą atmosferę. W menu lunch na cały tydzień jest rozplanowany. Trafiliśmy na zalewajkę na kalafiorze oraz schabowego z puree ziemniaczanym i kotleta gryczanego z sosem grzybowym. Do tego kompot w karafce (litr) oraz po kawałku ciasta drożdżowego. Obsługiwała nas cała armia ludzi. Pani od kieliszków, pan od zup, pan od kapusty zasmażanej, pani od talerzy, pan od menu itd. Czuliśmy się nieco onieśmieleni, ale ogólnie na plus. Na lunch zdecydowanie rekomendujemy - 25 zł za cztery dania i czujemy się bardzo zaopiekowani. Warto by tylko, by blat stołu się nie chwiał.
U kucharzy na szybką kolację. Wpadamy, pytamy czy jest stolik - udało się.
Zamawiamy śledzia i barszcz czerwony na przystawki. Śledź smaczny, zupa również. Potem wjeżdża watróbka i cielęcina. Ponownie dania smaczne, w pierwszym momencie wydaje się, że porcje są małe ale to chyba wynik dość dużych talerzy i tym samym optycznego złudzenia. Wychodzimy najedzeni.
Atmosfera faktycznie specyficzna, obsługa czasem przypomina taką z czasów PRL ale mimo wszystko jest przyjemnie i poprawnie. Minus za naprawdę brudne toalety co chyba w lokalu z dość elegancką klientelą (dużo spotkań biznesowych) jest bardzo słabym punktem tego miejsca.
Poprawnie i smacznie, niestety nic mnie nie wyjątkowo nie uwiodło - jeżeli chodzi o restauracje panów Gessler to jednak wygrywa Warszawa Wschodnia - tam uwodzą od samego wejścia.
Aleksander Bogdański
+4.5
Jedzenie rewelacyjne - polecam szczegolnie siekanego tatara, sledzia pod pierzynka i tort bezowy. Obsluga specyficzna ale idealnie wpasowujaca sie w klimat miejsca. Pol pkt w dol za jedna nieczynna toalete, zapchany zlew i brak mydla - dziwna sprawa jak na miejsce o tak wysokiej randze. Ogolem polecam.
Miejsce, w które warto zabrać gości z kraju i zagranicy. Genialny tatar, owiane legendą postaci wśród personelu i sympatyczne twarze wśród kucharzy. Po wielu wizytach w Hotelu Europejskim i jeszcze częstszych wizytach w Arsenale, coraz bardziej przekonuję się do tej nowej lokalizacji. Eskalopki cielęce nadal kruche, kaczka nadal nie jest wysuszona, a chrupiąca, marchewka z imbirem słodko-ostra, a pianino wystukuje ciągle znajome melodie. Mam sentyment do tego miejsca i uważam, że nie ma drugiej takiej lokalizacji w Warszawie. Uwielbiam!
Jest 4.0. Za schabowego, eskalopki cielęce, i sandacza. Takie były główne dania, na przystawkę śledź, pasztet, tatar na grzankach (mmmm) i buraczki z polewa chrzanowo jabłkowa. Oczywiście nie byliśmy sami, obiad rodzinny w otwartym oknie z przewiewem.
Jestem tu juz któryś raz, wcześniej w europejskim odwiedzałem i powiem tak - ani razu sie nie zawiodłem. To taka rekomendacja. Byliśmy w sobotę o 14:00 do 16:00 i nie było ani głośno, ani tłoczno. Nawet powiem, ze nikogo nie było ;)
Zachęcam, kilka zdjeć na potwierdzenie. Extra obsługa, to mi pasuje.
Ciekawe miejsce z bardzo nietypowym klimatem - dość głośno, kelnerzy, pomocnicy, kucharze, jeżdżące miedzy stolikami kelnerskie wózki, krojenie mięsa i nakładanie na talerze "na sali", pan grający na pianinie. Wszystko to tworzy swego rodzaju teatr. Polecam stoliki na uboczu. Można cieszyć się jedzeniem i spokojnie obserwować "przedstawienie". Jedzenie bardzo dobre. Polecam na wyjście w gronie znajomych. Może to być też spora atrakcja dla zagranicznych gości chcących spróbować polskiej kuchni i poczuć klimat "starej Warszawy"
Jedzenie przepyszne. Gęś wspaniała, makarony super. Przestronne wnętrze. Mimo bardzo licznej obsługi długo czekaliśmy na zamówienia, ale było warto. Oddzielny pokój z animatorami dla dzieci.
Odwiedziliśmy wczoraj w kilka osób (towarzystwo polsko-szwedzkie), od godz. 19.00. Entourage wewnątrz ciekawy i sprzyjający konsumpcji. ;) Usiedliśmy w "ogródku", czyli przy stolikach na wewnętrznym dziedzińcu. Wszyscy chwalili otrzymane potrawy: bliny z sosem grzybowym; eskalopki cielęce; królik w sosie musztardowym. Znakomity chłodnik, gęsty, z dużą ilością boćwiny, jak na nie-domowy chłodnik - satysfakcjonująco przegryziony. ;) Dobry, świeży chlebek z masełkiem jako starter, nieciekawe bułeczki. Całkowicie subiektywna ocena mojej potrawy: królik był minimalnie za słony, a buraczki troszkę mdłe, tzn. mój gust podpowiada, by miały jakiś np. ziołowy akcent. Piwo - kilka, zapewne dobrych, zagranicznych (bo nie zauważyłem wielko-browarnianych wyrobów piwopodobnych) i lany Kasztelan - może to nadmiar moich oczekiwań, by w takim lokalu było dostępnych jeszcze kilka zacnych piw z lokalnych browarów...
Obsługa męska, dobra i kompetentna, w fikuśnych outfitach. ;)
Malutkie minusiki: 1. Muzyka docierała z dwóch źródeł - odpowiednia do miejsca piano music z wewnątrz lokalu i niepasująca tutaj jakaś para-disco rąbanka - ze skraju lokalu, na szczęście nie za głośna; miano to wyłączyć, że niby niedopatrzenie, ale tak się nie stało ...; 2. Auta klientów parkujące na wewnętrznym dziedzińcu - nie podobało się to naszej dwójce Szwedów, którzy są bardzo ecolo, vege i jedli te bliny z sosem grzybowym. ;) Rzeczywiście bez aut byłoby wizualnie lepiej, no ale to Warszawa, więc trzeba zrozumieć okoliczności...
Duży ruch w lokalu w ten sobotni wieczór, ale nie ma wrażenia nadmiernego tłoku (wyszliśmy ok. 20:30). Kuchnia polska, z nowocześniejszymi akcentami, karta menu bardzo dobra, jednostronicowa, nieprzeładowana. Kilka potraw jest wg menu dostępnych po 17-tej lub od 19-tej - takich zastrzeżeń niewiele, dotyczyło to bodaj kaczki. Rachunek 340 zł na 5 osób, co przy ok. 5 piwach i dwóch lampkach wina stołowego jest bardzo sympatyczną ceną w stosunku do zapewnionej jakości.
Jak najbardziej miejsce godne polecenia.
Zostaliśmy zaproszeni i nie wypadało odmówić.
Jedno trzeba przyznać, jedzenie mają wyśmienite. Na przystawkę był tatar przygotowywany przy stoliku. Na obiad sztuka mięsa bardzo dobra i zaskakująca dobre kopytka. Bardzo delikatne i rozpływające się w ustach.
Na finał był kawałek tortu czekoladowego. To jest to dla czego warto porzucić wszelką dietę. Tort jest delikatny z kawałkami chałwy, która fantastycznie chrupie i do tego podobno mix białej i czarnej czekolady. Nie przepadam za tortami czekoladowymi, a ten śni mi się po nocach. :)
Miejscówka bardzo dobra, kelnerzy wiekowi, ale sympatyczni, obiad dla 2 osób to wydatek ok 200 zł.
Dla tego tortu warto. :)
An error has occurred! Please try again in a few minutes