Prosta Historia okazuje się taka nie taka prosta ;) Ale do rzeczy.
Bistro odwiedziłam w ramach restaurant week, nie wiedząc czego się spodziewać. Moją uwagę przykuły policzki wołowe, rzadko spotykany rarytas w polskich restauracjach.
Miejsce urządzone jest prosto i ze smakiem, fantastyczny pomysł na wazoniki ze zużytych żarówek. Jest czysto, jest świeżo, pachnie przyjemnie, ale nienachalnie jedzeniem. Jedynym problemem okazuje się ciasnota. Stolików w knajpie jest zdecydowanie za dużo, co sprawia, że goście siedzą ściśnięci, przyspawani do stolików. Miejsca pod ścianą są takie, że trzeba prosić gości od stolika obok, żeby się przesunęli, żeby móc przejść. W toalecie nie jest lepiej - przy myciu rąk nie ma szans, żeby ktoś mógł przejść do kabiny. Ta ciasnota zabija fajny, niezobowiązujący klimat tego miejsca i czyni nas nieco skrępowanymi.
Obsługa miła, kompetentna, młoda i serdeczna, za to duży plus.
Na przystawkę na stole ląduje hummus w towarzystwie chlebka pita. Hummus jak dla mnie trochę zbyt orzechowy, do oryginału trochę mu brakuje, ale jest smaczny, kremowy, przyjemny i wyrazisty. Do tego chlebek gorący, pieczony na miejscu - pyszne danie. Nie rozumiem kawałków surowej marchewki. Mimo, że to przystawka, porcja jest taka, że zaspokaja głód.
Danie główne to policzki wołowe w sosie własnym z chrzanowym puree i chipsami z jarmużu. Dla mnie poezja. Poliki pyszne, wolno duszone, przesiąknięte aromatem przypraw, w mocno zredukowanym, zawiesistym i aromatycznym sosie. Minusem jest to, że choć większość kawałków rozpływa się w ustach, niektóre są gumowate, co psuje efekt. Puree ziemniaczane z chrzanem to strzał w dziesiątkę. Idealnie komponuje się z mięsem i sosem, a do tego chrupiące chipsy z jarmużu. Porcja słusznej wielkości. Uwzględniając wcześniejszą przystawkę, czuję się przejedzona.
Na deser sernik z białej czekolady. Ciasto zwarte, wilgotne, puszyste i mocno serowe, rozpływa się na podniebieniu. Uwielbiam serniki. Ten był na pewno jednym z lepszych komercyjnych serników, jakie miałam okazję jeść, ale był trochę za słodki. Nie dałam rady zjeść do w całości, a w celu zneutralizowania słodyczy musiałam zamówić espresso. Tu kolejny plus - espresso aromatyczne, esencjonalne, bez nuty kwasku, więc takie jak lubię.
Z całości wizyty jestem zadowolona. Podsumowując, myślę, że unikając godzin szczytu obiadowego z obawy o tłok w tym bardzo ciasnym miejscu, można tu zjeść smacznie, domowo i za uczciwą cenę. Polecam to miejsce :)
An error has occurred! Please try again in a few minutes