W sobotę byłem na bardzo fajnym koncercie i imprezie która skończyła się grubo po trzeciej. Barmani do końca super mili i sprawni. Mają bardzo dobre piwko z nalewaka Zwierzyniec i nieźle prosecco z kija tylko cena prosecco trochę z kosmosu. Ale miejsce jak najbardziej do polecenia.
DZiKa nie przetestowałam kulinarnie, raczyłam się jedynie trunkami - mają w ofercie smaczne cydry i niczego sobie processo z kija za dyszkę. Główne skrzypce gra dla mnie sam nastrój miejsca, jest mocno psychodelicznie, trochę jak z zamglonego snu rodem z Twin Peaks. Willa jest niesamowita i mają tu nosa do muzyki, koncerty grają naprawdę ciekawi artyści. Aż mi szkoda, że DZik jest mi tak nie po drodze...
DZiK to miejsce o magicznej atmosferze. Przeważnie niespecjalnie przepadam za tak daleko posuniętą hipsteriadą, jednak tutaj chodzi o coś więcej. Wystrój i całokształt "klimatu" mocno nawiązuje do epoki, w której powstawał budynek, czyli przełomu lat 20 i 30 ubiegłego stulecia - spora część wewnętrznej infrastruktury zachowała się zresztą w oryginale, więc nie ma tu żadnej ściemy. Historie, których - ponad wszelką wątpliwość - przez ostatnie 90 lat doświadczały mury budynku, dają się odczuć. Można odnieść wrażenie, że główną rolę gra tu duch przedwojennego budynku. Oczywiście nie chodzi o dziwadła rodem z horrorów - duch willi Wilkoszewskich wprawia raczej w chilloutowy nastrój, choć podobnie do upiornych zjaw, nie pozwala tak sobie o, po prostu, stamtąd wyjść. Zdarzyło mi się tam zasiedzieć i zagadać, nawet bez procentowych wspomagaczy i nawet siedząc na nie-za-bardzo zachęcającym patio. Zastanawiające samo w sobie...
Samo patio jest nie tyle zniechęcające, co nieco zaniedbane, prowizoryczne. Cały budynek jest w ogóle trochę jakby... przykurzony, nagryziony zębem czasu.
Miejscówka (bo nie nazwę tego "lokalem") jest domem dla wielu eventów muzycznych, zwłaszcza dla niszowych, dopiero wspinających się na szczyty wykonawców. Mi zdarzyło się siedzieć obok próby jakiegoś zespołu. Jakiegoś bardzo mało znanego zespołu. I powiem tylko tyle, że może i lepiej, że nie jest szerzej znany. Niewątpliwie jednak niejednokrotnie na pewno można tu znaleźć perełki młodej sceny.
Nie mam dużo do napisania o jakości jedzenia - jadłam tu raptem jakieś przekąski barowe i jeden kawałek ciasta czekoladowego. Ciasto bardzo dobre, intensywne w smaku, nie pożałowanu mu dodatków w postaci masła orzechowego i orzechów rozmaitej maści. Cena uczciwa - chociaż już nie pamiętam, ile dokładnie, jakoś nie zwaliła mnie z nóg. Kawa, którą wzięłam do ciastka klasyczna, warszawski standard. Ani szałowa, ani nie paskudna.
Wybór piw jest... standardowy jak na tego typu miejsca. Tu żywe, tu jakiś koźlak, jednak sumarycznie taki sam w porównaniu do innych hipsterolubnych lokalizacji.
Obsługa też wpisuje się w histeriadowy styl. Każdy ubrany inaczej, ale każdy stylowo, każdy tu jest jakiś. Atmosfera jest bardzo luźna, więc udziela się też obsłudze - nie uświadczymy tu wysokiej klasy savoir-vivre restauracyjnego, natomiast można się poczuć jak u znajomych. Fajnie, jeśli lubicie taki klimat.
An error has occurred! Please try again in a few minutes