Małe, choć bardzo przyjemne miejsce. Stoliki przy samym oknie z widokiem na ul. Francuska. Pyszny tort Cassis z białym musem i musem z porzeczek. Tort węgierski cudownie czekoladowy z kawałkami kwaśnych wiśni.
Nie wiem, jak to jest z Lukullusem, ale wszystkie cukiernie zdają się cierpieć na wielki rozstrzał jakości między małymi ciasteczkami (tymi kupowanymi w pudełkach) a ciastkami serwowanymi na miejscu. Jako że kawiarnie są zawsze ładnie urządzone, obsługa miła, lokale czyste, chciałoby się wziąć coś na miejscu, ale wtedy zawsze przypominam sobie o tym, że tarta cytrynowa smakuje aromatyzowaną pianką do golenia (znam wszystkie smaki świata), ciastka na kruchym spodzie składają się w połowie z cukru, a monokl dosłownie klei się od słodyczy. Z drugiej strony miniaturowe ciastka pokroju Zakochanych czy też tych miniaturowych pierniczków (Katarzynki?) to złoto i trzeba się powstrzymywać, żeby nie zjeść od razu wszystkich. Lokalowi na Francuskiej brakuje z pewnością ogródka i przestrzeni, za to aranżacja i kolory - bajka.
Lukullus na Francuskiej to kolejna ze świetnych filii mojej ulubionej warszawskiej cukierni. Piękne wnętrze (ten półkolisty sufit, mozaikowy kot!), kusząca lada z wypiekami, bardzo miła obsługa. Z niecierpliwością wyczekiwałam nadejścia bezy Romanow i tutaj udało mi się jej spróbować. Idealna beza, obwódka z białej, łamiącej się czekolady, delikatnie gorzkawy krem z pomarańczy i aksamitna konfitura z żurawiny. Ech, nawet nie ma się do czego przyczepić. Można iść w ciemno na wszystkie tutejsze wyroby 🙂
An error has occurred! Please try again in a few minutes