Reviews Bistro Pigalle

Zomato
Jędrek Janek Bukowski
+5
W życiu nie jadłem lepszego tatara, a gdy podano mi deser, to nie wiedziałem czy go zjeść czy wystawić w muzeum - dzieło sztuki. Mega miejsce!
Apr 10, 2016
Zomato
Andrzej Ocenia
+4
Na wstępie powiem, że knajpa prawdopodobnie zasługuje na 4,5 czy nawet 5 ale .. 

Zapraszam do czytania ;)

Wybraliśmy się tam dziś zupełnie przypadkiem - chciałem iść gdzieś obok ale samochód zaparkowałem przy tej knajpce i stwierdziliśmy, że wejdziemy. Chciałem zjeść coś małego ale okazało się, że karta jest krótka acz konkretna - i trzeba było zjeść danie.  Nie będę wymieniał wszystkiego tylko skupię się na dwóch punktach.

Łosoś sous vide z puree z selera i groszku.. poezja. Po prostu świetny - jeden z lepszych jakie jadłem, przypomina mi smak ulubionej przystawki z jednej z już zamkniętych a świetnych restauracji.
Wszystko inne po prostu dobre oprócz... flaków - czyli prostego dania.
Co było nie tak? Wydaje mi się, że kucharzowi wpadła solniczka. Bo to nie była kwestia twardości mięsa czy czegokolwiek co się może nie udać. Tutaj po prostu było BARDZO przesolone.
Dania nie oddałem bo po łososiu i tak byłem z restauracji zadowolony, a takie przesolenie to jest po prostu jakaś nieuwaga a nie nieumiejętność gotowania.

Daję zatem 4.

Obsługa miła i nienachalna. Aczkolwiek gdyby zapytali czy smakowało to bym nadmienił co sądzę o zupie ;)
Apr 02, 2016
Zomato
Truszkowska Barbara Oliwia
+4.5
Zdjęcia nie oddają tego, jak jedzenie było fantastyczne. Wraz ze znajomą zamówiłyśmy tatara po francusku i sałatkę nicejską. Umarłyśmy w butach, dania główne już nam potrzebne nie były. Lecz zamówiłyśmy łososia i kaczkę a na dobitkę crème brulle. Wyszłyśmy przeszczęśliwe i przejedzone. Lokal ciepły z biało-drewnianymi elementami. Polecam! Minusem jak dla nas było brak możliwości zamówienia samej lampki wina bez sera, natomiast taki klimat restauracji i da się przeżyć o samym jedzeniu,bo warto :)
Jan 04, 2016
Zomato
PanRipley
+5
Nowe owoce morza we francuskim wydaniu
Bistro Pigalle to nowe miejsce na gastronomicznej mapie Warszawy .Podobno restauracja wcześniej jakiś czas działała pod tą samą nazwą lecz nie dane mi było wcześniej tu zawitać .Jedynym miejscem do którego chętnie wracałem na ulicy Poznańskiej to spelunkowaty Bejrut który zdecydowanie oferuje najlepszy humus w stolicy .Ulica Poznańska to jedna z tych ulic gdzie zdecydowanie czuć klimat Warszawy .Eleganccy panowie w markowych ubraniach przeplatają się z miejscowymi pijaczkami a i nie rzadko panie lekkich obyczajów mają tutaj swoje posterunki .I właśnie nazwa Pigalle żartobliwie odwołuję się to tego już historycznego miejsca potocznie zwanym przez warszawiaków ,,Pigalakiem ,,

Wchodząc do restauracji naszym oczom ukazuje się duża otwarta kuchnia oraz pełna lada świeżych owoców morza dla mnie to znak ze trafiłem w odpowiednie miejsce .Tym razem sam . Modna cegła na ścianach i granitowe stoliki nawiązują do francuskich Bistro gdzie jakość jedzenia nie zawsze musi oznaczać wygórowaną cenę .
.Przeglądając menu zauważyłem spójną całość z mocnymi akcentami kuchni francuskiej .
 Kelner w prawnym okiem zauważył o mojej konsekwencji wyborów pozycji typowo francuskich wiec polecił butelkę Pouilly Fume (przyzwoita cena na ten dość szlachetny trunek). Na przystawki zamówiłem 6 ostryg , Pate z gęsich wątróbek  oraz francuskiego tatara .Kelner grzecznie poinformował o jakości rodzaju ostryg Fine De Claire(12 zl szt) . Ostrygi bardzo swieze z duza iloscia wody tak jak lubię .Pate z wyczuwalną nutą Cognacu (29) lub Brandy. Wyśmienite. Natomiast domowej roboty maślany briosz rozpływał się w ustach . Tatar z sezonowanej poledwicy(38zl) bardzo dobrze posiekany a nie z mielony co często wywołuje  u mnie odruchy wymiotne .Ciekawe polaczenie tabasco , sosu  Worcestershire i delikatnego majonezu .Następnie zupa Bouillabaisse(28zl). Jest zdecydowanie najlepszą i najbardziej zbliżoną wersją do orginału znana mi z lat studiow na Cote d'Azur . A sos rouille na przyrumienionej grzance to tak zwana ,, posypka na torcie ,,
 Aby ,,dopchnąć się raz jeszcze  dla nieprzyzwoitego obżarstwa zamówiłem grillowaną ośmiornicę z szafranowym puree i sosem chilli bean (57zl).Macka mocno chrupiąca ale dla mnie osobiście mogłaby być jeszcze bardziej zwęglona na wzór tych które jadłem na marokańskich paleniskach .Natomiast zdaje sobie sprawę ze musi być ona w miarę neutralnie grillowana bo nie każdy jest takim ortodoksem grilla jak ja . 
 Niestety nie miałem czasu ani tym bardziej miejsca na degustacje deseru co będzie nie wątpliwie jednym z przystanków na następnym spotkaniu z Pigalle .

 Na koniec chciałbym serdecznie podziękować panu Nowakowi który ewidentnie podczas pisania recenzji nie był w najlepszej formie . To właśnie jego miażdżąca recenzja bistro zwróciła moją uwagę. W innym przypadku mógłbym nigdy nie przekroczyć wejścia do tej przesympatycznej restauracji .
Bravo Pigalle  !!
Dec 01, 2015
Zomato
Julia Julia
+5
Ulica Poznańska w Warszawie od zawsze kojarzona jest przez warszawiakow z gastronomią, głównie za sprawą mieszczacej się tam niegdyś najlepszej szkoły gastronomicznej w Warszawie a może i w całym województwie.
Dziś ulica Poznańska zachwyca bogactwem roznego rodzaju i kategorii lokali gastronomicznych. Są tu zarówno restauracje z najwyzszej półki dla gości z grubszym portfelem, trochę skromniejsze dla przecietnego Kowalskiego jak i podrzedne mroczne spelunki z przygaszonym światłem. Naszą uwagę zwróciło nowe miejsce widoczne z daleka za sprawą mocno przeszklonych okien witajacych ciepłem migających świec.
Przytulne wnetrze z jakże modną po wsze czasy cegłą. Z głośników dyskretne nuty francuskich klasyków i od progu witająca szerokim uśmiechem pani kelnerka. Choć określenie kelnerka jest w tym przypadku zbyt oczywiste. Choć w lokalu nie ma szatni, gdyz miejsca nie jest zbyt wiele przemila obsluga przyjęła od nas plaszcze ktore wylądowaly na wieszaku w rogu sali.
Na przystawke zamówiliśmy sałatkę nicejską i stek z foie gras. Wprawdzie foie gras jest w daniach głównych lecz znakomicie nadaje sie tez na starter. Poprosilismy aby naszą porcję podzielić na dwa telerze. Foie gras bylo dokładnie takie jak lubię. Z zewnatrz przysmazone, chrupiace, w srodku zaś maslane, gładkie idealne. Podane z grzankami, orzechami pini, jabłkiem i sosem malinowym. Wyborne. Sałatka nicejska to popis kucharza. To danie sprawia wrazenie kompletnego. Jakby każdy szczegół był specjalnie zaplanowany a skladniki niby jak w kazdej innej nicejskiej ale jakże inne: krucha fasolka szparagowa, piękne czerwone plastry marynowanego tuńczyka, niebieskie ziemniaki i jajko w koszulce z płynnym żółtkiem. Widząc tę kompozycję uśmiech maluje się na twarzy.
Na danie glowne zamowilismy dwa łososie gotowane w niskiej temperaturze.
Cóż ...nasze oczekiwania po przystawkach mocno wzrosły. I... kucharz ponownie wzniósł sie na wyzyny. Dalikatne struktura ryby wprost rozplywajacej sie w ustach połączona z kremowym pure z selera i zielonym groszkiem. A to wszystko dopełnione zabajone waniliowym.
Wspaniała kolacja we francuskim klimacie.
Specjalne podziekowania dla usmiechnietej i jakże miłej pani Marty ktora z prawdziwą pasją opowiadała nam o winie i serwowanych daniach.
A to wszystko w Bistro Pigalle. Genialne miejsce. Polecam.

Dodam ze w trakcie naszej wizyty dwie pary schodziły z piętra specjalnie dziekując kucharzom, ktorych pracę można ogladac na żywo ponieważ w Bistro Pigalle jest otwarta kuchnia
Nov 19, 2015
Zomato
Elzynor
+4
Zawsze bawi mnie nieco, gdy w Polsce odwołujemy się do placu Pigalle, niespecjalnie ładnego miejsca w Paryżu, gdzie prędzej trafimy na sex-shop niż porządne jedzenie. Na szczęście Bistro Pigalle zajmuje się ‎tym drugim.

‎Knajpka, w przeciwieństwie do wielu innych w okolicy Hożej i Poznańskiej, nie wydaje się oblężona. Prócz mojego w lokalu zajęty był tylko jeden stolik, a pani kelnerka zdawała się nieco zaskoczona moją wizytą. Nie marudzę jednak, zostałem dzięki temu obsłużony ekspresowo.

Wystrój Pigalle to mieszanka w której trudno znaleźć motyw przewodni. Fuzja nowego designu, do znudzenia odsłanianej cegły, luźnych nawiązań do Francji zmieszanej ze zdjęciami z międzywojennych polski bali, wszystko w stonowanych beżach. Spodobały mi się żyrandole w kształcie żarówki‎, w tle leciały mile dla ucha, jazzowe kawałki. Poza tym jednak jakoś nic nie zapada w pamięć, ani pozytywnie, ani negatywnie. Sala w górnej części lokalu gdzie usiadłem wydaje się niedoświetlona - pewnie miał być intymny klimat, wygląda o jednak, jakby ktoś użył o połowę watów za mało. Dolna część, z dużymi oknami wychodzącymi na ulicę i widokiem na gotujących kucharzy wypada pod tym względem lepiej.

Z menu podobnie jak z wystrojem - nie widać jednego kierunku, w którym by zmierzało. Wydawało mi się, że bistro specjalizuje się w owocach morza, bo głównie je i ryby widziałem zawsze na mijanej kilkakrotnie tablicy z polecanymi daniami. Mięsożercy znajdą jednak coś dla siebie, są desery, są sałatki. Idea bistro przejawia się w zmienności - menu jest niedługie i często modyfikowane (sądząc po jego papierowej formie). Dla mnie to jednak znak, że gotują tylko z rzeczy dobrej jakości, które uda im się akurat dostać. Przechodąc więc do clue, czyli jedzenia...

Na pierwszy ogień - dwukolorowy krem z cukinii. Przed nim dostałem jednak francuskim zwyczajem chleb, zaś niefrancuskim - oliwę do niego. Małe bułeczki i pieczywo były jeszcze ciepłe gdy dostałem je w koszyku, więc pewnie je jakoś wcześniej odświeżyli, ale co tam - były obiektywnie dobre. Zachwyciła mnie za to aromatyzowana, lekko czosnkowa oliwa, naprawdę dobry patent na wstęp. Gdyby jeszcze, jak we Francji, dali mi do tego karafkę wody, wszystko byłoby na swoim miejscu.

Krem cukiniowy był do bólu poprawny - aksamitny, o delikatnym, zbalansowanym smaku, cóż, dokładnie tak dobry, jak byśmy się tego spodziewali w lokalu o aspiracjach Pigalle. Nie zaskoczył jednak żadną interesującą nutą, bo jak tu delikatną cukinię łamać delikatnymi migdałami. Jednak patent z dwoma kolorami, mimo, że czysto estetyczny, bardzo mi się spodobał. Chociaż zupa nieco ginie w dużym talerzu, to porcja była w sam raz.

Drugie na stół wjechały mule. I były wyśmienite! Pięknie pachnące, prosto z białego wina i masła, o pysznym mięsie. Niekiedy ich smak ginął tylko w dużej ilości dodanego czosnku, ale to nie zepsuło bardzo dobrych doznań. Wywar również pasował idealnie. Zupełnie więc nie wiem czemu, gdy najedzony i zadowolony płaciłem za kolację, pani kelnerka przepraszającym tonem tłumaczyła, że ten gatunek muli jest może mały, ale używają go, bo ma naprawdę dobrą konsystencję. Dla mnie większą niedogodnością był brak osobnej miseczki do opłukania palców, bo przy tak przyrządzonych mulach nie da się nie utłuścić.

Pigalle więc nie rozczarowało i stanęło kulinarnie na wysokości swojej poprzeczki cenowej. Jeśli więc chcemy wybrać się na kolację na poziomie i wyjść zadowoleni będzie właściwym adresem Brakuje mi tu jednak konkretnego kierunku, spójnej myśli stojącej za tym miejscem - tego czegoś co sprawia, że dobry lokal wybija się spośród innych dobrych.
Nov 11, 2015
Clicca per espandere