Reviews Mistrz I Małgorzatka

Zomato
Juan Montero
+4.5
This place does not look greate from the outside. I was not shure if I want to come in. But I did and I am very glad. Delicious original polish food.
Mar 17, 2017
Zomato
Mateusz Suchecki
+4.5
Idąc tropem Stanisława Grzesiuka można znaleźć na Czerniakowie prawdziwą perełkę kulinarna Warszawy. Mistrz i Małgorzatka miejsce kultowe, wspaniała karta z bogata ilością podrobów.
Niepozorny barek - pijalnia dla okolicznych mieszkańców, jedni pod garniturem wciągają swoją porcje dudków inni przy kieliszku kontemplują rozpływający się w ustach ozorek wieprzowy.
Zamówiliśmy na 3 osoby praktycznie wszystkie przystawki, coś z dań głównych i zapłaciliśmy zaledwie 60 złotych!
Większość dań bardzo dobra, nerki odrobine za mocno było czuć mocznikiem.
Warto wpaść na ozorek w towarzystwie zimnych 100 gramów i poczuć się jak na Czerniakowie z czasów "Boso ale w ostrogach". Dobrze, ze mam blisko 😊
Sep 19, 2015
Zomato
Marcin Malinowski
+4
Ojoj co to za miejsce. Lokal nie kusi z zewnątrz. Wręcz nie zachęca. Ale to jakie podają jedzenie to przechodzi ludzkie pojęcie. Śledzik taki jak powinien byc, kopytka i buraczki rownież. Flaczki jedne z lepszych jakie jadłem, ozorek zjadł sam siebie. Cynaderki do poprawy
Aug 27, 2015
Zomato
Magdalena Potocka
+4
Bywam w tej mokotowskiej okolicy, ale do Mistrza i Małgorzatki nigdy bym nie trafiła, gdyby nie recenzje kilku użytkowników Zomato, których śledzę. Bar wygląda z zewnątrz niepozornie i dość mało zachęcająco. Wnętrze przypomina mi bary z lat osiemdziesiątych. Jadłospis bogaty w tradycyjne dania polskiej kuchni wypisany na tablicy. Wybieramy mielonego z kaszą i buraczkami i wątróbkę. Porcje są solidne, domowe, i smakują tak właśnie, jakby były przyrządzone przez mamę :-) Ceny bardzo rozsądne. Oboje z mężem wychodzimy bardzo zadowoleni.
May 05, 2015
Zomato
Lajkonik
+3.5
Mój prywatny ranking. Le5zek opisał wystrój, lokalizację itp. więc skupie się na jedzeniu:
1. Żołądki - nie mam słów. Delikatne danie przywołujące wspomnienie babcinej kuchni- POLECAM !!
2. Ozory- jadłem pierwszy raz w życiu, ale wiem, że niełatwo tak je ugotować. Mięciutkie, soczyste a sos chrzanowy poezja, wylizałem talerz :).
3. Pierogi ruskie bardzo przyzwoite, ale to tylko pierogi.
4. Dudki - również mój pierwszy raz i fanem nie jestem, ale to kwestia struktury i gustu.
5. Flaki - jedyny zgrzyt bo to sztandarowe warszawskie danie a było najwyżej średnie. Chyba odczekam miesiąc i zamówię ponownie. Może twórczyni się zakochała i dlatego ciut przesoliła a może mi się smak zmienił, ale jadałem zdecydowanie lepsze i to nie raz.

Obie wizyty w porze lunch'u więc nie wiem jak lokal wygląda wieczorem ze względu na sąsiedztwo stadionu i wystrój spodziewam się grupowego oglądania meczów piłkarskich i atmosfery "biesiadnej".

Aha! Koniecznie zapytajcie domniemanego właściciela, zwanego poniżej "Mistrzem" o to co dzisiaj poleca. Nawet tylko dla pouczającej i niewątpliwie niezapomnianej pogawędki :).
Jun 03, 2014
Zomato
Kiwi-czaki
+3.5
Polecam. Mieszkam niedaleko i kiedyś z bratem postanowiliśmy tam zajrzeć na zupkę chmielową. :) Jakie było nasze zaskoczenie kiedy okazało się, że większość ludzi oprócz zupki chmielowej je żurek (który gorąco polecam - kiełbaska i jajeczko w misce - spora porcja za 7 zł), czy golonkę ze smażoną kapustą (mam zamiar spróbować następnym razem, apetycznie pachniała - cena na tablicy jest podawana za 100 gram, ale ludzie płacili 20-30 zł za taki zestaw golonka + kapusta).

Obsługa - hmm... nie oczekiwałam rewelacji biorąc pod uwagę lokal i jego wygląd; tak też rewelacji nie było, :) ale uprzejmie.
Oct 25, 2009
Zomato
Lukasz
+3.5
Tradycyjna polska kuchnia domowa z doskonałymi podrobami na czele. Mistrz i Małgorzatka to miejsce, do którego aby wejść, trzeba okazać odrobinę odwagi. Lokal jest na Czerniakowie, ma szyld sprezentowany przez Pepsi i zaparowane szyby. Chadzam tam samotnie wtedy, gdy małżonka ma inne plany obiadowe i chyba słusznie, bo miejsce jest mocno zmaskulinizowane. W Mistrzu i Małgorzatce naszymi kompanami będą grupki panów przy piwku. Poprzednim razem byli to trzej licealiści-idealiści, dwaj szwagrowie debatujący nad rodzimym i rodzinnym słownictwem ("Słuchaj, a jak on jest szwagier mojej żony, to kto on jest dla mnie?" "No, ten to jest kum!") oraz sześciu lokalnych wielbicieli (uwaga, żarcik!) 'zupy chmielowej'. Wczoraj z kolei towarzyszyło mi pięciu zgorzkniałych filmowców z wytwórni na Chełmskiej, kilku kibiców Legii Warszawa (stolicy duma i sława) oraz (niezmiennie) sześciu lokalnych wielbicieli 'zupy chmielowej'. Atmosfera gęstnieje wraz z upływem czasu: im później wejdziemy tym mniej wyważone komentarze usłyszymy, a i grubsze słowo częściej przeszyje dym papierosowy, ale na szczęście lokal jest czynny tylko do 21.00, a panowie dookoła naprawdę wyglądają na fanów tego miejsca, więc bądźmy spokojni. Gdy zaś zachce się nam zabrać tu żonę czy narzeczoną, to celujmy w porę obiadową i pamiętajmy, że wygrane na jednorękim bandycie świętowane są śpiewaniem "Sto lat".

Mając zarysowane tło społeczne Mistrza i Małgorzatki możemy przejść do kuchni. Zjemy tu dania polskie w dość dużym wyborze, może nie zawsze tak dużym jak obiecuje stały jadłospis napisany kredą po lewej stronie od baru, ale tak czy inaczej sporym. Trzeba pytać co jest i zdać się na sugestie pani barmanki. Jedzenie jest prawdziwie domowe i nie ma w tym nic a nic pejoratywnego. Dostaniemy tu dania jak u babci, która gotuje od "przedwojny", swoje wie, dobrze wszystko okrasi i nie będzie wydziwiać z kulinarnymi nowinkami. Ale nawet ci, którzy boją się takiej kuchni, nie będą rozczarowani, choć im zalecałbym pozostanie przy jednym daniu: i tak będzie sycące.

Rosół z domowym makaronem jest bardzo dobry. Zupa grzybowa z tym samym makaronem również, tym bardziej, że nie będzie to pieczarkowa zabielona śmietaną, tylko gęsta, choć nadal klarowna, zupa z grzybów leśnych. Dobry jest też strogonow i domowe buraczki na ciepło, ale prawdziwą specjalnością zakładu są podroby. Jak smakują żołądki i barszcz na płuckach jeszcze nie sprawdziłem, ale już wiem jakie są flaki i cynaderki. Są świetne. Flaki, których nie jadłem od lat, występują w kanonicznie babcinym smaku, czyli lepszych już nie znajdziemy. Cynaderki, których dotąd nie jadłem wcale (podobnie jak pani barmanka - tak mi się zwierzyła) otworzyły mnie ostatecznie na bardziej ekstremalne podroby. Oryginalny smak między grzybem, wątróbką (delikatnie) i mięsem, sprężysta konsystencja, rodzime przyprawy, do tego robione na miejscu kopytka i sos - wszystko to w nagrodę za odwagę społeczną i kulinarną!

Dla tych, którzy nie chcą się nagradzać Mistrz ma w ofercie schabowe, mielone, zrazy, pomidorówkę, barszcz bez płucek... Daję głowę, że gotowane tą samą ręką na pewno będą pyszne - niczym ćwiczona przez sześciu panów 'zupa chmielowa'.
Mar 08, 2008
Zomato
Flyy
+4
Git szamanie ;). Mistrz i Małgorzatka to miejsce, którego nie wolno przegapić. Jeśli choć trochę jest wam bliski klimat "warsiaskich cwaniaków", to jest to miejsce dla was. O wystroju nie ma co gadać, bo zupełnie nie o to tu chodzi. Barek jest mały i dość duszny, że aż boję się myśleć co tu się działo przed wejściem w życie ustawy o zakazie palenia ;). Za ladą stoi miła Pani zbierająca zamówienia, a zamówić można: mielonego, wątróbkę, nóżki, pierogi, placki ziemniaczane i wiele innych specjałów kuchni domowej. Ja miałam okazję próbować rosołu z domowym makaronem, ruskich pierogów i wątróbki. Wszystko dobre, albo bardzo dobre. Urzeka fakt, że po zamówieniu schabowego z kuchni rozlega się dźwięk tłuczenia mięsa. Gdy danie jest gotowe zza kotarki wychodzi Pani Tereska z parującym talerzem w ręku. Towarzystwo zaglądające do lokalu to głównie okoliczni „chłopcy z ferajny” od 20 do 60 lat zamawiający „to co zwykle”. Dwudaniowy obiad dla dwóch osób kosztował 35 złotych. Bardzo fajne miejsce i co tu mówić, pełna kultura, tylko gościa z bandżolą brak.
Feb 18, 2011
Zomato
Cubic
+4
Miejsce legenda. Mała niepozorna, knajpka, obok ruchliwej Czerniakowskiej. Z pozoru bar, mordownia, piwiarnia, absolutnie nie zachęca do wejścia. Ale kto wie co kryje się w środku wchodzi bez pukania!

Mianowicie jest to osnute legendą królestwo podrobów i warszafskiej kuchni regionalnej. Tu królują wątróbka, żołądki, cynaderki i ozorki. Wszystko pierwsza klasa. A dla antymiłośników podrobów znajdzie się też schabowy, mielony (wzorcowy), gulasz i inne dania typowej kuchni polskiej.

I jedynie pikająca co chwilę mikrofala uzmysławia nam, że niestety menu jest za szerokie i z tego powodu wszystko się odgrzewa.

A szkoda. Bo gdybym wpadł tam i miał do wyboru trzy dania świeże, dzisiejsze, jeszcze ciepłe to brałbym w ciemno. A tak to trochę mnie ta mikrofala odstrasza.
Jul 15, 2013
Zomato
Martama
+3.5
Domowa kuchnia w warszawskim wydaniu. Trafiliśmy do tego miejsca czytając recenzję przydomowych lokal i i... potwierdzają się opinie. Lokal czysty, ale mroczny, co rekompensuje smak jedzenia oraz przemiła obsługa. Szkoda tylko, że tak mało miejsca jest w lokalu, a wysoka temperatura wewnątrz wręcz zachęca do wystawienia stolików na zewnątrz.
Zamówiony schabowy oraz gulasz z żołądków tak jak w domowej kuchni. Świeże, smaczne, bez sztuczności i oszczędności. Brawo! Moja kasza gryczana nieco rozgotowana, ale ziemniaczki były OK.
Bardzo chętnie wrócę na spróbowanie reszty dań.
Oct 27, 2013
Zomato
Gass
+3.5
Kuchnia jak u babci. Polecam niektóre dania z karty, zarówno na miejscu, jak i na wynos.
Szczególnie pomidorową i żołądki. No i nóżki palce lizać.
Kuchnia domowa, na wynos - nikt w domu nie zorientuje się, że restauracyjna.
Obsługa szczerze doradzi lub odradzi danie.
Czysto. Klimaty klienckie, czasami jak z Misia. Towarzystwo mieszane, ale nie szemrane. Właścicielem jest były olimpijczyk, sportowiec. Wystrój zdobią medale i dyplomy. Jeśli ktoś mieszka blisko to lokal dobry na piwko lub lufę bez zbędnych uwag :)
Jul 29, 2011
Zomato
Kornelia
+3.5
Urok podrobów po warszawsku. Mistrz to lokal z tradycjami, który żyje dzięki stałym bywalcom, którzy po pracy wstępują tu na obiad, piwo, mecz, wódeczkę... Kuchnia jest zacna, tradycyjnie warszawska, z wyraźną specjalizacją w podrobach: dudki, flaki, żołądki, cynadry, wątróbka, kaszanka... Oprócz tego nóżki, tatar i śledź, zupy, pierogi i obfity wybór dań mięsnych. Smaki po domowemu prawdziwe i szczere, bez udziwnień i wymyślania, a porcje na bogato. Wystrój lokalu jest prosty, eksponuje kolekcje medali (chyba właściciela), a spory ekran umożliwia bieżące uczestnictwo w wydarzeniach sportowych, co czasem wzbudza emocje i urozmaica czas spędzony w Mistrzu. Ze względu na dość małą powierzchnię został zachowany tradycyjny układ barów piwnych - wysokie blaty i stołki barowe, ogólnie jest czysto. Stali bywalcy są generalnie nastawieni pozytywnie, koloryt lokalny występuje i dodaje Mistrzowi charakteru. Obsługa mila, wobec niektórych klientów wręcz po matczynemu troskliwa :) Jednym słowem pełna kultura, a jaki styl!
Aug 12, 2011
Zomato
Ewa Tina
+5
Bulchakow przy talerzu dudków. Jeśli napiszę kiedyś książkę to najistotniejsze wydarzenia będą miały miejsce właśnie TU. Bo Mistrz i Małgorzatka to miejsce nie tylko kultowe, ale i zjawiskowe. Połowa speców od designu dostała by tu ataku serca, podczas gdy druga zrezygnowałaby z wejścia już na progu. To miejsce gdzie można wyobrazić sobie bohaterów Bulchakowa i Krajewskiego przy wódce i podrobach. Nie pamiętam by zdarzyło mi się jeść tu coś innego. Ozory, dudki, wątróbka, żołądki, serduszka... och tak, MiM to raj dla podrobozerców. A takich miejsc "we Stolycy" jest mało. MiM to miejsce, które nie stara się być "w stylu" ono ma swój styl. Nie elegancki ale specyficzny. Jedzenie jest świetne a obsługa równie dobra. Współtowarzysze jak z kart książek. Oby tak dalej bo jak się hipsterstwo dowie to już nie będzie to samo.
Jul 21, 2014
Zomato
Ewa Tina
+4
5 ćwiartka i duch Behemota. Czerniakowski lokal należy do moich ulubionych miejsc w Warszawie. Z ogromnym żalem robię tą recenzję bojąc się, że zwiększy to ilość osób... ba, nie osób, ale konkurencji do baru i podrobów... Cóż, mam nadzieję, że nie mam tak piorunującego wpływu na kształtowanie gastro-opinii naszego społeczeństwa jak pan Nowak i nadal Mistrz i Małgorzatka pozostaną kulinarną wyprawą w przeszłość. Wnętrze wyjęte wprost z przełomu lat 70tych i 80tych. Metalowe barowe stołki, proste krzesła, kwiatki "paprotki", duch PRL-u w knajpowym wydaniu. Wyrażenie obsługa w tym przybytku niesie za sobą powiew obrazy. Specyficzna pani za barem, anioły gastronomi mniejszej w kuchni i nic dodać, nic ująć.

Ja w Mistrzu i Małgorzatce skupiam się zresztą tylko na podrobach, choć doceniam smak ich rosołu czy kotleta schabowego. Nic jednak nie robi na mnie tak dojmującego wrażenia jak niebiański żurek na dudkach. Albo aromatyczne flaczki pachnące majerankiem. A delikatny ozorem w sosie chrzanowym powinien przyśnić się nocą samotną i złą. Cynadry wieprzowe wprawiają w zachwyt moje kubki smakowe, a myśl o potrawce z żołądków budzi we mnie bestię. Do tego kolejny kieliszek czystej i gorzkie żołądkowej. To moja ulubiona wódka... pewnie dlatego, że z nazwy też wygląda jej "5 ćwiartka" (czyli podroby). Są takie dni gdy tatar i żołądkowa pozwalają trzeźwo myśleć. Tak to już bywa.

A ponieważ legendarne dzieło Michała Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata" zajmują w mojej głowie ważną półkę trudno mi się pozbyć wrażenia, iż to tu bywają często duchy jego bohaterów. Jestem niemal pewna, że demoniczny pan, który pożyczył ode mnie sól miał w sobie coś z Wolanda ("Wszystko będzie, jak być powinno, tak już jest urządzony świat."), a siedzący przy barze 60latek z sumiastym wąsem przypominał mi Behemota ("czyż ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.")...
Nov 02, 2011
Zomato
Ewa Tina
+4
Ulubione niezmiennie. W kwestii podrobów są w Warszawie tylko dwa lokale warte uwagi. Z wyższej półki Bistro 5 Ćwiartka w Arkadach Kubickiego oraz lokal dla wtajemniczonych "Mistrz i Małgorzatka".

Słonko świeci bezwstydnie. Nagła ochota na podroby w samym środku wiosny to jak znak z samego dna żołądka. Trzeba iść. Więc idę. A raczej jadę. Bo dojazd do mojego ulubionego lokalu to prawdziwa dla mnie wyprawa. Dwie przesiadki autobusem (samobójca jedzie samochodem... na całej trasie same korki), ale potem jest już tylko lepiej. Sąsiadujący sklep z papugami nadaje odpowiedniego nastroju...
Wchodzę i wnikam. Niczym Alicja do krainy czarów. No nie dokładnie takiej bajkowej... może coś bardziej jak ze snu Daliego i Tarantino. Wnętrze idealnie dopasowane do podróży w czasie - nic a nic nie zmienione... no przepraszam, przesunięto maszynę do gry zręcznościowej. Reszta tak jak było. Aloes w doniczkach na parapetach. Bar i barowe krzesła. Telewizor z meczem. To miejsce, do którego mężczyzna powinien wchodzić pierwszy, a nie przepuszczać kobietę.

Zamówienie Warki z kija grozi niezadowolonymi pomrukami autochtonów (mecz Legii w TV), ale ja na szczęście wolę królewskie. Obsługa niezmiennie idealna. Do tego nereczki. Zgrabna kokilka wypełniona po brzegi cynaderkami z duszoną cebulą. Uduszoną na zabój. Ni to zupa ni to drugie danie. Potem wątróbka, nie jakaś kurza, czy delikatesowa cielęca, tylko prawdziwie męska sprawa. Wieprzowa. Cebula tym razem na mocno, lekko podpieczone końce, dokładnie tak jak lubię. Tu w kuchni, pewnie śmieją się w głos czytając w przepisach z "Kuchni" sformułowanie "przysmażyć na złoto".

Do tego ziemniaki utłuczone jak kibice drużyny przeciwnej... choć w kwestiach kibiców tego nie popieram to ziemniaki po prostu wymagają porządnego tłuczenia. Potem się je okrasi skwarkami. Nie boczkiem tylko prawdziwymi spyrkami. Mizeria lub buraczki. Oto jest pytanie. Mam wrażenie, że Mistrza i Małgorzatkę wypełniają po brzegi bardziej i mniej tragiczni bohaterowie Szekspira. Cóż życie wszak jest snem wariata śnionym nieprzytomnie.
May 09, 2012
Zomato
Focus07
+5
Potwierdzam opinie osób, które wcześniej trafiły pod ten adres - ten lokalik jest faktycznie z tak zwanej ery minionej, ma swój niepowtarzalny nigdzie, sympatyczny klimat i nastrój . Tak się składa, że mieszkam od ponad 35. lat przy ul. Czerniakowskiej, na osiedlu Sielce i szczerze się przyznam, że tysiące razy mijałem ten lokal, jak również podobny sąsiedni i sklepy w pobliżu - "mechanicznie", bez jakiegoś wyraźnego zainteresowania, można powiedzieć całkiem obojętnie.
Aż tu nagle, zupełnie jak najbardziej przypadkowo, żona przeglądając na stronie Gastronauci.pl opinie o lokalach restauracyjnych, natknęła się na bardzo pochlebne, w samych zachwytach opinie o "Mistrzu i Małgorzatce", z których tchnął zapach, woń smakowitych dań i czytając dalej te komentarze, czuliśmy, jak przysłowiowa "ślinka" cieknie po brodzie. To długie zdanie, też mówi, jak wyrażam swe odczucia na jednym oddechu.
Otóż w pierwszą sobotę marca "wybraliśmy się" spacerkiem 10-minutowym w porze obiadowej do tej restauracyjki (zdrobnienie, broń Boże nie lekceważące). Na tablicy bogaty spis oferowanych potraw i dań powoduje oczopląs, wszystkiego chciałoby się spróbować i naprawdę trudno się było zdecydować, co zamówić. Przyjęliśmy wstępną zasadę, że będziemy co jakiś czas tu spożywać obiad, zamawiając coraz to inne dania. Na pierwszy tak zwany ogień żona zamówiła sznycel wiedeński z ziemniaczkami i zasmażaną kapustką, oraz piwo "królewskie"z beczki. Ja natomiast - cynaderki (jadłem chyba z pięćdziesiat lat temu, przyrządzane przez moją św.pamięci mamę), oraz smażoną wątróbkę z cebulką i ziemniaczkami oraz zestawem surówek. Patrzyłem z niedowierzaniem, jak moja żona tę olbrzymią jak dla niej porcję sznycla smakowicie "wrąbała" bez reszty, popijając piwkiem, a dodam, że sama gotuje w domu i naprawdę smacznie. Co do mnie, też bez skromności wyznam, że na talerzu nic nie zostawiłem. Wszystko było supersmaczne, takie jak w domu - gorące i pachnące.
Nie będę oryginalny, jak powtórzę, że te wszystkie wcześniejsze pozytywne opinie są jak najbardziej wiarygodne i w całej rozciągłości zasłużone.
Szkoda tylko, że salka jest niezbyt duża - może pomieścić tylko ok. 25 smakoszy prawdziwej domowej kuchni - ale może tak powinno być?
Mar 04, 2013
Clicca per espandere