Nietanio, ale bardzo smacznie. Świetne szparagi, które po raz pierwszy zaserwowano mi z mizerią i marynowaną rzodkiewką. Mąż chwalił penne z policzkami w pysznym, kremowym sosie. Miejsce dziecioprzyjazne. Niestety menu dziecięce nudne, jak w większości restauracji (rosół, frytki, kotleciki, naleśnik). Przy zamówieniu naleśnika z serem polanego śmietaną, kelnerka się trochę zagubiła, bo " naleśnik jest w karcie z jednym dodatkiem", ale udało jej się wybrnąć z tej niezwykle trudnej sytuacji, podając nam śmietanę oddzielnie, oczywiście za dopłatą.
Miałam przyjemność organizować w kuchni otwartej przyjęcie na sporą liczbę osób. Właściciel restauracji jest człowiekiem bardzo pozytywnym i otwartym, więc nie było problemu z dogadaniem szczegółów menu i kwestii związanych z kosztami. Prawdę mówiąc, od razu spodobało mi się zaproponowane przez kucharza menu, więc nie było potrzeby prowadzenia pertraktacji. Wszystko w bardzo przystępnej i uczciwej cenie. Ponad to, wystrój miejsca jest bardzo przyjemny: nowoczesny, ale nie wymuszony, z klasą. Jedzenie smaczne, obsługa bardzo miła. Wśród 75 osób nie znalazł się nikt, kto by narzekał :) Polecam!
Wystrój bardzo cieszy oko. Troszkę trzeba było zaczekać, aż się kelner zainteresował jednak po tym już poszło szybko. Jedzenie 10/10. Trochę głośno, ale cóż.
Dosłownie jedna pozycja w całym menu bez mięsa. Ale za to bardzo smaczna. Bardzo głośno, głównie przez klientów, ale chyba też dzięki akustyce miejsca, w takiej sytuacji należałoby wyłączyć muzykę z głośników.
Wilanów coraz bardziej zaskakuje i bardzo cieszy mnie fakt, że puste lokale często adaptowane są na naprawdę fajne kulinarne koncepty.
Pomimo dużej konkurencji w okolicy Kuchnia Otwarta przyciąga zarówno młode grupy znajomych, jak i rodziny z dziećmi, muszę z resztą przyznać, że jest to restauracja najbardziej "przyjazna dzieciom", w jakiej byłam - osobny kącik dla maluchów, ktorego istnienie zauważyłam dopiero wychodząc - stolik w innej części lokalu gwarantował ciszę i kameralną atmosferę.
Przechodząc do kluczowego, czyli jedzenia. Ukradkiem oka można podejrzeć, co czarują na nasze talerze kucharze. Karta nie jest obszerna, ale mam pewność, ze wszystko, co jem, jest świeże. Tym razem pominęłam przystawki, więc opiszę jedynie danie główne - zamówiłam sandacza z kaszą jaglaną. Ryba miękka, soczysta, nie tłusta, a kasza sypka, żadna rozmoczona papka. Naprawdę nie mam się do czego przyczepić.
Wrócę w weekend z rodziną na śniadanie (rożnego rodzaju podawane za 16zl z kawą lub herbatą do godziny 12), ale pewnie i wtedy będzie obłędnie ;)
Wybrałam Kuchnię Otwartą na niedzielny obiad z przyjaciółmi bardzo zachęcona recenzją Pani Ani Kosternej-Kaczmarek: bez soli i cukru, a wciąż świetne w smaku – definicja doskonałości, prawda? Dla mnie – popularyzatorki ograniczania tych dwóch składników w codziennej diecie – brzmiało to jak spełnienie marzeń. Do tego bardzo komfortowo urządzony lokal – spora przestrzeń, bardzo pomysłowa strefa dla dzieciaków, a wysokie kwiaty pomiędzy stolikami dawały wrażenie kameralności. Dużym atutem jest także obsługa – bardzo sympatyczny Pan perfekcyjnie pomógł nam w doborze dań i już – przebierając nóżkami – czekałam na niebiańskie potrawy.
I przyszły – dla mnie polik, dla A. – gicz jagnięca. Niestety, w poliku jako zamiennik soli wykorzystano… wędzenie. Dlaczego niestety? Ja BARDZO lubię wędzone potrawy, naprawdę, ale ten polik był TAK uwędzony, że musiałam sobie robić przerwy w jedzeniu – naprawdę, to nie żart – bo chciałam skończyć, a nie mogłam. Traumatyczne doświadczenie. Okrutna była także walka ze sobą, żeby nie sięgnąć po solniczkę – mózg podpowiada jedno, a serce drugie. Przecierpiałam. Ale Przyjaciółka nie dała rady, a takie tortury dla kobiety w ciąży mogą być naprawdę niebezpieczne ;) Zawiodłam się także puree z brukwi i brukselki – dlaczego jego głównym składnikiem były ziemniaki? Nie żartuję – puree ziemniaczane z elementami innych warzyw nazwane puree z brukwi i brukselki – to trochę dziwne… A. podkreślił, że gicz miała świetną strukturę mięsa i całe danie było świetnie przyrządzone, niestety bez grama soli. Nie dał się nabrać, ups. A na deser ciasta – marchewkowe poprawne, sernik z toffi podobno bardzo smaczny (ja już nie dałam rady spróbować).
Jak to podsumować? Sól warto ograniczać, ale jej zupełna eliminacja nie zawsze jest możliwa do przeprowadzenia bez uszczerbku dla smaku – dlatego (moim zdaniem) nie zawsze ma sens. Warsztat kulinarny fantastyczny, konsystencja dań i ich wszystkie pozostałe elementy świetne – trochę szkoda tych osiągnięć. Postanowienie noworoczne? Nie trzymajmy się tak uporczywie nowatorskich pomysłów. Pozdrawiam!
Bardzo przyjemne miejsce, estetyczne i spokojne. Idealnie pasuje do klimatu Wilanowa. Duża przestrzeń, zwłaszcza gdy jest ciepło i stoliki są wystawione na zewnątrz. Jedzenie dobre, fajne próby połączenia niekonwencjonalnych smaków. Pyszne koktajle!
Oceniam tylko śniadania, na których zdarzyło mi się kilka razy być. Niestety w menu głównym nic mi nie odpowiada, więc nie próbowałam- poza rosołem który mocni mnie zaskoczył bo był podany z ziemniakami. (Ja wole standardowy rosol ;) Jednak szczególnie w sezonie letnim widać ze taki rodzaj kuchni znajduje swoich fascynatów - w trakcie dnia na lunche w przystępnej cenie przychodzi masa ludzi. Wracając do śniadań. Każda pozycja śniadaniowa kosztuje poniżej 20 zł. Do Dania kawa lub herbata jest za free (albo 1 zł juz nie pamietam ;). Cena super. Jednak ja jako kobieta musiałam zamówić 2 Dania ze śniadań żeby się najeść faktycznie - przecież śniadanie to najważniejszy posiłek ;) pancakesy -ok, chleb z pastą z awocado - rownież. Śniadanie angielskie za to sycące. Restauracja tez elastyczna - jako ze nie lubimy fasolki to bez problemu podmienili na jajka. Pieczarka portabello- wyschnięta. Kiełbaski smaczne, dobrze zgrillowane. Knajpa przestronna, jeżeli ktoś ma dzieci to rownież jest kącik dla dzieci i animatorka (ale chyba nie zawsze).
W zeszłą sobotę wraz z chłopakiem mieliśmy chęć zjeść na mieście śniadanie. Z racji tego, że akurat trwało „śniadanko festiwal” wybraliśmy lokal, którym była Kuchnia Otwarta. Lokal znajduje się na Wilanowie, jednak mieliśmy trochę problem z dotarciem na miejsce. W końcu się udało.
Lokal wizualnie podobał mi się bardzo. Uwielbiam takie klimaty. Na wstępie miły kelner zaprowadził nas do stolika. Poinformowaliśmy, że chcemy skorzystać z festiwalu i złożyliśmy zamówienie. Naszym wyborem była szakszuka z jakiem z racji tego, że nigdy wcześniej nie jedliśmy podobnego dania.
Jako starter otrzymaliśmy świeże pieczywo wraz z masełkiem.
Na główne zamówienie długo nie czekaliśmy. Wjechała pięknie podana kompozycja jajek zapiekanych. Muszę przyznać że był to strzał z 10! Nigdy wcześniej nie próbowałam takiego dania, a już wiem że będzie ono jednym z moich ulubionych :)Przepyszny sos i ser, idealnie dopieczone jajka. Wszystko było idealnie z wyjątkiem kolendry, której nie znoszę :P Jednak jeden ruch widelcem wystarczył by się jej pozbyć.
Na koniec chcieliśmy się rozliczyć, jednak okazało się, że tego dnia aplikacja danego festiwalu generowała błędy i nie mogliśmy skorzystać z oferty, jak i również pozostali klienci. No trudno, próbowaliśmy dość długo jednak odpuściliśmy i zapłaciliśmy regularną cenę.Zaistniała sytuacja oczywiście nie obniża mojej opinii co do lokalu, ponieważ obsługa była miła i kompetentna, jednak wiadomo, że to nie przez nich nie można było skorzystać z promocji.
Oceniam na 4,5. Trochę lokal na uboczu Warszawy jednak myślę, że warto wybrać się do takiego miejsca, chociażby żeby spróbował szekszuki :)
Wraz z koleżanką wzięłyśmy udział w promocji "Śniadanie za 9 zł". Wybrałam zestaw z jajkami po benedyktyńsku. W niedzielę rano był całkiem spory ruch, na tyle duży, że musialysmy usiąść przy wspólnym stoliku. Czas oczekiwania na danie to ok. 30 min co jest dosyć średnim wynikiem jak na śniadanie złożone z dwóch jajek i tosta z zapiekaną szynką. Śniadanie było smaczne, chociaż z drugiej strony chyba trudno zepsuć jajka. Do tego otrzymałam kawę, która nie wyróżniła się niczym specjalnym. Wystrój lokalu estetyczny, nie można się do niczego przyczepić. Miłym akcentem były przeprosiny za długi czas oczekiwania od menedżera.
Kuchnia otwarta ładnie wpisuje się w wilanowski krajobraz. Pewnego słonecznego dnia wybrałyśmy się tutaj z przyjaciółką na lunch - zachęciła nas cena i przygotowany tego dnia zestaw. W zatłoczonym wnętrzu (godz. 12:30) znalazł sie dla nas mały stolik przy wielkim oknie. Niestety przygrzewające słońce strasznie nam przeszkadzało pod względem temperatury, ale brakowało stolików do zmiany miejsca, trudno. Lunch został podany błyskawicznie, najwyraźniej dania czekały przygotowane z wyprzedzeniem. Smaki były super skomponowane, jedynie danie główne - kaszotto - zostało podane zimne, jednak nie można było mu odmówić smaku. Zdziwiła mnie troche cena lemoniady - 10 lub nawet 12 zł za zwyczajna wodę z limonką to troche sporo. Płacilysmy kartą i pierwszy raz spotkałam sie z sytuacja, kiedy na terminalu poproszono mnie o wbicie dodatkowej kwoty napiwku. Zazwyczaj napiwek pozostawiam na stole i poczułam sie troche niezręcznie, dziwna praktyka.
Kuchnia Otwarta dwa razy mnie zawiodła. Po pierwsze na początku funkcjonowania restauracji obsługa była fatalna. Po drugie, bardzo zawiodłam się latem na weekendowym śniadaniu. Dzisiaj za namową znajomych postanowiłam dać szansę tej restauracji ponownie. Nie zawiodłam sie, wręcz byłam miło zaskoczona. Przede wszystkim obsługa była bardzo sprawna i profesjonalna - co jest sporą zmianą. Ale jeszcze bardziej pozytywnie odebrałam menu - to dziecięce również. Zamówiliśmy wołowinę z kasza gryczaną, pomidorówkę dla Małego, knedle ze śliwkami i pieczeń cielęcą. Wszystko było bardzo smakowite choć ciut za chłodne. Przy zupce Małego to nie przeszkadzało, ale nasze dania mogły być cieplejsze. Mięsa były super, rozpływała sie w buzi, kasza gryczana była odrobine za twarda, ale smak knedli zapamiętam na długo - rewelacja. Śliwki z cynamonem w środku, a sos malinowy i śmietana podbiły rewelacyjne całość :) Przełamałam wiec pierwsze odczucia odnośnie tego miejsca i dzięki temu wrócę tu niebawem. Plusem jest tez duża sala zabaw dla Maluchów :)
Jak na razie mamy na koncie tylko śniadanie, także nasza ocena w przyszłości może sie zmienić, chociaż nie podejrzewamy, żebyśmy ją obniżali. Wybraliśmy szakszukę. Spora porcja podana w gorącym glinianym naczyniu, obok miksu sałat i kilku kromek przyzwoitego, podejrzewamy, że wypiekanego na miejscu pieczywa "zrobiło" nam śniadanie. Taki i inne zestawy, wraz z kawą lub herbatą to wydatek jedynie 16zł. Cena wydaje się tym bardziej atrakcyjna, że Miasteczko Wilanów ma opinię drogiej okolicy, a od znajomych z tych stron słyszeliśmy, że ciężko tu zjeść coś w normalnej cenie.
Edit: kolejna wizyta, tym razem na obiad z karty. Tatar wołowy był zbyt delikatny i zabrakło mu nieco charakteru, a przedewszystkim jakiegoś kwaśnego dodatka. Za to cała reszta już świetna. Zupa krem z buraków i pierogi z sandaczem bardzo udane, a żeberka w śliwkowym sosie to już mistrzostwo. Chętnie wrócimy próbować dalej.
Ania Kosterna-Kaczmarek
+5
Restaurację Kuchnia Otwarta z warszawskiego Wilanowa znam już jakiś czas, ale chciałam Wam ją przedstawić po tym, gdy odwiedzę ją razem z moimi dziećmi i będę mogła ocenić to miejsce także z ich punktu widzenia 🙂. Wybraliśmy się tam rodzinnie, spróbowaliśmy kilka propozycji z menu i spędziliśmy bardzo miły wieczór. Zanim jednak zaprezentuję Wam dania, napiszę kilka słów o samej restauracji.
Jedyny powód, dla którego żałuję, że nie mieszkam na Wilanowie. Jedzenie jest perfekcyjne nie tylko pod względem smaku, ale także koncepcji. Moim zdaniem to najciekawsze autorskie spojrzenie na kuchnię polską w tej kategorii cenowej w Warszawie. Karta jest sezonowa ale w sposób niebanalny to znaczy nie menu truskawkowe albo kurkowe jak wszędzie tylko np. sery które właśnie dojrzewają albo granie skojarzeniami w stylu:późne lato-smaki dymu. To jest inteligentna zabawa z gościem restauracji, ja coś takiego bardzo lubię.
Poza tym restauracja jest bardzo ładna i duża a lubię duże restauracje, zwłaszcza, że w Warszawie większość miejsc z ciekawym jedzeniem jest na bardzo ciasnym metrażu.
Doskonałe miejsce świetny klimat rewelacyjny smaczny lunch szybko smacznie oraz dokładnie pomimo ze w porze lunchowej podane z największą starannością obsługa miła i profesjonalna. Bardzo miło wspominam to miejsce :) nie mam zastrzeżeń żadnych dobre ceny i smacznie lunch tylko 25 zl
W weekend wybrałem się z rodziną do Kuchni Otwartej. Miejsce z lekkim nadęciem ale bez przesady. Kelnerzy bardzo mili, miejsce urządzone w stonowany sposób, duży gwar miejskiego życia.
Zacznę od drinków. Wysublimowane receptury i dość fantazyjny sposób podania ucieszy każdą Panię, co nie jest bez znaczenia.
Jeżeli chodzi natomiast o jakość jedzenia to tak się wahałem pomiędzy 3,5 a 4. Przystawka z kaszy jaglanej była dość sucha ale już rzodkiewkj na ciepło rozmiękczyły moje podniebienie. Żebro, chyba z mega woła z pure z ziemniaków dobrze przygotowane chociaż lekko niedoprawione a smak ukryty pod sosem barbacue.
Na deser można wybrać z gablotki różne słodkości. Lodów nie polecam ale tort bezowy był jednym z lepszych jakie jadłem.
Polecam na rodzinny lunch lub interesujący początek wieczoru z drugą połówką :)
Niedzielne, majowe południe. Pogoda tego dnia wyjątkowo nas rozpieszcza - na zewnątrz jest ciepło i słonecznie, przez co robi się trochę leniwie. Postanawiamy odpuścić sobie domowe gotowanie i wraz ze znajomymi umawiamy się na obiad w Kuchni Otwartej. Miejsce to nie było nam dotychczas znane, zapewne z powodu lokalizacji (dojeżdżamy z pl. Bankowego), choć w poszukiwaniu dobrych smaków zdarzało nam się podróżować naprawdę daleko. Samo umiejscowienie restauracji w budynku Royal Wilanów również jest dość kłopotliwe - dopiero po kilku minutach błądzenia udaje nam się ją odnaleźć.
Wystrój to połączenie nowoczesności z elegancją; w przypadku każdej innej restauracji narzucałby on pewne zachowanie czy też przyciągał określony typ gości. Tutaj jest zgoła inaczej. Kuchnia otwarta to restauracja rodzinna - co chwilę na sali pojawia się para z dziećmi, gdzieś po drugiej stronie odbywa się właśnie komunijny obiad. Jest gwarno, ale miło.
Obsługa pojawia się dość szybko - zamawiamy świeżo wyciskany sok z pomarańczy (za niewielką ilość 15 pln jest jednak lekką przesadą), bardzo dobre piwo Żywe (10pln) oraz dania: pierś z kaczki z rabarbarem (39 pln), sandacza z warzywami (42 pln) oraz schab cielęcy (49pln). Szczególnie godna polecenia jest ryba - delikatna, z pysznymi wiosennymi warzywami (szparagi i młoda marchewka) oraz delikatnie maślanym puree z ziemniaków. Kaczka poprawna, choć posiadająca zbyt narzucający się aromat ziela angielskiego (?) do tego troszkę za słodki sos z rabarbaru i niepotrzebne chipsy z naleśnika (ich smak czy tekstura w żaden sposób nie komponują się z resztą dania). W międzyczasie z kuchni dochodzi do nas zapach dymu wędzarniczego do tatara. Pachnie obłędnie - następnym razem na pewno go zamówię.
Co do wielkości porcji i ich cen - zdecydowanie bardziej przypominają te z menu degustacyjnego. Ale cóż, znajdujemy się w restauracji z serii royal family.
Kilka słów o obsłudze: po otrzymaniu zamówienia trochę o nas zapomina co szczególnie doskwiera w momencie, gdy przypadkowo rozlewa nam się napój i ratujemy się serwetkami i własnymi chusteczkami, bądź gdy na stole pozostają już puste talerze; na ich uprzątniecie czekamy trochę za długo.
Minusem jest również nie informowanie gości o ofertach spoza karty (danie dnia) - pewnie chętnie byśmy z niej skorzystali gdyby taka informacja się pojawiła.
Podsumowując: na pewno wrócę tu ponownie, aby skosztować pozostałych dań.
I to jest chyba jedna z najlepszych rzeczy dla restauracji. Gość, który wraca z ciekawości.
Po pierwszej wizycie pierworodny był tak zadowolony, że dzisiaj gromko zakrzyknął, że idziemy do restauracji. Kupili go przyjemnym kącikiem zabaw i panią animatorką, do której ewidentnie czuje miętę ;)
Wystrój przyjemny, prosty, nowoczesny.
Menu dla dzieci super. Wreszcie miejsce, w którym nie ogranicza się ono do zupy pomidorowej, frytek i nugetsów. Okazuje się, że dziecku można z powodzeniem zaproponować kaszę gryczaną.
Mnie kupili szakszuką. Pyszny esencjonalny rosół (a przecież nie lubię rosołu) z wontonami. No i desery... Pycha. Pozostałe dania na wizus prezentują się zachęcająco. Ładnie podane. Porcje uczciwych rozmiarów, co w Wilanowie nie wszędzie jest takie oczywiste. Ceny przeciętne, jak na tę okolicę. Warto się wybrać. Nasz dwulatek jeszcze nie raz nas tu przyprowadzi :)
Zaczniemy od lokalizacji. Klimczaka 1, czyli Royal Wilanów, piękna zielona okolica, na przeciwko restauracji trampoliny do zabaw dla dzieci, ławeczki, świetnie miejsce na spacer, zwłaszcza iż niedaleko do pałacu w Wilanowie. Za lokalizację zdecydowany plus.
Następny aspekt to sama restauracje, jej wygląd, oraz funkcjonalność. W środku bardzo ładnie, nowocześnie, restauracja bardzo duża, otwarta kuchnia, gdzie goście mogą obejrzeć jak przygotowywany jest ich posiłek. Restauracja dzieli się na kilka stref, obok kuchni jest sala zabaw dla dzieci, w której weekendowo znajdziemy panie animatorki zajmujące się dzieciaczkami. kolejna część to można powiedzieć część środkowa, czyli strefa naprzeciwko baru. Następnie strefa z kanapami, jak ktoś nie lubi dzieci to idealna, bardziej cicha i przyjemna na spotkania we dwoje. ;) Dalej jest bardzo dyskretna sala odgrodzona szklanymi drzwiami, która doskonale sprawdzi się na spotkania biznesowe, lub małe konferencje lub szkolenia. Jeśli chodzi o wygląd to resztę pozostawiam do własnej interpretacji.
Kolejnym punktem jest najważniejsza część, która tworzy restaurację, a więc jedzenie i obsługa. Zaczniemy od obsługi - profesjonalna i bardzo miła, kelnerzy starają robić się wszystko żeby zaspokoić życzenia gości. Jedzenie to raczej bardziej wysublimowana polska kuchnia. Od pieczonego boczku, przez potrawkę z soczewicy, policzki wołowe, aż po kotleciki jagnięce z kostką, z bardzo delikatnym puree marchewkowym z pomarańczą. Jedzenie pyszne, porcje odpowiednie, żeby spróbować przystawki, dania głównego, oraz deseru. Rano, do godziny 12 restauracja serwuje śniadania, oraz od poniedziałku do piątku lunche, składające się z 3 dań w cenie 23 zł.
Całość oceniam na 5, zdecydowanie polecam! :-)
Bardzo przyjemne miejsce. Jedzenie w bardzo dobrej realcji jakości do ceny. Zamówiliśmy carpaccio z buraka, ragout i policzki. Desery też warte spróbowania. Obsługa kompetentna i miła. Byliśmy w weekend i w restauracji była osoba, która zajmowała się dziećmi (dodatkowy duży plus za to).
Smacznie, w przystępnej cenie i z bardzo sympatyczna obsługa. W menu śniadania, zupy i startery, Dania główne i desery. My wzięliśmy rosół z kurczakiem kukurydzianym (16zl), ragout z gęsi z kluskami dyniowymi, serem bursztyn i szałwia (30zl) i poliki wołowe - rozpływający sie w ustach(34), na deser przekonano nas do sufletu czekoladowego z burakiem i domowymi lodami jogurtowymi (20 zł), tez bardzo smaczne. Aranżacja fajna, otwarta kuchnia, postindustrialne klimaty. Obsługa zorientowana i służy rekomendacja.
An error has occurred! Please try again in a few minutes