Na start decyduję się na barszcz czerwony gotowany na domowym zakwasie z kołdunami litewskimi. Zupa jest wyborna i spełnia wszystkie moje oczekiwania – czuć w niej domowy zakwas, idealny balans kwaskowości i słodyczy, kołduny są pieprzne z soczystym mięsem w środku a cienkim ciastem na zewnątrz.
Nie zawodzi również druga zupa, tym razem z lekkim odejściem od tradycji. Sezonowy chłodnik litewski z jajkiem i szyjkami rakowymi jest bogaty w składniki, delikatny i wyrazisty zarazem, a marynowane szyjki rakowe dodają mu ciekawej nuty smakowej.
Na danie główne zamawiam kaczkę pieczoną po staropolsku z jabłkami, ziemniakami zapiekanymi i duszoną czerwoną kapustą. Dobre wrażenie robią domowe ziemniaczki zapiekane z młodych ziemniaków – spodziewałam się gotowców z mrożonki. Mięso kaczki jest miękkie i nieprzeciągnięte. Ale brakuje mi tej „kropki nad i”, która powoduje moje zachwyty nad kaczką w innych restauracjach – chrupiącej skórki. Jedyna rzecz, która zawodzi na całej linii to kapusta – ani słodka, ani kwaśna, pozbawiona smaku i rozmiękła. Do tego w mało apetycznym szarawym kolorze.
Wspólniczka mojej biesiady zamawia z kolei rybę - pstrąga pieczonego w ziołach z ziemniakami zapiekanymi i surówką. Na talerzu pięknie prezentuje się cała ryba, znów z domowymi ziemniaczkami i bukietem klasycznych surówek. Mięso jest delikatne i takie jak lubię - czyli czujemy na pierwszym miejscu smak pstrąga, a dopiero potem nuty cytryny, czosnku czy ziół. Ziemniaczki znów zadowalają i…znów mamy powtórkę tych samych błędów czyli brak chrupiącej skórki oraz bezpłciową surówkę z kapusty.
Na koniec czas na deser i polecaną mi wcześniej szarlotkę na gorąco z lodami i bitą śmietaną. Ciasto jest bardzo domowe i bardzo smaczne. Ma w sobie dużo mokrych jabłek, które dodają nieco kwaskowości. Całe ciasto nie jest za słodkie, co wyjątkowo cenię sobie w deserach. Moją wątpliwość budzą jednak dodane do niej lody. Dodawanie niezwykle charakterystycznych i w mig rozpoznawalnych lodów pomarańczowych Manhattan chyba nie jest idealnym rozwiązaniem. Po pierwsze lody te nie uchodzą za jakościowo dobre, po drugie smak pomarańczowy do szarlotki jest mocno dyskusyjny.
Szczegółowa recenzja:
naostrzujezyka.blogspot.com
Bardzo dobre, staromiejskie położenie. Miła obsługa. Wystrój OK, choć, jak czytałem, nie wszystkim się podoba. Kwestia gustu.
Jedzenie więcej niż dobre. Polecam pierogi, borowiki w chlebie, tatar. Dla zwolenników: śledź w oleju, podawany z ikrą i mleczem.
To jedyne miejsce, które znam, gdzie podają taki zestaw.
Ceny bardzo uczciwe, a na warunki staromiejskie, zdecydowanie niskie.
Kilku moich kolegów z zagranicy nie wyobraża sobie wizyty w Warszawie bez kolacji w Barbakanie.
I tak też zawsze robimy...
Do Barbakanu trafiłam zupełnie przypadkiem z rodziną na obiad. Przywitała nas przemiła kelnerka. Kolejny OGROMNY plus, że mają tam białe wykrochmalone obrusy - co jest niestety rzadkością w warszaffskich restauracjach. Na początek żurek - dla mnie troszeczkę za chłody, ale bardzo dobry, no i punkt wyjścia - dorada pieczona z ziemniakami - niebo w gębie. Pyszna ryba faszerowana czosnkiem, pietruszką i masełkiem mniam :). Obsługa bardzo miła, ogólnie rodzinny klimat. Dla stałych klientów istnieją nawet karty rabatowe, co się nie zdarza w stolycy :). Ceny też przystępne jak na Stare Miasto - pyszna rybka w zestawie - 28 zł. Wystrój bardzo nieinwazyjny, jak w przystało na Starówkę patriotyczny z tradycją. Zero kiczu i współczesnych zimnych wnętrz. Polecam z całego serca. Na pewno tam wrócę.
An error has occurred! Please try again in a few minutes