Czas oczekiwania na jedzenie dość długi jednak warto. Dużo mięsa :) uwaga zupy są naprawdę ostre mimo ze nie ma przy nich narysowanych papryczek. Pyszny naan z twarogiem i rodzynkami
Bardzo smaczny butter chicken (delikatnie pikantny, kremowy), korma - czyli kremowy sos z orzechów nerkowca jest ok, ale nie rewelacyjny. Tikka masala w wersji z kurczakiem nie przypadła mi do gustu, trochę zbyt łagodna - słodka i mdła (może nie potrzebnie dodano do niej mleko kokosowe), dziwne jest to że jak innym razem wzięłam paneer tikka masa to był bardzo smaczny- sos był mniej zabielany. Z ostrzejszych propozycji warto postawić na chicken madras, baranina z okrą też jest bardzo pikantna. Z wegetariańskich pozycji bardzo smaczny paneer w sosie shahi. Nie polecam kulek serowych w sosie z nerkowców - te kulki są bardzo słodkie, składają się w dużej mierze z wiórków kokosowych, całość mdła i za słodka. Wszystkie „chlebki” na duży plus, pyszny butter naan, Roti i Chapathi. Restauracje znam tylko z dostaw, ale zawsze wszystko przyjeżdża ciepłe - czas oczekiwania spory - ok 90 minut.
Nigdy się nie zawidłem na jakości jedzenia. Smacznie i przyzwoicie cenowo. Zarówno na miejscu, jak i w dostawie. Jedno z moich ulubionych miejsc z hinduskim jedzeniem.
Gdyby nie kelner to za jedzenie byłoby 5. Jedliśmy różne dania z baraniną oraz chleb indyjski. Jedzenie bardzo smaczne, intensywne - to czego można oczekiwać od kuchni indyjskiej.
Kelner (Polak) natomiast był albo nowy albo bardzo nieogarnięty. Brak znajomości karty - trzeba mu było mówić tymi indyjskimi nazwami bo polskich nie przyjmował. Prosiłem o Pepsi Max, podał zwykłą. A najgorsze było to że podał kilka dań i nie był w stanie określić które jest które i komu podać. Myślałem że wyjdzie jakoś z opresji natomiast padła prośba "może Pan popróbować?" No masakra. A na sam koniec nie mogliśmy się doczekać na rachunek i w końcu zapłaciliśmy przy barze.
Ale jedzenie polecam :)
Jedzenie smaczne, nie za drogie, obsługa miła, ale został pewien niesmak po braku możliwości wykorzystania w pełni Groupona, który wykupiliśmy. Otóż groupon ten, zakupiony za 99 zł wskazywał oszczędność 47 zł (czyli, że płacisz 99 zamiast 146 zł, czyli 73 zł na osobę). Z ciekawości obliczyłem, że najdroższa przystawka, najdroższe danie główne i deser (wszystkie w podobnej cenie) to dokładnie 73 zł, a najdroższe były przystawki i dania z krewetkami. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że groupon nie obejmuje dań i przystawek z tymi dobrymi morskimi robalami, więc wyszło na to, że zapłaciliśmy 99 zł zamiast 101 zł, a nie 146zł, przez brak możliwości krewetek właśnie. Taka oszczędność ! Nie wiem czy to wina restauracji, czy Groupona, trudno. Nigdy sie tak nie szczypie z chajsem, ale coś mi tu bardzo nie pasowało.
Polecam baraninę w sosie pomidorowo-cebulowym, bardzo dobra. Naan również pyszne, a troszkę tańsze niż w innych miejscach. Polecam też grillowany ser na przystawkę.
Nie daję 5, bo wydaje mi się, że restauracja mogłaby mieć szersze menu. Pomijając ten aspekt - miła obsługa, pyszne jedzenie - nawet jak zamówi się ostrzejsze - dostaje się ostrzejsze. Poza tym sensowne ceny. Nie mam zastrzeżeń i polecam :)
Ciekawe miejsce z dobrym jedzeniem i cenami, przy których nie spocimy się otrzymując rachunek. Dania trafią w podniebienie osób lubujących się w nieco pikantnych, słodkich i „przyprawowych” smakach. Czas oczekiwania na dania jest całkiem spory, bo niekiedy dochodzi nawet do 30 min, ale będąc w odpowiednim towarzystwie warto poczekać (zwłaszcza, że lokal swoim wystrojem nie wygania czym prędzej na zewnątrz). Osobiście polecam spróbować zupek, które są bardzo dobre i obfite w składniki. W przypadku dań głównych radziłbym przemyśleć sprawę przed zamówieniem Chicken Vindaloo (o ile dobrze pamiętam), ponieważ danie, które przychodzi nam zjeść, poprzez swoją ostrość zapewni spory zastrzyk endorfin połączonych ze spoconym czołem i plecami. Uprzedzam, że na drugi dzień również o sobie przypomni… jeśli wiecie co mam na myśli ;).
Z dodatków oczywiście Garlic Naan, a jak już zdecydujecie się na coś ostrzejszego, to koniecznie do tego Mango Lassi dla złagodzenia „doznań” ;).
Nie byłem miłośnikiem kuchni hinduskiej, ale zostałem mile zaskoczony. Bardzo smaczne potrawy, aromatyczne i świeżo przygotowane. Bardzo duże porcje. Panie kelnerki młode, ale miłe i kompetentne. Wystrój stara się nawiązać do klimatów wschodnich, trochę jednak ubogi i wymaga zadbania o szczegóły. Menu bardzo rozbudowane, trudno zdecydować się na konkretną potrawę, bo wszystko brzmi i wygląda zachęcająco. Obiad dla dwóch osób z przekąską, daniem głównym i napojem mango lassi, to koszt ok. 130 zł (ilość bardzo trudna do zjedzenia). Trochę szkoda, że lokal jest tak słabo wyeksponowany. Proponuję zadbać o witryny i reklamę, bo jeśli ktoś specjalnie nie zawitał, to lokal łatwo pominąć niezauważony. Ja byłem i z pewnością wrócę.
Założyłem tu konto żeby dodać tę opinię. Absolutny zachwyt i uwielbienie. To jedzenie po prostu uzależnia. Z wegetariańskich dan jadłem 10 z 14 pozycji - najbardziej smakuje mi shashi paneer masala i tikka masala (po 19 zł). Uwielbiam ich kulki cebulowe podawane z pysznymi sosami w absurdalnie niskiej cenie (9 zł) Z zup jadłem tylko tom kha (10 zł) - wspaniała, pikantna ale nie paląca, choć amatorzy ostrych dań znajdą tu coś dla siebie - moi znajomi jedli kurczaka vindaloo oraz madras i jak to jeden z nich określił "aż mu się głowa spociła ;) Jedzenie tak samo dobre w lokalu jak i dostawie. Jestem wielkim fanem tej restauracji- gorąco polecam!
Kolejna indyjska restauracja na mojej mapce. Jedzenie smaczne a porcje dość spore. Porównywalne z innymi znanymi indyjskimi restauracjami w Warszawie jednak ceny zdecydowanie niższe. Pozytywnie zaskoczony.
Trochę słabe usytuowanie wiec pewnie dlatego gości nie było zbyt dużo. Więcej zamówień na wynos lub z dostawa. Jedyny drobny minus to trochę zbyt długo czekałem na danie jak na jedynego klienta jedzącego na miejscu.
Pysznie! Mimo, iż z zewnątrz ciężko trafić do restauracji to po zapachu można dotrzeć. Pyszne jedzenie szczególnie kurczak tikka masala oraz butter chicken. Polecam chlebek naan z masłem oraz piwko z nalewaka (zwierzyniec). Warto przyjść do 16:00 bo można trafić na lunch i za obiad wychodzi ok 20 zł/os. :) w dostawie jeszcze nie próbowałem bo mam tam blisko, ale na pewno sprawdzę czy będzie równie pyszne i ciepłe. :)
Chyba moja ulubiona indyjska restauracja. Lokal nieduży, ale bardzo przytulny i klimatyczny. Polecam również w dostawie, zwłaszcza że zestaw lunchowy można zamówić w bardzo korzystnej cenie.
Zdecydowanie mój ulubiony lokal indyjski. Bywam tu dosyć regularnie. Sam lokal i lokalizacja w porównaniu z wieloma innymi 'hindusami' nawet przyzwoite :) ale najwajnieższy cel wizyty to jedzenie. Warto specjalnie jechać. Jedzenie esencjonalne, sosy nie za słodkie, porcje i ceny przyzwoite.
Bardzo dobre jedzenie, spore porcje- wyszliśmy najedzeni, ale co najważniejsze nie czuliśmy się ciężko. Na przystawki zamówiliśmy chicken samosa i keema samosa- smaczne, dobrze przyprawione, sos miętowy super! Na danie główne chicken tikka masala z sosem na bazie pomidorów i chicken kerala z mleczkiem kokosowym. Najbardziej jednak smakowały nam indyjskie chlebki z pieca tandor, jednak minus za to ze nie sa podawane w cenie dania głównego tylko trzeba za nie dopłacać- mimo to są bardzo dobre. Moim zdaniem brakuje tej restauracji kolorów ( przecież Indie to przede wszystkim żywe kolory) tutaj jest trochę smutno.
Do tej knajpy udaliśmy się wraz z narzeczoną po przeczytaniu kilku recenzji tu na Zomato. Jadąc tam byliśmy nastawieni na dobre jedzenie w miłej atmosferze. I tak właśnie było. Jedzenie pyszne, kelnerki mile i pomocne. Do rzeczy jedliśmy i to (tak mi się wydaje,bo ciężko było wyjsc) sporo/dużo. Na początek przystawki: pierożki z kurczakiem i drugi rodzaj pierożkow z mielonym mięsem, do tego dostaliśmy dwa sosy, miętowy i lekko słodki. Sos miętowy petarda, ten drugi też na wysokim poziomie. Co do pierożkow, super. Lekko pikantne dobrze doprawione. Już wiedzieliśmy,że będzie dobrze. Dania główne to Tikka Masala i Chicken Karel i dobraliśmy sobie aż dwukrotnie chlebki robione w piecu tandor. Tikka Masala super. Dobrze doprawione, spora porcja z dużą ilością mięsa. Chicken Karel, który jadła narzeczoną moim zdaniem trochę słabsza,ale może dlatego tak uważam, bo nie przepadam za mleczkiem kokosowy,które było bardzo wyczuwalne. Chlebki rewelacja. Jedyny minus to ciężko znaleźć ta knajpek, a jak ktoś (tak jak my) wybiera się tam autem to będzie długo szukał miejsca parkingowego. Duży plus za fotelik dla dziecka. Dla nas to istotna sprawa, bo nie ruszamy się bez naszego Malca.
Gorąco polecam !
Maryna Matarewicz-Wiak
+5
Podobnie jak poprzedzający mnie recenzenci, ja również delektowałam się repertuarem Kalyan dostarczonym na wynos. Bardzo wygodna jest możliwość złożenia i opłacenia zamówienia online, a sama dostawa jest sprawna (czekałyśmy godzinę, czyli standardowo).
Zamówiłyśmy trzy dania wegetariańskie: shashi paneer masala, paneer tikka masala oraz mix veg korma, a do tego ryż i chlebki naan. Co za rozkosz! Aksamitnie kremowe, cudownie rozgrzewające, słodko-pikantne sosy z dodatkami, którymi fajnie dzielić się w większym gronie czy w parze. Polecam Kalyan wszystkim fanom hinduskiej kuchni. Zdjęć brak - wszystko zniknęło błyskawicznie... :)
Uwielbiam kuchnie indyjska i bogactwo jego smakow. Kalyan strzal w 10tke. Pyszne jedzenie, mila obsluga, a przy tym Goclaw... akurat tu takiego miejsca brakowalo ;-)
Do lokalu dość trudno trafić z ulicy, ja trafiłam tam z polecenia. I szczerze nie żałuję jedzenie pyszne intensywne smaki, nie ma co pisać naprawdę bardzo dobre. Wszystko estetycznie podane w lokalu czysto czuć klimat. Serdecznie polecam.
Kalyan odkryłam dzięki bratu, który bardzo sobie chwali to miejsce. Schowane w mało widocznym miejscu w pasażu handlowym bloku przy al. Stanów Zjednoczonych nie da się zauważyć z ulicy ale raczej nie narzekają tam na brak klientów.
Wystrój lokalu jest bardzo przeciętny i nijak się ma do jakości i smaku podawanych potraw.
Byłam już dwukrotnie i mogę stwierdzić, że jedzenie jest na bardzo dobrym poziomie a obsługa jest miła i pomocna.
Jak zwykle w indyjskiej kuchni każdy znajdzie tu coś dla siebie. Nie jestem fanką pikantnego jedzenia więc najbardziej zasmakowały mi klasyczne smaki cashew rice i chicken corma oraz butter chicken.
Do posiłku obowiązkowo Chai Masala a na deser Mango Lassi, również wyśmienite.
Cenowo również jest bardzo dobrze. W 2 osoby można zjeść porządny posiłek z deserem w granicach 100 zł.
Bardzo smaczne jedzenie. Najlepszy butter chicken w Warszawie. Wystrój ciemny i trochę przygnębiający, dodatkowo czuć bardzo intensywny zapach przypraw co może przeszkadzać. Najlepszym wyjściem jest odwiedzenie restauracji latem kiedy mają ogródek.
Jedzenie w tej restaruacji jest wyśmienite. Porcje również są właściwie nie do przejedzenia. Dlatego Pani kelnerka zapakowała nam na wynos to czego nie daliśmy rady zjeść. Wystrój nie powala na kolana ale zdecydowanie rekompensuje to smak potraw. Jedyne do czego mogę się troszkę przyczepić to lody. Były bardzo dobre ale troche pachniały innymi rzeczami z zamkrażarki. Do tego były chyba w za niskiej temperaturze trzymane bo były w nich gródki lodu. Ale migdałowe lody smakowały jak zmrożone rafaello :) Polecam każdemu kto chce bardzo dobrze zjeść za rozsądną cenę.
Rzadko kiedy dania w dostawie są tak smakowite, ba, rzadko kiedy w ogóle dania indyjskie są tak smakowite!
Kalyan polecało nam już tylu sąsiadów, że musieliśmy w końcu zjeść coś z ich oferty. Nie zdecydowaliśmy się z M. na odwiedziny w lokalu ze względu na ciężką niedzielę ;), ale wierzyliśmy, że jeśli coś ma być naprawdę dobre to wybroni się i dowiezione - trzymając się jedynie ważnej zasady, że placków naan nie zamawiamy na telefon (bo jak cudowne by nie były przyjedzie kapeć i nie będzie to wina restauracji).
I tak oto zamówiłam ukochany ser paneer w maślano-pomidorowym sosie z orzechami nerkowca (Shashi Paneer Masala) z ryżem, a M. zdecydował się na baraninę z okrą w sosie pomidorowym (Mutton Bhindi) z ryżem z orzechami nerkowca. Sama go namawiałam na tę pozycję, gdyż nigdy wcześniej nie miałam okazji spróbować okry. Smakowała nam obojgu - mi przypominała nieco groszek cukrowy. Baranina M. była przepysznie doprawiona, idealnie uzupełniała się z pomidorami i okrą. Moje danie było mocno słodkawe, ale pyszne, gęste, a kawałki sera paneer były największymi jakie kiedykolwiek dostałam w indyjskim daniu.
Najadłam się bardzo i już nie mogę się doczekać kiedy następnym razem zamówimy coś z Kalyan.
Kuchnia indyjska na Pradze Południe? Tylko tutaj!
Która kuchnia, oprócz polskiej, potrafi postawić człowieka na nogi po zakrapianej imprezie? Oczywiście indyjska. Wybór padł na Kalyan z dowozem do domu.
Szybki rzut okiem na menu i wybrałem MUTTON BHINDI (28zł), czyli baranina z okrą w sosie pomidorowym oraz CASHEW RICE (8zł) - smażony ryż basmati ze smażoną cebulą i prażonymi nerkowcami.
Od razu wspomnę, że nigdy jeszcze nie jadłem okry i byłem bardzo ciekawy jej smaku. Od zamówienia minęło trochę ponad godzinę i mogliśmy się zabierać za jedzenie.
Ależ tu było smaków! Danie miało bardzo duże kawałki baraniny, która była pyszna. Bardzo miło zaskoczony byłem okrą, która świetnie się komponowała z resztą składników. Sos pomidorowy, lekko pikantny, dopełniał całości. Niczego w tym daniu bym nie zmienił.
Smażony ryż również warto zamówić. Prażone nerkowce, których tak mało nie było, przyjemnie chrupały. Może trochę, jak na moje gusta, był za suchy. W każdym razie jedząc sam ryż, nie miałem wrażenia, że to tylko "zapychacz" do głównego dania.
Mieszkańcy Gocławia i okolic, jak macie ochotę na indyjskie to Kalyan jest godny polecenia.
Figo: Do Kalyan trafiliśmy na urodziny znajomej. Pierwsze wrażenie - bardzo przyjemny lokal z miłą obsługą. Kwestie żywieniowe zostały z góry zaplanowane, co było bardzo dobrym pomysłem bo przy kuchni indyjskiej przeglądanie menu kończy się najczęściej rozstrojem nerwowym. Gdy tylko dania pojawiły się na stole, zaczęła się moja ulubiona część czyli degustacja objazdowa. Z przystawek próbowaliśmy samosy, mix veg pakory, paneer pakory, veg shashlik - bardzo smaczne. Jako główne dania pojawił się oczywiście mój ulubiony palak paneer, chicken tikka masala, chicken korma oraz mutton rogan josh. Wszystko było świetne. Serio. Naany, które bardzo sobie cenię również jedne z lepszych jakie jadłem.
Fagot: Jak sobie przypomnę kolację w Kalyan ... to pierwsze co pamiętam, to fakt, że następnego dnia pierwszy posiłek zjadłem o godzinie 20:00. Druga kwestia to piwko. Jak miło było zobaczyć Inne beczki, zamiast żywca czy innego tyskiego. Jedzenie miodzio. Zjadłem trzy razy więcej niż powinienem. A i pierwszy raz grałem w indyjski bilard - carrom, a to też spoczko sprawa. Figo był tak zajęty objadaniem się, że nawet jednego zdjęcia nie zrobił :(
Naprawdę przepyszne jedzenie, rewelacyjne carry, jedlismy z kurczakiem i baraniną, swietna herbata z imbirem i trawą cytrynową. Jedlismy też przystawki wegetarianskie, kotleciki i smażone pierożki. Polecam
Moja ulubiona kuchnia indyjska na Pradze Południe. Butter Chicken pyszności, ogromne porcje. Jedzenie próbowałam i w lokalu i zamawiałam do domu. Tak samo dobry. Mogłabym jeść i jesć i nigdy się nie znudzi:)
Edytuję: to moja ulubiona restauracja! Kocham!To jedna z moich ulubionych restauracji w Warszawie. Niedrogo, za to jedzenie pyszne. Byłam tu wiele razy, nigdy niczego nie brakowało, na jedzenie nie trzeba było długo czekać a obsługa jest bardzo miła. Szczególnie polecam krem z pomidorów i lassi! Jedyny minus to lokalizacja, jednak niedługo otwierają drugi lokal, więc gdy już będzie ocena pójdzie w górę.
To nie pierwsze odwiedziny tej restauracji. Wróciliśmy, a to znaczy, że jedzenie jest pyszne. Chicken tikka masala sztos, kurczak w liściach curry rownież, zupy smaczne - choć porcja malutka. Kuchnia indyjska na prawdę zachwyca w tym miejscu. Pewnie przyczepie sie, ale obsługa mogłaby byc milsza i bardziej uśmiechnięta.
Miła obsługa, jedzenie dobre (może nie aż tak jak w Mandali) trzyma poziom.
Warto sprawdzić to miejsce jeżeli ktoś bywa w okolicy.
nie wiedziałbym o istnieniu tego lokalu, gdyby nie znajomi którzy w pobliżu mieszkają. Kaylan jest usytuowany po prostu w bloku mieszkanym na gocławiu. Jest nieporoznie, ale jedzenie po prostu fantastyczne, bardzi polecam. Cenowo też jest przystępnie. Bardzo polecam.
Byłem wielokrotnie i moim zdaniem jest to jedna z dwóch najlepszych restauracji indyjskich w Warszawie (jeśli chodzi o jedzenie, nie o atmosferę). Naprawdę świetny kucharz. Menu nie jest obszerne, ale wystarczające,żeby coś smakowitego sobie wybrać. Czasem wolę nadłożyć drogi, gdy chcę coś zjeść dobrego - Kalyan nigdy nie jest mi po drodze, więc rzadko tam bywam. Zbyt rzadko! W Indiach byłem ze 35 razy w życiu, tam mieszkałem, sam gotuję, więc dobrze wiem, o czym mówię, gdy zachwalam Kalyna.
Przeprowadzki w nowe rejony Warszawy niosą ze sobą możliwość poznania zupełnie nowych miejsc na gastronomicznej mapie Warszawy. Dlatego też, dzień po mojej przeprowadzce w okolice Ronda Wiatraczna, postanowiliśmy, razem z dziewczyną, zbadać dobrze oceniane, lokalne knajpy. Nasz pierwszy wybór padł na Kalyan, mieszczącą się dwa przystanki od mojego mieszkania, restaurację indyjską. Sam lokal jest dosyć skromny z zewnątrz i ukryty w bloku, jednak trafiliśmy tam bez problemu. W środku też raczej panuje kameralna atmosfera, przyciemnione lampy i kilka stolików.
Siadamy przy jednym z nich, po chwili bardzo miła pani kelnerka podaje nam menu. Wybór, jak to w indyjskich knajpach, jest bardzo szeroki, dlatego chwilę spędzamy na rozmyślaniu i debatowaniu. Ostatecznie decyzja zostaje podjęta - dziś postawimy na klasykę i spróbujemy jak smakuje Kalyanowa interpretacja kurczaka tikka masala. Ceny zaskakują, są dosyć niskie, jednak do dania musimy dokupić dodatki. Ostatecznie więc wychodzi standard czyli ~30 zł za porcję. Ja decyduje się na kolejną klasykę, placki roti, moja dziewczyna na ryż z kurkumą i sokiem z cytryny. Do picia, to co zazwyczaj, lemoniada.
Tak więc siedzimy i czekamy, jednym okiem zerkam na zlokalizowany przy wejściu telewizor i oceniam jakie szanse mają Włosi na wyeliminowanie Niemców. Na danie jednak nie musimy czekać długo, dlatego po chwili kierują całą swoją atencję na posiłek. Kurczak podany jest w klasycznym, indyjskim naczyniu, do tego, w oddzielnym koszyczku otrzymuję placki.
Sama porcja nie poraża wielkością i jest raczej najmniejsza w porównaniu do innych indyjskich knajp w Warszawie w których miałem przyjemność jeść. Rozmiarowe rozterki odrzucam jednak w kąt po spróbowaniu. Sos jest pachnący, gęsty i aromatyczny. Idealnie komponuje się z placuszkami roti. Do tego kurczak jest soczysty i tak przesiąknięty kolendrą jak tylko to możliwe. Błyskawicznie zjadam swoją porcję i jestem usatysfakcjonowany. Na pewno jeszcze nie raz odwiedzę Kalyan aby spróbować innych specjałów. I mam nadzieje że oczarują mnie one tak jak oczarował mnie Tikka Masala i zaskoczą tak jak zaskoczyły mnie karne w meczu Niemcy - Włochy.
Zamówiłam kilka dań z dostawą, nie mam pojęcia więc jak wygląda sytuacja w restauracji, ale to, co do mnie przyjechało - przepyszne!
Sosy pełne smaku - jedliśmy Chicken Korma i Mutton Daal Gosht - oba pyszne, bardzo sycące; oprócz tego Mutton Kebabs. Baranina rozpływająca się w ustach! Minimalne zastrzeżenia co do chlebków - Butter Naan nie jest przesadnie butter (co dla niektórych może być plusem ;) ) i niestety, mimo zamówienia Peshvari Naan dostałam Coco Naan, który nie jest tak pyszny. :(
Ogólnie: bardzo polecam!
cena/jakość wypada świetnie!
Razem z żoną mieliśmy zarezerwowane miejsce w restauracji jako prezent od znajomych. Miejsce niepozorne, lecz zaskakujące smakiem.
Naszą wizytę w restauracji rozpoczęliśmy od Mango Lassi, które bardzo przypadło nam do gustu (koktajl o smaku mango). Zamówiliśmy zupy Tom Kha Kai i Tomato Cream. Kolejne dania to Murgh Methi i Chicken Tikka Masala.
Dania były tak obfite, że nie starczyło miejsca na deser. Wszystko świeże, restauracja pełna gości, potrawy doprawione w prawdziwym indyjskim stylu.
Z całą pewnością polecam to miejsce.
Myślałam, że Gocław już niczym mnie nie zaskoczy, a jednak! Kalyan to przepyszne jedzenie w uczciwej cenie. Polecam zarówno obiad na miejscu jak i świetne i obfite lunche z dostawą. W życiu bym
nie pomyślała, że na parterze wielkiego gocławskiego bloku znajdę tak fajną indyjską knajpę. Przepyszne, poważnie pycha! ;)
Kalyan to restauracja, która nie zachwyca wystrojem. To taka, pozornie, zwykła restauracja osiedlowa. W tym miejscu kryje się jednak perełka kuchni indyjskiej. Pyszne i niezwykle aromatyczne potrawy oraz zapachy unoszące się z kuchni rekompensują tu wszystko. Próbowałam kilku dań, w sumie wszystkie godne polecenia, choć mnie najbardziej urzekł butter chicken i to właśnie dla tej pozycji jestem gotowa przejechać pół miasta;)
Lokal mamy pod domem wiec chodzimy dosyc czesto i zawsze wracamy :) Jedzenie pycha! Cashew rice i lemon rice najlepsze jakie jadlam, chlebek garlic naan mistrzowski, dania glowne bardzo podobne, probowalismy wielu i zawsze wszystko nam bardzo smakowalo. Kelnerki w lokalu zawsze mile i pomocne. Lokal jak to indyjski w specyficzmym stylu, ale z klimatem :) jedynie odejmuje pol gwiazdki za deser - lody mango, ale jadlam je tylko raz wiec mozliwe ze akurat zle trafilam.
The second home.. I must say eating the best quality indian food a lot at Kalyan. Top with some exotic food. The service was very friendly and gave no chance to complain. The food however was delicious, fresh. Most enjoyed the appetizers. With new flavors - very interesting. without surprise it tasted best. Finally, we are pleased to be sitting and talking to the plates. .Love the food. Love the place
Highly recommended..
Bylismy tutaj kilky razy, i to chyba juz cos znaczy. Bardzo roznych dan, widac ze dania sa autentyczny, gotowia ich hindusi, za to otdzielne dziekuje.
z atutow:
-dobre jedzenie
-mila obsluga
z wad:
-niestety wystroj bardzo ciemy, nie lubie tak jesc, jak mozno cos jest jak tego nie widac?
-wentylacja (niestety musicie uprac swoje ubrania po odwiedzeniu tego lokalu, to naprawde minus)
Natalia Kazimierczuk
+4.5
Najlepsza restauracja indyjska w Warszawie. Godne polecenia są szczególnie lunche w dostawie, gdzie porcje są takie same jak dań w normalniej cenie. Dostawa trochę trwa, ale naprawdę warto. Nigdy nie zdarzyło sie aby jedzenie przyjechało zimne.
Z karty polecam szczególnie Butter Chicken i Chicken Korma. W daniach zawsze znajduje sie dużo mięsa a sosy nie są Tłuste. Wszystko zawsze estetycznie podane i wspaniałe pachnące.
Sobotnie popołudnie, tłoczno w środku, ale właśnie zwalnia się stolik. Co prawda taki na podeście, co oznacza siedzenie dość nisko i schylanie się do talerza, ale co tam :)
Na początek klasyczny zestaw - samosa i pakora. Te dwie potrawy wiele nam powiedzą o miejscowym kucharzu. Czekamy... Samosa - super, ciasto na tyle cienkie, żeby nie dominowało i na tyle grube, żeby się nie rozlatywało przy każdej próbie dotknięcia sztućcami. Pakora... no cóż... tu się kucharz nie popisał. Ciasto przypominało naleśnikowe i trochę zbyt tłuste było.
Czas na dania główne, do których zamawiamy ryż basmati i naan, oba czyste - bez udziwnień. Dostajemy mashroom matar (rodzaj curry z pieczarkami i zielonym groszkiem) i madras chicken. Wizualnie - ten pierwszy nieco zbyt ciemny, ale za smakuje dobrze, choć mam wątpliwości czy więcej nerkowca nie powinno zostać użyte. Smak w porównaniu z kurczakiem z madras - jest baaaaardzo łagodny. Ryż sypki, naan taki jak ma być. Porcje w sam raz, a obiad z przystawkami dla 2 osób to wydatek nieco powyżej 80zł już z napojami. NB Lubelska Perła i Zwierzyniec są tańsze od lemoniady :) :) :).
Jedzenie w porządku, choć pakora 'cienka', obsługa w porządku, dekoracja wnętrza - minimalistyczna, obecna jako drobne elementy dekoracyjne - słoniki, ptaszki, stylizowany Ganesha, ciekawe solniczki (niepotrzebne nam były). 'Loża' zrobiona na pomalowanych paletach nawiązuje do typowej dla mieszkańców Indii pomysłowości i wykorzystywania różnych materiałów powtórnie :)
Bardzo dobre jedzenie. Jedno z lepszych jakie jadłam i porcje w końcu są przyzwoite. Często w restauracjach z jedzeniem indyjskim porcje są malutkie - dużo sosu mało mięsa. Tu można się najeść.
W restauracji pięknie pachnie przyprawami. Obsługa jest bardzo miła i sprawna. Można też zamówić dania na wynos czy z dostawą do domu.
Zamówiliśmy na przystawkę Chicken Pollipop - delikatne mięso i smaczna chrupiąca panierka, chociaż przyznam, że spodziewałam się dania mocniej przyprawionego. Będzie ono idealne dla dzieci i osób, które nie przepadają za pikantnymi potrawami.
Na główne danie zdecydowaliśmy się na Butter Chicken oraz Chicken Curry. Do tego ryż i naan z masłem i czosnkiem. Wszystko było pyszne nie mam do czego się przyczepić :) Naan duży i smaczny, Butter Chicken genialne!
Jedyne na co można narzekać w tym miejscu to wystrój i lokalizacja. Miejsca do zaparkowania szuka się długo w osiedlowych uliczkach a wystrój wymaga odświeżenia.
Nie będę oceniał lokalizacji ani lokalu bo niestety ani to ani to nie powala na kolana, na szczęście jedzenie tak! Od zup przez przystawki po dania główne całej naszej czwórce wszystko super smakowało. Szczególnie polecam baraninę mutton rogan Josh i mutton bhindi! Na pewno jeszcze odwiedzę tą restaurację.
To bardzo niepozorne miejsce, z ulicy zupełnie niewidoczne. Jakiś taki dziwny budynek mieszkalno-biurowy a w środku... NEPAL. Jedzenie jest naprawdę pyszne. Muzyka taka jak trzeba, hinduska. Wystrój, choć skromny, to klimatyczny. Jedliśmy tam paneer w różnych wariacjach, w każdej był obłędny. Mango lassi mega. Oj, chyba musimy tam częściej wpadać ;)
Pierwszy raz jadłam jedzenie z tego miejsca (nie na miejscu bo na stolik trzeba było czekać około 2 godzin) - rewelacja. Nawet moje wybredne dzieci coś dla siebie znalazły. Będziemy tu wracać.
Smaczne jedzenie, duże porcje.
Byłam z grouponem, trzydaniowa kolacja dla 2 osób - można się najeść, a nawet przejeść :-)
Smaczne kawałki kurczaka w panierce z soczewicy, pierożki z zielonym groszkiem i mięsem z indyka. Przepyszny chlebek indyjski (masło z czosnkiem)
Polecam :-)
Przez rok mieszkałam kilka pięter nad tą restauracją. Kucharze, Hindusi, robili drobne zakupy w sklepiku na dole, a zapach z ich kuchni roznosił się po całym osiedlu. I po klatce schodowej. I po korytarzach naszego bloku... Co już nie było tak urocze, ale na pewno było gwarancją, że jedzenie jest świeże, smaczne i dobrze przyprawione. Lokal ma nie tylko kiepską wentylację, ale i niezbyt dobrą lokalizację, co sprawia, że nie jest zbyt popularny, a niesłusznie - bo jest naprawdę przepysznie. Wyśmienite chlebki naan, mój ulubiony ser paneer pakora - panierowany, ale równie dobrze smakujący również w sosie tikka masala. Tak jak zresztą wszystkie sosy - gęste, treściwe i aromatyczne. Nieraz uratowały nas przed niedzielnym lenistwem, kiedy ani gotować się nie chce, ani ruszać na dalszą obiadową wyprawę. A tu - tuż pod blokiem mieliśmy małe Indie.
Kolory smaku czyli leniwe niedzielne przedpołudnie po "bankietowej" sobocie.
Mieszkanie na Saskiej Kępie ma swoje ogromne plusy.
Jednym z nich jest oczywiście zróżnicowana i pełna różnych możliwości gastronomia.
Tu raczej nie serwuje się jedzenia pod turystę a la Nowy Świat czy starówka. Ogromny wybór uroczych knajpek z każdego miejsca na ziemi stawia przed nami wyzwanie: "co wybrać"?
Tym razem po sobotnim imprezowym szaleństwie nasze kubki smakowe domagały się solidnego i wyraźnego w smaku posiłku dającego energię do powrotu do żywych.
Zomato -> adres i szukamy.
Jedną z pierwszych opcji jaką braliśmy pod uwagę była kuchnia indyjska. Rzut oka na mapkę, recenzje i szybka decyzja. Zaczynam spacerem do restauracji Kalyan.
Lokal umiejscowiony jest na górce w nowym bloku tuż przy Alej Stanów Zjednoczonych. Co ważne okolica mimo bliskości trasy nie sprawia wrażenia hałaśliwej kakofonią samochodów i transportu miejskiego.
Co prawda dla zmotoryzowanych znalezienie miejsca parkingowego może być wyzwaniem, ale jako, że spacerujemy - dziś ten problem nas nie dotyczy.
Około 20 metrów od wejścia do restauracji poczuliśmy przyjemy zapach orientalnych przypraw, która prowadził nas do środka.
Na wejściu przywitała nas miła Pani i widząc nasze "zmęczenie" zaproponowała bardzo wygodne miejsce w głębi lokalu. Rozsiadając się na kanapach od razu poprosiliśmy o tester każdej indyjskiej knajpki czyli mango lassi. Było smaczne, słodkie i świeże. Nic dodać nic ując. Osobom o niższej tolerancji na cukier może być lekko za słodkie, ale odrobina cytryny powinna załatwić sprawę.
Po szybkiej konsultacji wybraliśmy dwa klasyczne dania: TIKKA MASALA oraz MUTTON MADRAS. Dwie porcje mięsa w postaci kurczaka oraz baraniny + chlebki NAAN to wystarczająca dawka siły na solidny niedzielny spacer.
Wybraliśmy chlebki CHAPATHI (żeby było fit :) ) oraz GARLIC NAAN i rozpoczęliśmy ucztę.
To co działo się z kubkami smakowymi to istne szaleństwo. Doskonale zbilansowane przyprawy, słodycz i ostrość i delikatne mięsa były wręcz idealne na nasze poimprezowe kubki smakowe.
Jedyny minus jest taki, że zabrakło nam miejsca na deser, ale nadrobimy to następnym razem bo taki będzie jeszcze wielokrotnie.
Idealne miejsce na smaczny i relatywnie tani obiad w indyjskim stylu.
Z czystym sumieniem polecamy to miejsce każdemu.
Słuszne porcje i miła obsługa to niewątpliwie zalety tego miejsca. Po zjedzeniu przystawek zastanawialiśmy się, gdzie zmieścimy dania główne... Ale udało nam się dotrzeć do deseru, który był dość zaskakujący (szczególnie marchew gotowana w mleku z kardamonem). Z dań głównych polecam baraninę z okrą i baraninę z pastą z nerkowców. Warto zajrzeć, a na weekend róbcie rezerwacje, bo ludzi sporo.
Jak na jedno danie, ktore tutaj zjadlem Mutton madras, to bardzo dobrze. Ale herbata masala niestety obnizyla ocene. Muttona bardzo polecam.
Byliśmy dziś z żoną i wyszliśmy... wniebowzięci - poniekąd dosłownie: w niebo wzięci niczym bąki czyliż syte balony :) Żarty jednak na bok. Wspaniałe miejsce, nie dlatego że napuszone jakimś pretensjonalnym napuszeniem, ale dość proste, przy tym schludne, z przemiłą obsługą dwóch emanujących ciepłem Pań. O kuchni nie napiszę za wiele, choć chłonąłem zupkę z kurczakiem, wspaniałe słodkie pieczywo, mix znakomicie doprawionych kawałków baraniny i kurczaka a na koniec deserową marchewkę w oparach słodu, imbiru ... słowem, byliśmy w raju :)
Uwaga! Wszystko powyższe powiem znajomym, a nawet nieznajomym, mimo że Kalyan to jakoś tam moja konkurencja :) Pozdrawiam!
Aha, boję się dać 5, bo przecież może mnie jeszcze w życiu spotkać coś gastro przyjemniejszego. Kto wie? :)
Bardzo smaczne dania główne , mango lasi i przystawki. Bardzo sympatyczna Pani obsługująca. Jeśli chodzi o wygląd restauracji to warto nad tym popracować . Brak tam klimatu . Trochę jak w barze. Poza tym. Mała prośba rozszerzcie swoją ofertę dowozu na inne dzielnice Warszawy. Chociażby przez portale , które oferują takie usługi.
Miejsce mało widoczne, znaleźliśmy je dzięki aplikacji Zomato. Krem z pomidorów pyszny taka mała przekąska. Chicken samosa ciekawy smak do tego pyszny miętowo-czosnkowy sos. Danie glówne MIX MEAT SIZZLER i CHICKEN KERALA palce lizac do tego ryż basmati. Szkoda tylko że czas oczekiwania na danie jest zbyt długi, może ze wzgledu na weekend. Zajrzę tam na tygodniu :)
It was a windy, stormy day and we couldn't find Kalayan because the gps was running amok, we did however managed to smell it from very far away.
It took a while to start the initial ordering procedure but once it started it was delicious, freshly prepared and very satisfying.
Our first meal soups tasted sweetly and mildly. I had a coconut galanga and chicken in mmine, the other one consisted of cream tomatos and lots of coriander with chunks of stew.
The apetizers came then and they were just ok, The indian cheese grilled in Indian spices was just nothing special and deepfried crunchy vagetables were fine but again not that special.
We shared the main meal: ordering meat mix sizler which we stuffed with chapati bread and washed down with banana lassi and some chai masala.
It took 98 zlotys to pay the bill which was not the cheapest dinner but then again we ate quite a lot and left the place with the smile on our faces.
The decor tries to pretend it's an indian boudoire but it's still a little bar with garden furnitures outside.
The waitres was very friendly and it was a pleasant addition to this experience .
Niedzielna wycieczka rowerowa z moim kochanym chłopakiem, więc zdrowo zmęczeni zaczęliśmy rozglądać się za dobrym obiadem i naszą uwagę przyciągnął Kalyan - dobrą ceną (bardzo wyróżniającą się wśród indyjskich restauracji w Warszawie oraz wysokimi notami, które postanowiliśmy zweryfikować.
Na początku było trudno, bo okolica jest trudna w orientacji dla przybyszów z innej dzielnicy i trzeba chwilę się pomęczyć z kładkami, przejściami i rozdrożami, ale gdy znajdzie się w pobliżu zapach curry, przypraw i kolendry kusi niczym syreni śpiew załogę Odyseusza.
Wyposażenie, wygląd i dekoracje są delikatne, dobrane z gustem i jest w tym europejska jednolitość, której z trudem szukać u Hindusów, więc dla kogoś, kto lubi ład i porządek - idealne! Jeśli ktoś liczy na wierne odwzorowanie wystroju, to się niestety zawiedzie. Dla mnie zdecydowanie in-plus.
Postanowiłem zamówić Chai, krem z pomidorów oraz grillowane kawałki mięsa w piecu tandoor z chappati.
Chai niestety nie był przygotowany w tradycyjny sposób, herbata zalana przyprawionym mlekiem i na spodku cukier w torebkach. Nie jestem wybredny.
Krem sporo narobił, był naprawdę gęsty, aromatyczny i odpowiednio doprawiony kolendrą. Rozgrzewający i przepyszny, polecam. Tuż po pojawiły się warzywa w pakorze zaserwowane z idealnym sosem mietowym (takim, jaki przygotowała raz znajoma hinduska) - palce lizać!
Posiłek zakończyłem marynowanymi kawałkami kurczaka i wołowiny podanymi na gorącym półmisku. Mocno wyraziste danie, aczkolwiek bardzo łagodne. Spodziewałem się dużej ostrości curry i Cayenne, a danie było bardziej pieprzne. Kwestia gustu, ale małe rozczarowanie.
Podsumowując godne polecenia miejsce z dobrym jedzeniem i przemiłą obsługą, która traktuje gości w bardzo uprzejmy sposób, pomimo, że razem z chłopakiem byliśmy w strojach sportowych. W niektórych "restauracjach" zostalibyśmy na pewno odpowiednio potraktowani.
bardzo udana i smaczna wizyta.
Jedzenie pyyyyszka. Wszystko bardzo smaczne i można się najeść jak dzika kapibara! Lassi też ekstra - to naturalne lepsze od mango. Obsługa bardzo miła, ogarnięta i pomocna. Jedzenie wjechało na stół dość szybko, mimo że w restauracji był naprawdę duży ruch (już się baliśmy, że nie uda nam się wcisnąć). Wszystko jest jednak świeże, dobrej jakości i na pewno nie z mikrofali. Bardzo polecam i na sto procent wrócę (albo zamówię, bo i taka opcja jest - najlepieeej)!
Byłam tu już kilka razy - krótko mówiąc, bardzo dobra kuchnia indyjska.
Ostatnio wpadliśmy tu 1 maja.
Na przystawkę zamówiliśmy pierożki samosa z kurczakiem i ziemniakami - smaczne i wcale nie takie mikroskopijne. Do tego szaszłyki z mielonej baraniny na gorącym półmisku - to zamawialiśmy pierwszy raz i mięsa było niestety mało :)
Kiedyś zamawialiśmy też tutaj grillowane w piecu tandoord kawałki kurczaka w marynacie miętowo-szpinakowej i były naprawdę ciekawe w smaku.
Jako danie główne tym razem zamówiliśmy jagnięcinę w gęstym sosie kremowym z orzechami - porcja spokojnie na 2 osoby, do tego placki razowe z serem paneer oraz z ziemniakami. Przepyszne i bardzo, bardzo sycące.
Do picia mój chłopak wziął mango lassi - 2x, bo jest fanem mlecznych koktajli, a ten wyjątkowo mu posmakował.
Do wystroju już się zdążyłam przyzwyczaić - ciepły, przytulny, sporo ciemnego drewna, w kącie przy ścianie kanapa z poduszkami i mniejsze stoliki kawowe.
Trafiłam tu na zaproszenie dawno nie widzianej koleżanki. Restauracja trochę zakamuflowana, trochę tylko dla wtajemniczonych, z ulicy nie widać szyldu ;-)
Jednym z wegetariańskich dań w menu jest okra masala, co bardzo mnie ucieszyło, bo bardzo lubię okrę a jest mało popularna. Danie było bardzo dobre, chlebki naan też w porządku.
Minus restauracji to niewystarczająca wentylacja, w powietrzu czuć było dym i wyszłam stamtąd przesiąknięta zapachami kuchni....
Do Kalyana zawitałam któregoś chłodnego i wietrznego dnia ze znajomymi. Pamiętam, że miejsce to szczyciło się dobrymi opiniami i za czasów Gastronautów było nawet dość długo w Top 10 Warszawy. Sam wygląd miejsca jakoś szczególnie nie zachwyca, ale wszak często bywa tak, że im brzydziej tym smaczniej. Z racji bycia drużyną 4- osobową udało nam się chyba zrobić całkiem niezły przegląd oferty kulinarnej.
Ja zamówiłam jak zwykle Mutton Korma, był też Chicken Sag czyli szpinakowy, Mix Meat Sizzler i Mix Seafood Curry. Do tego przeróżne naany i ryż cytrynowy. Najgorszą pozycją była jak dla mnie zdecydowanie ta z owocami morza... No ale kto w takich miejscach zamawia akurat to! Tylko mój krnąbrny chłopak ;) Zapach nie zachęcał, sos smakował jak czysty przecier pomidorowy, a żyjątka były najpewniej mrożoną mieszanką. Sizzler był raczej w porządku, najlepsze pozycje to oczywiście te "sosowe" - czasem odnoszę wrażenie, że właściwie mięso nie jest niezbędne i ludzie równie dobrze mogliby jeść same hinduskie sosy, brudząc się nimi radośnie!
Spróbowaliśmy też deserów - Gulab Jamun, smażone kulki mleczne oraz Gajar Ka Halwa - marchewkę z przyprawami gotowaną w mleku. Słodkości tej kuchni to nie moja bajka zdecydowanie, bo ich słodycz wykręca twarz, ale było to fajne zakończenie posiłku. Mi bardziej do gustu przypadły kulki, bo marchewka miała smak mleka skondensowanego.
Myślę, że jest to miejsce godne polecenia, baranina jest miękka (co często zawodzi w hinduskich jadłodajniach), ale to nie jest mój "namber łan", bo czegoś mi jednak zabrakło i sercem pozostaję w niepozornym lokalu na Bielanach ;)@
Pyszne indyjskie jedzenie. Skosztowałem MUTTON ROGAN JOSH - baranina, aromatyczna, lekko pikantna oraz CHICKEN TIKKA MASALA - łagodny kurczak, dużo smaku pomidorów i kolendry. Przyznam, że jedzenie ciekawe i mam ochotę na spróbowanie innych pozycji z menu przy następnej wizycie.
Bardzo dobra indyjska restauracja. Od razu na wejściu wita nas cudowny aromat indyjskich przypraw, tak więc po 30 sekundach w lokalu marze tylko o tym by już skosztować dań,które tak zachęcająco pachną. Wystrój ładny,schludny,bez przesady. Jedyny minusik to dosyć słabe oświetlenie. Zamawiam indysjki ser z pieca tandoor, kotelciki ziemniaczane na przystawki. Kotleciki to wprost arcydzieło, polecam. Serek też bardzo dobry. Popijam te pyszności znakomitym koktajlem bananowym na bazie kefiru. Na danie główne mam tandoori chicken z ryżem cytrynowym. Ogólem w menu możemy wybrać przeróżne ciekawie doprawione ryże, cytrynowy z kurkumą jest rewelacyjny. Całe danie główne oceniam na ocene bardzo dobrą. Obsługa bardzo miła. Ceny znakomite. Będę na pewno stała bywalczynią tego lokalu, gorąco polecam :)
Bardzo pozytywnie, warto wrócić w to miejsce! :). Naprawdę przyjazny lokal z przepysznym jedzonkiem. Smaki tak przenikają się w trakcie konsumowania potraw, wspaniałe uczucie. :) Wystarczające porcje by się najeść. W szczególności spora porcja indyjskiego chlebka - ten który mnie zachwycił to PESHVARI NAAN, cudowna słodka nutka (rodzynki, migdały, ser paneer), prosto z pieca. Z przystawek polecam GREEN Chicken, spora porcja jak na przystawkę. ;)
Jedyne zastrzeżenia, które mam to wystrój, który wymaga dopracowania, jak i sama lokalizacja mogłaby być lepsza, bo z zewnątrz lokal jakoś szczególnie się nie wyróżnia. Małe, ale również do czasu obsługi, jednak rekompensuje wszystko bardzo miła Pani kelnerka. :)
Ogólnie gorąco polecam, przecież o jedzenie chodzi, reszta schodzi na drugi plan. ;)
Indyjska perełka na mapie Warszawy. Restauracja znajduje się trochę w ukryciu, ale problemu ze znalezieniem nie ma, ponieważ niesamowite zapachy z oddali przyciągają. Wydawać by się mogło, że jak w przypadku większości indyjskich restauracji ma się czasem wrażenie, że się przesiąka różnymi kombinacjami aromatów i panuje zaduch, tak tutaj spokojnie można spędzić kilka godzin.
W samej restauracji stolików jest niewiele, ale dużym plusem jest stoliczek dla dzieci, stół do gry, oraz większa kanapa czy stół przeznaczone dla sporej grupy. Brakuje mi trochę klimatu i takiej przytulności, aby móc się już w pełni rozkoszować tym miejscem, ale na pewno jest wygodnie, światło odpowiednie, nie męczy i stoliki są rozłożone tak, że można bez obaw rozmawiać i nie przekrzykiwać rozmów ze stolika obok.
Kelnerki bardzo miłe, potrafią doradzić i sprawnie z uśmiechem obsługują. Wybraliśmy się z Groupona, ale tak jak zdarza się odczuć, że jest się "tym gorszym klientem", tak tutaj absolutnie nie mamy nic do zarzucenia. Porcje, poziom obsługi, czas oczekiwania wszystko super!
Najpierw czekadełko, czyli chlebki z ciecierzycy z dwoma sosami. Bardzo miło :). Na przystawki zamówiliśmy paneer w panierce i grillowany w przyprawach. Ten w panierce lekko bez wyrazu, ale grillowany pyszny. Przyprawy idealnie skomponowane. Na danie główne zamówiliśmy baraninę w sosie z nerkowców i kurczaka z curry na gorącym półmisku. Kompozycja przypraw w obydwu daniach idealna, a mięso bardzo dobrze przyrządzone, na co mocno zwracam uwagę i tu bez zarzutu. Deser na szczęście był mały... i dobrze, bo po obfitych porcjach wyczyszczonych do ostatniej kropelki już ledwo dawaliśmy radę. Fakt, że takie połączenie smaków nie należało do naszych najulubieńszych, ale nadal przyznajemy, że było to smaczne i ciekawe doświadczenie. Do wszystkiego jeszcze otrzymaliśmy po kieliszku wina. To już taka wisienka na torcie, bo wino perfekcyjnie pasowało, do każdego posiłku dzisiejszego dnia.
Podsumowując wyszliśmy bardzo najedzeni, właściwie przejedzeni, zadowoleni z obiadu, miejsca, obsługi i spokojnie możemy polecić. Na pewno wrócimy, prawdopodobnie już bez Groupona, ale ceny są w porządku i powiedziałabym nawet, że niskie (w porównaniu do innych warszawskich lokali z dużo słabszym jedzeniem i malutkimi porcyjkami) jak na taką ilość jedzenia i doświadczeń smakowych jednocześnie. Bardzo dziękujemy za udane popołudnie i mamy nadzieję, że to miejsce nie zniknie z restauracyjnej mapy Warszawy.
Indyjskie smaki w Warszawie! . W restauracji Kalyan byłam już dwa razy i za każdym razem wychodziłam zadowolona, ale przede wszystkim najedzona! Tak, bo jedzenie w tej indyjskiej niedużej knajpce jest wyśmienite. Za pierwszym razem spróbowałam pysznej wegetariańskiej potrawy palak paneer - było idealne: sporo kawałków sera i do tego znakomicie doprawiony szpinak! Oprócz tego zjadłam Mix veg sizzler podawane na gorącym półmisku - polecam! Oczywiście do tego zamówiłam idealnie przygotowane naany (które są bardzo duże w porównaniu do tych, które jadłam w innych indyjskich knajpach w Warszawie). Do tego zamówiłam pyszną lemoniadę, a na specjalną prośbę była jeszcze kwaśniejsza, czyli tak, jak lubię. Podczas drugiej wizyty zjadłam zupełnie niespotykaną w innych knajpach potrawę - Ladies fingers masala, coś wspaniałego. Smak idealny, że aż poczułam się jak w Mumbajskiej restauracji. A koleżanka zamówiła shrims shashi masala, które były również smaczne. Jedzenie w restauracji oceniam bardzo wysoko, a przy tych cenach czego chcieć więcej.
Jednak restaurację Kalyan warto odwiedzić jeszcze z innego powodu, otóż kelnerka jest także właścicielką - byłą studentką indologii, która z pasją opowiada o swojej indyjskiej przygodzie. Dzięki temu odwiedzając to miejsce można nie tylko napełnić kubki smakowe, ale także spędzić czas na przyjemnej rozmowie z właścicielką przy okazji dowiadując się czegoś o subkontynencie indyjskim.
Wystrój oszczędny, zupełnie jak w restauracjach, które odwiedzałam w Indiach, z głośników leci niezakłócająca rozmów muzyka z filmów bollywodzkich, a wszech unosi się zapach pysznych potraw.
Bardzo polecam odwiedzenie tej restauracji czy to na weekendowy obiad, czy też na wieczorną kolację w tygodniu, ja na pewno wrócę tam nie raz!
Jedzenie i obsługa super, wystrój nie przeszkadza. Restauracja w średnio ciekawej okolicy, do której warto jednak trafić dla jedzenia. Wystrój polsko-indyjski, to jednak nie on ma przyciągać do tego mięsa.
Wyśmienita zupa tom kha kai, po jej wyborze kelnerka podpowiedziała, że to najlepsza z zup, które są tu serwowane. Kotleciki aloo tikki całkiem smaczne, chociaż preferuję mięsne potrawy.
Dania nie są spłaszczone na europejskie języki. Mutton Madras bardzo pikantne. Przyszedłem z ochotą na coś ostrego, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Zaliczyłbym to jednak do dużych zalet tego miejsca - kelnerka uprzedziła, że to naprawdę ostre danie, więc nie mogę mieć pretensji o to, że poprosiłem o dolewkę.
Dla osób, które akurat w tej okolicy chcą napić się piwa w lokalu - całkiem niskie ceny piwa. Wino już droższe (chyba 10 zł za lampkę), choć całkiem smaczne. Bardzo smaczna lemoniada!
To z pewnością jedna z najlepszych indyjskich restauracji w Warszawie. Obsługa miła, nie ma problemu z zapakowaniem pozostałości po słusznych porcjach na wynos. Ceny są bardzo przystępne, a jedzenie zapada w pamięć. Mimo przeciętnego wystroju i lokalizacji, warto przyjść tu jeszcze raz.
Dla jedzenia warto podjechać kawałek :). Wadą Kalyan jest jego lokalizacja. Wystrój też nie jest wspaniały, choć mam wrażenie, że właściciele po prostu jeszcze nie skoczyli dekorować wnętrza. Zresztą, restauracje indyjskie w Warszawie generalnie mają specyficzne wnętrza. Często jakby w połowie drogi do wykończenia ;).
Ale to zupełnie nie są ważne detale. Ważne, że jedzenie w Kalyan jest po prostu bardzo smaczne, aromatyczne, ładnie podane (tutaj bez zaskoczenia, klasycznie - miedziane miski, koszyczek z folia aluminiową na chlebki itp.). Proponują bardzo smaczne napoje - świeże lemoniady, napój imbirowo-cytrynowy itp. Moim zdaniem, obok Namaste i Parivaru, lider kuchni indyjskiej w Warszawie.
Wrócimy na pewno, bo stosunek ceny do jakości jest doskonały - życzę im jak najlepiej!
Cud, miód, malina :). Jestem zachwycona tym miejscem! Wybrałam się tam z A. na obiad, co prawda odległość od centrum całkiem niemała, ale smaki jakie tu zastaliśmy wynagradzają wszystko.
Wnętrze schludne, ładnie urządzone, od progu wita nas miła pani kelnerka i zapach przypraw, czujemy, że to będzie udany wieczór i nie myliliśmy się. Zostaliśmy poczęstowani czekadełkiem - chrupiące placuszki z dwoma sosami, bardzo dobre.
Na przystawkę zamówiliśmy ser w indyjskich przyprawach, podany na skwierczącym półmisku. Był fantastyczny, świetnie przyprawiony, a porcja spora, bo zjedliśmy na pół wraz z A. Na danie główne wzięłam baraninę po kaszmirsku plus naan (tak to się chyba pisze:)) z masłem, a A. wziął półmisek specjałów (różne porcje mięska wraz z krewetkami). Moja danie to niebo w gębie - baranina soczysta, mięciutka w wybornym sosie, idealnie pikantna, zaś placek chrupiący, boski wręcz :). Mięso A. również bardzo smaczne, szczególnie smakowały nam krewetki - chrupiące, rozpływały się w ustach.
Porcje są ogromne, ledwo wcisnęłam w siebie swoją porcją, A. nie dał rady dokończyć, a to zdarza mu się niezmiernie rzadko.
Na deser zamówiłam mango lassi, ale nie dałam rady już tego zjeść, więc zapakowano mi na wynos.
Jedynym minusem był dla mnie telewizor na środku sali i puszczany akurat mecz piłki nożnej, troszkę rozpraszał, ale to naprawdę maleńki minusik :).
Obsługująca nas pani kelnerka przesympatyczna, dawno nie spotkałam tak miłej obsługi.
Jesteśmy zachwyceni miejscem, jedzenie fantastyczne, ceny są naprawdę bardzo przystępne, wrócimy tu na pewno. Trzymamy kciuki i oby tak dalej :).
Przepysznie. Byliśmy tydzień temu w weekend zachęceni ofertą grupona w 4 osoby. Z racji obłożenia lokalu niestety trzeba było na potrawy trochę poczekać. Ale- było warto, a czekanie tylko zaostrzało apetyt na kolejne potrawy. Jedzenie przepyszne. Szczególnie polecam zupę tom kha kai i wszelkie potrawy z baraniny, która jest przyrządzona wyśmienicie i rozpływa się w ustach. Tak samo zresztą jak i kurczak z gorących półmisków. Wystrój mógłby nieść ze sobą nieco więcej indyjskich akcentów- naprzykład tematyczne malowidło na ścianie zamiast zdjęć. Niewątpliwą zaletą lokalu jest przesympatyczna, cały czas roześmiana właścicielka ;).
Serdecznie polecam, warto się ten kawałek wybrać na tak dobre jedzenie.
Bardzo smaczne miejsce. Mieszkam nad restauracją. Początkowo myślałam, że to kolejna knajpa ze średnim jedzeniem jakich wiele na różnych osiedlach. Przypadkowo (a mówiąc precyzyjniej - z lenistwa) zdecydowaliśmy się na przetestowanie tego miejsca tuż po otwarciu. Jedzenie zaskoczyło nas bardzo pozytywnie. Mówiąc wprost jest rewelacyjne. Duże porcje pozwalają się najeść do syta, a cena nie zabija :). Właścicielka lub współwłaścicielka jest wyjątkowo miłą, szczerą i przyjazną osobą. Wystrój to nie do końca mój klimat, więc nie będę oceniała.
Byliśmy tam już z 5-6 razy i za każdym razem jesteśmy tak samo zadowoleni i najedzeni. Osobiście mogę polecić Murgh Methi - kawałki kurczaka w pomidorowym sosie z imbirem czosnkiem, cebulą i kozieradką. Pyszne :).
Inne dania, które próbowaliśmy to: butter chicken, chicken tikka masala, chicken korma, chicken kerala, samosy z kurczakiem i wegetariańskie, aloo tikki, veg shashlik i jakieś danie z baraniną, ale nazwy nie pamiętam :), za każdym razem zachwycamy się sosem podawanym do papadam z tamaryndowca :).
Wszystkie dania były bardzo smaczne, nie ma się do czego przyczepić. Jedyne co to brakuje mi w nich ostrości, ale to kwestia osobistych preferencji :).
Miejsce naprawdę godne polecenia, mamy nadzieję, że utrzyma się jak najdłużej w tej lokalizacji :), właścicielom gratulujemy i życzymy powodzenia :).
Kalyan, coś pomyślnego, pięknego. Tak reklamuje się na swojej stronie restauracja. Trzeba przyznać, że te słowa są jak najbardziej uzasadnione. W niedzielne popołudnie knajpka pełna. Na przystawkę wybraliśmy GREEN CHICKEN oraz PANEER TIKKA - kawałki sera marynowane w indyjskich przyprawach, grillowane w piecu tandoor. Ser w porządku, natomiast kurczak po prostu mnie urzekł! Idealnie miękkie i soczyste mięso w marynacie miętowo-szpinakowej. Do tego dobre czerwone wino w cenie 10 zł. Obydwie przystawki to solidne, duże porcje. Na szczęście czas między przystawką, a daniem głównym był odpowiedni. Na dalszą część konsumpcji zamówiłem mix baraniny i kurczaka, marynowane w jogurcie i indyjskich przyprawach, grillowane w piecu tandoor. Również bardzo dobre, aczkolwiek bez tej nutki majstersztyku wyczuwalnej podczas konsumpcji przystawki :). Wszystko to podawane przez przemiłą, chyba lekko zestresowaną panią kelnerkę. Już dawno nie miałem takiej przyjemności zostawiając napiwek. Na koniec dowiedzieliśmy się, że szef kuchni pochodzi z Nepalu, potwierdza to strona www restauracji.
Polecam odwiedzić Kalyan i rozkoszować się kulinarną podróżą do Indii w miłej atmosferze! :).
Indyjski zakątek. Z zewnątrz zwyczajny lokal, nie wyróżniający się specjalnie na tle innych. Przekraczając jednak próg ma się wrażenie, że pokonało się znacznie większą odległość. W środku można usiąść tradycyjnie po europejsku albo wybierając inne stoliki (jak mniemam) po indyjsku nieco niżej, w jednym zakątku jest nawet możliwość zagrania w planszowego indyjskiego bilarda.
Obsługa (na sposób subtelnie obecny) z troską zajmuje się każdym klientem, nie tylko służąc przy wyborze dań, ale także informując szczegółowo o czasie oczekiwania, a indyjski "duch" jest ciągle obecny.
Dania podawane są w oryginalnych miseczkach, dzięki temu samemu można sobie obrać sposób delektowania się poprzez łączenie/mieszanie/itp.
Zamówiona przeze mnie ostra baranina - miękka, b. smaczna - sos jednak zbyt ostry jak na moje kubki smakowe (Pani ostrzegała), ryż z limonką również dopracowany.
Podsumowując oryginalnie, smacznie i miło - czego można więcej oczekiwać?
Świetnie - tanio, a dokładając do tego OpenCard - bardzo tanio!. Odwiedziliśmy lokal grupą czteroosobową, więc miałem okazję spróbować kilku potraw. Ale po kolei.
Knajpka zlokalizowana w przyziemiu wysokiego apartamentowca obok rozwidlenia przy Przyczółku Grochowskim.
Wystrój w porządku, nie powala, ale OK.
Obsługa bez zarzutu.
Na początek dostaliśmy poczekajkę w postaci takich chrupiących placków - takie jak duże chipsy - z sosami miętowym i drugim jakimś słodkim miętowym.
Na przystawkę kawałki piersi kurczaka w marynacie miętowo-szpinakowej (bardzo dobre, podane na gorącym półmisku - 18 zł normalnie / 9 zł z OpenCard)
Do tego krewetki BlackTiger marynowane i grillowane w piecu tandoor (25/12,5 zł - przepyszne, porcja nie za duża - 6 łuskanych krewetek - ale za tę cenę bomba:).
Na drugie danie wzięliśmy:
Kurczak w sosie maślano-pomidorowym sosie ze zmiksowanymi nerkowcami z indyjskim chlebkiem (bardzo dobry - 30/15 zł).
Kurczak w sosie na bazie pomidorów z kolendrą i ryżem ze smażoną cebulą i nerkowcami (przepyszne - 30/15 zł).
Kurczak w sosie kremowym z pastą z nerkowców (dobre - aczkolwiek przypominało bardziej tajską kuchnie - trochę podjeżdżało mlekiem kokosowym, chociaż nie jestem pewien czy rzeczywiście jest w środku - 30/15 zł).
Podsumowując - porcje duże, jedzenie pyszne i ładnie podane. Ceny w porządku, a uwzględniając rabat na OpenCard REWELACYJNE.
Bardzo polecam.
Klimat Indii na Grochowie. Następne miejsce w mojej "wędrówce kulinarnej" z kuponem Grouponu - w czerwcowe, niedzielne popołudnie trafiłem do niezbyt dużej restauracji kultywującej smaki Indii - Kalyan. Lokal położony w miejscu dogodnym przede wszystkim dla mieszkańców pobliskich osiedli, ale z nawigacją, lub planem Warszawy też nie trudno tam dotrzeć. Restauracja raczej jak bistro, jednak swoim wystrojem subtelnie dawała poznać, że mamy do czynienia z klimatem z Indii. Już od wejścia dało się poczuć specyficzny, przyjemny zapach i aromat kuchni indyjskiej. Miła pani z obsługi wskazała nam wcześniej zarezerwowany dla trzech osób stolik, po czym zapoznaliśmy się z propozycją menu w karcie. Na wstępie zamówiliśmy jako przystawkę - PANEER TIKKA - kawałki sera marynowane w indyjskich przyprawach, grillowane w piecu tandoor, VEG SHASHLIK - marynowane warzywa grillowane w piecu tandoor. Następnie, daniem podstawowym naszego zamówienia było: CHICKEN TIKKA MASALA - grillowane w piecu tandoor kawałki kurczaka w sosie na bazie pomidorów, cebuli, kolendry; ze słodką papryką, CHICKEN MADRAS - kawałki kurczaka w pikantnym sosie curry z czosnkiem i zieloną papryczką chili, oraz CHICKEN SIZZLER - kawałki kurczaka marynowane w jogurcie i indyjskich przyprawach, grillowane w piecu tandoor. Do picia: BANANA LASSI - koktajl na mleku i jogurcie o smaku bananowym i NAPÓJ Z LYCHEE/MŁODEGO KOKOSA. A na deser, jako że było dość ciepło poprosiliśmy KULFI - lody o smaku mango, oraz GULAB JAMUN - smażone kulki mleczne w syropie z kardamonem. Celowo cytuję nazwy zamówionych potraw, bo są oryginalne i z ciekawością czekaliśmy na ich pojawienie się na stole, aby skosztować tych specjałów. Muszę jednak zaznaczyć, że czas oczekiwania był długi, a na usprawiedliwienie tego faktu miła pani z obsługi zapodała, że jest mała kuchnia (mało palników) i tylko dwie osoby przyrządzające potrawy. No i na sali kilkanaście stolików - prawie wszystkie zajęte. Z wyrozumiałością przyjęliśmy to wytłumaczenie, a wynagrodzeniem tego było to, że wszystkie potrawy były naprawdę bardzo smaczne, przepełnione charakterystycznym aromatem przypraw, nigdzie indziej, w innych restauracjach nie spotykanym - coś pysznego!
Na uwagę zasługuje wyposażenie restauracji w małe mebelki dla dzieci.
Ale jest też i pewien problem - z zaparkowaniem samochodu, trzeba się trochę natrudzić, aby znaleźć choćby kawałek miejsca na tak zwany "wcisk", między samochodami mieszkańców sąsiednich domów.
Jednak pomimo tego, że czas na podanie jedzenia był długi, trochę kłopotliwy dojazd i parkowanie - to cała reszta jest godna polecenia, co niniejszym czynię - bo warto posmakować tych wspaniałości.
Miłe miejsce i fantastyczne jedzenie. Byłam w Kalyan już kilka razy i za każdym razem wychodziłam bardzo zadowolona. Bardzo umiarkowane jak na Warszawę ceny, duże porcje i fantastyczne smaki. Jadłam świetnego kurczaka korma - klasyczne danie, ale najlepsze, jakie zdarzyło mi się próbować w indyjskich restauracjach w stolicy. Delikatny, gęsty, kremowy sos rozpływający się w ustach. Fantastyczne placki z serem paneer i kolendrą, jakich jeszcze nie jadłam. Bardzo dobre naany (próbowałam garlic naan i garlic butter naan). Wyśmienite, orzeźwiające mango lassi. Widać, że właściciele (i kucharze) nie oszczędzają na składnikach, wszystko robione jest z dużą dbałością o szczegół. Podobno restauracja została otwarta bardzo niedawno - jeżeli tak, to tylko pogratulować wysokiego poziomu na starcie. Do Kalyan bedę na pewno wracała. Tym bardziej, że mają tam miłą obsługę, spokojną, niezobowiązującą atmosferę i indyjskiego bilarda...
Indie na Stanów Zjednoczonych. Skorzystałem z Gruponu na 3-daniową ucztę. Uczta to doskonałe słowo.
Pyszne i sycące przystawki - kawałki kurczaka w cieście oraz pierogi z soczewicą zapełniły mój żołądek do pełna. Popijałem mangowym sokiem. Wspaniałe danie główne - baranina na podgrzewanym półmisku powalała z nóg. I na deser lody mango - słodziutkie, świeże, aromatyczne.
Reasumując - karta krótka, ale wszystko co próbowaliśmy - 6 -potraw - było wyśmienitej jakości. Dużo miejsca, a ceny jak za takie OGROMNE porcje przystępne.
Smak Indii na Pradze. Wybraliśmy się z mężem na kolację z nadzieją dobrego jedzenia i nie zawiedliśmy się. Mieliśmy kupony Groupona plus chcieliśmy posmakować krewetek. Zaskoczenie in plus - lemoniada cudowna, kurczak na przystawkę w szpinaku - rewelacja!!! nawet mój mąż się skusił na krewetki i nie żałował.
Na główne danie masala i szpinak, i tu kolejna rewelacja- jak ja nie przepadam tak wciągnęłam mężowi połowę:). Nanny czosnkowe chrupiące, lekko słodkie, doskonałe. Desery malutkie i takie powinny być. To, czego nie zjedliśmy zapakowano nam do domu. Na koniec 2 fakty godne uwagi 1. kawa z kardamonem - bez mleka na życzenie oczarowała moje kubki smakowe i 2. obsługa - wszystko, o co poprosiliśmy było spełnione i co najważniejsze z uśmiechem. I to jest jakość;).
Bardzo smaczne miejsce. Wystrój prosty - raczej na lunch, niż na kolację. Oferta lunchowa, swoją drogą, bardzo dobra: za 16 zł zjedliśmy dziś kurczaka w sosie pomidorowo-maślanym z mango (chyba nie ma tego w menu, a było przepyszne - dużo lepsze, niż butter chicken, który był trochę za mdły), chlebki naan z masłem i sałatkę z sałaty lodowej i ogórka.
Porcja chlebków jest duża i za to duży plus - do posiłku wystarczy jedna. Poza lunchem zjedliśmy też godną polecenia zupę z krewetkami (bardzo smaczna, ostra, tylko porcja mała :) oraz banana lassi - bardzo słodki, więc dobry na deser.
Herbata z kardamonem, mimo że smakowała jak z cynamonem, też bardzo dobra, esencjonalna.
Ogólnie rzecz biorąc serdecznie polecam to miejsce. Na pewno tu wrócimy, aby wypróbować inne potrawy, bo ceny są przystępne - zachęcają, a nie zrażają.
An error has occurred! Please try again in a few minutes