Znakomite miejsce na owoce morza. Mule były doskonałe - mięsiste i pełne smaku. Ośmiornica nie była gumowata, tylko bardzo delikatna a skórka przyjemnie chrupiąca. Do tego całkiem ciekawy wybór win, niestety dosyć drogich. Polecam jako miejsce na lepszą okazję.
Odwiedziliśmy restauracje L'Arc przy okazji trwania Restaurant Week. Zdawaliśmy sobie sprawę, że gościom przy tego typu festiwalach nie poświęca się tyle uwagi co przy normalnych serwisach poza nim, co dało się odczuć przy wejściu, kiedy kelnerzy rozmawiali a kilka osób czekało w tym czasie w kolejce, żeby dostać stolik. Festiwalowe welcome drinki oraz zupę rybną dostaliśmy szybko, dzięki czemu początek poszedł w niepamięć. W niepamięć niestety nie może pójść zupa, w której było pięć razy więcej warzyw aniżeli ryb, co sprawiło, że smakowała jak smaczna, ale mimo wszystko jarzynowa, co w całej wizycie najbardziej nas rozczarowało, biorąc pod uwagę, że średnia cena zupy w menu to 40zł. Kociołek L'arc przypadł nam do gustu, zwłaszcza jeśli chodzi o żółty sos, który nadawał wyrazisty smak owocom morza oraz świeża bagietka. Najjaśniejszą gwiazdą całego wieczoru był zdecydowanie Crème brûlée, który rozpływał się ustach i myślę, że to jeden z lepszych deserów jakie miałem okazję spróbować. Przy okazji, chciałem pochwalić czerwonowłosego kelnera, który chętnie i z uśmiechem na twarzy nas obsługiwał i nie dał nam odczuć, że jesteśmy goścmi drugiej kategorii :)
Mam problem z oceną tego miejsca.
Wybraliśmy się tu w ramach restaurant week'a, głównie dlatego, że nigdy nie mieliśmy okazji jeść ostryg, a inne owoce morza bardzo lubimy. Więc gdy zobaczyłam, że w menu festiwalowym na przystawkę podają ostrygi, od razu zarezerwowałam nam stolik. Oprócz tego na danie główne w menu figurował kociołek owoców morza, a na deser creme brulee.
Pierwsze schody zaczęły się przy przystawce, na którą czekaliśmy ponad pół godziny od momentu rozpoczęcia naszej rezerwacji. Okazało się, że ostrygi to nie moje smaki, ale wyglądały smakowicie i pięknie pachniały morzem, więc ich nie oceniam. Na drugie danie niestety czekaliśmy następne 45 minut! Byliśmy już naprawdę mocno zniecierpliwieni, zwłaszcza że osoby przy innych stołach dostawały już swoje dania sporo wcześniej. Owoce morza na szczęście okazały się bardzo smaczne, sos który się z nich wytopił podczas gotowania - coś rewelacyjnego. Szkoda tylko, że pożałowano nam bagietki i ciężko było dokończyć sos, bo pieczywo skończył się gdzieś w połowie dania. Na szczęście od razu po daniu głównym podano nam deser (było już dawno po 22, więc chociaż tyle). Creme brulee smaczny. Niestety obsługa była nami kompletnie niezainteresowana przez cały ten czas.
Więc ciężko ocenić, bo niektóre smaki fantastyczne, ale przy tym czas oczekiwania straszliwie długi i kelner, który ani razu do nas nie zaglądnął. Niestety odnieśliśmy wrażenie, że klient w ramach restaurant week'a to ten drugiej kategorii i nie wiem, czy się jeszcze tam wybierzemy.
An error has occurred! Please try again in a few minutes