Najlepsza zupa Pho i sajgonki i kaczka po tajski. I wszystko ���
Niepozorny, wyglądający jak jeden z wielu przeciętnych chińczyków gdzie zjesz wątpliwej jakości jedzenie i może na drugi dzień rano tego nie odczujesz. Jednak tutaj możemy liczyć na ogromnej wielkości dania, które są super smaczne! Pho bardzo dobre, do zupy przynoszą jeszcze cytryny, czosnek marynowany i pastę chili, czyli jak należy. Również inne dania jak kurczak chrupiący są super, a jeśli nie jesteś bardzo głodny nie przejesz podanej porcji. A co najśmieszniejsze za wszystko nie zapłacisz więcej niż kilkanaście złotych :) zdecydowanie warto spróbować!
Jeden z najlepszych "Chińczyków" w Warszawie. Rzecz jasna, nie jest to knajpa na spotkanie czy randkę, mówimy tu tylko o smaku który jest obłędny, a cena w stosunku do jakości jest obłędna. Wszystkie miejsca zawsze zajęte, ale szybko się zwalniają więc warto chwilę poczekać na swoją kolej. Poprzednim razem jadłem tu bu nam bo i jest rewelacyjne, myślałem że ciężko będzie to przebić, ale dzisiejsza zupa won ton rozbiła bank (foto). Polecam wszystkim choć raz spróbować, jest wybitna i bardzo sycące. Nie daję 5 tylko ze względu na brak możliwości traktowania miejsca do spotkania. Porównując do spring roll w centrum wawy gdzie posilek kosztuje 30 a nie 13-15 jak w nem sajgon, to smakiem wygrywa nem.
Ada Z Dzień Dobry Białołęka
+3.5
Czy pamiętacie jeszcze Stadion Dziesięciolecia? Tak, tak, jeszcze nie tak dawno temu było takie miejsce. Teraz mamy już zupełnie europejski Stadion Narodowy, ale jeszcze kilka late temu był tam zupełnie nieeuropejski, mimo swojej nazwy, „Jarmark Europa”. Oprócz przemycanych papierosów, pirackich płyt i podrabianych perfum można tam było również kupić autentyczne azjatyckie jedzenie. „Jarmark Europa” został zamknięty w 2007 roku a ja muszę się Wam przyznać, że nigdy tam nie byłam.
Mocna czwórka :) Niby zwykły chinol, jakich pełno, a jednak coś go wyróżnia. Jedliśmy "sajgonki", które wyglądały jak spring rollsy z krewetką i wołowiną z pysznym sosikiem - rewelacja, bardzo polecam. Na drugie krewetki w sosie cytrynowym na maśle - moim zdaniem pychotka, krewetki bardzo smaczne (podawane w skorupach, a nie takie małe rozmrożone gówienka jak w innych chinolach) oraz kurczaka po tajsku z mlekiem kokosowym - miało być pikantne, ale dla małżonka zdecydowanie za mało pikantne. Mi smakowało. Polecam!
Edit: Koniecznie trzeba tam zjeść zupę Won Ton - pełna makaronu, mięsa, plus kiełki, krewetki, pierożki itp. Ostatnio zawsze zupkę jemy!
Na wyprawę do Nam Sajgonu zaprosiła nas Magda z Pawłem. Po posiłku zaplanowaliśmy zwiedzanie całego centrum handlowego. Najpierw jednak obiad w barze usytuowanym w kwartale gastronomicznym - kilkanaście podobnych barów, rozmieszonych w boksach. Je się częściowo siedząc w przejściu, na korytarzu, ale to nic dziwnego, liczy się każdy metr powierzchni. Sporo osób siedziało na plastikowych krzesłach i z apetytem jadło, gdy dotarliśmy w sobotnie popołudnie. Wybraliśmy z menu wołowinę z ananasem, rybę chrupiący (tak: chrupiący) oraz kaczkę w sosie tajskim. Wszystkie dania w cenie kilkunastu złotych. Zapłaciliśmy przy przy barze, pobrali numerki i oczekiwaliśmy nawoływań z kuchni. Poszło szybko. Dania podawana tak samo jak w wszędzie, ale na nieco wyższym poziomie smakowym. Czuć rozmaitość przypraw i starania w doborze składników. Zapewne wynika to z faktu, że konsumentami są tu także osoby pracujące w centrum handlowym a pochodzące z Wietnamu. Oceniamy na mocna czwórkę.
Na Marywilską pojechaliśmy przede wszystkim zrobić zakupy w sklepach azjatyckich- zakupy były bardzo udane, jednak wielkość hali i to,że się zgubiliśmy miało bezpośredni wpływ na to, że bardzo zgłodnieliśmy. Pamiętałam z różnych blogów, że wszyscy zachwycali się Nam Sajgonem. Zdziwiło mnie trochę to,że w innych barach było pełno w Nam Sajgonie prawie nikogo.
Zamówiliśmy spingrolls z krewetkami, tofu z warzywami i trawą cytrynową i zupę won ton.
Po pierwsze porcje są ogromne, mimo tego,że byliśmy bardzo głodni nie udało nam się wszystkiego przejść.
Spring role bardzo dobre, jednak ja chyba wole takie gdzie jest więcej dodatków a nie sama sałata i krewetka. Tofu z warzywami było przepyszne, po skończonym posiłku zapytałam pana gdzie kupuje tofu bo dawno takiego dobrego nie jadałam :) Zupa won ton była poprawna, jednak miała za mało dodatków moim zdaniem, przydało by się więcej zieleniny, może pak choya. W zupie pływał tylko makaron, wołowina, jajko ( które było ewidentnie za długo gotowane) i pierożki won ton, wszystko oprószone małą garstką szczypiorku. Bulion był dobry, jednak miałam wrażenie, że jest za mało esencjonalny, lekko rozwodniony.
Rachunek 46 zl (3 dania, plus dwa napoje) Jak na warszawskie standardy to bardzo mało jednak jedzenie nie jest aż tak wybitne, żeby specjalnie dla nich jeździć tak daleko.
Smaczne wietnamskie jedzenie wewnątrz hali centrum handlowego Marywilska. W sobotnie popołudnie ciężko było o stolik. Zamówiliśmy sałatkę bun z tofu, zupę z pierożkami won ton, zupę z mlekiem kokosowym i sajgonki. Wszystko bardzo dobre, świeże, a smaki zbliżone do tych, które znam z Wietnamu. Jednak dotarcie tam to niezła wycieczka, a znam lokale na podobnym poziomie bliżej centrum.
Zaciekawiona opiniami wybrałam się do Nam Sajgon. Zamówiłam zupę ze smażoną wołowiną. Bardzo smaczna, porcja niczego sobie 😀 na pewno warto tu wstąpić gotują w otwartej kuchni, widać co używają. Dla mnie fajne miejsce na szybkie jedzenie 😀
Coś w tym jest, że gotują tu "jak dla siebie". Często bierzemy dania na wynos, długi czas oczekiwania rekompensuje egzotyczny klimat wokół, przypominają się czasy pierwszych knajp azjatyckich przy Stadionie X-lecia. Co do jedzenia to jeszcze nie nacięliśmy się na niedobrą potrawę - zarówno pho, kurczak w cieście, wieprzowina z warzywami i grzybami mun... Wszystko było bardzo smaczne i gdyby nie męczarnie na parkingu, konieczność i dość długi czas oczekiwania, byłoby pół pkt więcej.
Zakupy na Marywilskiej, to i trzeba zjeść w osławionym barze znanego jeszcze z Stadionu Dziesięciolecia. Bulion pho jest przepyszny, prawdziwie wietnamski, pełen smaku i aromatu, choć dość tłusty. Lecz większość dodatków niestety nie są już tak dobre, raczej przypominają produkty garmażeryjne stosowane w większości "chińczyków". Jeśli chodzi o dania główne, kurczak po tajlandzku którego zamówiłem był w smaku dobry, choć nie zachwycał wyrafinowaniem, nie mówiąc już o sposobie podania, w całości niczym się nie różnił od dań podawanych w dość przyzwoitych tego typu barach. Miejsce schludne, obsługa miła i uprzejma, reagująca na prośby co do ilości dodatków w danej potrawie :) Na pewno jeden z najlepszych barów na Marywilskiej.
An error has occurred! Please try again in a few minutes