Lokal z klasą. Jak ma się taką lokalizację, to wiadomo, że i czynsz jest "zbójecki", więc należy na niego zarobić. Można to zrobić tak jak władze miasta, czyli "po zbójecku" i za marność żądać dużej zapłaty (ale to ma krótkie nogi), albo też dobrej jakości towar - w tym wypadku za posiłek, obsługę, wystrój, klimat itp. - oferować za przyzwoitą i godną (co nie oznacza, że niską - ale przecież tanie mięso psi jedzą) cenę. Tak się ma sprawa z restauracją "Pod Fredrą" we Wrocławiu. Reklamuje się jako tradycyjna kuchnia staropolska. Nie wiem, czy tak faktycznie było w przeszłości, ale biorąc pod uwagę obfitość podawanych dań, to można się poczuć jak w tym XVIII-wiecznym powiedzeniu, że "...za króla Sasa, jedz, pij i popuszczaj pasa.". Na przekąskę polecam śledzia w oleju ze świeżo i grubo zmielonym pieprzem - próbowałem wszystkie w ofercie, ale ta jest moim zdaniem godna polecenia. Zup nie próbowałem, bo z pewnością nie byłoby miejsca na drugie danie, że o deserze nie wspomnę. Niemniej jednak zwykłe, proste zupy, typu żur z jajkiem, flaki, barszcz - może nie wyszukane i dostępne także gdzieś indziej - mogą zachęcić żarłoków do spróbowania. Podejrzewam, że smaczne, a wniosek taki wyciągam stąd, że takie właśnie smaczne były drugie dania, jakie kosztowałem. Polędwica wołowa z grilla - kawałek mięska przyzwoity, taki w sam raz jak dla mnie, miękki, dobrze, odpowiednio wysmażony, ale nie twardy i bez czerwonej farby. Do tego ziemniaczki opiekane, chyba z dodatkiem ziół i smaczna zasmażana kapusta z nutą leśnych grzybów. Do tego duży kufel lanego piwa - szkoda, że tylko Tyskie, widziałbym do takiego zestawu piwo bardziej słodowe i nie pasteryzowane, a nie "pilsowate" - i to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Polecam również placki ziemniaczane z sosem z grzybów leśnych. Porcja jest taka, że da radę zjeść na spokojnie i nie zostawić resztek na talerzu - moim zdaniem nie świadczy to o kulturze klienta, a sprawić może nie zasłużoną przykrość kucharzowi. Mizeria ze śmietaną taka jak powinna być - ogórki pokrojone na cienkie plasterki i śmietana gęsta, na początku, bo później zmieszana z sokiem z posolonych ogórków ma odpowiednią konsystencję. Mocniejszych alkoholi nie kosztowałem, aczkolwiek były, ale jestem, może nie wyrafinowanym, niemniej jednak piwoszem. Z deserów kosztowałem - nie pamiętam jak to było opisane w menu - takie cztery małe babeczki serowo - jogurtowe z sosem malinowym. Nie za słodkie, aby nie zabić smaku dania głównego, ale też nie bez wyrazu. Takie w sam raz. Ogólnie rzecz biorąc smacznie, przyjemnie z dobrą obsługą. Przyznaję jednak - nie jest to tanie, ale cóż... tanie mięso... i tak dalej.
Gastronautom polecam.
Acan.
An error has occurred! Please try again in a few minutes