Po wizycie w "Kolorowej" ten lokal zmienił moje zdanie o restauracjach w Zakopanem. Kelnerki dosyć słabe, jedna którą akurat poprosiłem wręcz o obsługę miła i posiadająca wiedzę o menu inne mma wrażenie uciekały od klientów. Jedzenie bardzo dobre (mój placek po zbójnicku naprawdę godny polecenia) lokal, toalety - czysto. Dobry klimat. Bardzo ładny wystrój :-)
Idą w komerchę. Kilka lat temu byl to najlepszy lokal z regionalna kuchnią. Był. Tym niemniej jedzenie jest dobre, obsługa uprzejma a wystrój sympatyczny.
Krupówkowo góralsko. Cel był prosty - placek po zbójnicku. Powiedziano nam, że tu najlepszy i był to strzał w 10! Do tego herbatka po góralsku i muzyka na żywo. Te dwie rzeczy przyćmiły krupówkowe ceny i fakt trochę przyciasnego i przyniskiego pomieszczenia.
Dobre jedzenie. Krupówki to magiczne miejsce, za każdym razem jak się nimi przechadzam czy to sam, czy też z kimś czuje się jakoś tak wspaniale. Atmosfera tego miejsca robi wrażenie, a jeśli chodzi o Czarny Staw to polecam! Bardzo miła obsługa i w miarę szybko podają dania, oczywiście zależności od ilości ludzi w lokalu! Sam zamówiłem kwaśnice na boczku - tradycyjność i smak, mmm, pycha! Szkoda tylko, że trunków wyskokowych nie można zamawiać, nie wiem jak teraz :)
Ogromne i przepyszne porcje. Długo szukaliśmy restauracji w Zakopanem, która łączyłaby w sobie dobrą, tradycyjną góralską kuchnię, adekwatny do tej kuchni wystrój, przyzwoite porcje i dogodną cenę.
Trafiliśmy do Czarnego Stawu popołudniem, nie było ani tłoczno, ani pusto. Przywitano nas chlebkiem ze smalcem, ale zanim zdążyliśmy go zjeść już podano zupę czosnkową (polecam! tania i pyszna!) oraz kwaśnicę. Na drugie danie zamówiliśmy baraninę w sosie bazyliowo-czosnkowym i baraninę z grzybkami bodajże z Doliny Chochołowskiej, do tego grule czyli aromatyczne ziemniaczki zapiekane z serem (jakiś twarożek czosnkowy, czy bundz, nie pamiętam) i sałatka. Na szczęście obsługa miła i wyrozumiała - porcje, których nie byliśmy w stanie zjeść (prawie połowa) zapakowano nam w jednorazowe pojemniczki i mogliśmy cieszyć się pysznym jedzonkiem jeszcze następnego dnia. Polecam absolutnie wszystko co wymieniłam, bo naprawdę bardzo nam smakowało.
Wystrój w porządku choć trochę za ciemno i zdarzały się zgrzyty w postaci akwarium i zupełnie nie pasującej do reszty toalety.
Są tam spore drewniane stoły, które są tak ułożone, że jednak trochę utrudniają swobodne poruszanie się po knajpce (czego osobiście nie lubię, bo co za przyjemność obijać się o krzesła innych zajadających?). Mimo to do Czarnego Stawu na pewno wrócimy, chociażby na szybką przekąskę w postaci pieczonych gruli albo zupy czosnkowej ;)
Sakramencko po góralsku!. Jedliśmy w tej restauracji dwukrotnie w kilka osób i uczciwie trzeba przyznać, że było dużo i dobrze. Szczególnie godne polecenia oscypki z żurawiną, golonka w piwie - rewelacja, jeszcze mi się śni po nocach oraz żeberka bodaj pół metrowej długości. Do wszystkiego solidne ilości surówek. A jeszcze jeden smaczek zapiekana kiszona kapusta - doskonała. Ilościowo pełny obiad trudny do zjedzenia, ale co począć jak oczy chciały by jeszcze. Nie polecam osobom o słabej woli.
Kuchnia zdecydowanie regionalna z dobrze dopasowanym wystrojem i wpisującym się w całość personelem. Obie panie, które nas obsługiwały, "zaiwaniały" góralską gwarą, i co niezbyt częste potrafiły nawiązać sympatyczny kontakt. Aż głupio było nie dojeść czegoś żeby się nie narazić na "srogą" burę od kelnerek.
Takiego właśnie miejsca szukałem w Zakopanym, gdzie w przystępnych cenach można zjeść dobrze przygotowane potrawy kuchni regionalnej. Zdecydowanie polecam.
A minusy? Oczywiście były, ale nie przewyższyły nad chęcią ponownego odwiedzenia tego miejsca. Główny to dosyć duża ciasnota utrudniająca wejście, do tego zwykle panuje tam spory tłok co z kolei przekłada się na dłuższe oczekiwanie na dania. No, ale coś za coś.
Monika Sankowska-Białas
+5
Zjesz pysznie (i duuuuużoooo) na Krupówkach. Będąc ostatnio dwa razy w Zakopanem stołowaliśmy się w Czarnym Stawie li tylko :) i nie z zasiedzenia tylko powodu takowego, że jest tam po prostu pysznie! Skoro ludziom zapełniającym tak licznie stoliki nie przeszkadza brak koncesji na alkohol (powód ? - sąsiedztwo kościoła) musi to o czymś świadczyć. Z czystym sumieniem mogę polecić pyszną zupę grzybową z łazankami (domowe, pyszne, jędrne kluchy) tylko przygotujcie się na ogrom porcji. Czekadełko bardzo smaczne, ale może zgubić (kroma wiejskiego chleba z wybornym smalcem i już można odejść od stołu pełnym). Genialne pierogi z przepyszną okrasą (i tu znów gigantyczne porcje!!!). No i dla ukoronowania kunsztu tej wiejskiej w swym charakterze chaty - przepyszne mięsiwa - bombowe żeberka (porcja dla trojga).
Same plusy.
A w zimie ?Ciepło nastrojowego żywego ognia no i oczywiście orkiestra - super doznania.
Sympatyczna knajpa. Dobre jedzenie. Miła obsługa, dziewczyna zawsze uśmiechnięta, co jest to bardzo miłe, i wie co polecać. Polecamy pieczoną kaczkę w w żurawinie z kopytkami.
Naprawdę miłe miejsce. Bardzo duży plus tej restauracji to już samo wejście, że aż chce się wejść :). Myślę, że też bardzo zachęca nas to, że jest tam dużo ludzi. Jadłam placki ziemniaczane z oscypkiem - bardzo fajne połączenie, ale minus taki, że za tłuste. Zupy jedli znajomi - żurek i cebulową, no i baaardzo chwalili, porcje OGROMNE! Poza tym szaszłyk za 25 zł z sosem czosnkowym - bardzo dobre, ale na wielkiej tacy drewnianej wydaje się, że jest mało tego miejsca. Nie myślcie, że dostaniecie szaszłyka, który jest na wejściu :)! Porcja kiełbasy za (prawdopodobnie) 12 zł naprawdę porządna, do tego świeży chlebek. Polecam tę restaurację, było naprawdę fajnie, aż nie chce się wychodzić. Jest klimat, muzyka, kelnerki w strojach, naprawdę fajnie!
Stylowa lokalna knajpa ze świetnymi pierogami. Czytając recenzję innych osób, dochodzę do wniosku, że chyba miałem farta. Byłem w tym miejscu już kilka razy i opinię o tym miejscu mam raczej pozytywną. Głośnego góralskiego kelnera, który długo był wizytówką miejsca, już nie ma, ale pozostali sprawują się całkiem dobrze. Wpadam tam głównie na pierogi, ale zdarza się mi zjeść coś innego, bardziej konkretnego. Zacznę od pierogów, które są, według mojego wielokrotnego testowania, bardzo dobre. Jadłem chyba wszystkie możliwe warianty, większość kilkakrotnie. Były dobre. Często bardzo dobre. Na pierwszym miejscu zdecydowanie są pierogi z jagodami. Różnego rodzaju mięska też spełniały przyzwoite standardy. Czasami coś było lekko suchawe czy coś... ale w sumie fakt, że wracałem tam 3 razy, świadczy chyba o przewadze pozytywnych wrażeń. Sam lokal jest bardzo fajny, taka typowa zakopiańska knajpa z tendencjami do przerysowania lokalnych tradycji (chodzi o tradycje według poglądów przyjezdnych). Drewniane stoły według tzw. stolarki prymitywnej, przyrzucone skórami i oświetlone świeczkami (hmm, trochę zbyt ciemno jednak). Czystość zadowalająca. Bezpłatne wifi (chyba z routera od sąsiada, bo nazwa tak podpowiada). Według mnie warto tu zajrzeć. Szczególnie na pierogi!
Gorący wystrój. Już samo wejście do restauracji nastraja przyjaźnie – duży grill z mięsiwem piekącym się nad ogniskiem zachęca do dalszego szukania stolika. W restauracji ciężko było jednak znaleźć wolny stolik, trzeba było polować na niego, gdyż obsługa nie wskazuje klientom stolików. Obsługiwał nas młody kelner mówiący gwarą góralską, niestety nie należący do specjalnie uprzejmych dla klientów. Na szczęście porady co do wyboru potrawy kelner dawał trafne i otrzymaliśmy naprawdę smaczne dania. Niestety, trzeba było bardzo długo na potrawy czekać – zanim podano dania główne, zdążyliśmy się najeść sałatkami z barku sałatkowego.
W końcu dania dotarły. Mięso rzeczywiście przepyszne (jadłam polędwiczki wieprzowe), porcje ogromne – w większości nie do przejedzenia nawet dla mężczyzn z dużym apetytem... Na szczęście cena dania jest bardzo przyjazna!
Kocham ją!. Nie oszukujmy się, wizytówką tej restauracji jest wesoły i bardzo głośny kelner, który sprawia, że pobyt w Czarnym Stawie ma swój niepowtarzalny klimat. Moje ulubione danie to pierogi z truskawkami, polecam też kluski śląskie z gulaszem (chyba z baraniny) i rydze na patelni. Stanowczo odradzam żurek - chyba, że ktoś lubi wodę z kawalątkiem kiełbasy zabieloną śmietaną. Ważne jest to, że ogólnie jedzenie jest smaczne i nigdy mi nie zaszkodziło (oj, a bywało różnie w innych zakopiańskich restauracjach). Po prostu lubię to miejsce. Polecam z czystym sumieniem.
Na pyszną baraninę tylko tu!. Jak w tytule: stek barana przebił moje najśmielsze oczekiwania! Zero charakterystycznej dla tego mięsa woni. Smak potrawy podkreślony sosem bryndzowym i wspaniale dopełniony leśnymi grzybami. Dania z grilla również nie zawiodły - od polędwiczki zaczynając, poprzez szaszłyk, a na białej kiełbasie kończąc - wszystko smaczne i zgodnie z oczekiwaniami. Wystrój restauracji regionalny - drewno i góralskie akcenty - łącznie ze strojami obsługi. Całość spójna i smaczna. Jedyny minus: brak możliwości płatności kartą.
Piękny lokal, wielkie porcje, ale jedzenie nie zawsze dotrzymuje tempa. Lokal bardzo klimatyczny. Kelnerzy dobrze ubrani. Człowiek (młody z kitką), który nas obsługiwał, na wyciągnięcie ręki w każdym momencie, jednak nie natarczywy. Bardzo kulturalny, klasa!
Możliwe, że wystrój i obsługa rozdmuchują oczekiwania, że jedzenie będzie tej samej klasy.
Placek po węgiersku - jako jedno z 3 dań bez zastrzeżeń, bardzo smaczny, jak u babci. Kotlet faszerowany oscypkiem - niedoprawiony, a oscypka nie czuć wcale. Zupa cebulowa - smaczna, jednak połowa pieprzniczki w miseczce psuje smak.
Porcje olbrzymie!
Gwarna, ciepła restauracja . Mnóstwo ludzi, szukanie wolnego stolika nie zraziło nas, aby opuścić ten ciepły lokal. W końcu znaleźliśmy miejsce siedzące. Zamówiliśmy placek po zbójnicku bardzo tani (24 zł), ale porcja ogromna. Mało kto zje go w całości. W ogóle każdy, kto nie zje swojej porcji (bo wszystkie są ogromne) dostaje za darmo pojemnik na wynos dania do domu. W restauracji cieplutko, swojsko. Aż nie chce się wychodzić.
Zachęcam do odwiedzenia restauracji, szczególnie na placki ziemniaczane, które są specjalnością restauracji.
Knajpka taka sobie, ale placuszki super. Witam, wraz ze znajomymi wybraliśmy się do Czarnego Stawu nie powiem nie jest źle. To zależy kto co lubi. Następnego dnia poszliśmy tam na placki ziemniaczane. Jednym słowem były super, no i obsługa bardzo mila Pani posługująca się językiem polskim i angielskim, można się dogadać. Placuszki były smaczne nic im nie brakowało. Pani wesoła przyjemna, bardzo miła i rozmowna, potrafiąca naciągnąć klienta na coś dobrego. Mój kolega aż jej śpiewał. Fajnie by było jak by wszyscy sprzedawcy tak podchodzili. Świat byłby piękniejszy. Polecam placki, placki Ii jeszcze raz placki. Najlepsze w Zakopanem w Czarnym Stawie. Przy okienku. Pozdrowienia dla pani! Cała nasza paka z Poznania.
Dobre jedzenie z dobrą obsługą. Do tej restauracji chodzimy zawsze, kiedy jesteśmy w Zakopanem.
Wracamy tu na przepyszną zupę pomidorową, golonkę z grilla i baraninę z grzybami. Kelner, który nas obsługiwał, był bardzo miły i kompetentny.
Da się odczuć tutaj klimat prawdziwej góralskiej gościnności!! :)
Pysznie.... W Czarnym Stawie zamówiliśmy placek po zbójecku i polędwiczki na ostro z góralskimi kluseczkami. Obie potrawy bardzo smaczne, ładnie podane i gorące. Pani kelnerka również bardzo miła - pomogła przy wyborze jedzenia. Jedynym mankamentem była zbyt głośna muzyka - disco polo po góralsku... Poza tym wrażenia bardzo dobre.
Smaczne chociaż chłodne. Do zjedzenia w Czarnym Stawie zachęciła mnie koleżanka, która zagląda tam zawsze, gdy jest w Zakopanym. Lokal bardzo ładnie urządzony, w tle leci góralska muzyka, podział na sale bez- i alkoholową (może przyjazne dla rodzin, dla osób bez dzieci mało sensowne i troszkę kłopotliwe, gdy masz ochotę na grzańca, a lokal jest zapchany, a podobno zawsze jest), tylko stoliki zbyt mocno zawalone ulotkami, butelkami po kwasie chlebowym, czy winie (okazało się, że to też forma dekoracji). Do bezpośredniego i bardzo prostego zachowania górali przyzwyczaiłam się zanim zajrzałam do Czarnego Stawu, więc nie czułam się zszokowana obsługą kelnera (kelnerki były mniej bezpośrednie). Zostałam obsłużona bardzo szybko (zarówno zamówienie, jak i podanie potraw), gorzej było z poproszeniem o rachunek, ale przy takim ruchu należy być wyrozumiałym. Rozczarowała mnie za to temperatura potraw. Zupa była chłodna, "gorący sos malinowy" na serniku tylko letni, na szczęście główne dania i grzaniec były gorące.
Mimo pewnych "ale", wybrałam się tam kolejny raz i przy następnym wyjeździe do Zakopanego też tam zajrzę, bo jedzenie było pyszne (zdecydowanie polecam strudel z sosem waniliowym, sernik z "gorącym" sosem malinowym, krupnik królewski na gorąco, placki po zbójnicku i języczki z kurczaka z grzybami).
Bartłomiej Perzyński
+4.5
Jedna z lepszych. Jedzenie bardzo dobre, ceny również. żur 7 zł, 0,5litra, dużo kiełbaski. PYCHA.
Dania główne również w rozsądnej cenie 26 zł - golonka (jem dużo, a nie dałem rady:)) Przysmakiem lokalu są placki ziemniaczane, które smakują jak w domu.
Zdecydowanie polecam i nie mogę się doczekać kiedy tam wrócę.
Wystrój i obsługa również bardzo ok.
Nie polecam jedynie zupy cebulowej :).
Wspaniała góralska atmosfera. Jest to najlepsza restauracja, jaką odwiedziłam podczas pobytu w Zakopanem. Jedzenie jest przepyszne! Udziec z sarny był wyśmienity, nieprawdopodobnie delikatny. Szaszłyk, golonka i pstrąg również idealne. Wszystkie mięsa były tam doskonałe. Do tego bardzo dobre grzane wino, przypieczone ziemniaczki i bar sałatkowy, do tego deser - truskawkowa rozkosz, z całymi truskawkami. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Trzeba również dodać, że ilości są naprawdę duże, więc nawet ci, którzy z reguły wychodzą z restauracji czując lekki niedosyt z pewnością nie opuszczą Czarnego Stawu z pustym żołądkiem.
Wystrój przyjemny, pomieszczenie bardzo przestronne. Kelnerzy niezwykle otwarci i pomocni. Już nie mogę doczekać się powrotu!
Klimatycznie i smacznie. Lokal bardzo klimatyczny, wystrój zachęca do dłuższego posiedzenia. Obsługa bardzo miła oraz profesjonalna. Jedzenie pyszne, sycące, duże porcje w przystępnej cenie. Grzane wino wyśmienite, jedno z lepszych, jakie miałam okazję pić w Zakopanem.
Polecam gorąco.
Po góralsku. Śmiało polecam to miejsce, zwłaszcza dania z grilla i ulubione od tej pory zawijane kiełbaski jagnięce, które smakowały zwłaszcza mojemu 3 letniemu dziecku, któremu nie jest łatwo dogodzić. Miła obsługa, miejscowy wystrój, niewygórowany rachunek.
Przyjemne, smaczne miejsce. JEDZENIE: Byliśmy z mężem na obiadokolacji. Na przystawkę zamówiliśmy patelnię grzybów z Doliny Chochołowskiej. W menu podane jest, że są na maśle klarowanym, jednak przy zamówieniu pani kelnerka powiedziała nam, że w sezonie robią w sosie śmietanowym. Nie przeszkadzało nam to, więc zgodziliśmy się. Na główne danie Mąż zamówił szaszłyk barani (300 g mięsa) z dodatkami (papryka, cebula, boczek). Mąż twierdzi, że baranina była trochę za bardzo spieczona, zbyt twarda. Ja zamówiłam jagnięcinę ze szpinakiem na jogurcie (250 g mięsa). Jagnięcina idealna, rozpływała się w ustach. Podana na dużej ilości szpinaku, jak dla mnie było go trochę za dużo, bo całego nie zjadłam). Do dań głównych trzeba oddzielnie dobierać dodatki. Mąż wziął ziemniaki opiekane i zestaw domowych surówek. Bardzo sobie chwalił. Ja domówiłam grule nadziewane twarogiem i oscypkiem. Dobra, chociaż nie zauważyłam gramatury i niestety nie byłam w stanie zjeść 350 g ziemniaków :). Ale jeśli ktoś jest bardzo głodny, to oczywiście zje wszystko. Jeśli chodzi o surówki, które zamówił mąż, to jest tak, że pani kelnerka podaje talerzyk i mówi, że jednorazowo można sobie nałożyć na talerzyk surówki dostępne w bufecie sałatkowym. Z mężem nałożyliśmy sobie kilka surówek z górką i wystarczył nam jeden talerzyk na dwoje :). Siedzieliśmy w sali bezalkoholowej, co nam nie przeszkadzało, bo zamówiliśmy sok i kwas chlebowy. Obok jest sala alkoholowa, gdzie normalnie serwowany jest alkohol.
WYSTRÓJ. Przyjemny, góralski, grill i ruszt przy wejściu. Jedyny mankament to brak okien więc dym unosi się w górę i wnika w drewniany wystrój całego lokalu. Jednak nie jest to wada karygodna.
CENY: Szaszłyk barani 26 zł, surówki domowe 8 zł, ziemniaki opiekane 5 zł
Jagnięcina 36 zł, grule z oscypkiem 6 zł, kwas chlebowy 8 zł.
Ceny według nas odpowiadające jakości.
OBSŁUGA: Szybka, obserwująca i interesująca się gościem.
Polecamy to miejsce nie tylko na kolację we dwoje, ale też dla grup znajomych i rodzin.
Fajny klimat, świetna baranina. Przy okazji naszej pierwszej wizyty w Zakopanem postanowiliśmy razem z Narzeczonym zjeść porządny obiad w jakiejś restauracji. Po długim spacerze ulicą Krupówki wybór padł na Czarny Staw. Od progu powitał nas wielki grill, na którym opiekało się mięsiwo wszelkiego rodzaju. Ogólnie wystrój jest tam bardzo przytulny. Ucztę zaczęliśmy od kwaśnicy z wędzonym żeberkiem - poezja. Nie jestem fanką zup, ale ta mnie urzekła. Potem zamówiliśmy baraninę - ja wybrałam opcję z sosem z podgrzybków i kopytkami, partner zaś baraninę po staropolsku z moskolem. Oba dania pyszne, mięso rozpływało się w ustach. Podoba mi się, że zamawiając talerz surówek dostaje się talerzyk, z którym samemu idzie się do baru i nakłada sobie wybrane sałatki w dowolnej ilości. Obsługa przyjemna i nienarzucająca się. Mieliśmy jeszcze ochotę na apetyczne desery stojące przy wejściu, ale zabrakło nam miejsca w żołądkach, ponieważ porcje były bardzo duże i sycące.
Bezalkoholowo. Zrobiwszy sobie dzień przerwy od górskich eskapad, postanowiliśmy połazić po Krupówkach w poszukiwaniu jakiś ciekawych miejsc sztuki kulinarnej. W zalewie wszechobecnych budek z oscypkami, pizzerii i hamburgerowni (jak można wymyślić coś, co się zowie "góral burger"?), na samym początku deptaka, naszą uwagę zwróciła Restauracja Czarny Staw. Wystrój wnętrza zgodnie z tym co się spodziewaliśmy, czyli "na góralską chatę". Kelnerki też ubrane na "babę spod samiuśkich Tater" a do tego wszystkiego przygrywa wieczorami góralska kapela. Kapela usadawia się między gośćmi, gdyż sala nie jest zbyt duża, więc niektórzy mogą mieć muzykę z dostawą wprost do uszu. Ale to akurat nam nie przeszkadzało. Na dzień dobry powitano nas tacą z chlebem (bardzo dobry, świeżutki) i słojem wypełnionym pysznym smalcem. Rzuciliśmy się na to, bo smakowało wybornie, ale to był nasz błąd... Czemu? Porcję dań są tu naprawdę bardzo duże. Już samo zamówienie typowego posiłku składającego się z zupy i dania głównego może być ciężkie w realizacji, a gdzie jeszcze pieczywo i smalec? Jakoś daliśmy radę, choć potem przejście Krupówkami do domu nie było już takie proste, mimo że z górki :). Ale do rzeczy. Na początek postanowiliśmy skosztować kwaśnicy - bo być w górach i jej nie zjeść to wstyd. Dla tych którzy nie wiedzą co to, to generalnie rodzaj kapuśniaku z dużą porcją mięsa. W Czarnym Stawie kwaśnicy wstydzić się nie muszą, jej ceny też nie (7 zł). Gdy już byliśmy wypełnieni po brzegi przepysznym chlebem i cudowną kwaśnicą, postawiono nas przed nie lada problemem: ogromnymi półmiskami z drugim daniem, na których znajdował się szaszłyk barani z zasmażaną kapustką oraz grillowane kotleciki jagnięce. Do tego półmisek pieczonych ziemniaków, które w tym mieście niepodzielnie królują. Baranina była nieco łykowata, ale to pewnie rzecz gustu, wszak to mięso trudno przyrządzić. Za to kotleciki jagnięce i podane do nich trzy sosy - rewelacja. Delikatne i soczyste, pozwalające zapomnieć o całym bożym świecie... no, przynajmniej w teorii, gdyż jak to na Krupówkach, co i rusz otwarte okna przypominały o tym świecie i to czasami bardzo głośno. Wytaczając się z Czarnego Stawu rzuciliśmy tylko jeszcze tęsknym okiem na ogromne palenisko w centralnej części izby, na którym piekły się wszelakiego rodzaju mięsiwa i kiełbasy... Jedna tylko rzecz może odstraszyć niektórych klientów - w lokalu nie serwuje się alkoholu, więc jedynym napitkiem może być herbata albo soki. Hmm, czy to dobrze czy źle - oceńcie już sami.
Jak zwykle genialnie. Jak co roku wybrałem się do Czarnego Stawu na obiad, i jak zawsze wszystko na najwyższym poziomie. Obsługa bardzo miła i widać, że robią to co lubią i nikt ich do tego nie zmusza. Cały personel jest otwarty na gości i jeśli znajduje tylko chwilę to zawsze wymieni kilka zdań z klientem. Dzięki takiej obsłudze zawsze czuje tam klimat prawdziwych gór. Co do jedzenia to jak zawsze dobre. Dla mnie mistrzem są placki ziemniaczane i potrawy z grilla, ale inne potrawy również są smaczne. Każdemu polecam spróbować kapusty zasmażonej jest genialna!
An error has occurred! Please try again in a few minutes