PRZEPYSZNA zupa borowikowa! Druga najlepsza zupa grzybowa zaraz po grzybowej mojej babci
Bogato wystrojone wnętrze pełne skór, poroży, zdjęć, z ogromnym paleniskiem na środku i miejscem dla kapeli która wchodzi w interakcje z gośćmi nadaje temu miejscu wspaniały klimat, coś czego oczekiwać powinniśmy po zakopiańskiej karczmie.
Lokalizacja blisko najpopularniejszej ulicy sprawia to iż na stolik nawet poza sezonem trzeba czekać.
Obsługa reaguje szybko, jest miła i pomocna.
Menu ciekawe i bogate, porcje duże.
Klasyki typu rosół, polewka i kwaśnica (ta ostatnia podawana nad podgrzewaczem) bardzo dobre.
Gulasz oraz sznycel z jelenia w pysznych bardzo aromatycznych sosach, wachlarz dodatków do wyboru, kasza z boczkiem, ziemniaki w wielu postaciach, kapusty, ogórki pozwalają nam skomponować zestaw tak jak lubimy.
Proponuje skupić się na typowych góralskich daniach ponieważ pierogi odstają poziomem od reszty.
Ogólnie gorąco polecam.
Świetny klimat z bardzo dobrym jedzeniem. Ceny normalne. Trochę tłoczno ale warto odwiedzić. Porcje duże i syte. Obsługa bardzo miła. Oczywiście polecam kwaśnicę ze śliwowicą:)
Miejsce warte polecenia. Bardzo dobre zupy. Obiady tez raczej spoko było nas 5cioro i prawie wszyscy byli zadowoleni. Miejsce z klimatem chociaż trochę mało zorganizowane. Powinien tam ktoś ogarniać kolejkę która się tworzy zamiast wysyłać cześć na górę cześć na dół żeby czekali czy się coś zwolni. ceny również bardzo przystępne.
Świetne miejce z pysznym góralskim jedzeniem. Przemiła obsługa. Duże porcje. Przy powrocie do Zakopanego to będę się żywić tylko tam. Polecam wybrednym.
Najlepsze góralskie jedzenie :). Obsługa przemiła, zagaduje i żartuje przy każdej wizycie. Letni ogródek razem z miejscem zabaw dla dzieci jest idealnym sposobem by w spokoju zjeść tam obiad na urlopie. Kwaśnica najlepsza!!! Będąc na długich wakacjach w Tatrach, żywiliśmy się z rodziną tylko w Zohylinie :). Polecam!
Jak tylko wrócę do Zakopanego nigdzie indziej żywić się nie będę! :) Z ulicy w ogóle nie widać ze w środku coś się dzieje, a dzieje się pysznie i warto wejść! Atmosfera jest cudownie przytulna, tradycyjna i serdeczna, tak samo obsługa. Za pierwszym razem zamówiłam kotlet schabowy po góralsku z ziemniakami opiekanymi i kapustą kiszoną. O rany, jakie to było dobre:) porcje na całkiem spory głód. Następnego dnia wjechała kwaśnica w kociołku (bardzo smaczna, chociaż ja bym jeszcze przykwasiła) i pierogi z rydzami (bardzo sycące bo pieczone w cieście półkruchym). Każda wizyta (w tym duże piwo) kosztowała mnie ok. 40 zł i były to pieniądze bardzo dobrze wydane.
Zabieram pół punkta za cenę dań, ale od początku obsługa przemiła bardzo sympatyczni ludzie gdzie rzadko już się zdarza w zakopcu, dania w sam raz człowiek nie wyszedł głodny tak jak zdarzyło nam się ostatnimi czasy bardzo smaczne jedzenie napewno tam jeszcze wrócę z rodziną, na porządne smaczne dania, mięso rozpływajace się w ustach. polecam !!!
Kameralna karczma, zawsze pełna gości, ciepła i zakopiańskich smaków. Szczególnie polecam: zupę borowikową i gulasz z jelenia. Świetny stosunek do jakości i smaku potraw!
jak świetować 30stke znajomego? pójść do góralskiej knajpy :) osobiście bardzo nie lubię muzyki góralskiej... no ale to nie moje urodziny. co by nie mówić, grali nieźle(szkoda, że głośno i często). tutaj na pierwszej stronie karty widnieje adnotacja, że jak gra kapela to doliczają do rachunku 3zł od osoby. Nas to na szczęście ominęło - dla mnie równoznaczne z tym, że kelner rezygnuje z napiwku. do rzeczy:
zamówione dania bardzo dobre jakościowo, ceny nie są najniższe, ale to nie domowe obiady. Przerobiliśmy żurek, placek po zbójnicki, schan po góralsku i kuraka w owocach, wszystko bardzo dobrze doprawione, świeże, dosłownie rozpływające się w ustach.
Lokal po sezonie przyjmuje klientów na parterze, w godzinach wieczornych większość osób przychodziła coś zjeść i potem głównie coś przechylić, przez większość czasu nie absorbowali obsługi, przez co dla Nas nie zrozumiałbym było dlaczego tak długo czekaliśmy na przyjęcie zamówienia, a potem na rachunek.
toaleta czysta, lokal w stylu góralskim, zadbany, ciągnie nieco od drewnianych ścian(siedzieliśmy przy schodach). na plus na pewno przewijak dla niemowlaków przy toaletach - pierwszy lokal w Zakopanem, w którym to zobaczyłem
Jedzenie poprawne, porcje nie za duże co akurat tym razem było plusem bo nie przejedlismy się tak, jak miało to miejsce w pozostałych restauracjach, choć dla kogoś bardzo głodnego porcja mogłaby nie by wystarczająca. Jeśli zaś chodzi o smak to wszystko było smaczne, jednak bez specjalnych fajerwerków, czas oczekiwania na zamówienie oraz dostarczenie dania był dość długi jednak akurat trafiła nam się ładna pogoda więc można było trochę poczekać, zwłaszcza, że stoliki znajdowały się również na zewnątrz. Restauracja w środku natomiast urządzona w raczej minimalistycznym, góralskim stylu. Minusy: długi czas oczekiwania, odliczanie do rachunku 3zl/os. w momencie kiedy w restauracji gra kapela, niezbyt duże porcje (choć może to być też plus), stosunek jakosci/wielkosci porcji do ceny. Generalnie restauracja poprawna, ciężko znaleźć duże plusy jak i duże minusy. Myślę, że jeśli mamy możliwość spędzenia kilku dni w Zakopanem i odwiedzenia kilku miejsc to warto i to miejsce odwiedzić, wyrobić sobie własną opinię o lokalu.
Restauracja w prawdziwym górskim klimacie z bardzo dobrym jedzeniem. Podczas dwóch wizyt próbowaliśmy: gulaszu z jelenia, pieczeni z baraniny, indyka w sosie borówkowym, żurku i ich kociołka zbójnickiego - wszystko bardzo dobre, duże porcje. Ceny przystępne. Jak dla mnie, od teraz stały punkt podczas pobytu w Zakopanem.
Najlepsza dziczyzna w Zakopanem. Wybraliśmy się z chłopakiem na kolacje, byliśmy bardzo miło zaskoczeni, na początek obsługą. Kelner uprzejmy, doradził nam pyszne wino. Zamówiliśmy dwa razy gulasz z jelenia. Pierwszy raz jadłam tak pyszne mięso. Nie ma z czym porównać. Do tego wino i wspaniały klimat. Muzyka na żywo, regionalny wystrój. Jednym słowem pięknie. Ceny mile zaskakują, za wszystko zapłaciliśmy 75 zł.
Bardzo ładny wystrój, przyjemna muzyka, miła obsługa. Bardzo dużo ludzi, stoliki cały czas zajęte ale nie ma się co dziwić bo jedzenie jest pyszne. Duże porcje w rozsądnych cenach, bardzo szybko otrzymaliśmy zamówione danie, nic dodać nic ująć. Polecam :-)
Lubię, bywam i polecam. Wieczorami tłoczno. Palące się drewno w kominku dodaje uroku. Ogólnie do jedzenia nie ma sie do czego przyczepić. Wybija sie ponad średnią. Miła obsługa.
Mocny i pewny punkt.
Restauracja blisko krupowek, ladny wystroj, bardzo mila obsluga.
Do restauracji zajrzelismy z ciekawisci, polecono nam ja wiec zdecydowalismy sie pojsc. W srdoku bylo pusto, nie bylo zadnego goscia,mwiec troche bylismy zaniepokojeni....a zupelnie niepotrzebnie. Bardzo milamkelnerkampolecila nammkwasnice i polewke czosnkowa....musze przyznac, ze szczegolnie polewka to miod w gebie. Kwasnica rowniez bardzo smaczna,mpodana w kociolku, ale polewka czosnkowa przepyszna. Na osobnym talerzyku podany stary ser i grzanki. Zupki bardzo smaczne. Na drugie maz zamowil gulasz z jelenia z kasza. Danie wyborne, mieso swieze i bardzo miekkie. Ja zamowilam pierogi z rydzami. Danie bardzo ladnie podane i smaczne....jeden minus- w karcie zabraklo informacji w jezyku polskim, ze pierogi sa pieczone a nie gotowane, co za tym idzie byly zrobione z ciasta drozdzowego...a nie kazdy takiego czegos sie spodziewa....w jezyku angielskim bylo napisane, ze pieczone....ale to zobaczylam dopiero jak otrzymalam danie, ktorego sie wlasnie nie spodziewalam. Przed wejsciem do restauracji widnieje informacja, ze jesli gra kapela do rachunku dolicza sie 3 zl per osoba...jak my bylismy to orkiestry nie bylo....po nas do restauracji weszlo jeszcze pare osob i wszystkim bardzo smakowalo jedzenie. Podsumowujac, restauracja bardzo fajna, jedzenie bardzo smaczne i mimo, ze nie byl to srodek sezonu (polowa listopada) to wszystko bylo przygotowywane na miejscu...goraco polecamy! Rachunek na dwie osoby z picie to ok 85 zl. Z pewnoscia tam wrocimy :)
Ulubione miejsce w Zakopanym.
Wieczorem może być kłopot ze znalezieniem miejsca - jedzenie jest rewelacyjne, a do tego przygrywa góralska orkiestra - wystrój i klimat na szóstkę. Podczas ostatniej wizyty, o godzinie 22, poza sezonem, w środku tygodnia, udało się Nam zająć ostatni stolik!
Jeśli macie zamiar zjeść właśnie w Bąkowo, to koniecznie zamówcie najlepszy gulasz z jelenia oraz cudownego moskola i kieliszek rozgrzewającej śliwowicy. Świetny też szaszłyk z baraniny.
Kwaśnica w porcji na 2 osoby.
Warto.
Karczmy zakopiańskie to temat rzeka. Nie jest łatwo. Krupówki zżera wszechobecna komercja, królują kolorowe balony, świecące wiatraczki, a kulinarnie coraz częściej władzę przejmują miejsca dostosowane pod mało wymagającego turystę z jedzeniem sprzedawanym na wagę czy kebaby. Bąkowo Zohylina to jedno z niewielu miejsc w góralskim stylu, gdzie jedzenie nadal smakuje! Zupa borowikowa najlepsza ever!
Aleksandra Mosiewicz
+4.5
Bardzo dobre jedzenie. Zawitaliśmy tu zachęceni opiniami i położeniem na uboczu Krupówek, dzięki czemu można znaleźć tu wolne miejsca nawet w sezonie (duży plus - spora ilość stolików w ogródku, podświetlanych po zmroku).
Próbowałam tu ze znajomymi już wielu dań, między innymi szaszłyka z polędwiczek wieprzowych, prawdziwego schabowego, placka po zbójnicku, wędzonego pstrąga czy zupy czosnkowej. Wszystko było naprawdę smaczne. Porcje na pierwszy rzut oka nie tak wielkie, ale zdecydowanie sycące.
Mięsiwo zawsze dostawaliśmy miękkie i soczyste. Dodatków sporo, można się przyczepić do dekoracji surówek (spiralka z marchewki, wielki liść sałaty).
Jedyne do czego mogę się przyczepić to ceny (ale czego się spodziewać w pobliżu Krupówek) i czas oczekiwania na kelnerkę siedząc w ogródku.
Do rachunku doliczane jest 3 zł jeżeli siedzi się w środku i gra kapela.
Zdecydowanie polecam.
Jedzenie smaczne, porcje duże i świeże., można się dobrze najeść, ceny do zaakceptowania. Atmosfera miła, kapela góralska niestety robi zbyt dużo przerw podczas grania, ale to chyba standard w Zakopanem. Polecam.
Bardzo fajne miejsce. Zawędrowaliśmy do restauracji zachęceni dość dobrymi recenzjami na "Gastronautach":). Zjedliśmy tam smaczne, fajne posiłki i miło spędziliśmy czas. Wnętrze bardzo przyjemne - fantastyczne drewniane stoły, "palenisko":) po środku.
Jedzenie bardzo smaczne - spokojnie możemy polecić pierożki z rydzami, zupę borowikową, baraninę w sosie miętowym, kurczaka z owocami i placek zbójnicki. Pyszne suróweczki i marynaty.
Warto spróbować Litworówki i Mioduli :). Szkoda, że takie drogie te wynalazki...
Jeśli chodzi o ceny - nie jest najtniej, ale płacimy za dobrą jakość jedzenia.
Generalnie - pozytyw!
Jedna z trzech wartych obejrzenia w Zakopanem. Trochę mnie zaskoczył „lester50” tymi pięcioma gwiazdkami za jedzenie (recenzja poniżej), ale może tak on ma, tj. lubi je dawać. Wiadomo, że wszystkie oceny tutaj to trochę kwestia gustu, z którym się nie dyskutuje. Ja bym był nieco ostrożniejszy - ale wiadomo - to kwestia subiektywna. Moim zdaniem to jeden z trzech wartych odwiedzin lokali w Zakopanem. Precyzyjnie - odwiedzin w celach konsumpcji, bo pooglądać i posiedzieć przy piwku to można i w Stek Chałupie, Karcmie po Zbóju, Owczarni czy Gazdowej Kuźni, ale już jeść tam - co to to nie. Ale do rzeczy.
Wystrój ładny, oryginalny, mimo że lokal nowy. Dla Synka kotlet schabowy – recenzent dał czwórkę z dużym plusem, za ładnie wypieczone i soczyste mięsko. Pstrąg - ciut za suchy ale ok. Dla mnie świńskie koryto (czy jakoś tak) czyli biała kapusta, kiszka, ziemniaki i wieprzowina (szynka) w sosie. Kapustka - pycha, lekko kwaśna, czuć mocną dawkę grzybów.
Bardzo miła i autentycznie góralska obsługa. Wybitna wiśniówka (do tej pory myślałem, że wszystkie są takie same). Wracając do bezrybia, na którym i rak ryba otóż powiem, że do lokalu trafiłem właśnie po recenzjach. I dobrze, bo na tle megaskomercjalizowanego Zakopanego i np. wspomnianych wyżej lokali, to miejsce z bratem/siostrą (tj. Bąkową Zohyliną Wyźnio) i Obrochtówką są jedynymi miejscami, gdzie da się jeszcze w Zakopanem coś zjeść. Co też ważne, zaledwie 40 metrów od Krupówek w górnej ich części. Tylko 40 i może aż 40, bo kulinarnie to zupełnie inny świat niż te Krupówki, o których już tyle złego piszę. Nie szukajcie w Zakopanem innych lokali – tylko Zohyliny i Obrochtówki. A... zapomniałem dodać. Klimatu nadaje piękne palenisko na środku izby, nie da się oczu oderwać od niego - szczególnie, gdy śnieg za oknem. Bardzo ładny góralski klimat, ze smakiem.
Powtarzalnie, solidnie, przyjemnie. Do Zohyliny miałem okazję wstąpić kilka razy w przeciągu ok. 2 lat. Raz był to ścisły sezon (Nowy Rok), raz zupełnie jakoś w marcu (niski sezon) albo niedawno, tuż przed samym długim weekendem majowym.
Powiem tak - w przeciwieństwie do ściemnionych przybytków na Krupówkach, tutaj po pierwsze dostaje się jedzenie, po drugie smaczne jedzenie, po trzecie zawsze takie jakie być powinno, mimo upływu czasu między wizytami. Powtarzalność smaku konkretnych potraw (karczek, kwaśnica!) jest stuprocentowa. A to rzadkość, szczególnie w Zakopanem.
Czy to w tłumie ludzi, czy to będąc jedynymi gośćmi w knajpie poziom serwisu był dokładnie taki sam, czyli bardzo dobry. Jest to też jedno z niewielu miejsc w Zakopanem, które "nakarmi" poza sezonem.
Wystrój lokalu jest oczywiście - góralski, ale jakoś nie trąci tandetą. Jest spokojny, naturalny, przyjemny. Dym z paleniska na środku dodaje klimatu i uroku procedurze spożywania posiłków. W mróz, ogień w palenisku daje dużo przyjemnego ciepła.
Zastawa stołowa, na której jest podawane jedzenie, jest jednolita. Wszystko opatrzone logiem knajpy, to też jakiś "plusik", znaczy właściciel przykłada wagę do szczegółów.
Ceny wyglądają mocno rozsądnie, są nieco niższe niż na samych Krupówkach. Co też jest ciekawostką, bo lokal leży dosłownie 10 kroków od deptaku.
Jeśli chcę coś zjeść w Zakopanem i ma to być coś bardziej wyszukanego niż zapiekanki czy gofry z bitą śmietaną, walę jak w dym do Zohyliny, bo raczej o lepszy lokal w tym mieście trudno. Fakt, w sezonie bywa straszliwy meksyk, zgiełk, zniecierpliwienie kelnerów, poganianie klientów itp. Cóż jednak począć, kiedy to naprawdę jedyna rozsądna knajpa a przed wejściem ustawiają się kolejki.... Myślę, że warto się przemęczyć i dać jej szansę. Dla mnie nr 1.
Warto wstąpić. Naprawdę warto wstąpić schodząc z Krupówek - jedzenie pyszne, smaczne, nie za małe porcje. Palący się pośrodku kominek dodaje uroku i zapachu dymu. Obsługa miła. Miejsce (dolne i górne) pełne górskiego klimatu.
Szczerze polecam, bo naprawdę warto - zawsze jak jestem w Zakopanem, to jem w którejś z tych restauracji - wieczorami (szczególnie w weekend) trzeba rezerwować miejsce, bo może być ciężko, szczególnie dla więcej niż 4 osób.
Super knajpa!. Druga po Bąkowo Zohylina Wyżno najlepsza restauracja w Zakopanem. Fantastyczne jedzenie i obsługa. Bardzo ładny lokal. Polecam kwaśnice i placek z jagodami, po prostu palce lizać!
Naprawdę warto. Kolejny dzień w Zakopanem i kolejna restauracja góralska, tym razem Zohylino Niżnio. Prowadzi ją oczywiście Gąsienica i jest to jego prawdziwa pasja. Co prawda 38 zł za kotlet schabowy to trochę drogo, ale naprawdę warto tu wpaść. Kapela góralska nie przeszkadza aż tak bardzo (do rachunku 3 zł), a jedzenie wyśmienite. Polecam również zupę borowikową (12 zł), a dla miłośników ginu - pirogi w sosie jałowcowym! To naprawdę trzeba popić ginem. Dla kilku osób - Bąkowo Juzyna ( 90 zł).
Moja ulubiona karczma w Zakopanem. Bez wątpienia to moja ulubiona karczma w Zakopanem. Zawsze będąc w Zakopanem staram się stołować w miejscach, gdzie serwują góralskie przysmaki, a nigdzie nie jadłam tak dobrych jak w Bąkowo Zohylinie. Zimą od razu po wejściu do karczmy, na przystawkę polecam "Herbatkę dla strapionych" - trzy rodzaje mocnych alkoholi dodane do herbaty w uczciwej ilości. Od razu robi się ciepło. Duży wybór dań regionalnych. Ja polecę coś nietypowego - pstrąga gotowanego w jarzynach. Wszędzie serwuje się raczej smażonego bądź z grilla, ale nigdzie nie spotkałam gotowanej i tak świeżej ryby. Inne potrawy, których z rodziną próbowaliśmy, były pyszne. Obsługa idealna - kelner zawsze doradzi, co jest świeże i warto zamówić, a czego danego dnia lepiej nie próbować. Ceny mogłyby być nieco niższe, ale i tak będę tam wracać jak tylko będę w stolicy Tatr, czyli praktycznie przynajmniej raz w roku.
Naprawdę po Góralsku. Bąkowo tak nam się podobało, że odwiedziliśmy tę knajpę 3 razy.
W środku jest po góralsku, ale nie ciemno i brudno, aby w drewnie jak identyfikuje ten wystrój wiele z zakopiańskich lokali, tylko przestrzennie (w końcu było gdzie postawić wózki) i jasno. Po środku miejsce na palenisko, a ławy naprawdę ogromne.
Za pierwszym razem nie było kwaśnicy, więc spróbowaliśmy polewki czosnkowej 8 zł (wywar rosołowy z dużą ilością czosnku z oddzielnie podanymi grzankami i startym serem), która była przepyszna. Kociołek zbójnicki 13 zł to pyszna i bardzo gęsta zupa gulaszowa podawana w podgrzewanym kociołku. Rosół z pysznymi kluseczkami 8 zł, również był bardzo smaczny. Spróbowaliśmy również oscypka na gorąco z żurawiną (9 zł trzy duże plastry sera).
Na drugie danie chwaliliśmy sobie pierogi ruskie (ja nie jestem fanem, więc nie próbowałem), filet z kurczaka z owocami (świeżutkie mięso bez panierki - naprawdę warto spróbować).
Zamówiliśmy również Bąkowo Juzyna za 95 zł czyli zestaw w mięs z dodatkami dla 3 osób. Cóż po pierwsze muszą być to trzy duże i mocno głodne osoby, ponieważ u nas trzech chłopa nie dało sobie z tym rady (dwóch z nich jadło co prawdę wcześniej zupę). W sumie, każde mięso z zestawu można polecić, nawet dość tłusty, ale fajnie smakujący boczek. Danie podane na wielkiej misie naprawdę prezentowało się wspaniale.
Przy następnych wizytach udało nam się jeszcze spróbować kwaśnicy 10 zł (podawana w podgrzewanym kociołku z dużą ilością mięsa i kapusty - znowu warta polecenia), placka po zbójnicku 26 zł (trzy duże placki ze smacznym wołowym gulaszem), golonki (przypieczona skórka i ładnie odchodzące mięso od kości, choć jak dla mnie ciut za mało przyprawiona), deski bacowskiej 16 zł (fajny zestaw wędlin - pyszny salceson i kiełbaska) oraz naprawdę fajnego smalcu.
Dodam do tego bardzo miłą i pomocna męską obsługę i wychodzi, że lokal jest naprawdę fajny. Za ostatnim razem wybraliśmy się na występ kapeli (podczas występu do rachunku doliczane jest 3 zł od osoby dorosłej). Grali naprawdę rewelacyjnie i warto było się tam wtedy pojawić.
Jak widać z powyższego opisu byłem tą knajpą naprawdę zachwycony i mogę z czystym sercem polecić ją gastronautom.
P.S. W lokalu można oczywiście wypić różnego rodzaju herbaty "góralskie". My zdecydowaliśmy się na "muzykanckom" czyli średnio mocna i była naprawdę bardzo mocna - trzeba uważać.
Warto odwiedzić. Dwie wizyty 6 i 7 października, obie bardzo udane. Pierwszego dnia próbowałem golonkę z dusą i muszę przyznać, że dawno tak smacznej nie jadłem. Dusa to bardzo smaczna kapusta z grzybami umieszczona w miejscu usuniętej kości, samo mięso miękkie niewysuszone zniknęło w oka mgnieniu. Żona zamówiła tradycyjnego schabowego w surówkami i bardzo sobie ten wybór chwaliła. Druga wizyta zdecydowanie bogatsza, bo zacząłem od rydzy z patelni, warte polecenia smażone na maśle z odrobiną cebuli kształtne kapelusze smakowały wyśmienicie. Obowiązkowa kwaśnica z wędzonym żeberku smaczna, ale nie wyróżniała się od podawanej w innych dobrych lokalach. Absolutny hit to pieczeń z baraniny w sosie mięsno-miętowym podana z puree ziemniaczanym. Mięso kruche, wręcz rozpływające się w ustach, znakomicie doprawiono, a porcja to dwa spore kawałki pieczeni. Pieczone żeberka zamówione przez żonę wyglądały znakomicie i tak smakowały. Paski żeberek z odpowiednią ilością chudego mięsa były miękkie i bez problemu mięso oddzielało się od kości. Całość lekko podlana śliwowicą sprawiła, że deszczowe niedzielne popołudnie zyskało trochę blasku.
Obsługa sprawna, wystrój góralskiej chaty i jego ocena to rzecz gustu, ale co zwraca uwagę to stoły z jasnego drewna bez śladów po poprzednikach. Ceny nie wydają się wygórowane. W przypadku pierwszej wizyty po dołożeniu piwa, herbaty i kieliszka śliwowicy około 90 złotych , za drugim razem dwa razy tyle ale i dwa razy tyle było na stole.
Solidna, góralska knajpka!. Mieliśmy ochotę wspólnie z Żoną na jakąś dziczyznę i w ten sposób trafiliśmy do Zohylina Niźno, na gulasz z jelenia...
Jedzenie wyśmienite! Porcje solidne, ledwie znalazło się miejsce na piwko. Obsługa miła, knajpka klimatyczna, jedynie ceny mogłyby być ciut niższe.
Polecam i już planuję wypad na filet z jelenia.
Miło, smacznie ze wspaniałą muzyką na żywo. Warto zejść z Krupówek i zjeść w prawdziwej góralskiej Karczmie bez tego zakopiańskiego mamienia turystów. Jedzenie jest tam pyszne. Zamówiliśmy na przystawkę oscypka z żurawiną - był doskonały, następnie żurek, bardzo dobry, choć trochę tłusty, oraz wspaniałą pieczeń jagnięcą z kapustką zasmażaną. Pieczeń doskonale przygotowana, mięciutka, bez nadmiernych baranich posmaków. Do tego dużo nalewki Litworówki - gorąco polecam, jest świetna. Bardzo miła obsługa. Wnętrze sprawia wrażenie schludnego i jest bardzo czyste. No i największa atrakcja - od 19.00 zaczyna grać zespół góralski. Czterech młodych chłopaków wspaniale grających i śpiewających. W dodatku przystojnych (informacja dla Pań, które, jak widziałem, były zachwycone). I nie była to zwyczajna góralska potańcówka, ale miłe góralskie wariacje czasami z elementami jazzu. Warto się zaszyć w tej Zohylinie.
Przepiękna restauracja i pyszne jedzenie. Byłam pod wrażeniem wystroju i świetnej kuchni. Placek zbojnicki duży i smaczny, a kwaśnica nie do pobicia! Obsługa bardzo miła. Na pewno tam wrócimy.
Najlepsza góralska restauracja!. W restauracji "Bąkowo Zohylina Niźno” próbowaliśmy zawitać trzy razy. Za pierwszym razem nie udało nam się, ponieważ nie mogliśmy znaleźć restauracji mimo iż była tuż za Krupówkami. Drugi raz musieliśmy odpuścić ze względu na zajęte wszystkie miejsca w lokalu. I o dziwo za trzecim razem się udało, plus na dodatek byliśmy sami w całym lokalu, ale to z uwagi na środek tygodnia i dość wczesna porę, bo w bardziej obleganych terminach trudno tu o miejsce, o czym się zresztą sami przekonaliśmy. Z zewnątrz jak i wnętrze budynku było stylizowane na prawdziwy góralski klimat.
Na pochwałę zasługuje wygląd wnętrza lokalu, który jest zadbany, w stylu prawdziwej góralskiej chaty, dodatkowo efekt wzmacniały ozdoby, które oblegały cztery ściany restauracji, dzięki którym, czekając na potrawy czułem się jak gość w góralskiej gospodzie. Jedynym mankamentem wystroju jaki dostrzegliśmy, były stoły. Wszystkie jakie znajdowały się w lokalu były to wielkie, drewaniane stoły i ławy dla kilku osób. Brakowało jakiś mniejszych, bardziej ustronnych stolików dla dwojga czy czwórki.
Obsługa była na wysokim poziomie. Kelner wiedział kiedy ma podejść, był miły, kulturalny. Dodatkowo był przebrany w tradycyjny góralski strój, który miał zwiększyć atrakcyjność wizualną restauracji. Pierwszym daniem była zupa borowikowa, którą zamówiliśmy oboje. Była to zdecydowanie najlepsza zupa jaką jedliśmy w Zakopanem. Idealnie robiona zupa, doprawiona, na świeżych grzybach z dodatkiem domowych łazanek smakowała wyśmienicie i była podana w całkiem dużym naczyniu, bardzo sycąca, w zasadzie dla mało głodnej osoby wystarczająca porcja. Zdecydowanie warta swojej ceny (14 zł) i mogę ją polecić z czystym sumieniem.
Drugim daniem były polędwiczki wieprzowe w sosie borowikowym. Do tego dania również nie mogę powiedzieć nic złego, sos był bardzo dobry, dzięki czemu polędwiczki zjadłem z ogromną przyjemnością. Dodatkiem były kluseczki, coś na podobnieństwo kopytek. Całość pasowała do siebie idealnie. Porcja solidna, odpowiednia do ceny.
Kolejnym zamówionym przez nas daniem była pierś z kurczaka w ziołach z grilla. Naprawdę zjedliśmy mięsa w wielu restauracjach, ale tak idealnie upieczonej i doprawionej pierśi nigdy nie udało nam się skosztować. Wprost rozpływała się w ustach. Była idealnie wypieczona, już nie surowa, ale jeszcze nie sucha. Czuć było świeże zioła i wspaniałe aromaty płynące z marynaty. Do pierśi zamówiliśmy tylko surówkę, tutaj akurat przeciętnie. Smaczna mizeria, pomidory już mniej.
Podsumowując, jest to najlpesza knajpka, jaką udało nam się odwiedzić podczas pobytu w Zakopanem. Ceny nie są niskie, ale napewno adekwatne do jakości jedzenia i obsługi. Porcje jak w każdej góralskiej chacie dość pokaźne. I polecam pyszną grzybową!
W góralskiej chacie. Trafiliśmy do Zohyliny z polecenia właścicielki mieszkania u której mieszkaliśmy. Powiedziała "dobre jedzenie? uuu, na pewno nie na Krupówkach". Karczma robi niemałe wrażenie, wystrój jest dopracowany w najmniejszym szczególe, od ubioru kelnerów zaczynając po wiszące trofea na ścianach i na wielkim palenisku na środku karczmy kończąc. W środku ciemno, bo góralskie okienka malutkie, ale za to bardzo przyjemnie, czuje się jakby przeszło się przez Lewisowską Szafę i trafiło do innego świata. Karta dań waży chyba ze 2 kg - taka drewniana konstrukcja. W niej wiele mięs, wśród których my wybraliśmy deskę mięs dla 3 osób. W międzyczasie otrzymaliśmy czekadełko ze swojskim chlebem i smalcem oraz ogóreczkami. Na jedzenie warto czekać, na stój wjechały m.in.: kiełbaski baranie, polędwice, boczek, a do tego pieczone ziemniaki i młoda kapusta. Wszystko aromatyczne, świeże i bardzo smaczne. Zohylina to pozycja dla każdego kto chce spróbować góralskiego jedzenia w dobrym wydaniu! Dodatkowo w czasie naszego obiadu przybyła góralska kapela, która powoli bo powoli rozkręcając się umilała nam i tak dobrze spędzony czas.
An error has occurred! Please try again in a few minutes