Galicja... Obszar tęsknot, utracona część polskich ziem. Coraz więcej osób sobie o niej przypomina, czego skutkiem są między innymi restauracje serwujące dania z tamtych czasów i terenów. Z lepszym lub gorszym skutkiem. Jak jest w tym przypadku?
Restauracja jest bardzo duża. Co ciekawe, czasem mimo wszystko ciężko o miejsce. No ale jakoś tak mam szczęście. Nawet gdy wpadliśmy w sześć osób (w tym dwóch chłopców poniżej pięciu lat), w czasie weekendowego obiadu. O jak fajnie. Nawet pozwolili nam połączyć stoliki. Jest też miejsce dla dzieci! Nie no, bomba. O jakie fajne zabawki. Sam bym wskoczył, gdybym miał 30 lat mniej. W takich chwilach czuję się star... Rrresoraki?? Synku, daj się pobawić... Podoba mi się to, że miejsce zabaw jest niby w przejściu, ale jednak nikomu nie przeszkadza.
Co do obsługi. Hm... Szybko i sprawnie. Panie są cierpliwe. Tylko niektóre w swoich ubraniach wyglądają wręcz wyzywająco. Chłopcy w wieku lat powiedzmy 14 będą mieli problem ze skupieniem się tylko na jedzeniu. Wracając do tematu - mimo restauracji zapełnienej do chyba ostatniego miejsca, nie czekaliśmy długo na dania, a obsługa się pojawiała dokładnie wtedy gdy była potrzebna.
No dobra, co tu zjemy? Teoretycznie dominuje kuchnia polska. Menu jest dosyć obszerne i miejscami trochę niespójne. Bo co niby tu robią dania węgierskie? Jedna z najlepszych kuchni świata, ale sorry, trochę bezsensownie tu wtrącona. Że co? A, że to jest kuchnia austrowęgierska w ogólności, a Lwowska tylko w niektórych momentach? No dobra. (Szkoda, że nie ma czegoś znad Adriatyku - tam też było Cesarstwo).
Przystawek jest chyba z 10. Podoba mi się to, że można zamówić deskę polskich serów (wziąłbym to nawet zamiast deseru). Są śledzie, jest lwowski tatar z sardelą i jajem. No i są cepeliny - ani to Lwów, ani Galicja, ani nawet Austrowęgry. Nawet w menu napisali, że to z pięknego Wilna. 18 złotych. Śledzie za 13, tatar za ponad dwie dychy.
Potem sałaty. "Prawie Balaton". 25 złociszy za łososia z jakimiś pestkami. Polecam sałatkę z malinami i polędwiczką wieprzową. Pysznie wydane 19,99. Ja jednak zamiast sałat wziąłbym zupę, na przykład typowo polski barszcz ukraiński lub węgierską zupę gulaszową.
Co by tu zjeść na danie główne? No tak, nie może zabraknąć pierogów. Jedne mnie zaintrygowały. Z cielęciną, imbirem, szyjkami rakowymi i borowikami. Szkoda, że kosztują aż 27 złotych. Jeśli ktoś jadł, to niech mi napisze na maila czy warto. Inne standardowe pierogi są za około dwie dychy. Można brać różne miksy. Fajna sprawa dla najmłodszych. Mój synek był naprawdę zadowolony. A może jakąś rybę? Wydaje mi się, że w menu jest sum. Można zamówić wielkiego sznycla. Cieniuteńki, z cytryną, powierzchniwo wielgachny, pyszny. Jest gulasz polecenia samego Makłowicza (uwielbiam go - zarówno gulasz jak i pana Roberta). Jest kurczak zrobiony modną metodą sous vide. W szczególności polecam poliki wołowe. Są rewelacyjne. Z wołowiny także steki. Jest też coś z kuchni węgierskiej, coś z Wileńszczyzny... Wszystko naprawdę bardzo dobre. Widać, że szef zna się na rzeczy. Mięso jest dobrze doprawione, dodatki w rozsądnej ilości. Sosy odpowienio gęste. Dania w odpowiedniej temperaturze. I podane naprawdę ładnie. Można pomyśleć, że jest trochę drogawo, ale uczciwie dodaję, że dania są duże. Według mnie są odpowiednio wycenione.
No tak, ale przecież jest jeszcze deser! Strudel jabłkowy... Ciastko z czekolady... Rety, jutro tam wracam. Na samą myśl o tych smakołykach zacząłem analizować co mam w szafie ze słodyczami...
Co do picia? Najlepiej to wino lub piwo. Wybór jest duży, również tych mocnych alkoholi. Fajnie, że jest lwowska wódka Baczewski (która dawno temu ze Lwowa się wyprowadziła). Wina do dań dobrał mistrz R. Makłowicz.
A czy jest coś co mnie tu denerwuje? Sformułowanie "Lviv" w angielskim menu. To już lepiej piszcie Leopolis. Obsługa raczej będzie się spieszyła i trzymała większy dystans - nie będzie to klimat kameralnej knajpy, w której można zamienić więcej niż dwa zdania. Choć oczywiście nie mogę powiedzieć, że kelnerki są słabe, po prostu wolę trochę inną atmosferę, mniej formalną.
Reasumując. Jest to bardzo pozytywne miejsce. Dania są na dobrym poziomie. Porcje są duże. Jest miejsce dla dzieci. Wystrój jest ok. Nawet muzyka nie przeszkadza. Według mnie nazwa Galicja do czegoś zobowiązuje. Tutaj jest na miejscu. Lubię to miejsce. Spokojnie je polecam.
An error has occurred! Please try again in a few minutes