Do Lokalu wchodzi się przez nieco niepozorny podwórzec. Wnętrze jest raczej industrialne, czarno-białe (choć na każdym stoliku są fajnie kontrastujące kolorowe kredki), bardzo nam się spodobało.
Karta zawiera bardzo ciekawe i kreatywne pozycje, a także dział "małych talerzyków" czyli apetycznych polskich tapasów podawanych na czarno-białej, a jakże, desce. Stawiają tu na dobre jakościowo składniki.
Chcemy popróbować różnych smaków, więc mój chłopak decyduje się na zestaw małych przekąsek, a ja na jedną przekąskę i tatara z jelenia. Na pierwszy ogień idą do popróbowania: krokiet ziemniaczany z kaszanką i musem z jabłka (ok), tatrzańska kiełbasa z dzika z korniszonami (smakowita), parfait z wątróbki z galaretką z czarnej porzeczki (duża porcja i bardzo ciekawa), rolada wieprzowa z majonezem chrzanowym i coś co okazuje się chyba pozycją z poprzedniej karty - półgęsek z żurawiną. Fajna forma i niewysokie ceny (po 5 złotych za przekąskę) to dobry start albo całościowa koncepcja na różnorodny posiłek.
Później próbujemy tatara z jelenia z oliwą szczypiorkową, przepiórczym żółtkiem, majonezem i korniszonem. Smaczna, choć nieco zbyt delikatnie jak dla mnie przyprawiona pozycja. Niestety okazało się, że pan kelner zapomniał o moim zamówieniu, ale nie przyznał się do tego i musiałam sporo czekać. Dobrze, że mieliśmy deskę przystawek.
Pod koniec kusi nas jeszcze mus czekoladowy wymieniony jako jeden z najsmaczniejszych deserów w Łodzi. Wygląda bardzo ładnie, choć jest nieco zbyt mało czekoladowy w smaku, choć puszysty i kremowy. Towarzyszy mu gruszka (odrobinę zbyt twarda), prażone orzechy laskowe, czekoladowa ziemia i w teorii "plaster miodu", którego niestety na talerzu nie zastajemy. Towarzyszące deserowi espresso jest trochę rozwodnione.
Ogólnie rzecz biorąc Lokal ma pomysł na siebie, fajny design, ciekawą kartę. Mam jednak poczucie pewnych niedociągnięć i nie do końca ogarniętej obsługi. Chłopak, który nas obsługiwał był sympatyczny, ale nie do końca ogarniał rzeczywistość - np. zapytałam czy "łódzki kompot" to taki klasyczny kompot i otrzymałam odpowiedź, że tak, po czym okazało się, że to butelkowany sok jabłkowy z wodą. Trzymam kciuki za poprawę tych obszarów i chętnie odwiedzę Lokal w przyszłości.
Wnętrze przygotowane jest minimalnym kosztem - tanie meble, widoczne okablowanie, surowe ściany i podłoga. Ale to nie przeszkadza. Jest jakiś swoisty klimat, a to chyba najważniejsze.
Co do jedzenia - oryginalne menu, nie za długie. Na skutek polecenia kelnerki zamówiłam pyzy z gęsiną. Smakowo ok, tylko forma podania - jak dla mnie - nieszczęsna. Pyzy położone są w głębokim talerzu, z dość dużą ilością wywaru, więc jak się rozkroi pyzę, to gęsina z niej wypada i topi się w wywarze. Trzeba łowić. Po zmęczeniu pierwszej pyzy poprosiłam o płaski talerz, wyłowiłam pozostałe dwie i już jadłam wygodnie, bez utraty nadzienia. Nie chcąc, żeby jedzenie było zbyt suche - zamaczałam pojedyncze kęsy w wywarze tak, aby mięsko nie spadło z widelca (właściwie, to chyba łyżka do tego dania byłaby lepsza).
Osoba, z którą byłam, zamówiła pieczoną karkówkę z burakiem. To danie było smaczne i nieskomplikowane.
Polecana przez kelnerkę cola organiczna z nutką pomarańczy okazała się banalnym napojem o smaku owocowym, w którym nijak nie doszukałam się coli.
To, co mnie w Lokalu zniesmaczyło, to obsługa paląca papierosy przed wejściem do restauracji. To jest NIEAKCEPTOWALNE.
Lokal "Lokal" położony na uboczu głównej imprezowej ulicy Łodzi zaskakuje klimatem sielanki i spokoju pomimo otoczenia podejrzanie wyglądającej (przynajmniej wieczorem) kamienicy. W piątkowy ciepły wieczór jest tu naprawdę cudownie. Duży ogródek w którym znajda sie i leżaki i drewniane krzesła i wielgachne blaszane fotele. Co do tych ostatnich jednak pewne zastrzezenie: po 2h siedzenia nie są juz tak wygodne jak na początku.
Lokal w środku czysty dosłownie i w przenośni. Jasna przestrzeń, jasne wykończenie, fajny dyskretny bar.
Obsługa super miła i pomocna.
Do jedzonka zamówiliśmy sobie na babskie posiedzenie zestaw talerzyków "starterów" zawierający:
1. Krokiet z kaszanki z sosem jabłkowym - niesamowite połączenie smaku kaszanki i słodkiego jabłka! CUDOWNE
2. Krokiet z pieczonego kalafiora i sera pleśniowego z galaretka pomidorowa - bardzo wyraźnie czuć ser pleśniowy. Całość naprawdę dobra.
3. Pastę twarogowo cytrynowa z rzodkiewka - zaskakujące połączenie które naprawdę warto wykorzystać do codziennych śniadań
4. Pastę z białej fasoli z pieczonym czosnkiem - konsystencja i lekko w smaku przypominało mi smalec zwłaszcza, ze wierzch posypany był prażona cebulka. Bardzo smaczne!
5. Pastę z bobu z mięta i bazylia - niezaprzeczalny smak i aromat świeżego bobu. Super jako pasta pod standardowa kanapkę.
6. Pate z wędzonej makreli z paprykowym pesto - z wyglądu pasztet, w smaku pasta rybna. Idealnie łączy sie z pesto:
7. Parfait z kurzych wątróbek z porzeczkową galaretka - zwarta konststencja. Osobiście nie przepadam z watróbka w żadnej postaci, jednak z połączeniu z porzeczkową galaretka... Delicje.
8. Podsuszana kiełbasę z dziczyzny z ogórkiem konserwowym - jako wielbicielka kiełbas podsuszanych podpisuje sie pod tym obiema rekami.
9. Półgęsek z sosem żurawinowym - kilka plastrów fajnego mięska z tłuszczykiem plus cudowny sos żurawinowy...
10. Cygaro z ciasta filo z ozorkami cielecymi z kwaśna śmietana i chrzanem - rowniez bardzo smaczne jednak zapach ozorka czuć było bardzo :)
Dodatkowo dzban minimalnie słodzonej lemoniady co by całe to jedzonko przepić :)
Pokonaliśmy porcje we trójkę. Wszystkie sie obiadlysmy ponieważ do zestawu dorzucana jest spora miska pokrojonej bagietki.
Porcje past solidne, reszta w ilości idealnej do kosztowania każdej przekąski.
Cena niezbyt wyśrubowana:
Deska - 40 zł
Lemoniada - 17 zł
Wszystko było przepyszne! Z zasłyszanych opinii wiem juz na pewno ze wrócę i nawet juz wiem czego spróbuje!!
POLECAM!!!
Łódzki industrialny klimat we wnętrzu i naprawdę świetne jedzenie! Wybraliśmy się do Lokalu w niedzielę z rodzicami. Wszystkie zamówione dania serwowane w ładnej oprawie bardzo nam smakowały. Tradycyjne nuty przełamują dodatki, a czasem niekonwencjonalne połączenia skutkują doskonałym efektem. Jedzenie w pierwszej kolejności je się oczami i aż szkoda burzyć kompozycje na talerzach. Fajną koncepcją są "talerzyki" czyli małe przystawki w świetnej cenie, którymi można zastawić stół i biesiadować ze znajomymi. My przy okazji obiadu skosztowaliśmy parfait z wątróbek z galaretką porzeczkową oraz pasty z chleba z majerankiem i grzybami i obie propozycje okazały się rewelacyjne! W daniach doszukaliśmy się wielu rodzajów przypraw i ziół, a także ziaren czy orzechów, które nadawały charakteru i sporego aromatu. Wyszliśmy najedzeni i przede wszystkim zadowoleni. Restauracja jest lekko na uboczu dzięki czemu pozwala odpocząć od miejskiego zgiełku. Punkt obowiązkowy do odhaczenia na mapie Łodzi.
Lokal to zdecydowanie moje ulubione miejsce w Łodzi! Mają bardzo fajny klimat, niebanalna kartę (nigdy nie mogę sie zdecydować co chce, bo wszystko wyglada super) i pyszne jedzenie. Ostatnio jadłam falafele z batatem na hummusie i z kawiorem z bakłażana. Polecam jak najbardziej! Moja znajoma jadła to samo i powiedziała, ze to najlepsze falafele jakie jadła!
Ekstra miejsce z oryginalną bardzo dobrą kuchnią, od bardzo dawna jest to nasze z koleżanką miejsce na lunch/kolację i ploteczki. Super zestaw przystawek (zdj.1), który często zamawiamy. Szoty z Rokitnika dla odważnych, cierpkie, jak sam rokitnik - dla mnie osobiście super. Gorąco polecam 🌟, Ostatnio zamiekszał w Lokalu nowy zestaw talerzyków (zdj.2), częściowo podobny do starych, częściowo zupełnie inny, czy lepszy? hmmm ... nie wiem, ale miło, że jest odmiana.
Moim ulubieńcem nadal pozostaje Parfait z kurzych wątróbek z galaretką z czarnej porzeczki oraz Pasta z białej fasoli z pieczonym czosnkiem, zwłaszcza ze świeżym pieczywem.
Cały zestaw to:
Krokiet z kaszanki z sosem jabłkowym / Black pudding croquette with apple sauce
Krokiet z dorsza z anchois i kaszą jaglaną, serwowany z sosem aioli / Cod croquette with anchois and millet, served with aioli
Pasta z buraków z chrzanem / Beetroot dip with horseradish (vegan)(GF)
Pasta z białej fasoli z pieczonym czosnkiem / White bean dip with roasted garlic (V)(GF)
Pasta z marchewki w kuminem i czarnuszką / Carrot dip with cumin and nigella seeds (V)(GF)
Pikantny śledź z ogórkami kiszonymi i pomidorami na pumpernikielu / Spicy herring with pickled cucumbers and tomatoes on pumpernickel bread
Parfait z kurzych wątróbek z galaretką z czarnej porzeczki / Chicken livers parfait with blackurrant jelly (GF)
Podsuszana kiełbasa z dziczyzny z korniszonem / Dried game sausage with cornichons (GF)(LF)
Półgęsek z sosem żurawinowym / Smoked goosebreast with cranberry sauce (GF)(LF)
Ozorki cielęce z sosem chrzanowomajerankowym / Veal tongues with horseradish and majoram sauce (GF)
Przyjemne, przestrzenne wnętrze ze smakiem zaaranżowane - ledwo minęliśmy próg a już poczuliśmy się dobrze :)
Karta niezbyt obszerna z niebanalnym menu. Dostępne dania wegetariańskie a także oferta niedzielnego obiadu (zupa, drugie danie i deser) w bardzo rozsądnej cenie.
W zasadzie każda z pozycji w karcie jest intrygująca i choć nie ma ich wiele nie od razu wiemy na co się zdecydować, W końcu wybór pada na comber króliczy w wędzonym boczku z grasicą cielęcą, puree z marchewki i daktyli, duszoną pigwą oraz karmelizowaną kaszą gryczaną a także pieczony bakłażan z sałatką z komosy ryżowej podany na puree jabłkowym z granatem i orzechami włoskimi , niedzielny zestaw (barszcz ukraiński, gulasz wołowy i jagodowe tiramisu) oraz mus z gorzkiej czekolady.
Na zamówienie nie czekamy długo. Dania podane są bardzo estetycznie a zestaw obiadowy składa się z normalnych porcji (w niczym nie przypomina warszawskich lunczyków ;)) Porcja deseru jest wręcz ogromna. Wszystko jest smaczne, dobrze wyważone - konsumujemy z przyjemnością. Dla mnie jedyny minusik, za to, że w daniach wytrawnych było odrobinę za dużo słodyczy... Najmocniejszy punkt zamówienia - zdecydowanie mus z gorzkiej czekolady - obłędny. Najsłabszy - tiramisu - sprawiało wrażenie wodnistego, ale i tak było smaczne (poprawne)
Obsługa - młode sympatyczne dziewczyny - bez zarzutu. Bezpośrednie ale i nie nazbyt wyluzowane.
Reasumując: Lokal - tak, jedzenie - tak, załoga - tak. Trzy razy na tak, a nawet cztery, bo ceny bardzo atrakcyjne względem poziomu oferowanych dań.
Największy minus: lokalizacja - chciałabym mieć taką knajpkę w Warszawie ;)
Zdecydowanie polecam!
Kasia Marc - ChilliBite.pl
+5
Łodzi Droga, fantastyczne macie Lokal-e! Bezpretensjonalnie, lekko, z klasą. Fajne loftowe wnętrze.
Kuchnia Marty Edmunds zaskakuje świeżością, świetnymi połączeniami smaków (ta sałatka z marynowaną w oleju lnianym cukinią!) i kompozycją talerza. Zwykła porcelana, zwyczajne szklanki, nudne sztućce i bajka dla podniebienia. Kocham tak jeść! Miła i profesjonalna obsługa plus dobra energia miejsca robią swoje. Koniecznie zamówcie cały zestaw "małych talerzyków", jest fajny półgęsek, rewelacyjne krokiety z kaszanką lub łososiem, cudne parfait z wątróbki, cygaro z filo, a przy śledziu na pumperniklu uklękłam! Dalej jest już tylko lepiej - fantastyczne policzki wieprzowe, ballotine z indyka morelą i kurkami, zjawiskowe desery. Bo lemon curd jest kwaśny jak cytryna, a mus z czekolady gorzki i mocny jak należy.
I tylko Cydru Ignaców albo Cydru Chyliczki mi tu brak, bo toto to się cydr Lublin nazywa to wstyd w takim miejscu. Wrócimy do Lokalu na pewno!
Długo się zastanawiałam, gdzie zabrać mamę na wyjątkowy dla nas obiad i padło na Lokal. Ocenę daję absolutnie za wszystko: za obsługę (miła, bez narzucania się, ale zawsze gdy była potrzebna), czas oczekiwania na posiłek (przystawka podana szybko, następne dania wydawane w idealnych przerwach), no i najważniejsze JEDZENIE. Pyszne. Jadłam parfait z kurzych wątróbek z galaretką porzeczkową (nie lubię wątróbki, ale to bardzo bardzo mi przypadło do gustu), co jest jedną z kilku lub kilkunastu przystawek w karcie - są to tzw. małe talerzyki za 3,5 - 4,5 zł. Zupa - krem z pomidorów z kozim serem i pesto z liści rzodkiewek. Niby zupa oklepana, ale tę naprawdę polecam spróbować. Danie główne - dorada na kremie z kabaczka z musem cytrynowym podane z salsą z pomidorów i ananasa. No i deser, który był absolutną wisienką na torcie… mus z malin i białej czekolady podany na przepysznym kruchym ciasteczku a to wszystko zatopione w takim jakby musie z cytryny z malinami. Niebo w gębie! Gdyby mówić o minusach (co dla mnie minusem nie jest) to można by wspomnieć o dość małych porcjach, ale dzięki temu można spróbować różnych rzeczy, z czego się cieszę. Cenowo bardzo przystępnie, zwłaszcza, że są oferty lunchowe zarówno w tygodniu, jak i w weekend.
Dodatkowym plusem jest to, że w menu każde danie jest oznakowane pod względem zawartości mięsa, glutenu i laktozy. Dla mojej glutenowej nietolerancji - raj, zwłaszcza, że dań bezglutenowych jest sporo.
Doskonała kuchnia. Szefowa genialnie komponuje ze sobą przeróżne smaki, dzięki czemu wychodzi prawdziwe kulinarne arcydzieło. Ponadto jest to nomen omen lokal, gdzie dania są podane naprawdę przepięknie i nasza kulinarna celebrytka, pani Magda - akurat w tej kwestii miałaby się czego jeszcze tutaj nauczyć. Gorąco polecam.
LittleHungryLady LHL
+4.5
Wg mnie ciekawe a przede wszystkim smaczne miejsce na klinarnej mapie ładnie
Łodzi. Bardzo dobre przekąski, dania z owoców morza. Do tego wszystkiego trafiliśmy na super szybką obsługę. Polecam.
Dwojakie wrażenia, skupię się na tych pozytywnych, czyli jedzeniu: bardzo ciekawe, zróżnicowane menu, chyba każdy znajdzie coś dla siebie. Minus za kartę win - umówmy się, że nie powala i restauracja z ambicjami powinna mieć lepszą. Ponieważ byłem tam w dość licznym towarzystwie, skupię się na daniach, które próbowałem, nie na opiniach znajomych. Zestaw tzw. małych talerzyków - bardzo wdzięczny, moi faworyci to krokiet z tuńczyka z sosem aioli (pyszny sos) i pasztet z kurzych wątróbek. Idąc dalej bardzo dobre okazały się policzki wołowe w sosie winno-rozmarynowym. Pyszne, chociaż przy dość okazałej porcji, smak traci na atrakcyjności i wydaje się zbyt monotonny - trochę zabrakło kontrapunktu. Wreszcie deser - mus z gorzkiej czekolady. Trochę rozczarował, po pierwszych łyżeczkach było ciekawie, końcówka już męcząco słodka - ale sam tego chciałem.
Na koniec opiszę przykrą sytuację, która jednak nie wpływa na ocenę, bo chciałem skupić się na jedzeniu. Sytuacja taka, że rezerwujemy stolik, spędzamy kilka godzin (ciągle coś zamawiając), po czym spotykamy się z odmową realizacji kolejnego zamówienia przez kelnera, który twierdzi, że za ok. pół godziny nasz stolik jest zarezerwowany dla kogoś innego jest kuriozalna. Jest niedopuszczalna i jest mi przykro, że wydając kilkaset złotych, zostaliśmy w ten sposób, niby dość kulturalnie, ale...wyproszeni. Gratuluję w tym miejscu menedżerowi Lokalu. Fajnie, że macie dużo klientów, bo z pewnością nie odczujecie utraty 8 z nich. No i prawdopodobnie naszych znajomych.
Miłe zaskoczenie i nowy obowiązkowy punkt na kulinarnej mapie Łodzi. Jako wielcy fani wszelkiego rodzaju programów kulinarnych, wraz z mężem i znajomymi postanowiliśmy wybrać się do Lokalu, w którym gotuje znana z programu Top Chef szefowa kuchni. Nigdy wcześniej nie byliśmy w tym miejscu i tak naprawdę nie wiemy dlaczego - może dlatego, że znajduje się nieco na uboczu i ciężko do niego trafić? Drodzy właściciele, jeśli czytacie tę recenzję, to koniecznie postarajcie się o postawienie jakiejś reklamy na ul. Piotrkowskiej... :).
Przechodząc do samej wizyty - jedzenie i obsługa jak najbardziej na plus! Na start zamówiliśmy zestaw tzw. małych talerzyków, czyli małych przystawek. To naprawdę ekstra pomysł, bo pozwala na spróbowanie wielu różnych smakowitości za niewielką cenę 30 zł. Potem każde z nas zamówiło inne danie główne. Jedliśmy sałatkę z pomidorami, polędwiczkę wieprzową z kaszanką, halibuta z sosem pomidorowo-rybnym i kotleciki ryżowe z kukurydzą. Wszystkie dania nam smakowały. Sałatka z pomidorami ciekawa, głównie dzięki użyciu kilku rodzajów pomidorów i sera korycińskiego. Polędwiczka wieprzowa urzekła nas najbardziej! Sos cydrowy był genialny. Ryba była niezwykle delikatna i aromatyczna, a jedyny minus dania to chyba nieco zbyt mała ilość szafranowych ziemniaczków. Gdyby było ich więcej, to daniem można by się bardziej najeść. Kotleciki ryżowe również były bardzo smaczne. Zaskoczyła mnie cieciorka z przyprawami z pieca, nigdy takiej nie jadłam. Byliśmy najedzeni, więc zamówiliśmy tylko jeden mus czekoladowy i to był chyba najlepszy deser, jaki jadłam w życiu. Prze-prze-prze czekoladowy, nie za słodki i ślicznie podany.
Obsługa Lokalu była OK. Jedyny zarzut mam taki, że nie spytano nas o to, czy chcemy zamówić coś do picia i sami musieliśmy upominać się o dolewkę soku i piwa.
Lokal na pewno jeszcze kiedyś odwiedzimy.
Lokal z klasą. Już jakiś czas temu w fajnym miejscu, niby w samym centrum, ale jednak troszkę na uboczu otworzyła się nowa restauracja. Już sama nazwa jest intrygująca. Lokal. Ciekawie.
Samo miejsce bardzo mi się podoba. Wnętrza są ładne, takie trochę nieoczywiste. Na ścianach mamy zdjęcia, nawet na suficie są jakieś wzorki. Łazienki są czyste i zadbane. Jest jakieś pianino, scena na której występują czasem młode (i troszkę starsze) zespoły. Na każdym stole jest butelka łódzkiej kranówy, która jest zdrowsza niż wiele butelkowanych mineralek (oczywiście przebadana). Jest kącik dla dzieci i wiele zabawek dla nich. To bardzo duży plus. Ogólnie uważam, że jest to miejsce przyjazne dla najmłodszych. Duże okna i parę stolików na zewnątrz. Spoko.
Co do obsługi. Jest na luzie, ale bez przesady. Tak w sam raz. Można sobie pogadać, jest miło. Na dania nie trzeba zbyt długo czekać.
Co więc tutaj zjemy? Jak w każdej klasowej restauracji menu się czasem zmienia. Ważne jest to, że mogą tu zjeść zarówno wegetarianie jak i mięsożercy.
Zacznijmy więc od przystawek. Są one podzielone na małe talerzyki. Kosztują od 3 do 4,50. W szczególności chciałbym polecić krokiet z kaszanki z sosem jabłkowym. Małe, świetne danie. Bardzo ciekawy jest dip z buraków z białym serem i orzechami włoskimi. To jest danie wegetariańskie. Rety, parfait z kurzych wątróbek... Rillette z wędzonego na miejscu (!) pstrąga... Terryna wieprzowa z białą kiełbasą i majonezem. Wyższa szkoła jazdy! A najlepsze jest to, że dania są perfekcyjne! To którą przystawkę wybrać? Wszystkie! Jest taka możliwość. Za 32 złote dostaniemy komplet. I naprawdę warto. Na przystawkę można też zamówić deskę polskich serów zagrodowych. Oczywiście z dodatkami jak na przykład chutney z suszonych owoców czy karmelizowane orzechy włoskie. Mała deska serów (wystarczy na dwie osoby) kosztuje 25 złotych. Podane są w odpowiedniej temperaturze i trochę sobie leżakują przed podaniem.
Co tam dalej w menu? Zupy. Kremowa zalewajka z chrupiącym boczkiem, czipsami ziemniaczanymi, białym serem, borowikami i majerankiem. Czyli podkręcona wersja tradycyjnej łódzkiej zupy. Zakochałem się. Mógłbym jeść codziennie. Zwłaszcza, że porcja kosztuje 11 złotych. Druga z zup to krem szczawiowo szpinakowy z krokietem z wędzonego łososia z jajkiem przepiórczym i marynowanym ogórkiem (może być w wersji wegetariańskiej). Pycha.
Co do sałatek. Jest na przykład polska wersja tabbouleh z kaszą jaglaną i dodatkami. Jest to danie wegetariańskie, ale można zamówić w pełni wegańską wersję. A może ktoś ma ochotę na sałatkę z kaszanką?
Dobra, dania główne. Za 35 złotych można zjeść halibuta konfitowanego w maśle z kremem pomidorowym, fenkułem, zieloną fasolką i szafranowymi ziemniakami. I tutaj widać klasę szefowej kuchni. To danie zasługuje na szczególne wyróżnienie. Ryba jest delikatna, ma bardzo dobry smak. Jest zupełnie inna od zwykłych smażonych mieszkańców wód. Ciężko ją opisać. Rozpływa się w ustach. A dodatki idealnie dopełniają całość. Bardzo polecam również roladę z polędwicy wieprzowej z wędzonym boczkiem i kaszanką. Serwowana jest z sosem z polskiego cydru, puree selerowym, duszonym jabłkiem i remuladą selerową. Spore danie potrafi zabić duży głód. Polędwica z boczkiem i kaszanką. Bardzo ciekawe i odważne połączenie. W Lokalu zrobione idealnie. Aż sobie zrobiłem zdjęcie. W karcie mamy również na przykład stek wołowy z Lokal-nym masłem ziołowym czy nogę królika nadziewaną musem z kurczaka i wątróbki drobiowej. Ja chyba śnię. Są też oczywiście dania wegetariańskie jak kotleciki ryżowe z grochem i marchewką, serwowane z puree z kukurydzy i sałatką.
Desery. Mus malinowy, krem chałwowy, świeże maliny, mleczna kruszonka, granita malinowa z wanilią i beza lawendowa. 13 złotych. Jestem w niebie. A może mus z gorzkiej czekolady, ziemia czekoladowa, czekolada bąbelkowa, gruszka, prażone orzechy laskowe i plaster miodu... Deserowy Olimp za 12 złotych.
Oczywiście codziennie można wpaść na lunch. I co najlepsze można wziąć wersję trzydaniową. Zupa + danie główne + deser to wydatek 19 złotych. Kanapka + frytki = 14 złotych. Ciasto + kawa = 10 zł. Super.
W niedzielę można wpaść (po wcześniejszej rezerwacji) na obiad domowy. Dostaniemy wtedy rosół z kaczki z kołdunami i lubczykiem, kaczkę pieczoną z jabłkiem i majerankiem z dodatkami, szarlotkę z sosem waniliowym oraz lamkę wina. Można też w Lokalu zorganizować przyjęcie.
Co mogę powiedzieć o Lokalu? Że jest to restauracja, do której obecnie wpadam najczęściej i najchętniej. Zabieram tam też różnych znajomych, którym to miejsce również się bardzo podoba. Wszyscy czujemy się tam swobodnie, możemy pogadać przy bardzo dobrym jedzeniu. W dodatku jest bardzo dużo zabawek dla dzieci. Szefowa kuchni jest bardzo zdolną osobą, kreatywną i potrafiącą wykorzystać swój potencjał. Ogólnie mogę powiedzieć, że jest to moja ulubiona łódzka restauracja i spokojnie mogę ją polecić. Każdemu.
Ciekawe, smaczne miejsce, niedrogie. Byłam w Lokalu zachęcona opiniami na forach internetowych. Zgadzam się z tymi którzy chwalą desery, mus z czekolady był obłędny. Bardzo dobry pomysł to duży wybór przystawek, dobra cena i smak, nam najbardziej smakował krokiet z tuńczykiem i terryna wieprzowa, buraczki też były OK.
Znajomym bardzo smakowała zalewajka oraz halibut. Jadłam zapiekankę z kurczakiem i niestety była niezbyt smaczna.
Co do wystroju miejsca to bardzo lubię takie klimaty postindustrialne.
Parę słów o obsłudze, generalnie mili, ale.... jest pewne, ale wydaje mi się, że nie przesadzam bo sama pracuje w branży gdzie obsługuje się dużo osób w jednym czasie i jeśli 2 kelnerów ma do obsłużenia łącznie na dwoje 6 stolików to Ci pracujący w Lokalu mieli chyba wyjątkowo zły dzień. Czekaliśmy bardzo długo nim ktoś podejdzie, a nasze prośby o dodatkowa łyżeczkę, szklaneczkę itp. był realizowane w taki tempie, że sami sobie musieliśmy podejść do baru.
W kwestii dostępności miejsc mieliśmy dużo szczęścia ponieważ wszystkie stoliki były zajęte, co potwierdza generalnie dobre opinie o miejscu.
Dlaczego tak późno przypomniałem sobie o Lokalu?. W Lokalu byłem po raz pierwszy podczas Festiwalu Smaku, próbowaliśmy dania festiwalowego, pamiętam, że dobrze smakowało. Obiecaliśmy sobie wrócić na większe co nieco i wyleciało nam z głowy. Pasaż Schillera to nie jest miejsce w którym bywam zbyt często i może to dlatego. Dzisiaj snując się po mieście i wybierając miejsce na niedzielny obiad przypomnieliśmy sobie o Lokalu. Można powiedzieć, że na szczęście. Weszliśmy i okazało się, że wszystkie stoliki są zajęte. Udało się jednak odłączyć wolny stolik od zajętego jedynie w części ciągu stolików, plus dla obsługi, a dla nas miejsce. Na początek tzw. małe talerzyki, przystawki w cenie 3 -5 złotych. Próbowaliśmy krokiet z kaszanką, bryndze z pomidorami i dip z buraczków z orzechami i serem - wszytko smaczne.
Ja jestem fanem zup więc nie odmówiłem sobie kremowej zalewajki z chipsami ziemniaczanymi, białym serem, boczkiem. Zupa super, aż żal, że tak szybko się skończyła. Zamówiłem klasyczny stek, poprosiłem o taki, który będzie różowy w środku i był trafiony idealnie. Miękki, soczysty, znakomicie doprawiony po prostu rewelacja, na talerzu obok podany wędzony pomidor o zaskakującym smaku (jak można uwędzić pomidora, żeby było czuć wyraźny smak wędzenia?), do tego zielone sałaty moim zdaniem z nieco zbyt dużą ilością soli. Żona zamówiła zapiekankę z kurczakiem i ogrodowymi warzywami i ciastem francuskim oraz sałatką z brukselki i boczku. Danie bardzo ładnie podane, smaczne i wydawać by się mogło, że banalnie proste, ale przecież nigdzie takiego do tej pory nie spotkaliśmy. Już w trakcie oczekiwania na drugie danie, żona stwierdziła, że skusi się na deser "mus malinowy z kremem chałwowym, bezy, świeże maliny ciastka maślane...". Okazało się, że deser był również znakomity, idealnie zgrany słodko kwaśny smak kremu chałwowego i musu malinowego.
Wizyta w Lokalu należy zdecydowanie do udanych i warto ją szybko powtórzyć tym bardziej, że według zapowiedzi ma zmienić się menu na bardziej jesienne.
Nie mogę zapomnieć o obsłudze, kelnerki to bardzo sympatyczne uśmiechnięte młode dziewczyny i są zdecydowanie bardzo ważnym dopełnieniem dobrej kuchni w Lokalu.
Lokal jest przyjazny dzieciom, może nawet za bardzo. W niezbyt dużej przestrzeni wydzielone zostało miejsce do zabaw dla dzieci, które skwapliwie to wykorzystują co sprawie, że jedzeniu towarzyszy dość uciążliwy harmider.
Miejsce, które spełnia moje oczekiwania.... Lokal odwiedziłam już kilka razy, po opinii znajomego, który znając właścicieli wiedział, że otwiera się nowa knajpa w mieście i jest godna polecenia.
Nie mylił się. Zarówno wystrój jak i obsługa oraz jedzenie są na najwyższym poziomie. Zestawy lunchowe powodują ślinotok, a przemiła kelnerka (która nie da sobie wejść na głowę) buduje przyjazną atmosferę. :) Miałam okazję skosztować zupy kalafiorowej z oliwą truflową oraz lunch w postaci zupy warzywnej oraz drugiego dania złożonego z kurczaka, puree oraz surówki. Pyszne, polecam gorąco. Wystrój wnętrza jest bardzo nowoczesny, utrzymany w jasnych kolorach, nowoczesny. Na każdym stoliku mamy butelkę z łódzką kranówką, którą możemy smakować w dowolnych ilościach. Jedzenie jest przepyszne! Atut stanowi też położenie w podwórku, gdzie ustawiono stoliki przy których w pogodne dni można posiedzieć.
Dodatkowo, Lokal organizuje różnego rodzaju koncerty, na których osobiście nie miałam okazji jeszcze być, ale z pewnością się wybiorę.
Fantastyczne miejsce na lunch :) . Dziś z przyjaciółką postanowiłyśmy odwiedzić restauracje o nazwie "Lokal" zachęcone dość przychylnymi opiniami na tej stronie.
Wnętrze jest dość minimalistyczne, wszystko utrzymane w jasnej tonacji mimo to jest przytulnie, a nie szpitalnie. Na każdym stoliku stoją szklanki i karafka darmowej wody mineralnej. Obsługa miła, kelner zaproponował nam lunch: zupę pomidorową z fasolą, wątróbkę z konfiturą wiśniową, purée i sałatką, a na deser brownie ( lunch bez deseru kosztuje 16 zł, z deserem zaś 19 - wg. mnie jest to bardzo korzystna cena ). Nie zdecydowałyśmy się jednak na lunch z powodu obecności wątróbki, za którą obie nie przepadamy. Ja wybrałam kremową zalewajkę z borowikami, wędzonym kurczakiem oraz chipsami ziemniaczanymi (12 zł), a moja koleżanka zdecydowała się na sałatkę z korzeniowych warzyw, z glazurowanym miodem, orzechami prażonymi, rukolą oraz serem (19 zł).
Oba dania zostały przyniesione do stolika w tym samym czasie. Moja zalewajka była wyśmienita, zarówno jak sałatka przyjaciółki (i nie były to mikroskopijne dania co też jest wg. mnie dużym plusem :) ). Na koniec chcę jeszcze dodać, iż z głośników sączy się bardzo przyjemna muzyka i na pewno następnym razem skuszę się na lunch - o ile nie będą znów serwować wątróbki :). Serdecznie polecam :).
Zapowiada się fantastycznie!. Niedawno miałam okazję uczestniczyć w kolacji degustacyjnej z okazji otwarcia nowej łódzkiej knajpki, Lokalu. Powiem krótko - jedzenie było przepyszne. Podano nam cztery dania - talerz przystawek, sałatkę z buraków, danie z wieprzowiny i deser czekoladowy. Przystawki były bardzo oryginalne, szczególnie krokiet z kaszanki. Chętnie zamówię go przy następnej wizycie. Sałatka miała piękne kolory i smakowała bardzo dobrze. Danie główne zaciekawiło mnie dodatkiem sosu piwnego. Nigdy czegoś takiego nie jadłam, a szkoda, bo sos był pyszny. Ciekawy był także chips ze skóry wieprzowej. Najbardziej ujął mnie deser, który był rozpustą czekoladową. Cudowny!!! Jedyny minus wizyty to obsługa kelnerska. Nieco wolna, z małą wiedzą na temat restauracji.
Desery rewelacja, reszta to zależy. Na pierwszy raz troszkę ciężko trafić, ale od czego ma się znajomych. Wnętrze surowe, ale przyjemne. Trafiłyśmy na tydzień makaronowy, więc i na takie dania się zdecydowałyśmy. Jednak ani pomidorowe penne, ani trofie z gruszką nas nie zachwyciły, choć co do wielkości porcji to bez zarzutów. Natomiast desery okazały się strzałem w dziesiątkę - prawdziwa czekoladowa uczta!
Fajnie, że podają łódzką kranówkę w ramach promocji regionu!
An error has occurred! Please try again in a few minutes